„Stara miłość rdzewieje”
Margit Sandemo
-Hermiona! Hermiona! - godzinę po jej przyjściu do dormitorium ktoś zapukał do jej drzwi.
-No, ej! Otwórz!
Podniosła się leniwie znad książek i otworzyła drzwi.
Oparty o futrynę ze spokojną miną stał Harry.
-Cześć – uśmiechnęła się.
-Hej! - odpowiedział i wszedł, gdy skinęła mu ręką.
Już zamykała drzwi, gdy wpadł Ron. On na pewno nie był spokojny.
-Co się dzieje? - zapytała spokojnie - chcę się pouczyć.
-Podobno umówiłaś się z Malfoyem! - zarzucił jej od razu Ron.
-Chyba ci na mózg padło! - warknęła.
-Tak? To co nie spotykasz się z nim dzisiaj o 20?
-Nawet jeśli to co?
-To przypominam ci, że jesteśmy razem!
-Ron, spokój! - powiedział Harry – Hermiono, to prawda?
-Tak, Harry.
-Dlaczego? - zapytał Harry, nie oceniając jej, czekał na jej wyjaśnienie.
-Mam pilnować z nim szlabanu.
-To dlaczego mówił, że się spotykacie? - zapytał Ron, wyrywając się Harry'emu.
-Bo jest głupi – powiedziała trochę za głośno Hermiona - nie wiem. To idiota, więc się nie wkurzaj.
-Czemu ja nie mogę ich pilnować? - nie dawał za wygraną Ron.
-My zostaliśmy wytyczeni do nadzorowania tego szlabanu jako Prefekci Naczelni.
-Ja też jestem Prefektem – powiedział Ron – mogłaś coś zrobić.
-Wiesz, że to ciekawe? - powiedziała Hermiona – pytałam profesor McGonagall, czemu nie przydzieliła tego zadania tobie. Powiedziała, że wybrała mnie i Malfoya, bo jesteśmy najlepsi na roku. Przeciętny uczeń nie poradziłby sobie w takiej sytuacji z egzaminami. Powinieneś się cieszyć.
-Dalej uważam, że to ja powinienem ich pilnować z tobą, a nie ta szuja – wymamrotał Ron.
-To idź z tym do McGonagall! - wrzasnęła Gryfonka, tracąc cierpliwość.
Po krótkiej chwili, w której nikt nie zdążył się odezwać, na biurku pojawiła się karteczka. Hermiona rozpoznała ją nawet z takiej odległości.
-Harry, daj mi to! - powiedziała szybko.
Zanim Ron otworzył usta, karteczka już leciała w stronę dziewczyny.
Rozwinęła ją szybko.
Granger,
przymknij się! Tu się pracuje!
Co jest?!
Złapała za pióro i pod tym zdaniem napisała odpowiedź.
Nic.
Pożegnaj
się z życiem,
Malfoy!
-Ron, nie spotykam się z Malfoyem, pilnuję z nim szlabanu – powiedziała Hermiona, odsyłając kartkę z powrotem do adresata – jeśli to ci nie pasuje, zgłoś się do profesor McGonagall. A teraz chcę się pouczyć.
-Dobra, okej – powiedział Harry – do zobaczenia... po szlabanie, tak? - upewnił się.
-Chyba tak, jak przeżyję.
-To cześć – pożegnał się Potter i podszedł do dziewczyny.
Nadstawił policzek. Roześmiała się, ale musnęła ustami jego policzek. Harry puścił jej oczko i wyszedł.
Hermiona i Ron zostali sami.
-Coś jeszcze? - zapytała w miarę uprzejmie.
-Ostatnio mało czasu spędzamy razem - powiedział.
-Ron, ja się...
-Uczę, tak, pamiętam – przerwał jej Weasley – ale z nami też możesz się uczyć.
-Potrzebuję spokoju.
-Tak, jasne – warknął.
-Ron, proszę...
-Spokoju, jak mogłem na to nie wpaść?! - zakpił Ron – trzeba było tak od razu – dodał i wyszedł, trzaskając drzwiami.
A wtedy w Hermionie coś pękło.
Ostatnio naprawdę im się nie układało z Ronem, ale myślała, że to przejdzie. Jak widać nie. Dziewczyna rzuciła się na łóżko zapłakana. Była zmęczona tym wszystkim. Ciągłymi oskarżeniami Rona, kłótniami i podejrzeniami zdrady.
„Nie tak wygląda związek” - przypomniała sobie słowa Ginny, gdy ta zrywała z chłopakiem.
Jej były za placami zdradzał ją i oskarżał o rzeczy nie z tej ziemi. Mało tego. Obrażał ją i rozsiewał złośliwe plotki. Ginny, gdy tylko się o tym dowiedziała, zrobiła mu awanturę. Nazwała go podłym kłamcą, chamem i frajerem. Odeszła a chłopak został sam z podbitym okiem. Hermiona ze smutkiem doszła do wniosku, że jej związek z Ronem tak powoli zaczyna wyglądać. Podejrzenia, kłótnie, obrażanie się. Może Ron jeszcze jej nie zdradzał, ale Hermiona wiedziała, że dłużej nie będzie tego ciągnąć. Na samą myśl o nim nic nie czuła. Załatwi to jeszcze dziś.
Wstała i skierowała się w stronę łazienki. W tafli lustra zobaczyła dziewczynę o długich brązowych falach opadających na plecy. Jasne brązowe oczy były zaczerwienione i podpuchnięte, spływał z nich rozmazany tusz. Hermiona potrząsnęła głową i ochlapała twarz ciepłą wodą, by po chwili poprawić zrujnowany makijaż.
Zaczerwienienie oczu usunęła zaklęciem, które wyszukała w książkach. Rozczesała włosy sięgające prawie talii i splotła je w warkocz, który odrzuciła na plecy.
Przejrzała książki, które może wziąć na ten kretyński szlaban i wybrała trzy. Z zaklęć i transmutacji. Za dwadzieścia minut zaczynał się szlaban, więc wyszła, bo uważała, że tyle czasu jej wystarczy, żeby zakończyć sprawę z Ronem.
-Harry – zapytała, podchodząc do chłopaka w Pokoju Wspólnym – gdzie Ron?
-U siebie. Stało się coś?
-Zaraz się stanie – powiedziała – później Harry, daj mi chwilę.
Wbiegła do dormitorium chłopców z siódmego roku.
-Ron! Ron? - zawołała.
-Co? - usłyszała od strony łóżka.
Odetchnęła i spojrzała na niego. Leżał na łóżku, patrząc w sufit.
-Ron, to koniec. Zrywam i nie próbuj mnie powstrzymać. Nie chcę tego dalej ciągnąć. Nie umiem.
-Zrywasz ze mną?
-Tak.
-Dlaczego?
-Bo tak.
-Nie kochasz mnie? - zapytał spokojnie Ron.
Za spokojnie.
-Nie – odpowiedziała - i chyba nigdy nie kochałam.
-Bo kochasz jego, tak?
-Kogo? - zapytała zdziwiona.
-Tę blond gnidę – warknął Ron.
-Jak możesz tak w ogóle myśleć, Weasley?! - zapytała dotknięta do żywego. - Draco nie ma z tym nic wspólnego!
-Teraz Draco, tak? - podniósł głos Ron – kilka minut temu to był Malfoy i wredna szuja, a teraz to jest Draco, tak?
-Tak.
-Nie poprosił cię, żebyś mówiła do niego „Draconcu”?
-Nie, nie poprosił. A nawet jeśli Draco – użyła jego imienia z czystej złośliwości – ma coś z tym wspólnego, to nie twój interes.
-On cię zostawi – powiedział Ron – dla niego jesteś tylko szlamą. Bawi się tobą.
-A ty dla mnie nikim. I nie mieszaj go w to! - odwarknęła Hermiona i wyszła.
***
Idąc korytarzem nie czuła nawet smutku. Jedynie wściekłość. Jak można tak chamsko kogoś obwiniać o coś, o czym nie ma się pojęcia! Jak mogła z nim być! Wychodząc ze swojego dormitorium myślała, że rozstanie z Ronem doprowadzi ją do płaczu, ale teraz była tylko wściekła, że Ron połączył ich zerwanie z Malfoyem! Jak mógł! Może i Malfoy się zmienił, ale to nie ma znaczenia. Czuła też ulgę. Była wolna i nikt jej nie ograniczał!
Uśmiechnęła się sama do siebie, by po chwili cicho krzyknąć.
Izba Pamięci była gorzej zrujnowana niż Wielka Sala po tym jak Weasleyowie uciekli z Hogwartu. Gabloty były pobite i roztrzaskane w drobny mak, tynk odpadał od ścian, jedynie podłoga była cała. Puchary, medale i odznaki był porozrzucane po całej sali.
-Mają kopa – powiedziała sama do siebie.
Weszła do środka i podniosła jedną z odznak.
Marlena
McKinsey
Prefekt Roku
1975.
Przeszła kawałek dalej i podniosła puchar.
Puchar
Quidditcha
Gryffindor
1977r.
-O w dupę! Popisali się! - rozległ się pełen podziwu głos i Hermiona o mało nie upuściła pucharu.
W wejściu do Izby Pamięci stał Malfoy i rozglądał się z uznaniem po Izbie.
-Cześć, Granger! – powiedział, nie przestając szacować wzrokiem strat.
-Cześć – mruknęła bez entuzjazmu i podniosła duży i ciężki medal ze złota.
Abraxas
Malfoy
Za specjalne zasługi
dla szkoły.
1956r.
-Ej, Malfoy!
-No? – zapytał, nadal na nią nie patrząc.
-Miałeś w rodzinie jakiegoś Abraxasa Malfoya? – zapytała, zerkając na niego.
-No miałem, a co? - zapytał i w końcu na nią spojrzał.
-Czym się przysłużył szkole w '56?
-Dużą ilością galeonów – wzruszył ramionami Ślizgon.
-Materialiści – wymruczała Hermiona, odkładając medal na w miarę całą gablotę.
-Ja bym powiedział, że po prostu zainwestował w edukację przyszłych pokoleń – powiedział Malfoy, podchodząc do niej.
-Zobacz – dodał i wziął do ręki puchar.
Abraxasowi
Malfoyowi
za ufundowanie skrzydła
wschodniego Szkoły Magii
i
Czarodziejstwa w Hogwarcie
w latach 1956-1958
-Ufundował CAŁE wschodnie skrzydło?
-Tego nie wiem – powiedział szczerze Malfoy – ojciec nigdy nie mówił czy było całe czy nie.
-To dlatego tak się panoszysz po szkole? - zapytała Hermiona nieco wrednie – bo w połowie została ufundowana przez twoją rodzinę?
-Mówiłem ci, Granger – powiedział Malfoy, a z jego głosu zniknął ten neutralny ton – nie bądź wredna.
-Nie jestem wredna tylko ciekawa – odcięła się.
-Pyskata jesteś – uśmiechnął się lekko.
-Dowiem się czy nie? - zapytała.
-A dowiem się, czemu tak wrzeszczałaś? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Nie.
-No to nie – uśmiechnął się do niej wrednie.
Wzruszyła ramionami i odeszła kawałek.
-Gdzie te przeklęte bachory! - wkurzyła się Gryfonka.
-Zaraz będą.
-Pewny siebie, upierdliwy i zadufany w sobie oślizgły gad – wymamrotała do siebie Hermiona.
~*~*~*~
edytowane 17.11.2021
beta Muscardinus
Naprawde wciągające :) Jeśli nie masz nic przeciwko zostawie ci w "linki" stronke z moim blogiem również pisze dramione i powiem ci że jak dla mnie to twój blog może byc dla mnie jedynie ideałem zajebistego Dramione
OdpowiedzUsuńHehe nooo rozkeca się :p
OdpowiedzUsuńRobi się ciekawie chociaż szczerze mówiąc nie spodziewałam się że Hermionie tak łatwo przyjdzie rozstanie się z Ronem
OdpowiedzUsuńZuzu
fajnie, fajnie, ale Hermiona i Ron nie mieli takich złych stosunków:cc
OdpowiedzUsuń+Draco nigdy nie był tak miły dla Hermiony i na pewno by się z nią nie przywitał, tylko by jeszcze ją przezwał na powitanie
kobieto coś ty ze mną zrobiła ? ♥ Cudo jak zawsze :*
OdpowiedzUsuńNa początku rozdziału miałam pewną uwagę ... ale teraz znikła ;) ! pozdrawiam karollcia00
Nie mam się do czego przyczepić! Może Malfoy jest trochę za miły. Uwielbiam Dramione! Dziwi mnie mała ilość komentarzy ale pewnie w następnych będzie dużo więcej. Mykam czytać dalej!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
Rona nigdy nie lubiłam.... Taki prymityw...:/
OdpowiedzUsuńLekko się czyta , fajna historia. Ron to Ron pozamieniał się z trollem na mózgi. Ale to normalka. Ogółem interesujące Dramione :) Jestem ciekawa jak potoczy się dalej akcja ! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ,
Blueberry.
um, biedny Ronald :((((
OdpowiedzUsuńCudo:) Masz super Betę żadnych błędów :) pozdrawiam magicznie
OdpowiedzUsuń~S~
Dobrz ezrobiła zrywając!
OdpowiedzUsuńszybka jest jak na rozstanie z Ronem , w ogóle szybko akcje się rozgrywają
OdpowiedzUsuńNudne,więcej nie czytam Elo
OdpowiedzUsuńocenianie całego bloga po trzecim rozdziale i skreślanie, bardzo dojrzałe :)
Usuń