Luis Vaz de Camoes
-Nie
– powiedział nagle Draco.
-Co
nie?
-Nie
wciskałem Ci kitu, że Cie pragnę.
-Malfoy,
cholera zostaw moje myśli – warknęła wkurzona Hermiona.
Wzruszył
ramionami.
-Nie
umiałem się powstrzymać – usprawiedliwił się.
-To
zacznij nad sobą panować! - syknęła.
-Granger,
nie wkurzaj się.
-Skoro
tak bardzo chcesz poznać moje myśli, to może o to zapytaj?
-Jasne,
następnym razem tak zrobię – prychnął lekko.
-Niech
Cię gnom porwie, Malfoy!
-Granger,
zrozum, potrzebuję Twojej obecności. Jestem wredny, nie przeczę,
ale daj mi parę dni.
-Dlaczego
mnie potrzebujesz?
-Daj
mi tydzień, Granger. Tydzień i odpowiem na wszystkie Twoje pytania
bez wyjątku.
-No
dobra, ale trzymam Cię za słowo.
-A
jak nie?
-To
zobaczysz co robię, jak chcę wydobyć od faceta jakieś informacje.
-Mam
się spodziewać tortur czy mnie oszczędzisz? - nabijał się z niej
Draco.
Hermiona
przesunęła językiem po swoich górnych zębach.
-Nie
– uśmiechnęła się – wyjdziesz z tego cały.
-Nic
Ci z tego nie wyjdzie – powiedział szybko Draco.
Gdyby
Granger zaczęła go uwodzić to uległby jej, a wtedy nic nie
mogłaby go powstrzymać prze kochaniem się z nią. A tego zabraniał
sam sobie, z jej zgodą czy bez. Wiedział, że ten jeden raz by mu
nie wystarczył, a Granger był jak narkotyk.
Im
częściej stosujesz tym bardziej się uzależniasz.
W
takim wypadku jak ten Draco był by na dnie już po jednym dniu
dawkowania narkotyku jakim dla niego była Granger. Była jak
najlepsza odmiana amfetaminy tylko dla niego, ale po jakimś czasie
trująca i w końcu prowadząca do śmierci. A Draco nie chciał się
uniezależnić choć już miał objawy. Na przykład tęsknota za
Granger.
-Może
nie będziesz musiał się przekonać – powiedziała.
Draco
uśmiechnął się lekko.
Może
poczekać ten tydzień tak jak obiecał i nic nie powiedzieć, a
potem nich Granger robi co chce. W końcu Draco jest tylko młodym
facetem, którym żądzą hormony, a nie umysł szczególnie w
obecności młodej Gryfonki, która tak go pociągała. Pokusa żeby
poczekać
te siedem dni i Granger zaczęłaby go uwodzić była bardzo silna,
biorąc pod uwagę fakt, że Draco nigdy nie musiał sobie odmawiać
jakiejś dziewczyny, bo zawsze to one pchały mu się w ręce i do
łóżka, a Granger pod tym względem była wyjątkiem.
Ale
zaraz sobie coś przypomniał.
Musi
być szczery z Granger i w końcu obiecał, że odpowie na wszystkie
jej pytania, a on słowa dotrzymywał zawsze. A po któreś z kolei
jeśli kiedykolwiek chce być z Granger to musi postawić na
szczerość.
-Właśnie
– szepnął na głos przerywając ciszę.
-Co?
-Daj
mi minutkę, skarbie – powiedział zamyślony.
Tego
mu brakowało od początku tygodnia. Wkurzał się, głowił, nie
spał po nocach myśląc co się z nim dzieje, a rozwiązanie było
proste.
Chciał
Granger nie tylko na noc i koniec przygody.
On
chciał z nią być!
Nie
myślał, że odpowiedź będzie tak łatwa!
Sam
przyznał się przed samym sobą, że zakochał się w Granger.
Nikt
inny o tym nie wiedział.
Teraz
uświadomił sobie, że od dłuższego czasu zwraca uwagę na
Granger.
Jak
się ubiera, co robi, co lubi.
Na
jego uczucia nie miał wpływ tylko ten ostatni tydzień, który
spędzili w większości razem, ale jakieś ostatnie pół roku.
Draco
był w szoku, że wpadł na to dopiero teraz.
-Malfoy!
- dziewczyna potrząsnęła nim.
Zrozumiał,
że dość długo musiał milczeć pogrążony w myślach.
-Wybacz,
Granger – uśmiechnął się do niej – znalazłem odpowiedź na
pytanie, które męczyło mnie od jakiegoś czasu.
Mimo
wszystko odwzajemniła uśmiech.
Draco
uśmiechał się całym sobą.
Uśmiech
obejmował jego zmysłowe usta, tajemnicze chłodne oczy i całą
twarz w mlecznym odcieniu.
-Malfoy...
- westchnęła cicho.
Draco
podniósł brew zaskoczony.
Nigdy
nie słyszał u niej takiego tonu głosu.
Cichy
szept, którego chciałby słuchać już zawsze.
Cichy
szept, którego chciałby słuchać już zawsze gdyby tylko mówiła
jego imię.
Nie
zapanował nad sobą.
Już
pochylał się nad nią, opierając dłonie na oparciach fotela po
obu jej stronach.
Dziewczyna
patrzała na niego, a w jej czekoladowych oczach kryło się
zaskoczenie.
-Malfoy,
co Ci jest?
-Prosiłem
Cię, żebyś mówiła do mnie po imieniu – powiedział cicho, ale
w jego oczach była irytacja.
-Malfoy
– powiedziała i na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. - to
przyzwyczajenie.
-Tygrysico,
błagam – powiedział.
-Słuchaj,
nie mam nic złego na myśli mówiąc do Ciebie po nazwisku, a po
drugie Ty też tak robisz.
-U
mnie tego nie zmienisz, a Ciebie jeszcze przekonam – uśmiechnął
się.
Dziewczyna
zaskoczona własnym odruchem pogłaskała go po policzku.
Draco
przymknął oczy i westchnął cicho.
-Zacznę
mówić do Ciebie po imieniu, Draco – powiedziała prawie się
zmuszając, żeby go użyć - jak ściągniesz tą maskę.
-To
nie fair – zaprotestował.
-Draco
-szepnęła.
Pokręcił
głową.
-Tylko
na chwilę – prosiła – kilka chwil, chcę wiedzieć kim jesteś.
Będziesz dla mnie Draconem, a nie Malfoyem, no proszę.
-Dlaczego?
-Chcę
wiedzieć kim jesteś, kilka chwil i niczego więcej nie chcę.
-Obiecujesz?
-Tak.
-A
Draco?
-Też.
Westchnął
ciężko i uklęknął przed nią pochylając głowę tak, że oparł
ją na jej kolanach.
Jego
blond włosy opadły jej na spódniczkę.
Znów
zdziwiona własną śmiałością wsunęła palce w jego włosy i
przeczesała je.
-Przestań
– skarcił ją chłopak, ale Hermiona wiedziała, że się
uśmiecha.
-Bo?
-Rozpraszasz
mnie – powiedział już łagodnie nie podnosząc głowy.
-Już
nic nie mówię.
Milczał
kilka minut nie ruszając się, nawet prawie nie oddychając.
Potem
powoli podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
Jego
odwiecznie szare tęczówki miały teraz refleksy błękitnego. Czaił
się w nich strach, smutek, cząstka radości, nadzieja, uwielbienie
i pożądanie.
Hermiona
nie sądziła, że chłopak może tyle czuć.
Jego
usta nie uśmiechały się tak jak zawsze tylko kąciki ciążyły ku
dołowi.
-Tego
chciałaś? - jego głos był szorstki.
-Draco
- uśmiechnęła się - prawdziwy smok.
Chłopak
uśmiechnął się krzywo.
-Nie
zawsze taki jesteś – szepnęła - a te przebłyski
radości?
-Granger
– westchnął poirytowany – to jest prawdziwy Draco Malfoy.
Chciałaś go poznać. I proszę bardzo, masz.
-Nie
wierzę – powiedziała ostro – nigdy nie uwierzę, że taki
jesteś naprawdę.
-No
to zacznij – warknął i zaczął wstawać.
-Nie
– powiedziała stanowczo i przytrzymała go by nie wstał – będę
walczyć o tamtego Dracona.
Prychnął.
-Tamten
Draco nie istnieje.
-Tak?
- zapytała wojowniczo – to patrz.
Przyciągnęła
go do siebie i pocałowała.
Zaskoczony
w pierwszej chwili znieruchomiał, a potem odwzajemnił pocałunek.
Poczuła
jak obejmuje ją w talii i przyciąga bliżej do siebie, tak jak
wtedy w klubie.
To
był Draco, jej Draco, jej pocieszyciel.
-Granger!
- syknął odsuwając się od niej.
-Widzisz?
Zachowujesz się jak stary Draco, mój Draco.
-Granger,
to tyko kolejna maska – zaśmiał się cicho.
-Ale
niezbyt szczelna – odcięła się.
-Nie
wkurzaj mnie.
-Wcześniej
powiedział byś „przestań, Tygrysico, nic nie wskórasz”.
-Granger...
- zaczął, ale dziewczyna z premedytacją rozchyliła usta i
przesunęła językiem po zębach.
-Nie
– jęknął cicho.
Ale
przegrał.
Nie
minęła sekunda, a już ja całował.
Tak
namiętnie i zachłannie jakby to był ostatni raz.
-Stary
Malfoy nigdy nie pocałował by szlamy – powiedziała – chcę
tamtego Draco – zażądała – mojego Draco.
-Co
Ty możesz, Granger? - prychnął.
-Oj,
wiele – powiedziała i założyła nogę na nogę.
Mając
krótką spódniczkę odsłoniła spory kawałek uda.
Nie
uszło to uwadze Draco, który powstrzymał się od kolejnego jęku.
Ta
dziewczyna go wykończy.
Świadomie
go prowokuje do swoich celów.
-Pójdę
już - mruknął by nie stracić panowania nad sobą.
Zanin
zdążyła zaprotestować już go nie było.
Westchnęła,
bo nie osiągnęła tego co chciała.
***
Draco
za drzwiami oddychał ciężko.
Granger
miała rację, pokazał jej kolejną maskę.
-Wariuję
– szepnął przerażony.
Nie,
Draco jesteś zakochany i jej pragniesz.
Pokręcił
głową.
Granger
dysponowała groźną bronią jak na kobietę, a Draco nie wiedział
jak się przed nią bronić.
Chciał
się jej poddać żeby przestała go torturować swoim ciałem,
słowami ale wiedział, że może się poddać tylko w jeden sposób.
Może
ją uwieść, choć zaczynał wątpić w swoje zdolności co do osoby
Granger albo żeby ona zaczęła uwodzić jego.
Z
chęcią by się jej poddał, o tak.
Chciał
zobaczyć to nagie ciało.
Żeby
była tylko jego.
Chciał
patrzeć na nią godzinami jak leży koło niego wrażliwa na każdy
jego ruch i dotyk.
Chciał
patrzeć jak się uczy i przeklina, bo czegoś nie rozumie.
Chciał
patrzeć jak śpi, śniąc o nim.
Chciał
patrzeć jak się uśmiecha.
Chciał
patrzeć jak się uśmiecha, a w jej oczach płonie ten blask.
Ten
blask, który wiedział jak patrzała na Weasleya.
Ten
blask miłości.
Chciał
żeby to na niego patrzyła tak już zawsze.
Chciał
usłyszeć z jej ust : Kocham Cię, Draco” miliony razy poparte
dowodami.
Pragnął
jej jak nigdy przedtem kobiety.
-Cholera,
Granger co Ty ze mną robisz... - westchnął i ruszył w stronę
swojego prywatnego dormitorium.
Wszedł
do ciemnego i pustego pokoju, wzdrygając się.
Potrzebował
towarzystwa, a że do Granger nie mógł iść, musiał się
zadowolić towarzystwem kumpli, których ostatnio zaniedbał na rzecz
wrednej i pięknej Granger.
Czas
to nadrobić.
Przeszedł
do ich wspólnego dormitorium i tak jak się spodziewał, zastał ich
tam w towarzystwie Pansy.
-Cześć,
geje – mruknął lekko i usiadł na łóżku koło Pansy.
Odruchowo
objął ją ramieniem.
-Czy
muszę Ci przypominać, że nie jesteśmy razem, Draco czy aż tak
bardzo jesteś nie wyżyty, że rzucasz się nawet na swoja byłą? -
zapytała Pansy.
-Oj
nie denerwuj mnie – warknął i odszedł od niej.
Czuł
się bardzo źle.
Żadna
dziewczyna, na której mu zależało nie chciała jego dotyku.
Nawet
Pansy, która zawsze go uwielbiała teraz miała go w nosie.
Co
się z nim dzieje?
Nalał
sobie szklankę Ognistej i wypił.
Napełnił
ją znów i poczuł się trochę lepiej.
-Jak
idzie? - usłyszał głos Blaise' a więc, obrócił się w jego
stronę.
Odgadł
o co mu chodzi i pokręcił głową.
-Lepiej
nie pytaj.
Blaise
pokiwał głową.
Blondyn
wziął butelkę Ognistej i usiadł na łóżku koło Terrence' a.
Pociągnął
zdrowy łyk i zapytał:
-A
jak po tej stronie życia?
-Tej
gorszej? - upewnił się Terren.
-Ta.
-Nie
najgorzej, wiesz, że za jakiś czas będzie Bal Pożegnalny?
-A
szczegóły? - zapytał niezainteresowany Draco.
-No
wiesz, najpierw wielka Gala wręczenia Dyplomów ukończenia szkoły,
wyróżnienia, najróżniejsze nagrody, a potem Bal. Na nim wybiorą
Miss i Mistera Hogwartu.
-I
tak wygram – mruknął Draco.
Nie
przechwalał się, po prostu tak było.
-Słyszałam,
że McGonagall będzie robić z tego powodu zebranie prefektów, więc
nie bądź zaskoczony – powiedziała Pansy.
-Postaram
się zapamiętać – mruknął.
-Fantastycznie
– prychnęła Pansy.
Rozmowa
nie kleiła się.
-Co
się z Tobą dzieje, Smoku? - zapytał w końcu Terren, najbardziej
wrażliwy na atmosferę.
Draco
zerknął na Diabła, który pokręcił nieznacznie głową.
-Ukrywacie
coś? - domyślił się Terren – jak zawsze – warknął wściekły.
Terren
zazwyczaj był pogodnym człowiekiem ale nienawidził jak kumple coś
przed nim ukrywali.
Owszem
ich przyjaźni trwała znacznie krócej, bo tylko od 1 klasy, a nie
tak jak Blaise i Draco już czternaście długich lat, ale to jeszcze
nie powód żeby mu nie ufać.
-Wyluzuj,
Terren – westchnął Draco – Blaise też wie od paru dni.
Terren
milczał.
-Pansy,
wyjdź – powiedział Draco.
-Nie
ma zamiaru, podejrzewam, że to się tyczy naszej ostatniej rozmowy –
powiedziała stanowczo Pansy krzyżując ręce na piersi.
-No
to się mylisz – warknął Draco.
-Pewny
jesteś? - odwarknęła dziewczyna.
-Nie
– mruknął cicho Draco po kilku sekundach – dobra, siedź, ale
jak coś wyjdzie z tego pokoju...
-Naprawdę
chcesz im powiedzieć? - odezwał się Blaise.
-Tak
– powiedział Draco.
Miał
dość ukrywania wszystkiego przed Terren' em, któremu ufał i
wiedział jak bardzo wkurza go niewiedza co planuje on sam z Blaise'
m. A po drugie byli to jedyni ludzie jakim mógł zaufać we
wszystkim.
-Najpierw
przyrzeknijcie, że nic nie powiecie. Nikomu – zastrzegł Draco.
Terren
wywrócił oczami dalej wkurzony, a Pansy mruknęła:
-Daj
spokój...
-Ej,
wstrzymajcie się – powiedział Blaise – to naprawdę delikatna
sprawa.
-Przyrzekam,
że ode mnie Pansy Isabelli Parkinson nikt nie wyciągnie co chce mi
powiedzieć Draco Malfoy. W zastaw daje moje siedem lat nauki w tej
parszywej budzie zwanej Hogwartem – wymruczała Pansy przykładając
dłoń do serca.
-Obiecuję,
że ode mnie Terrence' a Davida* Higgsa, nikt nie dowie się co chce
mi powiedzieć Draco Malfoy, chyba że dostanę od niego wyraźnie
pozwolenie. Moje OWTM- y idą w zastaw. Amen – powiedział cicho
Terren przykładając dłoń do piersi, a drugą unosząc do góry.
-No
dobra – zaczął Draco - chodzi o to, że jak dostałem ten
szlaban do pilnowania z Granger... - tłumaczył im wszystko dobre
półgodziny.
-...
właśnie od niej wróciłem w cholernym nastroju, więc sorry ludzie
– zakończył Draco i sięgnął po Ognistą.
Pansy
i Terren milczeli chwilę oszołomieni, a potem posypały się
pytania.
-Przecież
jej nienawidziłeś!
-Jak
to się zakochałeś?
-Czy
ona wie?
-Serio
to prawda co pisali w „Proroku”?
-Co
teraz?
-Ale
jak to?
-Naprawdę?
-Owszem,
nienawidziłem jej, ale jakieś pół roku temu mi przeszło. Tak,
zakochałem się. Nie wie o niczym. Prawda, co pisali w tym chłamie.
Nie wiem co teraz. Po prostu. Naprawdę. Jestem w dolinie.
-Draco
– odezwała się Pansy - pamiętasz jak Ci mówiłam, że
potrzebujesz dziewczyny o silnym charakterze?
-No,
pamiętam – zgodził się.
-Potrzebujesz
kogoś takiego jak Granger...
-Pan,
Ty jej nawet nie lubisz, a teraz mi ją wciskasz? - jęknął Draco.
-Nie
– potrząsnęła czarnymi włosami – nie przepadam za Granger,
ale tylko taka dziewczyna jak ona do Ciebie pasuje.
-A
jakieś argumenty?
-Jest
uparta, silna, inteligentna – zaczął wyliczać Terren.
-Zakochałeś
się czy jak? - prychnął Draco.
Terren
uśmiechnął się tylko.
-Powiem
Ci tylko tyle, że nieźle całuje.
-To
ja wiem bez Ciebie – warknął blondyn, a dopiero po chwili dotarło
do niego to co usłyszał.
-Coś
Ty powiedział? - wysyczał cicho.
Blaise
i Pansy wiedzieli, że Draco jest wściekły.
-To
co słyszałeś – powiedział spokojnie Terren – wyluzuj –
dodał widząc gniew malujący się na twarzy kumpla – to był
tylko raz i to zanim w ogóle przez myśl Ci przeszło, że jesteś
zakochany w Mionie.
-Możesz
być pewny, że ją o to zapytam - mruknął Draco odkładają
to na bok.
Terren
skinął głową.
Miał
tyko nadzieje, że dorwie Hermionę przed Draco żeby ją ostrzec.
-Więc
pomijają ten jeden fakt, to co o tym myślicie?
-Jak
dla mnie to okej – powiedział Diabeł – zresztą moje zdanie już
znasz.
-A
wy? - dopytywał się dalej Malfoy.
-Masz
luz z mojej strony – powiedział Terren.
-Pan?
Nie zabijesz jej jak uda mi się dokonać cudu w postaci bycia z nią?
Parkinson
uśmiechnęła się.
-Nie,
w końcu to tylko Granger. Wole ją niż na przykład taką
Weasley...
Wszyscy
czworo wzdrygali się na myśl, że Draco mógłby chodzić z
Weasley.
-Okej,
dzięki ludzie – powiedział i wstał nawet się nie chwiejąc
(warto dodać, że pół butelki Ognistej wypił sam).
-Co
z Tobą? - zapytał zdziwiony Blaise.
-Muszę
się wyspać – uśmiechnął się Draco – jutro ważny dzień.
Chłopcy
uścisnęli sobie dłonie, a Pansy Draco pocałował w policzek i
odszedł rzucając ciche:
-Dobranoc,
ludzie.
-Ej,
Smoku! - zawołał za nim Blaise.
Obrócił
się i spojrzał na niego pytająco.
-Granger
serio zaczęła Cię wtedy uwodzić w tej Łazience? - zapytał.
Draco
rzucił mu tajemniczy uśmiech i zniknął za drzwiami swojego
prywatnego dormitorium.
djgfhjdtr brak mi słów <33
OdpowiedzUsuńHaha ostatnie zdanie: pezcenne ^^ superrtrrr Is my lovee ♥
OdpowiedzUsuńWowowowoowow, mistrz!
OdpowiedzUsuń-M. Stilinski.
Cudeńko
OdpowiedzUsuń~S~
Wow :D
OdpowiedzUsuńMaski... Wszędzie maski...
OdpowiedzUsuń