wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 13

"Jeśli kogoś kochasz,

uczyń go wolnym

jeśli wróci, będzie należał do Ciebie

a jeśli nie, tak będzie lepiej."

- Eddie Vedder


Pod Wielką Salą zebrał się mały tłumek.


Hermiona i Blaise Zabini z trudem wyhamowali przed masą ciał. Naprzeciw siebie stali Draco i Ron, mierząc się wściekłymi spojrzeniami. Za Ronem stał Harry pilnujący sytuacji, a za Draco kręcił się Terrence Higgs. Trochę dalej stała Pansy Parkinson i ze znudzeniem obserwowała całe zdarzenie.


Hermiona ogarnęła całą sytuacją jednym spojrzeniem. Przepychała się przez tłum ogarnięta paniką, widząc minę Draco. Gdyby na nią tak patrzał, to bałaby się o swoje życie. Wpadła przez przypadek na Rona.


-Widzisz, Malfoy? - rzucił Ron pogardliwie – zawsze stanie po mojej stronie.


Hermiona spojrzała w stronę Dracona.


Malfoy spojrzał na Gryfona i syknął coś niezrozumiale, co zapewne było stekiem przekleństw pod adresem Rona. Był wściekły i coś kazało jej pomyśleć, że kłótnia dotyczyła jej osoby. Oczy Draco były stalowoszare i ledwie nad sobą panował.


Zrozumiała, co Ron miał na myśli i na pewno nie miał racji, nie po wydarzeniach ostatnich dni. Nie po tym jak zerwali, nie po tym jak zaczęła się dogadywać ze Ślizgonem.


A Draco był bliski wybuchu, gdy zobaczył, że stanęła koło Rona.


O nie, pomyślała, nigdy w życiu. Popchnęła Rona tak mocno, że gdyby nie Harry, to upadłby na ziemię i pobiegła w stronę Ślizgona w tej samej chwili, gdy sięgał po różdżkę.


-Draco! - krzyknęła i rzuciła mu się na szyję.


Tłum, który zebrał się pod Wielką Salą w poszukiwaniu sensacji, zaczął szeptać na temat tego, co jest pomiędzy nią a Draco, wymyślając najbardziej nieprawdopodobne historie jakie przyszły im do głowy.


Blondyn objął ją odruchowo w talii, Hermiona spojrzała ponad jego ramieniem na tłum i zobaczyła wszędzie zdziwione miny. Jedynie mina Terrence'a Higgsa, była inna, bo z zaciekawionym uśmiechem, uniósł brew.


Błagała w myślach Merlina, by Harry, chciał wysłuchać chociaż jej wyjaśnień.


-A jednak nie, Weasley! - syknął cicho Malfoy.


Hermiona nie puszczała go, bo wiedziała, że tylko to powstrzymuje go przed rzuceniem jakiegoś paskudnego zaklęcia na Rona.


-Malfoy, przestań, nie ma sensu – szepnęła mu błagalnie do ucha – tylko pogorszysz sprawę.


Draco, choć już się trochę uspokoił, nie zamierzał odpuścić. Zdziwił się, gdy Gryfonka stanęła po stronie Rudego i wkurzył się o to. Podobno zerwali, tak, więc czemu była koło niego? Jednak gdy rzuciła mu się na szyję, poczuł się jakby wypił eliksir Szczęścia. Mina Weasleya była bezcenna.


-Widzisz, Weasley? - zapytał cicho – jakoś cię nie broni. Widocznie żyjesz w innej epoce historycznej niż my, bo to już przeszłość, gdy załatwiała wszystko za ciebie.


-Malfoy – jęknęła mu do ucha Gryfonka – przestań, błagam.


Stała koło niego, lecz nie puściła go. Nadal obejmowała go za szyję, ale teraz stała bokiem do Rona i mogła zobaczyć jego wściekła minę.


Ślizgon objął ją w talii, przyciągając do siebie jedną ręką.


-Zaczarowałeś ją! - oskarżył go Ron widząc to spoufalenie.

-Nie musiałem – zaśmiał się Draco cicho - mam ten urok osobisty od urodzenia, ty chyba stałeś wtedy w kolejce po głupotę i dostałeś ją z nawiązką.

-Co jej zrobiłeś? - krzyczał Ron - co jej zrobiłeś, draniu?!

-Nic, sama rzuciła mi się na szyję – powiedział złośliwie Ślizgon i przesunął powoli dłonią po placach Gryfonki wzdłuż kręgosłupa z góry na dół.


Wielu osobom obserwującym tę sytuację, oczy wyszły z orbit, widząc jego ruch.


-Malfoy, przestań – szepnęła mu do ucha Gryfonka – do cholery, nie prowokuj go, bo to się źle skończy dla ciebie.


- Wiesz, co teraz robi? - prowokował dalej blondyn już rozjuszonego Gryfona – prosi, żebym przestał, bo się boi. I to o mnie się boi, a nie o ciebie, Weasley. To zmienia postać rzeczy, nie uważasz?

- Nie zmienia – ryknął Ron – jest moja!


Hermiona puściła Dracona, stanęła bokiem do Rona. Ślizgon obejmował ją jedną ręką w talii, a drugą chwyciła Hermiona i splotła jego palce ze swoimi, Draco ścisnął jej dłoń lekko i nie puścił.


-Jeśli jest twoja, to zapytaj ją czemu teraz jest po mojej stronie – powiedział spokojnie Ślizgon.


Czuł się jak w nirwanie. Nic nie mogło go wyprowadzić z równowagi, dziewczyna stojąca koło niego była przysłowiowym asem w rękawie i jej dotyk uspokajał go. Przypominał mu o tym, co się działo między nimi w ostatnich kilku dniach i wiedział, że nie powoli, by to się szybko skończyło.


-Przestań – syknęła cicho Hermiona – daj spokój.

-Nie muszę pytać. Nigdy z własnej woli nie stanęłaby po twojej stronie, nigdy! Ona zawsze była moja!

-Ona nie jest niczyją własnością – warknął Malfoy – i nigdy nie była. Z tego, co wiem, to z tobą zerwała, więc straciłeś swoją szansę. A uwierz, że na nią czeka wielu.

-Nie przeginaj – wyszeptała, ale on jej nie słuchał – to nie jest dla niego, obiecałeś mi, Draco!


-A co? Ty jesteś pierwszy na liście? - zapytał Ron pogardliwie.

-Może i jestem, a może nie. Jest dorosła i sama decyduje, co robi, a nie ty, Weasley.

-Ty też nie! Hermiona, chodź tutaj!


Hermiona miała tylko jedną słabość o jakiej na razie wiedział Malfoy. Nie znosiła, gdy ktoś jej rozkazywał. Nikt nie miał do tego prawa. Dziewczyna wyrwała się z jego objęć i dłoń z jego uścisku i zrobiła krok w stronę Gryfona. Draco błyskawicznie z refleksem szukającego, złapał ją w talii, żeby nie rzuciła się na Rona z pięściami.


-Puść mnie! - syknęła wściekła – Draco, puść mnie, do cholery!

-Puść ją, chce tu iść!- ryknął Ron.


Szepty jakie towarzyszyły tej scenie, nabrały na sile.


-Żeby cię zabić – zironizował Draco, przytrzymując wyrywającą się dziewczynę – Granger, załatwię to – szepnął jej do ucha – ufasz mi, tak? To daj mi go pogrążyć do końca, nie tego właśnie chcesz?


-Nienawidzę cię, Ron – powiedziała Hermiona, ale przestała się wyrywać.


Słowa Draco były przekonujące i kuszące, Ron nikogo nie nienawidził w szkole tak jak Malfoya, więc to, że jego była dziewczyna stoi po stronie Ślizgona zaboli go i wkurzy najbardziej. Stała więc spokojnie, pozwalając by blondyn objął ją w talii, stając za nią, a ona sama wpatrywała się w Rona, jak sowa, nieruchomo, z nienawiścią.


-Widzisz, Weasley? - zapytał blondyn – chyba nie jest twoja. Jeśli jest i zawsze była tak jak twierdzisz, to wiele o niej nie wiesz!

-A ty, to wiesz najwięcej – odwarknął Ron.

-Oj wiem, wiem - powiedział lekko Draco – na przykład wiem, gdzie spędziła ostatnią noc. I podpowiem, że to nie było jej dormitorium.

-Draco! - jęknęła dziewczyna zaszokowana.

-Jest świetna, zapewniam – powiedział cicho Draco – miło się gadało! - dodał z wrednym uśmiechem – chodź, Tygrysico.


Rzucił oniemiałemu Gryfonowi ostatnie pogardliwie spojrzenie i odszedł z Hermioną.


Oddalali się korytarzem, a Draco błagał Merlina, by nie zabiła go za tę ostatnią uwagę.


***


-Czekaj, Smoku! - usłyszeli za sobą.


W ich stronę biegli Zabini i Higgs. Byli już daleko od wielkiej Sali i mogli normalnie rozmawiać.


-Cześć – mruknął ponuro Malfoy.

-No cześć – wyszczerzył zęby Terrence – nie przedstawisz nas?


Draco wywrócił oczami.


-Tygrysico, to Terrence Higgs, Terrence, to Hermiona Granger.

-Cześć – puścił jej oczko Terrence – dla przyjaciół Terren.

-Hej - uśmiechnęła się Gryfonka - dla znajomych Miona.

Uznała, że nie warto robić sceny przy ludziach i wysiliła się na szczery uśmiech. A Malfoya zabije bez świadków.


-Zabiniego znasz – dodał Draco.

-Jak najbardziej – powiedziała z uśmiechem.

Blaise odwzajemnił go i rzucił zdawkowe:

-Cześć, Granger.

-To co, idziemy do siebie? - zapytał Terrence.

-Czekaj – powiedziała Hermiona, gdy Draco otworzył usta – chcę z nim pogadać – wskazała na Malfoya, dalej patrząc na Terrence'a.

-Okej, Miona, do zobaczenia, Smoku - zgodził się i odszedł.

-Widzimy się później. Miona – Blaise rzucił jej szybki uśmiech i odszedł za Terrence'em.

Rzuciła blondynowi wściekłe spojrzenie jak zostali sami.


-Mam szansę to przeżyć? - zapytał, gdy ruszyli korytarzem.

-Nie – syknęła.

-Tak też myślałem – wymruczał pod nosem Draco.


Od razu poszli w stronę jeziora i zatrzymali się pod dębem. Hermiona przeszła do rzeczy.


-Co to miało znaczyć? - wysyczała – Malfoy, ja nie zamierzam stawać między tobą, a Ronem! I bez tego sytuacja jest do bani, nie musisz tego pogarszać!

-Granger, nie zabijaj, błagam – powiedział szybko blondyn, podnosząc ręce do góry.

-Masz minutę, żeby to wyjaśnić!

-Nie starczy – zastrzegł od razu.

-Jak chcesz dożyć dwudziestki to gadaj – warknęła.


Była naprawdę wściekła.


-No dobra, wracałem ze śniadania, nikomu nie przeszkadzając...

-Do rzeczy!

-No i pojawił się Weasley. Zaczął coś wrzeszczeć, że rozwaliłem mu związek, że to miało być inaczej, że on miał plany na przyszłość i tak dalej. Zapytałem grzecznie, o co mu, do cholery jasnej, chodzi. To zaczął warczeć, że chodzi o ciebie, że odbiłem mu dziewczynę. No to powiedziałem, że nikogo mu nie odbiłem. No to on z gadką, że zerwałaś z mojego powodu. Mówię mu, że ma się odwalić i że nie mam z tym nic wspólnego. I on wyjechał z tekstem, że mam sobie niczego nie wyobrażać, że zawsze będziesz jego, że wasza miłość pokona wszystko, że to tylko chwilowe załamanie, że zawsze staniesz po jego stronie. Resztę znasz.

-Po cholerę wdawałeś się z nim w tą idiotyczna gadkę? - warknęła – mogłeś odpuścić! Malfoy, kurwa, ja mam dość! Może i z tobą rozmawiam, jednak to nie znaczy, że musisz coś takiego robić. Wiesz, jak to wyglądało w oczach Rona albo Harry'ego? - wrzasnęła.


Draco przyglądał się jej spokojnie, czekając aż skończy.


-Przy tym było pół szkoły! - krzyknęła mu w twarz – nie wiem, jak ty, ale ja mam dość! Wszyscy i tak o mnie gadają, ale to już przesada! No i ta gadka, że nie byłam we własnym dormitorium! Wiesz, że każdy pomyśli, że z tobą spałam!? Nie żebyś był jakiś szczególnie ohydny, lecz nie mam zamiaru, rozumiesz, nie mam zamiaru z tobą spać!

-Kij mnie obchodzi, co pomyślą inni. A, zapomniałbym. Rudy powiedział jeszcze, że jeśli naprawdę się ze mną spotykasz, to jesteś zwykłą dziwką. - powiedział Ślizgon – to też miałem odpuścić? Sorry, ale to jakoś nie mój styl.

-Tak powiedział? - zapytała spokojnie Hermiona.

-Tak

-Zabiję go! - wrzasnęła i ruszyła w stronę zamku.

-Granger, czekaj – zawołał i złapał ją w talii.

-Puść, zabiję tego... – tu nastąpił szereg soczystych przekleństw pod adresem Rona.

-Zrobisz to za chwilę, ale posłuchaj - powiedział i złapał ją za rękaw, bo mu się wyrwała.

-Nie chcę niczego słuchać! Zabiję go! - warknęła, próbując mu się wyrwać, bo znów ją złapał.

-A chcesz wylecieć ze szkoły? - warknął Draco już trochę wkurzony.

-A jakie to ma znaczenie? - zapytała i wyrwała mu się, jednak nie odeszła.


Stanęła przed nim rozjuszona jak byk, który widzi czerwoną płachtę, jej rozpuszczone włosy unosił i rozwiewał wiatr, co nadawało jej wygląd wściekłej bogini.


-To, że zabijesz wiewióra, a pójdziesz siedzieć za człowieka! - prychnął Draco.


Dziewczyna przyznała mu w duchu rację, nie mogła tego zrobić, choć miała wielką ochotę.


-Jak go zobaczę, to mu krzywdę zrobię – warknęła.


Nie bolało jej to, co powiedział Ron, tylko była na niego wściekła. Myślała, że tyle lat przyjaźni, a później związku coś dla niego znaczy i powstrzyma przed takim zachowaniem. Zazdrość przesłoniła mu wszystko, nawet to, że rani ją i robi z siebie idiotę przed całym zamkiem.

-Mogę ci pomóc – rzucił, lecz wciąż nie mógł nad sobą zapanować.


Jego ta sytuacja też wytrąciła z równowagi.


-Lepiej, żebyś nie właził z butami w moje życie, już starczy. – warknęła Gryfonka i odeszła.


Draco tylko wzruszył ramionami.


Nie przejął się tym. Jedna Granger w tę czy w tę? Co za różnica? Może i chciał wkurzyć Weasleya, może i chciał uwieść Gryfonkę, ale nie ceną swojego dobrego humoru. W końcu, humor Draco Malfoya był bardzo ważny dla połowy żeńskiej społeczności Hogwartu.


***


-Ej, Smoku! - usłyszał głos Zabiniego chwilę po tym jak przekroczył próg Pokoju Wspólnego Ślizgonów.

-Co jest, Diable? - zapytał, kierując się w stronę swojego dormitorium, które dzielił z ciemnowłosym chłopakiem, który w tym momencie podążał za nim.


Chciał jak najszybciej się czegoś napić. Wkurzały go nawet szepty i ciche westchnienie dziewczyn w Pokoju Wspólnym. Zazwyczaj to tylko podnosiło mu mniemanie o sobie, ale teraz tylko prychnął i wbiegł po schodach do dormitorium.


Drugim jego współlokatorem był Terrence Higgs, ciemny blondyn o zielonych pogodnych oczach. Siedział w towarzystwie dwóch szóstoklasistek, które Draco znał z widzenia i wiedział, jakiego pokroju są te dziewczyny.


Westchnął cicho, widząc go. Będzie musiał się dzisiaj wynieść do swojego prywatnego dormitorium i znaleźć sobie jakąś dziewczynę na noc.


-Granger cię nie zabiła? - zakpił Zabini, zamykając drzwi.

-Nie – odpowiedział zdawkowym tonem, nie wdając się w szczegóły.

-Przekonałeś ją do tego w jakiś szczególny sposób? - zapytał znacząco Blaise.

-Nie ruszam szlamu – warknął Draco, nalewając sobie Ognistej.

-Odpuściłbyś, Smoku – westchnął Blaise - jest całkiem niezła. Chyba sam się za nią wezmę, skoro jej nie chcesz.

-Ani się waż, Blaise – wysyczał Draco.


W pokoju zapanowała cisza.


-Powiedziałem to, co mi się zdaje, że powiedziałem? - zapytał w końcu blondyn niepewnie, nie patrząc na kumpla.

-Tak.

-O kurwa, muszę się przespać – wymruczał Draco i wypił szklankę Ognistej naraz.

-Najlepiej z kimś - zasugerował ciemnowłosy.

-Daruj sobie – warknął Draco.

-Ej, nie zioń ogniem, Smoku - skrzywił się Zabini, udając, że gasi swój rękaw – co się z tobą dzieje?

-Znajdź sobie laskę, Diable.

-Już znalazłem – odpowiedział natychmiast Blaise.

-Tak, kogo? - zapytał blondyn niezaciekawiony.

-Taka mała czarna, klasyka – rzucił Zabini, wzruszając ramionami.

-A nazywa się jakoś? - zainteresował się z czystej uprzejmości Draco.

-Jakoś na pewno - zgodził się Zabini.

-No weź, Blaise, nie pamiętasz jej imienia?

-Nie zapisuję – powiedział nieprzejęty.

-Jesteś ignorantem, Diable - powiedział tylko Draco i z butelką Ognistej w ręce i szklaną w drugiej zniknął w swoim prywatnym dormitorium.

-A ty ślepy, Smoku – zawołał za nim Blaise.

Blondyn wzruszył ramionami i zatrzasnął drzwi.


Usiadł na parapecie otwartego okna wychodzącego na błonia. Zawsze fascynowało go to, że choć jego dormitorium jest w lochach, to okno wychodzi na błonia na wysokości drugiego piętra.

-Magia potrafi zdziałać cuda – westchnął cicho i pociągnął łyk Ognistej.


Jeszcze długo siedział w oknie, wdychając ciepłe majowe powietrze, myśląc nad wydarzeniami ostatnich kilku dni.


***


Tego dnia, gdy wyszedł z lochów na obiad, nie spotkał na nim Granger. Choć miał cichą nadzieję, że tak się stanie, ale nie. Nie było jej. Przy stole Gryfonów siedział tylko Potter i Weasley. Skinął mu lekko głową. Potter najpierw zmroził go lodowatym wzrokiem, godnym Bazyliszka i również skinął głową.


To ciekawe, myślał, kiedyś Granger była mi obojętna i miałem gdzieś czy jest w Wielkiej Sali czy nie. To Potter był dla mnie ważniejszy. Liczę się z jego zdaniem, szanuję i nie wdaję się w kłótnie. A teraz mi zwisa. Granger siedzi mi w głowie całymi dniami.


Upuścił widelec, jak zdał sobie z tego sprawę. Patrzał przed siebie niewidzącym wzrokiem. Tak, Granger siedzi mu cały czas w głowie. Od wczoraj nie mógł się powstrzymać, żeby nie szukać jej wzrokiem, nie czekać aż się pojawi, jej sylwetka go przyciągała. Gdy ją dzisiaj zobaczył...


Dreszcz przeszedł mu przez ciało, gdy rzuciła mu się na szyję. I to nie było obrzydzenie. Nieee, to na pewno nie była odraza. A jak wyszeptała jego imię?


Ten cichy głos, gdy szeptała „przestań”. Tylko, że w jego myślach szeptała „nie przestawaj” i sytuacja była zupełnie inna.


A teraz... teraz przeszkadzało mu, że się wkurzyła. Nie jakoś specjalnie denerwowało, tylko irytowało jak kamyk w bucie, którego nie można wyciągnąć.


Ale jak Zabini powiedział, że sam się za nią weźmie... Chyba by go zabił!


-Draco! Ej Draco! - ktoś machał mu ręką przed nosem – Smoku!

Potrząsnął głową i włosy opadły mu na oczy,

-Co jest? - zapytał niecierpliwie, odgarniając grzywkę.


Kilka dziewczyn przy ich stole westchnęło na ten widok.


-Od pięciu minut patrzysz na ten talerz jakby cię ktoś spetryfikował – zachichotał Zabini.

-Spadaj - warknął blondyn nie w humorze.

-Zabawka nie che się poddać? - zapytał złośliwie Terrence.

-Czy wasze życie kręci się tylko wokół dziewczyn? - wkurzył się Draco.

-A twoje nie? - zapytał retorycznie Blaise.


Kurwa, właśnie, że tak! Szczególnie jednej od jakiegoś czasu!


-Nie! I przyjmij to do wiadomości, Diable! - warknął i wstał od stołu. Szybkim krokiem wyszedł z Wielkiej Sali odprowadzany zdziwionymi spojrzeniami przyjaciół i jednego czarnowłosego Gryfona.


***


Wpadł do pierwszej lepszej łazienki na drodze.


Tak, Granger, wpadła mu w oko, ale nie aż tak! Nie do tego stopnia!


Owszem była ładna, inteligentna i ufał jej jak nigdy wcześniej żadnej dziewczynie. Ale do cholery! Dawno tak nie pragnął być z jakąś dziewczyną! Nie chodziło mu tylko o to, żeby się z nią przespać. Chciał z nią... no sam nie wiedział, czego chciał... nie, chciał żeby była na dłużej. Nie jak jakaś zwykła zabawka. Tylko ktoś na kim mu zależy. Ale on nie mógł się zakochać! Nie mógł! I nie w niej!


Po pierwsze Draco Malfoy się nie zakochuje!


Po drugie Draco Malfoy nie zakochuje się w Gryfonce!


Po trzecie Draco Malfoy nie zakochuje się w Gryfonce, którą jest Granger!


-Dupa – warknął patrząc w lustro – okłamujesz samego siebie, Draco.

Ale po chwili uderzył w lustro, które rozbiło się na miliony kawałków. Był wściekły jak nigdy, bo okłamywał samego siebie! Choć był kłamcą, dobrym kłamcą, to nie umiał okłamać siebie. Zaczynało mu zależeć na Granger i nic nie mógł na to poradzić.


***


Wrócił do siebie bardzo późno. Tuż przed ciszą nocną. Ale tak jak się tego spodziewał czekał na niego Blaise z kieliszkiem Ognistej w ręce. Gdy zobaczył kumpla sięgnął po prawie pełną butelkę, nalał do drugiego kieliszka trunku i podał kumplowi. Draco podziękował mu skinieniem głowy i wypił do dna.

-Wszystko okej? - zapytał spokojnie Blaise.

-Nie - mruknął ponuro i klapnął na swój ulubiony fotel w swoim dormitorium, które dzielił z Blaisem.


Siedzieli w milczeniu.


Blaise był cierpliwy i nie naciskał na Dracona. Jak będzie chciał, to sam mu powie. Obracał tylko kieliszek w dłoni, patrząc jak światło przenika przez trunek, zabarwiając go na ciemny bursztynowy kolor.


-Diable? - zapytał w końcu Draco.

-Co? - mruknął Zabini, nie odrywając wzroku od misternie rzeźbionej szklanki i jej zawartości.

-Byłeś – blondyn zawahał się – byłeś kiedyś zakochany?

-Tak – Blaise wzruszył ramionami – a co?

-Jak się odkochać? - wymruczał ponuro Draco, patrząc na niego uważnie.

Diabeł zakrztusił się Ognistą.

_____________________

edytowane 17.11.2021

beta Muscardinus

12 komentarzy:

  1. nie "w oku" ! wokół ! wokół! ale rozdział super :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny czuje jakbym czytała ksiażje jakiejs wybitnej pisarki

    OdpowiedzUsuń
  3. "Jak się odkochać?" - zakrztusiłam się piciem a' la Blaise. :)
    Blog jest niesamowity, czuję się jakbym czytała książkę. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Jak się odkochać?" - haha wybuchnęłam głośnym śmiechem :) Ale niech mu lepiej Zabini uświadomi, że Hermi jest dla niego stworzona :D Idę czytać dalej, bo mam duże zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Haha cały Smok :) ajjjj biedaczek ciekawe co odczuwa Miona
    Rozdział zarom ... ogarniasz ?:p

    OdpowiedzUsuń
  6. Dopiero teraz trafiłam na ten blog, ale jestem zachwycona. Cały czas uśmiecham się to monitora, albo komorki gdy to czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. '' jak sie odkochac '' hahah kocham go

    OdpowiedzUsuń
  8. akcja przed wielką sala pierwszorzędna!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. "jak się odkochać" w stylu Dracona , jego szaleństwo do Hermiony - świetnie napisane :)
    Pozdrawiam ,
    Blueberry.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak się odkochać :) rozwalił mnie ten tekst ;)
    ~S~

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...