w
swoim życiu, jeszcze raz przeczytać uważnie napisy na
drogowskazach
i pójść w innym kierunku.
- Janusz Leon Wiśniewski
i pójść w innym kierunku.
- Janusz Leon Wiśniewski
Następne
kilka dni minęło szybko.
Zajęcia
siódmoklasistów były w dużej mierze powtórkami, więc nie mieli
większych kłopotów. Hermiona na lekcjach siedziała albo z Harry'
m (z którym się pogodziła) albo z Parvati. Na eliksirach za
to zajęła miejsce koło najlepszego ucznia ze Ślizgonów, na
siódmym roku, Dracona Malfoya. W pierwszym dniu Draco zdziwił się,
że zajęła to miejsce, a potem witał ją lekkim skinieniem głowy.
Eliksiry mieli każdego dnia, więc byli wręcz skazani na swoje
towarzystwo. Podczas lekcji właściwie nie rozmawiali. Draco nie
chciał oprzeć się pokusie rozmawiania z Granger czy uśmiechania
się do niej.
Wiedział,
że uległby, a poza tym Granger chciała by wrzawa w oku nich
ucichła.
Tak
więc mógł tylko koło niej siedzieć i co jakiś czas tylko na nią
spoglądać czy porozumiewać się tylko terminami z eliksirów. A on
chciał znacznie więcej!
Hermiona
nie chciała z nim rozmawiać, bo bała się reakcji Hogwartu,
ostatnio zareagowali dość gwałtownie.
Chociaż
uwielbiała z nim rozmawiać, a jeszcze bardziej ubóstwiała jego
szczery uśmiech to nie mogła.
Opinia
była dla niej ważniejsza. Nie umiała się przełamać i poprosić
go by
został
trochę dłużej niż wynikało z ustaleń rewanżu między nimi. Te
dwie godziny
gdy
byli razem to było dla niej stanowczo za mało.
W
końcu znalazła kogoś z kim mogła rozmawiać na każdy temat.
Czasami gdy przesiadywali u niej w dormitorium po protu milczeli.
Czytali, uczyli się lub po prostu siedzieli koło siebie lub leżeli
(na podłodze, łóżku, dywanie, kanapie czy fotelach) ale zawsze
blisko siebie.
Hermiona
nie mogła zaprzeczyć, że ciągnęło ją do Ślizgona.
Jakaś
nieznana siła zmuszała ją by patrzała na niego, zerkała,
uśmiechała się czy po prostu czuła jego obecność.
Było
jej to potrzebna do przeżycia następnego dnia.
A
Malfoy nie ułatwiał jej zadania.
Choć
nie próbował jej uwodzić to w sposób w jaki się uśmiechał i
jak ją witał świadczył o tym, że uważa że w jakiś sposób oni
do siebie należą. Nie przeszkadzało jej to, ale nie wiedziała na
czym stoi.
Wahała
się.
Harry,
Parvati, Terren, Blaise, a nawet Parkinson akceptowali jej znajomość
z Draco.
A
sam młody Malfoy był wolny od jakiego czasu i nic jak na razie nie
wskazywało na to, że to ma się zmienić.
Dogadywali
się i lubili swoje towarzystwo, choć dogryzali sobie bez przerwy.
A
Draco nie zawsze umiał utrzymać ręce przy sobie.
Owszem,
sytuacja typu jawne uwodzenie jej nigdy się nie pojawiła ale Draco
świadomie lub nie szukał jej obecności. Dotykał często jej
dłoni, włosów czy po prostu wkurzał ją pochylając się nad nią
w chwili gdy zaczynała rozumieć jakieś cholernie trudne zadanie z
numerologii by pocałować ją w policzek. Śmiał się wtedy zawsze,
że sprawdza czy Gryfonka jest z nim tylko ciałem czy jeszcze duszą.
A
Hermiona zapominała co robiła po wpływem jego dotyku i zapachu
jego perfum i musiała zaczynać od nowa.
Ale
w jej głowie nieśmiało zaczęła się pojawiać pewna myśl.
A
gdyby tak spróbować z Malfoyem?
Wiedziała,
że jest idealnym materiałem na chłopaka dla niej.
Silny,
zdecydowany, ambity, inteligentny, dowcipny, poważnie patrzący są
świat i ludzi.
Chłodny
w obyciu dla obcych, ale jak poznasz go bliżej... Ten ogień parzył
tak
samo
mocno jak lód.
Hermiona
westchnęła cicho zwracając przy tym na siebie uwagę Draco,
ponieważ siedzieli u niej w dormitorium w ramach rewanżu.
-Co?
- zapytał cicho odrywając oczy od pisanego wypracowania.
Hermiona
spojrzała na połyskujące litery jakie kreślił na pergaminie i
znów westchnęła.
Jego
długie i chłodne palce sunące po jej ciele tak samo jak po
pergaminie, tak samo delikatnie, ale stanowcze jak szukał informacji
w książkach wodząc opuszkami palców po tekście...
Wyobrażała
sobie jak robi to samo z jej ciałem.
-Granger
– powiedział głośniej.
Pokręciła
głową.
-Mam
nieczyste myśli - mruknęła.
-Oj,
Granger – uśmiechnął się i odsunął od siebie książki.
Położył
się jej poduszkach z rękami pod głową i spojrzał na nią.
-O
kim fantazjujesz? - uśmiechnął się.
Wystawiła
mu język.
-Nie
Twój interes.
-No,
Granger, pochwal się.
Dziewczyna
z rozmysłem przesunęła po jego odsłoniętym fragmencie brzucha
palcem.
Usłyszała
jak chłopak zaczyna oddychać szybciej, ale nie odezwał się.
Miał
zamknięte oczy, a twarz bez wyrazu.
-Jak
bardzo musisz się powstrzymywać, żeby się teraz na mnie nie
rzucić?
-
zapytała spokojnie.
-Mocno
– powiedział cicho – robisz to świadomie, nie? - dodał –
torturujesz mnie dotykiem.
-Może
nie do końca – uśmiechnęła się lekko, a jej palce rozpięły
ostatni z
guzików
jego koszuli.
Oddech
blondyna przyspieszył. Gdy przesunęła delikatnie paznokciem tuż
koło paska jego dżinsów nie powstrzymał się i jęknął.
-Granger...
-Słucham?
-Przestań.
-Co?
-Wiesz
co – wymruczał cicho.
Miał
silną wolę, ale ona powoli odchodziła gdy Granger zaczęła sobie
pozwalać
na
więcej.
Chciał
jej dotyku, pragnął go, ale nie mógł.
Obiecał.
I
to nie tylko jej.
-Nie
wiem.
-Nie
zmuszaj mnie żebym to powiedział.
-Co?
- teraz prowokowała go już świadomie wodząc palcami po jego nagim
ciele.
-Nie
chcę tego mówić.
-Ale
czego?
-Przestań.
-Co
mam przestać?
-Przestań,
Granger - wyszeptał przez zaciśnięta zęby – nie doprowadzaj
mnie znów do szaleństwa.
-Skarbie,
ja Ciebie?
Zacisnął
zęby przeklinając ją w myślach.
-Tygrysico,
przestań – westchnął cicho – przestań mnie pieścić jak
kociaka,
bo
na to nie zasługuję.
-Oj
zasługujesz – wymruczała cicho, ale przestała go torturować
dotykiem.
-Dlaczego
mi to robisz? - zapytał gdy odzyskał jako tako panowanie nad sobą.
-Bo
uwielbiam patrzeć jak tracisz nas sobą kontrolę.
-Aż
taką frajdę to Ci sprawia? - prychnął ponuro, siadając –
wiesz, że Cie nie dotknę, czemu mi to utrudniasz?
-Ale
dlaczego?
Draco
uśmiechnął się lekko.
-Czyżbyś
tego chciała, Granger? - zapytał – chcesz żebym przestał się
kontrolować i uległ Ci?
Uśmiechnęła
się tylko tajemniczo.
-Tak
nie będzie – mruknął.
Podniosła
brew w ironicznym geście.
-No
to patrz.
Pochylił
się nad nią i pocałował ją.
Gdy
zaskoczona wyrwała mu się złapał ją delikatnie za podbródek i
pocałował
tak
samo namiętnie jak wcześniej.
Teraz
to ona mu uległa.
Oddała
pocałunek równie namiętnie pozwalając ich językom spleść się
w tak oczekiwanym przez nich tańcu.
Gdy
Draco położył ją na poduszkach jej własnego łóżka i pozbył
się jej koszuli
nie
protestowała. Gdy nadal ją całując zdjął własną tylko
westchnęła widząc jego tors.
Gdy
sięgnął pod jej spódniczkę by dotknąć jej nagiego uda jęknęła,
ale zaciskając palce na jego włosach dała mu pozwolenie na
wszystko.
Wtedy
Draco odsunął się.
Leżała
pod nim w samym staniku z zamkniętymi oczami, oddychając szybko.
Uśmiechnął
się lekko wiedząc ją w takim stanie.
Potem
pochylił się i pocałował ją w szyję.
-Nie
obraź się, Tygrysico - powiedział cicho – ale nie zamierzam tego
dokończyć.
Oszołomiona
nawet nie odpowiedziała.
-Nie
chodzi o to, że nie chcę – dodał cicho – tylko o to, że nie
mogę.
Wstał
i jednym ruchem różdżki zebrał swoje rzeczy.
Gdy
wychodził powiedział tylko jedno zdanie.
-Nie
umiem panować nad wszystkim, Granger, przepraszam.
A
potem już go nie było.
A
Hermiona została sama z tysiącami myśli w głowie i łzami na
policzkach.
***
Korytarz
na pierwszym piętrze był zatłoczony jak zawsze na przerwie na
lunch.
Draco
wolnym krokiem szedł do WS myśląc o ostatniej rozmowie z Pansy i o
tym co obiecał Granger. Szedł sam, bo Terren był dalej przy
Granger, a Zabini gdzieś się zapodział. Już miał skręcić do Ws
gdy ktoś krzyknął jego nazwisko napastliwym tonem.
Nie
obrócił się.
-Ej,
Malfoy! - usłyszał znów głos za sobą. - Malfoy, czekaj!
Tylko
jedna osoba wołała go w ten sposób i on nie zamierzał z nią
dzisiaj rozmawiać.
-Malfoy!
- ryknął wkurzony głos.
A
więc się nie odczepi, a ten dzień miał być tak piękny.
-Co?
- warknął odwracając się.
Zaraz
dołączył do niego Potter.
-Mamy
do pogadania – warknęło Złote Dziecko Dumbledore' a.
-O
czym? - zapytał krótko Ślizgon.
-Nie
wkurwiaj mnie dzisiaj, blondasie, bo to nie czas ani miejsce na to –
syknął Gryfon.
-Dobra,
Potter posłuchaj – zaczął Draco – jak widać nikt dzisiaj nie
ma humoru, więc może zgłoś się do mnie jutro, co?
Nie
dostał odpowiedzi tylko Potter wciągnął go do jakiejś łazienki.
-Potter,
Ty cholerny Zbawco tego pieprzonego świata, czego Ty chcesz? Nie
zmieniłem orientacji! - warknął na niego platynowy blondyn.
-I
bardzo dobrze, bo byś na mnie leciał – odparował Harry.
-Kiedy
nauczyłeś się pyskować, co Potter? - zapytał wrednie Draco.
-Uczyłem
się od najlepszych – warknął Harry i zadał pytanie bardzo
dobitnie – Co. Zrobiłeś. Hermionie?
-Granger?
- zapytał zdziwiony – jeszcze nic.
-Malfoy,
bo nie ręczę za siebie!
-Nic,
a co? Skarżyła Ci się?
-Nie
– wycedził Gryfon – płacze za każdym razem jak tylko usłyszy
Twoje imię.
-Serio?
- zapytał średnio zainteresowany Draco choć musiał się o to
bardzo starać – może się zakochała – a w myślach zastanawiał
się gorączkowo czym mógł ją zranić.
Granger
była ważne i nie mogła przez niego płakać.
-Nawet
jeśli, to masz zrobi wszystko żeby więcej nie płakała –
warknął na niego Potter.
-A
co ja jestem? - zapytał oburzony, choć już teraz chciał się
dobijać do Granger z pytaniem czemu do cholery płacze jak o nim
usłyszy. Sam chciał ją uspokoić i powiedzieć, że nie ma po co
płakać.
-No
cóż, plan na kilka następnych dni mam zajęty – powiedział
lekko żeby jak najszybciej odejść i zacząć szukać Granger –
zgłoś się po 10.
Ale
Potter nie puścił go tak łatwo.
-Malfoy,
dupa w troki i masz to załatwić dzisiaj, bo jak nie to Slughorn
dowie się kto mu ostatnim razem podpieprzył eliksir na kaca.
-A
tak myślałem, że to Ty! - syknął Draco - po jaką cholerę
dalej łazisz w tym niewidzialnym płaszczyku?
-Stare
przyzwyczajenie na stres – wyszczerzył zęby Harry – więc jak,
dobijemy targu?
-No
dobra – warkną Draco – teraz tak, ale to jednorazowa transakcja.
-Luz
– powiedział Harry – ale następnym razem Ci nie odpuszczę.
-Dobra,
dobra – mruknął cicho Draco – ale pamiętaj, że ja też mam
coś na Ciebie.
-Ciekawe
co? - zaśmiał się Wybraniec.
Od
roku był wzorem wszystkim cnót.
-No
wiesz, żadna laska nie lubi jak się ją zdradza z wspólną
przyjaciółką – powiedział wrednie Draco i ruszył do wyjścia
zostawiając oszołomionego Pottera.
-Aha,
Potter, dzisiaj jest długie – dodał i rzucił mu paskudny uśmiech
przez ramię – zostało mi 14h z 24 – oznajmił i wyszedł
trzaskając drzwiami.
***
Wszedł
do WS przyciągając spojrzenia połowy dziewczyn w niej
zgromadzonych. Jak zawsze na jego widok rozległy się szepty i
westchnienia.
Przeszedł
powolnym krokiem do swojego stołu i usiadł koło wysokiego
blondyna, który nie spiesząc się jadł frytki.
-Cześć,
geju – mruknął.
-Cześć,
eunuchu* – odwzajemnił się blondyn.
-Mam
sprawę – powiedział Draco nalewając sobie soku pomarańczowego.
-Co
jest?
-To
co zawsze.
-
Nie wiem – powiedział cicho Terren.
-Jak
to? - syknął Draco.
-Nie
było jak, zniknęła.
-Cholera
– warknął Draco wziął ze stołu jabłko i dwie pomarańcze i
odszedł szybkim krokiem.
Terren
popatrzył za nim i pokręcił głową.
***
Draco
podszedł do stołu Gryffindoru witany niezbyt przyjemnymi.
-Patil
– zatrzymał się koło dziewczyny – sprawa jest.
-Czego
chcesz, Malfoy? - zapytała obojętnie.
-Sprawy
Prefektów* – powiedział Draco niecierpliwiąc się – nie tutaj
– dodał.
Dziewczyna
westchnęła, mruknęła coś do koleżanki i odeszła.
-Co
jest? - zapytała gdy wyszli z WS.
-Chodzi
o Granger.
-
I czemu sądzisz, że Ci pomogę? - zapytała nie owijając w
bawełnę.
-
Bo inaczej do wieczora cały Hogwart będzie wiedział z kim się
spotykasz.
Dziewczyna
pobladła.
-Nie
zrobisz tego – powiedziała.
-Chcesz
się przekonać? - zapytał i wiedziała, że nie żartuje.
-No
dobra – warknęła patrząc na niego niechęcią – czego chcesz?
Draco
uśmiechnął się i zaczął mówić.
***
Parvati
szła z Malfoyem korytarzem kłócąc się z nim.
-Malfoy,
ona nie da się na to nabrać! - powiedziała głośno.
-Patil,
masz robić wszystko według planu i będzie dobrze – odparował na
to Draco.
-Przecież
ona pomagała Harry' emu pokonać Sam-Wiesz-Kogo! Jak ma się nabrać
na taką dziecinadę?!
-Patil,
zaczynasz mi działać na nerwy, a to nigdy nie kończy się dobrze!
-Oj,
Malfoy, daruj sobie, ja się Ciebie nie boje!
-Bo
śpisz z...
-Zamknij
się!!
-Nie
wrzeszcz, mam dobry słuch.
-Dobra,
Malfoy, niech Ci będzie, ja w razie czego umywam od tego ręce.
-I
o to chodzi, Patil. Masz być punktualnie – dodał i zniknął w
bocznym korytarzu.
-Debil
– mruknęła pod nosem.
-Słyszałem!
- usłyszała głos Śligona.
-I
podsłuchuje! - wrzasnęła za nim.
***
Draco
gdy załatwił sprawę z Patil poszedł w stronę cieplarni na
zielarstwo, które ostatnio olał. Wyłowił z tłumu Terren' a i
Blaise' a. Stali pod klasą ze znudzonymi minami jak zawsze w
towarzystwie Pansy.
-No
jesteś, Smoku – powiedział Terren – co tak długo?
-Gryfoni
– powiedział tylko Draco – Terren, czemu jej nie ma?
-Nie
wiem, stary – powiedział cicho Terren – nie pojawiła się na
lekcjach.
Patil
nic nie wie. To chyba coś poważnego bo moją sowę też zlała.
Potter też nie jest zadowolony.
-Wiem,
wpadłem na niego – powiedział wymijająco Draco.
-Draco,
kiedy ją ostatnio widziałeś? - zapytał milcząca do tej pory
Pansy.
-A
co? - zdziwił się.
Pansy
odkąd dowiedziała się o całej sprawie dostarczała Draco opinii z
kobiecego punktu widzenia, co było dla niego niezwykle ważne.
-No
odpowiedz.
-No
– zawahał się Draco – wczoraj, a co?
-Jak
długo?
-Między
lekcjami – Draco wzruszył ramionami
-Pansy,
o co chodzi?
-Co
robiłeś? - zapytała Pansy nie zwracając uwagi na Terren' a. - co
robiliście ostatnim razem jak ją widziałeś dłużej niż pięć
minut?
-Aż
tak bardzo interesuje Cię moje życie intymne? - zapytał Draco.
Zapadłą
cisza.
Pansy
westchnęła cichutko.
-No
to wpadłeś – powiedziała.
Draco
chciał zapytać o co jej dokładnie chodzi ale nie zdążył bo
pojawiła się
Sprout
i otworzyła cieplarnię nr 3. Uczniowie wsypali się do niej i
stanęli w około
stołu
na środku pomieszczenia. Klasa liczyła około 25 osób i byli to w
większości uczniowie, którzy wrócili dokończyć siódmy rok.
Kilka osób, które szli według nienaruszonego toku nauczania. Było
z tym trochę zamieszania, ale w końcu dyrekcja się z tym uporała.
Uczniowie którzy, wrócili byli w klasie zaawansowanej a ci rok
młodsi byli w podstawowej. Na zaawansowane zajęcia dostało się
tylko kilka
osób
młodszych poprzez testy na początku roku. Teraz musieli uczyć się
dwa
razy
więcej. Draco stanął razem z Blaise' m Terren' em i Pansy. Sprout
już
krzątała
się koło stołu przygotowując się do lekcji a pomagał jej w tym
Longbottom.
Każdy wiedział, że kiedyś przejmie po niej to stanowisko.
-No
dobrze – zaczęła nauczycielka – dzisiaj zajmiemy się
tentakulami jadowitymi.
Po
klasie rozszedł się szum. Ci którzy uczestniczyli w II Bitwie o
Hogwart wiedzieli co potrafią te rośliny.
-Taaak
– mruknęła kobieta kiwając głową z uznaniem – na pewno je
pamiętacie.
Teraz
nauczymy się jak się przed nimi bronić.
-Dla
niektórych już za późno – mruknął ktoś głośno z końca
cieplarni.
Rozległy
się śmiechy. Nikt nie miał litości dla sprzymierzeńców Czarnego
Pana. Choć odbudowano wszystkie domy i zamki i wszystko względnie
wróciło do
normy
to jednak coś się zmieniło. Rany w sercach ludzi, którzy stracili
bliskich
wciąż
krwawiły. Dziecięce oczy widziały za dużo przemocy by teraz mieć
w sobie jeszcze litość. Rok po Bitwie , w rocznicę tych wydarzeń
wciąż ludzie nosili
żałobę.
W sercach wciąż mieli wspomnienia bliskich z którymi nie zdążyli
się pożegnać. Draco wiedział o tym i jako były Śmierciożerca
nie czuł się z tym za dobrze, szczególnie teraz.
Profesor
Sprout nie powiedziała nic, ale Draco wiedział, że ma na ten temat
takie samo zdanie.
-Więc
kto ma jakiś pomysł? - zapytała.
Na
lekcji nie było Granger więc żadna ręka nie wystrzeliła w górę.
Nauczycielka
patrzała za nich z niedowierzaniem.
-No
– zaczął Neville.
-Nie,
Neville – powiedziała ciepło – nie odpowiadaj, wiem, że znasz
odpowiedź. - Gryfon pokrył się delikatnym rumieńcem Dalej nie
przywykł do tego, że ktoś go szanuje i docenia - A reszta?
Ludzie
patrzyli po sobie zmieszani.
-Można
się bronić grubymi ubraniami – powiedział w końcu Blaise –
choć nie
zawsze
pomagają.
-Dobrze
– pokiwała głową pani profesor – co dalej? Pan Zabini, ma
rację, 5 punktów.
-Ogień
– powiedziała niepewnie jakaś Puchonka.
-Tak!
- uśmiechnęła się Sprout – 5 punktów, a najlepszym
sposobem jest...?
-Drętwota
– mruknął ktoś cicho.
-Właśnie!
- zaśmiała się Pomona – Tentakula jest organizmem żywym. I
bardzo
żywotnym.
Najpierw Drętwota a potem?
-Reductio
– mruknął Neville.
-Tak.
Jak zawsze 5 punktów – pochwaliła Pomona – a właściwości?
-W
eliksirach związanych z przemianą – powiedział Harry – bo
tentakula zmienia właściwości krwi. Może nie dodajemy go do
Eliksiru Wielosokowego ale do
Wywaru
Żywej Śmierci jak najbardziej. A profesor Slughorn twierdzi, że na
Pokątnej
może dużo za to dostać choć on tym się nie zajmuje.
Klasa
zaśmiała się razem z nauczycielką.
-Tak,
panie Potter, 5 punktów – pokiwała głowa profesor Sprout – a
teraz musicie je przesadzić do większych doniczek. Są na pułkach
pod stołami. Tylko
pamiętajcie,
dobre zaklęcie Drętwota, bo inaczej będzie problem. A i załóżcie
rękawice ze smoczej skóry!
Lekcja
zaczęła się na dobre.
Uczniowie
zaczęli przesadzać mordercze rośliny pod czujnym okiem opiekunki
Puchonów. Draco pracował z Pansy i Terren' em oraz
Blaise' m.
-Pansy,
o co Ci chodziło?
Dziewczyna
rozejrzała się. Wkoło nich było parę osób, które na pewno
zainteresowała
by ich rozmowa.
Terren
szybko wyciągnął różdżkę.
Unieruchomił
paskudną roślinę i rzucił Muffliato a potem jak najbardziej
niewinny zajął się lekcją.
-Draco,
Granger to nie jest głupia panienka z Twojego fanklubu –
powiedziała
cicho
Pansy nie patrząc na niego, zakładała rękawice i zaczęła
wsypywać
ziemię
do ogromnej doniczki – ona dużo przeżyła i to się na niej
odbiło. Z tego co mówisz i Ty i Terren, ona szuka faceta a nie byle
idiotę. Rzuciła Rudego, MacLaggena. Nawet Kruma. Nie wkurzaj się
ale czemu myślisz, że właśnie Ty
się
jej spodobasz?
-Dzięki
za wsparcie – warknął na nią Draco.
-Draco,
do cholery, przestań się zachowywać jak dziecko! - warknęła na
niego
Pansy
– jak chcesz ją mieć to się skup na tym co robisz i
mówisz!
-A
jaśniej? - zapytał wściekły Draco.
-A
jaśniej to to, że potraktowałeś ją jak każdą pustą panienką
a wmawiałeś jej,
że
naprawę Ci zależy! A to, że ona szuka kogoś kto ją ochroni nawet
przed jej własnymi demonami! Myślała, że może Ci ufać i ma w
Tobie oparcie! A Ty
rzuciłeś
ją na pożarcie byłemu facetowi mówią, że go zdradzała i
brukowcowi! A potem zapewne wykorzystałeś sytuację, zaciągnąłeś
do łóżka i zostawiłeś nawet nie mówiąc dziękuje! Zajebisty
przykład materiału na faceta! - warknął na niego
Pansy
i odeszła przynieść więcej ziemi a zarazem ochłonąć.
Draco
jeszcze długo myślał o tym co powiedziała, nawet jak już
wróciła.
Nie
zwrócił na to nawet uwagi.
***
Tego
dnia lekcje ciągnęły się Draconowi jeszcze bardziej niż zawsze.
A
szczególnie
od zielarstwa. Późniejsza transmutacja, numerologia i dwie godziny
eliksirów ciągnęły się jak lekcje historii magii. Draco na
eliksirach siedział jak na szpilkach. Choć Slughorn kazał im robić
Eliksir Spokoju, to on nie czuł zbawiennego wpływu oparów choć
wykonał eliksir bezbłędnie. Wypytał za to Terren' a i dowiedział
się, że Granger widział ostatnio wczoraj. ale tylko w przelocie,
bo nie miała czasu. Wyglądała na przybitą i załamaną. Terren
nie naciskał bo to by wszystko zepsuło. Reasumując musiał coś z
tym zrobić bo wykorkuje a za nim Potter i Pansy.
Gdy
lekcje dobiegły końca odetchnął z ulgą. Opanowując się w
ostatniej chwili by nie ruszyć biegiem do Pokoju Wspólnego szedł
powoli razem z Zabinim, choć tempo wydawało mu się wprost
ślimacze. Pokój Wspólny wydawał się być oddalony o kilka mil i
z każdą chwilą jeszcze się oddalał. Niekończąca się droga w
końcu się skończyła i Draco z kolejnym westchnieniem ulgi
skierował się w stronę swojego własnego prywatnego dormitorium
gdzie nikt mu nie będzie przeszkadzał.
Rzucił
tylko torbę na ziemię, pozbył się szt szkolnych i wyszedł ze
swoich
komnat.
Nie zwracają uwagi na wołania kumpli wyszedł z domu Węża i
skierował
się w stronę siódmego piętra. Koło Pomnika Szalonego Czarodzieja
z
rózgą w dłoni czekała na niego Parvati Patil.
-
I to do mnie czepiałeś się o punktualność – rzuciła zamiast
powitania.
-
Masz bliżej niż ja – mruknął tylko
-
A Ty masz dłuższe nogi – odcięła się Parvati.
-Dobra,
skończmy to – powiedział Draco
-Pamiętaj,
że ja umywam od tego ręce – zastrzegła dziewczyna.
-Tak,
jasne – mruknął dla świętego spokoju blondyn – idziemy.
Dziewczyna
westchnęła ale poszła w stronę swojego Pokoju Wspólnego. W
międzyczasie Draco rzucił na siebie zaklęcie Kameleona i Zwodzenia
zarazem.
Stał
się niewidoczny.
Szli
w milczeniu, dopiero przed obrazem Grubej Damy Parvati mruknęła
hasło i weszła do salonu przytrzymując portret o kilka sekund za
długo ale nikt nikt
zwrócił
na to uwagi.
Draco
musiał przyznać, że była naturalna w tym co robiła. Jakby
zupełnie
niczego
nie ukrywała. Podeszła wolnym krokiem do koleżanek, wymieniła
kilka
słów.
Przeszła spokojnie do dormitorium dziewcząt witając się po drodze
ze znajomymi. Weszła po schodach. Draco podążyła za nią. Stare
czary nie pozwalające na obecność chłopców nie były problemem.
Po pierwsze jeśli po schodach wchodziła dziewczyna z chłopakiem,
po drugie jeśli dziewczyna tego chciała, po trzecie jeśli
zastosowało się lekkie zaklęcie Consundus, to musiały ulec.
Blondyn
odezwał się dopiero weszli do pustego dormitorium.
-Myślałem,
że będzie gorzej.
-Ja
też a teraz cicho – mruknęła dziewczyna.
Przeszła
do korytarzyka prowadzącego do prywatnego dormitorium Hermiony.
Tam
musiała się zatrzymać. Zaklęcie wstępu dalej działało.
-Hermiona!
- zawołała cicho – to ja! Chce pogadać!
Odpowiedziała
jej cisza.
-Miona,
jestem sama! Wiesz, że ukrywanie nic Ci nie da, choćbyś nie wiem
jak paskudnie się czuła. Musisz z kimś pogadać!
Znów
cisza.
-Miona,
proszę! Nie możesz tam siedzieć jak dziecko pod łóżkiem!
-Ale
czasami to jest łatwiejsze, Vati – usłyszeli ponury głos i
szczęk zamka.
W
drzwiach stanęła Granger.
Usposobienie
żalu i rozpaczy.
Potargane
włosy i podpuchnięte oczy. Efekt płakania w poduszkę. Wymięte
ubranie.
Efekt przewracania się z boku na bok w wyniku męczących myśli.
-OJ,
Miona – jęknęła cicho Parvati widzą ją w taki stanie.
Teraz
nawet nie grała. Naprawdę się martwiła.
A
Draco czuł się jak ostatni cham.To on doprowadził ja do takiego
stanu.
A
Parvati podeszła do Hermiony i odjęła ją. Dziewczyna zawahała
się przez
chwilę
a potem wybuchnęła płaczem ukrywając twarz we włosach Parvati.
-No
już, skarbie – szepnęła Parvati i zaprowadziła ją do łóżka.
Draco
bezszelestnie poszedł za nimi. Czuł się w jakiś sposób winny i
nic nie
mógł
zrobić. A czuł, że to on powinien być na miejscu brunetki. W
końcu to on
był
jej pocieszycielem.
-Hej,
Miona – szeptała Parvati – jest okej, poradzimy sobie z tym.
Masz mnie
i
Harry' ego, Higgs może się przyłączy. Cicho, skarbie nie płacz
już.
-Ale
Vati – powiedziała Hermiona przy akompaniamencie własnego płaczu
–
jestem
głupia, głupia że to zrobiłam... że...
-Nie
– przerwała jej ostro Parvati – nie mów nic czego możesz potem
żałować
i
czego nie jesteś absolutnie pewna – dodała łagodniej ale blondyn
wiedział,
że
zrobiła to, żeby ukryć to przed nim.
Siedział
koło Granger na wyciągnięcie ręki. Mógł jej dotknąć ale
wiedział, że
nie
może. Gdy po policzkach dziewczyny popłynęły kolejne łzy spuścił
głowę, przybity.
-Vati,
ja wariuję – łkała Hermiona – po prostu wariuję, nie mogę
spać, jeść, nawet uczenie mi nie wychodzi. Cały czas o tym myślę
i nie mogę przestać.
Draco
nie wiedział o o chodzi i zaczynał się z tego powodu denerwować.
-Hermiona
– zaśmiała się Vati odgarniając włosy Hermiony z jej policzka
gdy dziewczyna położyła głowę na jej kolanach – po prostu
jesteś... - zniżyła głos do szeptu i Draco nie usłyszał
ostatniego słowa.
-NIE
przypominaj mi o tym! - jęknęła Hermiona.
Parvati
podniosła głowę i machnęła niecierpliwie ręką. Draco pociągnął
ją lekko
za
włosy, że zauważył i uklęknął przed nią znajdując się na
poziomie głowy Granger. Miała zamknięte oczy ale łzy nadal
płynęły. Zaciskała usta i miała na sobie
stary
dres.
Draco
zaśmiał się prawie bezgłośnie.
Pokręciła
głową niespokojnie jakby odganiała muchę.
-Vati,
powiedz Terren' owi, że ma mi załatwić jakiś eliksir na słuch –
mruknęła szatynka.
-Dlaczego?
- Parvati zerknęła na nią.
Dziewczyna
nadal płakała.
-Dla
zasady.
-Na
to go nie dają – odpowiedziała tylko Parvati.
Rozglądała
się po pokoju chcąc wypatrzeć Malfoya ale nic nie wiedziała.
Draco
to zauważył i dał jej znak jaki wcześniej ustali.
-Miona?
-Hmm?
- odpowiedziała tylko dając znać, że dalej jest na tej planecie
myślami.
-Wiesz,
daj mi minutę – powiedziała Vati – zaraz przyjdę.
-Ok
– powiedziała cichutko Hermiona i owinęła się kocem.
Dziewczyna
wyszła.
Draco
mógł zacząć swój popis.
Obrócił
się gwałtownie gdy zatrzasnęły się drzwi za Parvati. Musiało
podziałać,
bo
dziewczyna na łóżku westchnęła głęboko. Musiała poczuć słaby
zapach jego perfum gdy powietrze zatoczyło krąg.
Zaczęła
mamrotać coś pod nosem.
Draco
nie dał jej spokoju.
Podszedł
do biurka, które było poza zasięgiem wzroku Granger i napisał na
kawałku
pergaminu dwa słowa. Potem usiadł w fotelu stojącym koło łóżka
ale
za
plecami skulonej dziewczyny.
Machnął
różdżką pozbywając się zaklęcia Kameleona i Zwodzenia. Potem
jeszcze
jedno machnięcie i pergamin wylądował koło Granger z cichym
sykiem.
Dziewczyna
zdziwiona podniosła się łokciu nadal plecami do niego i rozłożyła
kartkę.
Byłą na niej tylko dwa słowa napisane bardzo znanym jej pismem.
Odwróć
się.
Zrobiła
to odruchowo i wrzasnęła zaskoczona.
No
cóż, Draco Malfoy zawsze uwielbiał dramatyczne wejścia.
~*~*~*~
Patrycja,
jeszcze raz dziękuję, że jesteś.
hahaha nie no Malfoy jest genialny a ty jeszcze bardzije masz swietną wyobraznie :)
OdpowiedzUsuńTo wejście Smoka... <3 Boskie :)
OdpowiedzUsuńdramatyczne wejście mnie rozwalilo na łooopatki!:D czytam dalej!
OdpowiedzUsuńoj będzie się działo :)
OdpowiedzUsuńgenialne:)
OdpowiedzUsuńSłodko pozdrowionka
OdpowiedzUsuń~S~
Wejście Smoka. XD <3
OdpowiedzUsuńa miałam się uczyć....
OdpowiedzUsuńOoo. Slodko!
OdpowiedzUsuńPlan chce znać!