"Jest całkiem ciemno, a na ścinie tańczą cienie,
Jest mi wszystko jedno, a stoimy tak blisko siebie,
I gdy tańczysz ze mną,
Odnoszę złudne wrażenie, że koszmary gdzieś odejdą,
Nie dasz mi zejść na ziemię."
Pezet - Źrenice
-Malfoy, coś ty najlepszego zrobił? - syknęła, gdy tylko przestali wirować w kominku.
-Nie zadawaj retorycznych pytań - rzucił tylko i jednym ruchem różdżki doprowadził ich ciuchy do czystości.
-Gdzie my jesteśmy? - pytała dalej – i to nie jest pytanie retoryczne – zastrzegła od razu.
-W Londynie – powiedział, wywracając oczami – to mieszkanie jest moje. Mam plan, który z każdą minutą coraz bardziej mi się podoba i nie próbuj go spieprzyć!
-To się nim podziel z łaski swojej – warknęła.
W myślach pluła sobie w brodę, że była tak głupia i naiwna, iż zaufała komuś takiemu jak Malfoy.
-Chodź – powiedział z uśmiechem, który wcale nie poprawił jej humoru.
Ale czy miała inne wyjście jak go nie posłuchać?
Pomstując na niego pod nosem, wyszła za nim z mieszkania, któremu nawet nie miała okazji się dobrze przyjrzeć.
-No dalej, Malfoy jaki jest ten twój genialny plan?
-Tutaj niedaleko jest fajny klub...
-Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wymknęliśmy się ze szkoły tylko po to, żeby iść do klubu? - podniosła głos.
-Właśnie po to, zawsze poprawia mi to humor, choćby nie wiem jak był paskudny.
-Ekstra – warknęła pod nosem – jestem kilometry od Hogwartu zdana tylko i włącznie na tego arystokratycznego dupka.
-Mówiłem, żebyś zaczęła się z tym oswajać – rzucił w jej stronę lekkim tonem.
-I na dodatek podsłuchuje – syknęła.
-Dobra, Granger, nie dramatyzuj. Chcę się dzisiaj bawić. Mam dla ciebie dwie opcje do wyboru.
-Dawaj.
-Albo idziemy do klubu jako kumple i robimy, co chcemy, albo jako para, co ułatwi nam życie.
-Niby w jaki sposób?
-Ani Ty ani ja nie będziemy musieli oganiać się od napalonych facetów i lasek. Więc co wybierasz?
-Chyba oczywiste. Co jak co, ale wolę ciebie niż faceta po trzydziestce udającego, że ma dwadzieścia i nie jest żonaty.
-Idealny wybór – puścił jej oczko z perfidnym uśmiechem – więc idziemy jako para. A teraz trudniejsza część.
-No? - zapytała.
Wyciągnął różdżkę, gdy doszli do jakiegoś zaułku. Rzucił zaklęcie tak szybko, że nawet tego nie zauważyła.
-Co zrobiłeś?
-Stworzyłem połączenie między naszymi umysłami. Ej, Granger – zawołał oburzony, gdy się na niego zamachnęła - to tylko środek ostrożności.
-Nawet mnie nie denerwuj i wyrażaj się jaśniej!
-Co zrobisz, jeśli wpadniesz w oko jakiemuś typowi, który będzie zbyt nachalny?
Wzruszyła ramionami.
-Dam mu w pysk.
-To nie zawsze wystarcza – ostrzegł – więc w takim wypadku myślisz o mnie i to, co chcesz mi powiedzieć i zaraz jestem. Widzisz? Główka pracuje.
-No dobra, co dalej? - zapytała.
-Chodź tu – powiedział.
Wywróciła oczami, ale podeszła do niego.
Złapał ją za ramiona i spojrzał w oczy.
-Jesteś tu ze mną i jestem za ciebie odpowiedzialny, więc nie wytnij mi żadnego głupiego numeru. Inaczej nigdy więcej w życiu mnie nie zobaczysz – zabrzmiało to trochę melodramatycznie, ale mówił poważnie.
-Dlaczego? - zapytała, a w jej oczach czaił się strach.
Uśmiechnął się lekko.
-Bo Potter mnie zabije jak ci się coś stanie.
-Okej, postaram się być grzeczna, ale ty też się zachowuj – powiedziała Gryfonka.
-Obrażasz mnie swoim brakiem wiary w moją kulturę osobistą.
-Zamknij się i chodź – powiedziała i tupnęła nogą, bo nie miała ochoty się z nim kłócić.
Dzień i tak był paskudny.
Ruszyli zatłoczoną ulicą Londynu. Paliły się już latarnie, ale to nie zmniejszyło ruchu na ulicach i chodnikach. Nadal był głośny i pędzący na przód. Bo to miasto takie było.
-Co ci tak wesoło? - zapytał, gdy zobaczy jej uśmiech.
-Bo to miasto żyje cały czas i za to je kocham – uśmiechnęła się do niego szeroko.
-No, no, Granger, coś mi się wydaje, że twoi domniemani przyjaciele nie znają cię tak dobrze jak im się wydaje.
Wzruszyła ramionami.
-Lubię się uczyć, ale wiem, co to dobra zabawa.
-Nigdy nie twierdziłem, że jedno wyklucza drugie.
-Ale większość tak twierdzi, więc po co ich wyprowadzać z tej teorii, skoro chcą w nią wierzyć? - zapytała.
-Nie zależy ci na opinii innych? - zapytał zdziwiony blondyn.
-Owszem, ale taka jaką mam mi nie przeszkadza. Wszyscy mają mnie za przykładną i grzeczną uczennicę i dobrze.
-Dlaczego? Tak niczego nie osiągniesz.
Zwolnił trochę, bo klub był już blisko, a on chciał pogadać.
-Bo mogę wyciąć komuś wredny numer i nikt nie będzie mnie podejrzewał – odpowiedziała. -Gdzie taka wzorowa uczennica zrobiłaby coś takiego! To absurd! - dodając naśladując głos dyrektorki.
-Czyli lepiej, żebym się pilnował? - zapytał, unosząc brew.
-Powinieneś – poradziła mu - pamiętasz tę akcję jak w tamtym roku, nie, dwa lata temu, przyjaciółka Cho Chang dostała krost?
-Coś kojarzę – powiedział, wertując pamięć – do teraz nie może się ich pozbyć. Ej, czekaj, to twoja robota? - zapytał z niedowierzaniem.
-Jasne – powiedziała z uśmiechem jakiego u niej nigdy nie widział.
Wredny i nieprzewidywalny.
-Cholera, Granger, cieszę się, że przez te wszystkie lata nie zalazłem ci tak za skórę, nie chciałbym wyglądać tak jak ona – powiedział z podziwem.
-Bo ze mną nie warto zadzierać – powiedziała lekko.
-Pojedynek z tobą mógłby być ciekawą sprawą – mruknął zamyślony.
-Może kiedyś - ucięła - gdzie ten klub?
-Tutaj – powiedział i skręcił w kolejną ulicę.
W oczy rzucał się otwarty klub. Przed nim było wielu ludzi, starających się dostać do środka. Klub był oświetlony tak mocno, że Hermiona w pierwszej chwili nie zauważyła nazwy klubu.
-Malfoy, zgłupiałeś? - warknęła dziewczyna.
-Dlaczego? - zdziwił się, zerkając na nią.
-Studio Valbonne? - syknęła – nie mogłeś wybrać czegoś innego?
-A co ci w tym nie pasuje? - zapytał, nie rozumiejąc o co jej chodzi – to jeden z najlepszych klubów w West End. Muzyka też nie jest najgorsza, house i r'n'b.
-No dobra, ale to jeden z najsławniejszych klubów, coś innego nie może być? - zapytała błaganie.
-Nie marudź, Granger, chodź, będzie fajnie – powiedział i spojrzał na nią uważnie – wpuszczą cię bez pytania o nic - powiedział.
-Wiem.
W wakacje chodziła na imprezy z koleżankami z dzieciństwa i wpuszczali ją bez pytania o dowód.
-To co jest? - zapytał zniecierpliwiony.
-Dobra, i tak nic z tego nie wyjdzie – powiedziała i teraz to ona obrzuciła go uważnym spojrzeniem.
Miał na sobie ciemne dżinsy i zieloną bluzkę, na którą narzucił czarną marynarkę. Blond włosy opadały mu w artystycznym nieładzie na oczy. Na szyi miał czarny rzemyk owinięty dwa razy z pacyfką.
-No to nie traćmy czasu – powiedział i objął ją w talii.
-Co ty sobie wyobrażasz? - zapytała oburzona.
-Nic, mamy być parą, zapomniałaś? - zapytał, spoglądając na nią.
Pokręciła głową, ale nie zrobiła nic. Podeszli do klubu. Przy wejściu stało dwóch ochroniarzy i dziewczyna, która sprawdzała czy tłumy przed drzwiami są na liście.
-Jak chcesz tu wejść przed północą? - zapytała zrezygnowana Hermiona.
Draco przepchał się razem z nią na początek kolejki i pomachał do dziewczyny z listą w ręku.
-Czego innego mogłam się spodziewać - mruknęła pod nosem Gryfonka.
-Hej, Betty – uśmiechnął się lekko, ale z rezerwą.
-Cześć – powiedziała dziewczyna, uśmiechając się do niego.
-Wpuścisz nas bez kolejki?
-Nie mówiłeś, że dzisiaj będziesz – powiedziała Betty z wyrzutem i spojrzała chłodno na Hermionę.
-Smoku! - rozległ się głos za nimi.
Obrócili się. W ich stronę szedł czarnoskóry chłopak. Wyglądał może na dwadzieścia lat. Był ubrany w białe spodnie, koszulę i marynarkę z srebrnym wykończeniem w tym samym kolorze, co spodnie.
-Nate! - zawołał z uśmiechem Draco.
Dziewczyna za nimi westchnęła cicho i wróciła do listy.
-Co tu robisz? - zapytał swobodnie Nate, idąc w ich stronę.
Tłum rozstępował się przed nim jakby miał dżumę. Jednak w ich oczach był szacunek, a u niektórych strach.
-Przyszedłem się zabawić - odpowiedział nonszalancko Draco i uścisnął mu dłoń – ale wy się chyba nie znacie. Miona, to jest Nathan Valbonne, Nate, to Miona Granger, moja dziewczyna - przedstawił ich sobie płynnie Ślizgon.
-Hej! - uśmiechnęła się lekko Gryfonka.
Była spokojna, jakby to, że przed nią stoi właściciel jednego z bardziej pożądanych klubów w Londynie, nie robiło na niej wrażenia.
-Cześć – posłał jej figlarny uśmiech – mów mi Nate. Draco, właź, nie stój tak. Czas to galeony – dodał do blondyna.
Hermiona zaśmiała się. Nate spodobał się jej od razu. Idealny materiał na kumpla.
Valbonne poprowadził ich do wejścia.
Wnętrze Studia było utrzymane w kolorach czerwieni, purpury i złota z domieszką fioletu. Uśmiechnęła się szerzej rozbawiona kolorystyką pomieszczenia. Była to duża sala, na której było pełno ludzi. I na parkiecie, i koło baru, i przy stolikach, i sekcjach dla VIP–ów. Muzyka płynęła z każdej strony. Oszałamiała i porywała. Hermiona bezwiednie poruszała biodrami w rytm muzyki, gdy szła za Draconem.
Podeszli do baru i po chwili, dzięki temu, że towarzyszył im Nate, mieli drinki. Chłopaki wybrali szkocką, a Hermiona gin z lodem.
-Za nowe znajomości – Draco puścił oczko do dziewczyny.
-Za nowe – rzucił Nate, unosząc kieliszek w stronę brunetki.
Wywróciła oczami i wypiła drinka.
-No, stary, niezła jest – powiedział z aprobatą Nate.
Rozmawiali chwilę, a potem Nate zniknął, tłumacząc się pracą i obowiązkami. Rzucił do barmana, że drinki Draco i Miony są na jego koszt i że mają się dobrze bawić. Uścisnął dłoń Draco, musnął ustami policzek Hermiony i zniknął w tłumie.
-Nathan Valbonne – zapytała od razu – właściciel?
-Tak, znajomy - wzruszył ramionami i dopił whisky – zatańczysz?
-Jasne – odpowiedziała natychmiast.
Draco poprowadził ją na parkiet. Obawiała się trochę tego. Nie wiedziała jak tańczy blondyn. Ale już po kilku ruchach przekonała się, że jej obawy były bezpodstawne, bo Draco tańczył całkiem nieźle. Złapał jej pełne aprobaty spojrzenie i roześmiał się. Wiedział, że nie miała pojęcia, czego ma się spodziewać.
Przetańczyli kilka kawałków razem. A że oboje tańczyli nieźle, to rytmy house i r'n'b były dla nich wprost wymarzone. Gdy szybki kawałek się skończył, Hermiona została porwana do tańca przez jakiegoś szatyna, ale ich taniec szybko się skończył. Facet obmacywał ją na każdym kroku. Dziewczyna umyślnie nadepnęła mu na nogę, posłała wściekłe spojrzenie i zniknęła w tłumie.
Szybko znalazła Draco. Jakieś puste laski myślały, że zrobią na nim wrażenie, tańcząc zbyt wyzywająco. Na ich nieszczęście pomyliły adres. Draco miał takich na pęczki. Tańczył sam i zastanawiał się tylko, gdzie jest, do cholery, Granger?!
Podeszła do niego i warknęła do natrętnych blondynek, że Draco jest jej i żeby to udowodnić zaczęła z nim tańczyć. Ale teraz, to ona pozwalała sobie na więcej. Ich ciała prawie cały czas się spotykały. Ręka Draco była bardzo nisko na placach dziewczyny. W pewnym momencie pocałowała go krótko w usta. Chłopak zamruczał zadowolony i przyciągnął ją bliżej.
Oburzone blondynki odeszły jak nie pyszne. Gryfonka obrzuciła odchodzące postacie pogardliwym spojrzeniem i szybko o nich zapomniała.
Kilkanaście minut później odeszli w stronę baru.
-No proszę, proszę, Granger – zironizował Draco – najpierw mówisz Waesleyowi, że jestem twoim Draconem, teraz warczysz na jakieś idiotki, że jestem tylko twój i mają się wypchać, później mnie całujesz. Może naprawdę tego chcesz? - zapytał, podając jej gin z lodem.
-Odczep się, Malfoy – warknęła i wypiła kieliszek naraz - i nie kłam, że ci się to nie podobało – dodała i wróciła tańczyć.
Draco powoli pił drinka, obserwując ją jak tańczy. Wielu facetów chciało do niej dołączyć, ale ona zbywała ich jednym spojrzeniem i tańczyła sama. Wiedziała, co robi. Każdy jej ruch był przepełniony pewnością siebie i bardzo seksowny. Kilku facetów wprost pożerało ją wzrokiem, ale ona tylko się do nich uśmiechała i kręciła głową. Jej uśmiech mówił sam za siebie. „Nie jesteś tego wart, skarbie”. Przetańczyła sama dwa kawałki, skupiając na sobie spojrzenia wielu facetów. Żaden się nie zbliżył. Nie miał odwagi.
Zaczęła się kolejna szybka piosenka. Przymknęła oczy, by poddać się muzyce, gdy poczuła na biodrach czyjeś dłonie. Obróciła się zirytowana, ale za jej plecami stał Draco z uśmiechem. Był pewny siebie. Wiedział, że nie odeśle go z kwitkiem tak jak reszty. Byli tu razem, a poza tym tańczył lepiej, niż połowa ludzi w klubie.
Uniósł brew i uśmiechnął się arogancko.
I know you want me
I made it obvious that I want you too
So put it on me
Let’s remove the space between me and you
Now Rock your body ooo
Damn I like the way that you move
So give it to me ooo
Cause I already know what you wanna do
Here’s the situation, been to every nation
Nobody's ever made me feel the way that you do
You know my motivation given my reputation
(Please) excuse me I don't mean to be rude
Uśmiechnęła się lekko i objęła go na chwilę za szyję. Chłopak przyciągnął ją do siebie. Brunetka, patrząc prosto w oczy jednemu z napalonych facetów, wyszeptała coś do ucha Draco. Roześmiał się, gdy ją usłyszał. Obróciła się, jakby chciała odejść, ale złapał ją i przyciągnął do siebie. Stała tyłem do niego, przylegając do Ślizgona całym ciałem. Dłonie chłopaka spoczywały swobodnie na jej biodrach. Gryfonka zaczęła nimi poruszać, nie odrywając ciała od blondyna.
But tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
Chłopak zaczął się poruszać w tym samym rytmie, co ona, a jego dłonie wędrowały po jej ciele bardzo odważnie. Przez uda, biodra, by musnąć delikatnie piersi. Dziewczyna roześmiała się i obróciła przodem do Ślizgona. Patrzała mu wyzywająco w oczy. Blondyn obrócił się wokół własnej osi wraz z dziewczyną. Spojrzał z bezczelnym uśmiechem na faceta, który nie stracił nadal nadziei i wypatrywał się dalej w brunetkę obok niego.
„Ona jest moja, kretynie” powiedział bezgłośnie.
You're so damn pretty
if I had a type than baby it’d be you
I know you're ready
if I never lied, than baby you’d be the truth
Here’s the situation been to every nation
Nobody’s ever made me feel the way that you do
You know my motivation given my reputation
(Please) excuse me I don't mean to be rude
Dla potwierdzenia tych słów jego dłonie zsunęły się na pośladki dziewczyny i tam zostały kilka sekund. Potem jedna powędrowała w stronę ud, a druga do włosów Gryfonki. Nie tańczyli i nie zwracali uwagi na muzykę. Draco posłał każdemu facetowi patrzącemu na nich, pogardliwe spojrzenie i wpił się w usta Gryfonki zachłannie, jakby to był ostatni raz.
But tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
Tonight I'm gonna do
Everything that I want with you
Everything that you need
Everything that you want
I wanna honey I wanna stunt with you
From the window to the wall
Gonna give u, my all
Winter n summertime
When I get you on the springs
Imam make you fall
Jak wiele osób mogło się domyślić, że to tylko gra? Że Hermiona wyszeptała mu do ucha „zrób coś z tymi napaleńcami” ? No cóż, udało się. Nikt już im nie przeszkadzał w zabawie.
You got that body
That make me wanna get on the boat
Just to see you dance
And I love the way you shake that ass
Turn around and let me see them pants
You stuck with me I'm stuck with you
Let's find something to do
(Please) Excuse me I don't mean to be rude
But tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
Oh you know
That tonight I'm fucking you oooo
That tonight I'm fucking you oooo *
Tańczyli już tylko razem. Ale Ślizgon nie pozwalał sobie na takie zachowanie jak wcześniej. Jego ręka bardzo często lądowała na biodrze dziewczyny. Dla przypomnienia, że jest tu z nim i jest tylko jego.
Spędzili w klubie dobre kilka godzin. Tańczyli prawie bez przerwy. Draco śmiał się w duchu. Każdy facet zazdrościł mu Granger. Była piękna i pewna siebie. Tańczyła tak jak chciała. Raz była seksowna i niebezpieczna, a raz ponętna i przewidywalna.
Dawno się tak nie bawił. Choć lubił alkohol, to dla niego był tylko sposobem na wyluzowanie się i dobry humor.
-Może powinniśmy już wracać? - zapytała Hermiona, gdy któryś raz z rzędu usiedli koło baru.
-Dopiero 11, spieszy ci się? - zapytał z nonszalanckim uśmiechem.
-Nie mam najmniejszej ochoty wracać – powiedziała - ale jutro są lekcje.
-Daj spokój, Granger, nie psuj zabawy – powiedział, patrząc na nią uważnie szarymi oczami – dawno się tak nie bawiłem. Jakieś dobre parę miesięcy.
-No dobra – westchnęła z miną męczennika.
Naprawdę nie chciała wracać do szkoły, nauki i kłótni z Ronem. Chciała siedzieć w tym klubie do rana i dopiero wtedy wrócić.
-Nie myśl o tym, Tygrysico – szepnął jej do ucha Draco niespodziewanie - teraz się bawimy, później będziesz myśleć. Po to tu jesteśmy.
Podał jej rękę i znów tańczyli. Jeden, drugi, piąty i dwudziesty kawałek.
-Zapomniałem dodać, że po północy wkrada się tu reggae i wolniejsza muzyka - powiedział jej do ucha, gdy tańczyli.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie.
Gdy fluorescencyjny zegar wskazywał godzinę 1:28 popłynęła wolniejsza muzyka. Nie coś a' la ballady, tylko spokojniejsze rytmy r'n'b i popu. Chłopak spojrzał na nią pytająco. Kiwnęła głową i objęła go za szyję. Objął ją w talii, ale między ich ciałami była przestrzeń. Po kilku piosenkach i co raz mniejszej odległości między ich ciałami oraz mentalnej, wypili ostatniego drinka i stwierdzili, że muzyka dla nich się skończyła, więc opuścili klub.
_________________________________________________________________________
* - piosenka Enrique Iglesiasa - Tonight (Fucking to you)
Klub "Studio Valbonne" naprawdę istnieje. Kolorystyka w nim, muzyka i położenie jest takie samo jak w rzeczywistości. Jedynie jego właściciel jest moją postacią, stworzoną na potrzeby bloga.
_____________________
edytowane 17.11.2021
beta Muscardinus
Swietnę!! Hahah no nie zła ta piosenka :)
OdpowiedzUsuńCiekawy pomysł z tym klubem :) Hermi zachowywała się trochę jak nie ona, no ale to jest fan fiction ;)
OdpowiedzUsuńHah cuuuuudo :*
OdpowiedzUsuńUmmm akcja w klubie ********* pozdrowionka
OdpowiedzUsuń~S~
Gdybyś robiła teraz ten rozdział to mogłaś wysadzić klingande ft broken back-Riva (restart the game) zajebiaszcza nutka chociaż nie house ani nic z tych rzeczy hmm prędzej taki chillstep z takim hmmm popem nieee emm nie wiem ale polecam
OdpowiedzUsuńDyskoteeka! <3
OdpowiedzUsuń