środa, 31 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część III

Z czego się śmiejesz? O Tobie mówi ta bajka, lecz pod zmienionym imieniem.”
Horacy


Kilka miesięcy później


Draco Malfoy dawno otrząsnął się z tego wstrząsającego zdarzenia jakim był Wieczór Kawalerski Blaise'a i kaca jaki go męczył przez trzy dni po tym wydarzeniu tak, że pomagał mu tylko sok pomarańczowy.
Pochłonęła go praca, gra w quidditcha, praca, gra, praca i gra. Przecież Draco był zawodowcem, grał na pozycji ścigającego w jednej z najlepszych amerykańskich drużyn, Gwiazd ze Sweetwater. Nazwą może nie imponowały, ale grą w ostatnich dwóch sezonach i owszem. Z ostatniego miejsca w tabeli wbili się szturmem do pierwszej piątki i nie marnowali okazji, by jeszcze poprawić swoją pozycję. Gdyby nie koniec sezonu wiosennego, to pewnie zajęliby miejsce na podium.
Draco pocieszał się tym, że następny sezon będzie ich.

Aktualnie przebywał w swoim mieszkaniu na przedmieściach Londynu.
Bywał w nim sporadycznie, bo tylko kilka razy w roku, gdy akurat nie grał na wyjazdach czy nie trenował. Quidditch był całym jego życiem i nie chciał tego zmieniać. Nawet do pięknych kobiet nie ciągnęło go tak jak do gry i adrenaliny jaką niósł ze sobą ten sport.
Teraz, około godziny 8 obudził się całkiem z przyzwyczajenia i nie mógł już zasnąć. Powinien być na treningu za pół godziny. Miał tylko jeden problem. Sezon się skończył, nie będzie treningu. Był w Londynie i musiał czymś zająć czas. Nie mógł spędzić dwóch miesięcy w łóżku i nic nie robić.
Spojrzał na biały rzeźbiony sufit i przekrzywił głowę. Czy on zawsze był taki popękany?
Tak, zawsze. To był ten czas, gdy Pansy bawiła się w projektantkę wnętrz i postawiła na głowie jego mieszkanie. Na pytanie „dlaczego?” odpowiedziała, że musi się uczyć.
Draco nic po niej nie zmieniał. Było ładnie, funkcjonalnie i nowocześnie. Tak jak mu odpowiadało.
Wstał dopiero wtedy, gdy do okna zapukała sowa z poranną pocztą. Otworzył jej okno i wpuścił ją do środka. Już miał je zamknąć, gdy godnym podziwu pikowaniem wpadła do pokoju jeszcze jedna sowa, tym razem z Prorokiem.
Draco zgarnął i pocztę, i gazetę, po czym przeszedł do kuchni. Przeszukał zawartość szafek i znalazł kawę oraz cukier. Gdy ujrzał wnętrze lodówki zdecydował, że musi nauczyć się robić jajecznicę.
Dwadzieścia minut później siedział przy kuchennym stole i zabierał się do śniadania.
W Ameryce przyzwyczaił się do tego, że jadał na tarasie, ale pogoda w Londynie uniemożliwiała mu to, dlatego musiał zadowolić się kuchnią.
Rozłożył się na krześle i otworzył gazetę od razu na sporcie.
-Zjednoczeni na górze tabeli, tak, Potter zawsze miał nosa do szczęścia... Armaty znów na ostatnim miejscu – mruczał pod nosem – czego można się spodziewać po ulubionej drużynie Weasleya... Nawet dziecka nie umiał Granger zrobić, żeby z nim została...
Zamknął gazetę i sięgnął po kawę. Traf chciał, że położył ją pierwszą stroną do góry i opluł ją kawą, gdy zobaczył nagłówek.
-Że co takiego? - wychrypiał, osuszając siebie i gazetę różdżką – Skeeter znów w akcji?
Wszystko wskazywało na to, że jednak nie.
Marszcząc czoło, zaczął czytać artykuł.

Hermiona Granger matką!
Jak dowiedzieli się nasi reporterzy, znana z ocalenia świata i niecodziennej inteligencji Hermiona Granger (lat 24) została matką!
Jest to szokujące dla naszego społeczeństwa, ponieważ panna Granger jest niezamężna, nic nie wiemy również o jej związku, czy choćby przelotnym romansie.
Jednak to prawda. Potwierdził to sam Harry Potter, wychodząc ze szpitala Św. Munga krótko po 9 rano, 9 czerwca.
Tak, Hermiona urodziła dziecko, nie chciała tego ukrywać przed światem, nie jest z nikim związana, dziecko będzie wychowywała sama, to jej decyzja, jednak jej ciężki stan nie pozwala na dalsze rozmowy”
Zapytany o ciężki stan odpowiedział „a pan jakby się czuł, gdyby urodził pan dziecko po 8 godzinach męczarni i skurczy porodowych?”
Poinformował nas również, że jego przyjaciółka nie jest obecnie z nikim związana. Poddała się zabiegowi in vitro. Sprawdziliśmy co to oznacza. In vitro to mugolski sposób na bezpłodność. Kobieta zostaje poddana zabiegowi in vitro (wprowadzenie do macicy zapłodnionej już komórki jajowej w warunkach laboratoryjnych) dzięki czemu może zajść w ciążę w przypadku, gdy partner jest bezpłodny lub go brak, jak w przypadku Hermiony Granger.
To innowacja dla nas” powiedział dyrektor św. Munga „nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy o takim rozwiązaniu. Jest to marzenie nie jednej pary czarodziejów, którzy są bezdzietni. Na pewno zrobimy z tej wiedzy użytek.”
Hermiona Granger pokazała drogę wielu czarownicom, które pragną dzieci.
Niestety, nie udało nam się porozmawiać ze świeżo upieczoną matką, a personel szpitala nie udzielił nam żadnych informacji.
I dla nas, i dla matki pozostaje tajemnicą, kto jest ojcem dziecka, ponieważ nasienie pochodzi od anonimowego dawcy.
Co wyrośnie z dziecka, które nie zostało poczęte z miłości, a które jest pozbawione ojca?
Będziemy o tym informować.”

-No tego jeszcze nie było – mruknął zdziwiony Draco, odkładając gazetę. – Może i Granger dała nadzieję czarodziejom, ale jej samej pewnie nikt nie chciał, skoro dziecko nie ma ojca.
Uśmiechnął się drwiąco.
Ciekawie będzie dowiadywać się jak radzi sobie Granger.

XXX

Witajcie!

Kolejna część już dzisiaj z racji tego, że jutro Sylwester i Nox wychodzi i nie wie kiedy wytrzeźwieje, żeby wstawić kolejną notkę.

Co jeszcze mogę wam powiedzieć w tym roku? :)
Cieszę się, że pomimo tego, iż tak często Was opuszczałam wciąż tu jesteście i za to Wam dziękuję.
Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać również w przyszłym, nowym roku.
A więc...
Najlepszego, Kochani!
Żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, żeby więcej nas nauczył, żebyśmy znaleźli czas dla najbliższych, bo o to w tych czasach co raz trudniej, żebyśmy nie podejmowali decyzji zbyt pochopnie.
Pogoń za tym, czego pragniemy może być mordercza i odbierać nam siły, tylko po to, żeby na koniec okazało się, że to czego pragniemy mieliśmy tuż pod nosem, dlatego uważajcie na marzenia :)
Mogą być bliżej niż się wydaje.
Żeby spełniły się wszystkie marzenia, te najbardziej upragnione, tego Wam życzę w przyszłym roku :)
Do siego roku!

Pozdrawiam,
Nox

czwartek, 25 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część II

Bała się, że ten człowiek mógłby kiedyś zniknąć z jej życia...

Harry spojrzał na nią jakby oznajmiła, że rezygnuje z magii.
-Że co proszę? - zapytał w końcu.
-Harry, a co w tym złego? - zapytała lekko zirytowana. – Chcę mieć dziecko tylko dla siebie, nie chcę, żeby ktoś ingerował w jego wychowanie, nie chcę widzieć jak cierpi.
-Hermiona, wychowywałem się w dziwnej rodzinie i wiem, że gdybym miał jeszcze jedną możliwość, chciałbym się wychowywać w pełnej rodzinie, z ojcem i matką.
-A ja wiem, że dziecko może wyrosnąć na wartościowego człowieka nawet bez ojca.
-Będzie mu do końca życia czegoś brakowało - powiedział z uporem, który go tak cechował.
-W moim przypadku nie będzie mu niczego brakowało – powiedziała stanowczo Hermiona.
-Jak to sobie wyobrażasz? - zaatakował ją Harry. – Dasz się zaszczepić, niewiedząc jaki jest ten człowiek, nie znając jego charakteru?
-Wszystko zależy od wychowania – odparowała Hermiona.
Harry spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.
Znał tę kobietę dobrych dziesięć lat i wiedział, że jak się na coś uprze, to musi to osiągnąć.
-Nie powiem, że mi się ten pomysł podoba, ale będę cię wspierał w każdym szaleństwie tak jak ty mnie – powiedział z krzywym uśmiechem.
-Dziękuję, Harry – powiedziała cicho – te słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą.
-Czego się nie robi dla przyjaciół...

xxx

Ludzie bardzo często dowiadują się o czymś za późno...

Hermiona dopięła swego. Trzy miesiące później, rano z zainteresowaniem oglądała wnętrze muszli klozetowej, zwracając kolację.
Gdy była pewna, że torsje ustały, usiadła powoli i odetchnęła, opierając się o ścianę,
"W końcu" pomyślała, a w sercu rozlało jej się przyjemne ciepło "będę miała dziecko".
Dla pewności, pół godziny później zrobiła test ciążowy, który potwierdził jej przypuszczenia. W euforii wysłała sowę do Harry'ego.

"Udało się, udało!
Zbieraj na prezent dla Juniora!"


xxx

Czas płynął jej bardzo szybko.
Nie zrezygnowała z pracy, jedynie ograniczyła ją. Pochłaniało ją urządzanie i ustrajanie pokoju dziecięcego, kupowanie ciuszków i smoczków.
Harry i Ginny, choć kręcili głową nad jej pomysłem, wspierali ją.

Dopiero w piątym miesiącu Hermiona przekonała się naprawdę, co to znaczy być w ciąży. Nocne wstawanie do toalety i wymioty po każdym posiłku. Dziwne zachcianki jak banany w czekoladzie czy budyń czekoladowy z arbuzem i ogórkiem.
Poza tym dziecko rozwijające się w jej brzuchu było bardzo delikatne, szkodził mu nawet najmniejszy wysiłek fizyczny. Musiała zacząć dbać o siebie jak nigdy przedtem, żeby nie narażać dziecka. Ciągnęło ją niesamowicie do kawy i muzyki, czego Ginny konsekwentnie jej zakazywała, bo dziecku szkodzi kofeina i nie można go nastawiać na dany gatunek muzyki z góry, bo to jakby programować mu życie.
Hermiona mruczała pod nosem na Ginny, ale nie protestowała, bo wiedziała, że pod tym znajduje się prawdziwa troska o nią i o dziecko.

xxx

kilka miesięcy wcześniej...

Jeśli wszystkie Twoje pomysły wydają się idealne, dopij wódkę i idź spać.


-A kto nie wypije, czeka go kara! - wrzasnął Blaise.
-Diable – wybełkotał Draco - ja już nie daję rady...
-Pij! Pij za moje ostatnie dni wolności! - mruczał pijany Blaise. – W sobotę usidli mnie Greengrass i koniec z piciem i panienkami! Pij, bo spotka cię kara Diabła!
Draco potrafił wiele, ale dzisiaj uczeń pokonał mistrza. Po piętnastu minutach słuchania bełkotu zasnął snem sprawiedliwych.

xxx

Wszystko co dajesz - wraca.

-Przypomnij mi dlaczego tu jesteśmy – powiedział Draco, stojąc przed bankiem.
-Ponieważ przegrałeś i czeka cię kara – uśmiechnął się diabelnie Blaise.
-To znaczy?
-Zasnąłeś na moim wieczorze kawalerskim i musisz oddać spermę do banku.

~*~*~*~

beta Muscardinus

Witam!

Późno, ale każdy wie jak trudno się w Wigilię wyrobić.
Mam nadzieję, że kontynuacja przypadnie Wam do gustu.
Skoro są Święta...
Życzę Wam jednego, spełnienia tych najbardziej skrytych marzeń, tych z głębi serca, o których nikomu nigdy nie mówiliście, tych najbardziej upragnionych.

Widzimy się w Sylwestra.

Pozdrawiam,
Nox

sobota, 6 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... cześć I

Hermiona Granger zawsze chciała mieć dziecko.

Zawsze chciała mieć tę malutką istotkę, która będzie ją kochać bezwarunkowo, która w wieku dwóch lat przyjdzie do niej i powie jej "kocham cię, mamo".

Chciała pozostawić po sobie na świecie coś więcej, niż tylko mogiłę bez znaczenia.
Hermiona była spełniono zawodowo. Prowadziła jedną z najprzedniejszych kancelarii notarialnych w Wielkiej Brytanii. Doszła do tego ciężką pracą, uczciwością i zgodnie z prawem, co zawsze było jej celem. Grać fair. Udało się jej to i była z siebie dumna. Zdobycie tego marzenia kosztowało ją wiele lat pracy. Najpierw wyczerpujące studia na prawie i ambicja by być najlepszym, by osiągnąć jak najwięcej, by wiedzieć wszystko. Już w pierwszym z pięciu lat nauki zdobyła stypendium naukowe Merlina, co pozwoliło jej wyprowadzić się z Nory. Jej zmiana miejsca zamieszkania zakończyła jej związek z Ronem.

Rozstali się bezboleśnie i po cichu, bez skandali, w spokoju. Z czasem zaczęli spędzać ze sobą coraz mniej czasu. Hermiona była pochłonięta studiami i pracą, a Ron pracą i osiągnięciami w quidditchu. Coraz rzadsze spotkania nie sprawiały im problemu, nie powodowały bólu. Gdy któregoś razu spotkali się przypadkiem na Pokątnej, usiedli i na spokojnie porozmawiali o tym, że to koniec, miłość się wypaliła. Rozstali się jako przyjaciele. Teraz, ponad 6 lat po tym wydarzeniu Hermiona ze spokojem patrzyła jak Ron bawi swoją trzyletnią córkę Molly. Czuła tylko ukłucie w sercu, że ona nie ma takiej istotki tylko dla siebie.

Gdy w sferze zawodowej osiągnęła wszystko do głosu zaczęła dochodzić strefa uczuciowa. W pracy spotkała wielu przystojnych, inteligentnych i błyskotliwych mężczyzn. Umawiała się z wieloma, jednak nigdy nie czuła chęci zaangażowania się uczuciowo. Wystarczył jej dobry seks i relacje z partnerem. Wiedziała co robi, niczego nie udawała. Żaden z partnerów nie miał do niej żalu, żyli w ten sam sposób. Hermiona nie czuła potrzeby związku. Chciała być sama i nie czuła się z tym źle.
Chciała tylko dziecka, które będzie jej i tylko jej. Wychowa je tak jak będzie chciała.

xxx

Hermiona siedziała w swoim biurze i przeglądała ulotkę, która spadła jej z nieba. Słyszała o tym wcześniej, ale nigdy by nie wpadło jej to do głowy, a teraz uznała to za wspaniały pomysł. Wprost idealny.
Była tak pochłonięta czytaniem, że nie zauważyła, iż do jej biura wszedł Harry.
-Hermiona! - krzyknął i strzelił jej palcami przed oczami.
Zamrugała i spojrzała na niego zdziwiona.
-Harry, nie zauważyłam cię - roześmiała się.
-Widzę - powiedział lekko zirytowany Harry - co to za ulotka?
Hermiona pozwoliła jej wyślizgnąć się spomiędzy palców na szklany blat. Na niebieskim tle było napisane czarnym drukiem "Zapłodnienie in vitro".

~*~*~*~

cdn...

beta : Muscardinus

sobota, 29 listopada 2014

Miniaturek V - z wyniku zimowej melancholii

A dziś nie rozmawiajmy o tym, bo nie wiem, co mam powiedzieć...
~~~~
Kilka dni przed ostateczną walką z Voldemortem
23.49

Jest mi zimno. Trzęsę się z zimna przed namiotem. Ciemność otacza mnie z każdej strony. Boję się nawet wyczarować ogniki, aby było mi trochę raźniej. Szukają nas, a to ja odpowiadam za nasze bezpieczeństwo. Nie mogę ich narazić, bo jest mi zimno. Przetrwam, zawsze daję radę.
Harry i Ron jeszcze nie śpią. Słyszę jak półgłosem rozmawiają o horkruksach. Sprzeczają się czy Voldemort sięgnąłby po własność Gryffindora, założyciela domu, którym tak gardził. Ron jak zawsze jest nastawiony negatywnie. Harry uważa, że dla Voldemorta to silny przedmiot magiczny i na pewno by mu się nie oparł. Myślę, że ma rację.


00.37
Śpią, oboje. Słyszę ich spokojne oddechy przez marne ściany namiotu, który od jakiegoś czasu jest naszym domem.
Teraz mogę się wymknąć, wiem, że nawet nie zauważą.
Muszę ich opuścić.
oo.40
Znów jej nie ma, martwię się o nią. Miała tu być prawie godzinę temu. Wiem jak się naraża, pojawiając się w jednej z posiadłości mojej rodziny, ale oboje tego pragniemy. Trwa woja, Voldemort szykuje się na ostateczne starcie. To nie jest pora na miłość.
A my popełniamy ten błąd i się kochamy.
Patrzę w ciemną szybę, wypatrując jej jak zawsze o tej porze, mając nadzieję, że nic jej nie jest i myślę "kocham cię, mój wrogu".


00.45
Odchodzę od naszego obozowiska. Choć wiem, na co ich narażam, muszę to zrobić. Zostało tylko kilka dni do walki, a tęsknię za nim. Możliwe, że później już się nie zobaczymy.
Strach, że go stracę pojawia się kilka razy na dzień i zawsze serce mi zamiera na myśl o tym. Kiedyś nie był dla mnie taki ważny, kiedyś chodziliśmy tylko do jednej szkoły i mijaliśmy się na korytarzach jak nieznajomi. Teraz, rok po tym, nie możemy bez siebie żyć, choć jesteśmy rozdzieleni.
Oddycham głęboko i teleportuję się.
00.47
Nadal jej nie ma. Nie pojawiła się.
Gdzie jest? Czy żyje?


00.48
Pojawiam się w jednym z mrocznych korytarzy. Znam go na pamięć. Wiem, że trafiłam dobrze, bo znam ten zapach i tu jest cieplej. Po moim przemarzniętym ciele przechodzą dreszcze. Przyjemne dreszcze ciepła. Przymykam na chwilę oczy i cieszę się tym uczuciem, a potem idę przed siebie.
Wprost do niego.
00.49
Nadal wpatruję się w okno. Może jeszcze przyjdzie. Prosiła bym czekał godzinę, jeśli nie zjawi się na czas, ale zawsze dawała radę. Teraz też nie tracę nadziei.
Drzwi za moimi plecami otwierają się, oddycham z ulgą. Przyszła.
Odwracam się i widzę ją.
Mam wszystko. Choć na chwilę.


xxx

02.39
Nie ma go.
Wygraliśmy. Panuje euforia. Koniec wojny.
A moje serce umiera. Straciłam chęć do życia. Nie wiem jak mam dalej ruszyć z miejsca.
Wygraliśmy.
Ja przegrałam.
Odszedł ode mnie. Nie potrafiłam go uchronić od śmieci, choć obiecywałam mu, że nigdy go nie opuszczę, że zawsze będziemy razem.
Teraz jest sam. Zginął z rąk własnego ojca, za zdradę. Rzucił się przed Harry'ego.
Pozwolił nam wygrać....
A ja umieram bez niego.

00.48
Minęło kilka dni. Nadal jestem sama. Nie potrafię o nim zapomnieć.

00.50
Minęło kilka tygodni. Rany zaczynają się goić, ale fantom bólu nadal mi towarzyszy. Ciągle mam wrażenie, że zaraz go zobaczę, że zaraz pojawi się w moim życiu, a nie ma go od dawna. Nie potrafię ruszyć z miejsca. Na zawnątrz wszystko jest dobrze, robię to co do mnie należy. Zbieram laury za to, że przyczyniłam się do wygranej, wszyscy mi dziękują, a powinni dziękować jemu. Jego powinni nazwać bohaterem...

01.24
Minął rok.
Żyję.
Wiem, że muszę żyć dalej i iść swoją drogą. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że nigdy więcej go nie zobaczę. A jeszcze więcej czasu zajęło mi pogodzenie się z tym.
Gdy to zrozumiałam, rzuciłam się w wir pracy i nowych znajomości. Wszystko robiłam na sto procent, dawałam z siebie wszystko byle zapomnieć. Brałam na swoje barki, więcej niż mogłam unieść tylko po to, żeby wieczorem nie myśleć, być tak zmęczonym, żeby od razu zasnąć.
Udawało się, kuracja odniosła skutek.
Po pewnym czasie grupka moich znajomych zaczęła się zmniejszać do tych bardziej zaufanych, tych najlepszych, a w nich był on. Zupełne przeciwieństwo mojej miłości, o której nie potrafiłam zapomnieć. Potrafił ze mną rozmawiać godzinami, ale były okresy, gdy milczeliśmy tygodniami, a mnie go strasznie brakowało. Zbliżyliśmy się do siebie, staliśmy się przyjaciółmi. W końcu zaproponował mi randkę. Przed oczami stanął mi mój ostatni związek, ból po nim i myśl, że jeszcze nie jestem gotowa.
Odmówiłam.
Zraniłam go i to strasznie. Przyjął to z honorem i wdziękiem, nie uniósł się pychą, nadal ze mną rozmawiał. Stał się mi jeszcze bliższy. Wszyscy prawie zawsze widzieli nas razem, brano nas za parę, a my nie zaprzeczaliśmy. W końcu nie potrafiliśmy wytrzymać dnia bez siebie. Mówili mi, żebym przestała go ranić, dawać mu nadzieję, a ja nie potrafiłam... Nie potrafiłam z nim być, ale nie potrafiłam też z niego zrezygnować.
Wciąż widziałam przed oczami moją ostatnią miłość i wiedziałam, że nie mogę zacząć nowego związku, bo to nie sprawiedliwe, że moje myśli zajmuje ktoś inny.
Ale zrobiłam to. Jesteśmy razem od kilku tygodni. Naprawdę ruszyłam z miejsca. Kocham go, naprawdę kocham i jestem do niego przywiązana. Wyszłam na prostą. Nie było łatwo, ale musiałam coś zrobić ze swoim życiem. Jestem stosunkowo szczęśliwa.
I tylko jedna osoba, mój najbliższy przyjaciel, a zarazem najlepszy przyjaciel mojej martwej miłości spojrzał mi kiedyś w oczy i zapytał :
-Szczęśliwa?
-Tak, jestem zadowolona z życia - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Pytam czy jesteś szczęśliwa, a nie zadowolona.
Odwróciłam głowę, jednak złapał mnie, odwrócił do siebie i spojrzał w moje, wówczas już załzawione oczy.
-Kogo okłamujesz?
-Jestem szczęśliwa, mam dla kogo żyć, nie mogę narzekać, układa mi się, ale... - zamknęłam oczy, bo spod powiek popłynęły łzy.
-Ale nie tak szczęśliwa jak przedtem? - dokończył za mnie.
Skinęłam głową. Miał rację.
Byłam szczęśliwa, los dał mi więcej niż mogłam chcieć, ale nie potrafiłam zapomnieć o mojej miłości.
Nie zastąpiłam jej, nikt nigdy mi jej nie zastąpi, ale ten związek pomaga mi przeżyć...
Przeżyć godnie do śmierci, która będzie wybawieniem....

~~~~~~~
zbetowane przez Muscardinus

Taka sobie miniaturka.
Moje ostatnie melancholijne przemyślenia. Nie są najgłębsze ani najlepsze, ale chciałam się z Wami nimi podzielić.
Nox

środa, 6 sierpnia 2014

Epilog


"Bo wszystko co mam to Wy."

***

Vegas

Promienie słoneczne oświetlały twarz kobiety siedzącej w ogrodzie i zagłębionej w lekturze. Od wielu lat to była jej odskocznia od rzeczywistości. Przez chwilę mogła poczuć się w innym świecie. Tak było i teraz. Zaczytana nie zwróciła uwagi, że ktoś zbliża się do drewnianej huśtawki, na której siedziała. Dopiero, gdy poczuła delikatne muśnięcie w czoło, oderwała oczy od lektury.
- Już wróciliście?
- Raczej dopiero.  – uśmiech wypłynął na usta mężczyzny. Hermiona stwierdziła, że to najwyższy czas powrócić do ostatniej rozmowy.
- Draco, bo tak sobie pomyślałam…
- Nie. – mężczyzna przerwał jej w połowie zdania.
- Ale nawet nie dałeś mi dokończyć, to czemu już się nie zgadzasz? – Hermionę bawiła cała ta sytuacja.  Draco był taki przewidywalny.
- Znam Cię na tyle, że wiem czego chcesz. I nadal mówię nie.
- Draco, posłuchaj. Ja naprawdę…
- Granger skończ do cholery! – chociaż mężczyzna powoli tracił cierpliwość, to nadal trzymał kobietę w żelaznym uścisku, opartą o jego klatkę piersiową.
- Od 10 lat jestem Malfoy kochanie. – Hermiona obróciła głowę, aby spojrzeć mężowi w oczy. Jej brązowe i rozbawione, jego błękitne i ciskające gromy. Jednak jedno ich łączyło, w ich spojrzeniach było widać bezgraniczną miłość.
- I za każdym razem jak jesteś w ciąży próbujesz swoich sił! Za pierwszym razem jak miał się urodzić Scorpius chodziłaś 3 miesiące i marudziłaś. Za drugim, dzięki Merlinowi nie musiałem słuchać tych głupot, bo urodziła się Abi. A teraz, gdy znów mam mieć syna, chodzisz i wymyślasz.  – arystokrata był nie ugięty.
- Kochanie masz rację we wszystkim co mówisz. – słysząc co mówi jego żona zaczął się śmiać.
- Lizustwo? No no, patrzę że jesteś zdeterminowana. Jednak nic Ci to nie da. Moja odpowiedź, nadal brzmi nie!
- Draconie, podaj mi jeden logiczny powód, czemu się nie zgadzasz?
- Jeden?! Ja Ci mogę milion podać, czemu nie zgodzę się na Twój kretyński pomysł.
- Mój pomysł wcale nie jest głupi.
- Nazwanie syna Harry nie jest głupie? Masz rację, to jest niedorzeczne. Zgodziłem się, aby Potter był naszym świadkiem i chrzestnym Scorpiusa. Ale na to nigdy się nie zgodzę. Wchodzę do pracy, Potter, jestem z rodziną na spacerze i kogo widzę? Pottera! Nie długo mi zacznie z lodówki wyskakiwać. Ja na sam dźwięk jego głosu dostaje epilepsji, a Ty chcesz żebym takim samym imieniem nazwał syna?! Zapomnij!

Hermiona słysząc argumenty męża wybuchła śmiechem. Wiedziała, że jej mąż nigdy się na to nie zgodzi. Ale próbować nie zaszkodzi. Gdy miała już zaproponować Draconowi, że może chociaż na drugie niech ich syn ma na imię Harry, oboje usłyszeli krzyk ich 3 letniej córki.
- Wuja!

Oboje spojrzeli w stronę domu i zobaczyli jak ich dzieci biegną w ich stronę, za rękę trzymając  Harrego.  Draco przewrócił oczami, a Hermiona znów wybuchła śmiechem. Jej pokręcone życie było teraz idealne. Bo czego jej więcej do szczęścia trzeba? Ma przyjaciół, cudowne dzieci, na świecie za 2 miesiące pojawi się jej kolejny syn, a do tego wszystkiego obok niej zawsze jest jej mąż, który kocha ją bezgranicznie. Od 12 lat, ani razu nie żałowała, że wyznała Draconowi prawdę. Bo dzięki niemu jest teraz szczęśliwa.


~*~*~*~*~*~

Żegnamy się z tym opowiadaniem i z blogiem. 
Chcemy podziękować wszystkim czytelnikom i każdemu z osobna. Za każdy komentarz, za każdy przeczytany rozdział, bo tak naprawdę tworzyliście ten blog razem z nami. Dawaliście nam motywację do pisania. 
Epilog jest naszym wyobrażeniem jak zakończyła się ta historia, a co działo się przez te wspomniane 12 lat, które nie jest opisane? To już zależy od Was i waszej wyobraźni. Każdy niech ułoży sobie swoją historię. 
Jesteśmy naprawdę wdzięczne Wam za wszystko nasze kochane!
Nox bardzo dziękuje Realistce.
Vegas za to dziękuję, za każde miłe słowo, za każdy komentarz i za tak miłe przyjęcie mnie!
Trzymajcie się!
Całują Nox i Vegas!


piątek, 25 lipca 2014

przerywnik

http://dracohermionaundomyheart.blogspot.com/

polecam :)

pozdrawiam
N.

ps. w lipcu notka nie pojawi sie.
wybaczcie, ale wena jest psotna...

sobota, 5 lipca 2014

Rozdział 8

Oszukać los to tylko blef...
Ich Troje

Nox

Draco był w stanie lekkiego oszołomienia.
Przed chwilą z jego mieszkania, a także łóżka wyszła kobieta, z którą spędził niesamowitą noc. I to nie była byle jaka kobieta tylko Hermiona Granger. Jego marzenie i przekleństwo od dwóch lat. To co mu powiedziała wywróciło jego poukładany świat do góry nogami.
Zawsze uważał, że odeszła z własnej woli, że jej się znudził, że go nie kochała, że był tylko jej zabawką. Nie mógł uwierzyć, że dał się tak nabrać. Tak podejść zwykłej bezbronnej Gryfonce. I to dwa razy! Raz za czasów Hogwartu, gdy się w niej zakochał. Jednego dnia była mu obojętna, a następnego... nie umiał się bez niej obejść. I drugi raz, gdy odeszła łamiąc mu serce i wracając po dwóch latach, piękna i wybuchowa, z prawdą na ustach.
Nie chciał jej słuchać, ranił ją i to świadomie, broniąc swojego serca, żeby znów się nie rozpadło. Jednak ona jak zawsze dopięła swego, powiedziała mu co miała do powiedzenia, zrobiła to z klasą, siedząc półnaga na nim i znów zniknęła, nie wiadomo gdzie.
Blondyn wstał i udał się do kuchni w poszukiwaniu eliksiru na kaca. Znalazł go, wypił dwie dawki i poczuł się jak młody bóg. Potem poczłapał do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Gdy gorące strumienie wody spływały po jego ciele, myślał nad tym co usłyszał.
Czy naprawdę nie odeszła z własnej woli?
Czy jej też to złamało serce?
Przed oczami stanęły mu dowody, że uczestniczyła w ich życiu z daleka. Jajo, kwiaty, spotkania...
Może i ona tęskniła?
Nie potrafiła wytrzymać odległości i to skłaniało ją do szybkich wizyt u przyjaciół. Rozpaczliwe próby, żeby o niej nie zapomnieli, żeby się rozejrzeli.
Zniknęła znów.
Jeśli znał ją tak dobrze jak mu się wydawało, to wróci, nigdy nie odpuszczała, gdy jej na czymś zależało.
Wróci do niego, bo jak sama powiedziała kochała go.
Uśmiechnął się lekko do siebie.
Czy naprawdę miał prawo w to wierzyć?
Naprawdę do niego wróci?
Nagle uderzyła go myśl, tak gwałtownie, że uniósł głowę, pozwalając by woda zalała mu oczy.
Przecież nie działała sama!
Te podchody Terren'a....
Toast na baletach... te rozmowy z Blaise', pełne insynuacji...
Terren jak zawsze działał bez jego zgody, ale dla jego dobra.
-No Terry, czeka nas dzisiaj poważna rozmowa... - mruknął sam do siebie, szczerząc zęby.

~*~*~*~

Kobiety czasami posuwają się bardzo daleko i poświęcają wiele wysiłku,
by zaspokoić pragnienie zemsty.
Agatha Christie

Hermiona po wyjściu od Dracona, udała się do siebie, żeby wziąć prysznic, zjeść śniadanie i ubrać się przyzwoicie.
Kończyła kawę i myślała o tym, że powinna porozmawiać z Harry'm. Odkąd Ron nie żył minęło kilka dni, w których odbył się pogrzeb. Ginny musiała się domyślać, że Klątwa osłabła. Musiała być wściekła, ale i rozbita. Taki przeciwnik zawsze jest groźny, nie zawsze panuje do sobą.
Już, już miała wychodzić, gdy pojawił się Prorok Codzienny.
Stwierdziła, że może poświęcić kilka minut na przeczytanie prasy.
I dobrze zrobiła.
Na pierwszej stronie widniało zdjęcie niesionej trumny z tłustym napisem „POGRZEB RONALDA WEASLEY'A”, a pod tym mniejszą czcionką „wywiad z Ginerwą Weasley na str. 3”
-No nie wierzę – mruknęła Hermiona, otwierając gazetę.

Ronald Weasley, wieloletni przyjaciel Harry'ego Pottera, zdobywca Orderu Merlina Pierwszej Klasy, bohater Wojny o Hogwart, zmarł 25 maja, w niewyjaśnionych od tej pory okolicznościach. Pogrzeb odbył się 27 maja. Żegnały go tłumy.
Nadal nie wiadomo co przekreśliło życie tego wspaniałego człowieka. Przypomnijmy, że został znaleziony martwy wczesnym wieczorem na terenie posiadłości jego brata, George' a, (23 lata). Aurorzy, którzy natychmiast pojawili się na miejscu zaalarmowali przez George' a zabezpieczyli miejsce, jednak nie otrzymali żadnych wskazówek ani śladów przestępstwa.
Naszym zdaniem został tu podrzucony” powiedział nam Ernie McMillan,zastępca szefa Biura Aurorów „nie ma żadnych śladów, tropu zabójcy, nic. Ośmielam się powiedzieć, że to zbrodnia doskonała”
Śmierć Rona sprawiła, że w żałobie pogrążone jest całe nasze społeczeństwo, nikt nie może uwierzyć w to, że odszedł. Jego rodzina nie wypowiada się na ten temat. Udało nam się ustalić, że Bill Weasley osobiście zajął się sprawą śmierci brata. Jedynie siostra ofiary zgodziła się z nami porozmawiać. Zob str. 3.
Nie udało nam się również porozmawiać z Harry'm Potterem. Nie odpowiedział również na naszą sowę.
Do sprawy wrócimy.

-Cuchnie mi to Ritą – stwierdziła Hermiona, przewracając stronę, aby przeczytać wywiad z Ginny.


Spotykamy się w skromnym domu Ginerwy Weasley, który pogrążony jest w żałobie. W salonie na kominku stoi zdjęcie Ronalda, a przed nim czarna świeca.
PC – skąd ten symbol? - pytam siadając na wskazanym fotelu, przede mną stoi filiżanka kawy i ciasteczka.
GW – tylko tyle mogę dla niego zrobić.
PC – kiedy dowiedziała się pani o śmierci brata?
GW – dostałam Patronusa od brata, że znaleźli Rona na jego posesji. Myślałam, że to żart. On tak ma. (Georeg Weasley prowadzi sklep z magicznymi dowcipami przyp. Red.) Jednak gdy pojawiłam się u niego, zobaczyłam grupę Aurorów, znam ich bardzo dobrze, dlatego wpuszczono mnie na miejsce zbrodni.
PC – to na pewno był dla pani cios.
GW – myślałam, że to już koniec koszmaru, że po śmierci Voldemorta już nigdy nie będę musiała patrzeć na śmierć kogoś bliskiego...
PC – wie pani kto to mógł zrobić?
GW – Ron nie miał wrogów, był szanowany w naszym społeczeństwie, ludzie go uwielbiali, uratował tyle istnień, mało kto mógł go pokonać w walce. Zabójca na pewno nie stanął z nim twarzą w twarz.
PC – A więc nie wie pani kto jest sprawcą?
GW – nie mam pojęcia kto mógł to zrobić, miał się niedługo ożenić...
PC – To dla świata nowa informacja, kto był jego wybranką?
GW – oczywiście, że nowa. Ron nie lubił się chwalić swoimi planami. Jego narzeczona jest załamana. Kochała go tak bardzo...
PC – Pani brat przysiągł, że znajdzie mordercę, co pani na to?
GW – znajdzie go, a ja mu w tym pomogę.
PC – samosąd?
GW – samosąd był działką Śmierciożerców, my zaprowadzimy go przed Ministra i będziemy się domagali najwyższej kary.
PC – Dożywocie w Azkabanie?
GW – Pocałunek Dementora.

-No błagam – zaśmiała się Hermiona, odrzucają gazetę.
Jednak to naświetliło jej sprawę, Ginny ma podejrzanego i chce go znaleźć, więc w jej sprawy nie będzie się mieszać.
Lepiej dla mnie pomyślała Hermiona.
Czas na odwiedziny u Harry'ego.

~*~*~*~

Jak wielkie musi mieć serce,
jeśli to właśnie dla nas poświęca swoje szczęście.

-Terren!
Blondyn poderwał się jak oparzony.
W drzwiach jego tarasu stał Draco.
-Merlinie, musisz mnie straszyć? - mruknął Terren, znów układając się w hamaku.
-Musimy pogadać – powiedział stanowczo Malfoy.
-No okej, siadaj – Higgs odepchnął się nogą od drzewa i hamak zaczął się bujać.
-To raczej ważne – syknął Draco, siadając w fotelu i częstując się Ognistą.
-Słucham – powiedział poważnie Terren, przewracając stronę książki „Jak wytresować smoka?”
Jeden ruch różdżką jego gościa i książka wylądowała w oczku wodnym.
Gospodarz westchnął i spojrzał na Dracona.
-Czego?
-Widziałeś się z Granger?
Terren zmarszczył brwi.
-Zależy co masz na myśli.
-Pytam – wycedził przez zęby Draco – czy widziałeś się z Granger w tym miesiącu?
-Nooo – zaczął wolno Terren przeczesując włosy palcami – w sumie tak.
Serce Malfoya zabiło mocniej. Nie wiedział czy ze złości czy napięcia.
-Po co? I jakim cudem?
Terren przez dłuższą chwilę nie odzywał się, potem wstał z hamaka i usiadł naprzeciw przyjaciela, nalewając sobie Ognistej.
-Tak, widziałem się z nią – powiedział nie patrząc mu w oczy – rozmawiałem kilka razy. Zaplanowałem kilka waszych spotkań.
-Po co? - zapytał z naciskiem Draco.
-Chciała tego. Spotkałem ją jakiś tydzień temu nad Tamizą, wyglądała inaczej niż zawsze, ale dzięki moim zdolnościom, poznałem ją i nakłoniłem, żeby ze mną porozmawiała. Powiedziała mi prawdę – Terren spojrzał na niego – sądzę, że tobie też.
-Tak – potwierdził Draco.
-Właśnie – skinął głową blondyn – prosiłabym pomógł jej wrócić. Pomogłem. Reszta zależy od ciebie, co z tym zrobisz.
-Nie wiem – mruknął Malfoy – mam mętlik w głowie.
-Nie dziwie się. Jak powiedziała ci prawdę?
- Złapała mnie u Nate'a. Upiła mnie i zaciągnęła do łóżka, a dzisiaj rano powiedziała mi prawdę i znów zniknęła.
-Wróci – powiedział krótko Terren.
-Tak myślałem - uśmiechnął się Draco.
-Co z tym zrobisz?
-To co powiedziała brzmi absurdalnie, ale wierzę jej.
-Mówi prawdę.
-Wiesz gdzie jest? - zapytał cicho Draco.
-Rozejrzyj się, Draco – uśmiechnął się lekko Terren – jak mogła przewidzieć każdy twój ruch, nie będąc blisko. Poza tym daj i sobie i jej czas. Wróci jak uzna to za słuszne.
-Nie wiesz co się z nią działo? - zapytał zamyślony były szukający.
-Nie wiem, wiem tylko, że była cały czas w Anglii.
-W takim razie źle szukaliśmy.
-Draco, ona uciekała przez rok przed Czarnym Panem i jej nie znaleźli.
-I to mnie martwi – mruknął Draco.
Terren tylko się uśmiechnął.

~*~*~*~

Prawdziwych przyjaciół na palcach jednej ręki zliczę,
to oni gdy umrę zapalą mi znicze.

Hermiona stanęła przed drzwiami Harry'ego i nacisnęła dzwonek.
Denerwowała się tym spotkaniem, ale wiedziała, że musi to zrobić. Poza tym tęskniła za nim.
Drzwi otworzył się i stanęła w nich Pansy w samym szlafroku.
-Kurwa – wyrwało się Hermionie.
Tego się nie spodziewała.
-A więc to prawda – powiedziała jak zawsze opanowana Pansy.
-Cześć – powiedziała cicho Hermiona.
Pansy zmierzyła ją spojrzeniem, nadal trzymając gościa w progu.
-Zadam ci tylko jedno pytanie i jeśli źle na nie odpowiesz nie pozwolę ci pogadać z Harry'm.
-Słucham – powiedziała spokojnie Hermiona.
Wiedziała, że Pansy jej tak szybko nie odpuści tych dwóch lat.
- Draco wie, że wróciłaś?
-Tak – powiedziała z czystym sumieniem – wyszłam od niego godzinę temu.
-Masz szczęście – mruknęła Pansy z nikłym uśmiechem – właź.
Poprowadziła ją korytarzem w głąb domu.
-Harry! - zawołała głośno pani Potter – Harry!
-Co? - krzyknął zaspany głos z piętra.
-Chodź, mamy gości!
-Kto? - rozległ się jęk.
-Powiedz – mruknęła cicho Pansy w stronę Hermiony, otwierając lodówkę.
-Cześć, Harry! - zawołała cicho Gryfonka.
-HERMIONA?! - rozległ się wrzask i coś odgłos spadania czegoś ciężkiego.
-Spadł z łóżka? - zapytała z niedowierzaniem Hermiona.​
-Zdarza się najlepszym – mruknęła pani Potter, wyciągając sok pomarańczowy – pomożesz mi?
-W czym? - zdziwiła się Hermiona.
Pansy wyprostowała się i spojrzała na nią krzywo.
-Sniadania sama mu robić nie będę.
Hermiona roześmiała się.
-Powiedz tylko co i zrobię.
-Zawsze zachwalał twoją jajecznicę – stwierdziła Pansy.
W tym samym momencie na progu kuchni stanął Harry. Rozczochrany, w samych bokserkach.
-Hermiona – powiedział jedynie i przytulił przyjaciółkę – dobrze, że wróciłaś.
-Nigdzie nie odchodziłam – powiedziała Gryfonka, uznając, że czas powiedzieć prawdę.
-Nie było cię dwa lata.
-Byłam. Tylko, że Ron...
-Słyszałaś o jego śmierci? - przerwał Hermionie Harry.
-Tak, dzięki temu, że nie żyje, ja mogłam wrócić.
-Co takiego? - zapytała Pansy.
-Mogę zacząć od początku? - warknęła Hermiona.
-Najlepiej by było.
-Zniknęłam zaraz po Balu. Spotkałam się z Ronem, prosił mnie o to na Balu. Mieliśmy pogadać o naszych relacjach, jednak to była pułapka. Czekał na mnie razem z Ginny. Rzucili na mnie Klątwę Hery i Zazdrości.
-Matko... - szepnęła Pansy i nogi się pod nią ugięły.
Harry złapał ją w ostatniej chwili
-Nie mogłam się zbliżać do Draco, nie mogłam do dotykać ani kontaktować się z nim. Musiałam zniknąć bez słowa. Taki był ich cel. Przez dwa lata obserwowałam was, nie mogę z wami rozmawiać, bo na pewno dowiedział by się o tym Draco.
-A więc to jajo, kwiaty....
-Tak, to moja robota. Przy okazji, Harry, tak się cieszę, że się ożeniłeś – szepnęła Hermiona – Pansy, wiem, że nigdy nie było między nami idealnie....
-Daj spokój – mruknęła Pansy – było to było.
-Chciałam wrócić, jedynie myśl, że Draco będzie cierpiał mnie powstrzymywała. Po tym jak Ron umarł, Klątwa osłabła. Wpadłam na Terren'a. On pomógł mi wrócić, przekazać prawdę Draco. Właśnie powiedziałam wszystko Draconowi i uznałam, że wy też powinniście wiedzieć.
-Co na to Draco? - zapytał Harry.
-Nie wiem – wzruszyła ramionami Hermiona – musi nad tym pomysleć. Pójdę do niego za parę dni, zobaczymy.
-Oby... -zaczął Wybraniec.
-Draco to Draco, on zawsze robi po swojemu – wtrąciła się Pansy.
Hermiona skinęła głową.
Przez chwilę panowała cisza.
-Wróciłaś na stałe? - zapytał Harry.
-Raczej tak – Hermiona przeczesała włosy - wszystko zależy od niego.
-Obojętnie co on powie, zostań – poprosił Harry.
-Zobaczymy – powiedziała cicho Hermiona.

~*~*~*~

W spełniających się marzeniach najpiękniejsze jest to, że są wyczekane, wytęsknione.
Upragnione.

Minęło kilka dni od burzliwej rozmowy Hermiony i Dracona.
Hermiona czekała na odpowiednią chwilę by pokazać się u Dracona.
Pech albo szczęśliwy traf chciał, że spotkali się zupełnie przypadkowo nad Tamizą. Oboje stanęli jak sparaliżowani. Obserwowali się nawzajem. Hermiona nie spodziewała się tego spotkania i dała się zaskoczyć, dlatego milczała. Draco nie wiedział co jej powiedzieć, które zdania ze wszystkich kłębiących się w głowie wybrać jak pierwsze.
Jednak nie odezwał się.
Przed oczami stanęły mu wspomnienia z Hogwartu, te wspólne, dobre i złe. Dwa lata pustki bez niej. Dopiero teraz zrozumiał jak puste było jego życie. Nie było w nim jej, a ona była całym jego światem.
Nie wiedział dlaczego to robi, jaki to ma sens i czy wybiera dobrze.
Zrobił krok w jej stronę i następny, potem jeszcze jeden.
I objął ją, tak po prostu jakby nigdy nie wypuścił jej z rąk, jakby to było naturalne.
Wtuliła się w niego, skrywając twarz na jego ramieniu.
-Wróciłaś – powiedział w końcu.
-Tak.
Wahał się zanim zadał pierwsze pytanie.
-Miałaś kogoś przez ten czas?
-Nie.
-Spotkałaś się z kimś?
-Nie.
-Przespałaś się?
-Nie.
-Pocałowałaś innego?
-Nie.
Gdy kolejny pytanie nie padło, podniosła głowę i spojrzała w jego szare oczy.
-Byłeś tylko ty, Draco. I zawsze będziesz.

~*~*~*~*~*~

Jestem!

Wybaczcie mi tak długie zniknięcie. Jednak najpierw porwał mnie świat realny i wszystkie jego zamieszania. Koniec roku, kłótnie, imprezy i tak dalej. Przyznaję się bez bicia.
Gdy nadszedł czas by wrócić, uciekła Wena. Stąd tak zwłoka.
Wróciłam na razie sama, bo Vegas, wredna czarownica siedzi w pracy, a ja przekonałam się, że jak w końcu usiadłam do rozdziału to Wena się do mnie uśmiechnęła i powstał rozdział.
Vegas wróci w następnym rozdziale, który powinien się na pewno jeszcze w lipcu, choć nie umiem powiedzieć kiedy dokładnie to nastąpi.

Czekam na Wasze opinie!

Pozdrawiam,
Nox.

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...