wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 14

„Miłość trzeba budować,
Odkryć ją to za mało.”
Paulo Coelho - Czarownica z Portobello

-Zakochałeś się? - wychrypiał Blaise.
-Chyba tak – powiedział podłamany Malfoy.
-Nie wierzę! Największy Casanova Hogwartu od kilku ładnych lat... się zakochał! - powiedział Blaise, kręcąc głową.
-W końcu musiało trafić nawet na mnie – rzucił Draco.

Nie było go stać nawet na ironię.

Staczasz się, Smoku i to po równi pochyłej.

-Kim jest twoja wybranka? - zapytał Zabini.
-To nie ma znaczenia – westchnął – jak mam się odkochać, Diable?
-Mocno cię wzięło? - zapytał już poważnie brunet.

Wiedział, że nie dowie się, kim jest owa dziewczyna. Draco jak się na coś uparł, to nie było rady.

-Średnio – odpowiedział Draco, oceniając swój stan – ale będzie gorzej.
-Znajdź inną – poradził mu Zabini – i zapomnij o niej.
-Nie podziała.
-Co?
-Ona cały czas siedzi mi w głowie! - wybuchnął Draco.
-O kurwa! - szepnął przerażony Blaise - naprawdę się zakochałeś!

Draco Malfoy zaangażowany uczuciowo? Przemknęło mu przez głowę, to nie możliwe! Świat się wali i pali, już nic nie będzie takie samo, przestał wierzyć w cuda. Zawsze uważał, że Draco to przysłowiowy Casanova, który nie zakochuje się i nie wie, co to złamane serce, a teraz jego światopogląd, w który wierzył od kilku lat, runął jak domek z kart.

-Blaise, wyjmij ją – jęknął Draco i potargał swoje blond włosy – wyjmij ją z mojej głowy!
Dobra, Diable, ogarnij się, to twój kumpel, pomóż mu.

-Przykro mi, stary – powiedział ze współczuciem Blaise – na cuda trzeba poczekać.
-Kurwa! - jęknął Draco – jak mogłem być tak głupi i się zakochać!
-Wydaje mi się, że nie miałeś na to wpływu, Smoku – próbował go pocieszyć Zabini.

Blondyn walnął głową w oparcie fotela.

-Ej, bo sobie krzywdę zrobisz – powiedział z lekkim uśmiechem Blaise.
-Do dupy z tym – warknął Draco – Blaise, na Merlina jak mam się odkochać?!
-Kto to jest, Draco? - zapytał Blaise – w kim się zakochałeś?
-Obiecaj mi, że nikt się o tym nie dowie – syknął Draco.
-No dobra.
-Obiecaj, Diable!
-Obiecuję, że ode mnie, Blaise'a Zabiniego, nikt nie wyciągnie nawet torturami, w kim zakochał się Draco Malfoy. Przysięgam na złoto mojej matki – Zabini przyłożył dłoń do serca – starczy?
-Masz się nie śmiać, bo zabiję! - ostrzegł Draco.
-Dobra, kim jest owa szczęśliwa niewiasta?
-To Granger – mruknął Draco cicho i czekał na śmiech Blaise'a.

Ale Zabini tylko zmarszczył czoło.

-Nie najgorzej – powiedział spokojnie.
-Nie najgorzej? Nie najgorzej?! - wrzasnął Draco, zrywając się z fotela – co ty pieprzysz, Zabini? To dolina! Jestem w kropce, a nie, „nie najgorzej”! To Granger! Kojarzysz?! Wredna kujonka i to z Gryffindoru! Gdyby mój ojciec się dowiedział!
-Ale się nie dowie – powiedział spokojnie Zabini – masz, napij się – dodał i podał mu butelkę Ognistej – a teraz słuchaj. Granger nie jest najgorsza. Myślałem, że to idiotka typu Greengrass.
-No, weź mnie nie irytuj! – warknął Draco.
-No właśnie. Granger, jest inteligentna i całkiem niezła. Nie o takiej dziewczynie marzy taki facet jak ty? - zapytał Zabini.
-No tak, ale Granger?! Czemu to nie jest jakaś Patil czy Brown?
-Patil jest zajęta, druga też, a Brown* nie żyje. A Granger jest wolna - powiedział spokojnie Zabini.
-Ale to Granger!
-Jesteś uprzedzony, Smoku – rzucił poważnie Zabini – jest ładna, mądra i uparta. Podobna do ciebie, jakby się tak lepiej zastanowić - Blaise zamyślił się.
-Nie pomagasz mi Diable! - warknął Draco, znów zaczynając chodzić niespokojnie po pokoju, co i raz pijąc prosto z butelki Ognistą.
-Wyluzuj, Draco. Jest ładna?
-Jest – przyznał niechętnie Draco.
-Inteligentna?
-Owszem, chociaż...
-Uparta i wredna? - zapytał Blaise, przerywając mu.
-Tak - syknął Draco, jakby go to denerwowało.
-Ufasz jej?
-Niestety - westchnął.
-No to w czym problem? Jest uparta, ale przekonasz ją do siebie!
-Ale to Granger! - wrzasnął blondyn, tracąc cierpliwość – pomyśl! Potter mnie zje jak zobaczy, że do niej zarywam! A Weasley? Głupia wiewióra będzie piszczeć głośniej niż dzisiaj! A Ślizgoni? Gryfoni? To łamie wszystkie konwenanse, Blaise!
-Przecież uwielbiasz je łamać!
-Ale wszystko ma swoje granice!
-Jeśli się naprawdę zakochałeś, stary, to daj sobie na wstrzymanie - poradził mu Zabini – Granger jest zajebista. Do końca roku tylko kilka tygodni. Wal wszystkich i wszystko, zawsze kochałeś robić burdel. To zacznij kręcić z Granger na oczach całej szkoły. Niech myślą, co chcą, ty wiesz swoje.

Draco z westchnieniem usiadł naprzeciw wciąż spokojnego Blaise'a.
-A jeśli nie będzie chciała? - zapytał cicho.
-Będzie chciała – uśmiechnął się Zabini – przekonasz ją. Masz swoje sposoby, nie?
-Niby tak – mruknął wciąż nieprzekonany Draco.
-Po prostu spróbuj – powiedział Blaise - jeśli się nie uda, to lipa, ale lepiej żebyś spróbował i był zadowolony, niż żałował choć dzień, że nic nie zrobiłeś.
-Mówisz poważnie, Diable? - zapytał z nadzieją.
-Jak najbardziej Draco, jak najbardziej.
-No to... Granger, trzymaj się! - szepnął Draco i uśmiechnął się.

Blaise polał Ognistej i wypili do dna.

Draco znów miał niebezpieczne błyski w oczach. Odzyskał pewność siebie, a Blaise... Blaise uśmiechał się w duchu ciekawy jak potoczy się cały ten plan. W końcu... Draco Malfoy zawsze dostawał to, co chciał...

***

W niedzielę po południu Draco odrzucił pióro na bok z myślą, że ma dość nauki.

Siedział nad książkami od rana, a teraz mózg zaczął odmawiać mu współpracy. Nie wchodziły mu nawet eliksiry, które naprawdę lubił ani zaklęcia, którym ostatnio poświęcał dużo czasu.

Z westchnieniem usiadł na parapecie okna.

Miał dość nauki i tego dormitorium. Błonia o tej porze już wyludnione kusiły słońcem. Większość uczniów siedziała w Pokojach Wspólnych i bibliotece, pisząc zapomniane wypracowanie na jutro. On miał to już z głowy. Wciągnął do płuc letnie powietrze i uśmiechnął się.

Taki uśmiech widziało naprawdę niewiele osób. Szczery i radosny. Spojrzał w stronę jeziora i to go przekonało.

Wychodzi. W tym momencie.

Sięgnął po koszulę z długim rękawem, przeklinając w myślach ten cholerny Mroczny Znak na przedramieniu.
Nie dało się go niczym usunąć, a nie jednego już próbował. Po ostatniej próbie wylądował w Skrzydle Szpitalnym i zaprzestał eksperymentów.

Przeczesał palcami włosy i wyszedł z dormitorium, zapinając koszulę. Darował sobie trzy ostatnie guziki jak na arystokratę przystało.

- Zostań, Pansy – powiedział, gdy dziewczyna na jego widok chciała wstać.

Z zaniepokojoną miną opadła z powrotem na fotel.

-Nie, siedź, Blaise – dodał innym tonem do bruneta, który już się podnosił – chcę być sam – dodał ciszej.

Zabini kiwnął głową i znów pogrążył się w rozmowie z Terrencem.

***

Draco wyszedł z Pokoju Wspólnego i skierował się w stronę błoni. Szedł z mocnym postanowieniem, że ma wszystko gdzieś i idzie posiedzieć z dala od wszystkich nad jeziorem.

Ale jego plany uległy zmianie, gdy usłyszał cichy płacz w jednym z bocznych korytarzy. Jak to on, Ślizgon z powołania i natury ruszył w tamtą stronę. Na jednym z gobelinów siedziała skulona postać w czarnej szacie. Draco przystanął niezdecydowany.

To na pewno była dziewczyna, ale czy jest sens jej przeszkadzać? Przyjrzał się jej uważniej. Mogła być w jego wieku tylko dom do jakiego należała był tajemnicą.

Dziewczyny płaczą z najróżniejszych powodów, ale nie zawsze są one błahe. To wiedział nawet on. Lepiej się upewnić i mieć czyste sumienie zakładając, że Draco je ma, choć sam w to wątpił.

-Ej, wszystko okej? - zapytał, przystając w cieniu.

Dziewczyna podniosła głowę i nie zdążył się jej nawet przyjrzeć, gdy rzuciła mu się na szyję z płaczem.

-Hej! – zawołał zaskoczony, cofając się o krok.
-Malfoy! - usłyszał roztrzęsiony głos, który poznałby wszędzie.

Tylko jedna osoba miała taki głos, który wywoływał u niego od jakiegoś czasu dreszcze.

-Granger, co jest? - zapytał łagodnie, zaskakując tym samego siebie.
-Dobrze, że jesteś – szepnęła mu do ucha i rozpłakała się na dobre.

Draco westchnął w duchu. Nici z jego spokojnego wieczoru na błoniach. Znał naturę kobiet i wiedział, że Granger szybko nie przejdzie. Tym akurat nie różniła się od innych dziewczyn jakie znał. Przynajmniej raz.

-No już, Granger – szepnął cicho – już dobrze.

Ale dziewczyna pokręciła głową. Wziął ją na ręce i tym razem nie wyrwała się. Przynajmniej raz, pomyślał, bo nie mam siły się z nią szarpać.

Obiecywał sobie, że następnym razem nie zwróci uwagi na płaczącą dziewczynę.

Granger wtuliła się w niego jak przerażone dziecko po złym śnie i nie chciała puścić. Zaniósł ją na jedną z ławek na błoniach. Była w cieniu z dala od okien i wścibskich plotkarek. Usiadł i posadził sobie dziewczynę na kolanach przodem do siebie. Nie puściła go nawet na chwilę. Wtuliła się w jego ramiona, ukrywając twarz w zagłębieniu jego szyi. Płakała cicho, wstrząsana spazmatycznymi drganiami całego ciała. Draco szeptał jej do ucha kojące słowa, których nikt nie słyszał nigdy w życiu. Tylko jedna Gryfonka doznała zaszczytu, słysząc delikatny ton jego głosu i uspokajającą moc jego słów, których był mistrzem.

Z czasem uspokoiła się, ale nie puściła go. W tym momencie jego ramiona były azylem przed całym światem. Czuła się bezpieczna i że w tej chwili nic jej nie grozi. Ten chłopak nie pozwoli, żeby ktoś przeszkodził jej się wypłakać. Cichy głos, który słyszała szepczący jej do ucha kojące słowa i silne ramiona obejmujące ją były wszystkim czego potrzebowała, żeby się uspokoić. Nie chciała niczego innego. I nie obchodziło ją to, że to jest Draco Malfoy. Miała gdzieś, że są wrogami i że Draco jej nie lubi. Nigdy nie lubiła się rozklejać przy innych, wolała cierpieć w samotności, ale teraz miała dość wszystkiego, co ją otaczało. Jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i nic nie zapowiadało powrotu. Potrzebowała pocieszenia, które dostała właśnie od niego. Miano jej Wroga Numer Jeden zyskał teraz ktoś zupełnie inny.

-Już? - zapytał, gdy od kilku minut dziewczyna nie szlochała. Poczuł, jak kiwa głową. -Powiesz mi, co się stało? - zapytał cicho.

Milczała tak długo, że stracił nadzieję na to, iż czegoś się dzisiaj dowie.

-Pokłóciłam się z Ronem – powiedziała w końcu tak cicho, że ledwie ją usłyszał.
-O co? -zapytał równie cicho.
-O tą sytuację z wczoraj. Powiedział, że nigdy by się tego po mnie nie spodziewał i że w jego oczach już zawsze pozostanę zwykła tanią dziwką. Nie wytrzymałam.
-Co na to Potter? - zapytał, powstrzymując się przed gwałtowniejszą reakcją. Nie znosił jak ktoś obrażał kobiety.
-Nie wiem, nie było go przy tym.
-Nie przejmuj się nim – powiedział, zapisując w pamięci, żeby dorwać Pottera i przemówić mu do tego pustego łba - to on jest idiotą. Stracił szansę i jest wściekły.
-Ale...
-Nie ma żadnego ale, Tygrysico – przerwał jej – jest kompletnie odmóżdżony skoro obraził kobietę. Nazwał cię dziwką bezpodstawnie. Nigdy w życiu go nie zdradziłaś, a on i owszem. Nie jest wart twoich łez. A poza tym poczuwasz się do tej dziwki? - zapytał retorycznie.
-Nie – prychnęła cicho – ale to nie wszystko.
-To co jest?
-Powiedział, że jak ci się już znudzę, to nie mam na co liczyć od niego i jego rodziny.

Draco zacisnął zęby. Wiedział, że Weasley jest idiotą, ale nie myślał, że aż takim. Wiedział również, że Granger nie ma rodziny. Jej rodzice nie przypomnieli sobie o niej. Dalej przybywali w Australii pod innym nazwiskiem. Jej zaklęcie zapomnienia było bardzo dobre i żadne przeciwzaklęcie nie działało. To Weasleyów traktowała jak rodzinę.

-No cóż, Granger – powiedział, siląc się na lekki ton – wiesz, biorąc pod uwagę fakt, że nie jesteśmy razem, to Weasley ma problem. Nie możesz mi się znudzić. Przyjaciół się nie wybiera ot tak i ot tak się nie nudzą. Ale Weasley ma inną teorię na ten temat i tu jest cały szkopuł.

Roześmiała się cicho.

-Coś szybko ostatnio tracę przyjaciół – powiedziała po chwili – najpierw Ron, później Ginny, a teraz nie wiem, co z Harrym.
-A wszystko przez jednego wrednego Malfoya, nie? - zapytał cicho.
-Może to i dobrze – szepnęła, nie odpowiadając na jego pytanie.
-Co masz na myśli?
-Że masz rację – wyszeptała w jego szyję.
-W czym? - zapytał lekko rozproszony jej dotykiem i niespodziewaną ufnością – bo się pogubiłem.
-Że nie są prawdziwymi przyjaciółmi. Gdyby nimi byli – westchnęła i mówiła dalej – to akceptowaliby mnie i wspierali we wszystkim. Jego mogę w pewnym stopniu zrozumieć, ale Ginny... ja nie wtrącałam się w jej związki i nie oceniałam ich, więc czemu ona chce to robić?
-Może się o ciebie martwi – wysunął teorię blondyn – nie wiem.

Milczeli kilka minut. Gryfonka nadal wtulała się w ciało Dracona, tak nie podobnego do sylwetki Rona. Draco był bardziej wysportowany i szerszy w barach.

Ślizgon błądził myślami, nieświadomie bawiąc się kosmykiem włosów Granger. Sytuacja była dla niego absurdalna. Siedzi sobie na ławce z niedostępną Granger na kolanach, a ona wtula się w niego jak miś koala i jemu to nawet odpowiada. Gdy zobaczył, że to ona płacze, ochota na samotny spacer po błoniach mu przeszła. Teraz cieszył się, że tu jest. Może i musiał robić za jej pocieszyciela, jednak nawet nieźle mu szło. Nie miał zbyt dobrego humoru, a Granger wręcz paskudny. No cóż chyba nie codziennie jest nazywana szmatą i dziwką przez swojego byłego. To psuło humor każdemu.

-Granger? - zapytał niespodziewanie, bo wpadł mu do głowy głupi pomysł.
-Co? - zapytała, otrząsając się z zamyślenia.
-Ufasz mi?
-Tak – odpowiedział bez wahania.
-To chodź – powiedział i wstał z ławki, ciągnąc ją za sobą.
-Gdzie? Malfoy, co ty robisz?
-Jaki masz humor? - zapytał, prowadząc ją w stronę lochów.
-Paskudny, a po co ci to?
-Więc czujemy się podobnie – powiedział i skręcił gwałtownie w następny korytarz.
-Co ty knujesz? - zapytała zniecierpliwiona.
-Spodoba ci się, w końcu coś mi się należy za rolę twojego pocieszyciela, ale pracuję na pół etatu.
-Malfoy... - zaczęła ostro.
-Nie denerwuj się, jak mi ufasz, wszystko będzie dobrze.

Westchnęła i zrównała się z nim.

Draco objął ją w talii i narzucił szybsze tempo. Gdy szli jednym z bocznych korytarzy wpadli na Ginny z Harrym. Na widok objętej przez Ślizgona Gryfonki wytrzeszczyli oczy. Draco tylko zmrużył oczy, ale miał na końcu języka niewybredną uwagę na temat tego, co myśli o zachowaniu Pottera. Objął Gryfonkę mocniej, dodając jej tym samym wiary w siebie. Swoje szare oczy utkwił w Potterze z błyskiem godnym Avady.

-Cześć, Harry – powiedziała cicho Hermiona – W i t a j, Ginny – wycedziła z pogardzą, o jaką Draco nigdy by jej nie podejrzewał.
Ruda zignorowała ją i tylko zacisnęła palce mocniej na ramieniu Wybrańca, jednak on sam nie byłby tym Potterem, którego znała Hermiona, gdyby nie zapytał:
-Hermiona? Co ty tu robisz? I to z nim?

Już otwierała usta żeby mu odpowiedzieć, ale blondyn ją ubiegł.

-Nie mamy czasu, skarbie – powiedział do niej cicho, ale ton jego głosu był inny niż zawsze. A na pewno inny od tego jaki słyszał Harry przez ostatnie kilka lat. Był głęboki i czuły – mamy plany na wieczór, Potter, więc wybacz – dodał, a jego szare oczy ciskały błyskawice w stronę osławionego wybrańca.

Na Ginny spojrzał tylko raz i to na sekundę. Rzucił jej pogardliwie spojrzenie mówiące „nic ci do tego, więc się zamknij”

-Hermiona?
-Harry, on ma rację, spieszymy się – powiedziała Gryfonka widząc, że w tym momencie może spalić za sobą wszystkie mosty.
-Dobra – zgodził się niechętnie Złoty Chłopiec - ale Malfoy - spojrzał na blondyna.
-Tak, pamiętam, Potter – powiedział, powstrzymując się od wypowiedzenia wiązanki przekleństw pod adresem Chłopca Który Niestety Przeżył – odpuść, a teraz żegnam – dodał i odszedł razem z Hermioną.

***

-Co pamiętasz? - zapytała, gdy byli w następnym korytarzu.
-Sprawa między mną, a Świętym Wybrańcem Od Siedmiu Boleści. Nic ciekawego – wzruszył ramionami.
-Nie to nie, z Harry'ego to wyciągnę – powiedziała tylko.
-Szczęścia życzę – powiedział i zatrzymał się przed obrazem przedstawiającym czarodzieja stojącego za biurkiem. Gdy ich zobaczył podniósł dłoń, a Draco przyłożył swoją w tym samym miejscu na płótnie.
-Udostępnij jej wstęp – powiedział – mal verba* - dodał i obraz otworzył się.
-Co to, do cholery jest? - zapytała.
-Przejście prosto do mojego prywatnego dormitorium – powiedział i weszli w krótki ciemny korytarzyk, po chwili Draco pchnął kolejne drzwi i weszli do komnat Prefekta Naczelnego. Wystrój był taki sam jak u Hermiony tylko, że kolorystyka była inna. Tutaj królował kolor zielony z akcentami srebra i hebanu.
-A co to znaczy „udostępnij jej wstęp”? - pytała dalej.
-To, co rozumiesz. Możesz tu wchodzić tym właśnie wejściem.
-Ale po co?
-Granger – westchnął, bo znudziło mu się odpowiadanie na pytania – inaczej nie dostaniesz się do mojego dormitorium, nie dasz rady. To tak na wszelki wypadek. Jakby coś się stało, to zawsze możesz przyjść.

Nie wiedział, czemu to mówi ani czemu to robi. Czuł, że musi. Straciła chłopaka i przyjaciółkę, a on jej ufał w takim samym stopniu jak Zabiniemu, czyli w stu procentach. I mimo, że ich znajomość rozwinęła się dopiero kilka dni temu chciał, by Gryfonka mu zaufała. Żeby widziała w nim największe oparcie jakie można mieć w innym człowieku.

-Hasło to „verba mal” i nie zamierzam go na razie zmieniać. Jak tak się stanie, to cię o tym powiadomię, tak?

Kiwnęła głową, nie zadając więcej pytań.

-No i o to chodzi. A teraz mój plan. Idź do siebie i ubierz się.
-A co nago jestem? - zapytała od razu.

Powstrzymał się od odpowiedzi, że nie miałby nic przeciwko temu.

-Nie, Tygrysico, ale mam pomysł i do tego musisz zmienić strój.
-Na jaki? - zapytała z rezygnacją.
-Nie rób takiej miny, nic ci nie zrobię. Zaufaj mi i przebierz się. Coś seksownego, ale nie zbyt wyzywającego i wróć – mówiąc to poprowadził ją do łazienki i wypowiedział zaklęcie – masz dwadzieścia minut i masz być z powrotem, inaczej sam się po ciebie pofatyguję, a tego byś nie chciała.
-Wal się – syknęła.
-Później, skarbie, później – zawołał za nią z uśmiechem i zatrzasnął bezceremonialnie drzwi.

***

Pokręciła głową i weszła do swojego prywatnego dormitorium. Od razu podeszła do szafy i po chwili namysłu wyciągnęła z niej czerwoną bluzkę na szyję odsłaniającą łopatki i krótką czarną mini. Ubierając się zastanawiała się czemu w ogóle słucha Malfoya. Chyba dlatego, że miała wszystkiego dość i chciała jakoś się od tego odbić.

Wybierając sześciocentymetrowe czarne szpilki stwierdziła, że nie ma się co zbytnio przejmować. Malfoy widział ją w skąpym bikini, więc taki strój nie zrobi na nim wrażenia.

Stanęła przed lustrem i założyła czerwone kolczyki koła i naszyjnik z imitacji rubinów. Włosy rozpuściła i zaklęciem doprowadziła je do idealnie prostych tak, że sięgały jej prawie pasa. Mocniejszy niż zwykle makijaż (też zbawienny wpływ zaklęć) dopełnił resztę.

Piętnaście minut później stała w drzwiach dormitorium Dracona.

-Co dalej? - zapytała.

Obrócił się w jej stronę z kieliszkiem w ręce i obrzucając uważnym spojrzeniem, uśmiechnął się lekko .

-Ujdzie. A teraz zasadnicze pytanie. Wystarczy ci moje towarzystwo czy kogoś jeszcze ci załatwić ?
-Towarzystwo do czego?
-Wynosimy się stąd, Tygrysico – powiedział i dopił Ognistą.
-Dobra, a celem naszej domniemanej podróży jest...?
-Londyn, Granger.
-No chyba ci odbiło?!
-Nie teraz, jestem zajęty. A i zdecydowałem za ciebie. Musisz się zadowolić moim towarzystwem.
-Ale, Malfoy, co ty knujesz?
-Ufasz mi?
-Wiesz, że tak – odparła zirytowana Gryfonka.
-No to chociaż raz nie zadawaj pytań i chodź – powiedział i wrzucił do kominka trochę proszku Fiuu i pociągnął ją za sobą.
-Speed Street 58 – krzyknął, wchodząc w płomienie z Granger w ramionach.

Zniknęli w zielonych płomieniach.


***

* - według wywiadu którego J.K. Rowling udzieliła stacji BBC, w którym przedstawiła listę zmarłych czarodziejów którzy byli Gryfonami była na niej Lavender Brown. Zmarła 2 maja 1998 roku w II Bitwie o Hogwart po ataku wilkołaka Greybacka.


* - mal verba, łac. verba – słowa// mal z łaciny przez starofrancuski – zły. W wolnym tłumaczeniu słowa zła.

11 komentarzy:

  1. Dobrze piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj z tą Lavender to czytałam, że z wycieńczenia z powstałych ran zmarła. Ciekawe co knuje Draco??? Ach pięknie się zachował, a Ron niech się spali! (albo niech ktoś go spali?) No i niezbyt fajnie się Harry i Ginny zachowują ;C Ale czytam dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stawiam że Smoczuś chce wziąć Herm na randkę lub coś w tym stylu :p

    OdpowiedzUsuń
  4. i na melanż....

    OdpowiedzUsuń
  5. Już się nie mogę doczekać następnego pozdrowionka
    ~S~

    OdpowiedzUsuń
  6. Właściwie to śmierć Lavender można wywnioskować na podstawie książki oraz filmu. W obu przypadkach dziewczyna została pogryziona przez wilkołaka i (to juz jest informacja z Internetu) zmarła dwa dni po bitwie na skutek wycieńczenia oraz poważnych obrażeń. Co do rozdziału i w ogóle opowiadania... Piszesz naprawdę dobrze, twoje opowiadanie miło się czyta. Moją uwagę przykuł jeden błąd. Mianowicie zwykle przy opisie miejsca, ubrania itd. Nadurzywasz słowa "był/była/było" .To tyle ode mnie... Powodzenia i życzę weny na kolejne opowiadania (trafiłam na twoje dramione kiedy juz dawno je skonczylas)

    Pozdrawiam
    Sectumsempra ⚡ Kameleon

    OdpowiedzUsuń
  7. Londyn poza HOgwart chyba nie legalne

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...