Potrzebujesz mnie?
Będziesz mnie błagać?
Będziesz się ze mną drażnić?
Push – Enrique Iglesias ft. Lil Wayne
Draco
od dwóch godzin nie wychodził z wody. Po tym, jak wybiegł wściekły
od Granger, poszedł nad jezioro od strony Zakazanego Lasu i tam
wskoczył do wody. Ciuchy ściągał już po drodze, więc do
stromego brzegu wiodła ścieżka stworzona z jego ubrań. Najdalej
leżała szata szkolna, potem biała koszula, podkoszulek, buty,
zegarek i skarpetki, najbliżej spodnie i bokserki. Potem dało się
usłyszeć plusk wzburzonej wody. Zaszumiały skrzydła spłoszonych
ptaków, odlatujących z drzew.
Przepłynął
trzy razy tę część jeziora, której nie było widać od strony
Hogwartu. Złość powoli z niego uchodziła.
Musiał
ugasić zarówno gniew, jak i ogień, który znów wywołała w nim
Granger.
Potem
pływał leniwie na plecach i zastanawiał się, czy ma w ogóle
szanse na ugaszenie pożądania, jakie czuł.
Wiedział,
że jest z nim źle. Myślał o niej bez przerwy, pragnął jej.
Wkurzał się, że nie chce się z nim pogodzić, chociaż próbował,
a co gorsza był o nią zazdrosny.
Obawiał
się tego, co się z nim działo, bał się to zaaprobować. Choć
przyznał się do tego sam przed sobą, to jeszcze nie zaakceptował.
Lękał się tego panicznie. Bał się to stracić. A jeszcze
większym przerażeniem napawała go myśl, że Gryfonka może nigdy
nie być jego.
Sam
fakt, że ona może być z kimś innym, doprowadzał go do białej
gorączki. Myśl, że jakiś facet
z
tego zamku się z nią kochał, przerażała go, bo najchętniej by
go zabił. Ta dziewczyna była tylko jego i nikogo więcej.
Zdawał
sobie sprawę z tego, że Rudzielec jej nie miał i to była na razie
jedyna pozytywna myśl
w
tym bagnie.
Zachowujesz
się jak zwierzę, Draco, powiedział w jego głowie jakiś głos
podobny go głosu Pottera, miał, nie miał, ona nie jest niczyją
własnością.
Blondyn
wiedział o tym doskonale, ale jej niezależność i tak go
irytowała. Była wolna i mogła robić, co chciała. Pamiętał
rozmowę z Potterem sprzed kilkunastu dni.
„Jeśli
zrobisz jej krzywdę, Malfoy, to powieszę cię za jaja na Bijącej
Wierzbie i przefarbuję twoje włosy na zielono. Mam świetną farbę,
zapewniam, a pryszcze nie zejdą ci nawet po śmierci. A skoro się
zrozumieliśmy, to dam Ci małą radę: nie rozkazuj jej, bo tego
nienawidzi.”
Pieprzyć
Pottera i jego zasady, chociaż tutaj, to miał rację. Jakbym miał
taką laskę koło siebie, to bym jej czipa założył.
Tak,
Potter dbał o Granger, nawet jeśli to tylko jego przyjaciółka,
jak mało kto.
–
Robiłeś
tak samo – rozległ się damski głos.
Draco
zachłysnął się z wrażenia wodą i krztusząc, obrócił się.
Na
brzegu stała Pansy Parkinson.
–
Długo
tu jesteś? - wychrypiał w jej stronę.
–
Chwilę.
Od momentu „pieprzyć Pottera i jego zasady” - uśmiechnęła
się, posłała mu zaklęciem bokserki i odwróciła się.
–
Daj
spokój – mruknął.
Nie
wstydził się swojego ciała, a poza tym Pansy to jego była,
niejednokrotnie widziała go nago.
–
Jestem
po prostu dobrze wychowana – powiedziała i spojrzała na niego
przez ramię.
Płynął
w jej stronę.
Usiadła
na brzegu i zamoczyła nogi. Uśmiechnęła się do niego, kiedy
usiadł koło niej.
–
Wystraszyłaś
mnie – mruknął, objął ją mokrymi ramionami.
–
Spadaj!
- zapiszczała Pansy ze śmiechem, odpychając go.
–
Co
tu robisz? - zapytał z satysfakcją i odgarnął mokre włosy z
oczu.
–
Szukam
cię – spoważniała.
Westchnął
i sięgnął po swoją torbę, wyciągając z niej dwa piwa kremowe.
Otworzył je i podał jedno Pansy.
–
Za
przejebany dzień – wzniósł toast.
–
Ta,
za zjebany! - pokiwała głową dziewczyna i wypiła kilka łyków. –
Co jest, Draco?
–
Czasami
żałuję, że zerwaliśmy – westchnął.
Zaśmiała
się.
–
Nie
wiem co robić, Pan – powiedział cicho. – Myślałem, że wiem
co mam robić, ale ona łamie wszystkie stereotypy.
Uśmiechnęła
się do niego.
–
No
co? – zapytał Malfoy.
–
Jesteś
taki sam.
–
Weź
przestań!
–
Draco,
jej zależy.
–
Skąd
możesz to wiedzieć?
–
Jestem
kobietą, ona też. Zraniłeś ją, pomyśl tylko czym i przeproś.
–
A
skąd mam wiedzieć, za co może się obrazić Granger?! - prychnął
chłopak.
–
Musisz,
inaczej nic nie ruszy dalej.
Blondyn
zamyślił się i przeczesał palcami schnące włosy.
–
Pocałowałeś
ją, obraziłeś? - podsunęła mu Pansy po jakimś czasie.
–
Nie
– mruknął zamyślony. – Chociaż... o kurwa! Draco, Ty idioto!
- wrzasnął blondyn i trzasnął się dłonią w czoło - Malfoy,
baranie…! – jęknął, wstając.
Na
mokre ciało zaczął zakładać ciuchy.
–
Draco,
co jest? - zapytała szatynka, patrząc jak zakłada spodnie.
–
Pansy,
wyobraź sobie – zaczął i usiadł, by zawiązać buty – że
jesteś na miejscu Granger, i że jesteśmy u niej w dormitorium.
Zapiął
spodnie i sięgnął po podkoszulek. Wrzucił go do torby razem ze
skarpetkami.
–
Ona
zaczyna się do mnie dobierać, wiem, że to dziwnie brzmi, ale tak
było – tłumaczył, widząc jej zdumione spojrzenie i zapiął
koszulę. – choć wie, że jej pragnę.Wkurzyła mnie, bo
przyznała, że robi to celowo. Zaczynamy się całować. Wycofuję
się z tego, przepraszam ją i wychodzę. Jak dla mnie, to nic złego,
ale jak ona to odebrała?
–
O
chusteczka... - szepnęła Pansy, kiedy ruszyli ścieżką w stronę
zamku.
–
Szczególnie,
że... - Draco zamknął oczy. – Boże, niech Granger mnie
wysłucha!
–
Nie
wyjaśniłeś jej tego – powiedziała z pobladłymi wargami
przyjaciółka.
–
Nie
sądziłem, że będę musiał, a potem zapomniałem...
–
Teraz
się nie dziwię, że ryczy, gdy tylko o tobie słyszy.
–
Merlinie,
możesz mnie za to zabić, ale niech jej to wytłumaczę! - błagał
Draco. – tylko dzisiaj, potem świat może się kończyć!
Pansy,
pomimo zdenerwowania, spojrzała na niego z uśmiechem. Bał się
reakcji Granger. Zaczynało mu naprawdę zależeć.
–
Chodź,
Pansy! - powiedział i złapał ją za rękę. - Kobieto, módl się!
Puścili
się biegiem, a Draconowi kołatała w głowie tylko jedna myśl.
Slytherinie,
błagam, niech Granger mnie wysłucha!
~*~*~*~
Biegli
do zamku najszybciej jak mogli.
Wypadli
na błonia tuż obok jeziora, strasząc tym samym kilkoro
drugoroczniaków i narażając się na ciekawskie spojrzenia
dziewczyny z szóstego roku.
Draco
był mokry, a koszulę miał zapiętą jedynie na dwa środkowe
guziki. Szata Pansy ledwie się trzymała na jej ramionach i była
wilgotna, włosy w połowie wysunęły się spod gumki. Oboje
oddychali szybko i byli zmęczeni, jakby przebiegli maraton.
–
Dalej,
Pansy! Ruchy! - wysapał Draco, łapiąc ją za rękę i ciągnąc w
stronę zamku.
–
Draco,
czekaj! - wykrztusiła z siebie dziewczyna. – Jak chcesz się do
niej dostać?
–
Nie
wiem!
Przewróciła
oczami, ale pobiegła za nim.
Początkowo
mijali odpoczywających uczniów slalomem, ale potem Draco stracił
cierpliwość, i gdy ktoś leżał rozwalony na błoniach, to skakał
nad nim, nie zwracając uwagi na krzyki zaskoczenia, czy
przekleństwa. Pansy biegła za nim, stosując tę samą metodę.
W
tym momencie miała gdzieś to, czy jest arystokratką, czy nie. Dla
Draco zrobiłaby wszystko, tak jak on dla niej. Choć to jej eks, to
byli przyjaciółmi, a ich nie wystawia się do wiatru, nawet w
szaleństwie.
–
Draco,
czekaj! - zawołała, gdy wybiegali na drogę koło boiska do
Quidditcha.
–
Nie
mam czasu!
–
Draco,
tam jest Potter! - warknęła z trudem Pansy.
–
Kij
w oko Potterowi! - syknął Draco, nawet się nie obracając.
–
Stój,
do kurwy nędzy! - wrzasnęła Pansy i złapała go za ramię.
–
Parkinson,
nie mam czasu!
–
Malfoy,
on nam pomoże! – wrzasnęła. – Potter! EJ, Potter!
Czarnowłosy
chłopak, który szedł od strony boiska, podniósł głowę.
Zobaczył, kto go woła i zaczął biec ich stronę truchtem,
trzymając w jednej ręce swoją Błyskawicę.
–
Parkinson?
- zapytał zdziwiony. – Co jest?
–
Musimy
się dostać do Granger – powiedziała natychmiast Pansy. - Teraz,
zaraz, już, w tym momencie.
Draco
stał koło niej zniecierpliwiony. Wiedział, że Potter to tylko
kłopot. Zawsze zadaje głupie pytania, na które on nie ma
odpowiedzi lub nie chce ich znać.
Ale
Potter nic nie powiedział, tylko skinął głową.
–
Dobra,
na szczęście mam pomysł – powiedział. – Chodźcie do zamku.
–
Co
to za plan? - zapytała Pansy.
Draco
zdziwił się, że dziewczyna rozmawia tak bezpośrednio z Potterem.
Nigdy się nie lubili, a teraz rozmawiają jak starzy znajomi. Co się
dzieje z tym światem?
–
Potrzebuję
miejsca, gdzie nikt nas nie zobaczy – powiedział Potter, kiedy
weszli do zamku.
–
Moje
dormitorium – mruknął niechętnie Draco tym samym zgadzając się
na współpracę z Gryfonem.
Harry
skinął głową i popędzili w tamtą stronę. W głównym korytarzu
natknęli się na dziewczynę Pottera, Ginny.
–
Harry?!
Co Ty tu robisz? I to z nimi? - wrzasnęła.
–
Nie
teraz, Ginny – zawołał Potter nie zatrzymując się.
–
Ale
Harry! - zawołała za nimi.
–
Później,
Gin!
Popędzili
dalej przez tłum; gdy w końcu zatrzymali się koło starego obrazu,
Draco przyłożył dłoń do płótna i wyszeptał hasło. Ukazało
się wejście.
–
Co
teraz, Potter? - zapytał Ślizgon, otwierając drzwi.
Chłopak
nie odpowiedział, tylko podszedł do okna i otworzył je, a potem
zagwizdał przeciągle.
–
Potter?
- zapytała Pansy, a Draco klął pod nosem gorzej niż szewc.
–
Hermiona
jest u siebie w dormitorium i Malfoy nie ma do niego wstępu...
Draco
pomyślał, że Potter jeszcze mało wie, ale pominął to
milczeniem.
–
Więc
trzeba się tam dostać inaczej, dzięki Mapie wiem, gdzie wychodzą
jej okna – mówił dalej Wybraniec.
–
Potter,
jeżeli dorysujesz na tej pieprzonej Mapie moje dormitorium, to
obiecuję, że sam osobiście ją spalę, jak się o tym dowiem –
warknął Draco.
–
Nie
teraz z tym, Malfoy – powiedział spokojnie Harry. – Mam twoje
dormitorium na Mapie od września, gdy dowiedziałem się, że jest
połączone z dormitorium Hermiony, ale czar, jaki rzucił na Mapę
mój ojciec, nie wiem czemu nie działa, więc się ciesz.
–
Czyli?
–
Czyli
mam twoje dormitorium, ale nie wiem kto w nim jest i co robi, ani
kiedy – powiedział Harry i wychylił się przez okno. Gdy się
wyprostował, na jego ramieniu siedziała jego śnieżna sowa,
Hemin.*
–
Jaki
jest twój genialny plan, Potter, jeśli mogę wiedzieć? - zapytał
niepewnie Draco.
Gryfon
uśmiechnął się niewinnie.
–
Umiesz
latać, Malfoy?
Draco
uniósł brew.
–
Insynuujesz
coś, Potter? - zapytał spokojnie, jak na te okoliczności.
–
Polecisz
do niej – powiedział lekko Harry.
–
Nie
mam miotły – oznajmił Draco, bo pomysł wydawał mu się
poroniony.
Harry
wcisnął mu w rękę swoją Błyskawicę.
Malfoy
zaśmiał się ironicznie.
–
Dajesz
mi swoją Błyskawicę?
–
Dla
Hermiony wszystko – odparł hardo Gryfon.
Draco
wzruszył ramionami i wziął od niego miotłę. Harry podszedł do
biurka, chwycił pióro i naskrobał kilka słów na pergaminie, a
potem zwinął go w rulon.
–
Hemin
poleci pierwsza i wskaże ci drogę; jak Hermiona otworzy okno, to
wlecisz do jej pokoju. Jasne, proste, nieskomplikowane.
Draco
westchnął i skinął głową.
–
No
to wysyłaj tego Hermesa.
Harry
spojrzał na niego urażony, ale nic nie powiedział. Odwrócił się
w stronę okna, wymamrotał coś do sowy i wypuścił ją na dwór.
Draco
dosiadł miotły Pottera, powstrzymując się od westchnięcia.
Błyskawica
była najlepszym modelem, jaki dotąd wyprodukowano i choć po tej
miotle wyszły jeszcze dwie, to pierwsza i tak była najlepsza.
Chciał sobie taką kupić, ale matka powiedziała, że dopóki ma
Nimbusa, to ma nie brać nowej, muzeum nie będą otwierać. A Draco
nie miał serca uszkodzić swojej starej.
Odbił
się lekko od podłogi i wyleciał z dormitorium, a miotła reagowała
na każdy jego, nawet najlżejszy, dotyk.
„Czy
ten pieprzony Potter musiał dostać tą miotłę?” – przeszło
Draconowi przez myśl, kiedy leciał za Hemin. Sowa szybowała
powoli, jakby się nie spieszyła. Zatoczyła krąg wokół wieży
Północnej. Draco zaczął się lekko irytować. Miał lecieć do
Granger, a nie oglądać dachówki.
Wtedy
Hemin zapikowała ostro w dół. Blondyn, jak przystało na rasowego
szukającego, zmienił kierunek w ułamku sekundy i skorygował kurs.
Sowa poleciała w stronę wieży Gryffindoru. W ósmej kondygnacji od
dołu w jednym z okien paliło się światło. Draco zatoczył krąg,
lecąc metr za ptakiem.
Granger
siedziała w fotelu z podkulonymi nogami i wpatrywała się w płonący
ogień.
Po
jaką cholerę ona teraz rozpala w kominku?!
Odgonił
tę myśl, bo miał ważniejsze sprawy na głowie.
Hemin
usiadła na parapecie i zastukała nóżką do okna. Chłopak wzbił
się kilka stóp wyżej, gdy Gryfonka podniosła się z fotela.
Usłyszał jej głos, kiedy otwierała okno.
–
Cześć,
Hemin. Harry cię przysłał? - zaśmiała się cicho.
Sowa
zahukała radośnie.
–
Chodź,
napijesz się – słyszał jak Granger idzie w głąb dormitorium i
dalej mówi do sowy. – Znając Harry' ego, przysłał cię tutaj
zaraz po tym, jak wróciłaś z Francji od Billa, bez chwili
odpoczynku, co?
Draco
opadł na wysokość okna ciszej niż szum wiatru i wleciał
bezszelestnie do dormitorium.
Hermiona
stała obrócona do biurka i nalewała wody do małej miseczki, a
dookoła jej głowy krążyła Hemin.
W
chwili, kiedy oparł miotłę o ścianę, Granger obróciła się i
wrzasnęła. Oburzona i wystraszona Hemin zaczęła głośno hukać i
latać niespokojnie po dormitorium.
–
Na
Merlina, Malfoy, chcesz żebym zeszła na zawał?! - wydarła się na
niego dziewczyna.
–
Może
później – odpowiedział jej. – A teraz mam coś ważniejszego.
Musisz mnie wysłuchać.
–
Ja
NIC nie MUSZĘ, Malfoy – zaakcentowała. – Wypad stąd, nie chcę
cię więcej widzieć!
–
Granger,
wiem jesteś wściekła i masz o co, ale daj mi pięć minut…!
–
Żadnych
pięciu minut, wypieprzaj!
–
Tygrysico,
błagam, muszę ci coś wytłumaczyć!
–
Spadaj
mi z tym zwierzakiem! - warknęła Hermiona i podeszła do niego. –
Nie chcę nic słyszeć, ani wiedzieć, ani nigdy więcej cię
widzieć. Jasne? A teraz wynoś się z mojego prywatnego dormitorium,
rozumiesz? - dodała i szturchnęła go w ramię.
–
Granger,
dwie minuty!
–
W-Y-N-O-Ś
S-I-Ę! Przeliterować?
–
Właśnie
to zrobiłaś – zauważył Draco. – Posłuchaj mnie, proszę
posłuchaj; jeśli potem nie będziesz chciała mnie więcej widzieć,
to zniknę, przysięgam.
Hermiona
zawahała się.
–
Dlaczego
mam ci wierzyć? – zapytała, krzyżując dłonie na piersi.
–
Bo
wiesz, że zawsze dotrzymuję słowa.
Milczeli
przez chwilę. Draco czekał na jej decyzję. Wiedział, że jeśli
nie będzie chciała go wysłuchać, to musi zniknąć ze szkoły
jeszcze tej nocy.
Przeniesie
się do Francji; ma tyle siana, że może się wkupić do
Beauxbatons, jeżeli będą problemy z normalnym przyjęciem.
Wyglądem nie będzie się różnił od Francuzów, w końcu tam
większość czarodziejów ma w rodzinach wile, a on sam jest
blondynem i jest spokrewniony parę pokoleń wstecz z jakąś
pół-wilą. Matka nawet nie musi o tym wiedzieć. Potem wróci do
Anglii i spróbuje zapomnieć. O wszystkim.
–
Przyrzekasz?
- upewniła się.
–
Tak
– powiedział spokojnie, choć serce waliło tak mocno, jakby
jechało już na samych oparach.
–
Masz...
– powiedziała i spojrzała zegarek – …cztery minuty.
–
Jesteś
wściekła o to, że wyszedłem z twojego dormitorium tego dnia, gdy
powiedziałem, że nie mogę się z tobą kochać, prawda?
Hermiona
uniosła brew.
Jeśli
to nie to, to się zabiję. Czemu nie przemyślałem tego wcześniej,
tak jak zawsze? No dlaczego?
–
A
dziwisz się? - zapytała cicho.
O
mało co nie roześmiał się z ulgi.
–
Nie,
nie dziwię się i chcę ci to wyjaśnić – odparł.
–
A
co tu wyjaśniać? - zaśmiała się. – Harry miał rację, dla
ciebie zawsze będę tylko szlamą.
–
Nawet
tak nie myśl – warknął Draco – i daj mi skończyć. Dawno,
dawno temu mój przodek…
–
Bajkę
będziesz opowiadał?
–
Daj
mi skończyć, bo inaczej te cztery minuty nie wystarczą –
powiedział Draco siląc się na spokój. –…brat pradziadka
mojego dziadka, Cygnusa Blacka, Syriusz..
–
Syriusz?!
- podniosła głos Granger.
–
Nie
ten Syriusz... - westchnął Malfoy. – Jak mam ci to wszystko
wytłumaczyć, skoro mam tylko cztery minuty?
–
Zapomnij
o tym! - powiedziała niecierpliwie Gryfonka. – Jaki Syriusz? Co tu
jest grane?
–
Wiesz,
że Potter jest chyba moim dalekim kuzynem? - zaczął po chwili
Draco.
–
Jakim
sposobem?
–
Jego
ojcem chrzestnym był młody Black, prawda?
–
No
tak, ale jaki to ma związek z tobą? – prychnęła. – Harry nie
jest spokrewniony z Blackami!
Draco
uśmiechnął się i pokręcił głową.
–
Jest.
–
Przecież
nie stał się Blackiem przez Syriusza!
–
Nie,
ale przez swojego ojca, owszem – powiedział spokojnie Draco i
podszedł do biurka.
Wziął
pióro i kawałek pergaminu.
–
Wyjaśnię
Ci to tylko nie przerywaj mi. Phineas Black i Ursula Flint mieli
piątkę dzieci – Draco zaczął szkicować drzewo genealogiczne. –
Syriusza, Phineasa, Cygnusa, Belvinę i Arcturusa. Najmłodszy,
Arcturus, ożenił się z Lysandrą Yaxley i mieli córkę Collidorę,
która wyszła za chłopaka od Longbottomów; oni z kolei mieli
córkę, Doreę, która wyszła za Charlesa Pottera. Potterowie mieli
syna, Jamesa, a on Świętego Wybrańca. Nadążasz?
Hermiona
skinęła głową.
–
Wróćmy
do początku – Draco pociągnął poziomą kreskę od Phineasa w
lewo. – Phineas miał brata, Syriusza. Wszyscy uważali, że zmarł
bezdzietnie, ale to bzdura. Tak naprawdę rodzice przed jego śmiercią
wzięli do niego nasienie i Ursula urodziła jego syna, nawet o tym
nie wiedząc. Syriusz zmarł na smoczą grypę, nieuleczalną w
tamtych czasach. Podobno był bardzo inteligentny, jak na ośmiolatka.
Więc mniemany syn Phineasa, Cygnus, ożenił się z Violettą
Bulstrode. Mieli czwórkę dzieci: Doroteę, Mariusa, Kasjopeę i
Polluxa. Najstarszy, Pollux, ożenił się z Irmą Crabbe i mieli
synów, Alphalda i Cygnusa. Cygnus wyszedł za Druellę Rosier. Ich
dzieci to Bellatriks, Andromeda i Narcyza. Ród Bellatriks wymarł;
Andromedy przeżył, choć dla nas stracił wartość, bo wyszła za
mugola. Urodziła się Nimfadora, jej syn żyje. Narcyza natomiast
poślubiła Lucjusza i pojawił się blond włosy bóg Ślizgonów.
–
Okej,
ale gdzie w tym wszystkim miejsce dla Syriusza? - zapytała Granger,
nadal pochylona nad kartką.
–
Syriusza?
- mruknął Draco - Już. Syn Phineasa, Syriusz ożenił się z
Hesper Gamp i mieli syna Arcturusa; to on połączył rodziny
McMillanów i Blacków. Lucreta to inna gałąź, ale Orion związał
się z Walburgią. Mieli dwójkę synów, Syriusza i Regulusa. Linia
wygasła w 1994 roku.
Pokiwała
głową.
–
Oczywiście
to nie jest całe drzewo, tylko jego część – powiedział z
usprawiedliwieniem w głosie Draco.
–
A
co z tym Syriuszem? – zapytała. – Tym pierwszym?
–
A
tak – podchwycił Draco. – Syriusz parę dni przed śmiercią
poszedł do swojego kuzyna, a mojego przodka, Hyperiona Malfoya i
wymusił na nim przysięgę, że każde dziecko jego brata, Phineasa,
musi poślubić kogoś czystej krwi. Nie wiedział, kto będzie jego
dziedzicem, więc skazał całe rodzeństwo.
–
Na
co? - zapytała zniecierpliwiona Hermiona, kiedy Draco zamilkł i nie
mówił nic przez dłuższy czas.
–
Początkowa
myśl była taka, że mogą wchodzić w związki małżeńskie tylko
z czarodziejami czystej krwi. Taka po prostu przysięga, chciał
zadbać o dalsze pokolenia w jak najlepszej wierze. Ale Hyperion,
znany ze swojego dziwnego poczucia humoru, zaostrzył przysięgę.
Każde dziecko może przed ślubem robić co chce, byle nie miało
dzieci. Są na to eliksiry, więc sprawa była prosta, ale potem na
jaw wyszła cała Klątwa. Czarodzieje czystej krwi mają to do
siebie, że prowadzą łatwy i przyjemny sposób życia. Często mają
kogoś na boku. Współmałżonkowie o tym wiedzą i nic sobie z tego
nie robią. Hyperion chciał chyba zapobiec rozrzedzeniu się czystej
krwi. A mianowicie: arystokracja mogła iść do łóżka z kim
chciała. Facet, kobieta, szlama, nie szlama; wybacz i nie bierz tego
do siebie. Ale nie mogli się zakochać w czarodzieju półkrwi czy
mugolu.
–
Dlaczego?
–
Hyperion
rzucił Klątwę – westchnął Draco. – Tę cholerną, przeklętą
Klątwę. Mogę iść do łóżka
z
każdą dziewczyną w tym zamku, tylko nie z tobą.
–
Nie
rozumiem – mruknęła Hermiona.
–
Klątwa
nie pozwala na dzieci z czarodziejami półkrwi.
–
Poczekaj
– odezwała się Gryfonka. – Co to ma wspólnego ze mną lub z
tobą?
–
Jesteś
mugolakiem – powiedział Draco – a ja pieprzonym arystokratą.
Jeśli się z tobą prześpię, to stanę się bezpłodny, a ty już
zawsze, gdy pójdziesz z kimś do łóżka, będziesz czuła się
tak, jakby ktoś ciął się nożami po całym ciele.
Hermiona
milczała oszołomiona. Draco obserwował ją w ciszy, pozwalając
jej ogarnąć to wszystko.
–
Mówiłeś,
że mogą iść do łóżka z kim chcą – powiedziała cicho.
–
Mogą,
owszem, ale tylko wtedy, jeśli im nie zależy.
–
Na
czym?
–
Na
Merlina, Granger! Nie mogę się z tobą przespać, dopóki mi w
jakikolwiek sposób na tobie zależy!
Hermiona
podeszła wolno do biurka i wyciągnęła z szuflady butelkę miodu
pitnego. Odkręciła ją
i
pociągnęła kilka łyków z gwinta. Draco obserwował ją z
fascynacją. Odsunęła butelkę od ust, spoglądając na niego.
Podeszła do blondyna i podała mu butelkę; ten pokręcił głową.
–
Pij,
bo więcej okazji nie będzie – mruknęła.
Draco
westchnął i wziął parę łyków.
Oparła
się o parapet koło niego.
–
To
dlatego wyszedłeś? - zapytała cicho.
Pokiwał
głową.
–
Na
pewno?
–
Granger,
gdybym mógł, to już teraz wziąłbym cię do łóżka i kochał
się z tobą do rana, jeżeli nie dłużej. Ale nie mogę. A jeszcze
nigdy nie odmówiłem sobie żadnej dziewczyny, której pragnąłem.
– zakończył z goryczą.
–
Dlaczego?
–
Co
dlaczego?
–
Możesz
mieć to gdzieś i zaciągnąć mnie do łóżka, czemu tego nie
zrobisz?
–
Bo
moja matka pragnie mieć wnuki, a ja nie chcę żebyś płakała z
bólu. Seks to przyjemność, a nie katusze. Nie chcę powodować
twojego cierpienia.
Hermiona
obróciła się w stronę otwartego okna i wyczarowała dwa
kieliszki.
–
Chcesz
się upić? - zapytał Ślizgon, widząc jak napełnia oba.
–
Aha,
a ty mi w tym pomożesz – kiwnęła głową.
Draco
zaśmiał się. Wiedział, że nie zachowuje się jak prawdziwy
Malfoy, ale w tej chwili miał to w nosie. Teraz cieszył się z
chwilowej zgody z Granger, bo wątpił w to, że już nigdy się nie
pokłócą. Później będzie myślał nad konsekwencjami swojego
zachowania.
–
Więc
– podjęła temat Hermiona – jesteście z Harrym rodziną.
–
Kuzynami
czwartego stopnia, tak – kiwnął głową Draco i sięgnął po
drugi kieliszek.
–
Syriusz
mówił kiedyś, że jest spokrewniony z Ronem...
–
I
to nawet blisko. Matka jego ojca, Cadrella, wyszła za Septimusa
Weasleya i miała dwóch czy trzech synów, Biliusa, Artura i jeszcze
jednego, nie pamiętam imienia. Więc twój były i mój zmarły
wujaszek to kuzynostwo trzeciego stopnia.
–
Napisałeś
na tej kartce nazwisko Flint...
–
Wszyscy
czarodzieje czystej krwi są bliżej albo dalej spokrewnieni,
McMillan ze mną, Crabbe
z
Bulstrode. Yaxley też, choć nie ma się czym chwalić. Crouch,
pierwsza pod względem czystości rodzina wymarła – Draco pokręcił
głową.
–
Skąd
to wszystko wiesz? - zapytała Gryfonka, nieprzyzwyczajona do tego,
że ktoś jest mądrzejszy od niej.
–
Muszę,
tego wymaga etykieta i te inne śmieci, które mi wciskali w
dzieciństwie.
–
Kto
jest teraz najczyściejszy? - zaśmiała się cicho z tego
określenia.
–
Trudno
powiedzieć. Barty nie żyje, Junior też, ta linia spalona.
Blackowie wymarli razem z Syriuszem III. Parkinsonowie są wysoko,
ale została im tylko Pansy, więc nazwisko zniknie. Nie wiem,
musiałbym poszperać, albo napisać do matki, ona lubi w tym
grzebać.
–
Wie
o tej Klątwie Hyperiona?
–
Tak,
każdy dowiaduje się o niej w swoje czternaste urodziny. Na początku
myślałem, że to jakiś żart, ale ojciec powiedział mi o
wszystkim. To dlatego Phineas II i Regulus II umarli bezdzietnie. Nie
chcieli wierzyć w zakaz matki, poszli do łóżka w szkole z jakaś
dziewczyną półkrwi i mieli spokój.
–
A
te dziewczyny? One też musiały cierpieć.
–
A
myślisz, że o tym wiedziały?
–
Nie
mówili nic o tym? Jak mogli?! To masakra! Te dziewczyny miały po
szesnaście lat i już musiały znosić takie męczarnie?
–
Najczęściej
umierały – dodał cicho Ślizgon.
–
Co?
–
Tak
sobie ubzdurali, sposób na likwidowanie szlam. Zabujać się i
przespać, a potem dziewczyna sama się zabije. Myśl, że się
pokocha innego faceta i nie będzie mogła się z nim przespać,
stawała się dla nich nie do wytrzymania. Jedna z tych dziewczyn tak
miała. Po fakcie dowiedziała się o Klątwie
i
nie poszła już z nikim do łóżka; do czasu gdy się zakochała.
Facet też nie był obojętny, ale sam fakt, że nie mogła go mieć,
doprowadził ją do ruiny, popełniła samobójstwo. Dlatego nie chcę
cię na to narażać.
–
Skąd
to wiesz?
–
Mój
dziadek w tym grzebał – wzruszył ramionami. – Chciał wiedzieć,
czy można to jakoś ominąć...
–
I
co?
–
Nie
wiem – zaśmiał się Draco, słysząc ciekawość w jej głosie. –
Zmarł na smoczą ospę, nim zdążył się dowiedzieć i ja też nie
mam pojęcia.
–
Wiesz
jak dokładnie brzmiała ta Klątwa? – zapytała zamyślona
Granger.
–
Tak,
a co?
–
Daj
mi te słowa – powiedziała stanowczo.
–
Po
co?
–
Spróbuję
to obejść.
–
Po
co? - ponowił pytanie chłopak, nie ruszając się z miejsca.
–
Na
wypadek, gdybyś ty, albo ktoś inny z linii Syriusza zakochał się
w szlamie i miał gdzieś zasady rodziny.
Draco
wzruszył ramionami i podszedł do biurka, wziął kawałek
pergaminu, usiadł i zaczął pisać.
Klątwa
Hyperiona
Wedle
słów mego dalekiego kuzyna, Syriusza Blacka I, ja, Hyperion Orion
Malfoy, syn Abraxasa Malfoya II i Isabelli Christine Crouch, jako
prawny pełnomocnik Syriusza Blacka I, nakładam na każde jego
dziecko Klątwę Hyperiona. Klątwa owa podporządkowuje dziedziców
czystej krwi w linii prostej od Cygunsa Blacka do wymarcia nazwiska i
krwi Syriusza Blacka I w dalszych pokoleniach do zawierania związków
małżeńskich tylko i wyłącznie z czarodziejami czystej krwi.
Zakazuje się współżycia seksualnego, zarówno przedślubnego, jak
i w czasie trwanie małżeństwa z osobami nieczystej krwi obu płci.
Niedostosowanie się do ostatniej woli Syriusza Blacka I wiąże się
utratą płodności potomka jego krwi, jak i bólu porównywalnego do
zaklęcia Cruciatus u współżyjącego z nim, aż do końca życia,
z każdym partnerem seksualnym.
Ja,
Hyperion Orion Malfoy, zobowiązuję się do rzucenia rzeczonej
Klątwy z błogosławieństwem Syriusza Blacka I, jak również do
powiadomienia o niej dalszych pokoleń w prostej linii od niego
pochodzących.
Odrzucił
pióro i dał Hermionie pergamin.
–
Powodzenia
– mruknął tylko.
–
Dzięki
– rzuciła z sarkazmem, czytając pergamin, który jej podał. –
Daj mi chwilę… – powiedziała zamyślona i usiadła na biurku.
Przeczytała
tekst jeszcze raz, mrucząc coś pod nosem, potem kolejny, pokiwała
głową i zapisała maczkiem kilka słów pod pismem Dracona.
–
Doszłaś
do czegoś? - zdziwił się blondyn, zaglądając jej przez ramię
–
Nie
– odpowiedziała i schowała pergamin – ale rozgryzę to.
–
Zaznaczę
tylko, że od czasów Hyperiona chyba z tuzin osób poszukiwało
rozwiązania i wyjścia, jak na gwałt i niczego nie znaleźli.
–
Źle
szukali – wzruszył ramionami. – Czy Hyperion rzucał jakieś
zaklęcie nad kimkolwiek?
Draco
pokręcił głową.
–
Musiałbym
zapytać matki.
–
To
napisz do niej, to może dużo dać.
–
Granger,
tylko nie baw się w detektywa – zastrzegł Ślizgon.
–
Jasne,
jasne.
Dziwnym
trafem Draco jej nie wierzył.
***
–
Gdzie
on jest? - mruczał Harry, chodząc niespokojnie po dormitorium
Dracona.
Jego
właściciel nie wracał dobre pół godziny.
–
Daj
na luz Potter, Draco zawsze ma to, co chce – powiedziała lekko
Pansy, leżąc na łóżku i czytając notatki z eliksirów Ślizgona.
W
końcu do egzaminów zostało mało czasu.
–
Co
masz na myśli? - warknął Harry i spojrzał na nią spode łba.
–
Tylko
to, że jak Draco chce się pogodzić z Granger, to się z nią
pogodzi, nawet jeśli musiałby tam siedzieć tydzień.
–
A
coś więcej?
–
Jest
arystokratą i zawsze dostawał to czego chciał, Potter. Jeśli ona
nie chce się pogodzić, to Draco ją do tego przekona, ma gadane;
jeśli nie da się przekonać, to tak będzie ją męczył i zatruwał
życie sobą, sowami i innymi badziewiami, aż w końcu go wysłucha.
–
Dla
świętego spokoju?
–
Dla
świętego spokoju i dlatego, że Draco tego chce.
–
Czemu
jesteś tego taka pewna? - zapytał Harry, częstując się Ognistą.
–
Byłam
z nim – zaśmiała się Pansy. – Tego nauczyli go rodzice. Malfoy
ma to, czego zapragnie, za każdą cenę. Draco chce miotłę? Draco
dostanie najszybszy model. Draco chce samochód? Draco dostanie
najnowsze porsche. Draco pragnie jakiejś dziewczyny? Draco będzie
ją miał, bo ma wygląd i pieniądze. Draco chce się pogodzić z
Granger, Draco pogodzi się z Granger.
–
To
patologia.
–
Arystokracja.
–
Idiotyzm.
–
Szlachta.
–
Ja
też jestem Potterem i co?
–
Nie
miałeś rodziców – powiedziała cicho Pansy.
Harry
westchnął.
–
Potter,
takie jest życie – powiedziała Ślizgonka. – Draco nie zrobi
jej nic złego. Jak mu zaczyna zależeć, to jest nieobliczalny, ale
Granger nic nie zrobi. Przekopie cały świat i przypyta każdego
człowieka, jeśli tego będzie chciała.
–
Dlaczego?
–
Draco
dla swojej kobiety zrobi wszystko – powiedziała tylko.
–
Zazdrosna?
- zapytał złośliwie Harry.
–
Nie
– zaśmiała się dziewczyna. – Po prostu to samo robił dla
mnie.
–
Nie
znałem go od tej strony – mruknął Gryfon.
–
Mało
osób zna go takiego i tak ma pozostać.
–
Bo?
–
Bo
Draco tak chce.
–
Draco,
Draco, a gdzie reszta świata? - prychnął Harry.
Pansy
uśmiechnęła się do niego figlarnie.
–
Mówimy
o świecie Dracona Malfoya, więc na co w tym reszta świata?
Gryfon
pokręcił głową.
Parkinson
roześmiała się i zeskoczyła z łóżka. Podeszła swobodnie do
barku Dracona i wyciągnęła sobie piwo kremowe.
–
Czuj
się jak u siebie – mruknął Harry.
–
Prawie
tu mieszkałam przez rok – wzruszyła ramionami.
–
Malfoy
dostał to dormitorium, kiedy został prefektem naczelnym –
zauważył Wybraniec.
–
Draco
ma to dormitorium od czwartej klasy.
Harry
uniósł brew.
–
Tak
– Pansy skinęła głową. – Jak jego ojciec przyjechał tu na
Turniej Trójmagiczny, to zażądał dla niego osobnej sypialni.
–
Czemu
je dostał? I co z ówczesnym prefektem naczelnym?
–
Dostał
je, bo tego chciał jego ojciec i miał dużo galeonów, a ówczesny
prefekt dostał dormitorium z Ravanclawu.
–
Jak
to?
–
Rozumiesz,
co roku wybierani są prefekci naczelni. Każdy z innego domu. Od
czwartej klasy, jeśli wybrano kogoś od nas, to dostawał
dormitorium z innego domu, takie, które akurat było wolne. Łączyli
je czarami, tak jak teraz to dormitorium jest połączone z sypialnią
Granger.
–
Co?!
- wrzasnął Harry.
–
No
tak – wzruszyła ramionami Pansy. – Nie mówiła ci? Zawsze tak
jest, żeby prefekci nie musieli latać z domu do domu. A z tego co
wiem, drzwi pomiędzy ich pokojami otworzyli w tamtym tygodniu.
–
Pomiędzy
pokojami? - powtórzył Harry.
–
No
tak, między nimi jest Łazienka Prefektów Naczelnych.
Harry
odetchnął z ulgą.
–
Oj,
Potter! – zaśmiała się. – Coś mi się wydaje, że nie znasz
swojej byłej tak bardzo, jak myślisz.
–
Też
mi się tak zdaje – mruknął Harry i popił Ognistą.
Pansy
podeszła do niego i podniosła butelkę z piwem.
–
Za
pogodzenie się Granger i Draco – powiedziała.
–
Taaak
– mruknął Harry – za Dramione.
Stuknęli
się szkłem i wypili kilka zdrowych łyków.
–
Nigdy
nie sądziłem, że będę pił ze Ślizgonką w prywatnym
dormitorium Malfoya za pogodzenie się jego i Hermiony.
–
Życie
jest przewrotne – wzruszyła ramionami Pansy i usiadła na
parapecie koło Harry'ego.
–
Spisujesz
złote myśli na ten temat? - zapytał Potter.
–
Wyciągam
wnioski.
Zaśmiali
się cicho.
–
Kiedy
z nią byłeś? – zaciekawiła się po chwili Pansy.
–
Po
wojnie – wzruszył ramionami chłopak. – Szybko się skończyło,
ale żadne z nas nie żałuje. Czemu „ona”, „niej”, „z nią”
a nie „Granger” czy „Hermiona”?
–
Jakoś
tak. Nie mam nic złego na myśli. Hermioną jest dla przyjaciół,
Granger dla Draco, panną dla nauczycieli, a dla mnie nią.
–
Czyli
nikim.
–
Przy
dobrych układach może być moją rodziną, więc nie jest nikim, po
drugie o nikim innym się tak często nie rozmawia, a po trzecie ona,
bo nie znalazłam lepszego określenie w moim prywatnym słowniku.
–
Nie
ucieszy się, jak to usłyszy.
–
Ja
jej o tym nie powiem – rzuciła znacząco Ślizgonka.
~*~*~*~
Hermiona
od paru godzin siedziała z Draconem w swoim dormitorium.
Po
tym jak jej wszystko wyjaśnił, na chwilę zapadła cisza, a potem
chłopak rzucił się na jej łóżko z westchnieniem ulgi. Hermiona
uśmiechnęła się, gdy to zobaczyła.
–
Nie
szczerz się tak – mruknął.
Wszystko
wróciło do normy. Dogryzali sobie, Draco był ironiczny a Hermiona
wyniosła i pyskata.
–
Że
niby jak?
–
Tak,
jakby mój widok powodował radość – prychnął Draco
sarkastycznie.
–
Może
sprawia, skąd wiesz? - zapytała wojowniczo.
–
Granger
– zaśmiał się szczerze – aż tak dobra w kłamaniu nigdy nie
byłaś. A na oklumencji też za bardzo się nie znasz...
–
Nie
próbuj czytać mi w myślach! - ostrzegła od razu.
Zaśmiał
się znowu.
–
Malfoy!
– warknęła, naprawdę zła.
Na
jego twarzy pojawił się na chwilę pełen zadowolenia uśmiech, a
potem lekkie zdziwienie.
Hermiona
niewiele myśląc podeszła do łóżka, usiadła na jego skraju i
przesunęła palcami po nagim brzuchu Ślizgona. Koszulę miał
zapiętą tylko na jeden guzik, co dawało duże pole do manewru.
Miała szczerą nadzieje, że to go skutecznie rozproszy.
Draco
westchnął, kiedy tylko poczuł jej dotyk na ciele i zamknął oczy.
–
Zawsze
wiesz, jak mnie podejść – mruknął.
–
Po
prostu masz mi nie czytać w myślach.
–
Sama
nie chcesz mi powiedzieć, co myślisz.
–
Bo
nie pytasz – wzruszyła ramionami.
Pokręcił
głową, a trochę wilgotne jeszcze włosy opadły mu na prawy
policzek.
–
Czy
ktoś ci już mówił, że jesteś wredna? – zapytał.
–
Oczywiście
– powiedziała, i żeby załagodzić sprawę, pochyliła się nad
nim.
Draco
poczuł intensywniejszy zapach jej perfum, ale nie ruszył się.
Musiał nad sobą panować.
–
Ale
ty bardziej – usłyszał jej szept i niespodziewanie poczuł jej
usta na swoich wargach.
Zaskoczony,
odruchowo odwzajemnił krótki pocałunek. Gdy wyciągnął rękę,
by przyciągnąć ją bliżej i pocałować namiętniej, odsunęła
się. Otworzył oczy i zobaczył, że pochyla się nad nim z lekkim
uśmiechem.
–
I
zawsze będziesz draniem – dodała, wstając z łóżka zwinnie jak
kot i podeszła do toaletki.
Malfoy
westchnął. Uwielbiał tę dziewczynę, ale nie zawsze ją rozumiał.
–
Granger?
– zapytał chwilę później.
–
Hmm?
– mruknęła, dając znać, że słyszy.
–
Mogę
skorzystać z twojego prysznica? – zapytał. – Pływanie w
jeziorze to nie był dobry pomysł.
–
Jasne
– powiedziała, nawet się nie odwracając.
Usłyszała,
jak chłopak wstaje i idzie do łazienki, a potem dobiegł ją trzask
drzwi. Krótka przerwa i szum wody.
–
A
ręcznik? – usłyszała jego krzyk, stłumiony przez wodę.
–
Niebieska
szafka! – odkrzyknęła i westchnęła cicho.
Nie
takiego obrotu spraw się spodziewała.
Myślała,
że Ślizgon będzie tak, jak zawsze, drwił ze wszystkiego i będzie
jej wciskał jakieś głupie wymówki. A to, co powiedział, składało
się w logiczną całość. Wierzyła w Klątwę, słyszała o tym
już wcześniej. Ale że mu zależy? Pragnie jej? Nie. Po prostu się
brzydził tego, że jest szlamą. Owszem, ufała mu, jak nikomu i
wbrew rozsądkowi wiedziała, że jej nie skrzywdzi. Ale nic poza
tym. W resztę jego słów i zapewnień nie wierzyła w ogóle. Za
dużo stało się w przeszłości. Najgorsze było to, że ona, choć
powinna być na niego zła i nigdy więcej się do niego nie odezwać,
tęskniła za nim. Przez cały ten czas gdy go unikała i była
obrażona, pragnęła go zobaczyć. Poczuć delikatny, tak dobrze jej
znany zapach. Zapach Draco. Połączenie jego perfum, żelu pod
prysznic i czegoś co miał tylko on. Chciała zobaczyć jego chłodne
oczy, które miały w sobie te tajemnicze błyski w chwili, gdy na
nią patrzył. Tą głęboką szarość w oczach zaraz po tym, jak
oderwał się od jej ust i lekko rozchylone wargi. Pełen zadowolenia
uśmieszek, gdy udało mu się ją sprowokować. Choć to właśnie
on odprowadzał ją do ostateczności. I tęskniła za czymś
jeszcze. Za jego siłą i tą cholerną nonszalancją. Władzą i
opanowaniem, jakie posiadał. Bała się do tego przyznać, ale
chciała czegoś jeszcze. Chciała (Hermiona gardziła w tym momencie
samą sobą) jego pocałunków. Chciała, żeby ją obejmował,
chciała czuć jego język żądający więcej. Jednym słowem,
pragnęła go w najbardziej prymitywny sposób, jaki mogła sobie
wyobrazić.
Pokręciła
głową. Nie chciała do tego wracać.
Wiedziała,
że Draco nie może się dowiedzieć o tym, co ona czuje. To byłaby
katastrofa. Był Malfoyem, Ślizgonem, arystokratą, synem Lucjusza i
wyrachowanym draniem. Ona była szlamą, Gryfonką, nie miała
rodziny i była przyjaciółką Pottera. Wyśmiałby ją i zmieszał
z błotem, zarówno ją samą, jak i jej uczucia. Nie mogła i nie
chciała na to pozwolić. Wiedziała, w jakim świecie żyje. Jego
matka nigdy by nie pozwoliła na ich związek, Harry również. Teraz
był przy niej, bo sądził, że ona i Draco to jedynie fascynacja
czymś zakazanym. Jaki miał w tym interes sam Malfoy, nie wiedziała.
Nie chciała o tym nawet myśleć. Bała się tej myśli, jak Diabeł
święconej wody.
Wszystko
ich dzieliło. Wszystko, co do joty.
–
Granger?
- usłyszała cichy głos.
Obróciła
się.
Draco
stał w drzwiach łazienki w samych spodniach. Na ramionach miał
ręcznik, a z blond włosów spływały kropelki wody i tworzyły
pojedyncze ślady na klatce piersiowej i brzuchu.
Właśnie
rozczochrał sobie włosy, bo kleiły mu się do czoła.
Uniósł
brwi, widząc jej twarz.
–
Czemu
płaczesz? – zapytał tym samym cichym tonem, w którym Hermiona
już dawno znalazła czułość i troskę.
Pokręciła
głową i otarła oczy. Nawet nie zauważyła, że zaczęły jej
płynąć łzy.
Zaśmiał
się cicho i podszedł do niej.
–
Wyglądasz
jak szop – powiedział rozbawiony, a jego szare oczy rozbłysły
błękitem.
Jęknęła,
przypominając sobie, że miała pomalowane oczy.
Wstała,
gwałtownie ocierając oczy i chciała pobiec do łazienki, ale Draco
zatrzymał ją, przyciągnął do siebie i objął.
–
Granger,
co się dzieje? – zapytał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
–
Nic,
coś mi wpadło do oka – próbowała kłamać Gryfonka.
–
Tygrysico,
przestań – powiedział, lekko zmęczony. – Coś ci wpadło do
oka, tak? A nie przypadkiem jakiś przystojny blondyn?
–
Perfidny,
zakochany w sobie, chamowaty arystokrata – warknęła.
–
Na
dodatek cały twój – zaśmiał się.
Nie
kłam, pomyślała.
–
Puść
mnie – mruknęła cicho.
Stała
spokojnie, nie wyrywając mu się. Nie spojrzała mu w oczy, choć
Draco próbował do tego doprowadzić.
–
Granger,
wiesz, że ci nie odpuszczę – zaczął z innej strony.
–
Malfoy,
wyglądam jak szop i czuję się jak oszołomiony szop, więc daj mi
spokój – jęknęła.
–
Słońce,
powiedz mi...
–
Malfoy,
nie kłam. Tylko o to proszę – powiedziała i wyrywała mu się.
Zniknęła
w łazience, zostawiając Dracona samego z myślą, że chciała, by
puścił ją dobrowolnie.
Dało
mu to, nie wiadomo czemu, dużo do myślenia.
~*~*~*~
*
Hemin – sowa Harry' ego, nazwana tak na cześć Hedwigi.
Nie
ruszałam tej notki pod względem sytlisyki, błedów itp. Zajęła
się tym Cammelia, moja nowo upieczona Beta.
Stwierdziła
ona również, że drzewo, które przedstawłam nie zgadza sie z tym
książkowym. Bardzo możliwe, jednak wstawim link, żebyście mieli
jakie takie pojęcie o co chodzi.
Następna
notka pojawi się, jak Cammelia wyrobi się ze swoją robotą :)
Ogromne
dzięki, dla Cammelii, za pomoc, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
Roni,
Twoja pomoc jest nieoceniona, nadajesz temu blogowi lepszego
przekazu.
Patrycja,
dziękuję za każde słowo, które napisałaś. Nawet nie wiesz jak
jestem Ci za nie wdzięczna.
Pozdrawiam,
Nox.
jej ale ty masz głowe do pisania ;3
OdpowiedzUsuńczaderskie ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieje że jakoś obejdą tą klątwę
OdpowiedzUsuńZuzu
Masz naprawdę niezłą głowę co udowodniłaś opisując to drzewo : )
OdpowiedzUsuńBrawa za rozdział <3
świetne
OdpowiedzUsuńMUSZĄ BYĆ RAZEM ! :D
OdpowiedzUsuńAle skoro Andromeda jest siostrą Bellatrix Black. I wyszła za mugola no to już obeszli te klątwe, bo Andromeda na dzieci. I jeszcze żyje. A ród Blacków też ma swoje zakamarki gdzie są jacyś mugole i inni półkrwi. No i do tego skoro jest do wymarcia nazwiska no to to już teoretycznie nikogo nie obowiązuje.
OdpowiedzUsuńJaga
Andromeda jest kobietą a zakładam że klątowa dotyczyła tylko mężczyzn bo to oni przedłużali linie rodu po przez utrzymanie nazwiska :D
UsuńDrogie dzieci :D
UsuńAndromeda została wydziedziczona i wypalona z drzewa genealogicznego Blacków. Po ślubie z Tedem klątwa jej nie dotyczyła, ponieważ oficjalnie przestała należeć do rodziny Blacków.
Bez pół litra tego drzewa mię ogarniesz xd ale jeśli Harry jest dalekim kuzynem Draco to praktycznie powinno go nie być, ponieważ jego matka była (jak to stwierdził Draco o Hermionie) mugolakiem. Czyli James powinien zostać bezplodny
OdpowiedzUsuńLudzie czytajcie ze zrozumieniem. Dotyczy to rodziny Blacków czyli synowie, wnukowie, prawnukowie i tak dalej... a Potter był kuzynem Blacków a nie ich dziedzicem. A skoro Draco jest tam prawnukiem tego który podjął się tej klątwy to na niego też to dziala mimo że ma inne nazwisko.
UsuńKlątwa... Fak...
OdpowiedzUsuń