wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 27


Nadchodzisz w tym momencie
Kiedy wiesz, że możesz mieć złamane serce
Jestem przy Tobie
Jestem wokół Ciebie

Love to see you cry – Enrique Iglesias


Hermiona wrzasnęła gdy tylko się odwróciła.

Malfoy siedział w jej fotelu jakby nigdy nic i uśmiechał się lekko. Miał na sobie

szaty Ślizgonów, więc jak tu szedł nawet nie wstąpił do siebie. Blond włosy były

jak zawsze ułożone w artystyczny nieład.

-Malfoy, co Ty tu do cholery robisz? - warknęła, siadając.

-Parę dni temu podjąłem się niewdzięcznej roli Twojego pocieszyciela –

odpowiedział od razu.

Co za idiota westchnęła w myślach co on sobie wyobraża?

-Jak widać nie potrzebuję Cię – syknęła – wypad.

Zaśmiał się cicho.

-Mam inne obiekcje na ten temat.

-A mnie to gówno obchodzi.

-Cóż – wzruszył ramionami – Potter nie będzie zadowolony z mojej interwencji.

-Co? Nie, nie odpowiadaj. Wyjdź stąd i powiedz od razu temu Pieprzonemu Zbawicielowi, że ma się nie mieszać w moje sprawy. A tak w ogóle to jak tu

wszedłeś?

-Znowu mam nie odpowiadać? - uśmiechnął się.

Prychnęła zła i wstała.

Podeszła do szafy i wyciągnęła z niej piwo kremowe.

-Nie poczęstuje Cię, bo i tak wychodzisz – mruknęła.

-No i tu mamy problem. Mam zrobić coś żebyś więcej nie płakała gdy tylko usłyszysz moje imię. To polecenie naszej Byłej Nadziei Świata.

Hermiona poczuła jak się rumieni.

Czemu faceci są tacy nietaktowni?!

-Granger, co się dzieje? - usłyszała już poważny głos Dracona.

-Nie Twój interes.

-No dobra. Więc mała prośba. Zacznij chodzić na lekcje, przestań płakać jak

tylko o mnie słyszysz przy Potterze i będzie spokój, okej? - zapytał i wstał.

-Wynoś się – powiedziała spokojnie, choć w sercu znów czuła ból.

-Właśnie taki mam zamiar – powiedział chłodno.

-Znasz drogę do wyjścia – warknęła i odwróciła się szybko, bo w jej oczach

zalśniły łzy.

-I na cholerę ja tu przychodziłem skoro i tak to nie działa? - zapytał cicho Draco samego siebie.

-Bo może jak byś tu przyszedł sam, a nie dlatego, ze Harry Cię zmusił to by podziałało! - wrzasnęła obracając się w jego stronę, a po jej policzkach płynęły

łzy.

-Granger, wybacz, ale czego Ty ode mnie oczekujesz? - zapytał zirytowany

Draco – że padnę przed Tobą na kolana? Czy jak bo nie łapię?

-Wiesz co? Idź do Parkinson, bo jesteście na tym samym poziomie – rzuciła z sarkazmem.

-Nie mieszaj w to Parkinson – warknął Draco – zresztą – dodał wbrew sobie –

ona jest zakochana w kimś innym.

-Przynajmniej ona zmądrzała – zaśmiała się ponuro Hermiona przez łzy szukają chusteczek.

Draco widząc to rzucił jej pudełko które stało na biurku.

-Dzięki – mruknęła tylko z grzeczności.

-Granger, wiesz jaki jest Potter. A ja nie mam czasu ani humoru żeby wypełniać

jego dziwne zachcianki nawet jeśli są związane z Tobą. Uparł się, że to ja mam

Ci pomóc choć za bardzo nie wiem w czym, więc mi tego nie utrudniaj, co?

-Jesteś taki sam jak każdy inny facet, Malfoy – spojrzała na niego gniewnie.

Westchnął i wziął go ręki jej piwo kremowe. Wypił z pół i znów się odezwał.

-Na jakiej podstawie to mówisz? Co Ty o mnie wiesz, Granger?

-A co Ty, wiesz o mnie? - odbiła piłeczkę - na jakiej podstawie tu przychodzisz i myślisz, że rzucę się na Ciebie jak połowa zamku?

-Bo jesteś kobietą.

-A Ty wrednym ignorantem zapatrzonym w siebie.

-Nie, to do niczego nie prowadzi – warknął Draco – otwórz to przejście.

Dziewczyna weszła do łazienki i otworzyła ukryte drzwi.

-Proszę – zironizowała – uciekaj jak zawsze.

Obrócił się gwałtownie.

-Ja nigdy nie uciekam, Granger. Lepiej to zapamiętaj.

-Nie boję się. Lepiej to zapamiętaj.

-Niby przed czym uciekam?

-Przed tym czego nie rozumiesz. Lub czego nie chcesz zrozumieć, bo jesteś za bardzo zapatrzony w siebie i nie widzisz świata wokół Ciebie.

-A z polskiego na nasze?

Zaśmiała się pogardliwie.

-To, że jesteś zakochany sam w sobie i masz wszystkich gdzieś i myślisz, że

jesteś najlepszy.

-Nie wiesz, co mówisz.

-A Ty nie wiesz co czuję i chcesz mi pomóc?

-Bo mi nie mówisz!

Jej oczy przestały być nawet pogardliwe, teraz był lodowate.

-Wynoś się. Nie chcę Cię więcej widzieć – warknęła.

-I to ja uciekam? - prychnął.

Zawrócił i wszedł do jej dormitorium. Usiadł w fotelu i zamknął oczy.

-To poczekamy na zbawienie – powiedział.

-Wyjdź stąd, Malfoy.

-Jak dowiem się o co chodzi to z chęcią wyjdę.

-Malfoy, wypierdalaj stąd!

-Wrzeszcz ile chcesz, ja robię swoje.

Hermiona patrzała na niego wściekła. A potem weszła do łazienki i trzasnęła

drzwiami. Zrzuciła ciuchy i weszła pod prysznic.

Jak on śmiał tu w ogóle przyjść?! myślała.

Po jej ciele spływały gorące strumyki, a ona trzęsła się ze złości.

Przychodzi tu jakby nigdy nic i myśli, że rzucę mu się na szyję. Jest bezczelny.

I on przed niczym nie ucieka? Tak, jasne. Spieprza aż się kurzy. I jeszcze ta zagrywka Harry' ego. Z nim też muszę sobie pogadać.

Przysyła do mnie Malfoya i myśli, że to pomoże.

Westchnęła tylko i złość powili z niej uchodziła.

Wkurzało ją to, że Malfoy przyszedł do niej, bo tak chciał Harry a nie z własnej

woli. Unikała go od ich ostatniego spotkania w jej dormitorium. Gdy wyszedł tuż

po tym jak zaczął ją rozbierać. Zranił ją tym. Owszem, to ona zaczęła wtedy tą

gierkę, ale czemu on tak postąpił? I ta głupia gadka, że nie może? Bo jest

szlamą? A podobno się zmienił. Harry miał raję. Tacy jak on nigdy się nie

zmieniają. Była głupia, że zaczęła z nim w ogóle rozmawiać. I jest jeszcze

większą idiotką, że się w nim zakochała.

Tak, bo Hermiona Granger zakochała się w Draconie Malfoy. Wkurzała się

sama na siebie, unikała go, próbowała zapomnieć, ale to nic nie dało. Uwielbiała

drani, a Draco był największym w zamku, był wolny i też mu się podobała. Sam

to powiedział. Po tej akcji w jej dormitorium unikała go, bo bała mu się spojrzeć

w oczy. Bałą się swojego zachowania przy nim. Wiedziała, że już nie będzie

umiała się na niego wkurzyć tak bardzo jak kiedyś. Że każde jego

nieprzemyślane słowo ją zaboli i on to zauważy. Wiedziała, że Draco nie może

się dowiedzieć co ona czuje. Wyśmiałby ją i nic więcej i rozpowiedziałby to po

całym zamku. Była tylko kolejnym trofeum to kolekcji. A on przychodzi do niej

tak po prostu i pyta o co chodzi.

Potrząsnęła głową. Nie będzie o nim myśleć.

Wyszła spod prysznica. Owinęła się ręcznikiem i szybko wytarła. Założyła lniane

szorty, które leżały na szafce i białą bluzkę z siateczką na placach. Mokre włosy

wysuszyła pobieżnie i odrzuciła je na plecy. Wyszła z łazienki i nawet nie

spojrzała na Ślizgona. Zaczęła ogarniać dormitorium jakby była sama. Draco

siedział w tym samym fotelu co wcześniej i tylko wodził za nią wzrokiem. Gdy Hermiona stwierdziła, że jej myśli wpadają na niebezpieczne rejony włączyła

głośną muzykę, żeby je zagłuszyć. Draco skrzywił się, słysząc czego słucha.

Hermiona wzruszyła ramionami.

Jego sprawa, nich spada, nikt mu nie każe tu siedzieć.

A piosenka która właśnie leciała jak dla niej pasowała do jej humoru. A

przynajmniej refren.

A teraz śpij więc śpij

I zapomnij o tym co widziałeś

Co słyszałeś, co przeżyłeś

I pomyśl, że to sen,

Że to wcale nie działo się

Tak będzie lepiej

Śpij... Śpij...”*


Ona sama chciała zapomnieć o tym co siedziało, a on niech się wypcha sianem.

Piosenka skończyła się i zaczęła się inna, spokojniejsza.

Brakuje mi Ciebie

Nie wiem czy Tobie mnie tak

Jakoś tego nie widać i jak ma Ci ufać?

Odchodziłam z lekkim uśmiechem

Lecz w oczach miałam łzy

bo wiesz, że w moim sercu

na zawsze będziesz Ty

najbardziej się boję,

że już nie zobaczę Cię

twe słowa przepełniły całą mnie.

Już nigdy nie ujrzysz mego uśmiechu

pozwól mi odejść tak będzie lepiej

bo tylko tego pragnę, bo tego chce teraz

twej przyjaźni, bo miłość umiera...

ref. o nic nie pytaj– zapomnij co było

przepraszam za smutek, dziękuję za miłość

o nic nie pytaj - zapomnij co było,

przepraszam za smutek, dziękuję za miłość.

czy też czujesz to co ja?

W sobie smutek, smutek i żal,

wielka pustka w sercu mym

brak mi Ciebie, spojrzeń twych

chcę poczuć jak przytulasz mnie

bo czuję ogromną pustkę

bo nie ma Cię.

Chce żebyś był przy mnie

wystarczy mi to teraz

byś mnie duchowo wspierał

na dobre i na złe

(ale nie ma Cię)

ref. o nic nie pytaj– zapomnij co było

przepraszam za smutek, dziękuję za miłość

o nic nie pytaj - zapomnij co było,

przepraszam za smutek, dziękuję za miłość.

O nic nie pytaj...”*

Przez chwilę panowała cisza, a potem popłynęła kolejna piosenka.

I've tried so hard to tell myself that you're gone

and though you're still with me

I’ve been alone all along

when you'd scream I'd fight away all of your fears

when you cried I'd wipe away all of you tears

and I've held your hand through all of these years

but you sill have all of me”*

-Rozumiem, że będziesz mnie męczyć tymi balladami aż nie wyjdę? - zapytał Draco po tym jak piosenka się skończyła.

-Dobrze rozumiesz – warknęła.

Draco wzruszył ramionami i machnął różdżką. Kolejna piosenka nie zabrzmiała.

-Jesteś bezczelny.

-Dziękuje.

Rzuciła w niego książką od eliksirów.

-Wynoś się – warknęła, gdy złapał książkę minimetry od swojego nosa.

Odłożył spokojnie książkę i dalej śledził ją wzrokiem.

Gdy przechodziła koło niego, Draco wstał bezszelestnie i złapał ją w talii. Nie

zdążyła nic powiedzieć, gdy wziął ją na ręce i w miarę delikatnie rzucił na łóżko.

Potem poczuła na sobie ciężar jego ciała. Gdy otworzyła usta, by zacząć na

niego wrzeszczeć, wykorzystał sytuację i pocałował ją.

Zaczęła się wyrywać, ale Draco unieruchomił jej dłonie nad głową.

Gdy w końcu się odsunął, marzyła wyłącznie o tym żeby dać mu w twarz.

-Cham - warknęła tylko.

Wzruszył ramionami i znów się nad nią pochylił. Uśmiechał się lekko i Hermiona wiedziała co chce zrobić.

Był cholernie pociągający z tymi włosami opadającymi mu prawie na oczy. Usta

miał rozchylone w lekkim uśmiechu, były trochę opuchnięte od pocałunków. W

jego oczach jak zawsze płonęły ogniki w tym momencie przypominały jej tak

bardzo wzburzony ocean. Ten arogancki uśmieszek był najbardziej seksowny

i tym samym bardzo pociągał Hermionę.

Gdy straciła cierpliwość i zaczęła na niego wrzeszczeć, znów zamknął jej usta pocałunkiem. Mimo wściekłości i niechęci do niego odwzajemniła pocałunek.

Gdy chciała obrócić głowę, puścił jej nadgarstek i położył jej dłoń na szyi. Czuł

jej przyśpieszony puls. Wiedział, że ryzykuje, ale pogłębił pocałunek. Gdy był

pewny, że nie będzie się wyrywać, puścił jej drugą dłoń. Przesunął ręką po jej

nagim udzie. Poczuła dreszcz na plecach i zaklęła w myślach. Przeklinała samą

siebie, nawet w chwili gdy wplatała mu dłoń we włosy. Jej ciało wygięło się w łuk,

gdy dotknął jej ud. Zaczął ją całować namiętniej i tego samego oczekiwał do niej.

Dała mu to bez protestów. Gdy zaczął się wycofywać, zacisnęła palce na jego włosach. Zaśmiał się cicho i pocałował ją lekko w usta. Odsunął się gdy poczuł,

że niechętnie wysuwa dłoń z jego włosów.

Opamiętała się i odepchnęła go. Draco przewrócił się na plecy, żeby po chwili

usiąść. Podniosła się błyskawicznie na kolana i uderzyła go mocno w twarz.

Tak mocno, że Draco aż odchylił głowę. Włosy opadły mu na oczy i policzki.

-No cóż – mruknął dotykając pulsującego policzka – nie powiem, że na to nie zasłużyłem.

-Obiecałeś – powiedziała, bo tylko to przyszło jej do głowy.

Wzruszył ramionami i przesunął językiem po zębach. Skrzywił się.

-Aua – mruknął.

-Boli? - zapytała ironicznie.

-Krew mi leci – powiedział tylko.

-Żartujesz – powiedziała i przysunęła się do niego – mocno?

-Nie – powiedział i spojrzał na nią – czyżbyś się martwiła?

Prychnęła.

-W życiu.

-Granger – westchnął – wiesz, że to nie ma sensu.

-Zależy jak dla kogo...

-Nie zaczynaj...

-Ty to zacząłeś!

-Oboje to zaczęliśmy. I nie próbuj zaprzeczyć!

-Czego chcesz?

-Dowiedzieć się czemu płaczesz, gdy tylko o mnie usłyszysz.

-Bo jesteś chamem.

-Z tego powodu płakałabyś od 8 lat, a naprawdę?

-Specjalista się znalazł, skąd wiesz, że nie płakałam?

-Bo dostałbym do Pottera już dawno, a jakoś jeszcze nie chodzę w siniakach.

-Na to są maści, mogę Ci polecić taką jedną, naprawdę działa...

-Wiesz to z doświadczenia?

-Jakoś niespecjalnie, mój kumpel się tym zajmuje...

-No ciekawe który, to Twój były?

-Pudło, to brat mojego byłego, nie wiem czy kojarzysz...

-Granger, ta rozmowa do niczego nie prowadzi...

-Tak jak wszystkie z Tobą – odcięła się.

Spojrzał na nią gniewnie.

-Dobra, chcę dostać jedną szczerą odpowiedź, jesteś w stanie ?

-Jak się zastanowię to może...

-Jestem w stanie zapobiec temu, że płaczesz?

-Oczywiście.

-Jak?

-Miało być jedno pytanie.

-Kobieto! - warknął - ja nie jestem z zawodu psychologiem!

-Ja też nie.

-Jak Potter mógł z Tobą wytrzymać tyle czasu...

-Dla niego nie byłam wredna.

-Ekstra, czyli jestem na warunkowym?

-Od 8 lat.

Draco uderzył z frustracją w poduszkę.

-Wkurzające, nie? - zapytała.

-Co? - warknął.

-Jak nie znasz odpowiedź na pytania które Cie męczą.

Przejechał dłońmi po twarzy i poczochrał włosy.

-Dobra, Granger, chcę Ci pomóc...

-Jaki miłosierny!

-Nie, mam dość! - powiedział i wstał z łóżka.

Wszedł do łazienki i Hermiona usłyszała tylko trzask drzwi.

Wzruszyła ramionami i sięgnęła po „Historię Hogwartu”. To zawsze ją odprężało.

***

Draco wpadł do prywatnego dormitorium i trzasnął drzwiami. Zabrał sportową

torbę i przeszedł do dormitorium chłopców z siódmego roku i tam również

trzasnął mocno drzwiami. Wbiegł po schodach i stanął przed drzwiami do

Pokoju Wspólnego. Nimi również trzasnął tak mocno jak tylko potrafił. Przebiegł

przez salon, na nikogo nie patrząc. Wybiegł na korytarz i puścił się biegiem w

stronę błoni. Pansy, która go obserwowała, westchnęła tylko. W pobliżu nie było

ani Terrence' a ani Blaise' a z którymi mogłaby o tym porozmawiać. Wiedziała

gdzie poszedł i wiedziała, że chodzi tam tylko wtedy, gdy jest naprawdę wściekły.

Czyli spotkanie z Granger nie wypaliło.

Wiedziała, że Draco bardzo pragnie tej dziewczyny. Żadna mu się nie oparła i

żadna nie narzekała po nocy spędzonej z nim. Wiedziała to z własnego doświadczenia. Więc co Granger miała w głowie, że mu się opierała?! Bo

opierała się, to było jasne. Gdyby mu uległa to Draco wyszedłby z dormitorium

powoli i z uśmiechem kota, który dobrał się do śmietanki. Oj, tak znała tą minę!

Jej się nie zapomina!

Jesteś ignorantką, Granger. Ten facet przeszedł piekło i wyszedł z niego tylko

dzięki matce i nadziei jaką mu dawała. Widział, że jego rodzice mimo wszystko

się kochają i on chce od życia tego samego. Tego samego czułego uśmiechu

rano i kobiety, która czeka na niego w domu. Draco nigdy nie pozwolił by swojej kobiecie pracować. Dziewczyno, on jest zakochany. Po raz pierwszy widzę,

żeby mu tak zależało. Nawet mi nie poświęcał tyle czasu, a byłam dla niego

oczkiem w głowie. A teraz cały czas o Tobie myśli albo mówi, nawet Cię

przepraszał. Nigdy nie był tak uparty i zdeterminowany, żeby mieć jakąś

dziewczynę, tylko na Ciebie się tak stara. Dlaczego masz go w dupie?

Pansy wiedziała, że musi się tym zająć.

-Pansy? - usłyszała koło siebie damski głos.

-Tak? - zapytała chłodno.

Przed nią stała dziewczyna z trzeciej klasy.

-Miałam Ci to dać – powiedziała cicho brunetka.

-Od kogo? - zapytała biorąc od niej kawałek pergaminu.

-Nie wiem, jest z Gryffindoru.

-Dzięki – Pansy skinęła głową, a dziewczyna odeszła.

Rozwinęła szybko pergamin i zobaczyła cienkie pochyłe pismo.

Podejrzewam, że Malfoy jest teraz wściekły na samego siebie.

Wyjdź w tej chwili z Pokoju Wspólnego i idź w stronę wyjścia,

jak chcesz mu pomóc. Nie oglądaj się, dogonię Cię.

Wymyślimy coś. Tylko my możemy to zrobić.

Nie masz się czego bać.

H.P

P.S Więcej okazji nie będzie.

Pansy prychnęła i podpaliła pergamin. Stary zwyczaj usuwania dowodów i listów

od Draco z Malfoy Manor.

Chociaż jakby się nad tym zastanowić, to moglibyśmy coś wymyślić. Z westchnieniem podniosła się z fotela i wyszła z Pokoju Wspólnego,

odprowadzana wzrokiem każdego Ślizgona z siódmego roku.

Wolnym krokiem poszła w stronę Sali Wyjściowej. Po drodze spotkała

Terrence' a.

-Hej, Pan!

-Cześć! - uśmiechnęła się – gdzie idziesz?

-Do nas, a Ty?

-Do wyjścia, mały spacer po błoniach.

-Długo Ci to zajmie? - zapytał Terren, nieświadomie przeczesując włosy ręką i zerkając na zegarek.

-Nie wiem, a co jest?

-Mam sprawę. Powinna Cię zainteresować.

-Kurczę – powiedziała Pansy, bo wiedziała, że chodzi o Draco – wiesz, jestem i

tak spóźniona, gdzie będziesz?

-U siebie.

-Okej, jak wrócę do dam Ci znać i pogadamy.

-Spoko – uśmiechnął się Terren – jak coś się zmieni to się znajdziemy.

-Okej! - zawołała Pansy i odbiegła.

Przebiegłą tylko jeden korytarz. To nie tak, że chciała się pozbyć Terren' a, po

prostu jej nie wypadało biegać. W końcu arystokracja. Ale Gryfoni nie wiedza

co to znaczy. W przed ostatnim korytarzu do wyjścia ktoś dotknął jej ramienia. Drgnęła przestraszona, ale za jej plecami był tylko Potter. W ręku trzymał stary pergamin i coś przezroczystego, w czym Pansy rozpoznała pelerynę-niewidkę.

-Jeśli startujesz na włamywacza to fuchę masz jak w banku – powiedziała

zamiast powitania.

-Dzięki – powiedział Potter i schował do tylnej kieszeni dżinsów Mapę.

-Co chciałeś? - zapytała Pansy krzyżując ramiona na piersi.

-Załatwić pewną sprawę. Chodź, przejdziemy się w stronę błoni.

-Nie zaszkodzi to Twojej opinii? - zapytała ze sarkazmem.

-Mogę gadać z Malfoyem, to Ciebie też przeżyję.

-Uznam to za komplement.

-To nim nie było.

-Wiem, do rzeczy, Potter, mam ograniczony czas.

-Wiesz gdzie jest teraz Malfoy? - zapytał Harry, gdy wyszli na błonia.

Tereny Hogwartu zalane były słońcem i uczniami. Wylegiwali się w słońcu

ciesząc się z lata.

-No wiem, Ty pewnie też. Ten pergamin jest podobno niezawodny.

-Nie zapytam skąd czerpiesz te informacje, ale tak, wiem gdzie jest Malfoy,

więc idziemy w stronę boiska – dodał i skierował się w stronę pętli.

-Potter, ja nie będę za Tobą biegać – warknęła, bo chłopak szedł naprawdę

szybko.

-A tak, sorry – zreflektował się – zapominam, że wy Ślizgoni nigdy się nie

spieszycie.

-Co za inteligencja!

-Dobra, Parkinson, ja nie mam tyle czasu co Ty. Pociągnąłem za język parę

osób i wiem co jest między Hermioną i tą blond fretką. Ty też ogarniasz

sytuację, jak dla mnie to trzeba coś z tym zrobić, bo oni się pozabijają.

-Ale co Ty insynuujesz, Potter? - zapytała Pansy, zbierając włosy w koński ogon.

Harry zerknął na nią i uśmiechnął się lekko.

- Przecież to moja rodzina, Malfoy nie jest tak tajemniczy jak mu się wydaje, a Hermiona, no cóż, nigdy nie umiała kłamać...

-Za to jest uparta i wredna.

-Czyli jak Malfoy.

-Czekaj, Potter – Pansy przystanęła – żeby wszystko było jasne. Chcesz ich pogodzić?

-Tak.

Pansy roześmiała się.

-Ciekawe jak?

-Tego jeszcze nie wiem, ale nie wytrzymam dłużej z nią, cały czas ryczy...

-Nie dziwię się – oburzyła się Pansy.

-Jesteś po jej stronie? - zdziwił się Harry.

-W tej sytuacji tak – powiedziała wojowniczo Pansy i znów ruszyła w stronę

boiska.

-Pieprzona solidarność jajników! - wymruczał pod nosem Harry, ale poszedł za

nią.

-Nie wiem o co jej chodzi i nie umiem jej pomóc – powiedział z irytacją w głosie,

gdy usiedli na trybunach.

-Draco chodzi nabuzowany do kilku tygodni – westchnęła Pansy.

-To co, pomożesz mi, tak? - upewnił się Harry.

-Chyba tak – przyznała z niechęcią – mam go powoli dość.

-Musimy przekonać Hermionę żeby z nim pogadała.

-Był u niej dzisiaj.

-Serio? - zawołał Harry – i jak?

-Klapa.

-Och – Harry' ego opuścił entuzjazm.

-Poszedł odreagować, długo nie wróci – powiedziała Pansy wzruszając

ramionami.

-Ona też cały czas czyta.

-Czemu mnie wybrałeś żeby mu pomóc? Terren czy Blaise są z nim bliżej?

-Potrzebuję dziewczyny żeby zrozumiała Hermionę, Terren jest za blisko z Hermioną, a Zabini – Harry uśmiechnął się – ma co innego na głowie.

-Wiesz? - zaśmiała się Ślizgonka.

Pokiwał głową.

-Mapa?

-Tak, a Ty?

-Znam Blaise' a. - powiedziała tylko Pansy.

- I - wrócił do tematu Harry - kto zrozumie Malfoya lepiej niż jego była?

-A Granger?

-Przed Tobą siedzi jej były – zaśmiał się Harry.

-Byłeś z Granger?! - wrzasnęła Pansy.

-Jasne – powiedział spokojnie Harry.

-Ile? - zapytała z niedowierzaniem.

-Teoretycznie koło trzech miesięcy – wzruszył ramionami – choć związkiem

można nazwać tylko miesiąc.

-Jakieś szczegóły?

-Parkinson, ja Cię nie pytam o życie seksualne.

-Spałeś z nią? - jęknęła Pansy.

-Jestem dorosły – zaśmiał się Wybraniec – nie powiesz mi, że jesteś dziewicą?

-Po prostu Draco... - dziewczyna urwała – on się zakochał.

-I co z tego?

-To to, że o wszystkim nie mogę Ci powiedzieć.

-I to jest ten moment, tak?

-Aha. Dobra, mam pomysł..

-Sekunda, muszę mieć pewność co do Malfoya.

-Nie zapytam czy mi ufasz, bo to nie ma sensu, ale zaufaj mi.

-Dobra, jaki jest plan?

~*~*~*~

* - Zapomiij – Trzeci Wymiar

** - O nic nie pytaj – Ania Deko

*** - My Immortal – Evanescence


Mam dla Was trochę spóźnione życzenia :

Rok 2012, byłeś piękny i zwariowany, wiele razy będę do Ciebie we wspomnieniach.

Ale wszystko ma swój koniec i początek.

Roku 2013, bądź pod każdym względem lepszy od 2012.

Mam nadzieję, że znajdziecie to szczęście, którego szukacie tak wytrwale. Nie zdziwcie się, że zmieni ono postać. Szczęście ma wiele twarzy.

Miejcie siłę, żeby walczyć o własne marzenia.

Roku 2013, daj nam siłę żebyśmy znieśli to czego znieść nie możemy.

Roku 2013, pozwól żebyśmy podejmowali decyzje lepsze niż te, które już

podjęliśmy, może zbyt gwałtownie.

Roku 2013, daj nam nadzieję....

Szczęścia, kochani.

Melancholijna,

Nox

6 komentarzy:

  1. dziękuję za życzenia xd a rozdział jak zwykle zajebisty nie mg się oderwać

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze: Trzeci Wymiar - Zapomnij o tym po drugie: Tam jest 'A teraz śpij -Teraz śpij' ,a nie więc śpij XD

    OdpowiedzUsuń
  3. -Wynoś się. Nie chcę Cię więcej widzieć – warknęła.
    -I to ja uciekam? - prychnął.
    Zawrócił i wszedł do jej dormitorium. Usiadł w fotelu i zamknął oczy.
    -To poczekamy na zbawienie – powiedział.
    ***
    -Rozumiem, że będziesz mnie męczyć tymi balladami aż nie wyjdę? - zapytał Draco po tym jak piosenka się skończyła.

    -Dobrze rozumiesz – warknęła.
    Draco wzruszył ramionami i machnął różdżką. Kolejna piosenka nie zabrzmiała.
    _________________________
    HAHAHHA GENIUS ♥

    -Jesteś bezczelny.
    -Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam <3*i do tego jeszcze Trzeci wymiar <<3

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...