wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 26

Marzę o cofnięciu czasu. Chciałbym wrócić na pewne rozstaje dróg
w swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na drogowskazach
i pójść w innym kierunku.
- Janusz Leon Wiśniewski

Następne kilka dni minęło szybko.
Zajęcia siódmoklasistów były w dużej mierze powtórkami, więc nie mieli większych kłopotów. Hermiona na lekcjach siedziała albo z Harry' m (z którym się pogodziła) albo  z Parvati. Na eliksirach za to zajęła miejsce koło najlepszego ucznia ze Ślizgonów, na siódmym roku, Dracona Malfoya. W pierwszym dniu Draco zdziwił się, że zajęła to miejsce, a potem witał ją lekkim skinieniem głowy. Eliksiry mieli każdego dnia, więc byli wręcz skazani na swoje towarzystwo. Podczas lekcji właściwie nie rozmawiali. Draco nie chciał oprzeć się pokusie rozmawiania z Granger czy uśmiechania się do niej.
Wiedział, że uległby, a poza tym Granger chciała by wrzawa w oku nich ucichła.
Tak więc mógł tylko koło niej siedzieć i co jakiś czas tylko na nią spoglądać czy porozumiewać się tylko terminami z eliksirów. A on chciał znacznie więcej!
Hermiona nie chciała z nim rozmawiać, bo bała się reakcji Hogwartu, ostatnio zareagowali dość gwałtownie.
Chociaż uwielbiała z nim rozmawiać, a jeszcze bardziej ubóstwiała jego szczery uśmiech to nie mogła.
Opinia była dla niej ważniejsza. Nie umiała się przełamać i poprosić go by
został trochę dłużej niż wynikało z ustaleń rewanżu między nimi. Te dwie godziny
gdy byli razem to było dla niej stanowczo za mało.
W końcu znalazła kogoś z kim mogła rozmawiać na każdy temat. Czasami gdy przesiadywali u niej w dormitorium po protu milczeli. Czytali, uczyli się lub po prostu siedzieli koło siebie lub leżeli (na podłodze, łóżku, dywanie, kanapie czy fotelach) ale zawsze blisko siebie.
Hermiona nie mogła zaprzeczyć, że ciągnęło ją do Ślizgona.
Jakaś nieznana siła zmuszała ją by patrzała na niego, zerkała, uśmiechała się czy po prostu czuła jego obecność.
Było jej to potrzebna do przeżycia następnego dnia.
A Malfoy nie ułatwiał jej zadania.
Choć nie próbował jej uwodzić to w sposób w jaki się uśmiechał i jak ją witał świadczył o tym, że uważa że w jakiś sposób oni do siebie należą. Nie przeszkadzało jej to, ale nie wiedziała na czym stoi.
Wahała się.
Harry, Parvati, Terren, Blaise, a nawet Parkinson akceptowali jej znajomość z Draco.
A sam młody Malfoy był wolny od jakiego czasu i nic jak na razie nie wskazywało na to, że to ma się zmienić.
Dogadywali się i lubili swoje towarzystwo, choć dogryzali sobie bez przerwy.
A Draco nie zawsze umiał utrzymać ręce przy sobie.
Owszem, sytuacja typu jawne uwodzenie jej nigdy się nie pojawiła ale Draco świadomie lub nie szukał jej obecności. Dotykał często jej dłoni, włosów czy po prostu wkurzał ją pochylając się nad nią w chwili gdy zaczynała rozumieć jakieś cholernie trudne zadanie z numerologii by pocałować ją w policzek. Śmiał się wtedy zawsze, że sprawdza czy Gryfonka jest z nim tylko ciałem czy jeszcze duszą.
A Hermiona zapominała co robiła po wpływem jego dotyku i zapachu jego perfum i musiała zaczynać od nowa.
Ale w jej głowie nieśmiało zaczęła się pojawiać pewna myśl.
A gdyby tak spróbować z Malfoyem?
Wiedziała, że jest idealnym materiałem na chłopaka dla niej.
Silny, zdecydowany, ambity, inteligentny, dowcipny, poważnie patrzący są świat i ludzi.
Chłodny w obyciu dla obcych, ale jak poznasz go bliżej... Ten ogień parzył tak
samo mocno jak lód.
Hermiona westchnęła cicho zwracając przy tym na siebie uwagę Draco, ponieważ siedzieli u niej w dormitorium w ramach rewanżu.
-Co? - zapytał cicho odrywając oczy od pisanego wypracowania.
Hermiona spojrzała na połyskujące litery jakie kreślił na pergaminie i znów westchnęła.
Jego długie i chłodne palce sunące po jej ciele tak samo jak po pergaminie, tak samo delikatnie, ale stanowcze jak szukał informacji w książkach wodząc opuszkami palców po tekście...
Wyobrażała sobie jak robi to samo z jej ciałem.
-Granger – powiedział głośniej.
Pokręciła głową.
-Mam nieczyste myśli - mruknęła.
-Oj, Granger – uśmiechnął się i odsunął od siebie książki.
Położył się jej poduszkach z rękami pod głową i spojrzał na nią.
-O kim fantazjujesz? - uśmiechnął się.
Wystawiła mu język.
-Nie Twój interes.
-No, Granger, pochwal się.
Dziewczyna z rozmysłem przesunęła po jego odsłoniętym fragmencie brzucha palcem.
Usłyszała jak chłopak zaczyna oddychać szybciej, ale nie odezwał się.
Miał zamknięte oczy, a twarz bez wyrazu.
-Jak bardzo musisz się powstrzymywać, żeby się teraz na mnie nie rzucić?
- zapytała spokojnie.
-Mocno – powiedział cicho – robisz to świadomie, nie? - dodał – torturujesz mnie dotykiem.
-Może nie do końca – uśmiechnęła się lekko, a jej palce rozpięły ostatni z
guzików jego koszuli.
Oddech blondyna przyspieszył. Gdy przesunęła delikatnie paznokciem tuż koło paska jego dżinsów nie powstrzymał się i jęknął.
-Granger...
-Słucham?
-Przestań.
-Co?
-Wiesz co – wymruczał cicho.
Miał silną wolę, ale ona powoli odchodziła gdy Granger zaczęła sobie pozwalać
na więcej.
Chciał jej dotyku, pragnął go, ale nie mógł.
Obiecał.
I to nie tylko jej.
-Nie wiem.
-Nie zmuszaj mnie żebym to powiedział.
-Co? - teraz prowokowała go już świadomie wodząc palcami po jego nagim ciele.
-Nie chcę tego mówić.
-Ale czego?
-Przestań.
-Co mam przestać?
-Przestań, Granger - wyszeptał przez zaciśnięta zęby – nie doprowadzaj mnie znów do szaleństwa.
-Skarbie, ja Ciebie?
Zacisnął zęby przeklinając ją w myślach.
-Tygrysico, przestań – westchnął cicho – przestań mnie pieścić jak kociaka,
bo na to nie zasługuję.
-Oj zasługujesz – wymruczała cicho, ale przestała go torturować dotykiem.
-Dlaczego mi to robisz? - zapytał gdy odzyskał jako tako panowanie nad sobą.
-Bo uwielbiam patrzeć jak tracisz nas sobą kontrolę.
-Aż taką frajdę to Ci sprawia? - prychnął ponuro, siadając – wiesz, że Cie nie dotknę, czemu mi to utrudniasz?
-Ale dlaczego?
Draco uśmiechnął się lekko.
-Czyżbyś tego chciała, Granger? - zapytał – chcesz żebym przestał się kontrolować i uległ Ci?
Uśmiechnęła się tylko tajemniczo.
-Tak nie będzie – mruknął.
Podniosła brew w ironicznym geście.
-No to patrz.
Pochylił się nad nią i pocałował ją.
Gdy zaskoczona wyrwała mu się złapał ją delikatnie za podbródek i pocałował
tak samo namiętnie jak wcześniej.
Teraz to ona mu uległa.
Oddała pocałunek równie namiętnie pozwalając ich językom spleść się w tak oczekiwanym przez nich tańcu.
Gdy Draco położył ją na poduszkach jej własnego łóżka i pozbył się jej koszuli
nie protestowała. Gdy nadal ją całując zdjął własną tylko westchnęła widząc jego tors.
Gdy sięgnął pod jej spódniczkę by dotknąć jej nagiego uda jęknęła, ale zaciskając palce na jego włosach dała mu pozwolenie na wszystko.
Wtedy Draco odsunął się.
Leżała pod nim w samym staniku z zamkniętymi oczami, oddychając szybko.
Uśmiechnął się lekko wiedząc ją w takim stanie.
Potem pochylił się i pocałował ją w szyję.
-Nie obraź się, Tygrysico - powiedział cicho – ale nie zamierzam tego dokończyć.
Oszołomiona nawet nie odpowiedziała.
-Nie chodzi o to, że nie chcę – dodał cicho – tylko o to, że nie mogę.
Wstał i jednym ruchem różdżki zebrał swoje rzeczy.
Gdy wychodził powiedział tylko jedno zdanie.
-Nie umiem panować nad wszystkim, Granger, przepraszam.
A potem już go nie było.
A Hermiona została sama z tysiącami myśli w głowie i łzami na policzkach.

***
Korytarz na pierwszym piętrze był zatłoczony jak zawsze na przerwie na lunch.
Draco wolnym krokiem szedł do WS myśląc o ostatniej rozmowie z Pansy i o tym co obiecał Granger. Szedł sam, bo Terren był dalej przy Granger, a Zabini gdzieś się zapodział. Już miał skręcić do Ws gdy ktoś krzyknął jego nazwisko napastliwym tonem.
Nie obrócił się.
-Ej, Malfoy! - usłyszał znów głos za sobą. - Malfoy, czekaj!
Tylko jedna osoba wołała go w ten sposób i on nie zamierzał z nią dzisiaj rozmawiać.
-Malfoy! - ryknął wkurzony głos.
A więc się nie odczepi, a ten dzień miał być tak piękny.
-Co? - warknął odwracając się.
Zaraz dołączył do niego Potter.
-Mamy do pogadania – warknęło Złote Dziecko Dumbledore' a.
-O czym? - zapytał krótko Ślizgon.
-Nie wkurwiaj mnie dzisiaj, blondasie, bo to nie czas ani miejsce na to – syknął Gryfon.
-Dobra, Potter posłuchaj – zaczął Draco – jak widać nikt dzisiaj nie ma humoru, więc może zgłoś się do mnie jutro, co?
Nie dostał odpowiedzi tylko Potter wciągnął go do jakiejś łazienki.
-Potter, Ty cholerny Zbawco tego pieprzonego świata, czego Ty chcesz? Nie zmieniłem orientacji! - warknął na niego platynowy blondyn.
-I bardzo dobrze, bo byś na mnie leciał – odparował Harry.
-Kiedy nauczyłeś się pyskować, co Potter? - zapytał wrednie Draco.
-Uczyłem się od najlepszych – warknął Harry i zadał pytanie bardzo dobitnie – Co. Zrobiłeś. Hermionie?
-Granger? - zapytał zdziwiony – jeszcze nic.
-Malfoy, bo nie ręczę za siebie!
-Nic, a co? Skarżyła Ci się?
-Nie – wycedził Gryfon – płacze za każdym razem jak tylko usłyszy Twoje imię.
-Serio? - zapytał średnio zainteresowany Draco choć musiał się o to bardzo starać – może się zakochała – a w myślach zastanawiał się gorączkowo czym mógł ją zranić.
Granger była ważne i nie mogła przez niego płakać.
-Nawet jeśli, to masz zrobi wszystko żeby więcej nie płakała – warknął na niego Potter.
-A co ja jestem? - zapytał oburzony, choć już teraz chciał się dobijać do Granger z pytaniem czemu do cholery płacze jak o nim usłyszy. Sam chciał ją uspokoić i powiedzieć, że nie ma po co płakać.
-No cóż, plan na kilka następnych dni mam zajęty – powiedział lekko żeby jak najszybciej odejść i zacząć szukać Granger – zgłoś się po 10.
Ale Potter nie puścił go tak łatwo.
-Malfoy, dupa w troki i masz to załatwić dzisiaj, bo jak nie to Slughorn dowie się kto mu ostatnim razem podpieprzył eliksir na kaca.
-A tak myślałem, że to Ty! - syknął Draco  - po jaką cholerę dalej łazisz w tym niewidzialnym płaszczyku?
-Stare przyzwyczajenie na stres – wyszczerzył zęby Harry – więc jak, dobijemy targu?
-No dobra – warkną Draco – teraz tak, ale to jednorazowa transakcja.
-Luz – powiedział Harry – ale następnym razem Ci nie odpuszczę.
-Dobra, dobra – mruknął cicho Draco – ale pamiętaj, że ja też mam coś na Ciebie.
-Ciekawe co? - zaśmiał się Wybraniec.
Od roku był wzorem wszystkim cnót.
-No wiesz, żadna laska nie lubi jak się ją zdradza z wspólną przyjaciółką – powiedział wrednie Draco i ruszył do wyjścia zostawiając oszołomionego Pottera.
-Aha, Potter, dzisiaj jest długie – dodał i rzucił mu paskudny uśmiech przez ramię – zostało mi 14h z 24 – oznajmił i wyszedł trzaskając drzwiami.

***

Wszedł do WS przyciągając spojrzenia połowy dziewczyn w niej zgromadzonych. Jak zawsze na jego widok rozległy się szepty i westchnienia.
Przeszedł powolnym krokiem do swojego stołu i usiadł koło wysokiego blondyna, który nie spiesząc się jadł frytki.
-Cześć, geju – mruknął.
-Cześć, eunuchu* – odwzajemnił się blondyn.
-Mam sprawę – powiedział Draco nalewając sobie soku pomarańczowego.
-Co jest?
-To co zawsze.
- Nie wiem – powiedział cicho Terren.
-Jak to? - syknął Draco.
-Nie było jak, zniknęła.
-Cholera – warknął Draco wziął ze stołu jabłko i dwie pomarańcze i odszedł szybkim krokiem.
Terren popatrzył za nim i pokręcił głową.

***

Draco podszedł do stołu Gryffindoru witany niezbyt przyjemnymi.
-Patil – zatrzymał się koło dziewczyny – sprawa jest.
-Czego chcesz, Malfoy? - zapytała obojętnie.
-Sprawy Prefektów* – powiedział Draco niecierpliwiąc się – nie tutaj – dodał.
Dziewczyna westchnęła, mruknęła coś do koleżanki i odeszła.
-Co jest? - zapytała gdy wyszli z WS.
-Chodzi o Granger.
- I czemu sądzisz, że Ci pomogę? - zapytała nie owijając w bawełnę.
- Bo inaczej do wieczora cały Hogwart będzie wiedział z kim się spotykasz.
Dziewczyna pobladła.
-Nie zrobisz tego – powiedziała.
-Chcesz się przekonać? - zapytał i wiedziała, że nie żartuje.
-No dobra – warknęła patrząc na niego niechęcią – czego chcesz?
Draco uśmiechnął się i zaczął mówić.

***

Parvati szła z Malfoyem korytarzem kłócąc się z nim.
-Malfoy, ona nie da się na to nabrać! - powiedziała głośno.
-Patil, masz robić wszystko według planu i będzie dobrze – odparował na to Draco.
-Przecież ona pomagała Harry' emu pokonać Sam-Wiesz-Kogo! Jak ma się nabrać na taką dziecinadę?!
-Patil, zaczynasz mi działać na nerwy, a to nigdy nie kończy się dobrze!
-Oj, Malfoy, daruj sobie, ja się Ciebie nie boje!
-Bo śpisz z...
-Zamknij się!!
-Nie wrzeszcz, mam dobry słuch.
-Dobra, Malfoy, niech Ci będzie, ja w razie czego umywam od tego ręce.
-I o to chodzi, Patil. Masz być punktualnie – dodał i zniknął w bocznym korytarzu.
-Debil – mruknęła pod nosem.
-Słyszałem! - usłyszała głos Śligona.
-I podsłuchuje! - wrzasnęła za nim.

***

Draco gdy załatwił sprawę z Patil poszedł w stronę cieplarni na zielarstwo, które ostatnio olał. Wyłowił z tłumu Terren' a i Blaise' a. Stali pod klasą ze znudzonymi minami jak zawsze w towarzystwie Pansy.
-No jesteś, Smoku – powiedział Terren – co tak długo?
-Gryfoni – powiedział tylko Draco – Terren, czemu jej nie ma?
-Nie wiem, stary – powiedział cicho Terren – nie pojawiła się na lekcjach.
Patil nic nie wie. To chyba coś poważnego bo moją sowę też zlała. Potter też nie jest zadowolony.
-Wiem, wpadłem na niego – powiedział wymijająco Draco.
-Draco, kiedy ją ostatnio widziałeś? - zapytał milcząca do tej pory Pansy.
-A co? - zdziwił się.
Pansy odkąd dowiedziała się o całej sprawie dostarczała Draco opinii z kobiecego punktu widzenia, co było dla niego niezwykle ważne.
-No odpowiedz.
-No – zawahał się Draco – wczoraj, a co?
-Jak długo?
-Między lekcjami – Draco wzruszył ramionami
-Pansy, o co chodzi?
-Co robiłeś? - zapytała Pansy nie zwracając uwagi na Terren' a. - co robiliście ostatnim razem jak ją widziałeś dłużej niż pięć minut?
-Aż tak bardzo interesuje Cię moje życie intymne? - zapytał Draco.
Zapadłą cisza.
Pansy westchnęła cichutko.
-No to wpadłeś – powiedziała.
Draco chciał zapytać o co jej dokładnie chodzi ale nie zdążył bo pojawiła się
Sprout i otworzyła cieplarnię nr 3. Uczniowie wsypali się do niej i stanęli w około
stołu na środku pomieszczenia. Klasa liczyła około 25 osób i byli to w większości uczniowie, którzy wrócili dokończyć siódmy rok. Kilka osób, które szli według nienaruszonego toku nauczania. Było z tym trochę zamieszania, ale w końcu dyrekcja się z tym uporała. Uczniowie którzy, wrócili byli w klasie zaawansowanej a ci rok młodsi byli w podstawowej. Na zaawansowane zajęcia dostało się tylko kilka
osób młodszych poprzez testy na początku roku. Teraz musieli uczyć się dwa
razy więcej. Draco stanął razem z Blaise' m Terren' em i Pansy. Sprout już
krzątała się koło stołu przygotowując się do lekcji a pomagał jej w tym
Longbottom. Każdy wiedział, że kiedyś przejmie po niej to stanowisko.
-No dobrze – zaczęła nauczycielka – dzisiaj zajmiemy się tentakulami jadowitymi.
Po klasie rozszedł się szum. Ci którzy uczestniczyli w II Bitwie o Hogwart wiedzieli co potrafią te rośliny.
-Taaak – mruknęła kobieta kiwając głową z uznaniem – na pewno je pamiętacie.
Teraz nauczymy się jak się przed nimi bronić.
-Dla niektórych już za późno – mruknął ktoś głośno z końca cieplarni.
Rozległy się śmiechy. Nikt nie miał litości dla sprzymierzeńców Czarnego Pana. Choć odbudowano wszystkie domy i zamki i wszystko względnie wróciło do
normy to jednak coś się zmieniło. Rany w sercach ludzi, którzy stracili bliskich
wciąż krwawiły. Dziecięce oczy widziały za dużo przemocy by teraz mieć w sobie jeszcze litość. Rok po Bitwie , w rocznicę tych wydarzeń wciąż ludzie nosili
żałobę. W sercach wciąż mieli wspomnienia bliskich z którymi nie zdążyli się pożegnać. Draco wiedział o tym i jako były Śmierciożerca nie czuł się z tym za dobrze, szczególnie teraz.
Profesor Sprout nie powiedziała nic, ale Draco wiedział, że ma na ten temat takie samo zdanie.
-Więc kto ma jakiś pomysł? - zapytała.
Na lekcji nie było Granger więc żadna ręka nie wystrzeliła w górę.
Nauczycielka patrzała za nich z niedowierzaniem.
-No – zaczął Neville.
-Nie, Neville – powiedziała ciepło – nie odpowiadaj, wiem, że znasz odpowiedź. - Gryfon pokrył się delikatnym rumieńcem Dalej nie przywykł do tego, że ktoś go szanuje i docenia -  A reszta?
Ludzie patrzyli po sobie zmieszani.
-Można się bronić grubymi ubraniami – powiedział w końcu Blaise – choć nie
zawsze pomagają.
-Dobrze – pokiwała głową pani profesor – co dalej? Pan Zabini, ma rację, 5 punktów.
-Ogień – powiedziała niepewnie jakaś Puchonka.
-Tak! - uśmiechnęła się Sprout – 5 punktów,  a najlepszym sposobem jest...?
-Drętwota – mruknął ktoś cicho.
-Właśnie! - zaśmiała się Pomona – Tentakula jest organizmem żywym. I bardzo
żywotnym. Najpierw Drętwota a potem?
-Reductio – mruknął Neville.
-Tak. Jak zawsze 5 punktów – pochwaliła Pomona – a właściwości?
-W eliksirach związanych z przemianą – powiedział Harry – bo tentakula zmienia właściwości krwi. Może nie dodajemy go do Eliksiru Wielosokowego ale do
Wywaru Żywej Śmierci jak najbardziej. A profesor Slughorn twierdzi, że na
Pokątnej może dużo za to dostać choć on tym się nie zajmuje.
Klasa zaśmiała się razem z nauczycielką.
-Tak, panie Potter, 5 punktów – pokiwała głowa profesor Sprout – a teraz musicie je przesadzić do większych doniczek. Są na pułkach pod stołami. Tylko
pamiętajcie, dobre zaklęcie Drętwota, bo inaczej będzie problem. A i załóżcie rękawice ze smoczej skóry!
Lekcja zaczęła się na dobre.
Uczniowie zaczęli przesadzać mordercze rośliny pod czujnym okiem opiekunki Puchonów.  Draco pracował z  Pansy i Terren' em oraz Blaise' m.
-Pansy, o co Ci chodziło?
Dziewczyna rozejrzała się. Wkoło nich było parę osób, które na pewno
zainteresowała by ich rozmowa.
Terren szybko wyciągnął różdżkę.
Unieruchomił paskudną roślinę i rzucił Muffliato a potem jak najbardziej niewinny zajął się lekcją.
-Draco, Granger to nie jest głupia panienka z Twojego fanklubu – powiedziała
cicho Pansy nie patrząc na niego, zakładała rękawice i zaczęła wsypywać
ziemię do ogromnej doniczki – ona dużo przeżyła i to się na niej odbiło. Z tego co mówisz i Ty i Terren, ona szuka faceta a nie byle idiotę. Rzuciła Rudego, MacLaggena. Nawet Kruma. Nie wkurzaj się ale czemu myślisz, że właśnie Ty
się jej spodobasz?
-Dzięki za wsparcie – warknął na nią Draco.
-Draco, do cholery, przestań się zachowywać jak dziecko! - warknęła na niego
Pansy – jak chcesz ją mieć to się skup na tym co robisz i  mówisz!
-A jaśniej? - zapytał wściekły Draco.
-A jaśniej to to, że potraktowałeś ją jak każdą pustą panienką a wmawiałeś jej,
że naprawę Ci zależy! A to, że ona szuka kogoś kto ją ochroni nawet przed jej własnymi demonami! Myślała, że może Ci ufać i ma w Tobie oparcie! A Ty
rzuciłeś ją na pożarcie byłemu facetowi mówią, że go zdradzała i brukowcowi! A potem zapewne wykorzystałeś sytuację, zaciągnąłeś do łóżka i zostawiłeś nawet nie mówiąc dziękuje! Zajebisty przykład materiału na faceta! - warknął na niego
Pansy i odeszła przynieść więcej ziemi a zarazem ochłonąć.
Draco jeszcze długo myślał o tym co powiedziała, nawet jak już wróciła.
Nie zwrócił na to nawet uwagi.

***
Tego dnia lekcje ciągnęły się Draconowi jeszcze bardziej niż zawsze. A

szczególnie od zielarstwa. Późniejsza transmutacja, numerologia i dwie godziny eliksirów ciągnęły się jak lekcje historii magii. Draco na eliksirach siedział jak na szpilkach. Choć Slughorn kazał im robić Eliksir Spokoju, to on nie czuł zbawiennego wpływu oparów choć wykonał eliksir bezbłędnie. Wypytał za to Terren' a i dowiedział się, że Granger widział ostatnio wczoraj. ale tylko w przelocie, bo nie miała czasu. Wyglądała na przybitą i załamaną. Terren nie naciskał bo to by wszystko zepsuło. Reasumując musiał coś z tym zrobić bo wykorkuje a za nim Potter i Pansy.
Gdy lekcje dobiegły końca odetchnął z ulgą. Opanowując się w ostatniej chwili by nie ruszyć biegiem do Pokoju Wspólnego szedł powoli razem z Zabinim, choć tempo wydawało mu się wprost ślimacze. Pokój Wspólny wydawał się być oddalony o kilka mil i z każdą chwilą jeszcze się oddalał. Niekończąca się droga w końcu się skończyła i Draco z kolejnym westchnieniem ulgi skierował się w stronę swojego własnego prywatnego dormitorium gdzie nikt mu nie będzie przeszkadzał.
Rzucił tylko torbę na ziemię, pozbył się szt szkolnych i wyszedł ze swoich
komnat. Nie zwracają uwagi na wołania kumpli wyszedł z domu Węża i
skierował się w stronę siódmego piętra. Koło Pomnika Szalonego Czarodzieja
z rózgą w dłoni czekała na niego Parvati Patil.
- I to do mnie czepiałeś się o punktualność – rzuciła zamiast powitania.
- Masz bliżej niż ja – mruknął tylko
- A Ty masz dłuższe nogi – odcięła się Parvati.
-Dobra, skończmy to – powiedział Draco
-Pamiętaj, że ja umywam od tego ręce – zastrzegła dziewczyna.
-Tak, jasne – mruknął dla świętego spokoju blondyn – idziemy.
Dziewczyna westchnęła ale poszła w stronę swojego Pokoju Wspólnego. W międzyczasie Draco rzucił na siebie zaklęcie Kameleona i Zwodzenia zarazem.
Stał się niewidoczny.
Szli w milczeniu, dopiero przed obrazem Grubej Damy Parvati mruknęła hasło i weszła do salonu przytrzymując portret o kilka sekund za długo ale nikt nikt
zwrócił na to uwagi.
Draco musiał przyznać, że była naturalna w tym co robiła. Jakby zupełnie
niczego nie ukrywała. Podeszła wolnym krokiem do koleżanek, wymieniła kilka
słów. Przeszła spokojnie do dormitorium dziewcząt witając się po drodze ze znajomymi. Weszła po schodach. Draco podążyła za nią. Stare czary nie pozwalające na obecność chłopców nie były problemem. Po pierwsze jeśli po schodach wchodziła dziewczyna z chłopakiem, po drugie jeśli dziewczyna tego chciała, po trzecie jeśli zastosowało się lekkie zaklęcie Consundus, to musiały ulec.
Blondyn odezwał się dopiero weszli do pustego dormitorium.
-Myślałem, że będzie gorzej.
-Ja też a teraz cicho – mruknęła dziewczyna.
Przeszła do korytarzyka prowadzącego do prywatnego dormitorium Hermiony.
Tam musiała się zatrzymać. Zaklęcie wstępu dalej działało.
-Hermiona! - zawołała cicho – to ja! Chce pogadać!
Odpowiedziała jej cisza.
-Miona, jestem sama! Wiesz, że ukrywanie nic Ci nie da, choćbyś nie wiem jak paskudnie się czuła. Musisz z kimś pogadać!
Znów cisza.
-Miona, proszę! Nie możesz tam siedzieć jak dziecko pod łóżkiem!
-Ale czasami to jest łatwiejsze, Vati – usłyszeli ponury głos i szczęk zamka.
W drzwiach stanęła Granger.
Usposobienie żalu i rozpaczy.
Potargane włosy i podpuchnięte oczy. Efekt płakania w poduszkę. Wymięte
ubranie. Efekt przewracania się z boku na bok w wyniku męczących myśli.
-OJ, Miona – jęknęła cicho Parvati widzą ją w taki stanie.
Teraz nawet nie grała. Naprawdę się martwiła.
A Draco czuł się jak ostatni cham.To on doprowadził ja do takiego stanu.
A Parvati podeszła do Hermiony i odjęła ją. Dziewczyna zawahała się przez
chwilę a potem wybuchnęła płaczem ukrywając twarz we włosach Parvati.
-No już, skarbie – szepnęła Parvati i zaprowadziła ją do łóżka.
Draco bezszelestnie poszedł za nimi. Czuł się w jakiś sposób winny i nic nie
mógł zrobić. A czuł, że to on powinien być na miejscu brunetki. W końcu to on
był jej pocieszycielem.
-Hej, Miona – szeptała Parvati – jest okej, poradzimy sobie z tym. Masz mnie
i Harry' ego, Higgs może się przyłączy. Cicho, skarbie nie płacz już.
-Ale Vati – powiedziała Hermiona przy akompaniamencie własnego płaczu –
jestem głupia, głupia że to zrobiłam... że...
-Nie – przerwała jej ostro Parvati – nie mów nic czego możesz potem żałować
i czego nie jesteś absolutnie pewna – dodała łagodniej ale blondyn wiedział,
że zrobiła to, żeby ukryć to przed nim.
Siedział koło Granger na wyciągnięcie ręki. Mógł jej dotknąć ale wiedział, że
nie może. Gdy po policzkach dziewczyny popłynęły kolejne łzy spuścił głowę, przybity.
-Vati, ja wariuję – łkała Hermiona – po prostu wariuję, nie mogę spać, jeść, nawet uczenie mi nie wychodzi. Cały czas o tym myślę i nie mogę przestać.
Draco nie wiedział o o chodzi i zaczynał się z tego powodu denerwować.
-Hermiona – zaśmiała się Vati odgarniając włosy Hermiony z jej policzka gdy dziewczyna położyła głowę na jej kolanach – po prostu jesteś... - zniżyła głos do szeptu i Draco nie usłyszał ostatniego słowa.
-NIE przypominaj mi o tym! - jęknęła Hermiona.
Parvati podniosła głowę i machnęła niecierpliwie ręką. Draco pociągnął ją lekko
za włosy, że zauważył i uklęknął przed nią znajdując się na poziomie głowy Granger. Miała zamknięte oczy ale łzy nadal płynęły. Zaciskała usta i miała na sobie
stary dres.
Draco zaśmiał się prawie bezgłośnie.
Pokręciła głową niespokojnie jakby odganiała muchę.
-Vati, powiedz Terren' owi, że ma mi załatwić jakiś eliksir na słuch – mruknęła szatynka.
-Dlaczego? - Parvati zerknęła na nią.
Dziewczyna nadal płakała.
-Dla zasady.
-Na to go nie dają – odpowiedziała tylko Parvati.
Rozglądała się po pokoju chcąc wypatrzeć Malfoya ale nic nie wiedziała.
Draco to zauważył i dał jej znak jaki wcześniej ustali.
-Miona?
-Hmm? - odpowiedziała tylko dając znać, że dalej jest na tej planecie myślami.
-Wiesz, daj mi minutę – powiedziała Vati – zaraz przyjdę.
-Ok – powiedziała cichutko Hermiona i owinęła się kocem.
Dziewczyna wyszła.
Draco mógł zacząć swój popis.
Obrócił się gwałtownie gdy zatrzasnęły się drzwi za Parvati. Musiało podziałać,
bo dziewczyna na łóżku westchnęła głęboko. Musiała poczuć słaby zapach jego perfum gdy powietrze zatoczyło krąg.
Zaczęła mamrotać coś pod nosem.
Draco nie dał jej spokoju.
Podszedł do biurka, które było poza zasięgiem wzroku Granger i napisał na
kawałku pergaminu dwa słowa. Potem usiadł w fotelu stojącym koło łóżka ale
za plecami skulonej dziewczyny.
Machnął różdżką pozbywając się zaklęcia Kameleona i Zwodzenia. Potem
jeszcze jedno machnięcie i pergamin wylądował koło Granger z cichym sykiem.
Dziewczyna zdziwiona podniosła się łokciu nadal plecami do niego i rozłożyła
kartkę. Byłą na niej tylko dwa słowa napisane bardzo znanym jej pismem.

Odwróć się.

Zrobiła to odruchowo i wrzasnęła zaskoczona.
No cóż, Draco Malfoy zawsze uwielbiał dramatyczne wejścia.

~*~*~*~

Patrycja, jeszcze raz dziękuję, że jesteś.



9 komentarzy:

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...