środa, 23 stycznia 2013

rozdział 29

Z przebaczaniem jest jak z jazda samochodem po zmroku – przy mijaniu

ktoś pierwszy musi zmienić światła z długich na krótkie.

Kazimierz Matan


Wszedł do łazienki chwilę po niej.
Stała przy umywalce i ocierała oczy mokrą chusteczką. Gdy zobaczyła go w
lustrze, spuściła głowę tak, by zasłoniły ją długie włosy.
Kiedy kłamię i w jakiej sprawie? – zapytał spokojnie Draco, opierając się o
futrynę.
Malfoy, nie utrudniaj tego – powiedziała szorstko.
Czego? – zapytał. – W czym aż tak ci przeszkadzam?
Zaśmiała się gorzko, kręcąc głową.
Malfoy, jesteś najbardziej samolubnym facetem, jakiego miałam nieszczęście znać.
Uniósł brew.
I za to mnie uwielbiasz, mam rację? – powiedział z tak słabą intonacją, że
równie dobrze mógłby po prostu stwierdzić fakt.
I jeszcze zbyt pewny siebie.
To też ci się podoba – odparł, uważnie obserwując jej reakcje. – Dlatego
rzuciłaś Pottera i Weasleya, dlatego MacLaggen nie miał u ciebie szans. Krum
też nie, bo on nie miał żadnej władzy, był tylko pionkiem w rękach swojego
trenera.
Hermiona podeszła do niego wściekła i zamachnęła się. Po łazience rozszedł
się satysfakcjonujący dla dziewczyny dźwięk. Draco nie przejął się tym
policzkiem; śladu nie będzie widać do jutra, a Granger tym samym potwierdziła
jego przypuszczenia.
Uśmiechnął się lekko.
Nie powiem, żeby zabolało – mruknął i spojrzał na nią ironicznie. – Kocię
porywa się na lwa, śmieszne.
Zobaczył wściekłe błyski w jej oczach; zamachnęła się jeszcze raz, ale pięścią. Centymetry od swojej twarzy, Draco złapał jej dłoń i przyciągnął Gryfonki do
siebie. Nie miała innego wyjścia, jak mu się poddać; był silniejszy.
Chłopak nie chciał zrobić jej krzywdy. Nadal trzymając jej dłoń, sięgnął za siebie
i zmusił ją, żeby go objęła. Drugą dłoń sama położyła mu na ramieniu.
Wiedziała, do czego to prowadzi i była wściekła, że dała się podejść.
Nienawidzę cię, Malfoy – warknęła z największym jadem w głosie, na jaki było
ją stać.
I właśnie dlatego mnie pragniesz – odpowiedział z satysfakcją.
Zanim zdążyła pomyśleć, już wpił się w jej usta. Wiedział, że to właśnie wkurzy
ją najbardziej. Pociągał ją i tylko w takiej sytuacji była gotowa mu ulec. Inaczej nie osiągnąłby nic.
A Granger była piękna i miał w tym przyjemność dla siebie. Poza tym ten
język... Choć w tym momencie naprawdę go nienawidziła, to pragnęła go i nie
umiała nad tym zapanować.
Całowała go tak samo namiętnie, jak on, bo wiedziała, że inne wyjście nie istnieje.
Draco, nie tracąc nad sobą kontroli, przesunął dłonie na jej uda. Wiedział, że Gryfonka zrobi to, czego on pragnie całkiem nieświadomie. Dotknął wewnętrznej
strony jej ud i lekko pociągnął w górę. Zrozumiała sygnał i objęła go nogami w
pasie. wziął na siebie ciężar ciała dziewczyny i ruszył w stronę jej sypialni.
Nadal całując, położył Granger na łóżku i przygwoździł własnym ciałem.
Naprawdę niechętnie oderwał się od jej ust.
A teraz posłuchaj, Tygrysico – powiedział rozgniewany. – Pragnę cię i twoje zachowanie mi nie pomaga. Tylko tak jestem w stanie cię do czegoś przekonać. Tak jak teraz. Właśnie przed chwilą przyznałaś się, że też mnie pragniesz, więc nie
udawaj niewinnej. Potter to nie jest facet dla ciebie.
Hermiona szarpała się pod nim, bo nie chciała tego słuchać. Sytuacja nie była
dla niej komfortowa. Draco przestawał nad sobą panować i to stawało się niebezpieczne.
Granger, wiesz, że jesteśmy podobni.
Ciekawe, w którym miejscu.
Nie chcesz trwałego związku, nienawidzisz monotonii, tak jak ja.
I co z tego? – prychnęła wściekła i udało jej się wyrwać jedna rękę.
Granger, nie chcę cię skrzywdzić – westchnął. Paznokcie Gryfonki musnęły
jego policzek.
To puść! – wysyczała.
Nie ma mowy – powiedział stanowczo, łapiąc jej dłoń. – Wysłuchasz mnie.
Granger, do cholery, przestań! – krzyknął, gdy poczuł, że zgięła kolano i chciała
go uderzyć w krocze; na szczęście chybiła.
Rozzłoszczony, rozsunął jej nogi kolanem i znalazł się pomiędzy nimi.
Jej źrenice rozszerzyły się, kiedy zdała sobie sprawę w jakiej pozycji są.
Obserwował jej oczy z triumfem.
Podoba ci się pozycja? – zapytał cicho. – Jak dla mnie można znaleźć wygodniejszą, ale ta też mi odpowiada.
Stawał się powoli starym Malfoyem z całym swoim cynizmem.
Ty wyrachowany chamie!
Przy tobie to komplement – roześmiał się cicho. – A teraz słuchaj. Pragnę cię
i doskonale o tym wiesz, powiedziałbym nawet, że czujesz... – uśmiechnął się wieloznacznie.
Na policzkach Hermiony pojawiły się lekkie rumieńce. W końcu Draco leżał na
niej, a ona, chcąc nie chcąc, obejmowała jego biodra nogami. Czuła na swoim
ciele, że jest podniecony i na nią również to działało. Śniła o tym nie raz, ale nie
w takiej sytuacji.
Mówiłam ci już kiedyś, że jesteś bezczelny?! – wrzasnęła mu w twarz.
Wiele razy, skarbie – zaśmiał się, nieprzejęty jej wybuchem.
Nienawidzę cię, Malfoy! Nienawidzę, rozumiesz?! – Hermiona straciła resztki opanowania i wykrzyczała mu to prosto w oczy, a gdy i to nie dało efektu,
pokręciła głową. – Nienawidzę cię, Draco – szepnęła cicho, a w jej oczach zabłyszczały łzy upokorzenia i złości.
Nienawidzisz? – wyszeptał i bez ostrzeżenia poruszył się lekko w górę. –
Ciekawe, twoje ciało mówi inaczej – dodał, wiedząc, że zachowuje się jak cham
bez serca.
Ale, na jaja Merlina, ktoś musi zapanować nad tą kobietą!
I właśnie za to cię nienawidzę – warknęła, odzyskując dawny rezon.
Uniósł brew w cynicznym geście.
Granger dołączyła do wszystkich dziewczyn w zamku. Pociągał ją. Wygrał,
jednak nie czuł się jak zwycięzca. Nie chciał kolejnej kłótni z Gryfonką, ale ta,
jak widać, była nieunikniona, bo coś leżało jej na sercu. A on był zmęczony domyślaniem się, co to jest i jak temu zaradzić. Nie mogła choć raz odsłonić
kart?
Ach, tak? To zmienia postać rzeczy – powiedział spokojnie.
Jego opanowanie zawsze działało na nią jak płachta na byka. Teraz też tak było. Zaczęła się szarpać i krzyczeć najgłośniej, jak mogła. Przeklinała, wyrywała się
i próbowała kopać. Wszystko na nic. Draco był silniejszy.
Miała w sobie jeszcze na tyle opanowania, że wiedziała co jest wredne, a co nie.
To co zamierzała zrobić, nie było ani przyjemne, ani na poziomie, ale ona miała
dość tego człowieka.
Więc po prostu splunęła mu w twarz.
Kurwa mać, Granger! – warknął i odruchowo podniósł rękę do twarzy, żeby się wytrzeć.
Wykorzystała to i wyszarpnęła mu się.
Mam cię dość, Malfoy! Ciebie, twojego opanowania, cynizmu, arystokracji, pedantyzmu, wybujałego ego, chamstwa wrodzonego i wszystkiego, co ma
związek z tobą! Tobą i tylko tobą, rozumiesz? Nienawidzę cię! – wrzasnęła.
Spojrzała na niego wściekła i wbiegła do łazienki, otworzyła przejście między dormitoriami i wpadła z hukiem do pokoju Draco. A tam na parapecie spokojnie siedział sobie Harry z Parkinson! Świat się kończy! I jeszcze się śmiali, zamiast wypychać przez okno.
Wynoście się stąd, oboje! – wrzasnęła.
Pansy i Harry' ego zatkało.
No co?! Mam was dość! Ciebie, Harry, szczególnie! Napuściłeś na mnie
Malfoya! A ty, Parkinson, pomagasz tej blond podróbie!
Hermiona, ja...
Mam to w dupie! Wynoś się stąd!
Granger, to nie twoje...
Twoje też nie! Minus 20 punktów dla Ślizgonów za niesłuchanie poleceń
prefekta naczelnego!
Hermiona, jesteś nie...
Minus 30 punktów dla Gryfonów za ubliżanie prefektowi!
GRANGER!
Minus 50 punktów dla Ślizgonów i Gryfonów za niewykonywanie poleceń!
Harry spojrzał na nią wściekły.
Wynoś się! – wrzasnęła.
Chodź, Potter! – mruknęła Pansy. – Nic tu po nas.
Ale...
Potter, Draco jej po prostu nie zadowolił – dodała na tylko głośno, żeby
Hermiona to usłyszała.
Minus sto punktów dla Ślizgonów za uporczywe nękanie prefekta!
Chodź – syknął Harry zanim Pansy zdążyła się odezwać.
Wybiegli przez ukryte przejście i Gryfonka została sama. Teraz mogła sobie
pozwolić na łzy. Rzuciła się na łóżko Dracona i długo się z niego nie podnosiła, wstrząsana płaczem.

***

Kurwa! – mruknął Draco, gdy usłyszał jak Granger wrzeszczy na Pottera i
Pansy. – No to lipa na całej linii...
Westchnął, gdy usłyszał 50 punktów. Gdy padła magiczna liczba 100, sięgnął
do szafki koło łóżka Granger i wziął z niej półpełną butelkę miodu. Nie bawił się w kieliszki czy szklanki. Pił prosto z butelki. Gdy opróżnił połowę, postawił butelkę
na podłodze i usiadł koło niej, opierając się plecami o łóżko.
Zapowiada się ciężki okres...

***

Kurwa, co jej się stało? – mruknął Harry, kiedy wyszli na lekko zatłoczony
korytarz.
Każda dziewczyna zachowuje się tak po kłótni z Draco – wzruszyła ramionami Pansy
i skręciła w boczny korytarz. Chciała uniknąć rozgłosu.
Masakra – powiedział chłopak.
Był w szoku.
Pansy zaczęła się śmiać.
OJ, Potter nie doceniasz Draco – odparła i pociągnęła go w stronę kuchni.
Skąd znasz to miejsce? – dziwił się Harry, rozpoznając drogę.
Nie tylko ty chadzasz nocą po zamku.
O, świetnie – mruknął z ironią, gdy Pansy wyciągnęła rękę, by pogłaskać
gruszkę.
Zawsze mnie to wkurza – jęknęła i stanęła na palcach.
Oj, dziecinka nie sięga, jak mi przykro – zaczął Harry tonem pełnym
fałszywego współczucia. – I bardzo dobrze – dodał już normalnie. – Nie dla
Ślizgona złoto.
Ciesz się, Potter, że nie mam różdżki – warknęła Pansy i stanęła naprzeciw
niego. – Jak jesteś taki kozak, to sam sięgnij do tej gruszki.
Żaden problem – uśmiechnął się wrednie Harry i wyciągnął rękę, swobodnie dosięgając gruszki. Ta zachichotała cicho i ukazało się przejście do kuchni.
Jak tylko przekroczyli próg, podbiegły do nich dwa skrzaty. Reszta zajmowała
się przygotowywaniem kolacji.
Panicz Harry, sir – rozległ się skrzekliwy głos Stworka. – Panicz Harry ma
zadanie dla Stworka?
Nie, Stworku – uśmiechnął się Chłopiec, Który Przeżył. – Nie mam, na razie spokój. A co słychać u Mrużki? – zapytał.
Dziękuję, sir – rozległ się inny głos, tym razem mniej raniący uszy. – Mrużka
ma się dobrze.
Paniczu Harry, Stworek był u Zgredka, sir! – zawołał skrzat.
Wiem, Stworku, Bill wspominał, że widział, jak się aportowałeś – odparł Harry,
siląc się na uśmiech.
Mrużko, przyniesiesz nam piwo kremowe? – zapytała Pansy, by zmienić
temat. – Cztery butelki, proszę.
Oczywiście, panienko! – zawołała. – Mrużka już niesie!
Skrzatka popędziła w sobie tylko znaną stronę.
Paniczu Harry, panicz chce przekąskę, sir? – pisnął Stworek.
Tak, Stworku, przynieś proszę lody czekoladowe i...
Owoce w czekoladzie – wpadła mu w słowo Pansy.
Tak, jest sir! Lody czekoladowe! – zawołał skrzat i już się odwrócił, by odbiec.
Stworek!
Długouche stworzenie obróciło się i spojrzało na pana.
Tak, sir?
Słuchaj Pansy – powiedział Harry z lekkim uśmiechem.
Tak, sir – wymamrotał Stworek i odbiegł.
W chwilę po nim pojawiła się Mrużka.
Proszę, panienko!
Dziękuję, Mrużko.
Paniczu Harry, lody czekoladowe! – zawołał Stworek. – Owoce w czekoladzie, panienko Pansy – dodał już bez entuzjazmu.
Harry zobaczył na ustach Ślizgonki lekki uśmiech, ale ten szybko znikł, gdy zauważyła jego spojrzenie.
Dziękuję, Stworku – powiedziała tylko. – I przynieś, proszę, do dormitorium
Dracona Malfoya czekoladę i tuzin bombonierek. Wszystkie smaki. Tylko nie
mów od kogo!
Tak, panienko Pansy – powiedział Stworek i jeśli go to zdziwiło, to zachował to
dla siebie.
Panienko, panienko! A zadanie dla Mrużki? – zawołała skrzatka.
Ty, Mrużko, zanieś do dormitorium Hermiony Granger kilka butelek piwa kremowego – powiedziała ze śmiechem dziewczyna.
Skrzaty skłoniły się i odbiegły, a dwójka uczniów wyszła z kuchni.
Czekolada? Bombonierki? Piwo? – zapytał Harry, gdy obraz się zatrzasnął.
Draco zawsze musi się napić, żeby się uspokoić – wzruszyła ramionami
Pansy – a każdej dziewczynie pomaga czekolada, jak ma doła.
Lek na wszystko, hę? – mruknął zjadliwie Harry
Żebyś wiedział! Wy, faceci, zawsze musicie się schlać, jak coś wam nie
wyjdzie!
Wy, kobiety! Zawsze zaczynacie ryczeć, jakby było o co!
Pieprzona solidarność plemników – burknęła pod nosem Pansy.


***


Blaise! Hej, Blaise! – zawołał Terren, dostrzegając kumpla w tłumie.
DIABEŁ! – warknął, kiedy Zabini go zignorował.
Blaise dopiero wtedy się obrócił. Niechętnie, bo niechętnie, ale zawsze.
Terren zrobił kilka kroków i już był koło niego.
Co jest? - mruknął Blaise.
Obok niego stała dziewczyna, w której Terren rozpoznał przyjaciółkę Hermiony.
Cześć, Parvati – powiedział odruchowo. – Blaise, widziałeś? – zapytał zdenerwowany – możemy się pożegnać z Pucharem Domów! Wy też – dodał w stronę Gryfonki.
Co?
Dlaczego?
Co ty, Terren, jaja sobie robisz?
Blaise i Parvati prześcigali się w pytaniach.
Poważnie – powiedział wkurzony Terren. – Straciliśmy 170 punktów i nikt nie
wie, dlaczego! A Gryfoni 80, co daje nam czwarte i trzecie miejsce w tabeli!
Pierwsi są Krukoni, Gryfoni może to jeszcze jakoś odrobią, gorzej u nich bywało, ale my za Chiny! 170 punktów w plecy!
O NIE – westchnęła Parvati. – A Hermiona tyle harowała, żeby je zdobyć!
I to ona je odjęła! – rozległ się głos za plecami Blaise' a.
Co?! – krzyknęła Parvati, kiedy zobaczyła, że to Pansy Parkinson i Harry
Potter.
Chłopak miał w ręce miotłę, a jego towarzyszka dwie papierowe torebki.
Tak – wzruszyła ramionami Pansy. – Pokłóciła się z...
Parvati wie o wszystkim – wtrącił szybko Harry.
Z Draco – zakończyła. – Odjęła mi 170 punktów za „uporczywe nękanie i
obrażanie Prefekta”.
Zrobiłaś to?! – zawołał oburzony Terren. – Po tym wszystkim, co się stało?
Nie obraziłam jej, Potter może to potwierdzić.
Serio, Parkinson nie była dla niej wredna – zgodził się Wybraniec. – Chociaż
ta ostatnia uwaga...
Oj daj spokój, prosiła się o to – warknęła Pansy, ale widać było, że nie przejęła
się utratą punktów.
Kosztowało cię to sto kawałków szmaragdu w dół* – zauważył Harry.
Jak Draco się ogarnie, to przyzna nam te punkty z powrotem – powiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami. – Jak zawsze.
Jak zawsze. Draco wszystko załatwi sam.
A my?! – oburzyła się Parvati.
Wy macie takie gwiazdy w domu, że poradzicie sobie bez niczyjej pomocy, co nie?- zapytała wrednie Pansy.
Pan, proszę cię – mruknął Blaise.
Wzruszyła ramionami i nic nie powiedziała.
Chodźcie – mruknął Harry – za dużo tu ludzi.
Wyszli na słonecznie błonia.
Harry i Pansy podzielili się z resztą słodyczami z kuchni. Może atmosfera nie
była idealna i nie każdy był zadowolony z reszty towarzystwa, ale siedzieli razem
i myśleli co zrobić, by pogodzić przyjaciół. Tylko Parkinson się nie odzywała.
Słuchała tylko tego, co mówią i nawet nie kręciła głową, czy nie krzywiła się, gdy wyobraźnia zaczęła ich ponosić.
Nie – powiedziała dwie godziny później, kiedy reszta omawiała możliwość zmuszenia ich podstępem do pogodzenia się.
Co nie? – zapytali razem Terren i Harry
Nie zmuszajcie ich do niczego. To nic nie da. Oboje są uparci, nie rozumiecie tego?
To co proponujesz? – zapytała Parvati.
Nic, zostawmy to w spokoju. Poczekajmy.
Na co?
Aż któreś z nich przyjdzie po pomoc.
Reszta spojrzała po sobie. Blaise miał sceptyczną minę, Terren kiwał głową z uznaniem, Harry był zmartwiony, ale gotowy się zgodzić, a Parvati uśmiechała
się.
Jak w tym czasie nie rozwalą zamku, to przeczytam „Historię Hogwartu” –
obiecał Potter.

***

Okazało się, że Pansy miała rację.
Żadne prośby, błagania, długie rozmowy, krzyki i kłótnie nie miały sensu.
Hermiona i Draco uparcie trwali przy swoim.
Nie pogodzą się i już, a świat niech się wali i pali.
Uparty osioł” – mruczała pod nosem Pansy, widząc Draco miotającego się po Pokoju Wspólnym.
Draco zamknął się w sobie. Nie chciał rozmawiać z nikim. Nawet Blaise nie miał
siły przemówić mu do rozsądku. Arystokrata trwał uparcie przy swoim i zamykał
się w dormitorium ucząc się całymi dniami. Gdy mózg odmawiał mu
współpracy, zaczynały go dręczyć ponure myśli.
Granger. Granger. Granger.
Cały czas siedziała mu w głowie. W nocy śnił o niej i to nie były grzeczne sny,
o nie. Budził się trawiony gorączką i za nic nie mógł jej ugasić. Warczał na
każdego i myślał jak podejść Granger. Najbardziej denerwowało go to, że ona
go ignorowała. Ot, tak. Gdy mijali się na korytarzu, traktowała go jak powietrze,
a na lekcjach nawet nie niego nie spojrzała. I tak od tygodnia. A on tracił rozum.
Pragnął jej. Zamiast skupić się na lekcjach, myślał o niej, o jej ciele, o tym co
mógł mieć, ale spieprzył wszystko; o tej cholernej Klątwie i musiał się
powstrzymywać ostatkami silnej woli, żeby nie rozpieprzyć dormitorium czy
czegoś innego. Wiedział, że wpadł we własne sidła.
Wyznawał praktykę, że zasłonięte ciało jest bardziej podniecające.
Rozmyślanie o tym, co jest pod nim i rozważanie, jak będzie je ściągał, zawsze motywowały go, by mieć wybraną dziewczynę.
A do Granger miał zamkniętą drogę na zawsze.
Terren próbował mu tłumaczyć, że pragnie jej dlatego, że nie może jej mieć.
(„Draco, przecież zawsze umiałeś to stłumić. Łamałeś po kilkanaście serc na
tydzień, co z tobą?”)
Zakazany owoc to nie w jego stylu („Przecież w zamku jest tyle pięknych
dziewczyn, idź na imprezę i zapomnij”), zresztą co na to powie jego matka?
Przecież już dostał długaśny list, pełen oburzenia i wyrzutów („Synu, co Ty
sobie wyobrażasz? Wiesz, że ojciec pragnął, byś ożenił się z kobieta czystej
krwi, miał dziedzica rodu Malfoy. Wiesz, poznałam ostatnio pewną dziewczynę.
Jest czystej krwi i ma na imię Kasjopea, po swojej prababce i wygląda...”)
Czemu dokonuje powolnego samounicestwienia i w ogóle? Wiedział, że Terren
był po jego stronie. Cieszył się z tego, ale przyjaciel nie wiedział o wszystkim.
I tylko Pansy patrzała na niego smutno. W jej oczach widział zrozumienie i to do
niej uciekał, gdy tęsknota lub złość była nie do zniesienia.
Ona zawsze znajdowała dla niego czas, nawet w środku nocy. W ciągu tego
tygodnia Pansy cztery razy miała nocnego gościa.
Pierwszy raz Draco przyszedł o północy, drugi raz o czwartej, trzeci raz o
pierwszej a czwarty o drugiej nad ranem. Za każdym razem, kiedy budziła się,
jak prawie bezszelestnie wsuwał się do jej łóżka, przytulała go bez słowa i
pozwalała, by smutek lub gorączka zniknęła z jego ciała. Trzeciego razu Draco
zaczął przeklinać Granger, długo, jadowicie i szpetnie.
Wtedy Pansy powiedziała coś, co wziął sobie do serca.
Draco, nie mów tak, ona też cierpi i znosi to samo co ty. Nie psuj tego tylko
dlatego, że musisz czekać. Później będziesz tego żałował i nawet jeśli ona nigdy
nie będzie twoja, i Terren nie ma racji. Nawet gdybyś się z nią przespał, nadal
byś jej pragnął. Zakochałeś się, Draco. Nie niszcz tego.”
W ciągu dnia też do niej przychodził; gdy się uczyła, po prostu kładł się koło
niej z głową na jej kolanach i leżał tak długie godziny.
Pan, nienawidzę, jej za to co ze mną robi, ale uwielbiam za to, co mi dała, choć
na to nie zasługiwałem”
Poczuł wtedy na policzku łzę Pansy. Gdy spojrzał na nią, zaciskała powieki,
spod których i tak płynęły łzy. Spojrzał jej na chwilę w oczy i pokiwał głową.
Zgadłem, prawda?”
Skinęła głową i rozpłakała się. Draco przytulił ją i nic nie powiedział. Tylko coraz
więcej czasu spędzali razem.
Pansy była tym szczerze zdziwiona, ale wiedziała co się stało.
Draco dorósł.
Przestał być tym dzieciakiem, którym był wcześniej, rozpieszczonym i
bezczelnym. Posługa u Voldemorta zakończyła jego dzieciństwo i okres
szaleństw. Potrzebował trochę czasu, żeby się z tego otrząsnąć i teraz musiał
znaleźć w życiu przystań, do której zawsze mógłby wrócić.
Świadomość, że w jakimś miejscu na świecie będzie osoba, która będzie na
niego niecierpliwie czekać, i że będzie miał do czego wrócić, była mu potrzebna
jak powietrze. Nadal dręczył go niepokój i nie pozwalał mu trwać przy jednej dziewczynie. Nie mógł być na czyjeś rozkazy, czy zależny od kogoś. On się dotego nie nadawał. Dziewczyna dla niego, to równie niespokojny duch jak on.
Jego niespokojna natura będzie go gnała tak długo, jak nie osiągnie nieznanego
i nie doceni tego co ma.
A on się buntował przeciw temu. Pragnął dalej być luzakiem, uwodzicielem i łamaczem serc. Nie chciał spokoju i monotonii, to nie jego świat.
Jego zależność od czegoś lub kogoś zdławi.
I zabije.

***

Z Hermioną było tak samo.
Na lekcjach jak zawsze była aktywna i zbierała najlepsze oceny. I tylko, gdy zostawała wieczorami sama w dormitorium, zrzucała maskę, którą nosiła od
tygodnia. Pojawiała się zraniona i przygnębiona młoda dziewczyna, smutna i opuszczona. Zakochana, tak, bo nie miała siły już tego ukrywać, nawet przed sobą.
Zakochała się. W tym wrednym, perfidnym, cynicznym, ironicznym, chamskim,
bezczelnym i doprowadzającym ją do szaleństwa arystokracie.
I choć płakała, choć próbowała go wyrzucić z myśli i serca, nie udało się.
Musiała się przyznać do porażki przed samą sobą.
Gwałtowne uczucia, jakie nią targały, kiedy była z Ronem, były niczym, przy
tym, co teraz działo się w jej głowie. Poznała najgorszą stronę miłości.
Ból, złość, gniew, tłumioną gorycz i niezrozumienie. Smutek i ukrywaną miłość. Odrzucenie. Zadręczanie się pytaniami i wątpliwościami.
Po wszystkich innych związkach szybko dochodziła do siebie. Ten nawet się nie zaczął, a już tyle zniszczył.
Zrujnował jej znajomość z Ginny, nadszarpnął przyjaźń z Harry' m, spowodował zanik jej zapału do nauki, straciła w oczach nauczycieli po tym artykule, o którym ludzie na szczęście zapomnieli.
A z drugiej strony czuła się silniejsza.
Ostatnie wydarzenia pokazały jej kto był przyjacielem, a kto nie. Na kim może polegać, a na kim wręcz przeciwnie. Ginny okazała się ślepą uliczką, choć tak dobrze się zapowiadała. Parvati za to była przy niej, choć wcześniej nie były w idealnych stosunkach. Terren był prawdziwym aniołem, Blaise również zawsze był, jak go potrzebowała. Harry, pomimo wielu burz, trwał przy niej, choć wiedziała, że dużo go to kosztowało. Nawet Pansy zaczęła ją tolerować!
A Draco...
Hermiona znów załkała w poduszkę.
Był przy niej cały czas w okresie tego przeklętego tygodnia od ich kłótni.
W jej snach, myślach; nawet w codziennym życiu czuła jego obecność.
Miała dość wszystkiego, była w kropce. Nie wiedziała co robić. Ostatniespotkanie z nim okazało się totalną porażką. Bardzo, ale to bardzo zabolały ją jego słowa. Potraktował ją jak najgorszą szmatę. Jakby była kolejną panienką do kolekcji. A mówił, że mu zależy! Że to dlatego Klątwa działa!
Kłamał! Jak zawsze kłamał!
Jak  mogła być taka głupia i mu wierzyć?! Jak mogła spędzać z nim tyle czasu?! Pić z nim i o ironio, całować się z nim!
Była tak głupia. Przynajmniej tu miał rację, ale tylko raz.
Nie zasługiwała na miano najinteligentniejszej czarownicy od czasów Ravenclaw, ba, nawet od czasu Merlina, nie zasługiwała na czas od Grindewalda czy Voldemorta, bo on też był cwany. Była głupia i naiwna, bo zaufała Malfoyowi.
Czy Fred, kiedy  jeszcze żył, nie mówił, że takim nie można ufać? Czemu go nie posłuchała?! No dlaczego?!
Zaczęła krzyczeć w poduszkę ze złości i upokorzenia.
Przyszedł kolejny etap; tak jak w żałobie po etapie obwiniana się, przychodzi depresja, to u niej przyszła złość zaraz po bólu i żalu.
Była wściekła na wszystko.
Na Rona, bo się nie starał.
Na Ginny, bo ją zostawiła.
Na Parvati, bo nie umiała jej pocieszyć.
Na Harry' ego za jego wieczne „będzie dobrze”.
Na Terrence' a, bo się nad nią litował.
Na Blaise' bo był za daleko.
Na Pansy, bo była zawsze ironiczna.
Na rodziców, bo nie dali się odczarować i jej nie pomagali.
Na słońce, bo jej poukładany świat się walił, a ono bezczelnie nadal świeciło.
Na OWTM -y, bo bała się, że nie zda.
Na nauczycieli, bo męczyli ją wypracowaniami, a ona nie mogła się skupić.
Na cały świat, bo wydawał się taki sam, jak tydzień temu, a przecież wszystko runęło jak domek z kart.
Na swoje głupie serce, bo się zakochało bez jej woli.
Na jej rozum, bo na to pozwolił.
Na Draco, bo był przystojny, dopiął swego i się w nim zakochała.
Na samą siebie, bo mu uległa.
Z wrzaskiem zerwała się w łóżka i zaczęła demolować dormitorium.
Porwała wszystkie wypracowania, podarła i podpaliła wszystkie książki w wannie. Pocięła dywan i poszarpała poduszki, wyobrażając sobie, że to twarz Draco.
Zdarła na nich paznokcie do krwi. Zerwała zasłony i je również zaczęła drzeć na kawałki. Ściągnęła wszystkie obrazy, nie zważając na nich oburzenie i krzyki; potem zaczęła drzeć ubrania i wszystko inne, co wpadło jej w rękę.
Sięgnęła po różdżkę i zaczęła miotać zaklęciami, dokonując ostatecznego zniszczenia.
Rozwaliła łóżko i potraktowała kominek zaklęciem o efekcie bomby. Buchnęło sadzą i popiołem, zaczęła kaszleć, ale to nie powstrzymało jej przed dalszym gniewem. Zanosząc się kaszlem rzucała każde zaklęcie, jakie przyszło jej do głowy. Gdy uznała, że nie ma już czego niszczyć, przeniosła się do łazienki.
Tam rozbiła wszystkie fiolki, buteleczki i inne szklane rzeczy. Lustro rozbiła pięścią, a płytki zaczęła rozwalać zaklęciami. Celowała właśnie na oślep w kafelki nad ukrytymi drzwiami, kiedy te otworzyły się i stanął w nich wściekły Draco.
Kurwa mać, Granger, co ty, do chuja odpierdalasz?! – wrzasnął.
Ćwiczę zaklęcia – odpowiedziała spokojnie i kolejna płytka nad jego głową eksplodowała.

~*~*~*~

Cześć!

Za betowanie dziękuję Cammelii. Wywiązujesz się z tego naprawdę sumiennie.
Jeśli ktoś ma do mnie jakieś pytania lub wątpliwości co do całego bloga, to piszcie na moją pocztę (monica.blog.onet.pl@onet.pl) lub na gg 31936765, na wszystkie pytania na pewno odpowiem.

Naaatuuu, gratuluję inteligencji i wnikliwego myślenia.

A po za tym po konsultacji z jedną osobą, dochodzę do wniosku, że ktoś ściąga
z mojego bloga. Na razie są to nieznaczne podobieństwa, które mogę się zdarzyć każdemu, ale jak jeszcze raz coś takiego zobaczę to naprawdę się wkurzę.
Na razie nic z tym nie zrobię, bo to jest śmieszne, że ktoś mnie kopiuje, w ten sposób nie rozwija swojego talentu, tylko go marnuje. Nie wzorujcie się na mnie, bo to nie ma sensu.

Teraz tylko ostrzegam.

Pozdrawiam,

Nox



16 komentarzy:

  1. Weszłam na twego bloga na onecie, żeby skomentować ten rozdział, (bo ostatnio jak czytałam nie miałam warunków - telefon) i szczerze się ucieszyłam, że przeniosłaś. Choć to nie dla mnie - dziękuję! :D
    A teraz przejdę do skomentowania rozdziału. Podoba mi się współpraca Potter-Parkinson, i podoba mi się jak przedstawiasz tu Pansy, bo w większości opowiadań jest ona wytapetowanym, klejącym się do Dracusia pustakiem, a ty ją ''odmieniłaś'' - całkiem fajnie to wypadło ;) No i Granger się wkurzyła, hahah, podoba mi się to XD Biedny Malfoy, mam nadzieję, że go nie uszkodziła, masakrując łazienkę, chociaż z drugiej strony, jakby dostał lekko w główkę.. :D Sumując, rozdział bardzo fajny, przyjemnie się czytało. Czekam na kolejny, życzę weny i pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie da sie to CZYTAĆ!!! i nie mówię o treści ale o wyglądzie bloga. Oczy bolały od tego żółtego tła i niebieskiej czcionki. W imieniu moich (i podejrzewam nie tylko moich) oczu dziękuję :)
    Gosha

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję nowego imidżu. :D
    Fajny szablon. Tamten może i był... ekhm... wyrazisty... ale po krótkim czasie się przyzwyczaiłam - zaznaczałam tekst kursorem, hehe :) Do Oneta mam ogromny sentyment, na nim znajdował się pierwszy fanfik, jaki czytałam (z Severusem w roli głównej, autorstwa Anne, teraz już emilyanne), niestety usunięty. Anyway, bardzo kochałam Oneta, dopóki parę miesięcy temu nie zaczął robić brzydkich żartów, takich niegodnych Weasleyów. Ale mówi się trudno.
    Do Oneta:
    "Znów się zepsułeś i wiem co zrobię,
    Wymienię Ciebie na lepszy model." ----> Kasia Klich
    Cammelia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hermiona pokazała pazurki ^^
    Jestem baardzo ciekawa kolejnej notki.
    Generalnie fajny pomysł ze współpracą Harry'ego z Pansy.
    Pozdrawiam
    Joni <3

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest świetne ! :3 Czekam na nowy rozdział i nienawidzę Cię za urwanie w takim momencie nooo ! Co do kolorów to czyta się o wiele lepiej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. haha boskie ! proszę cię zlikwiduj te kody przy obrazkach <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cuuudooo ... Dopiero wczoraj wyczaiłam twojego bloga i do dzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały.Bardzo podoba mi sie fabuła opowiadania i to ze sie tak wyróżnia od wszystkich innych.Dodałaś w ich histori ( Draco i Hermiony ) coś nowego , niespodziewanego przez co jestem naprawde miło zaskoczona i z niecierpliwością czekam na kolejną mam nadzieje równie porywającą notkę

    OdpowiedzUsuń
  8. zakochałam się w twoim blogu *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha zaczyna się niezła akcja :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie no błagam niech się już pogodzą

    OdpowiedzUsuń
  11. masakra była po prostu cudowna...

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...