wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 16

"Dążymy zawsze do tego,

co zabronione i pragniemy tego,

co zakazane."

Owidiusz.

Szli w milczeniu w stronę mieszkania Draco. Hermiona objęła się ramionami, bo noc mimo wszystko była chłodna. Chłopak widząc jej ruch ściągnął, marynarkę i podał jej.

-Dzięki – mruknęła i ubrała ją.

Pachniała jego perfumami.

-Nieźle tańczysz – powiedział zerkając na nią.

-Ty też nie jesteś najgorszy – odwzajemniła się tym samym tonem niechętnej aprobaty.

Roześmiał się cicho i objął ja w talii.

-Ej! - warknęła.

-Jesteśmy parą, pamiętasz? - zarzucił jej.

-Tylko nie rób tak w Hogwarcie – rzuciła cicho, ale pozwoliła się obejmować.

Draco uznał to za osobisty sukces.

-Wiesz, ta akcja z tymi napaleńcami była niezła – powiedziała po chwili.

-Nie najgorsza – zgodził się – nie spodziewałem się, że tak zaczniesz tańczyć.

-Jak inaczej pozbyć się wrednego faceta jak nie pokazać mu, że inny już ją miał i ma nadal? - zapytała i poruszyła ponętnie biodrami.

-Kurczę, Granger naprawdę mnie zadziwiasz – powiedział.

-Ty też miałeś swoje pięć minut – uśmiechnęła się Gryfonka.

-Ta? Kiedy?

-Jak zaczęłaś mnie prawie rozbierać – powiedziała tylko.

-Daj spokój, musiałem być wiarygodny – powiedział lekko i niespodziewanie przygwoździł ją do ściany jakiegoś budynku - niezła byłaś, naprawdę – dodał szeptem.

-Jesteś niewyżyty, Malfoy – prychnęła jak kotka.

-Ranisz mnie, Tygrysico – zaśmiał się cicho.

-Oj, jakie wzruszające – zironizowała.

-Mówiłem Ci już, że jesteś piękna? - zapytał nie zwracając uwagi na jej ton.

-Nie – odpowiedziała i posłała mu urażone spojrzenie.

-Jesteś piękna, Granger – zaśmiał się znowu – szczególnie gdy tańczysz tak seksownie jak dzisiaj. Mógłbym patrzeć codziennie jak tańczysz.

-No to się rozczarujesz, bo NIE zamierzam tańczyć codziennie w Twojej obecności.

-Granger, Granger – pokręcił głową – dlaczego nie chcesz przyjąć do wiadomości tego, że podobasz się nie tylko Weasleyowi?

-Bo dla mnie ciało to nie wszystko – powiedziała patrząc mu prosto w oczy - a dla Ciebie najwidoczniej tak.

-Jest ważne, ale nie najważniejsze – zgodził się, ale jego wzrok uciekł do jej ust.

Uśmiechnęła się lekko i pokręciła głową.

-Jesteś taki sam jak każdy facet, Malfoy – powiedziała i odepchnęła go od siebie.

-Nie prawda – oburzył się.

-No to daj mi powód dla którego mam tak nie myśleć.

-Uważam, że przyjaźń damsko-męska może istnieć – powiedział – oraz nie wyznaję praktyki, że im krótsza spódniczka tym lepiej.

-Dlaczego? - zapytała szczerze zaskoczona.

-Zostawiam sobie pole do wyobraźni – posłał jej niemożliwy uśmiech.

-No, Malfoy chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się na lekcjach zastanawiasz jak wygląda McGonagall pod długimi sukniami? - zaśmiała się wrednie.

-Oj, Granger grabisz sobie.

-Jedynie liście.

-Moja cierpliwość ma granice – powiedział i jego dłoń znalazła się na udzie dziewczyny – a odpowiadając na Twoje pytanie. Nie myślę o McGonagall, bardziej zastanawia mnie Twoje ciało, Granger.

-Nigdy się nie dowiesz – wyszeptała mu prosto w usta.

-No, biorąc po uwagę fakt, że widziałem Cię w skąpym bikini, nie zostawiłaś mi zbytniego pola do popisu – uśmiechnął się do niej bezczelnie.

-Zawiedziony? - zapytała prowokująco.

-Niezbyt – powiedział blondyn – było na co popatrzeć – dodał i musnął jej wagi ustami.

-Jesteś zboczony! - prychnęła gdy się odsunął.

-No wiesz co, Granger!? - zapytał udając zirytowanego i złego – najpierw niewyżyty teraz zboczony! Na Merlina, nie doprowadzaj mnie do depresji! Jestem normalnym facetem . I to normalne, że uwielbiam patrzeć na ładą dziewczynę.

-Raczej za długo żyłeś w celibacie – rzuciła złośliwe gdy szli uliczką.

-Alkohol na Ciebie źle działa,Granger – powiedział kręcąc głową – więcej ze mną nie pijesz.

-A na Ciebie widok półnagiej dziewczyny – odgryzła się.

-Nie żyję w celibacie, Granger – powiedział spokojnie – nie startuję na mnicha i lubię się bawić.

-A wirusy też lubisz? - zapytała od razu.

-Co?

-Nie słyszałeś nigdy o HIV? - zapytała – dotyka nawet czarodziej.

-Wiem co robię – powiedział tylko.

-Przypomnij mi, że mam więcej nie pozwolić Ci się dotykać i całować - wymamrotała.

-Za późno – uśmiechnął się paskudnie i otworzył drzwi do mieszkania.

-Jeśli się zarażę to płacisz mi odszkodowanie – powiedziała wchodząc po schodach.

-Dam Ci znać gdzie będę jak wyślą za mną list gończy – puścił jej oczko i sięgnął po szczyptę proszku Fiuu.

Złapał ją za rękę i wskoczył w płomienie mówiąc „Hogwart, prywatne dormitorium”.

Wirowali chwilę w zawrotnej prędkości, a potem znaleźli się w cichym i ciemnym pokoju Draco. Gryfonka utrzymała równowagę tylko dzięki Draconowi.

-Napijesz się czegoś? - zapytał podchodząc do szafki.

-Muszę iść – westchnęła z niechęcią.

-Czyżbym słyszał nutę niechęci w Twoim głosie – uśmiechnął się i obrócił do niej z Ognistą w dłoni.

-Picie przed snem jest niezdrowe – powiedziała tylko i zaczęła ściągać jego marynarkę.

-Weź ją – powiedział.

-Po co mi ona?

-Po prostu weź – wzruszył ramionami i poszedł w stronę łazienki.

Wyszeptał zaklęcie i pojawiły się drzwi.

-Odprowadzić Cię? - zapytał z błyskiem w oku.

-Nie, dzięki – roześmiała się cicho – poradzę sobie.

-To do jutra – powiedział.

-Do zobaczenia – i... - stała już w drzwiach – dzięki za dzisiaj.

Uśmiechnął się do niej szczerze.

-Do usług. Ale pracuję tylko na pół etatu.

Pokiwała głowa, ale nie odeszła, bo Draco patrzał na nią dziwnie.

-Co?

-Nic – rzucił szybko z westchnieniem.

-Jednak coś.

Pokręcił głową z kolejnym westchnieniem i obrócił głowę.

Pocałowała go w policzek, uśmiechając się.

Westchnął znów.

-Dobranoc, Granger – powiedział tylko.

-Dobranoc – powiedziała i odeszła w stronę swojego dormitorium.

W łazience wzięła szybki prysznic i zmazała rozmazany makijaż. Owinięta puchowym ręcznikiem poszła do dormitorium i założyła bieliznę, a na to za dużą koszulkę Harry' ego, która była jej piżamą. Wsunęła się do łóżka, ale nie mogła zasnąć po wpływem emocji dzisiejszego dnia.

W końcu zwlekła się z łóżka i zabrała coś z łazienki.

Kilka minut później spała z uśmiechem na ustach wtulając twarz w czarny materiał marynarki pachnącej perfumami Dracona.

***

Gdy w poniedziałek rano Draco zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie marzył tylko o dwóch rzeczach. Czarnej mocnej kawie i to tym żeby Granger była bardziej zmęczona i niewyspana niż ona.

Usiadł z zamkniętymi oczami koło Blaise' a próbując się w jakiś sposób obudzić. Usłyszał jak ktoś chichocze. Z niechęcią otworzył oczy i spojrzał na siedzącego naprzeciw niego chłopak o ciemnoblond włosach.

-Z czego rżysz, Terren? - warknął cicho sięgając po kawę.

-Zarwałeś nockę? - zaśmiał się złośliwie Higgs.

-Tylko pół – powiedział po wypiciu pól kubka kawy bez cukru.

-Gdzie byłeś? - odezwał się Blaise.

-A gdzie miałem być? Zarwałem nockę nad książkami w prywatnym dormitorium – wzruszył ramionami blondyn.

-Nie było Cię tam - powiedział dobitnie Diabeł.

-Skąd ta pewność ? - zapytał niezbyt zbity z tropu Draco patrząc na niego uważnie.

-Po prostu wiem, że Cię tam nie było – odparł Zabini również nie odrywając od niego wzroku.

-Skąd wiesz? - zapytał – po zapachu sprawdzałeś? - dodał już ciszej nawiązując do formy animaga Zabiniego, który zmieniał się w czarną panterę z przenikliwymi brązowymi oczami.

-Skąd, sokole oko – uśmiechnął się ironicznie Blaise. (Draco zmienia się w białęgo kruka, jako animag. Dop. aut.)

Tego uśmiechu nie powstydził by się nawet świętej pamięci Snape.

Draco warknął coś pod nosem o kretynach, z którymi przyszło mu się zadawać i o ciemnocie rozprzestrzeniającej się po zamku. I pewnie jeszcze długo klął by na przyjaciół gdyby nie przerwała mu sowia poczta. Najpierw wylądował przed nim „Prorok Codzienny”, potem list dostarczony przez czarną sowę od matki i jeszcze jeden od jednej ze szkolnych płomykówek, która wpatrywała się w niego żółtymi oczami.

Klnąc w myślach na to, że nie miał już na składzie eliksiru na kaca lub regenerującego odrzucił gazetę i list od matki na bok. Jednym ruchem otwarł kopertę przyniesioną przez szkolną sowę. Od razu rozpoznał znajome pismo.

Malfoy, jakimś dziwnym trafem

mam cholernego kaca. Wiesz coś

o tym? Obudziłam się z kapciem

w ustach i Twoją marynarką

pod głową. Jeśli jeszcze raz mnie

namówisz na imprezę to w

inny dzień niż niedziela.

Błagam o eliksir!

M.G.

P.S. Gdzie moja różdżka?!

-No, no, no – usłyszał koło siebie cichy głos - jednak Cię nie było w dormitorium.

-Boże, Diable czy Ty zawsze musisz być tak upierdliwy? - westchnął Draco wrzucając list do torby – dobra, zabalowałem ostatniej nocy. A co Ty, moja matka żeby to sprawdzać?

-Martwię się o Ciebie na polecenie Twojej matki – wyszczerzył zęby Blaise przypominając mu o jego matce, która na początku roku błagała go o to, żeby uważał na Draco i nie pozwolił mu się wpakować w jakieś bagno.

-Idź się schowaj – mruknął blondyn szukając w torbie pergaminu - polowanie na małpy się zaczęło.

W końcu znalazł kawałek czystej kartki i pióra. Naskrobał na nim kilka słów.

Tygrysico, nikt Ci nie kazał tyle

pić wczoraj. Współczuję kaca.

Niestety musisz się obejść bez

mojego wsparcia i eliksiru.

Limit się wyczerpał.

A będzie następna impreza?

Dałem Ci marynarkę, ale

czemu z nią śpisz?

Mówiłem, że mogę Cię odprowadzić

i zostać na noc.

D.M

P.S Mam Twoją różdżkę tylko

nie wiem dlaczego.

Wysłał kartkę w przestrzeń. A tak naprawdę znalazła się koło panny Granger, która siedziała przy stole Gryfonów podpierając głowę rękami i pijąc drugi kubek kawy z rzędu.

-Co mamy? - zapytał gdy śniadanie dobiegało końca.

-Ja zaklęcia, a Ciebie Merlin wie – rzucił Blaise – mamy inny plan, zapomniałeś?

-Gdzie te czasy gdy wszystko było tak samo? - wymruczał Draco.

-Nie dramatyzuj, Smoku. Masz numerologię ze mną – wtrącił Terrence.

-Fantastycznie, obudź mnie jakbym zasnął – powiedział i wstał od stołu.

Zabini zachichotał cicho.

-Zobaczymy co będzie jak Ty zarwiesz nockę – warknął Draco wkurzony zachowaniem kumpla i odszedł.

-Czekaj! - zawołał za nim Terren i pobiegł za nim.

Blaise został przy stole kręcąc głową nad głupota przyjaciół.

***

Hermiona z westchnieniem ulgi uwolniła się od towarzystwa Harry' ego. Kochała go jak brata, ale wiedziała, że coś podejrzewa. No cóż, nie codziennie schodziła do Wielkiej Sali ledwie przytomna. Martwiło ją również to, że zaginęła jej różdżka. Na numerologii nie będzie jej potrzeba, ale potem musi ją mieć. Miała nadzieje, że Malfoy ją ma.

Oprała się o parapet okna naprzeciw sali do numerologii. Jeszcze nikogo nie było. Minęło kilka minut gdy usłyszała kroki i sprzeczkę. Wyłapała dwa głosy i poznała jeden z nich.

-Super – jęknęła.

Nie myliła się. Zza rogu wyłoniło się dwóch Ślizgonów.

Jeden z nich wysoki o blond włosach w ciemnym odcieniu z ciepłymi zielonymi oczami. Był wesoły i wyluzowany.

Drugi wyższy o kilka centymetrów od pierwszego, był w rozsypce. Ciemnozielony bezrękawnik, który miał na sobie był bez skazy, ale spod niego wystawała biała koszula opadająca swobodnie na ciemne spodnie od szat szkolnych. Zielono-srebrny krawat był zawieszony za szyi, ale nie zawiązany. Niezapięta szata prawie spadała mu z ramion. Platynowe włosy zawsze ułożone w artystyczny nieład teraz były po prostu poczochrane. Było widać, że blondyn nie poświęcił im dzisiaj ani chwili. Szare oczy straciły blask.

W jej stronę zmierzał były i obecny szukający Ślizgonów.

-Daj spokój, Ter, wiem, że wyglądam jak inferius. Nie musisz mi o tym przypominać – mówił jaśniejszy blondyn.

-No ale Ty, zawsze taki perfekcyjny, a teraz? - Terren śmiał się z niego już otwarcie.

Dziewczyna uśmiechnęła się jak zobaczyła, że Draco zdenerwowany przesuwa dłonią po twarzy i rzuca Terrence' owi wściekle spojrzenie.

-Cześć, Miona – rzucił w jej stronę Terren nie przejęty zachowaniem kumpla.

Do Dracona dopiero po chwili dotarło co powiedział Terren. Podniósł głowę i zobaczył Gryfonkę.

-Cześć, Terren – uśmiechnęła się lekko w jego stronę – jak weekend?

-Nie najgorzej – odpowiedział Ślizgon – wiesz, trochę nauki, małą impreza w Pokoju Wspólnym, a u Ciebie?

-Podobnie, tylko troch więcej nauki – powiedziała z uśmiechem szatynka.

Draco przyjrzał się jej uważnie. Widocznie dwie kawy postawiły ją na nogi, bo wyglądała całkiem nieźle. Tylko jej oczy były lekko podkrążone. Makijaż nie był w stanie tego zakryć.

Uśmiechnął się z triumfem.

Nie była niezniszczalna.

-Cześć, Granger – powiedział podchodząc bliżej.

-Cześć, Malfoy – rzuciła mu długie spojrzenie i na jej wargach powoli pojawił się szeroki uśmiech – zarwana nocka?

-Ty też nie wyglądasz najlepiej – odciął się Ślizgon, bardziej z przyzwyczajenia niż złośliwości.

Wzruszyła ramionami.

-Impreza w niedzielę nie jest najlepszym wyjściem.

-Popieram – wymruczał i uniósł brew widząc lekką malinkę na jej szyi– mogłabyś? - dodał wskazując na swój krawat.

Pokręciła głową, ale zawiązała mu szybko krawat w luźny węzeł.

-To moja robota? - mruknął cicho dotykając jej szyi.

-Tak – odszepnęła, udając, że poprawia mu kołnierzyk – ale nie pytaj kiedy, bo nie pamiętam.

-Masz – powiedział głośniej podając jej różdżkę – chyba Twoja, nie?

-Skąd ja masz? - zapytała Gryfonka chowając ją do kieszeni.

-Leżała u mnie na szafce. Nie pytaj bo nie pamiętam – dodał wzruszając ramionami na widok uniesionej brwi Terrence' a.

-Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał uprzejmie Higgs – oboje wyglądacie jak po niezłej imprezie.

Gryfonka i Ślizgon rzucili sobie ukradkowe spojrzenia.

-Ta, impreza z książkami, pozazdrościć – zironizował Malfoy opierając się o parapet koło Hermiony.

-Byliście na imprezie w Londynie i nie zabraliście mnie ze sobą? - zapytał oburzony Terren. – Smoku, wiesz, że ja uwielbiam imprezy!

Draco roześmiał się.

-Wybacz, stary – powiedział bez współczucia - to był zwykły spontan.

-Spontan, spontan – mruknął pod nosem niezadowolony Terren.

-Wybacz mu, Terren – poprosiła szatynka – to moja wina.

-Twoja? - zdziwił się Draco – to ja wpadłem na pomysł imprezy.

-Cicho, miało się nie wydać – syknęła Gryfonka.

Zielonooki westchnął kręcąc głową.

-Smoku, jeśli jeszcze raz będziesz beze mnie balował, to przysięgam, że jak się o tym dowiem przemaluję Ci te platynowe włoski na sino-koperkowy róż. Hermiona mi świadkiem – zagrodził mu Terrence.

-E, Ter, chyba się nie wyspałeś, co? - za insynuował Draco – taki kolor jak sino-koperkowy róż nie istnieje.

-Będzie istniał, jak wymkniesz się na kolejne balety beze mnie – obiecał mu Terren.

Ich wymianę poglądów przerwała profesor Vector.

-Zapraszam – powiedziała krótko, otwierając drzwi.

Uczniowie wyspali się do środka zajmując powoli miejsca. Gryfonka skinęła głową Parvati Patil z którą siedziała na numerologii. Brunetka posłała jej uśmiech.

-Hej, Miona, jak weekend? - zapytała.

-Hej, Vati, nie najgorzej. Musiałam przez cały dzień kuć do eliksirów, ale siedziałam trochę ze znajomymi, a Ty?

-Podobnie – Parvati pokiwała głową – coraz rzadziej można Cię spotkać w Pokoju Wspólnym. Stało się coś?

-Wiesz, jak jest... zaczęła Hermiona.

-Granger ma romans z facetem z innego domu – mruknął cicho Ślizgon siedzący za nimi.

Parvati posłała mu obojętne spojrzenie.

-Nie Twój interes, Malfoy – powiedziała ostrym tonem.

-Patil, złość piękności szkodzi – odciął się Draco.

-Gorzej od Ciebie nie będę wyglądać – Parvati rzuciła mu wredny uśmiech i obróciła się w stronę Hermiony.

Malfoy wzruszył ramionami i puścił oczko do Hermiony.

Gryfonka rzuciła mu spojrzenie typu „ Zrób tak jeszcze raz przy Gryfonach to zabiję” i obróciła się.

Draco wiedział, że dziewczyna robi to na pokaz, po tej imprezie przekonała się do niego.

Miał nadzieję, że będzie miał okazję jej z tego powodu po wkurzać.

-Miona, co Ty na to żeby się oderwać od książek na parę godzin i pogadać tak jak kiedyś? -zapytała Parvati.

-Vati, bardzo chętnie ale...

-Wiedziałam, że się zgodzisz – uśmiechnęła się brunetka – to dzisiaj o 18 u mnie?

-No dobrze- powiedziała Hermiona, bo naprawdę chciała pogadać.

-Proszę o spokój – powiedziała profesor Vector – panno Parkinson, pani też to dotyczy. Rozdam pracę które oddaliście mi na ostatniej lekcji. Abbott, postaraj się bardziej, Z. Boot, to samo, Z. Bones, lepiej, P. Davis, cieszę się z Twojej oceny, P. Finnigan, w końcu się wziąłeś do pracy, P. Goldstein, Z. Granger, bez komentarza – profesor Vector położyła po prostu jej pracę przed nią i poszła dalej.

Hermiona zamarła. Nie mogła napisać aż tak źle! Zobaczyła zdziwioną minę Draco. Pokazała mu język i przestała zwracać na niego uwagę. Schowała wypracowanie do torby.

-Greengrass, skup się bardziej, O. Higgs, dobrze, P. Malfoy, jestem dumna, W. McMillan, Z. Patil, P. Page, P. Panno Parkinson, jak jeszcze raz będzie pani przepisywać od pana Malfoya lub Higgsa to dostanie pani szlaban, N.

Pansy zrobiła oburzoną minę ale nic nie powiedziała.

Hermiona ukradkiem spojrzała na swoją ocenę i poczuła rozczarowanie. W górnym lewym rogu widniało duże „P”. Dlaczego Malfoy musiał napisać lepiej? Przecież uwielbiała numerologię! Była z niej świetna!

A potem sobie przypomniała.

Pomagała wtedy Ronowi napisać jego wypracowanie na eliksiry. Czemu jego kosztem musi zdobywać oceny gorsze do Malfoya?

To dla niej hańba. Zawsze była najlepsza, a teraz jakiś wredny Malfoy ją pokonał! Nigdy więcej pomagania jak pisze wyprawowanie! Nigdy!

-Na dzisiejszej lekcji będziemy się zajmować wpływem numerologii na życie codzienne i nasze decyzje. Jak zapewne wiecie numerologia jest bardzo związana z runami. Jesteście na takim samym etapie na runach ponieważ, co roku ustalam to z profesor Babbling. Numerologia i runy są ściśle ze sobą połączone, więc cały proces wypływania na nasze życie jest bardzo ważny. Dzisiaj poświęcimy lekcję na drążenie tematu poszczególnych decyzji dotyczących otaczających nas osób. Panno Patil, jakieś pomysły? - zapytała profesor Vector.

Cała lekcji minęła szybko. Profesor Vector była jedną z ulubionych nauczycielek Gryfonki. Parvati podzielała jej zadanie. Obie były dobre z numerologii i postanowiły, że zadanie na temat codziennego zastosowania numerologii odrobią razem.

6 komentarzy:

  1. Boski! Ale powtarzzam się xd po prostu już nie wiem jak to opisać bd musiała stworzyc nowe słowa haha <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mam już jedno dla ciebie ,,Bojebisty" połączenie bo z boski i jebisty z zajebisty

      Usuń
  2. Draco chodzi na Numerologie?Łał
    Rozdział super;)

    OdpowiedzUsuń
  3. takie beztroskie życie. Ale kac w poniedziałek - to bardzo bolesne. Dlaczego to zrobiłaś tejże czarującej parze ? D:

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ciekawe jak się to dalej rozwinie
    Pozdrowionka
    ~S~

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...