wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 9

Panować nad sobą to najwyższa władza"

Seneka.


23. Czekam.


Zamyślona odstawiła fiolkę na biurko, koło niej położyła karteczkę do Malfoya.


Jakby mechanicznie podeszła do szafki nocnej i ukucnęła. Wyciągnęła z niej butelkę piwa kremowego i usiadła w swoim ulubionym fotelu, koło okna. Jej myśli zajęła jedna osoba...

Czemu ona w ogóle wdaje się w jakieś idiotyczne gierki z Malfoyem? Czy już do końca zgłupiała?


Przed oczami stanęło jej kilka lat Hogwartu, aż do szóstej klasy. Jej kontakty z Malfoyem ograniczały się do obraźliwych tekstów i szyderstw. Nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek dotknął jej (nie licząc epizodu z trzeciej klasy). A teraz dotyka jej aż za często. Czy z wiekiem można nabawić się jeszcze wyższego mniemania o sobie? Malfoy i tak miał je wystarczająco duże. I nigdy przez te sześć lat nie widziała, żeby uśmiechnął się do kogoś, nie mając w tym swojego celu. Owszem, śmiał się pogardliwie lub drwiąco. Jego uśmiech widywała tylko wtedy, gdy kogoś obrażał, bardzo często była to ona sama. Nie licząc podlizywania się do nauczycieli i tych obłudnych uśmieszków, od których miała ochotę zwrócić kolację. Sumując, nigdy się do niej nie uśmiechał. Nie rozmawiał z nią. Nie spędzali ze sobą czasu. W końcu się nienawidzili. Bo się nienawidzili, prawda?


W siódmej klasie, a raczej w czasie, gdy powinna kontynuować naukę w siódmej klasie nie widziała go. Przelotem jedynie w Malfoy Manor. Niestety, z pobytu tam mało co pamiętała. A potem nie widziała go aż do pamiętnej Bitwy o Hogwart. Tam jednak też był tym wrednym i paskudnym Malfoyem, co zawsze.


Dopiero, gdy Voldemort poległ, zmienił się. Stał się innym człowiekiem. Zdolnym do uczuć, choć jeszcze dużo musiał się nauczyć w tej dziedzinie. Gdy stanął przed Wizengamotem oskarżony o śmierciożerstwo, był poważny jak nigdy. Hermiona była na tej rozprawie. Zeznawała, broniąc go za namową Harry'ego.

(Wspomnienie)

-Harry, ja NIE będę zeznawać na korzyść Malfoya! Zapomnij! Nie zasłużył sobie na to!


Kłócili się o to już setny raz. Jutro miała być rozprawa, a Harry był coraz bardziej zdeterminowany, by Hermiona zeznawała.


-Nie proś o to, bo wiesz, że się nie zgodzę! - burknęła Hermiona, widząc jego minę.


Podeszła do okna. Byli w starej sypialni Charliego, w Norze. Harry zaciągnął ją tutaj pod byle pretekstem.

Pokój był mały, ale miał swój urok. Drewniana podłoga z wypalonymi dziurami koło okna. Widać Charlie z czymś eksperymentował. Zasłony okna były czerwone. Ściany pomalowane na łagodny zielony kolor kontrastowały z kotarami i pościelą, również purpurową. Nad zasłanym łóżkiem wisiało kilka plakatów Fatalnych Jędz, smoków i drużyn quidditcha. Biurko pod oknem zawalone było książkami. Właśnie na tym nieszczęsnym meblu siedział Wybraniec.

-Hermiona, wiesz, że nie proszę cię o to, ot tak! - syknął już trochę wkurzony Harry – Malfoy przegra jutro tą sprawę! Obiecałem mu, że znajdę świadków. Błagam cię, jeśli aż tak go nienawidzisz, to zrób to dla mnie!

-Dlaczego?

-Czeka go Azkaban, do cholery! Widziałaś jak wyglądał Syriusz po tym!

-Oj, daj spokój Harry. To Malfoy, przecież zawsze sobie radzi, nie? - Hermiona wzruszyła ramionami nieprzejęta – po roku wyjdzie i stanie na nogi. Nic mu się nie stanie. Może jedynie spokornieje, choć też nie sądzę. Nie będę zeznawać.

-Skarzesz go na dożywocie w Azkabanie? - zapytał Harry cicho.

Hermiona zamarła. Powoli obróciła się w jego stronę. Jej oczy były szeroko otwarte.

-Dożywocie? - powiedziała z trudem.

-To mu grozi – powiedział z prostotą Harry – jest oskarżony o zabicie siedmiu osób i tortury niezliczonej ilości osób. Konspirowanie przeciw Ministerstwu i zamach na samego Ministra oraz śmierciożerstwo. Nie wywinie się. Jutro usłyszy, że ma spędzić całe życie w Azkabanie, mając osiemnaście lat. Naprawdę myślisz, że na to zasłużył? Oboje wiemy, że nikogo nie zabił. Przyczynisz się do tego?

-Ale... Dożywocie? Na pewno? - zapytała bezbarwnie Hermiona.

Ledwo stała na nogach.


Myśl, że możesz spędzić resztę życia w Azkabanie nie była ciekawa, tylko przerażająca. Nawet Malfoya musiał oblecieć strach.


-Sto procent - potwierdził Harry – siedzę w tej sprawie od jakiegoś czasu, nie ma szans na łagodniejszy wyrok.


Obróciła się w stronę okna i stała, patrząc na zachód słońca. Malfoy mógł go już nigdy nie zobaczyć. Czy naprawdę na to zasłużył?


Hermiona milczała tak długo, że Harry stracił nadzieję na to, że się odezwie.


W końcu powiedziała jedno zdanie.


-Na którą mam być jutro gotowa?

(koniec)


Potter rozstrzygnął całą sprawę. Dostarczył niezbite dowody na to, że Draco nie chciał zabić Dumbledore'a oraz że jeszcze w czasie panowania Voldemorta łamał się i nie zabijał ani nie torturował. Draco Malfoy stał się niewinnym i wolnym człowiekiem po jednej rozprawie, co udało się niewielu. Wtedy zaczął się dogadywać z Harrym.


Gdy ona, Ron, Harry i wielu innych uczniów powróciło do zamku, by kontynuować przerwaną naukę, okazało się, że w tłumie jest i Draco Malfoy. Uczniowie bali się go, a on kwitował to jedynie ironicznym uśmiechem. Z czasem zmienił się. Zaczął rozmawiać z Harrym na oczach całej szkoły. Stał się bardziej przystępny. Hermiona wiedziała, że wielkim oparciem był dla niego Blaise Zabini (który nie odwrócił się od niego przez te 7 lat, tak samo jak ona od Harry'ego) oraz jego drugi przyjaciel Terrence Higgs.


Draco skupił się w większości na nauce. Było widać, że zależy mu na wynikach i ocenach. Pokazał, że jest zdolny i inteligentny, zdobywając dla Ślizgonów wiele punktów. Hermiona musiała się wziąć ostro do pracy, żeby jej nie przegonił w wynikach. Mimo, że wiele się uczył, to pokazywał się na korytarzach w towarzystwie Blaise'a i Terrence'a. Czasami towarzyszyła mu jakaś dziewczyna, ale szybko znikała. Cała trójka była bardziej wyluzowana i otwarta niż kiedyś. Właściwie Draco przestał zwracać uwagę na innych. Istnieli dla niego tylko Ślizgoni, nauczyciele i Harry. Na resztę nawet nie patrzył. Nie obrażał, nie krytykował, nie wdawał się w bójki. Gdy rozmawiał z Harrym, a ona akurat była z Wybrańcem, to ignorował ją. Nie obrażał, nie uśmiechał się tak jak ostatnio, tylko traktował jak powietrze.

Gdy dostawali razem zadania jako Prefekci, czekał na nią pod wieżą Gryffindoru, żeby potem, milcząc cały patrol czy pilnowany szlaban, zniknąć w lochach. Jej taki obrót sprawy pasował. Choć po Nowym Roku coś się zmieniło. Przypomniała sobie szczegóły...


(wspomnienie)

Siedziała na schodach w Wielkiej Sali, czekając na Rona, Harry'ego i Ginny aż wrócą z Nory po świętach. Stęskniła się za nimi, bo została w Hogwarcie na przerwę świąteczną. Nie miała gdzie wracać. Spędziła święta w zamku i nie żałowała. Choć mama Rona zapraszała ją do Nory, ona nie przyjęła zaproszenia. Chciała zostać sama, by powspominać rodziców i całe życie z nimi. Tylko tyle mogła zrobić. Jej rozmyślania przerwał zgrzyt otwieranych drzwi wejściowych. W jej sercu pojawiła się nadzieja, że to Ron z resztą, ale nie. W drzwiach pojawił się Draco Malfoy.


Szczerze myślała, by wstać i odejść dopóki jej nie zauważył. Jednak powstrzymała się. Nie będzie przed nim uciekać całe życie. Siedziała więc spokojnie, obserwując go.


Gdy tylko wszedł do zamku, otrząsnął się ze śniegu. Miał na sobie ciemne dżinsy, czarny zimowy płaszcz, a na ramieniu sportową torbę. Jego oczy były rozjaśnione przez iskierki wesołości, a policzki zaróżowione od mrozu. Usta miał lekko rozchylone i oddychał szybciej. Musiał całą drogę do zamku przebyć biegiem, żeby uwolnić się jak najszybciej od mrozu. Podniósł głowę i odetchnął z ulgą. Spojrzał na nią i miała wrażenie, że się zatrzymał. Ale potem ruszył w jej stronę z wrodzoną gracją. Był tylko kilka schodków od niej i ich spojrzenia spotkały się na sekundę. Patrzyła w jego oczy odważnie i spokojnie. Nie da sobą znów pomiatać. Wiedziała, że nie może wstać, bo to by wyglądało idiotycznie, a tego nie chciała.


To, co się stało, wytrąciło ją z równowagi, Draco skinął jej ledwo zauważalnie głową. Niby nic, ale wiedziała, co to znaczy. Uznał jej istnienie. Nie zaczął jej lubić czy uwielbiać. Nie zamierzał z nią rozmawiać. Dawał jej do zrozumienia, że ją toleruje i że jest ponad szczeniackie wyzywanie się. Dziękował za jej zeznania. Za wolność.


Jej usta drgnęły lekko, unosząc się w uśmiechu. Możemy się tolerować. Jego oczy rozbłysły lekko i zniknął.


Słyszała jego oddalające się kroki. Od tego czasu zawsze, gdy szła korytarzem przed lekcjami, od razu wyłapywała blond czuprynę. Draco, gdy ją widział, śledził ją wzrokiem, by po chwili lekko skinąć jej głową. Robiła to samo. I tak było codziennie. Po jakichś dwóch miesiącach do tego doszedł uśmiech. Zaczęła go widywać częściej. W bibliotece, na korytarzach. Nigdy nie rozmawiali ani nie witali się jak normalni znajomi. Zaczęli się jedynie tolerować. A Hermiona czuła się, jakby była Harrym, gdy pokonał Czarnego Pana. Ona również pokonała swojego wroga. To on pierwszy wyciągnął rękę na zgodę.


(koniec wspomnienia)


Dopiero teraz zaczął z nią rozmawiać. A Hermiona zaczęła zauważać coś innego. Szczegóły, które wcześniej jej umykały: że Draco ubiera się modnie; że był kulturalny; że zawsze miał czyste paznokcie; że dużo czasu poświęcał zaklęciom obronnym; że gdy był zamyślony, przeczesywał palcami włosy; że gdy chciał rozwiązać jakiś problem, między jego brwiami pojawiała się zmarszczka; że miał na karku dwa pieprzyki. Dużo szczegółów, które kiedyś pomijała teraz były dla niej istotne. Nie wiedziała, co to oznacza aż do dziś. Gdy sama powiedziała mu, że uwielbia drani. I że nie chce, by on był następnym, w którym się zakocha, bo miała do niego słabość. Do tego delikatnego uśmiechu, którym ją witał, do iskierek wesołości w oczach. Rozwalało ją to, że był inteligentny, miał poczucie humoru i był nieprzewidywalny we wszystkim, co robił. Przez zapach jego perfum nie mogła spać, a dotyk wystarczył, by o nim śniła.


Potrząsnęła głową.


Koniec! Nie i już! Nie może się zakochać w Malfoyu! Niech się wali! Nie da mu tej satysfakcji ani niczego innego! Niech nie liczy na nic. Na NIC! Pójdzie dzisiaj do Łazienki Prefektów Naczelnych ubrana w najbardziej skąpe bikini, na jakie będzie ją stać! Pokaże mu, że taki cwany i arogancki typ jak on nie uwiedzie jej jednym spojrzeniem. Ten szlaban też zniesie. I ten jego walnięty rewanż też. Choćby miała się pilnować 24 godziny na dobę, to Malfoy nie będzie tym draniem, w którym się zakocha! Znajdzie innego! Taki jest plan na dzisiaj.


-Tylko jak trudno będzie go wykonać – westchnęła w poduszkę.


***


Godzinę przed szlabanem pojawił się u niej niespodziewany gość. Do jej prywatnego dormitorium wpadła Ginny Weasley. Najmłodsza latorośl Weasleyów zmieniła się w ostatnim czasie.


Od czasu zakończenia wojny była z Harrym. Jej zawsze idealnie proste włosy były lekko falowane, zrezygnowała z zaklęć prostujących, brązowe oczy zawsze malowała mocno tuszem i kredką. Ubierała się trochę wyzywająco. Nie nosiła miniówek, bo była do tego za niska, ale ubierała się w obcisłe spodnie i bluzki z dużymi dekoltami i nie nosiła stanika, ku uciesze męskiej połowy zamku. Teraz miała na nogach również szpilki, co dawało dziwny efekt, ponieważ wyglądała na zbyt wysoką do proporcji ciała.


-Miona! - wrzasnęła.

-Co jest, Ginny?

Oderwała się od książek, którym ostatnio poświęcała i tak za mało czasu.

-Zerwałaś z moim bratem! - wrzasnęła Ruda.

Hermiona westchnęła. Szykowała się mecząca rozmowa. Lepiej mieć to za sobą jak najszybciej.

-Tak.

-No i w końcu! - roześmiała się Ginny i rzuciła jej na szyję.

-Odbiło ci? - zapytała Hermiona, ledwie oddychając, bo Ginny zawsze miała mocny uścisk.

-Nie, dobrze, że z nim zerwałaś, to frajer i palant – skwitowała Ruda i usiadła koło niej, zakładając nogę na nogę.

-Ale twój brat.

-To nie ma znaczenia – zapewniła Ginny – ale podobno spotykasz się z Malfoyem?

-Ginny, ty też? - mruknęła Hermiona i odwróciła się w stronę książek, czując się trochę winna - Nie spotykam się z nim.

-Nie udawaj, widziałam was na błoniach – powiedziała Ginny lekko zła.

O kurwa zaklęła w myślach Hermiona, no to kaplica po całości. Jak ten Malfoy wybrał miejsce, że nas wyczaiła?!

-Tak i co? - błagała w myślach, by Ginny nie widziała wszystkiego.

-Nie zachowywaliście się jak wrogowie, tylko jak para. Miona, co ty robisz?

Hermiona pokręciła głową, nie może powiedzieć Ginny prawdy, ale skłamać też nie może. Właściwie nie ustalali z Malfoyem, co powiedzą, jeśli ktoś o to zapyta.

-Hermiona, to wróg! - wyszeptała Ginny.

-Wojna się skończyła. Jest niewinny w świetle prawa! - zaprotestowała Hermiona, choć sama nie wiedziała, dlaczego broni Malfoya przed kolejną osobą z rodziny Weasleyów. Najpierw Ron, teraz Ginny. Kogo jeszcze będzie musiała okłamać, z kim jeszcze się pokłócić?

-Ale dla nas zawsze pozostanie wrogiem – powiedziała Ginny - To przez niego nie żyje Colin, Tonks, Fred...

-Ginny, on nikogo nie zabił!

-Ale był śmierciożercą. I dla mnie zawsze nim będzie. Jest po drugiej stronie. Nie zadawaj się z nim.

-Harry się z nim zadaje – mruknęła Hermiona, nie patrząc na nią.

-Harry to co innego. Są znajomymi, a ty...

-To też tylko znajomość – powiedziała Hermiona.

-Miona, zerwij z nim - błagała Ginny.

-Ginny, nie zerwę z nim – zaczęła Hermiona.

No bo jak ma jej wytłumaczyć, że łączy ich tylko niechęć do jej brata? Chyba by się za bardzo nie ucieszyła.

-Wybrałaś inną stronę niż my, Hermiona – powiedziała zimno Ginny – więc tutaj nasze drogi się rozchodzą.

Co za dramaturgia przemknęło Hermionie przez myśl i o mało co się nie uśmiechnęła.

Potem zrozumiała powagę sytuacji. Jeśli Ginny wyjdzie teraz, to już nigdy nie wróci. Weasleyowie zawsze byli dumni, może czasami za bardzo...

-Ginny, proszę... - zaczęła błagalnie.

-Nie. Żegnaj.

-Ginny!

Ruda wyszła, trzaskając drzwiami.

-Ale my nigdy nie byliśmy razem! - wrzasnęła Hermiona, choć wiedziała, że na próżno.

Nic to nie pomogło, Ginny jej nie słyszała. Zaklęcia wyciszające były silne. Hermiona z płaczem rzuciła się na łóżko. Straciła najlepszą przyjaciółkę przez Malfoya i własną głupotę.


-Nienawidzę cię, Malfoy – wyszeptała w poduszkę – nienawidzę – dodała z płaczem - nienawidzę...


***


Hermiona siedziała znów w fotelu w Izbie Pamięci. Jej oczy pochłaniały kolejną książkę, tym razem o zaklęciach. Przyszła tu z mocnym postanowieniem, że jeśli Malfoy się do niej pierwszy nie odezwie, to ona też tego nie zrobi. A jeśli się odezwie, to tylko odpowie na jego pytanie tak lub nie lub jak najkrócej się da. Usłyszała, że wchodzi do Izby. Oczami wyobraźni widziała jak idzie w jej stronę. Gdy był blisko, poczuła słaby zapach jego perfum. Wciągnęła powietrze do płuc i ledwie powstrzymała się od westchnięcia.


Trzymaj się, Hermiona jęknęła w duchu.


-Hej, Granger! - usłyszała rozbawiony głos.

-Hej – mruknęła, nie podnosząc głowy.

Nagle poczuła zapach jego perfum intensywniej, bo pochylił się niespodziewanie. Pocałował ją lekko w policzek.

-Co ty robisz, Malfoy? - prychnęła wściekła.

Co on sobie do cholery wyobraża?! Czy na błoniach nie wyraziła się jasno, że nie chce mieć z nim do czynienia, więcej niż potrzeba? Czego nie zrozumiał?

-Daj spokój, Granger, jesteśmy dorośli - wzruszył ramionami, wyczarowując fotel koło niej.

-Obiecałeś!

-Obiecałem, że cię nie pocałuję, jeśli nie będziesz tego chciała, a to różnica – wyszczególnił spokojnie Ślizgon – a to różnica.

-Nie chciałam! - warknęła.

-Wykręcałaś się, odepchnęłaś mnie? Nie, więc uznałem, że tego chcesz. Miałaś czas, żeby mnie powstrzymać – powiedział lekko Ślizgon.

-Jesteś bezczelny! - warknęła Gryfonka.

-Arogancki, wredny, niemożliwy i jeszcze inne epitety z synonimami. Tak, wiem, pamiętam – uśmiechnął się jeszcze bardziej bezczelnie niż ustawa przewiduje.

-Nienawidzę cię – syknęła.

-Myślę, że to się szybko zmieni.

-No to się mylisz, Malfoy.

-Granger – westchnął - ja zawsze wygrywam – powiedział cicho, hipnotyzując ją samym spojrzeniem – jeśli czegoś chcę, osiągam to.

Prychnęła tylko głośno, ale w duchu zaniepokoiła się.


Był zbyt pewny siebie. Wiedział, co robi, a ona nie do końca. Oj, Hermiono będzie trudniej niż myślałaś, jęknęła w duchu, ale ja nie chcę się w nim zakochać! Nie odzywała się dostatecznie długo, żeby Draco się zaniepokoił.

-Obraziłem cię? – zapytał, bezskutecznie próbując uchwycić jej spojrzenie.

-Nie – powiedziała, wbijając oczy w książkę.

-Zraniłem?

-Nie raz – syknęła.

-Pytam o dzisiejszy dzień.

-Tak.

-Czym?

-Jeśli jesteś taki inteligentny, to sam się domyśl – wycedziła przez zęby.

Draco wzruszył ramionami i nie odezwał się.


Gdy przybyli trzecioroczni, wydał im polecenia i zamilkł. Nikt nie odzywał się przez cały szlaban. W pewnym momencie Ślizgon zerknął na dziewczynę. Siedziała z podkulonymi nogami, czytając książkę. Ani razu nie podniosła wzroku ani nie odezwała się.


Szybko wpadł na to, że coś się stało. Wiedział również, że Gryfonka jest na niego wściekła i to nie chodzi tylko o niewinnego całusa. To było coś grubszego. Musiał to z niej wyciągnąć, ale wiedział, że dziewczyna jest bardzo uparta i konsekwentna w tym, co robi. Jeśli sprytnie jej nie podejdzie albo nie wkurzy do tego stopnia, że straci nad sobą panowanie, to nie dowie się, o co jej chodzi. Istniała jeszcze jedna opcja. Może ją upić. Ale tego nie chciał robić. Zbyt wysoko cenił sobie własną dumę, jak i poczucie wartości, żeby się do tego posunąć. Draco Malfoy był mistrzem intryg, cynizmu i słowa. Wyciągnie z niej, co jest grane albo (w miarę) po dobroci albo (niezbyt dużą) siłą.


-Do siebie! – oznajmił, gdy jego zegarek wskazał na 10 po 22.


Uczniowie wyszli w trybie natychmiastowym, słysząc jego zimny ton. Hermiona zerwała się z miejsca i wyszła. Szybko ją dogonił. Tak jak wczoraj złapał ją za ramię i obrócił w swoją stronę.


-Puszczaj – wysyczała.

-Sekunda.

Wbiła w niego swoje brązowe oczy w tym momencie zmrużone ze wściekłości. Przez chwilę patrzył w jej źrenice, a potem wiedział, co chciał.

-Granger – powiedział cicho - cokolwiek zrobiłem, przepraszam.

Wiedział, że zaskoczeniem też można osiągnąć bardzo wiele.


Wiele kobiet się na to nabierało. Udawana skrucha i pokora. „Wybacz, skarbie, przecież wiesz, że nie chciałem cię zdradzić”. Boże, ile razy wypowiadał te słowa i zawsze działały. Poprawka, prawie zawsze, Pansy nigdy nie dała się na to nabrać.

-To sobie przepraszaj, ale to niczego nie zmieni. Puść – warknęła na niego brunetka, próbując się wyrwać.

Jak widać nie zawsze działa, powiedział sobie w duchu. Wredna Granger, nigdy nie reaguje tak jak trzeba!

-Nie.

-Puść - syknęła Hermiona, bo jego bliskość, źle na nią wpływała.

-Nie.

-Puść, Malfoy, do cholery! – wrzasnęła, tracąc cierpliwość.

Przycisnął ją do ściany i uniemożliwił jakikolwiek ruch.

-Słuchaj, Granger – wysyczał wkurzony Ślizgon- przeprosiłem chyba już drugi raz w ciągu ostatniej doby, więc sobie odpuść. Nie moja wina, że zerwałaś z Weasleyem. Był zazdrosny i zdradzał cię już dawno. To była tylko kwestia czasu, żebyś z nim zerwała, nie jesteś idiotką, żeby być z kimś takim. A to, że twoja przyjaciółka wzięła mnie za twojego faceta, to też nie moja wina. Nie straciłaś jej przeze mnie! A po drugie, jeśli byłaby prawdziwą przyjaciółką, zaakceptowałaby twój związek ze mną, jeśli tak by naprawdę było.

-Nie czytaj mi w myślach! - wycedziła.

-Nie muszę. To wszystko jest w twoich oczach, Granger. Widzę to. Spójrz na Pottera. Gdy się dowiedział, że się spotykamy, co zrobił?

-Zapytał, czy jestem pewna tego, co robię – odpowiedziała wbrew sobie.

-Bingo, skarbie - skinął głową Malfoy - Choć nienawidziliśmy się od 7 lat, to potrafił się pogodzić z tym, że mogłabyś ze mną kiedykolwiek być.

-Nigdy się tak nie stanie.

-Nigdy nie mów nigdy – odpowiedział natychmiast Ślizgon.

-Obiecałeś!

-Przypominasz mi to już któryś raz z kolei! Pamiętam! - syknął Malfoy, rozluźniając nieco uścisk.

Ich twarze dzieliło kilka centymetrów. A Draco już podjął decyzję.

-Nie rób tego – powiedziała szybko Hermiona – Malfoy, nie rób tego, rozumiesz?!

-Granger, Granger – wyszeptał niespodziewanie cicho i czule – pragniesz tego. Jak nigdy w życiu pragniesz tego. A ja... mimo wszystko mam dobry humor i mogę spełnić twoje małe marzenie.

-Nie! Wiesz, co znaczy twoje nazwisko? – zapytała, rozpaczliwie starając się nad sobą zapanować, ale jego bliskość ją rozpraszała – to ze starofrancuskiego „wiarołomny”. Nie bądź tym, co o tobie piszą.

-Niestety dla ciebie, Granger, historia ma rację – wyszeptał Draco a Hermionę owionął zapach ciała i oddech Dracona.

-Nie – wyszeptała błagalnie, odrzucając na bok dumę.

Odległość między nimi zmalała do kilku milimetrów. Hermiona widziała jego oczy bardzo wyraźnie. Jego tęczówki zawsze przywodziły jej na myśl ocean, były tak samo tajemnicze i nieodgadnione jak głębiny oceanu, teraz jednak były zimne jak stal.

Coś za często widzę je z takiej odległości, przemknęło jej przez głowę.

Draco spojrzał jej prosto w oczy. Były ogromne i źrenice miała rozszerzone. Oddychała płytko i bardzo szybko. Czuł, że jej pierś opada i podnosi się, dziewczyna próbowała się uspokoić, ale nie umiała nad sobą zapanować. Nie spodziewał się tak intensywnej reakcji. Ale teraz uznał, że to dobrze. Jego plan działa bez zastrzeżeń, choć myślał, że pochłonie więcej czasu. Ale to nic. To punkt dla niego.


Pokręciła głową, chcąc odzyskać panowanie nad sobą. Nie udało się jej. Była całkowicie poddana woli Dracona. Przekrzywił głowę w bok, uśmiechając się uwodzicielsko, tak jak on tylko potrafił, a jego szare oczy zdawały się płonąć tajemniczym blaskiem.

-Przestań... proszę...

-Powiedz, że tego nie chcesz to przestanę – powiedział – zrób to, powiedz, że nie chcesz tego pocałunku, Granger, że nigdy w życiu go nie chciałaś, to przestanę. Spójrz mi w oczy i powiedz to.


Oddychała szybko, próbując się uspokoić, ale przegrywała sama ze sobą. Jego oczy za bardzo ją rozpraszały, oddech na jej ustach nie dawał jej myśleć. Do cholery, pokonała w pojedynku kilku śmierciożerców, była odporna na urok Victora, więc czemu miękła, gdy widziała Malfoya w takim wydaniu jak teraz?!


-Nigdy w życiu – zaczęła niepewnie – nie chciałabym...

Uśmiechnął się szerzej, jego oddech pieścił jej usta. Kilka kosmyków opadło mu na oczy.

-Teraz tego przerwać – dokończyła i miała ochotę zabić samą siebie.

Pokiwał leciutko głową, pokazując, że jest silniejszy. Musnął delikatnie ustami jej wargi. Gdy zamknęła oczy, poddając mu się, zniknął.

-Wiedziałem, Granger – usłyszała jeszcze i już go nie było.

A ona została sama, wściekła i upokorzona.

~*~*~*~

edytowane 17.11.2021

beta Muscardinus

7 komentarzy:

  1. noo nie Hermi sie zlamała?/ :( ahha swietny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  2. trafilam przypadkiem i juz zostaje! super opowiadanie, bardzo mi sie podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ołłł jea Wiedziałam że będzie coś cudownego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieje że Draco nie wykorzysta Hermiony

    Zuzu

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie super ale Draco zachował się mega chamsko ale i tak supeeer
    ~S~

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...