Bądź
uroczy dla swoich wrogów - nic ich bardziej nie złości.
Carl Orff
Carl Orff
Hermiona
z podniesioną głową weszła do Wielkiej Sali. W milczeniu minęła
Rona, Ginny i Harry' ego. Usiadła z daleka od nich i zaczęła jeść
lunch. Ale po chwili ktoś z hukiem usiadł naprzeciwko niej.
Podniosła głowę, gotowa spławić tą osobę w niewybredny sposób,
gdy zobaczyła czarne oczy. Parvati Patil patrzała na nią z
uśmiechem.
-No
tego to się nie spodziewałam – powiedziała lekko posyłając jej
oczko.
-Czego
– prychnęła Hermiona.
-Co
Cię łączy z Zabinim? I Ty i alko? Chyba czegoś mi nie
powiedziałaś. I co z tym ma wspólnego Blaise?
-Parvati!
- krzyknęła oburzona – co Ty pleciesz!
-No
daj spokój – brunetka wywróciła oczami – to widać.
-Niby
co?
-Że
jak rozmawiałaś z Zabinim to Malfoy o mało co, nie dostał zawału.
A jak powiedziałaś o tej imprezie to już w ogóle.
-Aha,
jasne – mruknęła tylko Hermiona.
-No
tak – przekonywała ją Parvati – a te zdjęcie w „Proroku”?
Nie wiedziałam, że tak tańczysz. A ten pocałunek? Chyba żadnej
tak nie całował – mówiła dalej Parvati – jak tańczyliście
to prawie się do Ciebie dobierał. A ten wzrok? Rozbierał Cię w
wyobraźni, jak nic.
-I
wiesz to po jednym zdjęciu, które zobaczyłaś w gazecie? -
zapytała Hermiona.
-Tak
-Za
dużo wróżbiarstwa, Vati, za dużo – powiedziała brunetka,
dopiła sok i wstała.
-No
ale poważnie – Parvati zaraz ją dogoniła.
-Vati,
daj spokój, to Malfoy. On potrafi się tylko bawić. A z drugiej
strony to już przeszłość, pokłóciliśmy się. Ja pierwsza nie
wyciągnę ręki, a on jest na to zbyt dumny. Koniec – powiedziała,
ale gdy kończyła to głos jej drżał.
-Miona
– powiedziała Parvati – nie mów tak, on jest inny.
-Skąd
wiesz? - zaatakowała Gryfonka – z Tobą też był?
-Nie
- Parvati potrząsnęła głową tak gwałtownie, że jej czarne
włosy zafalowały – i nigdy nie będzie, no chyba, że da mi
eliksir miłosny.
-Nie
zrobi tego – mruknęła odruchowo pani Prefekt.
-Dlaczego
tak mówisz?
-Bo
– zawahała się - bo wiem.
-Widzisz?
Ufasz mu.
-Czemu
nie zapytasz o Zabiniego? - podniosła głos Hermiona mając dość
pytań na temat Malfoya, na które sama nie znała odpowiedzi.
-Bo
Zabini jest zajęty.
-Parvati,
przestań – powiedziała w końcu Hermiona – nie mam na to siły.
-Boli
Cię, że go nie ma, co?
-Nie
prawda! - zaprzeczyła gwałtownie Hermiona.
-Miona,
kogo Ty chcesz oszukać?
-Najwidoczniej
samą siebie – powiedziała ponuro szatynka.
-Porozmawiaj
z nim – przekonywała ją Parvati.
-Nie
odezwę się pierwsza – powiedziała ostro pani Prefekt.
-Będziesz
żałować – ostrzegła ją Parvati.
Już
żałują pomyślała posępnie Hermiona.
Rozeszły
się Sali Wejściowej. Hermiona poszła na eliksiry dla
zaawansowanych, a Parvati na wróżbiarstwo.
***
Koło
niej na lekcji usiadł Terren. Zaczęła się przyzwyczajać do jego
towarzystwa. Ślizgon szturchnął ją lekko w ramię uśmiechając
się do niej. Z lekkim opóźnieniem odwzajemniła gest.
-Dzisiaj
zajmiemy się eliksirem bardzo niebezpiecznym - zaczął profesor
Slughorn.
Po
klasie przemknął szmer zainteresowania.
-To
eliksir bardzo silny i niewyobrażalny w skutkach. Ministerstwo
wprowadziło go do szkół w tym roku, więc wielu może nie wiedzieć
o czym mówię. Ale czy ktoś o tym słyszał? Dodam, że ten eliksir
jest bardzo znany w kręgach dziewcząt...
-Amortencja
– rozległ się niechętny głos z ławek z tyłu klasy.
-Bardzo
dobrze, panie Malfoy – ucieszył się nauczyciel - zawsze
powtarzałem, że wyjdzie pan na ludzi!
Draco
uśmiechnął się pod nosem, ale pomyślał swoje.
-Jakiś
punkty czy coś? - zaproponował Blaise – wie pan, nie każdy o tym
słyszał, a Draco zadał sobie ten trud...
-Ma
pan rację panie Zabini, ma pan rację – pokiwał głową Slughorn
– tak, niech będzie... 15 punktów dla pana Malfoya, a co tam!
Na
twarzach Ślizgonów pojawiły się uśmiechy.
Hermiona
prychnęła cicho.
-No
dobrze, koniec tego dobrego – zawołał profesor – macie na
uwarzenie Amortencji dwugodzinną lekcję bez przerwy. Nie marudźcie!
Wypuszczę Was 15 minut wcześniej!
Uczniowie
wzięli się do pracy, rozmawiając cicho. Hermiona zerknęła na
Malfoya, który siedział rząd za nią pod ścianą. Koło niego
siedział jak zawsze Zabini. Gdy zobaczył, że na niego patrzy
puścił jej oczko, ale nie powiedział nic żeby Draco nie zwrócił
na nich uwagi.
Blondyn
miał obojętną minę. Tylko te oczy...
Zimne
i nie przeniknione, tak inne od tych które widziała przez kilka
ostatnich dni.
Wiedziała,
że nie uśmiecha mu się robienie tego eliksiru.
Odwróciła
się, by zacząć swój eliksir. Pracowała z Terrence' em, który
był niezły z eliksirów, więc praca szła szybko. Nie umiała się
powstrzymać i co jakiś czas zerkała na platynowego blondyna. Robił
eliksir skupiony i uważny. Sprawnie ciął potrzebne składniki i
oddzielał proporcje. Długie i smukłe palce wprost nadały się do
robienia eliksirów.
Ciekawe
czy tylko w tym są dobre przeszło jej w pewnej chwili przez głowę
czy z czym innym rzeczami radzi sobie tak samo dobrze.
Przerażona
własnymi myślami odrzuciła głowę.
-Nie
patrz na niego – skarcił ją szeptem Terren– bo się skapnie.
-Nie
patrzę na niego – syknęła przyłapana na gorącym uczynku.
-Jasne
– zironizował Ślizgon – a jak kocham Parkinson.
-Terren,
daj mi spokój, muszę to przemyśleć i ponieść konsekwencje tego
co zrobiłam.
-A
co zrobiłaś? Zakochałaś się? To nie jest karalne.
-Nie
zakochałam się i na pewno nie w nim – wycedziła przez żeby
Gryfonka.
-Mogę
Ci zadać pytanie? - odezwał się Terren po jakimś czasie.
-Pytasz
głupio – mruknęła cicho.
-Z
iloma facetami byłaś?
-A
po co ci to? - zapytała całkiem zdziwiona.
-Chcę
wiedzieć, ale odpuść sobie związki poniżej dwóch tygodni.
Zamyśliła
się.
-A
związek dwa razy z tym samym facetem też mam liczyć? - zapytała
po chwili.
-Tak.
-No
to ośmiu – odpowiedziała.
-Kto
jeśli mogę wiedzieć?
-Ron,
Krum, Krum, Cormac, Brandon, Harry.
-Potter?!
- podniósł nieco głos Terren.
-I
co z tego? Było minęło.
-Jak?
- zapytał zszokowany Terren.
-Oj,
głupota. To było zaraz po zakończeniu II Bitwy. Nie cały miesiąc.
Ale nie żałuję. A reszty nie znasz.
-Wakacyjne
miłości?
-W
pewnym sensie. Dowiem się po co Ci to?
-Koniec!
- zawołał Slughorn – dokończycie jutro, esej na dwie stopy o
skutkach niepożądanych Amortencji.
Wyszli
z klasy nie zwracając uwagi na nikogo.
Nie
zauważyli zdziwionego spojrzenia Harry' ego, zadowolonego Parvati,
trochę zaniepokojonego Zabiniego i całkiem wkurzonego Malfoya.
-Więc
ośmiu, zależało Ci na którymś?
-Oczywiście,
że tak! - oburzyła się.
-To
dlaczego nie jesteście razem?
-Co
to? Wywiad środowiskowy?
-Po
prostu odpowiedz.
Westchnęła.
Nie
miała siły ani ochoty się z nim kłócić. A po drugie był jedyną
osobą poza Parvati, która jej została.
-Cormac
był jedną wielką pomyłką, cały czas gadał o tym co potrafi na
miotle. Ron mnie zdradzał i sam zarzucał mi zdradę. Krum, to był
związek na odległość, za dużo nas dzieliło i to nie tylko
kilometry. Joshua był świetny dopóki nie okazało się, że jest
bi. Ryan był szowinistą.
-A
Potter? - zapytał Terren.
-Harry
– zaczęła Hermiona – Harry był świetny. To było zaraz po
wojnie i oboje byliśmy zagubieni. Wiesz, Ginny nie rozumiała Harry'
ego. To my zawsze byliśmy razem. Wycofała się na jakiś czas. Ron
też potrzebował czasu. Zniknęliśmy na miesiąc. Harry chciał na
spokojnie odwiedzić Dolinę Godryka, a ja znaleźć rodziców.
Spotkaliśmy się w Los Angeles. I tak jakoś wyszło... od słowa do
słowa, od piwa do piwa... A potem wróciliśmy. Bo Harry... Harry
dalej kochał Ginny.
-A
Ty nie byłaś zazdrosna? - zapytał delikatnie Terren.
-Nie
– zaśmiała się - to był wspaniały miesiąc i zrozumieliśmy,
że możemy być tylko przyjaciółmi. On nigdy nie był zazdrosny o
mnie, a ja o niego. Teraz jesteśmy przyjaciółmi i łączą nas
bardzo silne więzi, a raczej łączyły...
Na
chwilę zapadła cisza.
-I
co, specjalisto?
-Co
Cię łączy z Draco?
-Nic.
-Wiem,
że to nie prawda. Miona, Londyn to nie tylko wymysły „Proroka”
i nie wierzę, że wtedy pierwszy raz całowałaś się ze Smokiem,
więc...
-Powiedział
Ci? - zapytała z niedowierzaniem Hermiona przerywając mu.
-Aha
– uśmiechnął się Terren – więc jednak jest coś na rzeczy?
-Cham
– syknęła na niego Gryfonka.
-Męczysz
się z tym, a tak by i ulży.
-Powiedziałam
trochę Harry' emu to mnie zlał ciepłym moczem. Została mi tylko
Vati.
-Nie
prawda, masz mnie, Diabła, Smoka...
-O,
serio? - rzuciła z sarkazmem - To czemu to tu nie ma?
Terren
westchnął.
Po
części był przy niej, bo tak chciał Draco. Wczoraj po tym jak
ukazał się artykuł i Draco przestał już miotać zaklęciami i
przekleństwami na wszystko w zasięgu jego wzroku, to, to
powiedział. Kazał mu pilnować na tyle ile można, by ludzie się
od niej odwalili. Terren zgodził się bez słowa sprzeciwu. Jeśli
Draco mówił tym tonem, a w jego czach był ten stalowy blask, to
nikt nie widział sensu kłócenia się z nim. Terren też nie. Jakoś
nie polubił Avady nawet ze strony przyjaciela. Nie wiedział jakie
stosunki panowały między Gryfonką, a młodym Malfoyem, ale Draco
był zły. Bardzo zły za to co się stało. Właśnie teraz było
widać jaką potężną mocą magiczną włada. Gdy kazał, po prostu
mu kazał pilnować Gryfonki, bo on o to nie prosił, to wszystko
dosłownie wszystko w jego dormitorium się trzęsło. Nawet hebanowa
szafa i łóżko. Był wściekły i nie panował do końca nad magią.
Terren podejrzewał, że coś się stało między nim, a Gryfonką. I
Draco chciał to kontynuować, ale ten artykuł przekreślił
wszystko, choć jego zdaniem nie było aż tak źle, ale nie chciał
się o to kłócić.
-Miona,
a jakbyś z nim pogadała?
-Ciekawe
o czym – mruknęła ponuro – ma mnie gdzieś.
-Boli
Cie to – powiedział dobitnie Terren.
-Każdego
by bolało – wzruszyła ramionami.
Weszli
do klasy transmutacji, na której rozmawianie było absolutnie
zakazane. Terren posłał jej spojrzenie mówiące, że pogadają
później i usiadł koło Zabiniego z którym siedział zawsze. A
Hermiona usiadła koło Harry' ego którego zignorowała. Ale
Wybraniec nie zrezygnował.
Podał
jej karteczkę.
Chcę
pogadać. Proszę.
H.
H.
Spojrzała
na niego i wstąpiła w nią lekka nadzieja. A jeśli Harry chce się
do niej odzywać?
Skinęła
lekko głową wiedząc, że na nią patrzy.
Usłyszała
jak chłopak oddycha z ulgą. Zależało mu. Jeszcze nie wszystko
stracone.
Tego
dnia nie można spisać jeszcze na straty.
***
Draco
przez cały dzień nie mógł się skupić. Ten artykuł go
rozpraszał i to bardzo. Teraz siedział na transmutacji, którą
kompletnie szczerze mówiąc zlał. Nie tylko Hermionę zaczepiali
uczniowie z innych domów, by pytać o artykuł. Jego też. On to
kwitował tajemniczym uśmiechem i słowami „ nie dowiesz się,
skarbie” jeśli chodziło o dziewczynę. A wypowiedź „Wypierdalaj
człowieku, bo Cię krzywda spotka” tyczyła się tylko chłopaków.
Ogólnie
rzecz biorąc był wkurzony. Wiedział, że to po części jego wina.
Granger mówiła, żeby nie iść do tak popularnego klubu, a on się
uparł jak gnom. Powstrzymał chęć walnięcia głową w ławkę.
Stwierdził, że by mu się to przydało. Chociaż nie chciał tego
przyznać sam przed sobą, to brakowało mu Granger. Nigdy, ale to
nigdy przez wszystkie lata Hogwartu nie zwracał na nią uwagi. Była
dla niego tylko wkurzającą przyjaciółką Pottera i dziewczyną
Wiewióra. Była ładna, ale były od niej ładniejsze dziewczyny. I
Draco je miał, a ona była mu zbędna. Aż do teraz. Rozmawiali ze
sobą dopiero od kilku dni, ale Draco już zaczął się do tego
przyzwyczajać. Jej widok był dla niego częścią dnia. Ufał jej i
chciał z nią spędzać czas. Miał irracjonalne wrażenie, że jest
między nimi jakaś więź. Szukał jej wzrokiem, dopiero gdy była w
tym samym pomieszczeniu co on lub gdy ją zobaczył rano to dzień
tak naprawdę mógł się zacząć. Inaczej był stracony, tracił
blask mino słońca wlewającego się do klas. Gdy była z nim w
jednym pomieszczeniu czuł jej obecność. Nie musiał na nią
patrzeć. Nie musiał stać blisko. Nie musiał z nią rozmawiać.
Ale intensywność tego uczucia bardzo go niepokoiła. Bo przecież
to niemożliwe żeby...
Poczuł
szturchnięcie. Spojrzał w stronę Zabiniego, który siedział koło
niego. Już miał go opieprzyć, że mu przeszkadza w ignorowaniu
lekcji, gdy usłyszał głos nauczycielki.
-A
więc, panie Malfoy, jakie jest zadanie zaklęcia Fideliusa?
-zapytała patrząc na niego srogo.
Zmarszczył
brwi.
No
dobra znał odpowiedź, ale po jaką cholerę ona go o to pyta?! Co
to ma wspólnego z Transmutacją?
-To
złożone zaklęcie, polegające na tym aby ukryć jakąś informację
w osobie, która nazywa się Strażnikiem Tajemnicy. Są to
najczęściej adresy lub miejsca, w którym ukryte są dla kogoś
cenne rzeczy. Zaklęcie było bardzo popularne w czasach panowania
Czarnego Pana 18 lat temu i wróciło na kilka miesięcy dwa lata
temu – odpowiedział i kątem oka zobaczył, że Granger obraca się
z zawodem wypisanym na twarzy.
Uśmiechnął
się lekko. Nie tyko ona była inteligentna.
-Dobrze.
5 pkt dla Ślizgonów – powiedziała i wróciła do lekcji, a Draco
do swoich rozmyślań.
Granger
była ładna i inteligentna. Oo sam nie uważał się za idiotę. Co
potwierdzały jego oceny. Gryfonka była oczytana i wiedział, że
mógłby nią porozmawiać na poziomie. Pokłócić się o detale
historii czy użycia zaklęć. Owszem Zabini i Terren nie byli
kretynami typu Crabbe i Goyle, ale oni koncentrowali się bardziej na
dziewczynach. Wojna nie wpłynęła na nich tak bardzo jak na niego.
Oni byli w cieniu.
Choć
Zabini również służył Czarnemu Pani to nie miał na ramieniu
Mrocznego Znaku. Jego matka sobie tego nie życzyła. Riddle przystał
na to, ponieważ cenił jego matkę za urodę i inteligencję.
Terren
właściwie nie wiedział co to wojna. Większość czasu spędził
za granicą, bo tam ukrywał go ojciec. Co jak co, ale Terren miał
trochę mocy i Czarny Pan bardzo chciał mieć go w swoich szeregach.
Ale ojciec Terrence' a ukrywał go w słonecznej Hiszpanii ponieważ,
sam służył Lordowi pod przymusem.
A
Draco musiał płacić za błędy ojca. To go nauczyło życia. I
może dlatego czuł się starszy od kumpli. Zresztą sami tak mówili.
Byli młodzi i żyli tylko dziewczynami. Sam Draco nie stronił od
towarzystwa kobiet, ale czasami chciał pogadać z kimś od tak.
Zabłysnąć wiedzą i mądrością nie tylko na lekcjach. Do tego
była mu potrzebna Granger. Ale on nie chciał jej przeprosić. Choć
wiedział, że miał za co. Ten wybryk z wypracowaniem był
dziecinny. Ale wiedział, że jej zależy na ocenach i chciał
zobaczyć jak się wkurza. Choć nie spodziewał się, że wyciągnie
go z lekcji. A że go uderzy to już w ogóle!
Chyba
żadna dziewczyna sobie na to nie pozwoliła. No, a tak. Granger w
trzeciej klasie. A tak? Żadna dziewczyna go nie uderzyła. (Nawet
Pansy, a miała za co.) To one zazwyczaj prosiły o jego dotyk. A on
gdy miał ochotę spełniał ich prośby. Ale z Granger było
inaczej. Tak jak zawsze to dziewczyna była dla niego niczym, teraz
Granger była wszystkim. Czuł, że w jakiś sposób do niego należy.
Nie. Inaczej, że on sam do niej należy. Ale to śmieszne! On zawsze
był niezależny! A teraz czuł się zależny od jakiejś dziewczyny.
Choć do niczego między nimi nie doszło. Owszem, całowali się,
ale to nie było nic specjalnego. Draco wiedział, był tego pewny
jak nigdy w życiu, że gdyby wtedy w Łazience Granger nie wyszła
sprawa skończyła by się o wiele ciekawiej niż skończyła się
naprawdę. Miał również stuprocentową pewność, że Granger
miała do zaoferowania o wiele więcej dla faceta niż kilka
namiętnych pocałunków.
Na
jego wargach pojawił się lekki uśmiech gdy przypomniał sobie o
pierwszym pocałunku. Nigdy by się nie spodziewał, że Granger może
tak dobrze całować. Westchnął leciutko i zirytowany przeczesał
palcami platynowe włosy. Pochwycił zdziwione spojrzenie Blaise' a.
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok.
Granger
go pociąga i nie mógł temu zaprzeczyć. I o zgrozo, potrzebuje
alkoholu, pragnął jej. Jak zawsze pożądał ciało dziewczyny to
teraz pragnął serca Granger. Chciał je złamać i przebić
boleśnie. Chciał mieć na własność jej ciało, umysł i serce.
Żeby mógł godzinami całować jej ciało, żeby całymi dniami z
nią rozmawiać, żeby kochać ją do końca życia.
Draco
drgnął przerażony własnymi myślami.
Co
Ty, do cholery wymyślasz?! warknął do siebie w myślach. To tylko
kolejna dziewczyna.
Ale
jakiś głosik w jego głowie bardzo cichy ale irytujący, mówił
mu, że Granger to nie jest kolejna pusta dziewczyna do kolekcji.
To
była następczyni Cass.
Draco
stwierdził, że potrzebuje alkoholu i dziewczyny, żeby odreagować
Granger, bo nie zamierzał znów się angażować.
Uważał,
że raz w życiu wystarczy.
***
Gdy
w końcu skończyła się ta przeklęta transmutacja Draco wyszedł z
klasy jako pierwszy. Transmutacja była przedostatnią lekcją,
darował sobie dzisiaj zielarstwo i skierował się w stronę lochów.
Miał dość tego paskudnego dnia. Był już niedaleko Pokoju
Wspólnego Ślizgnów gdy usłyszał podniesione głosy. Zawahał
się, tak był Prefektem i to Naczelnym, ale ostatnio nie poczuwał
się do wydawanie wyroków na innych. Z drugiej strony jego ciekawość
Ślizgona dawała o sobie znać i chciał sprawdzić co jest grane.
Ale z drugiej strony* przyrzekł sobie, że więcej nie będzie
takich akcji sprawdzał. Jak to jest kolejna kłótnia przyjaciół i
jakaś zabłąkana duszyczka znów roni łzy, to on nie chce w tym
uczestniczyć. Nie nadaje się do tego, a poza tym robi za
pocieszyciela Granger i na razie mu wystarczy. Westchnął cicho, bo
zdał sobie sprawę z tego, że odczuwa jej brak. By o tym nie
myśleć, klnąc pod nosem gorzej niż szewc skręcił zamiast
skręcić w lewo, wybrał środkowy korytarz. Przeszedł go i skręcił
w stronę głosów, czyli znów w lewo i zobaczył kto się kłócił.
Weasley i Granger.
Super,
lepiej nie mógł trafić.
Odruchowo
cofnął się w cień, żeby posłuchać o co im poszło.
-Nie
Twój interes co robię i z kim, Ron. Owszem – dodała szybko, bo
rudzielec chciał jej przerwać – byliśmy razem, ale już nie
jesteśmy.
-Zdradzałaś
mnie – warknął na nią Weasley – i nie próbuj zaprzeczyć! Mam
świadków!
-Na
co, Ron, na co?! - warknęła dziewczyna – Ginny?! Bo rozmawiałam
z Prefektem Krukonów czy z Harrym?! O kogo jesteś zazdrosny?! O
własnego kumpla czy o szczerbatego faceta niższego ode mnie?! Co Ty
o mnie wiesz, co? Myślisz, że mam tak fatalny gust?!
-Nie
– syknął Ron – z Malfoyem!
Draco
zauważył, że dziewczyna drgnęła delikatnie gdy usłyszała jego
nazwisko.
Czy
ta irytacja kłótnią nie jest obustronna?
-Nie
mieszaj go do tego!
Uśmiechnął
się lekko. Dziewczyna go broniła. Dlaczego? Żeby wkurzyć rudego
czy naprawdę tak myślała?
-Tak?
A ten artykuł? Jak mogłaś pojechać z nim do Londynu?! I to do
takiego klubu! No jak?! - darł się jak opętany Gryfon.
-A
właśnie tak! - wrzasnęła dziewczyna – bo kocham tańczyć! A Ty
tego nie widziałeś przez cały czas!
-Jesteś
szm...
-Nie
radzę kończyć! - powiedział Draco uznając, że czas się włączyć
do rozmowy.
Oj, nie znałam Rona od tej strony... Nie cierpię, kiedy facet próbuje pokazać swą "dominację" krzykiem, czy przemocą... Mam nadzieję, że Draco da mu nauczkę. ;D
OdpowiedzUsuńmasz rację!
UsuńZgadzam się z Anonimem L0 Dowal mu Draco!!
OdpowiedzUsuńNiech Ronowi coś się stanie. Ale poważnego. Na przykład może go Rogogon Węgierski porwać... ;) A cała sytuacja jest trochę głupia. No bo oni mają swój "HONOR" i żadne nie przeprosi :/ Jestem ciekawa rozmowy z Harrym :D
OdpowiedzUsuńuuuuu ^.^ będzie się działo super rozdzialik ;)
OdpowiedzUsuń*uuuuu* będzie się działo , mam nadzieje że Draco zrobi coś Ronowi (i tak go nigdy nie lubiłam XD) Super piszesz naprawdę !! Lecę czytać następny ^^
OdpowiedzUsuńAgata
Fajnie by było gdyby Draco przywalił Ronowi :)
OdpowiedzUsuń~S~
Ron to idiota.
OdpowiedzUsuń