co
zabronione i pragniemy tego,
co
zakazane."
Owidiusz.
Szli
w milczeniu w stronę mieszkania Draco. Hermiona objęła się
ramionami, bo noc mimo wszystko była chłodna. Chłopak widząc jej
ruch ściągnął, marynarkę i podał jej.
-Dzięki
– mruknęła i ubrała ją.
Pachniała
jego perfumami.
-Nieźle
tańczysz – powiedział zerkając na nią.
-Ty
też nie jesteś najgorszy – odwzajemniła się tym samym tonem
niechętnej aprobaty.
Roześmiał
się cicho i objął ja w talii.
-Ej!
- warknęła.
-Jesteśmy
parą, pamiętasz? - zarzucił jej.
-Tylko
nie rób tak w Hogwarcie – rzuciła cicho, ale pozwoliła się
obejmować.
Draco
uznał to za osobisty sukces.
-Wiesz,
ta akcja z tymi napaleńcami była niezła – powiedziała po
chwili.
-Nie
najgorsza – zgodził się – nie spodziewałem się, że tak
zaczniesz tańczyć.
-Jak
inaczej pozbyć się wrednego faceta jak nie pokazać mu, że inny
już ją miał i ma nadal? - zapytała i poruszyła ponętnie
biodrami.
-Kurczę,
Granger naprawdę mnie zadziwiasz – powiedział.
-Ty
też miałeś swoje pięć minut – uśmiechnęła się Gryfonka.
-Ta?
Kiedy?
-Jak
zaczęłaś mnie prawie rozbierać – powiedziała tylko.
-Daj
spokój, musiałem być wiarygodny – powiedział lekko i
niespodziewanie przygwoździł ją do ściany jakiegoś budynku -
niezła byłaś, naprawdę – dodał szeptem.
-Jesteś
niewyżyty, Malfoy – prychnęła jak kotka.
-Ranisz
mnie, Tygrysico – zaśmiał się cicho.
-Oj,
jakie wzruszające – zironizowała.
-Mówiłem
Ci już, że jesteś piękna? - zapytał nie zwracając uwagi na jej
ton.
-Nie
– odpowiedziała i posłała mu urażone spojrzenie.
-Jesteś
piękna, Granger – zaśmiał się znowu – szczególnie gdy
tańczysz tak seksownie jak dzisiaj. Mógłbym patrzeć codziennie
jak tańczysz.
-No
to się rozczarujesz, bo NIE zamierzam tańczyć codziennie w Twojej
obecności.
-Granger,
Granger – pokręcił głową – dlaczego nie chcesz przyjąć do
wiadomości tego, że podobasz się nie tylko Weasleyowi?
-Bo
dla mnie ciało to nie wszystko – powiedziała patrząc mu prosto w
oczy - a dla Ciebie najwidoczniej tak.
-Jest
ważne, ale nie najważniejsze – zgodził się, ale jego wzrok
uciekł do jej ust.
Uśmiechnęła
się lekko i pokręciła głową.
-Jesteś
taki sam jak każdy facet, Malfoy – powiedziała i odepchnęła go
od siebie.
-Nie
prawda – oburzył się.
-No
to daj mi powód dla którego mam tak nie myśleć.
-Uważam,
że przyjaźń damsko-męska może istnieć – powiedział – oraz
nie wyznaję praktyki, że im krótsza spódniczka tym lepiej.
-Dlaczego?
- zapytała szczerze zaskoczona.
-Zostawiam
sobie pole do wyobraźni – posłał jej niemożliwy uśmiech.
-No,
Malfoy chyba nie chcesz mi powiedzieć, że się na lekcjach
zastanawiasz jak wygląda McGonagall pod długimi sukniami? -
zaśmiała się wrednie.
-Oj,
Granger grabisz sobie.
-Jedynie
liście.
-Moja
cierpliwość ma granice – powiedział i jego dłoń znalazła się
na udzie dziewczyny – a odpowiadając na Twoje pytanie. Nie myślę
o McGonagall, bardziej zastanawia mnie Twoje ciało, Granger.
-Nigdy
się nie dowiesz – wyszeptała mu prosto w usta.
-No,
biorąc po uwagę fakt, że widziałem Cię w skąpym bikini, nie
zostawiłaś mi zbytniego pola do popisu – uśmiechnął się do
niej bezczelnie.
-Zawiedziony?
- zapytała prowokująco.
-Niezbyt
– powiedział blondyn – było na co popatrzeć – dodał i
musnął jej wagi ustami.
-Jesteś
zboczony! - prychnęła gdy się odsunął.
-No
wiesz co, Granger!? - zapytał udając zirytowanego i złego –
najpierw niewyżyty teraz zboczony! Na Merlina, nie doprowadzaj mnie
do depresji! Jestem normalnym facetem . I to normalne, że uwielbiam
patrzeć na ładą dziewczynę.
-Raczej
za długo żyłeś w celibacie – rzuciła złośliwe gdy szli
uliczką.
-Alkohol
na Ciebie źle działa,Granger – powiedział kręcąc głową –
więcej ze mną nie pijesz.
-A
na Ciebie widok półnagiej dziewczyny – odgryzła się.
-Nie
żyję w celibacie, Granger – powiedział spokojnie – nie
startuję na mnicha i lubię się bawić.
-A
wirusy też lubisz? - zapytała od razu.
-Co?
-Nie
słyszałeś nigdy o HIV? - zapytała – dotyka nawet czarodziej.
-Wiem
co robię – powiedział tylko.
-Przypomnij
mi, że mam więcej nie pozwolić Ci się dotykać i całować -
wymamrotała.
-Za
późno – uśmiechnął się paskudnie i otworzył drzwi do
mieszkania.
-Jeśli
się zarażę to płacisz mi odszkodowanie – powiedziała wchodząc
po schodach.
-Dam
Ci znać gdzie będę jak wyślą za mną list gończy – puścił
jej oczko i sięgnął po szczyptę proszku Fiuu.
Złapał
ją za rękę i wskoczył w płomienie mówiąc „Hogwart, prywatne
dormitorium”.
Wirowali
chwilę w zawrotnej prędkości, a potem znaleźli się w cichym i
ciemnym pokoju Draco. Gryfonka utrzymała równowagę tylko dzięki
Draconowi.
-Napijesz
się czegoś? - zapytał podchodząc do szafki.
-Muszę
iść – westchnęła z niechęcią.
-Czyżbym
słyszał nutę niechęci w Twoim głosie – uśmiechnął się i
obrócił do niej z Ognistą w dłoni.
-Picie
przed snem jest niezdrowe – powiedziała tylko i zaczęła ściągać
jego marynarkę.
-Weź
ją – powiedział.
-Po
co mi ona?
-Po
prostu weź – wzruszył ramionami i poszedł w stronę łazienki.
Wyszeptał
zaklęcie i pojawiły się drzwi.
-Odprowadzić
Cię? - zapytał z błyskiem w oku.
-Nie,
dzięki – roześmiała się cicho – poradzę sobie.
-To
do jutra – powiedział.
-Do
zobaczenia – i... - stała już w drzwiach – dzięki za dzisiaj.
Uśmiechnął
się do niej szczerze.
-Do
usług. Ale pracuję tylko na pół etatu.
Pokiwała
głowa, ale nie odeszła, bo Draco patrzał na nią dziwnie.
-Co?
-Nic
– rzucił szybko z westchnieniem.
-Jednak
coś.
Pokręcił
głową z kolejnym westchnieniem i obrócił głowę.
Pocałowała
go w policzek, uśmiechając się.
Westchnął
znów.
-Dobranoc,
Granger – powiedział tylko.
-Dobranoc
– powiedziała i odeszła w stronę swojego dormitorium.
W
łazience wzięła szybki prysznic i zmazała rozmazany makijaż.
Owinięta puchowym ręcznikiem poszła do dormitorium i założyła
bieliznę, a na to za dużą koszulkę Harry' ego, która była jej
piżamą. Wsunęła się do łóżka, ale nie mogła zasnąć po
wpływem emocji dzisiejszego dnia.
W
końcu zwlekła się z łóżka i zabrała coś z łazienki.
Kilka
minut później spała z uśmiechem na ustach wtulając twarz w
czarny materiał marynarki pachnącej perfumami Dracona.
***
Gdy
w poniedziałek rano Draco zszedł do Wielkiej Sali na śniadanie
marzył tylko o dwóch rzeczach. Czarnej mocnej kawie i to tym żeby
Granger była bardziej zmęczona i niewyspana niż ona.
Usiadł
z zamkniętymi oczami koło Blaise' a próbując się w jakiś sposób
obudzić. Usłyszał jak ktoś chichocze. Z niechęcią otworzył
oczy i spojrzał na siedzącego naprzeciw niego chłopak o
ciemnoblond włosach.
-Z
czego rżysz, Terren? - warknął cicho sięgając po kawę.
-Zarwałeś
nockę? - zaśmiał się złośliwie Higgs.
-Tylko
pół – powiedział po wypiciu pól kubka kawy bez cukru.
-Gdzie
byłeś? - odezwał się Blaise.
-A
gdzie miałem być? Zarwałem nockę nad książkami w prywatnym
dormitorium – wzruszył ramionami blondyn.
-Nie
było Cię tam - powiedział dobitnie Diabeł.
-Skąd
ta pewność ? - zapytał niezbyt zbity z tropu Draco patrząc na
niego uważnie.
-Po
prostu wiem, że Cię tam nie było – odparł Zabini również nie
odrywając od niego wzroku.
-Skąd
wiesz? - zapytał – po zapachu sprawdzałeś? - dodał już ciszej
nawiązując do formy animaga Zabiniego, który zmieniał się w
czarną panterę z przenikliwymi brązowymi oczami.
-Skąd,
sokole oko – uśmiechnął się ironicznie Blaise. (Draco zmienia
się w białęgo kruka, jako animag. Dop. aut.)
Tego
uśmiechu nie powstydził by się nawet świętej pamięci Snape.
Draco
warknął coś pod nosem o kretynach, z którymi przyszło mu się
zadawać i o ciemnocie rozprzestrzeniającej się po zamku. I pewnie
jeszcze długo klął by na przyjaciół gdyby nie przerwała mu
sowia poczta. Najpierw wylądował przed nim „Prorok Codzienny”,
potem list dostarczony przez czarną sowę od matki i jeszcze jeden
od jednej ze szkolnych płomykówek, która wpatrywała się w niego
żółtymi oczami.
Klnąc
w myślach na to, że nie miał już na składzie eliksiru na kaca
lub regenerującego odrzucił gazetę i list od matki na bok. Jednym
ruchem otwarł kopertę przyniesioną przez szkolną sowę. Od razu
rozpoznał znajome pismo.
Malfoy,
jakimś dziwnym trafem
mam
cholernego kaca. Wiesz coś
o
tym? Obudziłam się z kapciem
w
ustach i Twoją marynarką
pod
głową. Jeśli jeszcze raz mnie
namówisz
na imprezę to w
inny
dzień niż niedziela.
Błagam
o eliksir!
M.G.
P.S.
Gdzie moja różdżka?!
-No,
no, no – usłyszał koło siebie cichy głos - jednak Cię nie było
w dormitorium.
-Boże,
Diable czy Ty zawsze musisz być tak upierdliwy? - westchnął Draco
wrzucając list do torby – dobra, zabalowałem ostatniej nocy. A co
Ty, moja matka żeby to sprawdzać?
-Martwię
się o Ciebie na polecenie Twojej matki – wyszczerzył zęby Blaise
przypominając mu o jego matce, która na początku roku błagała go
o to, żeby uważał na Draco i nie pozwolił mu się wpakować w
jakieś bagno.
-Idź
się schowaj – mruknął blondyn szukając w torbie pergaminu -
polowanie na małpy się zaczęło.
W
końcu znalazł kawałek czystej kartki i pióra. Naskrobał na nim
kilka słów.
Tygrysico,
nikt Ci nie kazał tyle
pić
wczoraj. Współczuję kaca.
Niestety
musisz się obejść bez
mojego
wsparcia i eliksiru.
Limit
się wyczerpał.
A
będzie następna impreza?
Dałem
Ci marynarkę, ale
czemu
z nią śpisz?
Mówiłem,
że mogę Cię odprowadzić
i
zostać na noc.
D.M
P.S
Mam Twoją różdżkę tylko
nie
wiem dlaczego.
Wysłał
kartkę w przestrzeń. A tak naprawdę znalazła się koło panny
Granger, która siedziała przy stole Gryfonów podpierając głowę
rękami i pijąc drugi kubek kawy z rzędu.
-Co
mamy? - zapytał gdy śniadanie dobiegało końca.
-Ja
zaklęcia, a Ciebie Merlin wie – rzucił Blaise – mamy inny plan,
zapomniałeś?
-Gdzie
te czasy gdy wszystko było tak samo? - wymruczał Draco.
-Nie
dramatyzuj, Smoku. Masz numerologię ze mną – wtrącił Terrence.
-Fantastycznie,
obudź mnie jakbym zasnął – powiedział i wstał od stołu.
Zabini
zachichotał cicho.
-Zobaczymy
co będzie jak Ty zarwiesz nockę – warknął Draco wkurzony
zachowaniem kumpla i odszedł.
-Czekaj!
- zawołał za nim Terren i pobiegł za nim.
Blaise
został przy stole kręcąc głową nad głupota przyjaciół.
***
Hermiona
z westchnieniem ulgi uwolniła się od towarzystwa Harry' ego.
Kochała go jak brata, ale wiedziała, że coś podejrzewa. No cóż,
nie codziennie schodziła do Wielkiej Sali ledwie przytomna. Martwiło
ją również to, że zaginęła jej różdżka. Na numerologii nie
będzie jej potrzeba, ale potem musi ją mieć. Miała nadzieje, że
Malfoy ją ma.
Oprała
się o parapet okna naprzeciw sali do numerologii. Jeszcze nikogo nie
było. Minęło kilka minut gdy usłyszała kroki i sprzeczkę.
Wyłapała dwa głosy i poznała jeden z nich.
-Super
– jęknęła.
Nie
myliła się. Zza rogu wyłoniło się dwóch Ślizgonów.
Jeden
z nich wysoki o blond włosach w ciemnym odcieniu z ciepłymi
zielonymi oczami. Był wesoły i wyluzowany.
Drugi
wyższy o kilka centymetrów od pierwszego, był w rozsypce.
Ciemnozielony bezrękawnik, który miał na sobie był bez skazy, ale
spod niego wystawała biała koszula opadająca swobodnie na ciemne
spodnie od szat szkolnych. Zielono-srebrny krawat był zawieszony za
szyi, ale nie zawiązany. Niezapięta szata prawie spadała mu z
ramion. Platynowe włosy zawsze ułożone w artystyczny nieład teraz
były po prostu poczochrane. Było widać, że blondyn nie poświęcił
im dzisiaj ani chwili. Szare oczy straciły blask.
W
jej stronę zmierzał były i obecny szukający Ślizgonów.
-Daj
spokój, Ter, wiem, że wyglądam jak inferius. Nie musisz mi o tym
przypominać – mówił jaśniejszy blondyn.
-No
ale Ty, zawsze taki perfekcyjny, a teraz? - Terren śmiał się z
niego już otwarcie.
Dziewczyna
uśmiechnęła się jak zobaczyła, że Draco zdenerwowany przesuwa
dłonią po twarzy i rzuca Terrence' owi wściekle spojrzenie.
-Cześć,
Miona – rzucił w jej stronę Terren nie przejęty zachowaniem
kumpla.
Do
Dracona dopiero po chwili dotarło co powiedział Terren. Podniósł
głowę i zobaczył Gryfonkę.
-Cześć,
Terren – uśmiechnęła się lekko w jego stronę – jak weekend?
-Nie
najgorzej – odpowiedział Ślizgon – wiesz, trochę nauki, małą
impreza w Pokoju Wspólnym, a u Ciebie?
-Podobnie,
tylko troch więcej nauki – powiedziała z uśmiechem szatynka.
Draco
przyjrzał się jej uważnie. Widocznie dwie kawy postawiły ją na
nogi, bo wyglądała całkiem nieźle. Tylko jej oczy były lekko
podkrążone. Makijaż nie był w stanie tego zakryć.
Uśmiechnął
się z triumfem.
Nie
była niezniszczalna.
-Cześć,
Granger – powiedział podchodząc bliżej.
-Cześć,
Malfoy – rzuciła mu długie spojrzenie i na jej wargach powoli
pojawił się szeroki uśmiech – zarwana nocka?
-Ty
też nie wyglądasz najlepiej – odciął się Ślizgon, bardziej z
przyzwyczajenia niż złośliwości.
Wzruszyła
ramionami.
-Impreza
w niedzielę nie jest najlepszym wyjściem.
-Popieram
– wymruczał i uniósł brew widząc lekką malinkę na jej szyi–
mogłabyś? - dodał wskazując na swój krawat.
Pokręciła
głową, ale zawiązała mu szybko krawat w luźny węzeł.
-To
moja robota? - mruknął cicho dotykając jej szyi.
-Tak
– odszepnęła, udając, że poprawia mu kołnierzyk – ale nie
pytaj kiedy, bo nie pamiętam.
-Masz
– powiedział głośniej podając jej różdżkę – chyba Twoja,
nie?
-Skąd
ja masz? - zapytała Gryfonka chowając ją do kieszeni.
-Leżała
u mnie na szafce. Nie pytaj bo nie pamiętam – dodał wzruszając
ramionami na widok uniesionej brwi Terrence' a.
-Czy
ja o czymś nie wiem? - zapytał uprzejmie Higgs – oboje wyglądacie
jak po niezłej imprezie.
Gryfonka
i Ślizgon rzucili sobie ukradkowe spojrzenia.
-Ta,
impreza z książkami, pozazdrościć – zironizował Malfoy
opierając się o parapet koło Hermiony.
-Byliście
na imprezie w Londynie i nie zabraliście mnie ze sobą? - zapytał
oburzony Terren. – Smoku, wiesz, że ja uwielbiam imprezy!
Draco
roześmiał się.
-Wybacz,
stary – powiedział bez współczucia - to był zwykły spontan.
-Spontan,
spontan – mruknął pod nosem niezadowolony Terren.
-Wybacz
mu, Terren – poprosiła szatynka – to moja wina.
-Twoja?
- zdziwił się Draco – to ja wpadłem na pomysł imprezy.
-Cicho,
miało się nie wydać – syknęła Gryfonka.
Zielonooki
westchnął kręcąc głową.
-Smoku,
jeśli jeszcze raz będziesz beze mnie balował, to przysięgam, że
jak się o tym dowiem przemaluję Ci te platynowe włoski na
sino-koperkowy róż. Hermiona mi świadkiem – zagrodził mu
Terrence.
-E,
Ter, chyba się nie wyspałeś, co? - za insynuował Draco – taki
kolor jak sino-koperkowy róż nie istnieje.
-Będzie
istniał, jak wymkniesz się na kolejne balety beze mnie – obiecał
mu Terren.
Ich
wymianę poglądów przerwała profesor Vector.
-Zapraszam
– powiedziała krótko, otwierając drzwi.
Uczniowie
wyspali się do środka zajmując powoli miejsca. Gryfonka skinęła
głową Parvati Patil z którą siedziała na numerologii. Brunetka
posłała jej uśmiech.
-Hej,
Miona, jak weekend? - zapytała.
-Hej,
Vati, nie najgorzej. Musiałam przez cały dzień kuć do eliksirów,
ale siedziałam trochę ze znajomymi, a Ty?
-Podobnie
– Parvati pokiwała głową – coraz rzadziej można Cię spotkać
w Pokoju Wspólnym. Stało się coś?
-Wiesz,
jak jest... zaczęła Hermiona.
-Granger
ma romans z facetem z innego domu – mruknął cicho Ślizgon
siedzący za nimi.
Parvati
posłała mu obojętne spojrzenie.
-Nie
Twój interes, Malfoy – powiedziała ostrym tonem.
-Patil,
złość piękności szkodzi – odciął się Draco.
-Gorzej
od Ciebie nie będę wyglądać – Parvati rzuciła mu wredny
uśmiech i obróciła się w stronę Hermiony.
Malfoy
wzruszył ramionami i puścił oczko do Hermiony.
Gryfonka
rzuciła mu spojrzenie typu „ Zrób tak jeszcze raz przy Gryfonach
to zabiję” i obróciła się.
Draco
wiedział, że dziewczyna robi to na pokaz, po tej imprezie
przekonała się do niego.
Miał
nadzieję, że będzie miał okazję jej z tego powodu po wkurzać.
-Miona,
co Ty na to żeby się oderwać od książek na parę godzin i
pogadać tak jak kiedyś? -zapytała Parvati.
-Vati,
bardzo chętnie ale...
-Wiedziałam,
że się zgodzisz – uśmiechnęła się brunetka – to dzisiaj o
18 u mnie?
-No
dobrze- powiedziała Hermiona, bo naprawdę chciała pogadać.
-Proszę
o spokój – powiedziała profesor Vector – panno Parkinson, pani
też to dotyczy. Rozdam pracę które oddaliście mi na ostatniej
lekcji. Abbott, postaraj się bardziej, Z. Boot, to samo, Z. Bones,
lepiej, P. Davis, cieszę się z Twojej oceny, P. Finnigan, w końcu
się wziąłeś do pracy, P. Goldstein, Z. Granger, bez komentarza –
profesor Vector położyła po prostu jej pracę przed nią i poszła
dalej.
Hermiona
zamarła. Nie mogła napisać aż tak źle! Zobaczyła zdziwioną
minę Draco. Pokazała mu język i przestała zwracać na niego
uwagę. Schowała wypracowanie do torby.
-Greengrass,
skup się bardziej, O. Higgs, dobrze, P. Malfoy, jestem dumna, W.
McMillan, Z. Patil, P. Page, P. Panno Parkinson, jak jeszcze raz
będzie pani przepisywać od pana Malfoya lub Higgsa to dostanie pani
szlaban, N.
Pansy
zrobiła oburzoną minę ale nic nie powiedziała.
Hermiona
ukradkiem spojrzała na swoją ocenę i poczuła rozczarowanie. W
górnym lewym rogu widniało duże „P”. Dlaczego Malfoy musiał
napisać lepiej? Przecież uwielbiała numerologię! Była z niej
świetna!
A
potem sobie przypomniała.
Pomagała
wtedy Ronowi napisać jego wypracowanie na eliksiry. Czemu jego
kosztem musi zdobywać oceny gorsze do Malfoya?
To
dla niej hańba. Zawsze była najlepsza, a teraz jakiś wredny Malfoy
ją pokonał! Nigdy więcej pomagania jak pisze wyprawowanie! Nigdy!
-Na
dzisiejszej lekcji będziemy się zajmować wpływem numerologii na
życie codzienne i nasze decyzje. Jak zapewne wiecie numerologia jest
bardzo związana z runami. Jesteście na takim samym etapie na runach
ponieważ, co roku ustalam to z profesor Babbling. Numerologia i runy
są ściśle ze sobą połączone, więc cały proces wypływania na
nasze życie jest bardzo ważny. Dzisiaj poświęcimy lekcję na
drążenie tematu poszczególnych decyzji dotyczących otaczających
nas osób. Panno Patil, jakieś pomysły? - zapytała profesor
Vector.
Cała
lekcji minęła szybko. Profesor Vector była jedną z ulubionych
nauczycielek Gryfonki. Parvati podzielała jej zadanie. Obie były
dobre z numerologii i postanowiły, że zadanie na temat codziennego
zastosowania numerologii odrobią razem.
Boski! Ale powtarzzam się xd po prostu już nie wiem jak to opisać bd musiała stworzyc nowe słowa haha <3
OdpowiedzUsuńTo mam już jedno dla ciebie ,,Bojebisty" połączenie bo z boski i jebisty z zajebisty
UsuńDraco chodzi na Numerologie?Łał
OdpowiedzUsuńRozdział super;)
takie beztroskie życie. Ale kac w poniedziałek - to bardzo bolesne. Dlaczego to zrobiłaś tejże czarującej parze ? D:
OdpowiedzUsuńSuper ciekawe jak się to dalej rozwinie
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
~S~
Malinka! XD
OdpowiedzUsuńBiedna herm... Z?!