wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 21

A ja wciąż myślę o Tobie, kochanie
Próbuję, próbuję
Ale wiem, że muszę to znieść

One day at a time – Enrique Iglesias


Hermiona i Ron obrócili się gwałtownie i zobaczyli Draco Malfoya opartego o ścianę z założonymi rękami i kpiącym uśmiechem na twarzy.

Hermiona zaczęła się zastanawiać co zrobi i ile słyszał.

-Może Tobie nie odpowiada moja osoba, Weasley ale uwierz mi na słowo, Granger ostatnio bardzo odpowiada, prawda, skarbie? - rzucił jej lekki uśmiech.

-Próbowałem mu to wytłumaczyć – mruknęła nie patrząc na żadnego z nich.

-Nie mam do Ciebie o to pretensji, Granger – powiedział Malfoy nie spuszczając z niej oczu – a więc, Weasley, przyjmij do wiadomości, że Granger nigdy Cię nie zdradziła, choć nie raz ją do tego namawiałem – powiedział Ślizgon i drobnymi kroczkami podszedł do dziewczyny, żeby objąć ją w talii.

-Jasne – warknął Rudy odzyskując głos i patrząc na nich z pogardą – nigdy mnie nie zdradziła, a teraz, co?

-Nie jesteśmy razem, Ron – syknęła dziewczyna czując, że Malfoy zaciska palce na jej biodrach.

Był wściekły na niego, czy na nią, że musi jej pomagać?

-A poza tym - dodał chłodnym tonem blondyn – Ty i Granger to już przeszłość, teraz jest ze mną i to się szybko nie zmieni.

Boże, Malfoy, nie wiem jak ja Ci się za to odwdzięczę.

Hermiona miała wrażenie jakby Ślizgon poznał jej myśl.

Jego dłonie na jej biodrach zacisnęły się mocno, ale tylko na chwilę. Wiedziała, że zostaną jej po tym ślady.

Jakby chciał powiedzieć, słono za to zapłacisz..

-To skoro jesteście razem, to czemu mówisz do niej po nazwisku? - zapytał Ron.

Draco wzruszył ramionami.

-Tak jakoś zostało od ostatniego razu jak była u mnie na noc. Dość głośno krzyczała – uśmiechnął się wrednie i musnął ustami włosy Gryfonki – dodam, że nie krzyczała ze strachu.

Jak on to robi, że zawsze uderza w najsłabszy punkt? przeszło Hermionie przez myśl, widząc wściekłą minę Rona.

-Spałaś z nim? - Gryfon zachłysnął się powietrzem.

Wiedziała, że jest wściekły. W końcu oni byli razem prawie dwa lata i nigdy nie poszła z nim do łóżka. Mówiła, że chce poczekać, że nie jest gotowa, a on jej wierzył. Czekał, a ona nawet nie była dziewicą. A teraz dowiaduje się, że spała z jego odwiecznym wrogiem. No cóż, niektórych to wkurza.

-I co z tego? - zapytała tylko.

-Jak mogłaś? To wróg! On jest...

- Dobry w łóżku – przerwała mu ostro Hermiona mając nadzieję, że Malfoy zachowa kamienną twarz.

Draco zaśmiał się w duchu.

No, Granger, nawet nie wiesz jak bardzo.

- I to mi wystarczy. A Tobie nic do tego!

-Jesteś zwykłą....

-Och, daj spokój – warknął Draco – Granger jest bardzo dobra w te klocki.

Ron posłał im spojrzenie godne Avady.

-Jesteście siebie warci – warknął.

-Dla mnie to komplement – powiedzieli równocześnie Hermiona i Draco.

Gryfon obrzucił ich wściekłym spojrzeniem i odszedł.

Gdy zniknął za rogiem Hermiona spuściła głowę, a Draco powoli ją puścił.

-Dzięki za pomoc – powiedziała cicho i chciała odjeść.

-Granger! - złapał ją za nadgarstek.

-Co?

-Ja... - urwał bo nie widział co powiedzieć – po prostu...

-Chciałeś przeprosić, ale nie masz tyle odwagi? - zapytała, nie patrząc na niego.

Gdy nie odpowiedział, wysunęła rękę z jego uścisku.

-Granger! - zawołał gdy ją odchodziła.

-Daruj sobie – powiedziała nawet się nie obracając.

Draco zaklął pod nosem i ruszył w stronę Pokoju Wspólnego z jeszcze gorszym humorem niż wcześniej.

***

W Pokoju Wspólnym Ślizgonów było niewiele osób. Siedziało kilka pierwszoroczniaków, troje czwartoklasistów i parę osób z szóstego roku. Reszta była jeszcze na lekcjach. Ale w kącie siedział ktoś jeszcze. Draco zmrużyło oczy, żeby lepiej widzieć. Czarne włosy, jasne cera, krótka spódniczka. Te nogi to on skądś zna...

Podszedł kilka kroków i rozpoznał osobę.

Pansy Parkinson.

Ostatnio nie rozmawiał z nią dużo. Był czas gdy Pansy i on spędzali razem dużo czasu. Była jedyną dziewczyną, z którą wytrzymał dłużej niż dwa tygodnie. Czasem go irytowała, ale w sumie była niezłą dziewczyną.

-Jak leci, Parkinson? - zapytał siadając koło niej.

-Och, to Ty, Draco – uśmiechnęła się z trudem.

-Stało się coś? - zapytał Draco spoglądając na nią.

Pokręciła głową i objęła się ramionami. Draco znał to zachowanie. Była smutna i przybita.

Przeklinając wszystkie kobiety świata zajrzał jej w oczy.

-Ej, Parkinson, co jest?

-Draco, nic mi nie jest. Fantastycznie, koniec roku, koniec budy – powiedziała Pansy.

-Daj spokój – wywrócił oczami zniecierpliwiony – znam Cię, stało się coś i chce wiedzieć co.

-No tak, Wielki Draco Malfoy zawsze dostaje to co chce. Skoro tak Ci zależy. - mruknęła – mam dość.

-A konkretniej czego?

-Tego cholernego zamku i... - urwała i odwróciła wzrok.

-Pansy, co jest? - zapytał obejmując ją ramieniem – byliśmy razem i wiem, że coś jest nie tak.

Dziewczyna westchnęła cichutko.

-Zakochałam się .

-Ałł – jęknął Draco – podejrzewam, że nie we mnie?

-Nie – roześmiał się szczerze – już mi przeszło – dodała i poczochrała mu włosy.

-Parkinson – westchnął Draco – układałem je.

-Wiem – uśmiechnęła się z satysfakcją.

-W kim?

-Co w kim?

-No w kim się zakochałaś? - zapytał Draco.

-Nie ważne, nic z tego nie wyjdzie – powiedziała, pochmurniejąc.

-Głupia – mruknął – jesteś ładna, wielu facetów na Ciebie leci, byłaś ze mną jakiś czas. Każdy Ślizgon wie co to znaczy. Każdy będzie Twój jeśli tylko się trochę postarasz.

-Draco, to nie jest Ślizgon – powiedziała Pansy i spojrzała mu w oczy.

-O cholera, Parkinson, to w kim się zabujałaś? - wyszeptał Draco blednąc.

Znał Pansy i rodzinę Parkinsonów. Wiedział, że jeśli Pansy poważnie się w kimś zakochała to jej rodzina i tak rozwali ten związek. Pansy miała wyjść za kogoś czystej krwi. To nawet po wojnie się nie zmieniło. Pansy do tego stopnia miała związane ręce. On też, miał przedłużyć ród i zachować czystą krew. Pieprzony obowiązek.

-To... nie ważne Draco. I tak nic z tego nie wyjdzie.

-Ravenclaw? - zapytał z nadzieją.

Wtedy jeszcze związek miał by jakieś szanse, tam byli ludzie szanowni przez elitę czystej krwi.

-Nie.

No to kaplica.

-Parkinson...

-Nie pytaj kto, bo i tak Ci nie powiem.

-No to wpadłaś – powiedział ciężko.

-Nie dobijaj mnie – westchnęła.

Draco przyjrzał się jej uważnie. Wyglądała gorzej niż zawsze, gdy była przybita jak byłą z nim.

-Pansy, poważnie, mogę kogoś uruchomić, coś zrobić – powiedział.

Nazwisko Malfoy wciąż wzbudza szacunek. On sam miał trochę znajomości, których nie pochwaliłby żaden Gryfon, a nawet jego ojciec gdyby żył. Sprzymierzeńców potrzebował na wojnie na gwałt i nie patrzał na nich rodowód.

A Pansy była jedną z niewielu osób, na której mu w jakiś sposób zależało.

Pansy bardzo mu pomagała w szóstej klasie, gdy wypełniał zadanie dla Czarnego Pana i w końcu byli razem pół roku, a to rekord Draco co do związku.

-Nie – powiedziała Pansy ostro – nie chcę. Zostawmy ten temat. Ty też nie wyglądasz najlepiej.

Draco wzmocnił czujność. Nawet jeśli Granger ufał, to Pansy znała go lepiej i potrafiła rozszyfrować.

-Wiesz, że dużo się uczę – powiedział.

-Wiem – pokiwała głową – tylko, że ostatnio nie widziałem koło Ciebie żadnej dziewczyny.

-Zazdrosna? - zapytał natychmiast Draco.

Zaczynał grę, która jest przeznaczona dla osób, które się dobrze znają i znają zasady. Na szczęście Pandy była w niej dobra. W końcu sam był jej nauczycielem.

-Oczywiście - zironizowała nie podejmując wyzwania – nie – dodała już poważnie – zawsze dużo się uczyłeś, ale dziewczyny Ci w tym nie przeszkadzały. Czyżbyś zmienił orientację, Draco? - zapytała złośliwie.

-Jak śmiesz? - prychnął oburzony - od urodzenia wielbię Merlina za piękne kobiety tego świata. I one mi wystarczają w zupełności.

Zaśmiała się.

To co mówił było prawdą.

Od dawna było wiadome, że Draco Malfoy był wielkim Casanovą i nie wie co to złamane serce.

Przynajmniej tak sądzono. Wieczny luzak, bogaty, któremu los nie poskąpił urody i wdzięku. Dziewczyny poszeptywały między sobą, że w łóżku jest nie do zdarcia. To Pansy wiedziała osobiście.

Tylko niewielkie grono osób przejrzało jego fasadę.

Do tych nielicznych osób zaliczali się Blaise i Terren. W pewnym stopniu Narcyza Malfoy i Cass Meverell, no i jak się okazywało od paru dni pewna Gryfonka. Ale najwięcej o sercu i naturze Draco jak na razie wiedziała Pansy. To ona była jego przyjaciółką od pierwszej klasy, a potem dostąpiła tego zaszczytu, że była z nim przez pół roku w szóstej klasie i kilka tygodni w piątej. O jego zadaniu dla Czarnego Pana wiedzieli w zamku tylko on i ona. Nawet Crabbe i Goyle, którzy byli jego czujkami nie wiedzieli o co chodzi. Terren i Blaise też zostali odsunięci na boczny tor, bo Draco nie chciał ich narażać. Co jak co, ale jeśli ktoś zdobył zaufanie Dracona Malfoya co nie było łatwe, to mógł na niego zawsze liczyć.

Tak więc teraz, gdy Pansy uważnie mu się przyjrzała dostrzegła, że Draco jest zirytowany i to od kilku dni. Nie zachowywał się tak jak wtedy gdy wykonywał zadanie dla Czarnego Pana. Wtedy był niepewny i przepełniony strachem. Zastraszony. Teraz coś go denerwowało. Nie pozwalało spokojnie wrócić do egzystencji dawnego Draco Malfoya, którym w głębi duszy zawsze był. Człowiek zmienia twarze, a nie duszę.

-Co Cię gryzie, Draco? - zapytała.

-Mnie? - zdziwił się – wiesz, nie wiem. Ostatnio eksperymentowałem z eliksirami i może coś mi gdzieś skapnęło na skórę. Nie wiem dokładnie co to było...

-Skończ i zacznij od nowa tylko bez tej szurniętej gadki.

-Nie mi nie jest, Pansy – powiedział nieprzekonująco.

-Draconie...

-Nic.

-Draco...

-Nie.

-Draconcu...

-Nie! - skrzywił się - przestań!

-Dracusiu – zaczęła słodko wiedząc jak go to wkurza.

-Parkinson, przestań! - warknął na nią zimno – i przestań z tym Dracusiem, na Merlina!

Pansy nie przejęła się. Nie raz się tak zachowywał.

-Od kiedy wszywasz imię Merlina? - zapytała cicho.

-Od dzisiaj.

-Draco – powiedziała łagodnie – nie jesteś sobą od jakiegoś czasu...

Urwała, bo w tym wszystkim brakowało jej jakiegoś elementu.

-Zgadłaś. Zmieniłem się z Potterem ciałami – zadrwił.

-Wal się – mruknęła i...

KLIK!

Coś zaskoczyło.

W jej umyśle pojawiły się sceny z ostatnich kilku dni.

Uśmiechnęła się i poczochrała mu włosy.

Wiedziała co zrobić.

-Wiesz dlaczego nie jesteśmy razem? - zapytała.

Pytanie to gdyby padło z ust innej dziewczyny wydało by mu się śmieszne, ale co do Pansy było inaczej.

-Zabrakło chemii – powiedział.

-Właśnie. Oddaliliśmy się od siebie. Ty wykonywałeś zadanie dla Czarnego Pana, potem nie wróciłeś na siódmy rok, a jak tak.

-No dobra, ale po co Ci to teraz?

-Wiesz, że była w Tobie zakochana?

-No wiem.

-To nie tyko brak chemii.

-A czego?

-Widzisz, Draco, naprawdę Cię kochałam – zaczęła mu tłumaczyć Pansy – dalej jesteś facetem z którym zawsze mogę pogadać, ale mi serce już nie bije mocniej na Twój widok, nie uginają się nogi.

-Oj – powiedział Draco – straciłem wierną fankę.

-Cicho – skarciła go – byłam głupia i zakochana. Miałam szczęście, że byłam z Tobą tak długo. Zrozumiałam coś ważnego. Dzięki temu, gdy nie wróciłeś na siódmy rok nie zaczęłam rozpaczać i histeryzować.

-Co zrozumiałaś? - zapytał teraz już zaciekawiony Draco spoglądając w jej stronę.

-Że nie jesteś facetem dla mnie – uśmiechnęła się widząc jego zdziwioną minę – owszem bałam się o Ciebie gdy byłeś w Malfoy Manor. Twój Pan był nieobliczalny. Ale gdy wróciłeś na ta cholerną Bitwę i Astoria Greengrass rzuciła Ci się na szyję szlochając i płacząc, że tak bardzo za Tobą tęskniła...

-Nie przypominaj mi – wymamrotał Draco.

-Nie byłam zazdrosna – kontynuowała Pansy jakby jej nie przerwał – cieszyłam się, że żyjesz i odetchnęłam z ulgą, ale byłeś dla mnie tylko dobrym przyjacielem. A facetem żadnym.

-Ej!

-Nie chodzi o to, że czegoś Ci zabrakło – uspokoiła go – po prostu ja nie tego szukałam w facecie.

-A czego szuka piękna i mądra dziewczyna w facecie jak nie wyglądu i kasy? - zapytał Draco wzruszając ramionami.

-Jesteś ignorantem – powiedziała mu prosto w oczy.

-Dlaczego? - zapytał spokojnie.

Niezbyt się tym przejął. Choć ostatnio coś podobnego usłyszał od Blaise' a, więc może coś w tym jest.

-Bo ja szukam czego innego. Spokojniejszego charakteru, czegoś bardziej przewidywalnego. Życie z Tobą to wysokie obroty przez długi czas. Nie wiem czy bym wytrzymała.

-Znaczy... masz na myśli to, że jestem nieobliczalny?

-W pewnym sensie. Nie do końca w tym najgorszym sensie. Ty w każdej chwili jesteś gotowy zacząć coś od nowa. Wstać i wyjść jak Ci coś nie pasuje i już nigdy nie wrócić. Walczysz do końca gdy wiesz, że walczysz za kogoś na kim Ci zależy. Choć lubisz luksus to szybko Ci się nudzi. Zawsze możesz zacząć nowy eliksir, zerwać kontakty z kimś ot tak, bo wiesz, że zagraża Twojej osobie. Nie wytrzymasz długo robią to samo. A ja chcę czegoś stabilnego.

Z początku Draco żałował, że dał się wciągnąć w tę rozmowę, ale teraz pomyślał, że mu się przyda. Poznanie punktu widzenia kobiety w jakiś sposób bezstronnej. A on uwielbiał poznawać sposoby myślenia ludzi. Ciekawe doznanie.

-Potrzebujesz dziewczyny o wybuchowym charakterze - powiedziała Pansy.

-O tak, bo Ty byłaś ostoją spokoju – mruknął tylko.

-Nie byłam i nigdy nie będę, ale i tak nie dorównuje Tobie. Dziewczyna dla Ciebie to typowy wolny strzelec. Niezależna i nieuchwytna. Taka, z którą mógłbyś się kłócić godzinami żeby potem błagać ją o wybaczenia tak jak tylko Ty potrafisz. Albo żeby ona wróciła do Ciebie pokorna i smutna, ale zawsze nieuchwytna. Musi Ci się zawsze wymykać z rąk, żebyś wiedział co stracisz jak odjedzie. Ja nigdy taka nie byłam, Draco – uśmiechnęła się Pansy – i nie chcę być.

-Zmieniłaś się, Pan – powiedział ze zdziwieniem Draco – na lepsze – dodał bezwiednie.

Dziewczyna roześmiała się głośno.

Wiele osób spojrzało w ich stronę. Wiele dziewczyn z zazdrością. Chciałyby być na teraz na miejscu Pansy Parkinson.

Dziewczyną, która przez tak długi czas była z Draco Malfoyem. Dziewczyną, którą wielbił Draco Malfoy i z jedyną, z którą po zerwaniu rozmawiał i flirtował. Dziewczyną, która była w jego oczach kimś. Choć w tej chwili dostał dość gorzką lekcję to wiedział, że musi ją przemyśleć na spokojnie. Teraz wiedział jedno. Pansy zawężała grono dziewczyn, w których mógł wybierać, ale długo by błądził gdyby nie otworzyłaby mu oczu na coś oczywistego. Coś co mogła zobaczyć tylko kobieta, która go znała, która z nim była i która już nie była w nim zakochana. Pansy Parkinson.

Ta właśnie dziewczyna przechyliła głowę i spojrzała na niego figlarnie.

-Zakochanie to głupi stan, nie? - zapytała lekko.

-Co?

-Namieszałam Ci.

-Nie – zaprotestował – wiele wyjaśniłaś.

W jego oczach, płoną blask, który dobrze znała.

-Idź – powiedziała wskazując jego dormitorium, do którego nie miała wstępu żadna dziewczyna. Tylko ona, ale rezygnowała z tego dobrowolnie na rzeczy innego faceta.

-Nie mogę nadwyrężać mojej opinii, więc... - Draco zwiesił głos i pocałował Pansy.

Krótko, ale namiętnie.

-Jesteś draniem, wiesz? - zapytała cicho, gdy się od niej odsunął.

-Wiem, ostatnio słyszę to aż za często - powiedział

-Ktoś ma święta rację.

-Możliwe – zgodził się Draco i odszedł bez pożegnania.

Pansy obserwowała go jak szedł w stronę swojego dormitorium.

Wyprostowany i dumny.

Nie spojrzał na żadną dziewczynę chociaż wiele chciało pochwycić jego spojrzenie.

Coś się zmieniło.

Nie tylko pomiędzy nią, a Draco. Sam przystojny blondyn się zmienił. I choć Pansy nie wiedziała co dokładnie się zmieniło to wiedziała, że Draco pocałował ją ostatni raz w jej życiu.

Gdy zatrzasnął drzwi dormitorium w Pokoju Wspólnym rozległo się kilka pełnych zawodu westchnień. Pansy uśmiechnęła się lekko.

-Dobra robota, Granger.



8 komentarzy:

  1. Genialne! <3 Jejku, zazdroszcze! Też bym chciała potrafić tak pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to jest cudowne kilka nast roz i bede gotowa stwierdzic ze piszesz lepiej niz Rowling :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, piękny rozdział :) Bardzo podoba mi się to, jak tutaj pokazałaś Pansy. We wszystkich Dramione jest głupia, a Ty pokazałaś jej drugą stronę ;) Doroślejszą i mądrzejszą Pansy :) Ach, szkoda mi tej Hermiony, bo niby ma Draco, a jednak nie. No i ten Ron... Jest BARDZO podły :C
    "-Wiem – pokiwała głową – tylko, że ostatnio nie widziałEm koło Ciebie żadnej dziewczyny." - wiem, że to zwykła literówka, ale nie wiem czemu wywołała u mnie salwę śmiechu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. no Dracze jest pomysłowy. jakoś wymyśli jak przeprosić MionęSuper rozdzialik

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowna cudowność! zazdroszcze talentu

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny rozdział ;)
    ~S~

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...