Dla
A.Z.
Byłeś
i jesteś moją Alfą i Omegą.
~*~*~*~
+18.
czytacie na własną odpowiedzialność.
Hermiona
przechadzała się nerwowo po swoim mieszkaniu. Od zakończenia wojny
minęły dwa lata. Dwa lata. Długie. Samotne. Męczące. Wypełnione
tęsknotą dwa lata. Codziennie myślała o tym samym. Co by było
gdyby zmieniła zdanie w Dzień Bitwy? Czy teraz miałaby szczęśliwa
rodzinę? Czy wtedy miałaby przy swoim boku, tego którego pragnęła,
za którym tęskniła każdego dnia? Który płacił za błędy
wojenne odsiadując wyrok w Azkabanie.
Zostały
mu jeszcze dwa lata. Dwa lata samotności.
Nagle
zatrzymała się gwałtownie.
Dłużej
już tego nie wytrzyma. czekała już dwa lata. Pierwszy miesiąc był
koszmarny, błądziła po domu obijając się o meble, nie wiedząc
jak się nazywa i gdzie jest. Opamiętanie przyszło z jego wyrokiem.
Cztery lata. Bez możliwości odwołania się. To wtedy zaczęła żyć
na nowo. Codziennie odliczała dni do jego wyjścia. Upłynęła
połowa czasu. Była silna dwa lata. Teraz go potrzebowała jak nigdy
wcześniej.
-Bez
ryzyka nie ma zabawy, skarbie – szepnęła do siebie i deportowała
się z własnego mieszkania z cichym trzaskiem.
~*~*~*~
Pojawiła
się w Ministerstwie Magii na samym środku Artium, które o tej
godzinie było zapełnione ludźmi. Wjechała windą na najwyższe
piętro, przytupując nerwowo i odpowiadając na liczne uśmiechy
kierowane w jej stronę. Wiedziała, że nie wygląda na osobę
pracującą w Ministerstwie. Była ubrana w czarną szatę, ale bez
emblematów żadnego departamentu, no i miała na sobie niesamowicie
wysokie szpilki. Gdy winda stanęła, skierowała swe kroki do
gabinetu na samym końcu długiego korytarza. Stanęła przed
biurkiem sekretarki Ministra Magii.
-Słucham?
- zapytała chłodno kobieta.
-Hermiona
Granger do Ministra Magii – odpowiedziała lodowatym tonem
Hermiona.
-Minister
jest zajęty – wypowiedziała standardową formułkę sekretarka,
przewracając zielonymi oczami.
-Mnie
z pewnością chętnie przyjmie.
Blondynka
spojrzała na nią niechętnie.
-Każdy
tak mówi.
-Proszę
powiadomić ministra, że tu przyszłam, na tym polega pani praca –
wysyczała Hermiona.
Sekretarka
spojrzała na nią pogardliwie, ale nacisnęłam magiczny interkom.
-Panie
ministrze, jakaś kobieta do pana, nie była umówiona, ale twierdzi,
że pan ją chętnie zobaczy - blondynka uśmiechnęła się
złośliwie.
-Nazwisko,
Helen – odparł mocny głos.
-Granger.
Hermiona Granger.
-Wpuść
pannę Granger, Helen.
Hermiona
uśmiechnęła się z wyższością i nie czekając na słowa
sekretarki pchnęła drzwi do gabinetu ministra.
-Hermiono
– uśmiechnął się mężczyzna siedzący za biurkiem w otoczeniu
masy dokumentów – witaj.
-Cześć,
King – uśmiechnęła się Hermiona.
-Usiądź
– powiedział serdecznie Kingsley machnięciem różdżki
pozbywając się papierów z biurka – napijesz się czegoś?
-Nie,
ja tylko na chwilkę.
-No,
ale znajdziesz czas, żeby pogadać? - King zrobił srogą minę.
Kobieta
roześmiała się.
-Wpadnij
jutro do Nory, Molly planuje małe przyjęcie, to porozmawiamy na
spokojnie – powiedziała Hermiona.
King
skinął głową.
-Masz
rację. Chyba tak zrobię, ale czego potrzebujesz? nie zjawiłabyś
się tu bez powodu.
Gryfonka
spoważniała.
-Potrzebuję
zezwolenia.
-Na
co? - Minister zmarszczył czoło.
-Na
odwiedziny w Azkabanie.
-Na
to nie potrzebujesz mojego pozwolenia.
-Potrzebuje.
Chce odwiedzić jednego z najbardziej strzeżonych.
-Jednego
z Piątki? - zdziwił się King.
-Tak.
-No
dobrze – westchnął – tobie nie mogę tego zabronić.
Wyciągnął
z szuflady kartkę i napisał na niej kilka linijek.
-Dzięki
– powiedziała z wdzięcznością, gdy dał jej zwitek – to
widzimy się jutro?
-Tak,
chyba tak – uśmiechnął się King, wiedząc, że Hermiona i tak
nie powie mu nic więcej na temat odwiedzin w Azkabanie.
-W
takim razie do zobaczenie, King,
Minister
uśmiechnął się smutno, gdy dziewczyna podeszła do drzwi.
-Hermiona?
-Tak?
- zapytała, obracając się z wdziękiem.
-Pozdrów
go – powiedział cicho King – czekamy na niego.
Otworzyła
usta, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnowała i tylko skinęła
głową, wychodząc bez słowa.
~*~*~*~
Deportowała
się na wyspę, nie której mieścił się Azkaban. Miała szczęście,
bo punkt aportacji na wprost wejścia do więzienia.
Na
ogromną bramą z żelaza wyryto słowa „Porzućcie wszelką
nadzieje, wy którzy tu wchodzicie”
Jakie
to ironiczne – pomyślała pogardliwie.
Przecież
co cytat z „Boskiej Komedii” Dantego.
Podeszła
do bramy i zastukała ogromna kołatka w kształcie jak kajdan.
Brama
otworzyła się do po długiej chwili. Zobaczyła kraty zabezpieczone
magią,a za nimi stał strażnik. Zmierzył ja z góry na dół,
zatrzymując wzrok na jej piersiach, a potem na twarzy.
-W
jakiej sprawie? - warknął.
-Chcę
odwiedzić więźnia.
-Numer?
-Nie
mam pojęcia, mam pozwolenie Ministra- powiedziała cierpliwie
Hermiona, mają w głowie ostrzeżenie Harry'ego, żeby nie drażnić
strażników.
-Pokaż.
Podała
mu pergamin, na którym widniał motyw Ministra Magii. Strażnik
rzucił na nie okiem, stuknął w nie różdżką, by zobaczyć, czy
to nie podróbka i otworzył bramę.
-Musze
panią przeszukać – mruknął, gdy Hermiona weszła do środka-
proszę rozpiąć szatę.
Hermiona
wykonała polecenie, pod spodem miała tylko krótkie dżinsowe
szorty i bluzkę z ogromnym dekoltem. Facetowi oczy rozszerzyły się
na jej widok, zamarł na sekundę i dopiero wtedy ją przeszukał.
Chciał zabrać jej kolczyki i inna biżuterię, ale Hermiona stawiła
opór. Ugiął się pod jej słowami, że jest tutaj na polecenie
Ministra Magii.
-Kogo
chce pani zobaczyć?
-Jest
jednym z najbardziej strzeżonych więźniów.
-Nazwisko.
-Malfoy
– powiedziała krótko Hermiona.
-Mamy
dwóch więźniów o tym nazwisku – warknął niezadowolony
strażnik.
-Stary
Lucjusz jeszcze żyje? - zapytała zaskoczona.
-Tak
i po tym wnioskuję, że idzie pani do młodego Malfoya.
-Owszem.
-Minister
Magii na do niego interes? - zapytał strażnik, prowadząc ją
długimi zawiłymi korytarzami.
-To
tajne.
-Pieprzeni
Malfoyowie- mruknął.
-Chcę
żeby zostawiono nas samych – powiedziała stanowczo Hermiona.
-Jest
niebezpieczny.
Hermiona
uśmiechnęła się ponuro.
-Jest
związany magicznie, nic mi nie zrobi. Chce go zobaczyć sam na sam.
-Ma
pani do niego uraz?
-Zabił
mi przyjaciółkę – skłamała chłodno – więc, tak, mam do
niego uraz.
Dalej
szli w milczeniu,
Gdy
dotarli na samą górę i stanęli przed ostatnia celą, strażnik
sięgnął do klucze i otworzył drzwi.
-Malfoy,
wizyta! - podniósł głos – tylko pani może otworzyć drzwi jak
będzie pani chciała wyjść.
Skinęła
głową i z bijącym sercem weszła do ciemnej celi. Drzwi
zatrzasnęły się za nią. Panowały nieprzeniknione ciemności.
Słyszała tylko cichy oddech. Następnie zapaliło się światło.
Mężczyzna
siedzący na pryczy zmrużył oczy, oślepiony.
Hermiona
wykorzystała tą okazję, żeby mu się przyjrzeć. Jego blond włosy
nie straciły nic ze swojej świetności. Blada cera nie stała się
ziemista, nawet pomimo braku słońca, nadal była mleczna. Był
ubrany w prostą czarną szatę. Nawet pomimo luźnych szat, było
widać wszystkie mięśnie, ponieważ bardzo schudł, jednak nie był
zagłodzony.
Cela
była spartańska. Miał tu łóżko, stolik i parę osobistych
rzeczy. Książki, pergamin, pióro i parę innych drobiazgów.
Otworzył
powoli oczy i znów je zmrużył, gdy zobaczył kto go odwiedził.
Jego usta ułożył się w pogardliwy grymas zadowolenia.
-Hermiona
Granger. Witaj w moim świecie.
Nie
odpowiedziała.
Wstał
zwinnie z łóżka. Górował nad nią wzrostem.
-Co
cie do mnie sprowadza?
Gdy
znów nie odpowiedziała. westchnął i rozłożył ręce, a jego
twarz wyrażała spokój i cierpliwość.
-Draco
– wykrztusiła cicho robiąc krok w jego stronę.
-Wróciłaś
– powiedział bezgłośnie.
Pokonała
całą długość celi jednym susem i wpadła prosto w jego objęcia.
Zamknął
ją w niedźwiedzim uścisku i wtulił twarz w jej włosy. Przymknęła
oczy i rozkoszowała się jego mocnym uściskiem. Wdychając ten
niesamowity zapach, zapach Dracona.
Po
naprawdę długiej chwili, rozluźnił uścisk i spojrzał jej w
oczy. Jednak jej błyszczące od łez oczy wiedział tylko przez
chwilę, bo zaraz poczuł jej usta na swoich. Pocałowała go
zachłannie.
Zrozumiał.
Dał
się popchnąć na łóżko, przejmując władzę nad jej ciałem.
Pogłębił pocałunek, prawie miażdżąc jej wargi, ale Hermiona
tylko westchnęła mu w usta.
Nie
bawił się w czułości i delikatność. Nie mieli na to czasu
Prawie
w ogóle nie odrywając się od jej warg, położył ją na plecach
na pryczy i zdjął jej szatę, odrzucając ją na ziemię. Spojrzał
na jej ciało i zamruczał z zadowolenia. Wpił się w jej naga
szyję. Wplotła mu palce we włosy, ciesząc się jego ustami na
ciele. Draco całując jej szyję, rozerwał jej bluzkę, by zaraz
zejść niżej z pocałunkami i zająć się jej nagimi piersiami.
Gdy pocałował ją w lewą pierś, ssąc jej sutek, jęknęła
cicho. Próbowała mu rozpiąć szatę, jednak gdy to nie przyniosło
efektu, rozerwała ją i został w samych spodniach.
Gdy
pocałował jej wrażliwe podbrzusze, objęła go nogami i
przewróciła na plecy. Usiadła mu na udach i pocałowała go. Draco
podniósł się do pozycji siedzącej , trzymając obie dłonie na
jej nagich plecach, by zaraz potem znów nad nią górować. Draco
nie chciał czekać. Szybko pozbył się resztek ich ubrań. Sunąc
ustami po jej ciele dotarł do jej bioder. Jęknęła, zaciskając
palce na jego włosach.
-Przyjdź
do mnie, Draco – wyszeptała – teraz.
Podciągnął
się do góry i spojrzał jej w oczy. Potem omiótł spojrzeniem jej
twarz, malinki na szyi, ślady zębów. Uśmiechnął się.
-Hermiona?
-Mhm?
-Kocham
cię – z tymi słowami wszedł w nią.
Krzyknęła
cicho, obejmując go udami i przyciągając bliżej. Ukrył twarz w
zagłębieniu jej szyi, czując jak przeczesuje jego włosy palcami.
Kochali się szybko i gwałtownie. Prawie od razu znaleźli wspólny
rytm. Spełnienie nadeszło szybko. Hermiona rozorała plecy Dracona
paznokciami. Blondyn pocałował ją w usta, tłumiąc jej krzyk, gdy
doszła. Czuł jej mięśnie zaciskające się, jednak nie przestał
się poruszać. Hermiona przerwała pocałunek i wyszeptała mu do
ucha z trudem powietrze :
-Daj
mi siebie.
Jak
gdyby czekał na jej słowa, krzyknął cicho, zamykając oczy, a
Hermiona uśmiechnęła się zadowolona. Draco opadł na nią.
Gryfonka gładziła go po plecach, czekając aż jego oddech się
uspokoi.
Draco
ocknął się po kilki minutach i zsunął się z Hermiony, ale ona
chciała go mieć przy sobie. Usiadła mu na udach, pochylając się
nad nim. Pocałowała go powoli. Draco przesunął leniwie dłońmi
po jej ciele, wywołując u niej dreszcze.
Spojrzał
jej w oczy, nie udało mu się ukryć niepewności.
-Czekam
na Ciebie, Draco – szepnęła mu do ucha.
Zacisnął
dłonie na jej pośladkach, zastawiając na nich siniaki.
-Będę
czekać – dodał, pocałowała go długo i wstała.
Pozbierała
szybko swoje rzeczy, naprawiając je i zakładając.
Uśmiechnęła
się uroczo do Dracona, który leżał na łóżku, rozłożony jak
młody bóg, obserwując ją.
Naprawiła
rzeczy blondyna.
Draco
skinął na nią, podeszła i pochyliła się nad nim.
-Dam
Ci więcej niż dzisiaj – wyszeptał jej do ucha - obiecuję.
-Kocham
cię, Draco – szepnęła, całując go ostatni raz.
Zniknęła
chwilę później, zostawiając Draconowi tylko swoją łzę na
policzku.
Zostawiła
również nadzieję, że za dwa lata mogą liczyć na szczęśliwe
zakończenie.
3/08/2013.
„wiesz
co mnie prześladuje do teraz?
Twój
pierwszy uśmiech i zaciekawiony wzrok.”
~*~*~*~
z
podziękowaniami dla :
-Vegas,
bo zawsze jesteś jak Cię potrzebuję.
-Alex,
bo znów zaczęłam lubić Dramione.
__________
pragnę
przypomnieć, że miniaturki publikowane w najbliższym czasie są
moje, przeniesione z drugiego bloga
(powrot-nox-dramione,blogspot.com), którego wczoraj (19.05.2016)
usunęłam. Proszę, nie oskarżajcie mnie o plagiat własnych
miniaturek...
czytałam to...
OdpowiedzUsuńWłaśnie mi też się cos kojarzy...
UsuńWłaśnie mi też się cos kojarzy...
UsuńProszę czytajcie co jest pod miniaturką...
UsuńTo moje, przeniesione
Nie było tego podpisu kiedy pisałam komentarz :)
UsuńDlatego to i pod poprzednią napisałam,ze czytała ten tekst już...
nadziejaa! <3
OdpowiedzUsuńOskarżona o plagiat własnych miniaturek ...heh.
OdpowiedzUsuńŚwietna miniaturka!!! (Jak wszystkie ;))