środa, 25 maja 2016

miniatura XIX

Natalii M.
Bo przegrałam zakład.

~*~*~*~

Dlaczego wypowiadamy życzenia do spadających gwiazd?
Przecież one upadają...

Był to jeden z ostatnich dni wakacji przed powrotem na siódmy rok do Hogwartu. Ostatni tydzień spędzali w Norze. Przyjechali tu między innymi dlatego, że chcieli podnieść panią Weasley po stracie syna. Pani Weasley doceniała ich gest i dlatego, gdy byli wszyscy razem był wesoła i pełna życia jak kiedyś. Jedynie w samotności płakała z żalu i straty. Musiała być silna. Nikt jej nie zwróci syna. Nawet najbardziej żarliwe prośby i modlitwy.

~*~*~*~

Była piękna ciepła noc. Leżała z Harrym na polach niedaleko Nory. Wpatrywali się w niebo, wypatrując spadających perseid. Milczeli przeważnie. Tylko czasami wymieniali półgłosem kilka słów. Jednak robili to rzadko. Nie chcieli zburzyć magii nocy, jej piękna i niesamowitości.
-Wiesz, Harry, nadal czuję, że jest wojna – powiedziała cicho Hermiona.
-Nie otrząsnęłaś się z tego prawda? - mruknął Harry.
-Nie. Nadal mam wrażenie, że muszę być na coś gotowa.
-To już koniec, Voldemot nie żyje. Wygraliśmy.
-Wiem, chyba po prostu za mało czasu minęło odkąd to wszystko się skończyło.
-Z pewnością. Tyle nerwów ile mieliśmy... - Harry urwał, by za jakiś czas zacząć mówić – wiesz, Hermiona, ty zawsze byłaś ze mną... zawsze.
-Co masz na myśli? - zdziwiła się Hermiona, z zachwytem spoglądając w gwieździste niebo. Nie było ani jednej chmurki. Księżyc świecił niesamowicie mocno, gwiazdy migotały w oddali, tajemnicze i niedostępne.
-Ron we mnie zwątpił – westchnął Harry – na Turnieju, jak i na poszukiwaniu horkruksów. Ty zawsze byłaś ze mną, owszem obrażałaś się na mnie, ale zawsze mi pomagałaś.
-Kocham cię Harry – powiedziała Hermiona – jesteś dla mnie jak brat, dla mnie było oczywiste, że muszę ci pomóc. Dlatego zawsze...
-Patrz! - przerwał jej Harry, wskazując dłonią niebo.
Nieboskłon przecięła właśnie spadająca gwiazda. Ciągnęła za sobą biały ogon, który znikał z każdym ruchem gwiazdy.
-Myśl życzenie – szepnął Harry.
Chcę.... chcę miłości, tej prawdziwej, która zapiera dech w piersiach.
Tak szybko jak się pojawiła i myśl Hermiony i gwiazda, tak samo szybko obie zniknęły.
-Myślisz, że te życzenia się spełnią? - zapytała Hermiona.
-Muszą – odparł z przekonaniem Harry.

~*~*~*~

Uważaj na to czego pragniesz, bo może się spełnić.

Hermiona z uśmiechem wtopiła się w tłum na korytarzach Hogwartu. Była połowa stycznia. Nigdy jeszcze nie czuła się tak szczęśliwa jak teraz.
Wojna się skończyła, w końcu to do niej dotarło. Byli wolni, młodzi i mieli całe życie przed sobą. Wróciła do Hogwatu. Razem z nią wrócił tylko Harry. Rodzeństwo Weasley'ów nie zdecydowało się na powrót do szkoły. Zaczęli karierę jako aurorzy i jako duet byli w tym na prawdę świetni. Voldemort upadł, ale na świecie nadal były niedobitki jego popleczników. Dlatego Ron i Ginny szkolili się na aurorów, aby wybić w pień złą krew jaka pozostała.
Hermiona miała z nimi częsty kontakt po przez listy, które krążyły między nimi. Harry za to w końcu odetchnął. Przestał być taki spięty jak dawniej, okazało się, że jest duszą towarzystwa. Gdzie był Harry, tam był śmiech. Oczywiście potrafił wysłuchać i porozmawiać na poważnie, ale przeważnie był roześmiany i wyluzowany. Stał się niesamowicie popularny w szkole. Na korytarzach cały czas padało "Cześć Harry!",cześć, Potter", "siema, stary". Każdy go znał, każdy chciał zdobyć jego przychylność. Harry patrzył na to z przymrużeniem oka i zadawał się głównie z ludźmi, którzy go nie zostawili w czasie wojny. Z resztą utrzymywał dobre, ale raczej luźne stosunki.
Do Hogwartu powróciło wiele osób z ich roku, w tym Ślizgoni i Hermiona dziękowała za to bogu.
Okazało się, że do Hogwartu wrócił Draco Malfoy.
Od samego początku utrzymywał luźne kontakty z Harrym, przekomarzali się, kłócili, dogryzali sobie, ale lubili się. Imprezy, które były częste na siódmym roku, były pełne Harry'ego i Dracona. Z czasem imprezy organizowane przez nich zaczęto nazywać po prostu Drrary. Charakteryzowało je jedno. Były głośne, lał się na nich alkohol i każdy chciał na nich być. Na tych właśnie imprezach Hermiona poznała bliżej Dracona. Najpierw tak samo jak Harry dogryzali sobie, potem Draco wyciągnął ją na parkiet. Przetańczyli całą imprezę. I tak się zaczęło...
Draco zaczął z nią rozmawiać, żartować na co dzień. Pod koniec października pierwszy raz zaprosił ją na randkę. Hermiona miała duże opory, żeby się z nim spotkać na tym szczeblu, ale w końcu uległa jego namowom. Harry jak się o tym dowiedział, wybuchnął śmiechem, poklepał ją po plecach i powiedział "bez ryzyka nie ma zabawy. Hermiono".
Spotykali się przez dwa miesiące, w Mikołajki Draco z enigmatycznym uśmiechem zapytał czy zgodzi się na to, żeby zostali parą. Hermiona była zaskoczona, ale bardzo szczęśliwa. Zgodziła się, rzucając Draconowi na szyję.
Na Święta zostali w Hogwarcie. Najpiękniejsze dwa tygodnie w życiu Hermiony. Pełne szczęście, spokoju i miłości. Właśnie tak zawsze wyobrażała sobie idealne święta. Te na dodatek były pełne Dracona.
Teraz, w styczniu, Hermiona nadal nie mogła uwierzyć, że są parą. Nie sądziła, że do siebie pasują, ale dogadywali się niesamowicie dobrze.
-Hej, skarbie – usłyszała głos Dracona i jego dłoń automatycznie splotła się z jej palcami.
-Cześć, kochanie.
-Zaklęcia?
-Tak, a ty? - mruknęła Hermiona.
-Siedzę z tobą – zaśmiał się cicho Draco.
Gryfonka spojrzała na niego, zastanawiając się czym zasłużyła sobie na takie szczęście. Draco był idealny. Potrafił wyczuć jej humor i potrafił jej go poprawić, potrafił z nią milczeć, rozmawiać jak starzy znajomi, żartować, ale i potrafił być romantyczny. Dopiero teraz zrozumiała co to znaczy dojrzały związek. To nie obściskiwanie się na korytarzach i patrzenie sobie w oczy. To pewność, że możesz porozmawiać z drugą osobą o wszystkim, że ona cię zrozumie. To niesamowita więź i świadomość, że chcecie tego samego.
A oni mieli to wszystko.

~*~*~*~

Za te marzenia, których dzisiaj brak, wypijmy do dna.

Hermiona siedziała na tarasie swojego domu. Wpatrywała się w spadające gwiazdy, przeklinając ten dzień, w którym prosiła je o miłość, tą prawdziwą, tą zapierającą dech w piersiach.
No i przecież pojawił się Książę z Bajki. Był idealny. Kochali się na zabój, byli wprost nieprzytomni, patrzyli na świat przez różowe okulary. Planowali wspólne życie, robiąc plany na przyszłość i ciesząc się, że jest tak pięknie.
Jednak bajka się skończyła.
Draco odszedł. Zostawił ją z dnia na dzień, bez słowa wyjaśnienia. Wzruszył tylko ramionami i przeprosił, że ją zranił.
A przecież ona tak strasznie kochała.... tak strasznie chciała z nim być, mieć dom, trójkę dzieci i psa.
A on to zignorował, odszedł.
Teraz podobno był z inną kobietą,
Hermiona wiedziała jedno.
Zranił ją, strasznie ją zranił. Myślała, że nie podniesie się z tego. Jednak jak zawsze był przy niej Harry. Wspierał ją, nie pozwalał jej upaść. Walczył o nią tak samo jak ona walczyła swojego czasu o niego.
I Hermiona podniosła się, choć zajęło jej to dużo czasu.
Otrząśnięcie się z wspomnień, niespełnionych marzeń i szczęścia jakie miała.
Teraz gdy patrzyła na to z dystansu wiedziała, że nie żałuje tego czasu spędzonego z nim. Ta miłość była piękna, wspominała ją za śmiechem, ich wspólne chwile, których było przecież tak dużo.
Czasami chciała, żeby to wszystko wróciło, żeby znów byli razem, zakochani. Ale zaraz potem wracał zdrowy rozsądek, znów cierpieć jeśli by się w końcu rozstali? To było nieuniknione. Wiedziała, że nie byli sobie pisani.

Patrzyła w gwiazdy.
Spełniłyście moje życzenie. Prosiłam o miłość, o tą piękną miłość, o każdy szczegół, o to, żeby zakochać się całym sercem.
Dostałam to, nawet więcej niż mogłam chcieć, dostałam z nawiązką.
Prosiłam o miłość. Dostałam ją
Nie prosiłam o to, żeby trwała już zawsze.
I nie trwała...

Za wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej.

~*~*~*~
27/04/2014


Chcę tylko podziękować kilku osobom.
-Vegas, bo zawsze jesteś.
-Alex, bo jesteś, gdy trzeba mnie kopnąć w dupę.
-Roni, która objawiła się wczoraj i mam nadzieję, że zostanie na dłużej, żeby znów podbijać ze mną świat.
-Muscardinus vel Przecinek, bo słucha moich niesamowitych pomysłów, za które byście mnie zabili.

3 komentarze:

  1. Bardzo spodobał mi się pomysł duetu Weasleyów jako aurorów. To największy + tej miniaturki. Trochę bolał mnie język, bo zdania nie sklejały się w ładną całość. Może jestem zbyt surowa? :c
    Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem jak to robisz, że nawet najprostszą(bez obrazy), najmniej skomplikowaną miniaturkę umiesz tak ubrać w słowa, że wychodzi arcydzieło. Osobiście jestem wielką fanką twojego stylu pisania, ale ta konkretna miniaturka była troszkę przykrótka :D

    OdpowiedzUsuń

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...