wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 11

Przełknął ślinę i skrzywił się.


-Tak, miałem kogoś zabić – powiedział cicho i odwrócił wzrok.

Nie chciał o tym rozmawiać ani teraz, ani nigdy.

-Wiem, że miałeś zabić Dumbledore'a, ale czy to zrobiłeś? - zapytała cicho.

-Po co ci ta informacja do życia, Granger? - zapytał, miał nadzieję, opanowanym tonem.

-Chcę wiedzieć, czy nie okłamałeś całego Ministerstwa za pomocą Harry'ego.

Siebie nie wspomniała, bo to Harry zrobił najwięcej, to on pierwszy pomyślał o Draconie po wojnie i o tym, co mu grozi, to on użerał się z Ministerstwem i to on wygrał tę sprawę.

-Tak, Granger, zabiłem – powiedział i spojrzał jej prosto w oczy. Jego były zimne jak najgorsza zimowa noc – ale nie jestem z tego dumny i nigdy nie byłem. - Rozczarowana, że okłamałem cały świat i wymigałem się od tego z twoją i Złotego Dziecięcia pomocą?


A więc jest draniem po całości pomyślała Hermiona.

-Od początku wiedziałam, że nie jesteś aż tak niewinny jak wmawiałeś Harry'emu – powiedziała Hermiona, przełykając żółć.

-Nie prosiłem się o jego pomoc, Granger – powiedział gniewnie blondyn – to Potter po wszystkim chciał jeszcze raz zabłysnąć i być bohaterem przez duże „b”, pomagając swojemu wrogowi, dając materiał „Prorokowi” na miesiąc. Ciekawe czy ty zrobiłabyś inaczej w mojej sytuacji, jak już rzygałem listami Pottera, że może mi pomóc i że wierzy, że tego nie chciałem. Nie skorzystałabyś z pomocy tego przeklętego Złotego Chłopca?

-Nie mów tak o nim! - warknęła Hermiona – dzięki niemu jesteś wolny!

-Nie przypominaj mi! - odciął się Malfoy – Potter wie tyle, co nic, a myśli, że jest Bogiem! Gówno wie o wojnie i pozbawianiu cię własnej woli! I ty też nie masz o tym pojęcia!

-To mi powiedz! - syknęła Gryfonka.


Ślizgon milczał.


Hermiona, wściekła, skrzyżowała ramiona na piersi. Dopuściła się krzywoprzysięstwa i to na korzyść Malfoya!


Cicho było tak długo, że Hermiona straciła nadzieję, że blondyn w ogóle się jeszcze odezwie. Myślała o tym, żeby wstać i wyjść, gdy milczenie zostało przełamane.


-Nikt o tym nie wiedział - powiedział cicho.

-Jak to?


Wahał się.


Ona powierzyła mu kilka swoich tajemnic. Może nie tak dużych jak jego, ale dla niej bardzo ważnych. Jeśli ona się dowie, kogo zabił, to może z tym iść do Ministerstwa. I w tej sytuacji nawet święty Potter go nie wyratuje. Pójdzie siedzieć na długi czas. Bardzo długi. Tego był pewien tak samo jak tego, że nazywa się Draco Malfoy i urodził się 5 czerwca '80.


Ale czy nie może komuś o tym powiedzieć? Czy nie może komuś zaufać? O tym nie wiedział nawet Blaise. Ale z drugiej strony czy warto ufać Granger? To nadal Gryfonka i przyjaciółka Pottera, przeklęta Gryfonka, która przestrzegała prawa na każdym kroku.


No dobra, Draco, nie popadaj w obłęd, raz smokowi śmierć.


-To było na wakacje po szóstej klasie – zaczął cicho i dolał sobie szampana.


Granger siedziała cicho, nie patrząc na niego, żeby było mu łatwiej. Milczała z postanowieniem, że nie przerwie mu za żadne skarby świata.


- Czarny Pan był wściekły, że nie wypełniłem zadania. Tak, wiedział o Przysiędze Wieczystej, jaką Snape złożył mojej matce, ale mimo to liczył, że ja to zrobię, że podołam... - mówił cicho, wpatrując się w bulgoczące bąbelki w jacuzzi – Nie chciałem zabijać. Nigdy. Choć nienawidziłem wielu osób, to nigdy nie chciałem ich zabijać. To chyba dlatego wybrał Dumbledore'a. Przeszkadzał mu, ale ja go szanowałem. Nigdy mi nic nie zrobił. Nie miałem powodu, żeby go zabić. Był wielkim zagrożeniem. Nawet Czarny Pan się go bał, doceniał jego potęgę i nigdy go nie lekceważył. Zawsze miał go na uwadze, bo Dumbledore był starszy, a co za tym idzie mądrzejszy i bardziej doświadczony. Miał większe obycie w praktyce i poza tym miał potężnych sprzymierzeńców i oddanych przyjaciół. A On, On nigdy ich nie miał. Gdy nie wykonałem zadania... - Draco wzdrygnął się, nieświadomy tego, co robi. Nadal miał w uszach ryk Czarnego Pana tuż po tym jak dowiedział się, że nie wypełnił zadania. Cieszył się tylko, że był bardziej wściekły na resztę śmierciożerców, niż na niego. Inaczej nie przeżyłby jego gniewu.


- Chciał dowodu, że zawsze będę mu oddany i lojalny – podjął po chwili swoją opowieść, gdy już otrząsnął się z mrocznych wspomnień - Wezwał mnie do siebie i powiedział, co mam zrobić. To był jedyny raz, gdy zabiłem. Wiedział, że mi nie zależy na życiu. Nie chciałem być śmierciożercą. Chyba Potter miał rację, że zacząłem normalnie myśleć. Pewnie pomyślał, że skoro mi nie zależy na życiu, to zabierze mi kogoś, na kim mi zależało. Moją matkę. Nie zgodziłem się. Dostałem dwuminutowym Cruciatusem. Ledwo co mnie Snape odratował, bo Czarny Pan rzucał naprawdę potężne zaklęcia. Nie miałem innego wyjścia. Zrobił wypad na wioskę mugoli. Jego ludzie zabili wszystkich oprócz jednej osoby. Tylko jednej. To miało być moje zadanie. Dał mi czas do wschodu słońca. Mogłem zrobić, co chciałem. Ale o wschodzie słońca miała nie żyć. I nie żyła...


-Kto to był? - zapytała cicho, gdy przerwał.


Zrozumiała, że skończył swoją opowieść.


-Dziewczyna z wioski – odpowiedział w roztargnieniu - Ale Czarny Pan nie wybrał jej przypadkowo. To była wioska położona blisko Wiltshire w południowej Anglii. Blisko Malfoy Manor. Zanim poszedłem do Hogwartu matka często mnie tam zabierała. Chciała, żebym zobaczył jak żyją normalni ludzie, a nie arystokracja. Podobała mi się ta wioska. Prawie wszyscy się znali i lubili. Potem, po szóstej klasie też tam bywałem. Chciałem uciec od tego całego zamętu i chaosu, jaki panował w Malfoy Manor. Któregoś razu chodziłem po wiosce bez celu, gdy wpadła na mnie dziewczyna. Była średniego wzrostu, czarne włosy, zielone oczy. Klasyka, ale mnie zwaliła z nóg.


Blondyn uśmiechnął się nieświadomie. Hermiona nigdy nie widziała u niego takiego uśmiechu. Lekkiego, trochę smutnego, który rozpalał jego oczy. Było w nim coś takiego, czego się nie zapominało.

Była mugolką, ale ja byłem głupi i zakochałem się. Spędzałem z nią dużo czasu, tyle ile mogłem, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Kiedyś uratowałem ją od skręcenia kostki i zażartowała wtedy, że jestem jej bohaterem. Później zaczęła mnie tak nazywać, gdy byliśmy sami. To ją Czarny Pan porwał. Dowiedział się, że znikam i chciał wiedzieć dlaczego. No i donieśli mu, że bywam w tej wiosce oraz dlaczego tam jestem... Gdy zobaczyłem ją w Malfoy Manor, bo tam była Kwatera... Myślałem, że zwariuję... Nie widziała mnie. Miała związane ręce i zasłonięte oczy. Powiedział, że mam ją zabić i wyszedł. Miałem czas do wschodu słońca... Długo siedziałem koło niej i myślałem jak ją uratować. Cały dworek był obstawiony przez jego ludzi. Wiedziałem, że nie mam szans z nią uciec. Znaleźliby mnie. Mieli swoje sposoby. A z drugiej strony moja matka by zginęła. Wezwałem Snape'a. Kazałem mu przygotować Wywar Żywej Śmierci i kilka innych eliksirów. Na szczęście miał je pod ręką. Zmieszałem je. Jeśli do Żywej Śmierci dodasz parę składników wyjdzie ci zwykły eliksir nasenny. Ale jeśli dodasz tojadu żółtego... Kazałem jej to wypić tuż przed zachodem słońca. Nie rozpoznała mojego głosu. Błagała mnie, żebym tego nie robił, że ma pieniądze, że nikomu nic nie powie. Myślała, że to chodzi tylko o nią. Gdy powiedziałem, że nie mam wyjścia i, że nic nie poczuje, po prostu zaśnie, bo tak zginie ktoś mi bliski i że chciałbym ją uratować powiedziała, że wypije. Poprosiła tylko, by mnie zobaczyć. Chce wiedzieć, komu ma wybaczyć. Jak mogłem jej odmówić? W takiej sytuacji? Gdy mnie zobaczyła, pokiwała głową i wypiła eliksir zanim zdążyłem coś powiedzieć... Zmarła chwilę później...


Draco skończył opowiadać i wypił cały kieliszek szampana. Nie patrzył na Gryfonkę, która miała wrażenie, że ten kieliszek był hołdem dla zabitej dziewczyny.


-Kto to był? Jak się nazywała? - zapytała szeptem Hermiona, a w jej oczach błyszczały łzy.


Nie wiedziała, po co pyta. Ale chciała wiedzieć, kto to był. To nie miało najmniejszego sensu, ale chciała wiedzieć.


-Cass – powiedział ochrypłym głosem – Cassandra Meverell.


Zapadała cisza.

-No wiesz – odezwała się po chwili Gryfonka, gdy to już przetrawiła – nic dziwnego, że się zakochałeś.

-Co? - zdziwił się blondyn.

-Cassandra Meverell, dla przyjaciół Cass. Jedna z najpiękniejszych dziewczyn Londynu.

-Meverell? TA Meverell? - zapytał z niedowierzaniem Ślizgon.

-Tak.

-Ale Meverell miała jasne włosy i inne oczy!

-Malfoy, mugole mają medycynę i farby do włosów.

-Pozbawiłem życia Meverell. Kobietę, o której marzył każdy facet – wyszeptał cicho, a potem trzasnął dłonią w wodę – jak mogłem być takim idiotą?!

-Dobrze, że to zrobiłeś.

-Dobrze? Dobrze?! Granger, ty chyba nie wiesz, co mówisz! - warknął wściekły Malfoy.


Zabił kobietę, którą podziwiał nawet jego ojciec. On, który nienawidził wszystkiego, co miało związek z mugolami. Gdy jego ojciec zobaczył, że zabił Cass skwitował to jedynie ironicznym „szkoda takiej urody, dla mugola, a już szczególnie dla trupa”.


-Wiem! To, ty nie wiesz, co śmierciożercy robią nam – powiedziała ze złością – gdy ją znaleźli była wielokrotnie zgwałcona, torturowana i pobita. Musieli się wspierać aktami dentystów, żeby ją zidentyfikować.

-Skąd wiesz? - wychrypiał.


Jego świat zaczął się trząść w posadach.


Rzecz, która męczyła go od dwóch lat, a teraz rozmawia o tym z Granger, jakby nigdy nic. Co się dzieje z tym światem? Czy śmierć Czarnego Pana zaburzyła coś w naturze i świat zaczął wariować?


-Bo mój ojciec był jej lekarzem - powiedziała - a w ogóle, to całe media o tym trąbiły. Gdybyś jej nie zabił, to pewnie musiałbyś patrzeć jak ją torturują i gwałcą albo zmusiliby cię, żebyś zrobił to sam. A tak oszczędziłeś jej bólu i upokorzenia.

-Ale zabiłem... - zaczął, ale został zagłuszony przez potok jej słów.

-Bo musiałeś! - broniła go przed samym sobą – bo inaczej zabiliby ci matkę! Dałeś jej za dużą dawkę eliksiru nasennego! Po prostu usnęła i dotrzymałeś słowa! Nic nie poczuła i nie cierpiała!

Pokręcił głową dalej nieprzekonany.

-Nie mówmy o tym.


Milczeli chwilę pogrążeni we własnych myślach.


-Granger? - zapytał już normalnym tonem.

-Co?

-Nie myśl o tym. To nic nie pomoże, ani tobie, ani mi, ani jej.

Potrząsnęła głową, by się otrząsnąć z ponurych myśli.

-To ja mam się czuć z tym paskudnie do końca życia, a nie ty!

-Może i masz rację.

Nie dodała tylko, że Cass była jej przyjaciółką...

-Przestań! – syknął, gdy znów się zamyśliła.

-Przepraszam – powiedziała, gdy poczuła wodę na twarzy, ale nie oderwała się od posępnych myśli.


Draco pokręcił głową z dezaprobatą.


To nie może się tak skończyć! Granger nie może o tym myśleć. Wiedział, że nic nikomu nie powie po tym jak zapytała, kto to był. Ale to on miał się z tym męczyć, a nie ona. To jego miały męczyć koszmary, a nie ją. Więc trzeba jej myśli zająć czymś innym.


-Tak nie będzie – wymruczał i podniósł się.


Złapał dziewczynę i wyszedł z jacuzzi.

-Co? Co ty robisz? – wrzasnęła, natychmiast otrząsając się z zamyślenia – puść mnie!

-Nie dzisiaj – powiedział jedynie i skierował się w stronę basenu.

-Nie! Malfoy, nie rób tego! Nieee! - wrzasnęła i zaczęła mu się wyrywać, gdy zorientowała się, co chce zrobić.

Miała pecha, bo Draco był silniejszy. Trzymał wyrywającą się Gryfonkę mocno i pewnie.

-Malfoy! Puść! Do cholery, nie rób tego!

Nie posłuchał jej.


Gdy stanął na brzegu basenu jego głębokość miała z 30 metrów. Wskoczył do niego z dziewczyną na rękach. Była na tyle świadoma tego, co robi, że wzięła głęboki wdech w ostatniej chwili. Zanurzyli się w wodzie na kilka metrów. Trzymał ją pod wodą tak długo aż musiał wypłynąć, bo brakowało mu powietrza. Dziewczyna też już nie wytrzymywała. Wtedy puścił ją i popchnął ku powierzchni.


-Nienawidzę cię – warknęła, gdy już oddychała.

-Jasne – wychrypiał, gdy pojawił się koło niej.


Po chwili poczuła dno pod nogami.


-Dlaczego to zrobiłeś! - zapytała zła.


Stanęli w znacznej odległości od siebie. Hermiona z niecierpliwością odrzuciła mokre włosy do tyłu. Woda sięgała jej do piersi i włosy falowały na wodzie wokół niej.


-Żebyś o tym nie myślała – odpowiedział Draco - Granger, to moja sprawa, mój ciężar...

-Nie możesz...

-Mogę, Granger – przerwał jej dość ostro Draco – mogę, Granger, bo to ja wybrałem źle, a nie ty!

-Nie miałeś wyjścia! - warknęła i stanęła tuż koło niego.

-Zawsze jest wyjście. I nie broń mnie przed samym sobą.

-Będę, do cholery!

-Dlaczego? - zapytał natychmiast.

-Bo mi... - urwała opanowując się, żeby nie palnąć czegoś, czego może żałować – bo tak. Bo sam powinieneś wpaść na to, że nie miałeś innego wyjścia.

-Granger, to nie zmienia faktu, że nigdy tego sobie nie wybaczę.

-A powinieneś.

-Zapomnij o tym, Granger. Zapomnij. Nie chcę o tym mówić, bo to wszystko pogarsza.

-Malfoy, posłuchaj, ona by tego nie chciała, wybaczyłaby ci to i pewnie wybaczyła, gdy zobaczyła, kim jesteś! Jeśli wiedziała, że nie miałeś innego wyjścia, że zabiliby ci matkę. Zrobiłaby to samo, gdyby była na twoim miejscu i na pewno by ci to wybaczyła.

-Skąd możesz to wiedzieć? Nie było cię tam!

-Ale ją znałam!

-Co?- wychrypiał Draco, wytrącony z równowagi.

-Znałam Cass zanim stała się sławna. Jej ojca, Grega, zabili, gdy była młodsza. Gang i totalne nieporozumienie. Mówiła, że zrobiłaby to samo. Zabiłaby każdego, kto zagrażałby jej matce.

Draco spojrzał na nią zaskoczony.

-Nie dziwię ci się, że mnie nienawidzisz – wyszeptał i spojrzał w inną stronę, nie chciał widzieć w jej oczach bólu czy odrazy. Już dość tego widział w życiu. Teraz nie zniósłby tego widoku w oczach dziewczyny, której zaczynał ufać.

-Daj spokój – machnęła ręką – ona by tego nie chciała, rozumiesz?

-Tak – powiedział nieprzekonująco.

Złapała go za mokre włosy i zmusiła, by spojrzał jej prosto w oczy.

-Nie-Chciała-By-Tego. Rozumiesz? - zapytała.

Wsunął dłoń we włosy w tym samym miejscu, w którym go trzymała. Rozluźnił uścisk jej palców i opuścił dłoń, splatając jej palce ze swoimi. Kontrast między ich dłońmi zdziwił go.


Granger miała małe i delikatne dłonie, paznokcie miała spiłowane na półokrągło, była już lekko opalona, choć Draco nie wiedział jak to robiła. Prawie nigdy nie wychodziła z zamku, bo uczyła się przed OWTM-ami. Jego dłonie były większe, miał długie palce i jego skóra była mleczna, albinosi się łatwo nie opalają.


-Zależało mi na niej, Granger. Gdy spotykam dziewczynę, na której zaczyna mi zależeć, daję jej wszystko, czego będzie chciała. Spełniałem marzenia, robiłem rzeczy niemożliwe byle tylko zobaczyć uśmiech na jej twarzy. A Cassie... Cassie nie chciała niczego oprócz tego, żebym był. Nie chciała moich pieniędzy, znajomości czy drogich prezentów. Chciała tylko, żebym był z nią jak najdłużej. Zależało mi na niej bardziej niż na zwykłej dziewczynie, ale nie dość mocno, by ją uratować. Nie nadawałem się na jej Bohatera, rozumiesz, Granger? - zapytał i spojrzał jej w oczy.


W jego szarych tęczówkach czaił się wielki smutek i ból.


Pokiwała głową, a z jej oczu znikała irytacja i pojawiły się łagodne błyski.


-Cass nigdy nie chciała pieniędzy, miała je. Pragnęła księcia z bajki i dostała go. A poza tym była chora.

-Co?

-Była chora, umierała. Mówisz, że to było w te wakacje? Zostało jej kilka tygodni.

-Ale jak? Wyglądała świetnie, była młoda! To nie możliwe!

-Białaczka nie zostawia śladów. Dopiero najgorsze stadium jest widoczne w wyglądzie. Gdybyś do niej wrócił po ostatniej klasie... nie znalazłbyś jej. Oszczędziłeś jej życia jako roślina.


Milczeli długo, stojąc naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy.

-Wybaczyła mi?

-Tak myślę – pokiwała głową, patrząc na niego łagodnie – znalazła swojego Bohatera i odeszła.

Draco puścił jej dłoń, obrócił się i popłynął na drugi brzeg. Gdy był tuż koło niego, zrobił koziołka, odbił się nogami i popłynął dalej.


Hermiona zeszła mu z drogi i poszła do jacuzzi. Napełniła kieliszek szampanem i upiła łyk. Draco dołączył do niej po kilku minutach. Podała mu kieliszek, który przyjął ze skinieniem głowy.


Przemyślał sprawę i zaczął sobie wybaczać.


***


* - słowa prawdopodobnie Dumblodore' a ale nie jestem tego pewna, bo nigdzie w necie nie ma tego napisane.

______________________

edytowane 17.11.2021

beta Muscardinus

15 komentarzy:

  1. Więc przepraszam, że nie komentuję od początku, ale na telefonie jest bardzo niewygodnie :) Jestem tu nowa i zakochałam się w blogu! Z tą Cassi piękny wątek, to zwierzenie Malfoya cudowne <3 Piękny nastrój tutaj wprowadziłaś :) Idę czytać dalej :)
    (zapraszam do siebie http://tylkodlatakichjakja.blogspot.com/ )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. przeciwnie to że odczuwasz ból jest twoją największą siłą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to wyżej to właśnie ten cytat Dumbledora

      Usuń
    2. Cytat znajdujący się obecnie (3.07.2013) nad rozdziałem jest złączeniem dwóch wypowiedzi Dumbledora, które można znaleźć w części piątej, w rozdziale pt. "Utracona przepowiednia", ale zamierzam wkrótce zmusić autorkę bloga do poprawienia cytatu.

      Muscardinus

      Usuń
    3. zwykle nie komentuję żadnych blogów, ale teraz po prostu muszę!: Tak pięknie opowiedziałaś tę historię o Cassi, że miałam łzy w oczach. <3 A niełatwo mnie wzruszyć :)

      Usuń
  4. "Chciała tylko, żebym był z nią jak najdłużej. Zależało mi na niej bardziej niż na zwykłej dziewczynie, ale nie dość mocno, by ją uratować. Nie nadawałem się na jej Bohatera, rozumiesz, Granger?"- jej to były takie piękne słowa. Wyobraziłam sobie jak musiałby wyglądać Draco w takiej sytuacji i aż było mi go żal :) Jak widać dopiero zaczynam czytać i mam sporo do nadrobienia, ale już mnie wciągnęło. Zamierzałam doczytać rozdziały do końca i dopiero wtedy skomentować, ale ten wątek z "bohaterem" strasznie mi się spodobał. To było takie smutne :) Masz talent z zapartym tchem czytam kolejne rozdziały. Pozdrawiam.
    dramione-something-real.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham cię. pewnie juz wiele razy czytalas komentarze wyrazajoce uwielbienie, ale naprawde ten rozdzial zwalil mnie z nog. coz... po pierwsze hermiona zaufala draconowi i to we wspanialych okolicznosciach. caly ten watek z cass jest wspanialy i dzieki temu mozemy dostrzec w draconie prawdziwa i zywa postac, a nie wyidealizowanego gogusia

    OdpowiedzUsuń
  6. Motyw z Cassie nadał Draconowi pewnych cech , ktorych byśmy się nie spodziewali. Stał się taki ludzki, zdolny do MIŁOŚCI ! Ten blog stworzyłaś dla takiej niestandardowej historii , która mnie urzekła.
    pozdrawiam,
    Blueberry,

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo wzruszający rozdział
    ~S~

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam ze sprawa z ofirą sié tak skończy
    Biefny Malfoy. .

    OdpowiedzUsuń
  9. rycerski malfoy ahh niemożliwe

    OdpowiedzUsuń
  10. Za każdym razem płacze jak to czytam

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...