wtorek, 22 stycznia 2013

rozdział 10

"Gdy nie ma gdzie wrócić,
trzeba iść naprzód."
- Fiodor Dostojewski


Portret Grubej Damy wrócił na swoje miejsce, gdy Hermiona w końcu weszła do Pokoju Wspólnego. Potrzebowała prawie pół godziny, żeby ochłonąć po ostatnim spotkaniu z Malfoyem. To, że potrafił ją wyprowadzić z równowagi tak szybko, trochę ją zaniepokoiło. Nigdy nie chciała i dalej nie chce się zakochać w Malfoyu. Jak na razie, najważniejsza jest dla niej nauka, facetów ma na razie dość.


Od razu, gdy weszła, rozejrzała się za Harrym. Siedział przy kominku razem z Ronem i Ginny. Gdy szła w ich stronę, Ron zobaczył ją i szepnął coś do Wybrańca, by po chwili zniknąć w dormitorium. To samo było z Giny. Zobaczyła ją i odeszła bez słowa.


-Ginny?! - zawołał Wybraniec ze zdziwieniem za swoja dziewczyną.


Hermiona usiadła z westchnieniem koło Złotego Chłopca.

-Hermiona, co się stało? - zapytał natychmiast, widząc jej minę.

-Pokłóciłam się z Ginny – powiedziała cicho, bo nie chciała go wciągać w kolejne potyczki z Malfoyem.

Sama nawet nie wiedziała, co miałaby mu powiedzieć.

Wiesz, Harry, jest taka sprawa, chyba zaczynam coś czuć do Malfoya. Wiesz, że nie chcę, ale to jest jakieś dziwne i sam Malfoy zachowuje się jak naćpany od kilku dni. Co ty na to? To pewnie nic groźnego, nie?”

Tak, Harry na pewno by się tym nie przejął ani nie wkurzył. Skąd.

-O co? - pytanie Pottera wyrwało ją z zamyślenia.

-Uwierzyła Ronowi – spojrzała Harry'emu prosto w oczy – że jestem z Malfoyem.

Harry skinął głową z westchnieniem.

-Jeśli chcesz, to idź do niej – powiedziała Gryfonka – nie musisz tu siedzieć.

-Nie, Hermiona – pokręcił głową Wybraniec – nigdy mnie nie zostawiłaś i ja też tego nie zrobię.

-Harry? - szepnęła Hermiona.

-Co?

-Gdybym... gdybym naprawdę spotykała się z Malfoyem też byś odszedł? Tak jak Ron i Ginny? - bała się odpowiedzi na to pytanie, ale musiała poznać prawdę, czy są jeszcze na tym świecie ludzie, którzy nie zostawią jej, niezależnie do tego, co zrobi.

-Nie. Ty mnie nigdy nie zostawiłaś. Nawet wtedy, gdy wszyscy odeszli, to ty byłaś. Będę przy tobie, obojętnie czy się z nim spotykasz, czy olewasz totalnie. Zawsze mogłaś wybrać gorzej. Ale jeśli cię skrzywdzi... to nie ręczę za siebie. Ale ja wiem, że z nim nie jesteś.

-Dzięki, Harry! - powiedziała i rzuciła mu się na szyję.

Chłopak roześmiał się lekko i objął ją.

-Nigdy cię nie zostawię, Hermiono – powiedział – i Ginny musi się z tym pogodzić.

-Pójdę już, Harry. Nie spałam dzisiaj dużo – uśmiechnęła się.

Eliksir Draco przestawał działać.

-Do jutra – uśmiechnął się i pocałował ją w policzek.


***


Hermiona wbiegła do swojego dormitorium.


-No pięknie – rozległ się szyderczy głos, gdy zamknęła drzwi – najpierw Percy za tobą latał, potem Ron, a teraz chcesz mi ukraść jeszcze Harry'ego?

-Odbiło ci, Ginny? - zapytała Hermiona, odwracając się w jej stronę.

-Rona możesz sobie wziąć, ale Harry jest mój i tylko mój – zastrzegła Ginny ostro.

-Rozumiem, że jesteś z Harrym, ale on jest moim przyjacielem i nie zmienisz tego.

-Też byłam twoją przyjaciółką i co? - warknęła Ginny.

-I to, że ty nie zaakceptowałaś mojego ewentualnego związku z Draco, Harry to zrobił i tu się różnicie. On akceptuje mnie z Draco czy bez.

-Hermiona, proszę – wyszeptała Ginny, gdy zrozumiała swoją pomyłkę.

-Nie, Ginny. Pokazałaś mi, kim naprawdę jesteś. Cieszę się, że teraz. A więc chyba nie mam ci już nic do powiedzenia.

-Miona, wybacz – błagała Ginny.

Była przerażona, że mogła tak w ogóle pomyśleć. Hermiona i Malfoy? Paranoja!

-Nie, Ginny.

-Może i z nim nie jesteś, ale on cię zmienił, Hermiono – powiedziała Ruda.

-Owszem, otworzył mi oczy.

Ginny potrząsnęła głową z niedowierzaniem i wyszła, z hukiem zamykając drzwi.


A Hermiona cieszyła się jak cholera, że Harry jej nie zostawił. Spojrzała na zegarek. Za dwadzieścia 23.


Aha, trzeba się przygotować na spotkanie z Malfoyem. Psychicznie i fizycznie.


***


Poszła do łazienki i zmyła makijaż. Rozpuściła włosy, które wcześniej spięła w koka. Opadły jej falami na plecy i ramiona aż do talii. W prywatnym dormitorium przejrzała ciuchy i wybrała długą kremową koszulkę oraz krótkie spodenki w kolorze błękitu ledwie zakrywające jej uda.


A potem nadeszła najtrudniejsza decyzja. Bikini. Zdecydowała się w końcu na biel, bo to pociąga wielu facetów i kojarzy się ze spokojem i niewinnością. Transmutowała szybko swoje bikini i założyła je. Stanik był bardzo mocno wycięty, ale jej to nie przeszkadzało. Majtki były bardzo skąpe, ale tyle dobrego, że więcej zakrywały niż odkrywały. Stojąc przed lustrem, przyjrzała się sobie krytycznie. Nie wyglądała źle. Jej nogi wydawały się dłuższe niż były naprawdę. Pomyślała, że to nie chodzi o to, że chce się spodobać Malfoyowi, ale o to, żeby mu szczęka opadła, bo tego, to się na pewno nie spodziewał. Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Jest facetem i jak każdy z nich jest wzrokowcem.


Zerknęła na zegarek. Okej, miała jeszcze dwie minuty. Założyła szorty, koszulkę i już bez zerkania w lustro weszła do łazienki.


Rzuciła zaklęcie, które podała jej na początku roku McGonagall. Jej oczom ukazały się drzwi koło umywalki. Pełna obaw pchnęła je i weszła do następnego pomieszczenia.


Łazienka Prefektów Naczelnych była ogromna. Basen wielkości olimpijskiego, z tysiącami różnych płynów do kąpieli, teraz był wypełniony tylko czystą wodą. Było widać białe płytki, którymi został wyłożony. Całe pomieszczenie było wyłożone takimi samymi płytkami jak basen, ale wszystkie krawędzie i załamania miały akcenty zieleni i purpury. Efekt kontrastu był idealny. Mozaika na suficie musiała pochłonąć wykonawcy wiele czasu. Miliony małych kawałeczków w każdym odcieniu niebieskiego ułożone były w morski brzeg i kilka ostrych skał, na których wylegiwały się syreny, a na powierzchni wody, co jakiś czas, pojawiał się tryton.


Po lewej stronie basenu była sauna i hydromasaż, a po prawej szumiało cicho jacuzzi. Pomieszczenie było oświetlone tysiącami świeczek o zapachu wanilii, lewitujących w powietrzu. Całość wyglądała oszałamiająco, ale nie widziała nigdzie Malfoya.


Wzruszyła ramionami, mając cichą nadzieję, że nie przyjdzie. Podeszła do basenu. Woda falowała lekko. W połowie długości basenu pod wodą zauważyła Malfoya. Płynął w jej stronę, co chwilę pojawiając się na powierzchni, by po chwili znowu pod nią zniknąć. Wolnym krokiem podeszła do basenu i usiadła na krawędzi. Wsunęła nogi do wody, która była przyjemnie ciepła. Obserwowała jak Ślizgon szybkimi ruchami ramion przecina wodę. Jego umięśnione ciało wyglądało wspaniale, szczególnie, że miał na sobie tylko krótkie czarne szorty. W kilka sekund znalazł się na brzegu koło niej. Podciągnął się na rękach, żeby mógł z nią porozmawiać. Odsunął z oczu mokre włosy.

-Przyszłaś.

-Prawdziwy Gryfon nigdy nie tchórzy! – mruknęła, żegnając się z nadzieją o spokojnym końcu dnia.

-Oczywiście – uśmiechnął się lekko – wiedziałem, że przyjdziesz.

-Czego chcesz? – zapytała, unosząc głowę.

Nie miała zamiaru przebywać tu dłużej niż trzeba.


Po tym, co się stało po szlabanie, była wściekła na Malfoya, jak i również czuła się niepewnie w jego obecności.


-A czego mogę chcieć? - przekrzywił głowę na bok.

-Zależy - burknęła niechętnie Gryfonka.

Ślizgon uśmiechnął się. Wiedział, że Granger będzie na niego zła. W końcu pokazała mu kolejną swoją słabość. A to zawsze stało jej kością w gardle. Tyle wiedział po siedmiu latach wzajemnej nienawiści.

-Od czego? – zapytał, chcąc wkurzyć ją jeszcze bardziej.

-Wiele czynników.

-Okej, zapamiętam, ale na początek chodź tutaj – powiedział i odbił się od brzegu nogami.

-Muszę?

-Prawdziwy Gryfon nigdy nie tchórzy – powtórzył jej słowa.

Westchnęła i wstała.


Malfoy obserwował ją uważnie. Jednym ruchem ściągnęła koszulkę przez głowę i rzuciła ją w kąt. Potem szybko wyskoczyła z szortów.


Draco prawie zachłysnął się wodą, gdy ściągnęła ciuchy. Miała na sobie bardzo skąpe białe bikini. I to wystarczyło, powaliła go prostotą. Długie zgrabne lekko opalone nogi. Zaokrąglone biodra, może nie idealnie płaski brzuch, ale jemu to nie przeszkadzało. Brzuch był tylko troszeczkę zaokrąglony. Widoczne wcięcie w talii i piękne piersi. Był przekonany, że gdyby stał to miałby problemy z równowagą.


No ale nie może się zbłaźnić. Jest w końcu Malfoyem i nie może pokazać, że jakaś Granger zrobiła na nim wrażenie swoim ciałem! On miał dziewczyn na pęczki. Wskoczyła do wody, by po chwili wypłynąć koło niego.

-Zaskoczony? - uśmiechnęła się.

-Trochę – zgodził się.

Tyle może jej powiedzieć.


Wyciągnęła się rozkosznie i odpłynęła od niego. Odruchowo popłynął za nią. W pewnym momencie zniknęła mu z oczu. I zaraz został wciągnięty pod wodę przez Gryfonkę, która miała triumf w oczach. Wiedział, że chcę się w ten sposób zrewanżować za dzisiaj. Plując w brodę samemu sobie, że dał się podejść, ze złością złapał ją mocniej w talii i pociągnął na dno. Trzymał ją tak długo aż zaczęło jej brakować powietrza. Wtedy przyciągnął ją do siebie i podzielił się z nią powietrzem, jakie zostało mu w płucach. Chciał ją pocałować. Tak po prostu, nie myśląc, kim jest dziewczyna, którą trzyma, ale Gryfonka odepchnęła go i wypłynęła nad wodę. Po chwili był koło niej. Stwierdzenie, że była lekko wkurzona, byłoby niedomówieniem.


-Dlaczego to zrobiłeś?! - była wściekła.

-Brakowało ci powietrza - powiedział pierwsze, co wpadło mu do głowy.

Dobra, Smoku nie trać twarzy. Skup się na tym, co mówisz.

-Trzeba było mnie nie ciągnąć na dno.

-Sama zaczęłaś.

Tym samym wytrącił jej z ręki kolejny argument.

-Okej - prychnęła oburzona i pokonana.


Ale Draco nie chciał być poważny. Miał w oczach zadziorne błyski i chciał się bawić. Nie wiedział, czemu zachowuje się tak swobodnie w towarzystwie Granger. Jakby znali się od zawsze, ufał jej i ona go akceptowała. A przecież tak nie było i nigdy nie będzie, ale postanowił, że pomyśli o tym później.

Chlapnął jej w twarz wodą.


-Oż ty – wysyczała i uderzyła dłonią w taflę wody tak blisko niego jak tylko mogła.

Sama szybko zniknęła pod wzburzoną wodą. Chłopak zanurkował za nią i złapał za nogę. Szarpnęła się gwałtownie, ale był silniejszy. Podtopił ją i gdy uznał, że miała dość puścił. Gdy tylko złapała haust powietrza, skoczyła na niego jak lwica, wciągając go pod wodę. Nie darowała mu tego.


Przy pomocy rąk i nóg zepchnęła go prawie na dno, ale on nie chciał przegrać, więc pociągnął ją za sobą. Jak spadasz na dno, to pociągnij przeciwnika za sobą. Jego ulubione powiedzenie, choć raz się przydało.


Szarpali się pod wodą, choć brakowało im powietrza. Z ich ust wydobywały się pióropusze bąbelków powietrza. W końcu Hermiona poddała się. Miała wodę w ustach i zaczynało się jej kręcić w głowie. Udało się jej wyrwać i wypłynęła na powierzchnię, wypluwając wodę. Zaraz potem koło niej pojawił się Draco, który odetchnął z ulgą, wciągając do płuc powietrze.

-Wytrzymały jesteś – rzuciła niechętnie.

-Nie tylko w tym, skarbie – odpowiedział natychmiast.

-Nie wyobrażaj sobie za dużo – syknęła i odpłynęła do brzegu.

-Nie wydaje mi się, żeby to było za dużo, Granger – usłyszała jego głos tuż za sobą.

Była już przy brzegu, więc obróciła się do niego, czując się bezpiecznie. Chwila i mogła być na bezpiecznym gruncie. Był zaraz za nią. Oparł się o kafelki po obu jej stronach na wysokości ramion. Był za blisko jak zauważyła Hermiona. Był na tyle wysoki, że dotykał dna, ona nie miała tego szczęścia.

-Jesteś zdana na mnie – uśmiechnął się.

I ma ładny uśmiech, stanowczo za ładny.

-Chyba śnisz – prychnęła, pływając w miejscu.

-Skąd, Granger. Nie wiesz, że głębokość basenu można kontrolować?

-Wiem – warknęła, choć pierwszy raz o tym słyszała.

-No to na pewno wiesz również, że dno kontroluje osoba, która pierwsza wejdzie do basenu.

-Wiem i co dalej?

Do czego on do cholery zmierza?!

-To, co ty na to, że tam gdzie jesteś, jest 40 metrów w dół? - zapytał wesoło.

-Malfoy! - wrzasnęła i nie zastanawiając się nad niczym, rzuciła mu się na szyję, przerażona.

-Co jest? - zaśmiał się – boisz się?

-Powinieneś wiedzieć, że nie da się długo pływać w jednym miejscu – warknęła, ale nie odsunęła się od niego nawet o milimetr.

Bała się panicznie. Umiała pływać, ale głęboka woda przerażała ją od dzieciństwa. Strach pogłębiła przygoda nad jeziorem, gdy leciała na smoku, razem z Ronem i Harrym. Musieli skoczyć do wody z ponad 50 metrów. Była jeszcze bardziej przerażona niż wtedy w jeziorze po skoku z tak dużej wysokości.

-No i co z tego?

-To z tego, że nie wiem jak ty, ale ja nie jestem do końca przekonana czy wypłynęłabym z krateru, który ma z 40 metrów.

-Powinnaś wiedzieć, że mogę to zrobić – uśmiechnął się złośliwie Ślizgon.

-Myślałam, że już ci przeszła ochota na robienie głupich numerów – odwarknęła.

-Granger, Granger – pokręcił głową - a co zrobisz jak zrobię tak? - zapytał i odsunął jedną rękę od kafelek.

-Malfoy! - wydarła się – przestań!

Objął ją jedną ręką w pasie.

Chciała zepchnąć jego rękę, ale jeśli go puści to spadnie. Wiedziała, że nie blefował. Czuła zimną wodę i gdzieś podświadomie wyczuwała głębię, jaka była pod nią. Powoli zaczęła ją ogarniać panika. Malfoy był bezlitosny i wredny. Nie popuści jej, choćby nie wiem co. A co chciał tym osiągnąć, wiedział tylko on, a Hermiona bała się pomyśleć, co to jest.

-Przestań kontrolować głębokość – powiedziała ciszej.

Pokręcił głową.

-Przestań.

-Malfoy, takich psychopatów jak ty powinno się zamykać zaraz po urodzeniu na oddziale zamkniętym! Ja chcę na brzeg!


To był bardzo zły ruch. Uświadomiła to sobie dopiero po sprawie, ponieważ blondyn pokręcił głową i odsunął drugą rękę od płytek.

-Draconie Malfoy! – wrzasnęła, przylegając do niego całym ciałem.

-Granger, Granger, jesteś zdana na mnie. Przywyknij.

-Odbiło ci, Malfoy?! Czym się, kurwa, naćpałeś?! - wrzasnęła mu do ucha tak głośno, że aż się skrzywił - Okej, dobra, przywykłam - dodała, widząc lekką irytację w jego oczach - Zadowolony?

-Nie.

-No to czego chcesz?

-Zaufania.

-Chyba śnisz!

Czy wszyscy Ślizgoni są idiotami i ludźmi niedorozwiniętymi?

Zaufać człowiekowi, który traktował ją jak najgorsze ścierwo i nie raczył pomyśleć, że ona też ma uczucia?


Jemu chyba na mózg padło jak służył u Voldemorta, nie powinna zeznawać na jego korzyść, teraz właśnie zaczynała tego żałować. Czemu dała się przekonać Harry'emu, no czemu?!


-No to nie – wzruszył ramionami Ślizgon i odsunął od niej jedną rękę.

-Draconie Lucjuszu Malfoy! - wrzasnęła spanikowana - przestań!

-Granger, wiesz jak się nazywam – powiedział zaskoczony – to ciekawe. Skąd posiadasz te informacje?

-Malfoy, no! - warknęła – przestań!

-Skąd? - zapytał z miną upartego dziecka.

-No każdy Prefekt ma dane całego rocznika, nie? - warknęła – a teraz przestań.

-Chcę zaufania.

-Tak, jasne – prychnęła i spojrzała mu w oczy – zaraz się utopię przez ciebie i mam ci zaufać?

-Na tym polega zaufanie, Granger – powiedział poważnie – że w krytycznej sytuacji potrafisz zaufać nawet wrogowi.


Łypnęła na niego wściekle.

-No, Tygrysico, bo jest 50 w dół – uśmiechnął się do niej w niemożliwy sposób.

-Jesteś chory! No dobra, dobra – dodała szybko, widząc jego wzrok – czego chcesz?


Plan A był taki: zrobi, co chce i wyjdzie z basenu.


Plan B: zrobi, co chce, wyjdzie z basenu i da mu w ten pusty łeb.


-Puść się.

-Myślałam, że chęć, żeby zabić się nawzajem minęła – powiedziała urażona, choć jej ucisk zaczął słabnąć.

Blondyn, widząc jej urażoną minę, nie umiał powstrzymać lekkiego uśmiechu.

-Minęła. Puść się.

-Utopię się, a miałam plany na wakacje – jęknęła cicho.

-Zaufaj mi i puść mnie – powiedział.

Zagryzła wargę.

-Zaufaj mi, Granger – wyszeptał chłopak, bo zaczynała nudzić mu się ta sytuacja.

Choć Granger tak blisko niego, to nawet ciekawy scenariusz na tę noc...

Obejmował ją w talii i wiedział, że ma niezłą figurę. Nie jedna dziewczyna mogła o takiej marzyć.

-Jak się utopię, to wrócę cię straszyć jako duch, obiecuję – przyrzekła.

Pokiwał głową z uśmiechem.


Powoli rozluźniła uścisk ramion i opuściła je w dół, żegnając się z życiem.

-Chcę róże na grobie – wymamrotała i... poczuła grunt pod nogami.

-Widzisz, Granger?- roześmiał się, widząc jej zdumioną minę – Możesz mi ufać.

-Kontrolowałeś dno.

-Ale w chwili, gdy prosiłem, żebyś się puściła znów było na swoim miejscu.

-Nienawidzę cię – syknęła i wyszła z basenu.

-Ale mi ufasz – dodał i zwinnie wyskoczył za nią.


Hermiona, pomstując na niego pod nosem, poszła w stronę jacuzzi.


Chichocząc poszedł za nią.


Usiedli w znacznej odległości od siebie. Hermiona siedziała z rękami na piersiach, rzucając mu wściekłe spojrzenia. Jej długie włosy unosiły się na wodzie i falowały lekko w rytm uwalniania się bąbelków jacuzzi.


Arystokrata ledwie tłumił śmiech. Szkoda, że nie miał aparatu. Mina Granger była warta każde pieniądze. Chyba będzie musiał obejrzeć to wspomnienie w myślodsiewni.

-Nie wywiązałeś się z umowy – powiedziała w końcu obrażona Gryfonka.

-Słucham? - zapytał Ślizgon, za wszelką cenę starając się nie wybuchnąć śmiechem.

-Miałeś załatwić szampana i dobry nastrój - przypomniała mu.

Przewrócił oczami i obrócił się, żeby po chwili pokazać jej dwa kieliszki i butelkę szampana.

-Skąd to masz? – zapytała, gdy otworzył butelkę z cichym hukiem.

-Po prostu mam. Przywilej bycia Ślizgonem – powiedział i puścił jej oczko.

-Jasne – prychnęła.

Napełnił kieliszki i podał jej jeden.

-Wypijesz? -zapytał – czy Gryfoni są tak szlachetni, że nie ruszają alkoholu? - podjudził ją, by straciła nad sobą panowanie.

-Ruszają i to częściej niż o tym wiesz – uniosła głowę z dumą, ale wzięła kieliszek. - Za co? - zapytała i zakołysała kieliszkiem, zerkając na niego.

-Za stare odnowione kontakty – rzucił znacząco.

-Taaak – mruknęła z sarkazmem – za nowe kontakty.

Jak każe tradycja wypili do dna i Draco znów napełnił kieliszki.

-Myślisz, że mnie upijesz? - zapytała, przechylając głowę na bok.

-Myślę, że do tego jedna butelka tak słabego alkoholu by nie wystarczyła – rzucił lekko.

-Dobra, szampan jest a nastrój? – zapytała, bo nie chciała drążyć tematu.

-Przyjdzie z bąbelkami – powiedział i upił łyk.


Hermiona poczuła się trochę niepewnie. Nie lubiła pijanych ludzi. Byli nieobliczalni. Ale jak zaczęli rozmawiać, czyli dogryzać sobie tyle, ile wlezie i Draco wypił drugi kieliszek, nie sięgnął po następny. Ona także odstawiła szkło.


-Nie upijesz mnie? - zapytała prowokacyjnie.

-Nie dzisiaj – uśmiechnął się.


Poznawał po niej, że alkohol już dał się jej we znaki. Rozmawiała z nim lżej, choć język nadal miała cięty. Nie plątał się jej, tylko oczy jej błyszczały jak zawsze po alkoholu. To było jej skalanie boskie, gdy wracała do domu po imprezie na wakacjach. Gdy rodzice zauważyli, że jest pijana nie byli zadowoleni. Choć była już prawie dorosła, to dla nich nadal była małym dzieckiem.


-Granger? - zapytał.

-Co? - zapytała całkiem trzeźwo.

-Nic, sprawdzam słuch.


Chlapnęła go wodą. Cela nadal miała dobrego. Trafiła prosto w twarz.


Draco przeklął własną bezmyślność.


-Malfoy?

-Co? - zapytał i miał ochotę sam sobie dać w twarz.


Tak samo on podszedł ją. Czemu ona miała tego nie zrobić?


-Chcę o coś zapytać – powiedziała cicho.

-Pytaj – wzruszył ramionami.

-Ale się nie wkurzaj, dobra? - powiedziała ostrożnie.


Pokiwał głową, ale był zaniepokojony. Znał się na ludziach i wiedział, że Granger nie jest dalej pewna jego reakcji.


Spokojnie, Smoku, spokojnie, uspokajał się w myślach, panujesz nad sobą. To tylko Granger, pokonasz ją we wszystkim.


-Zaufaj mi – powiedział dopiero po chwili, gdy był pewny, że głos go nie zawiedzie.


Dziewczyna przyjrzała mu się uważnie, oceniając jego stan duchowy i stwierdziła, że nic jej nie zrobi. Może się jedynie wkurzyć, obrazić do końca życia, uderzyć ją i wyjść, trzaskając demonstracyjnie drzwiami tak mocno, że wypadną z zawiasów.


Przeżyje i to, pocieszała się w myślach.


-Czy... czy jak byłeś... po tamtej stronie... to zabiłeś kogoś?


_________________________


edytowane 17.11.2021

beta Muscardinus

6 komentarzy:

  1. omg jaki nastrój kocham ten roz ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobre pytanie :)

    Zuzu

    OdpowiedzUsuń
  3. Super choć już sama nie mogę tego dracona zrozumieć pozdrowionka
    ~S~

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle. Kontrola głebokości basenu. Niezłe!
    Zgaduje ze teraz Draco zblednie. Potem z udawanym spokojem poda jej listę ofiar. Pewnie jedna czy 2 znane jej osoby.

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...