"Pocałowałem
księżyc milion razy,
Tańczyłem z aniołami w
niebie,
Zobaczyłem padający śnieg w lecie,
Odczuwając
uzdrawiające wyższe moce.
Zobaczyłem świat z najwyższej góry
(...)
Zobaczyłem wargi, by zaiskrzyć pragnieniem,
Byłem
zakochany(...)
Nawet zobaczyłem cuda,
Czułem jak ból
znika,
Ale nadal nie zobaczyłem niczego,
Co zadziwia mnie tak,
jak to co Ty robisz"
- Enrique Iglesias – You' re me number
one
Draco milczał, obracając w palcach kieliszek, jakby się nad czymś zastanawiał. Hermiona nie przeszkadzała mu. Chciała, żeby doszedł do siebie. Aby w końcu otrząsnął się z tego koszmaru, który go męczył od dwóch lat.
-Pamiętasz jak mówiłaś, że gdybym chciał cię uwieść, to podałbym ci Amortencję? - zapytał w pewnej chwili.
-Tak – odpowiedziała zaskoczona, że o tym pomyślał – dlaczego o to pytasz?
-Chcesz wiedzieć, dlaczego bym ci jej nie podał? - zapytał po prostu, jakby to była najprostsza ze spraw na świecie.
-Z chęcią się dowiem, co mi grozi jak cię wkurzę – mruknęła.
Draco nie skomentował tego. Chciał tylko uciec od tematu Cass i bolesnych wspomnień, a eliksir miłosny był idealną ucieczką. Gryfonka chyba też podświadomie wiedziała, że o to mu chodzi i nie nalegała na ciągnięcie bolesnego tematu.
-Bo jesteś... jakby to określić... No tak – zaczął od nowa – gdy jakaś dziewczyna zaczyna mnie fascynować tak jak ty, to zrobię wszystko, absolutnie wszystko, żeby ją mieć. A ty... nie dość, że jesteś piękna...
Prychnęła rozbawiona. Co jak co, ale nigdy nie uważała się za piękną, w Hogwarcie są dziewczyny o wiele od niej ładniejsze, pewniejsze siebie i zabawniejsze.
-Tak, Granger – powiedział lekko blondyn – nawet nie masz pojęcia jak wielu facetów oddałoby pieniądze świata za choćby jedną noc z tobą.
-Tak, jasne – rzuciła z ironią – to gdzie masz te tłumy? Nie, czekaj, nie odpowiadaj, inne pytanie, może w tych tłumach jesteś jeszcze ty?
-Nie – uśmiechnął się – i nigdy nie byłem, ale zaczynasz mnie intrygować, Granger. Nie jesteś jak inne dziewczyny. Nie ulegasz, jesteś wredna i uparta.
Uśmiechnęła się gorzko.
-Dzięki.
-To nic złego. Jak dla mnie – powiedział, kręcąc głową – ale wracając do tematu… Mój ojciec wpoił mi wiele nauk. Wiele, niekoniecznie dobrych, ale wiele. Jedną z nich było to, żebym nigdy w życiu nie uderzył kobiety. Nigdy. Straciłbym w oczach każdego. Druga rzecz to to, że dziewczyna ma własną wolę. Jeśli nie uwiodę jej - w tym przypadku ciebie – swoim wyglądem, charakterem, głosem czy pieniędzmi, to nie zasługuję na nią. Tak, jeśli to, co mam, nie wystarczy, żeby dziewczyna wpadła w moje sidła, to ładnie podziękuję i się wycofam.
-Aha – mruknęła Gryfonka nieprzekonana.
-Poważnie. Wiem, kim jestem i jakie wrażenie wywołuję na dziewczynach...
-I to wykorzystujesz – wtrąciła od razu.
-Tylko czasami – uśmiechnął się uroczo – jeśli się nie uda, nie posunę się do eliksirów. Masz swoją wolę – powiedział i spojrzał jej w oczy – jeśli mimo wszystko mi nie ulegniesz, w co wątpię, to nie masz się czego bać z mojej strony.
-Dlaczego mi to mówisz? - zapytała po prostu – dlaczego mi mówisz, w co grasz?
-Z dwóch powodów. Po pierwsze musisz wiedzieć, jakie są zasady, jeśli zaczynasz ze mną grać...
-I ja twoim zdaniem zaczęłam z tobą grać w jakąś twoją kretyńską grę? - przerwała mu Gryfonka.
-A nie? - zapytał retorycznie i mówił dalej - a po drugie, żebyś wiedziała, że co jak co, ale nie będę próbował cię do niczego zmusić.
Czy nie ma w tym trochę racji, zastanawiała się szatynka w duchu, w końcu, gdybym nie chciała, nie przyszłabym tutaj, mogłam go wyśmiać albo zignorować, ale wolałam przyjść i przekonać się, czego chce. Podjęłam wyzwanie, tym samym zaczynając, jak on to określił, grę z nim.
-Ale dalej będziesz próbował uwodzić, tak? – odgadła, otrząsając się z zamyślenia.
-Pewnie tak – uśmiechnął się.
-Dlaczego?
-Ponieważ, jak już mówiłem, jesteś piękna i nawet mi się podobasz, a zapewniam, że jestem wybredny.
-Przecież połowa zamku to twoje byłe!
-Dobrze powiedziane, Granger – skinął głową blondyn - Byłe. Żadna nie fascynowała mnie na tyle, żebym mógł z nią być na dłużej. A tobie jak na razie dużo nie brakuje.
-Malfoy...
-Zobacz, Granger – przerwał jej z bezczelnym uśmiechem – jesteś piękna, inteligentna, uparta, masz swoje przekonania, nie jesteś pierwszą lepszą panienką, a poza tym masz w sobie coś, co mnie intryguje.
Pokiwała głową, ale dalej mu nie wierzyła.
-Ilu dziewczynom to mówiłeś? - zapytała, zerkając na niego.
Spojrzał na nią oburzony. Zwierza się jej z najgłębszych tajemnic, a ona śmie w nie wątpić!
-Ej! Jeszcze żadnej!
-Nie wierzę.
-Granger, czy gdybym tak nie myślał i nie ufał ci opowiedziałbym ci to wszystko?
-Nie wiem – powiedziała niepewnie – jesteś nieprzewidywalny, wszystkiego można się po tobie spodziewać.
-Nic ci nie grozi z mojej strony, Granger. Nic. Przysięgam. A ja nie łamię danego słowa. Zapamiętaj na przyszłość.
-W to akurat wierzę – zgodziła się dziewczyna.
-Cieszy mnie to.
Draco zakołysał kieliszkiem i opróżnił jego zawartość.
Hermiona przechyliła głowę. Szumiało jej trochę w głowie, ale kontrolowała sytuację.
Jednak to, co powiedział Malfoy, zaczęło ją zastanawiać. I dlaczego tego z niego nie wyciągnąć? Są sami, wiedziała, że Malfoy nie wspomni nikomu ani słowem, gdzie był dzisiejszej nocy, ani z kim i co robił. Ona też nie ma zamiaru rozpowiadać o tym po całym zamku. To, co robią, zostaje pomiędzy nimi.
A ona, wbrew przekonaniom, zmieniła się po wojnie. Ludzie mogą swoje gadać, ale ona wie swoje i ma swoje na sumieniu. „Prorok Codzienny” dałby się pokroić za te informacje.
-Od kiedy? - zaczęła.
-Słucham? - zdziwił się Ślizgon.
-Od kiedy cię tak fascynuję – zapytała, powstrzymując się przed wywróceniem oczami.
-Czy to ważne?
-Dla mnie tak.
Uśmiechnął się enigmatycznie.
Hermiona zdążyła znienawidzić ten uśmiech w ciągu dwóch dni.
-Nie dzisiaj.
W Hermionę wstąpił diabeł. Chciała to wiedzieć i się dowie, za wszelką cenę.
O nie! Powiesz mi to dzisiaj, Malfoy! Przyrzekła sobie w myślach, choćbym miała iść z tobą do łóżka, to powiesz mi to, co chcę wiedzieć.
Gryfonka nie myślała do końca jasno, ale była zdeterminowana trzymać się tego, co postanowiła. To, że była tak odważna, zwalała na alkohol. Jutro oboje nie będą tego pamiętać, pocieszała się.
-Powiedz.
-Nie.
-No powiedz, proszę.
-Nie.
-No proszę – powiedziała i przysunęła się do niego.
-Nie próbuj, Granger – powiedział, rozszyfrowując ją natychmiast.
Wiedział, że teraz ją tylko prowokował, ale ta sytuacja zaczęła się ciekawie rozwijać i chciał się przekonać, co będzie dalej. No bo, jak kiedyś powiedział Potter: „Bez ryzyka nie ma zabawy”.
-Dlaczego? - zapytała i usiadła mu na kolanach.
Spojrzał na nią lekko skonfundowany. Tego się nie spodziewał.
-Co ty knujesz? - zapytał zaskoczony.
Pomyliłem się. Tylko ta myśl tułała mu się po głowie. Pomyliłem się. Był pewny, że znał się na ludziach i potrafił ich rozszyfrować, ale pomylił się. Myślał, że Granger chce go sprowokować, jednak słownie i zmusić do powiedzenia prawdy, a przynajmniej taką miała nadzieję, ale pomylił się.
-Nic – uśmiechnęła się niewinnie i wyjęła mu kieliszek z dłoni.
Pozwolił jej na to.
W tym momencie był tak oszołomiony, że nie był pewny do końca, co się dzieje. Nie wiedział, co jej chodzi po głowie. A znając ją tyle lat wiedział, że to może być wszystko. Od rzucenia na niego jakieś paskudnej klątwy przez rzucenie się na niego z pięściami do wskoczenia mu do łóżka.
Zmrużył podejrzliwie oczy.
-Nie kłam.
-No wiesz... – powiedziała, przesuwając dłonią po jego ramieniu.
Zamierza się bawić w gierki? Nie ufa mi, nienawidzi mnie i nigdy nie dała mi się podejść. Chociaż... za dużo razy nie próbowałem, ale nie dała się, bombardował swój umysł Draco, nie zrobi tego. Nie wierzę. Jeśli zrobi, to jej powiem. Przysięgam.
-Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytał, przekrzywiając głowę.
-Tak, a właściwie to nie – uśmiechnęła się, ale to nie był ten sam uśmiech, który widywał zawsze. Ten był inny. Jakby pewniejszy siebie i odważniejszy. Draconowi bardzo się spodobał. Wiedział, że nie ma do czynienia z grzeczną dziewczynką. Granger umiała pokazać pazury.
-Więc? - zapytał ponaglająco.
-No dalej, powiedz mi – uśmiechnęła się dla odmiany słodko.
Aha, jest taka jak kot, myślał Draco, piękna i zwinna. Potrafi też być słodka tak jak teraz. Ale pazurki, które potrafi pokazać są o dużej mocy. Więc, jeśli jej nie wkurzę, będzie dobrze.
-Nie przekonujesz mnie – wymruczał.
On też potrafił się bawić i stwierdził, że to idealna sytuacja. Dawno się nie bawił, poświęcił czas nauce. A teraz są sami, może się stać wszystko. On jest gotowy na wszystko. Reszta zależy od tej kocicy, która siedzi mu na kolanach i się uśmiecha, bo myśli, że go przechytrzy. No cóż... Zobaczymy, bo to on zmieniał ludzi, a nie oni jego. On zmieniał się, gdy tego chciał, lecz z prędkością błyskawicy umiał wrócić do swojego dawnego ja, które nigdy się nie zmieniało.
Jej palce ślizgały się po jego mokrym obojczyku.
-Wiesz – wymruczała zupełnie jak kotka.
Tylko, że jak podejrzewał Draco, to nie był żaden Krzywołap tylko tygrys.
-To mnie zastanawia – mówiła dalej - Mówisz, że cię, fascynuje, że jestem piękna... To powiedz mi od kiedy?
-Owszem - przyznał, nie poddając się jej głosowi – ale mało kto jest w stanie mnie do czegoś przekonać.
-Co ci szkodzi? - mówiła dalej – skoro jest tak jak mówisz, to się dziwię.
-Dlaczego? - zapytał bezwiednie i zaraz po tym jak zadał to pytanie, zaczął się przeklinać w myślach za własną uległość. Przecież właśnie o to jej chodziło.
-Bo tego nie widzę.
-Granger, Granger, nie jestem idiotą, żeby ślinić się na twój widok jak Weasley.
-Ale nie okazujesz nic. Kompletnie nic.
-Bo nie ma sensu. Nienawidzisz mnie – odpowiedział, uważnie śledząc jej palce na swoim ciele.
Choć z drugiej strony, Skarbie, nie wszystko widać, dodał w myślach.
Cholera, mruknęła w myślach Hermiona, to jest trudniejsze niż myślałam, ale dowiem się. Nie wiem, po jaką cholerę mi to, ale dowiem się.
-Skąd wiesz?
-Znam się na ludziach.
-A jeśli tak nie jest? - zapytała i spojrzała mu w oczy – jeśli nie czuję do ciebie nienawiści?
Nie odpowiedział.
-Widzisz? Nie znasz mnie tak dobrze jak ci się wydaje - dodała szybko, mając nadzieję, że zaczyna się łamać - Nie wiesz, co czuję, jeśli tego nie usłyszysz.
-Ale widzę, Granger – powiedział i spojrzał w jej czekoladowe tęczówki – jaki byłby sens pokazywać, że mnie fascynujesz, skoro nawet nie rozmawialiśmy? - zapytał.
Pokonał jej atak jednym pytaniem.
-Cholera!
Uśmiechnął się delikatnie.
-Nie przejmuj się – powiedział, patrząc jak dziewczyna sięga po kieliszek i upija łyk - nieźle ci szło.
-Powiedz – szepnęła, bo teraz zaczęło ją to na naprawdę interesować, choć winę zrzucała w dalszym ciągu na alkohol.
-Granger – westchnął – to nie ma sensu. To niczego nie zmieni.
-Nie możesz być tego pewny.
-Ufasz mi, Granger? - zapytał niespodziewanie.
-Tak – odpowiedziała zaskoczona.
Draco uśmiechnął się w duchu. Ufała mu. Po tej akcji z kontrolowaniem dna, musiała mu zaufać. Inaczej straciłby wiarę w samego siebie.
-To nie pytaj.
Pokręciła głową.
-Chcę wiedzieć.
-Daj spokój.
Nie był zły, że pytała. Właściwie to nawet się z tego cieszył, bo to oznaczało, że ją to naprawdę interesuje, a jeśli interesuje ją odpowiedź, to i on sam.
-No to skoro cię tak fascynuję, jestem piękna i w ogóle, to chyba musisz jakoś reagować na to, że tu jestem? - bardziej zapytała niż stwierdziła.
-Nie wiesz, co myślę – odpowiedział.
Przysunęła się bliżej. Ich twarze dzieliły centymetry.
-Ale chcę wiedzieć. Ten jeden raz odpowiedz bez wykrętów.
-To niczego nie zmieni – powiedział ostro, ale złagodził to, dotykając opuszkami długich palców jej policzka.
-A ja myślę, że zmieni wiele.
-Nie, Granger. Odpuść – powiedział i sięgnął po kieliszek, który wcześniej napełnił szczodrze szampanem.
Obserwowała uważnie jak pije kilka łyków, a potem przesunął językiem po zębach, zerkając na nią z ukosa.
Czy tylko o to mu chodzi? Czy naprawdę jest taki sam jak każdy inny facet?
-No powiedz, błagam - powiedziała, gdy odstawił szkło.
-Po co ci to, Granger? Fascynujesz mnie i intrygujesz. Uważam, że jesteś piękna i ufam ci. Takie zastawienie słyszysz ode mnie jako pierwsza i chyba ostatnia kobieta. Powinno ci wystarczyć.
-Ale nie wystarcza – powiedziała cicho i przysunęła się jeszcze bliżej.
Uśmiechnął się. Wiedział, co zamierza zrobić. Na tyle akurat znał naturę kobiety. Nie jedna patrzyła na niego takim wzrokiem, ale widok Granger w takiej sytuacji był naprawdę interesujący...
-Tylko jedna odpowiedź – szepnęła tuż przy jego ustach.
Pokręcił głową, niby przypadkiem muskając jej usta swoimi. Żadne z nich się nie odsunęło. Lecz jego wzrok uciekł do jej ust. Nie wiedział dlaczego, jednak ich pragnął. Chciał wiedzieć, jak smakują i jak całuje Granger. Ta sytuacja na korytarzu, po szlabanie, tylko zaostrzyła jego apetyt i ciekawość.
-No dalej, tylko mi powiedz – szepnęła tak cicho, że ledwie ją usłyszał.
Wiedział, o co jej chodzi. Powie jej, od kiedy jego myśli zaprząta jej osoba, a ona zrobi to, czego oboje teraz pragną, ale on miał związane ręce. Przyrzekł. Odchylił głowę delikatnie do tyłu, torturując tym samego siebie, bo cholera, chciał poznać smak tych ust! Jednak, sądząc po jej minie, ona też nie była obojętna.
Może na zewnątrz zawsze był opanowany i pewny tego, co robił, lecz w tej chwili nie był pewny niczego, co ma się stać nawet za sekundę. Jeśli Granger naprawdę chce poznać odpowiedź, to musi go pocałować! Musi, bo on przyrzekł, że tego nie zrobi i on o nic nie prosił. Granger ma to zrobić z własnej woli.
-Jedno słowo i to zrobię – powiedziała zachęcająco, patrząc mu w oczy.
-To to zrób, Granger – wymruczał takim samym tonem.
Zaskoczył ją. Myślała, że panuje nad sytuacją w stu procentach, ale jak widać Malfoy zawsze miał asa w rękawie. Przeklęci Ślizgoni i ich opanowanie razem z czerpaniem ze wszystkiego korzyści tylko dla siebie.
-Coś za coś – szepnęła nie do końca zbita z tropu.
-Zgadzam się.
Ona chce odpowiedzi, on pocałunku. Coś za coś.
No Granger, na co się zdecydujesz?
-Ja mam związane ręce – mruczał jej prosto w usta, ale ich nie dotykał – dałem słowo i o nic nie proszę. A ty chcesz odpowiedzi. Odpowiedzi i też o nic nie poprosisz. Dwa wyjścia. Rób co chcesz…
No tak, pomyślała ponuro, mam dwa wyjścia, fakt.
Mogę to zrobić i dostanę odpowiedź albo nie dostanę jej nigdy, a teraz byłby skłonny mi to powiedzieć. A ja chcę znać odpowiedź. A dlaczego mi na tym tak zależy zastanowię się później. Teraz nie mam na to czasu, ani głowy.
-Chcesz tego – powiedziała cicho, jakby to miało jej w czymś pomóc – chcesz i nie próbuj zaprzeczyć.
-Nie, Granger, oboje tego chcemy – wyszeptał i jego dłoń znalazła się na jej udzie – jeden ruch – dodał.
Wsunęła powoli dłoń w jego włosy, by zyskać na czasie. Mimo to jego oczy mówiły wszystko „nie tego chcę, Granger”
-Zrobię to i dostanę odpowiedź?
- Tak.
-Na pewno? - upewniła się.
-Tak, ale nie wierzę, że to zrobisz – prowokował ją.
W jej oczach pojawiły się wściekłe błyski. Nikt nie miał prawa zarzucać jej tchórzostwa! Nikt! I Malfoy wiedział, że wygrał. Ich usta dzieliły milimetry.
-No dalej, Granger – szepnął, a błysk w jego oczach stał się uwodzicielski.
Po chwili poczuł jej wargi na swoich ustach.
Wygrałem, zaśmiał się w duchu i odwzajemnił pocałunek. Wiedział jednak, że to za mało. Przyciągnął ją bliżej do siebie i zanurzył dłoń w jej mokrych włosach. Ona przylgnęła do niego całym ciałem. Gdy rozsunął jej wargi językiem, nie protestowała. Objęła go mocniej i przesunęła językiem po jego podniebieniu. Poddała mu się całkowicie.
A Draco znów wygrał. Uległa mu. W życiu nie spodziewałby się po niej takiej zachłanności, jaką teraz pokazała. Była tak oszołomiona tym, co się dzieje, że poddała się jego woli. Odsunął się od niej. Jęknęła cicho w proteście.
-Luty – powiedział tylko i pocałował ją jeszcze raz.
-To nie powinno się stać – powiedziała, gdy odzyskała oddech po drugim pocałunku.
Nie patrzyła na niego, ale nadal obejmowała go i bawiła się jego włosami.
-Chciałaś tego – uśmiechnął się troszkę cynicznie – nie złamałem danego słowa. Sama mnie pocałowałaś i chciałaś następnego pocałunku. No bo z drugiej strony, kto by nie chciał?
-Och, zamknij się!
-Z przyjemnością – powiedział i gdy chciała coś powiedzieć zamknął jej usta kolejnym namiętnym pocałunkiem.
Hermiona ze złością musiała przyznać, że nieźle całował. Ale teraz całował ją jeszcze namiętniej niż poprzednim razem. Nie odepchnęła go. Gdy znów poczuła jego język domagający się więcej, poddała mu się. Całowała go z taką samą pasją jak on ją. Jakby mieli tego nigdy w życiu nie powtórzyć. Nie chcieli tego przerywać nigdy w życiu. Sprawiało im to zbyt wielką przyjemność. Bliskość ciał i języki walczące o dominację...
-Tego też nie chciałaś? - zapytał dwa pocałunki dalej, oddychając szybciej, a jego oczy płonęły błękitem.
-Tak, ale...
-To nie wypominaj mi poprzedniego razu – przerwał jej.
-Też tego chciałeś – syknęła – nie zganiaj całej winy na mnie!
-Nie robię tego – powiedział i wzruszył ramionami – niezła jesteś – dodał i przesunął dłonie po jej udach.
-Nie chciałbyś wiedzieć, w czym jestem naprawdę dobra – wypaliła Hermiona.
-Myślę, że bym chciał - powiedział – i że bym sobie z tym poradził – dodał znacząco.
Prychnęła tylko i chciała się odsunąć. Nie pozwolił jej, zaciskając dłonie na jej biodrach. Hermiona przyznała w duchu, że podoba jej się jego siła. Zaczynała czuć lekkie dreszcze i wcale jej się to nie podobało. Nie przez niego, nie przez Malfoya, nie przez tego cholernego przystojnego Malfoya.
-No co jest, Granger? - prowokował ją z uśmiechem – niewinny pocałunek, okej, ale posunąć się dalej to za cholerę?
-Owszem, ale nie z tobą – odpowiedziała.
-Błagałabyś o więcej – wyszeptał cicho, a jego dłoń zaczęła z biodra wędrować w dół.
-Nie pozwalaj sobie – powiedziała, lecz nie odsunęła się.
Była jak sparaliżowana, chciała się odsunąć, bo sytuacja zaczęła się jej wymykać spod kontroli, a tego nie chciała za żadne skarby świata, jednak z drugiej strony, Malfoy był przystojny, pewny siebie, wiedział, co robi i...
Nie! Nakazała samej sobie. Zamknij się i nie myśl o tym.
-Okej - powiedział i jego dłoń znów była na jej biodrach – ale nie zrezygnuję. Nie posunę się dalej, jeśli nie będziesz tego chciała. Nie po tym, co mi przed chwilą zafundowałaś - na jego ustach pojawił się znajomy bezczelny uśmiech.
-Spróbuj tylko – syknęła i usiadła koło niego.
-Spróbuję. Tylko, że z twoją zgodą – zaznaczył i żeby ją wkurzyć objął ją ramieniem – zdaje mi się, że to był dopiero przedsmak tego, co mogłoby być potem. A może być wiele...
-Jak również wybite zęby – otrzeźwiła go Hermiona, odsuwając jego rękę.
-Jesteś niemożliwa – westchnął Ślizgon – ja o niebie, a ty o chlebie...
-Kobieta zmienną jest – uśmiechnęła się i napełniła kieliszek.
Wypiła cały i wstała.
-Niezły szampan.
-No chyba mnie teraz nie zostawisz? - oburzył się blondyn.
-Niestety. Jesteś nieobliczalny. Do jutra.
-Jutro sobota – zauważył.
-To niczego nie zmienia – powiedziała i pochyliła się nad nim.
Chciała go pocałować w policzek, ale zręcznie obrócił głowę i trafiła na usta. Pocałował ją krótko.
-Niezły szampan – powtórzył po niej i uśmiechnął się – naprawdę niezły – dodał i przesunął językiem po ustach, które smakowały szampanem, który przed chwilą wypiła Gryfonka.
-Ty draniu – wyszeptała, ale przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.
-Do usług tylko dla ciebie.
Patrzył jak zbiera ciuchy i kieruje się w stronę wyjścia.
-Granger! - zawołał za nią cicho.
Zatrzymała się, lecz nie obróciła.
-Niezłe bikini – powiedział, uśmiechając się lekko.
-Do jutra – powiedziała tylko.
-Śpij dobrze – dodał i usłyszał trzask drzwi.
Draco napełnił powoli oba kieliszki pogrążony w myślach. Wypił je duszkiem.
Ta dziewczyna go zaskakiwała. Miał wiele do przemyślenia, ale najpierw musiał pozbyć się jej zapachu i mrowienia, jakie wywołała na jego ciele. Znał te objawy bardzo dobrze.
Chyba za długo żyłem w celibacie, że lecę na Granger.
Choć z drugiej strony w tym bikini wyglądała całkiem, całkiem.
Ruszył w stronę basenu i wskoczył do wody.
Tej nocy długo nie wracał do sypialni.
***
Następnego dnia nic nie zapowiadało burzy. I tu w ogóle nie chodzi o pogodę, która była idealna. Na niebie nie było żadnej chmurki, słońce świeciło mocno i uczniowie tylko marzyli o takim weekendzie.
Hermiona szła w miarę spokojnie na śniadanie, myśląc o tym, co się stało w nocy i zastanawiała się, co powie, jeśli Malfoy zacznie ten temat. Miała właśnie skręcić w kolejny korytarz, by pójść dłuższą drogą, żeby pomyśleć, gdy ktoś podbiegł do niej i złapał za ramię. Obróciła się zła. W taki sposób zachowywała się tylko jedna osoba, a dzisiaj akurat nie chciała jej widzieć.
Jednak za nią stał Blaise Zabini.
-Blaise? Co ty tu robisz? - zapytała zaskoczona.
Tolerowała Blaise'a, ale widywała go tylko na lekcjach i w bibliotece, czasami tylko rozmawiali o książkach, czy pracach domowych.
-Chodź! - powiedział tylko i pociągnął ją w stronę Wielkiej Sali.
-No co jest? Zabini, co się dzieje? - dopytywała, zapierając się nogami.
-No chodź już. To ważnie.
-Zabini, co jest ważnie? - warknęła.
Lubiła go, owszem (jako jedynego Ślizgona, bo nigdy nic jej nie zrobił), ale teraz kompletnie go nie rozumiała.
-Draco i Weasley!
-Co? - dalej nie rozumiała.
-Kłócą się pod Wielką Salą, zaraz zjawią się nauczyciele, a Draco niedługo wybuchnie.
Hermiona spojrzała na niego przerażona i puściła się biegiem. Za sobą słyszała szybkie kroki Zabiniego.
____________
edytowane 17.11.2021
beta Muscardinus
Ojooj, to jest boskie! Jesteś wspaniała, serio...
OdpowiedzUsuńDopiero zaczęłam czytać i właśnie nadrabiam zaległości... Kocham tą historię! ;D
Jest parę błędów, językowych i stylistycznych, ale to nic... Nie wiem czy to było w tym rozdziale, ale jedyny błąd, który mnie denerwuje, to "patrzały"... Piszę się patrzyły, ale to jedyne na co zwracam uwagę. Reszta jest wspaniała. ;) Pisz, pisz dziewczyno, bo masz talent. :D
JESTES BOGIEM!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńOoo, kocham takie romantyczne rozdziały! Może i troszkę banalne, ale uwielbiam :) Pięknie opisałaś pocałunek! I super pomysł z tym "coś za coś" :D A ta kłótnia? Ojojoj, robi się ciekawie :) Idę czytać dalej :)
OdpowiedzUsuńIt is my loveeee !!!<3 ;)
OdpowiedzUsuńNapisze krótko: świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńZuzu
najlepsze co w życiu czytałam *.*
OdpowiedzUsuńSUPER :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak się rozwinie akacja pod wielką salą pozdrowionka
OdpowiedzUsuń~S~
Pocałuneek! A raczej cała seria! <3
OdpowiedzUsuńBijo sie? Facety...
Idedalej!
uuuu będzie bitwa ale scena w basenie gorrrrąca
OdpowiedzUsuń