wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 20

Bądź uroczy dla swoich wrogów - nic ich bardziej nie złości.
Carl Orff

Hermiona z podniesioną głową weszła do Wielkiej Sali. W milczeniu minęła Rona, Ginny i Harry' ego. Usiadła z daleka od nich i zaczęła jeść lunch. Ale po chwili ktoś z hukiem usiadł naprzeciwko niej. Podniosła głowę, gotowa spławić tą osobę w niewybredny sposób, gdy zobaczyła czarne oczy. Parvati Patil patrzała na nią z uśmiechem.
-No tego to się nie spodziewałam – powiedziała lekko posyłając jej oczko.
-Czego – prychnęła Hermiona.
-Co Cię łączy z Zabinim? I Ty i alko? Chyba czegoś mi nie powiedziałaś. I co z tym ma wspólnego Blaise?
-Parvati! - krzyknęła oburzona – co Ty pleciesz!
-No daj spokój – brunetka wywróciła oczami – to widać.
-Niby co?
-Że jak rozmawiałaś z Zabinim to Malfoy o mało co, nie dostał zawału. A jak powiedziałaś o tej imprezie to już w ogóle.
-Aha, jasne – mruknęła tylko Hermiona.
-No tak – przekonywała ją Parvati – a te zdjęcie w „Proroku”? Nie wiedziałam, że tak tańczysz. A ten pocałunek? Chyba żadnej tak nie całował – mówiła dalej Parvati – jak tańczyliście to prawie się do Ciebie dobierał. A ten wzrok? Rozbierał Cię w wyobraźni, jak nic.
-I wiesz to po jednym zdjęciu, które zobaczyłaś w gazecie? - zapytała Hermiona.
-Tak
-Za dużo wróżbiarstwa, Vati, za dużo – powiedziała brunetka, dopiła sok i wstała.
-No ale poważnie – Parvati zaraz ją dogoniła.
-Vati, daj spokój, to Malfoy. On potrafi się tylko bawić. A z drugiej strony to już przeszłość, pokłóciliśmy się. Ja pierwsza nie wyciągnę ręki, a on jest na to zbyt dumny. Koniec – powiedziała, ale gdy kończyła to głos jej drżał.
-Miona – powiedziała Parvati – nie mów tak, on jest inny.
-Skąd wiesz? - zaatakowała Gryfonka – z Tobą też był?
-Nie - Parvati potrząsnęła głową tak gwałtownie, że jej czarne włosy zafalowały – i nigdy nie będzie, no chyba, że da mi eliksir miłosny.
-Nie zrobi tego – mruknęła odruchowo pani Prefekt.
-Dlaczego tak mówisz?
-Bo – zawahała się - bo wiem.
-Widzisz? Ufasz mu.
-Czemu nie zapytasz o Zabiniego? - podniosła głos Hermiona mając dość pytań na temat Malfoya, na które sama nie znała odpowiedzi.
-Bo Zabini jest zajęty.
-Parvati, przestań – powiedziała w końcu Hermiona – nie mam na to siły.
-Boli Cię, że go nie ma, co?
-Nie prawda! - zaprzeczyła gwałtownie Hermiona.
-Miona, kogo Ty chcesz oszukać?
-Najwidoczniej samą siebie – powiedziała ponuro szatynka.
-Porozmawiaj z nim – przekonywała ją Parvati.
-Nie odezwę się pierwsza – powiedziała ostro pani Prefekt.
-Będziesz żałować – ostrzegła ją Parvati.
Już żałują pomyślała posępnie Hermiona.
Rozeszły się Sali Wejściowej. Hermiona poszła na eliksiry dla zaawansowanych, a Parvati na wróżbiarstwo.
***
Koło niej na lekcji usiadł Terren. Zaczęła się przyzwyczajać do jego towarzystwa. Ślizgon szturchnął ją lekko w ramię uśmiechając się do niej. Z lekkim opóźnieniem odwzajemniła gest.
-Dzisiaj zajmiemy się eliksirem bardzo niebezpiecznym - zaczął profesor Slughorn.
Po klasie przemknął szmer zainteresowania.
-To eliksir bardzo silny i niewyobrażalny w skutkach. Ministerstwo wprowadziło go do szkół w tym roku, więc wielu może nie wiedzieć o czym mówię. Ale czy ktoś o tym słyszał? Dodam, że ten eliksir jest bardzo znany w kręgach dziewcząt...
-Amortencja – rozległ się niechętny głos z ławek z tyłu klasy.
-Bardzo dobrze, panie Malfoy – ucieszył się nauczyciel - zawsze powtarzałem, że wyjdzie pan na ludzi!
Draco uśmiechnął się pod nosem, ale pomyślał swoje.
-Jakiś punkty czy coś? - zaproponował Blaise – wie pan, nie każdy o tym słyszał, a Draco zadał sobie ten trud...
-Ma pan rację panie Zabini, ma pan rację – pokiwał głową Slughorn – tak, niech będzie... 15 punktów dla pana Malfoya, a co tam!
Na twarzach Ślizgonów pojawiły się uśmiechy.
Hermiona prychnęła cicho.
-No dobrze, koniec tego dobrego – zawołał profesor – macie na uwarzenie Amortencji dwugodzinną lekcję bez przerwy. Nie marudźcie! Wypuszczę Was 15 minut wcześniej!
Uczniowie wzięli się do pracy, rozmawiając cicho. Hermiona zerknęła na Malfoya, który siedział rząd za nią pod ścianą. Koło niego siedział jak zawsze Zabini. Gdy zobaczył, że na niego patrzy puścił jej oczko, ale nie powiedział nic żeby Draco nie zwrócił na nich uwagi.
Blondyn miał obojętną minę. Tylko te oczy...
Zimne i nie przeniknione, tak inne od tych które widziała przez kilka ostatnich dni.
Wiedziała, że nie uśmiecha mu się robienie tego eliksiru.
Odwróciła się, by zacząć swój eliksir. Pracowała z Terrence' em, który był niezły z eliksirów, więc praca szła szybko. Nie umiała się powstrzymać i co jakiś czas zerkała na platynowego blondyna. Robił eliksir skupiony i uważny. Sprawnie ciął potrzebne składniki i oddzielał proporcje. Długie i smukłe palce wprost nadały się do robienia eliksirów.
Ciekawe czy tylko w tym są dobre przeszło jej w pewnej chwili przez głowę czy z czym innym rzeczami radzi sobie tak samo dobrze.
Przerażona własnymi myślami odrzuciła głowę.
-Nie patrz na niego – skarcił ją szeptem Terren– bo się skapnie.
-Nie patrzę na niego – syknęła przyłapana na gorącym uczynku.
-Jasne – zironizował Ślizgon – a jak kocham Parkinson.
-Terren, daj mi spokój, muszę to przemyśleć i ponieść konsekwencje tego co zrobiłam.
-A co zrobiłaś? Zakochałaś się? To nie jest karalne.
-Nie zakochałam się i na pewno nie w nim – wycedziła przez żeby Gryfonka.
-Mogę Ci zadać pytanie? - odezwał się Terren po jakimś czasie.
-Pytasz głupio – mruknęła cicho.
-Z iloma facetami byłaś?
-A po co ci to? - zapytała całkiem zdziwiona.
-Chcę wiedzieć, ale odpuść sobie związki poniżej dwóch tygodni.
Zamyśliła się.
-A związek dwa razy z tym samym facetem też mam liczyć? - zapytała po chwili.
-Tak.
-No to ośmiu – odpowiedziała.
-Kto jeśli mogę wiedzieć?
-Ron, Krum, Krum, Cormac, Brandon, Harry.
-Potter?! - podniósł nieco głos Terren.
-I co z tego? Było minęło.
-Jak? - zapytał zszokowany Terren.
-Oj, głupota. To było zaraz po zakończeniu II Bitwy. Nie cały miesiąc. Ale nie żałuję. A reszty nie znasz.
-Wakacyjne miłości?
-W pewnym sensie. Dowiem się po co Ci to?
-Koniec! - zawołał Slughorn – dokończycie jutro, esej na dwie stopy o skutkach niepożądanych Amortencji.
Wyszli z klasy nie zwracając uwagi na nikogo.
Nie zauważyli zdziwionego spojrzenia Harry' ego, zadowolonego Parvati, trochę zaniepokojonego Zabiniego i całkiem wkurzonego Malfoya.
-Więc ośmiu, zależało Ci na którymś?
-Oczywiście, że tak! - oburzyła się.
-To dlaczego nie jesteście razem?
-Co to? Wywiad środowiskowy?
-Po prostu odpowiedz.
Westchnęła.
Nie miała siły ani ochoty się z nim kłócić. A po drugie był jedyną osobą poza Parvati, która jej została.
-Cormac był jedną wielką pomyłką, cały czas gadał o tym co potrafi na miotle. Ron mnie zdradzał i sam zarzucał mi zdradę. Krum, to był związek na odległość, za dużo nas dzieliło i to nie tylko kilometry. Joshua był świetny dopóki nie okazało się, że jest bi. Ryan był szowinistą.
-A Potter? - zapytał Terren.
-Harry – zaczęła Hermiona – Harry był świetny. To było zaraz po wojnie i oboje byliśmy zagubieni. Wiesz, Ginny nie rozumiała Harry' ego. To my zawsze byliśmy razem. Wycofała się na jakiś czas. Ron też potrzebował czasu. Zniknęliśmy na miesiąc. Harry chciał na spokojnie odwiedzić Dolinę Godryka, a ja znaleźć rodziców. Spotkaliśmy się w Los Angeles. I tak jakoś wyszło... od słowa do słowa, od piwa do piwa... A potem wróciliśmy. Bo Harry... Harry dalej kochał Ginny.
-A Ty nie byłaś zazdrosna? - zapytał delikatnie Terren.
-Nie – zaśmiała się - to był wspaniały miesiąc i zrozumieliśmy, że możemy być tylko przyjaciółmi. On nigdy nie był zazdrosny o mnie, a ja o niego. Teraz jesteśmy przyjaciółmi i łączą nas bardzo silne więzi, a raczej łączyły...
Na chwilę zapadła cisza.
-I co, specjalisto?
-Co Cię łączy z Draco?
-Nic.
-Wiem, że to nie prawda. Miona, Londyn to nie tylko wymysły „Proroka” i nie wierzę, że wtedy pierwszy raz całowałaś się ze Smokiem, więc...
-Powiedział Ci? - zapytała z niedowierzaniem Hermiona przerywając mu.
-Aha – uśmiechnął się Terren – więc jednak jest coś na rzeczy?
-Cham – syknęła na niego Gryfonka.
-Męczysz się z tym, a tak by i ulży.
-Powiedziałam trochę Harry' emu to mnie zlał ciepłym moczem. Została mi tylko Vati.
-Nie prawda, masz mnie, Diabła, Smoka...
-O, serio? - rzuciła z sarkazmem - To czemu to tu nie ma?
Terren westchnął.
Po części był przy niej, bo tak chciał Draco. Wczoraj po tym jak ukazał się artykuł i Draco przestał już miotać zaklęciami i przekleństwami na wszystko w zasięgu jego wzroku, to, to powiedział. Kazał mu pilnować na tyle ile można, by ludzie się od niej odwalili. Terren zgodził się bez słowa sprzeciwu. Jeśli Draco mówił tym tonem, a w jego czach był ten stalowy blask, to nikt nie widział sensu kłócenia się z nim. Terren też nie. Jakoś nie polubił Avady nawet ze strony przyjaciela. Nie wiedział jakie stosunki panowały między Gryfonką, a młodym Malfoyem, ale Draco był zły. Bardzo zły za to co się stało. Właśnie teraz było widać jaką potężną mocą magiczną włada. Gdy kazał, po prostu mu kazał pilnować Gryfonki, bo on o to nie prosił, to wszystko dosłownie wszystko w jego dormitorium się trzęsło. Nawet hebanowa szafa i łóżko. Był wściekły i nie panował do końca nad magią. Terren podejrzewał, że coś się stało między nim, a Gryfonką. I Draco chciał to kontynuować, ale ten artykuł przekreślił wszystko, choć jego zdaniem nie było aż tak źle, ale nie chciał się o to kłócić.
-Miona, a jakbyś z nim pogadała?
-Ciekawe o czym – mruknęła ponuro – ma mnie gdzieś.
-Boli Cie to – powiedział dobitnie Terren.
-Każdego by bolało – wzruszyła ramionami.
Weszli do klasy transmutacji, na której rozmawianie było absolutnie zakazane. Terren posłał jej spojrzenie mówiące, że pogadają później i usiadł koło Zabiniego z którym siedział zawsze. A Hermiona usiadła koło Harry' ego którego zignorowała. Ale Wybraniec nie zrezygnował.
Podał jej karteczkę.
Chcę pogadać. Proszę.
H.
Spojrzała na niego i wstąpiła w nią lekka nadzieja. A jeśli Harry chce się do niej odzywać?
Skinęła lekko głową wiedząc, że na nią patrzy.
Usłyszała jak chłopak oddycha z ulgą. Zależało mu. Jeszcze nie wszystko stracone.
Tego dnia nie można spisać jeszcze na straty.
***
Draco przez cały dzień nie mógł się skupić. Ten artykuł go rozpraszał i to bardzo. Teraz siedział na transmutacji, którą kompletnie szczerze mówiąc zlał. Nie tylko Hermionę zaczepiali uczniowie z innych domów, by pytać o artykuł. Jego też. On to kwitował tajemniczym uśmiechem i słowami „ nie dowiesz się, skarbie” jeśli chodziło o dziewczynę. A wypowiedź „Wypierdalaj człowieku, bo Cię krzywda spotka” tyczyła się tylko chłopaków.
Ogólnie rzecz biorąc był wkurzony. Wiedział, że to po części jego wina. Granger mówiła, żeby nie iść do tak popularnego klubu, a on się uparł jak gnom. Powstrzymał chęć walnięcia głową w ławkę. Stwierdził, że by mu się to przydało. Chociaż nie chciał tego przyznać sam przed sobą, to brakowało mu Granger. Nigdy, ale to nigdy przez wszystkie lata Hogwartu nie zwracał na nią uwagi. Była dla niego tylko wkurzającą przyjaciółką Pottera i dziewczyną Wiewióra. Była ładna, ale były od niej ładniejsze dziewczyny. I Draco je miał, a ona była mu zbędna. Aż do teraz. Rozmawiali ze sobą dopiero od kilku dni, ale Draco już zaczął się do tego przyzwyczajać. Jej widok był dla niego częścią dnia. Ufał jej i chciał z nią spędzać czas. Miał irracjonalne wrażenie, że jest między nimi jakaś więź. Szukał jej wzrokiem, dopiero gdy była w tym samym pomieszczeniu co on lub gdy ją zobaczył rano to dzień tak naprawdę mógł się zacząć. Inaczej był stracony, tracił blask mino słońca wlewającego się do klas. Gdy była z nim w jednym pomieszczeniu czuł jej obecność. Nie musiał na nią patrzeć. Nie musiał stać blisko. Nie musiał z nią rozmawiać. Ale intensywność tego uczucia bardzo go niepokoiła. Bo przecież to niemożliwe żeby...
Poczuł szturchnięcie. Spojrzał w stronę Zabiniego, który siedział koło niego. Już miał go opieprzyć, że mu przeszkadza w ignorowaniu lekcji, gdy usłyszał głos nauczycielki.
-A więc, panie Malfoy, jakie jest zadanie zaklęcia Fideliusa? -zapytała patrząc na niego srogo.
Zmarszczył brwi.
No dobra znał odpowiedź, ale po jaką cholerę ona go o to pyta?! Co to ma wspólnego z Transmutacją?
-To złożone zaklęcie, polegające na tym aby ukryć jakąś informację w osobie, która nazywa się Strażnikiem Tajemnicy. Są to najczęściej adresy lub miejsca, w którym ukryte są dla kogoś cenne rzeczy. Zaklęcie było bardzo popularne w czasach panowania Czarnego Pana 18 lat temu i wróciło na kilka miesięcy dwa lata temu – odpowiedział i kątem oka zobaczył, że Granger obraca się z zawodem wypisanym na twarzy.
Uśmiechnął się lekko. Nie tyko ona była inteligentna.
-Dobrze. 5 pkt dla Ślizgonów – powiedziała i wróciła do lekcji, a Draco do swoich rozmyślań.
Granger była ładna i inteligentna. Oo sam nie uważał się za idiotę. Co potwierdzały jego oceny. Gryfonka była oczytana i wiedział, że mógłby nią porozmawiać na poziomie. Pokłócić się o detale historii czy użycia zaklęć. Owszem Zabini i Terren nie byli kretynami typu Crabbe i Goyle, ale oni koncentrowali się bardziej na dziewczynach. Wojna nie wpłynęła na nich tak bardzo jak na niego. Oni byli w cieniu.
Choć Zabini również służył Czarnemu Pani to nie miał na ramieniu Mrocznego Znaku. Jego matka sobie tego nie życzyła. Riddle przystał na to, ponieważ cenił jego matkę za urodę i inteligencję.
Terren właściwie nie wiedział co to wojna. Większość czasu spędził za granicą, bo tam ukrywał go ojciec. Co jak co, ale Terren miał trochę mocy i Czarny Pan bardzo chciał mieć go w swoich szeregach. Ale ojciec Terrence' a ukrywał go w słonecznej Hiszpanii ponieważ, sam służył Lordowi pod przymusem.
A Draco musiał płacić za błędy ojca. To go nauczyło życia. I może dlatego czuł się starszy od kumpli. Zresztą sami tak mówili. Byli młodzi i żyli tylko dziewczynami. Sam Draco nie stronił od towarzystwa kobiet, ale czasami chciał pogadać z kimś od tak. Zabłysnąć wiedzą i mądrością nie tylko na lekcjach. Do tego była mu potrzebna Granger. Ale on nie chciał jej przeprosić. Choć wiedział, że miał za co. Ten wybryk z wypracowaniem był dziecinny. Ale wiedział, że jej zależy na ocenach i chciał zobaczyć jak się wkurza. Choć nie spodziewał się, że wyciągnie go z lekcji. A że go uderzy to już w ogóle!
Chyba żadna dziewczyna sobie na to nie pozwoliła. No, a tak. Granger w trzeciej klasie. A tak? Żadna dziewczyna go nie uderzyła. (Nawet Pansy, a miała za co.) To one zazwyczaj prosiły o jego dotyk. A on gdy miał ochotę spełniał ich prośby. Ale z Granger było inaczej. Tak jak zawsze to dziewczyna była dla niego niczym, teraz Granger była wszystkim. Czuł, że w jakiś sposób do niego należy. Nie. Inaczej, że on sam do niej należy. Ale to śmieszne! On zawsze był niezależny! A teraz czuł się zależny od jakiejś dziewczyny. Choć do niczego między nimi nie doszło. Owszem, całowali się, ale to nie było nic specjalnego. Draco wiedział, był tego pewny jak nigdy w życiu, że gdyby wtedy w Łazience Granger nie wyszła sprawa skończyła by się o wiele ciekawiej niż skończyła się naprawdę. Miał również stuprocentową pewność, że Granger miała do zaoferowania o wiele więcej dla faceta niż kilka namiętnych pocałunków.
Na jego wargach pojawił się lekki uśmiech gdy przypomniał sobie o pierwszym pocałunku. Nigdy by się nie spodziewał, że Granger może tak dobrze całować. Westchnął leciutko i zirytowany przeczesał palcami platynowe włosy. Pochwycił zdziwione spojrzenie Blaise' a. Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
Granger go pociąga i nie mógł temu zaprzeczyć. I o zgrozo, potrzebuje alkoholu, pragnął jej. Jak zawsze pożądał ciało dziewczyny to teraz pragnął serca Granger. Chciał je złamać i przebić boleśnie. Chciał mieć na własność jej ciało, umysł i serce. Żeby mógł godzinami całować jej ciało, żeby całymi dniami z nią rozmawiać, żeby kochać ją do końca życia.
Draco drgnął przerażony własnymi myślami.
Co Ty, do cholery wymyślasz?! warknął do siebie w myślach. To tylko kolejna dziewczyna.
Ale jakiś głosik w jego głowie bardzo cichy ale irytujący, mówił mu, że Granger to nie jest kolejna pusta dziewczyna do kolekcji.
To była następczyni Cass.
Draco stwierdził, że potrzebuje alkoholu i dziewczyny, żeby odreagować Granger, bo nie zamierzał znów się angażować.
Uważał, że raz w życiu wystarczy.
***
Gdy w końcu skończyła się ta przeklęta transmutacja Draco wyszedł z klasy jako pierwszy. Transmutacja była przedostatnią lekcją, darował sobie dzisiaj zielarstwo i skierował się w stronę lochów. Miał dość tego paskudnego dnia. Był już niedaleko Pokoju Wspólnego Ślizgnów gdy usłyszał podniesione głosy. Zawahał się, tak był Prefektem i to Naczelnym, ale ostatnio nie poczuwał się do wydawanie wyroków na innych. Z drugiej strony jego ciekawość Ślizgona dawała o sobie znać i chciał sprawdzić co jest grane. Ale z drugiej strony* przyrzekł sobie, że więcej nie będzie takich akcji sprawdzał. Jak to jest kolejna kłótnia przyjaciół i jakaś zabłąkana duszyczka znów roni łzy, to on nie chce w tym uczestniczyć. Nie nadaje się do tego, a poza tym robi za pocieszyciela Granger i na razie mu wystarczy. Westchnął cicho, bo zdał sobie sprawę z tego, że odczuwa jej brak. By o tym nie myśleć, klnąc pod nosem gorzej niż szewc skręcił zamiast skręcić w lewo, wybrał środkowy korytarz. Przeszedł go i skręcił w stronę głosów, czyli znów w lewo i zobaczył kto się kłócił. Weasley i Granger.
Super, lepiej nie mógł trafić.
Odruchowo cofnął się w cień, żeby posłuchać o co im poszło.
-Nie Twój interes co robię i z kim, Ron. Owszem – dodała szybko, bo rudzielec chciał jej przerwać – byliśmy razem, ale już nie jesteśmy.
-Zdradzałaś mnie – warknął na nią Weasley – i nie próbuj zaprzeczyć! Mam świadków!
-Na co, Ron, na co?! - warknęła dziewczyna – Ginny?! Bo rozmawiałam z Prefektem Krukonów czy z Harrym?! O kogo jesteś zazdrosny?! O własnego kumpla czy o szczerbatego faceta niższego ode mnie?! Co Ty o mnie wiesz, co? Myślisz, że mam tak fatalny gust?!
-Nie – syknął Ron – z Malfoyem!
Draco zauważył, że dziewczyna drgnęła delikatnie gdy usłyszała jego nazwisko.
Czy ta irytacja kłótnią nie jest obustronna?
-Nie mieszaj go do tego!
Uśmiechnął się lekko. Dziewczyna go broniła. Dlaczego? Żeby wkurzyć rudego czy naprawdę tak myślała?
-Tak? A ten artykuł? Jak mogłaś pojechać z nim do Londynu?! I to do takiego klubu! No jak?! - darł się jak opętany Gryfon.
-A właśnie tak! - wrzasnęła dziewczyna – bo kocham tańczyć! A Ty tego nie widziałeś przez cały czas!
-Jesteś szm...
-Nie radzę kończyć! - powiedział Draco uznając, że czas się włączyć do rozmowy.



8 komentarzy:

  1. Oj, nie znałam Rona od tej strony... Nie cierpię, kiedy facet próbuje pokazać swą "dominację" krzykiem, czy przemocą... Mam nadzieję, że Draco da mu nauczkę. ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z Anonimem L0 Dowal mu Draco!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Ronowi coś się stanie. Ale poważnego. Na przykład może go Rogogon Węgierski porwać... ;) A cała sytuacja jest trochę głupia. No bo oni mają swój "HONOR" i żadne nie przeprosi :/ Jestem ciekawa rozmowy z Harrym :D

    OdpowiedzUsuń
  4. uuuuu ^.^ będzie się działo super rozdzialik ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. *uuuuu* będzie się działo , mam nadzieje że Draco zrobi coś Ronowi (i tak go nigdy nie lubiłam XD) Super piszesz naprawdę !! Lecę czytać następny ^^

    Agata

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie by było gdyby Draco przywalił Ronowi :)
    ~S~

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...