wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 25

Miłość to jest jakieś nie wiadomo co, przychodzące nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak, i sprawiające ból nie wiadomo dlaczego.

Luis Vaz de Camoes


-Nie – powiedział nagle Draco.

-Co nie?

-Nie wciskałem Ci kitu, że Cie pragnę.

-Malfoy, cholera zostaw moje myśli – warknęła wkurzona Hermiona.

Wzruszył ramionami.

-Nie umiałem się powstrzymać – usprawiedliwił się.

-To zacznij nad sobą panować! - syknęła.

-Granger, nie wkurzaj się.

-Skoro tak bardzo chcesz poznać moje myśli, to może o to zapytaj?

-Jasne, następnym razem tak zrobię – prychnął lekko.

-Niech Cię gnom porwie, Malfoy!

-Granger, zrozum, potrzebuję Twojej obecności. Jestem wredny, nie przeczę, ale daj mi parę dni.

-Dlaczego mnie potrzebujesz?

-Daj mi tydzień, Granger. Tydzień i odpowiem na wszystkie Twoje pytania bez wyjątku.

-No dobra, ale trzymam Cię za słowo.

-A jak nie?

-To zobaczysz co robię, jak chcę wydobyć od faceta jakieś informacje.

-Mam się spodziewać tortur czy mnie oszczędzisz? - nabijał się z niej Draco.

Hermiona przesunęła językiem po swoich górnych zębach.

-Nie – uśmiechnęła się – wyjdziesz z tego cały.

-Nic Ci z tego nie wyjdzie – powiedział szybko Draco.

Gdyby Granger zaczęła go uwodzić to uległby jej, a wtedy nic nie mogłaby go powstrzymać prze kochaniem się z nią. A tego zabraniał sam sobie, z jej zgodą czy bez. Wiedział, że ten jeden raz by mu nie wystarczył, a Granger był jak narkotyk.

Im częściej stosujesz tym bardziej się uzależniasz.

W takim wypadku jak ten Draco był by na dnie już po jednym dniu dawkowania narkotyku jakim dla niego była Granger. Była jak najlepsza odmiana amfetaminy tylko dla niego, ale po jakimś czasie trująca i w końcu prowadząca do śmierci. A Draco nie chciał się uniezależnić choć już miał objawy. Na przykład tęsknota za Granger.

-Może nie będziesz musiał się przekonać – powiedziała.

Draco uśmiechnął się lekko.

Może poczekać ten tydzień tak jak obiecał i nic nie powiedzieć, a potem nich Granger robi co chce. W końcu Draco jest tylko młodym facetem, którym żądzą hormony, a nie umysł szczególnie w obecności młodej Gryfonki, która tak go pociągała. Pokusa żeby
poczekać te siedem dni i Granger zaczęłaby go uwodzić była bardzo silna, biorąc pod uwagę fakt, że Draco nigdy nie musiał sobie odmawiać jakiejś dziewczyny, bo zawsze to one pchały mu się w ręce i do łóżka, a Granger pod tym względem była wyjątkiem.
Ale zaraz sobie coś przypomniał.

Musi być szczery z Granger i w końcu obiecał, że odpowie na wszystkie jej pytania, a on słowa dotrzymywał zawsze. A po któreś z kolei jeśli kiedykolwiek chce być z Granger to musi postawić na szczerość.

-Właśnie – szepnął na głos przerywając ciszę.

-Co?

-Daj mi minutkę, skarbie – powiedział zamyślony.

Tego mu brakowało od początku tygodnia. Wkurzał się, głowił, nie spał po nocach myśląc co się z nim dzieje, a rozwiązanie było proste.

Chciał Granger nie tylko na noc i koniec przygody.

On chciał z nią być!

Nie myślał, że odpowiedź będzie tak łatwa!

Sam przyznał się przed samym sobą, że zakochał się w Granger.

Nikt inny o tym nie wiedział.

Teraz uświadomił sobie, że od dłuższego czasu zwraca uwagę na Granger.

Jak się ubiera, co robi, co lubi.

Na jego uczucia nie miał wpływ tylko ten ostatni tydzień, który spędzili w większości razem, ale jakieś ostatnie pół roku.

Draco był w szoku, że wpadł na to dopiero teraz.

-Malfoy! - dziewczyna potrząsnęła nim.

Zrozumiał, że dość długo musiał milczeć pogrążony w myślach.

-Wybacz, Granger – uśmiechnął się do niej – znalazłem odpowiedź na pytanie, które męczyło mnie od jakiegoś czasu.

Mimo wszystko odwzajemniła uśmiech.

Draco uśmiechał się całym sobą.

Uśmiech obejmował jego zmysłowe usta, tajemnicze chłodne oczy i całą twarz w mlecznym odcieniu.

-Malfoy... - westchnęła cicho.

Draco podniósł brew zaskoczony.

Nigdy nie słyszał u niej takiego tonu głosu.

Cichy szept, którego chciałby słuchać już zawsze.

Cichy szept, którego chciałby słuchać już zawsze gdyby tylko mówiła jego imię.

Nie zapanował nad sobą.

Już pochylał się nad nią, opierając dłonie na oparciach fotela po obu jej stronach.

Dziewczyna patrzała na niego, a w jej czekoladowych oczach kryło się zaskoczenie.

-Malfoy, co Ci jest?

-Prosiłem Cię, żebyś mówiła do mnie po imieniu – powiedział cicho, ale w jego oczach była irytacja.

-Malfoy – powiedziała i na jej twarzy zagościł lekki uśmiech. - to przyzwyczajenie.

-Tygrysico, błagam – powiedział.

-Słuchaj, nie mam nic złego na myśli mówiąc do Ciebie po nazwisku, a po drugie Ty też tak robisz.

-U mnie tego nie zmienisz, a Ciebie jeszcze przekonam – uśmiechnął się.

Dziewczyna zaskoczona własnym odruchem pogłaskała go po policzku.

Draco przymknął oczy i westchnął cicho.

-Zacznę mówić do Ciebie po imieniu, Draco – powiedziała prawie się zmuszając, żeby go użyć - jak ściągniesz tą maskę.

-To nie fair – zaprotestował.

-Draco -szepnęła.

Pokręcił głową.

-Tylko na chwilę – prosiła – kilka chwil, chcę wiedzieć kim jesteś. Będziesz dla mnie Draconem, a nie Malfoyem, no proszę.

-Dlaczego?

-Chcę wiedzieć kim jesteś, kilka chwil i niczego więcej nie chcę.

-Obiecujesz?

-Tak.

-A Draco?

-Też.

Westchnął ciężko i uklęknął przed nią pochylając głowę tak, że oparł ją na jej kolanach.

Jego blond włosy opadły jej na spódniczkę.

Znów zdziwiona własną śmiałością wsunęła palce w jego włosy i przeczesała je.

-Przestań – skarcił ją chłopak, ale Hermiona wiedziała, że się uśmiecha.

-Bo?

-Rozpraszasz mnie – powiedział już łagodnie nie podnosząc głowy.

-Już nic nie mówię.

Milczał kilka minut nie ruszając się, nawet prawie nie oddychając.

Potem powoli podniósł głowę i spojrzał jej w oczy.

Jego odwiecznie szare tęczówki miały teraz refleksy błękitnego. Czaił się w nich strach, smutek, cząstka radości, nadzieja, uwielbienie i pożądanie.

Hermiona nie sądziła, że chłopak może tyle czuć.

Jego usta nie uśmiechały się tak jak zawsze tylko kąciki ciążyły ku dołowi.

-Tego chciałaś? - jego głos był szorstki.

-Draco -  uśmiechnęła się  - prawdziwy smok.

Chłopak uśmiechnął się krzywo.

-Nie zawsze taki jesteś – szepnęła  -  a te przebłyski radości?

-Granger – westchnął poirytowany – to jest prawdziwy Draco Malfoy. Chciałaś go poznać. I proszę bardzo, masz.

-Nie wierzę – powiedziała ostro – nigdy nie uwierzę, że taki jesteś naprawdę.

-No to zacznij – warknął i zaczął wstawać.

-Nie – powiedziała stanowczo i przytrzymała go by nie wstał – będę walczyć o tamtego Dracona.

Prychnął.

-Tamten Draco nie istnieje.

-Tak? - zapytała wojowniczo – to patrz.

Przyciągnęła go do siebie i pocałowała.

Zaskoczony w pierwszej chwili znieruchomiał, a potem odwzajemnił pocałunek.

Poczuła jak obejmuje ją w talii i przyciąga bliżej do siebie, tak jak wtedy w klubie.

To był Draco, jej Draco, jej pocieszyciel.

-Granger! - syknął odsuwając się od niej.

-Widzisz? Zachowujesz się jak stary Draco, mój Draco.

-Granger, to tyko kolejna maska – zaśmiał się cicho.

-Ale niezbyt szczelna – odcięła się.

-Nie wkurzaj mnie.

-Wcześniej powiedział byś  „przestań, Tygrysico, nic nie wskórasz”.

-Granger... - zaczął, ale dziewczyna z premedytacją rozchyliła usta i przesunęła językiem po zębach.

-Nie – jęknął cicho.

Ale przegrał.

Nie minęła sekunda, a już ja całował.

Tak namiętnie i zachłannie jakby to był ostatni raz.

-Stary Malfoy nigdy nie pocałował by szlamy – powiedziała – chcę tamtego Draco – zażądała – mojego Draco.
-Co Ty możesz, Granger? - prychnął.

-Oj, wiele – powiedziała i założyła nogę na nogę.

Mając krótką spódniczkę odsłoniła spory kawałek uda.

Nie uszło to uwadze Draco, który powstrzymał się od kolejnego jęku.

Ta dziewczyna go wykończy.

Świadomie go prowokuje do swoich celów.

-Pójdę już - mruknął by nie stracić panowania nad sobą.

Zanin zdążyła zaprotestować już go nie było.

Westchnęła, bo nie osiągnęła tego co chciała.

***

Draco za drzwiami oddychał ciężko.

Granger miała rację, pokazał jej kolejną maskę.

-Wariuję – szepnął przerażony.

Nie, Draco jesteś zakochany i jej pragniesz.

Pokręcił głową.

Granger dysponowała groźną bronią jak na kobietę, a Draco nie wiedział jak się przed nią bronić.

Chciał się jej poddać żeby przestała go torturować swoim ciałem, słowami ale wiedział, że może się poddać tylko w jeden sposób.

Może ją uwieść, choć zaczynał wątpić w swoje zdolności co do osoby Granger albo żeby ona zaczęła uwodzić jego.

Z chęcią by się jej poddał, o tak.

Chciał zobaczyć to nagie ciało.

Żeby była tylko jego.

Chciał patrzeć na nią godzinami jak leży koło niego wrażliwa na każdy jego ruch i dotyk.

Chciał patrzeć jak się uczy i przeklina, bo czegoś nie rozumie.

Chciał patrzeć jak śpi, śniąc o nim.

Chciał patrzeć jak się uśmiecha.

Chciał patrzeć jak się uśmiecha, a w jej oczach płonie ten blask.

Ten blask, który wiedział jak patrzała na Weasleya.

Ten blask miłości.

Chciał żeby to na niego patrzyła tak już zawsze.

Chciał usłyszeć z jej ust : Kocham Cię, Draco” miliony razy poparte dowodami.

Pragnął jej jak nigdy przedtem kobiety.

-Cholera, Granger co Ty ze mną robisz... - westchnął i ruszył w stronę swojego prywatnego dormitorium.

Wszedł do ciemnego i pustego pokoju, wzdrygając się.

Potrzebował towarzystwa, a że do Granger nie mógł iść, musiał się zadowolić towarzystwem kumpli, których ostatnio zaniedbał na rzecz wrednej i pięknej Granger.

Czas to nadrobić.

Przeszedł do ich wspólnego dormitorium i tak jak się spodziewał, zastał ich tam w towarzystwie Pansy.

-Cześć, geje – mruknął lekko i usiadł na łóżku koło Pansy.

Odruchowo objął ją ramieniem.

-Czy muszę Ci przypominać, że nie jesteśmy razem, Draco czy aż tak bardzo jesteś nie wyżyty, że rzucasz się nawet na swoja byłą? - zapytała Pansy.

-Oj nie denerwuj mnie – warknął i odszedł od niej.

Czuł się bardzo źle.

Żadna dziewczyna, na której mu zależało nie chciała jego dotyku.

Nawet Pansy, która zawsze go uwielbiała teraz miała go w nosie.

Co się z nim dzieje?

Nalał sobie szklankę Ognistej i wypił.

Napełnił ją znów i poczuł się trochę lepiej.

-Jak idzie? - usłyszał głos Blaise' a więc, obrócił się w jego stronę.

Odgadł o co mu chodzi i pokręcił głową.

-Lepiej nie pytaj.

Blaise pokiwał głową.

Blondyn wziął butelkę Ognistej i usiadł na łóżku koło Terrence' a.

Pociągnął zdrowy łyk i zapytał:

-A jak po tej stronie życia?

-Tej gorszej? - upewnił się Terren.

-Ta.

-Nie najgorzej, wiesz, że za jakiś czas będzie Bal Pożegnalny?

-A szczegóły? - zapytał niezainteresowany Draco.

-No wiesz, najpierw wielka Gala wręczenia Dyplomów ukończenia szkoły, wyróżnienia, najróżniejsze nagrody, a potem Bal. Na nim wybiorą Miss i Mistera Hogwartu.

-I tak wygram – mruknął Draco.

Nie przechwalał się, po prostu tak było.

-Słyszałam, że McGonagall będzie robić z tego powodu zebranie prefektów, więc nie bądź zaskoczony – powiedziała Pansy.

-Postaram się zapamiętać – mruknął.

-Fantastycznie – prychnęła Pansy.

Rozmowa nie kleiła się.

-Co się z Tobą dzieje, Smoku? - zapytał w końcu Terren, najbardziej wrażliwy na atmosferę.

Draco zerknął na Diabła, który pokręcił nieznacznie głową.

-Ukrywacie coś? - domyślił się Terren – jak zawsze – warknął wściekły.

Terren zazwyczaj był pogodnym człowiekiem ale nienawidził jak kumple coś przed nim ukrywali.

Owszem ich przyjaźni trwała znacznie krócej, bo tylko od 1 klasy, a nie tak jak Blaise i Draco już czternaście długich lat, ale to jeszcze nie powód żeby mu nie ufać.

-Wyluzuj, Terren – westchnął Draco – Blaise też wie od paru dni.

Terren milczał.

-Pansy, wyjdź – powiedział Draco.

-Nie ma zamiaru, podejrzewam, że to się tyczy naszej ostatniej rozmowy – powiedziała stanowczo Pansy krzyżując ręce na piersi.

-No to się mylisz – warknął Draco.

-Pewny jesteś? - odwarknęła dziewczyna.

-Nie – mruknął cicho Draco po kilku sekundach – dobra, siedź, ale jak coś wyjdzie z tego pokoju...

-Naprawdę chcesz im powiedzieć? - odezwał się Blaise.

-Tak – powiedział Draco.

Miał dość ukrywania wszystkiego przed Terren' em, któremu ufał i wiedział jak bardzo wkurza go niewiedza co planuje on sam z Blaise' m. A po drugie byli to jedyni ludzie jakim mógł zaufać we wszystkim.

-Najpierw przyrzeknijcie, że nic nie powiecie. Nikomu – zastrzegł Draco.

Terren wywrócił oczami dalej wkurzony, a Pansy mruknęła:

-Daj spokój...

-Ej, wstrzymajcie się – powiedział Blaise – to naprawdę delikatna sprawa.

-Przyrzekam, że ode mnie Pansy Isabelli Parkinson nikt nie wyciągnie co chce mi powiedzieć Draco Malfoy. W zastaw daje moje siedem lat nauki w tej parszywej budzie zwanej Hogwartem – wymruczała Pansy przykładając dłoń do serca.

-Obiecuję, że ode mnie Terrence' a Davida* Higgsa, nikt nie dowie się co chce mi powiedzieć Draco Malfoy, chyba że dostanę od niego wyraźnie pozwolenie. Moje OWTM- y idą w zastaw. Amen – powiedział cicho Terren przykładając dłoń do piersi, a drugą unosząc do góry.

-No dobra – zaczął Draco  - chodzi o to, że jak dostałem ten szlaban do pilnowania z Granger... - tłumaczył im wszystko dobre półgodziny.

-... właśnie od niej wróciłem w cholernym nastroju, więc sorry ludzie – zakończył Draco i sięgnął po Ognistą.

Pansy i Terren milczeli chwilę oszołomieni, a potem posypały się pytania.

-Przecież jej nienawidziłeś!

-Jak to się zakochałeś?

-Czy ona wie?

-Serio to prawda co pisali w „Proroku”?

-Co teraz?

-Ale jak to?

-Naprawdę?

-Owszem, nienawidziłem jej, ale jakieś pół roku temu mi przeszło. Tak, zakochałem się. Nie wie o niczym. Prawda, co pisali w tym chłamie. Nie wiem co teraz. Po prostu. Naprawdę. Jestem w dolinie.

-Draco – odezwała się Pansy - pamiętasz jak Ci mówiłam, że potrzebujesz dziewczyny o silnym charakterze?

-No, pamiętam – zgodził się.

-Potrzebujesz kogoś takiego jak Granger...

-Pan, Ty jej nawet nie lubisz, a teraz mi ją wciskasz? - jęknął Draco.

-Nie – potrząsnęła czarnymi włosami – nie przepadam za Granger, ale tylko taka dziewczyna jak ona do Ciebie pasuje.

-A jakieś argumenty?

-Jest uparta, silna, inteligentna – zaczął wyliczać Terren.

-Zakochałeś się czy jak? - prychnął Draco.

Terren uśmiechnął się tylko.

-Powiem Ci tylko tyle, że nieźle całuje.

-To ja wiem bez Ciebie – warknął blondyn, a dopiero po chwili dotarło do niego to co usłyszał.

-Coś Ty powiedział?  - wysyczał cicho.

Blaise i Pansy wiedzieli, że Draco jest wściekły.

-To co słyszałeś – powiedział spokojnie Terren – wyluzuj – dodał widząc gniew malujący się na twarzy kumpla – to był tylko raz i to zanim w ogóle przez myśl Ci przeszło, że jesteś zakochany w Mionie.

-Możesz być pewny, że ją o to zapytam  - mruknął Draco odkładają to na bok.

Terren skinął głową.

Miał tyko nadzieje, że dorwie Hermionę przed Draco żeby ją ostrzec.

-Więc pomijają ten jeden fakt, to co o tym myślicie?

-Jak dla mnie to okej – powiedział Diabeł – zresztą moje zdanie już znasz.

-A wy? - dopytywał się dalej Malfoy.

-Masz luz z mojej strony – powiedział Terren.

-Pan? Nie zabijesz jej jak uda mi się dokonać cudu w postaci bycia z nią?

Parkinson uśmiechnęła się.

-Nie, w końcu to tylko Granger. Wole ją niż na przykład taką Weasley...

Wszyscy czworo wzdrygali się na myśl, że Draco mógłby chodzić z Weasley.

-Okej, dzięki ludzie – powiedział i wstał nawet się nie chwiejąc (warto dodać, że pół butelki Ognistej wypił sam).

-Co z Tobą? - zapytał zdziwiony Blaise.

-Muszę się wyspać – uśmiechnął się Draco – jutro ważny dzień.

Chłopcy uścisnęli sobie dłonie, a Pansy Draco pocałował w policzek i odszedł rzucając ciche:

-Dobranoc, ludzie.

-Ej, Smoku! - zawołał za nim Blaise.

Obrócił się i spojrzał na niego pytająco.

-Granger serio zaczęła Cię wtedy uwodzić w tej Łazience? - zapytał.

Draco rzucił mu tajemniczy uśmiech i zniknął za drzwiami swojego prywatnego dormitorium.



6 komentarzy:

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...