Kochani!
Czy
wiecie, że to już rok minął odkąd w internecie pojawiła się
Nox ze swoimi poronionym pomysłem na Dramione? Te czasy jeszcze na
Onecie. Kto pamięta ten jadowity żółty kolor i niebieską
czcionkę? No kto? :D
Oj,
robię się sentymentalna.
Do
rzeczy.
Dziękować
Wam będę wszystkim przy zakończeniu bloga, które wbrew pozorom
jest bardzo blisko.
Teraz
dziękuję za te 159 396 wejść oraz za te 1391 komentarzy. Jak i
również nieznaną mi już ilość na Onecie.
W
zamian za rok wytrzymania ze mną, mam dla Was miniaturkę, którą
przypomniała mi Roni, bo kompletnie zapominałam, że ją mam.
To
pierwsza część i nie wiem kiedy będzie kolejna.
Dziękuję
za to, że ze mną byliście, gdyby nie Wy, to w świecie blogosfery,
jak i onetu, byłabym nikim.
~*~*~*~
„Wiesz...
gdy się jest bardzo smutnym, lubi się zachody słońca...”
Antoine
de Saint-Exupéry – Mały Książę
Od
zakończenia Hogwartu minęło pięć. Pięć długich lat, odkąd
zobaczył w swojej ręce dyplom ukończenia szkoły z wyróżnieniem.
Sześć lat minęło od końca koszmaru jakim był czas spędzony pod
dowództwem Voldemorta i jego dyktatury. Sześć cholernie długich,
ciężkich i bolesnych lat. Przez sześć lat budził się z
krzykiem po kolejnym koszmarze z taką samą scenerią. Powinien się
już przyzwyczaić, ale to nadal go prześladowało. Twarz człowieka,
którego zgładził. Idola wczesnego dzieciństwa. Człowieka, który
miał go za nic, za zero. Miał wyrzuty sumienia, że podniósł na
niego różdżkę. W nocy krzyczał i zanosił się dręczony
poczuciem winy, gdy otworzył oczy wytchnienie trwało tylko chwilę.
Zaczynał
się kolejny koszmar, tym razem na jawie. Perspektywa pozbawienia go
możliwości decydowania tylko o sobie stała się obsesją. Nie
chciał do tego dopuścić. Nie mógł. To by oznaczało kolejną
porażkę w życiu, parszywym życiu bez przyszłości.
-Panie?
- jego rozmyślanie przerwał głos służącego.
-Tak?
- zapytał lodowatym tonem.
-Ktoś
dopytuję się o pana od dwóch godzin, panie. Nie da się spławić.
-Odeślij
go, ma przyjść jutro.
-Tak,
panie.
Westchnął,
gdy służący odszedł.
Wolnym,
ale zmysłowym ruchem, wyćwiczonym do perfekcji sięgnął po
kieliszek z winem. Zakołysał nim i upił mały łyk rozkoszując
się smakiem.
-Greg
– powiedział łagodnie, ale stanowczo.
-Tak,
panie? - w mgnieniu oka pojawił się sługa ubrany od stóp do głów
w czerń.
-Zamów
kilka butelek tego wina.
-Przykro
mi, panie. Nie ma na świecie już ani jednego człowieka kto by je
miał w winnicy.
-Znajdź
je – nakazał.
-Oczywiście,
panie, zrobię co w mojej mocy.
-Odejdź.
-Tak,
panie.
Służący
znów zniknął w mroku korytarza.
Rozsiadł
się wygodniej w swoim ulubionym fotelu przy kominku. Ognień
trzaskał spokojnymi płonieniami do komina. Barw zmieniały się
szybciej niż w kalejdoskopie. Obserwował to ze średnim
zainteresowaniem. Jego myśli znów pochłonęło coś innego.
Zerwał
kontakty z każdym kto go znał. Nikt nie widział go od czterech
lat. Wyszedł z ukrycia tylko raz. Jeden jedyny raz, na prośbę
swojego dawnego wroga. Miał dla niego układ nie do odrzucenia by
się wydawało. Miał znaleźć jedną osobę, bo pomimo, że on
zerwał kontakty to ludzie nadal go szanowali i bali się jego
nazwiska. Nadal było potęgą choć nikt nie wiedział, gdzie
znajduje się osoba o tym nazwisku, a szukał nie jeden. Sztukę
rozpływania się w powietrzu - i nie chodzi tu o teleportację –
opanował w kołysce.
Jego
dawny wróg wyciągnął go z ukrycia. Wyszedł na kilka godzin pod
wodzą ciekawości. Co miał do zaoferowania jego wróg. I przeliczył
się, Nie było to nic warte. Roześmiał mu się w twarz i znów
zniknął, tak jak tylko on potrafił. W końcu tak jak to mówią,
nazwisko zobowiązuje.
Potem
wrócił do spokojnego życia w cieniu. Po terrorze zwanym Voldemort
wyjechał z kraju nie zważając na prośby matki, ani surowe słowa
ojca. Zaczął mu się palić grunt pod nogami. Perspektywa
małżeństwa nie pociągała go, a wręcz przerażała. Zawsze był
niezależny od nikogo i wolny, teraz jakaś kobieta chciała
ograniczyć jego wolność! Niedoczekanie!
Fakt,
że jeśli się nie ożeni i jego ród wygaśnie razem z nim -
zignorował. Miał poważniejsze sprawy na głowie niż przedłużenie
linii dziedzicznej lub koniec znakomitego rodu.
Doszły
go słuchy, że ktoś zna miejsce jego pobytu.
Nie
miał pojęcia jak do tego doszło. Dobrze się krył, tylko
nieliczna służba wiedziała kim jest. Jego zaufani mieszkali w jego
dworze i załatwiali wszystkie sprawy jakie im polecił. Choć ich
pracodawca był surowy i lodowaty to był również sprawiedliwy.
Ludzie choć trudno w to uwierzyć, mówili o nim przyjaźnie i z
szacunkiem. Miał zaufaną służbę, cieszył się ich szacunkiem,
choć nikt nie znał jego prawdziwego nazwiska.
On
sam musiał zniknąć z ojczyzny. Zbyt wielu ludziom się naradził.
Jego ojciec również się ukrywał, ale większość oskarżeń
spłynęła na niego. Zbyt wiele szkód wyrządził by mógł
bezkarnie przebywać w ojczyźnie.
Choć
tęsknił do niej i odczuwał brak jakiegokolwiek kontaktu z
przeszłością cieszył się, że żył. Ogromna liczba jego
znajomych z dawnego życia już nie żyła lub została skazana na
dożywocie w Azkabanie. On tego uniknął tylko dlatego, że w porę
zniknął z kraju.
Wyjechał
do zimnej Skandynawii i tam zaczął nowe życie. Nie zatrzymał się
w Norwegii tuż przy pięknych i surowych fiordach, o nie, on
pojechał w głąb lądu. Długo szukał, aż osiadł w Szwecji w
okolicach Luleii tuż przy zatoce Botnickiej. Wybrał Skandynawię
specjalnie, ponieważ Ministerstwo nie szukało by go tu. Z tego co
się dowiedział to wysyłali ludzi w stronę ciepłych krajów,
Hiszpanii, Włoch i Grecji, ale nic nie znaleźli. Jakiś czas
szukali go we Francji, bo podobno mieli jakiś ślad. Szukano go
nawet w Algierii i Turcji! Doprawdy musiało im zależeć na jego
głowie! A teraz ktoś podobno wiedział gdzie on się znajduje...
Nie
były to potwierdzone informacje tylko jakieś plotki z drugiej ręki,
ale bardzo go zaniepokoiły.
Jego
zaufany człowiek, Dominik, który często na jego polecenie jeździł
do Anglii i załatwiał najważniejsze sprawy jaki i zawsze miał na
uwadze czy nikt nie słyszał o jego pracodawcy, doniósł mu, że
owszem są pogłoski. Wypytywany, przyznał, że to nic konkretnego
tylko jakieś poszepty, że podobno ktoś napomknął o nim w jakiejś
spelunie, że ktoś go szukał. Jakaś wysoka i zakapturzona
postać....
Nie
znano jego imienia jaki i wyglądu. To bardzo go niepokoiło. Tutaj w
Skandynawii tylko jedna osoba znała jego imię! Jedna, jedyna osoba.
Dominik.
Człowiek
inteligenty i umiejący zadbać o nieprzyjemne sprawy jak i o ludzi,
którzy gadali za dużo.
Był
stosunkowo młody, zbliżał się do trzydziestki. Czarne włosy,
ciemna karnacja, piwne oczy i niechęć do zimna wskazywały na to,
że nie pochodzi ze Szwecji, i tak w istocie było. Jego korzenie
były w Hiszpanii. Jego pan bardzo dokładnie wypytał o jego
przeszłość pod wpływem Veritaserum. Okazało się, że Dominik
został oskarżony o zabójstwo swojego brata. Z jego opowieści
wynikało, że jest niewinny. Zrobił to ktoś inny.
Zbiegł,
ostrzeżony przez siostrę i ukrywał się daleko od ojczyzny. Nie
miał odwagi wrócić do kraju. I tak dostał prace u człowieka,
który zjawił się w Szwecji całkiem niedawno.
Cztery
i pół rok temu pojawił się znikąd z małym bagażem. Wypytywał
o ziemię do kupienia i za rozsądną cenę kupił kilka hektarów
nad Zatoką Botnicką. W pół roku wybudowano niemały dwór.
Damostrand. Pojawi się bogaty pan na włościach.
Damien
Maderville.
Ludzie,
którzy go widzieli mówili, że wygląda jakby był ze Skandynawii.
Platynowe włosy przetykane jasnymi blond naturalnymi pasemkami,
ciemnoniebieskie oczy lodowate, jak morze nad którym mieszkał.
Wysoki o szerokich barach, zbudowany jak wiking, rysy miały w sobie
szlachetnego. Kobiety mówiły, że takiego mężczyzny się nie
zapomina. Coś było w tych niebieskich oczach, jakaś twarda nuta,
która sprawiła, że każda kobieta chciała o niego walczyć.
Zmysłowe wargi i pogardliwy uśmiech sprawiał, że młode kobiety
chciały, żeby właśnie na ich widok stalowy błysk z oczu znikał
i pojawiał się czuły uśmiech. Każda chciałaby go mieć, ale jak
widać pan na Damonstrand nie zamierzał się ustatkować.
Swój
dwór urządzał w różnych stylach. Stare dębowe meble, lekko
rzeźbione i dobrze utrzymane były tylko na parterze, który był
utrzymany ze smakiem, choć w ciemnych barwach. Brąz i heban, z
akcentami złota, ale dzięki staraniom pokojówek i służby dom był
przytulny. Pierwsze piętro było utrzymane w stylu klasycznym.
Łukowate sufity, podłogi wykładane prawdziwym sezonowanym drewnem,
nigdy nie tkniętym odrobinom farby czy impregnatów. Tutaj dominował
mahoń i miedź i tylko kilka dodatków miało kolor złoty. Bo
trzeba przyznać, że Damien Maderville znał się na sztuce. Na
drugim piętrze, które służba uważała za najpiękniejsze i
najprzytulniejsze był styl dość dziwny jak na mężczyznę.
Rococo. Meble rzeźbione w różyczki, muszelki i inne małe
szczegóły, utrzymane w kolorach olchy i orzecha. Tylko sypialnia
właściciela była w kolorach srebra i zieleni. Nikt nie wiedział
dlaczego. Te kolory nie występowały w żadnym innym pomieszczeniu
we dworze. W całym domu było wiele obrazów, które na pewno
chciałby mieć niejeden kolekcjoner. Sekretarzyk na pierwszym
piętrze pochodził z XV wieku i pytał o niego nie jeden historyk i
człowiek, który fascynował się tamtymi czasami. Poszeptywano, że
pochodził od znakomitej szlachty znanej na cały świat, Habsburgów.
Podobno król Karol, władca zjednoczonej Hiszpanii wraz z Sycylią,
Neapolem i imperium kolonialnym, bardzo był do niego przywiązany.
Widać było, że Damien Maderville lubił bogactwo i naukę. Jego
prywatna biblioteka na drugim piętrze zajmowała połowę piętra i
liczyła ponad trzy tysiące pozycji. W tym kilka białych kruków.
Jego majątek wyceniano na kilkadziesiąt tysięcy dolarów. A nikt
nie wiedział ile zostawił w Anglii.
Ocknął
się z zamyślań słysząc kroki na korytarzu. Usiadł prosto, ale
nie odwrócił się w stronę drzwi. Tutaj mogła wchodzić jedynie
pokojówka, Greg i Dominik.
Rozległo
się ciche pukanie do drzwi. Na ustach Damiena Maderwille pojawił
się lekki uśmiech, ale odpowiedział chłodno i obojętnie.
-Proszę.
Uchyliły
się drzwi i wpadła smuga światła.
-Panie
– powiedziała cicho pokojówka – pan Dominik do pana.
-Oczywiście,
Ingo – powiedział łagodnie – poproś go.
-Tak,
panie – pokojówka zamknęła cicho drzwi.
Po
chwili rozległy się odgłosy kroków cięższych niż wcześniej.
Kolejne pukanie.
-Wejść
– powiedział ostro.
-Dzień
dobry, panie Maderville.
-Witam,
Dominiku. - skinął mu głową – usiądź. Czego się
dowiedziałeś?
-Nie
jest dobrze, panie Maderville – powiedział poważnie Dominik.
-Mów
– powiedział ostro Damien Maderville.
-Ktoś
– zaczął Dominik – jakaś kobieta, rozpytywała o pana, panie
Maderville. Twierdzi, że pana dobrze zna i, że ma pewne dowody na
to, że nie jest pan w żadnym z ciepłych krajów Europy.
Przynajmniej tak mówiła w pewnych pubach – Dominik rzucił kilka
nazw i ciągnął dalej – Z tego co się dowiedziałem, kobieta
jest bardzo inteligentna i łatwo nie odpuszcza. Z moich ustaleń
wynika, że nie będzie łatwo się jej pozbyć, ma potężnych
przyjaciół, przynajmniej tak słyszałem.
-Wiesz
co to oznacza, Dominiku, prawda? - zapytał lodowato Damien
-Oczywiście,
panie – skinął głową Hiszpan – to co zawsze.
-W
innej wersji.
-Nie
rozumiem panie...
-Potrzebuję
tej kobiety żywej – powiedział spokojnie Damien – i żeby była
w stanie mówić do rzeczy.
-Tak,
panie. Zrobię jak każesz – powiedział Dominik, a w jego głośnie
tylko przez ułamek sekundy brzmiało zdziwienie.
-A
teraz odejdź – dodał Damien Maderville – wróć z lepszymi
informacjami.
-Tak,
panie – Dominik poderwał się do wyjścia.
-Dominik.
-Tak,
panie? - zapytał już przy drzwiach Hiszpan.
-Chcę
ją mieć tylko dla siebie.
-Tak,
panie.
Dominik
wyszedł, a na ustach Damiena Maderwille' a pojawił się pogardliwy
uśmiech.
-No
tajemnicza kobieto, to spotkanie będzie ciekawe.
~*~*~*~
Od
jego spotkania z Dominikiem minął tydzień.
A
w ciągu tygodnia dużo się wydarzyło.
Wybuchł
pożar w Damostrand. Na szczęście nikt nie ucierpiał. Zaklęciami
szybko wszystko naprawiono.
Ale
to nie koniec.
Ktoś
zabił ulubionego psa pana Damiena. Czarny owczarek collie.
Znaleziono go na polach należących do Damostrand. Krwią
nieszczęsnego zwierzęcia napisano na tyłach dworu «Zdrajca».
Po
dwóch dniach zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Służba zaczęła
się bać. Widziano wysoką zakapturzoną postać na granicach
Damostrand. Ktoś ukradł całe pożywienie z dworu. Gdy przywieziono
nowe, okazało się, że jest zatrute. Dobrze, że kucharka miała
dobry węch i za w czasu zdążyła wyrzucić wszystko. Oczywiście
poinformowano o tym pana Maderville.
Uspokoił
służbę, powiedział, że każdy kto się obawia o swoje życie
może odejść z dworu. Dostanie sowite wynagrodzenie za uczciwą
służbę i dobre preferencje. Nikt jednak nie odszedł, lubili i
szanowali właściciela Damostrand.
Damien
Maderville podziękował im za lojalność i poprosił by z każdą
sprawą, która wydawała by się im dziwa lub niespotykana mają
przyjść bezzwłocznie do niego, nie obawiając się gniewu.
I
tak się stało.
~*~*~*~
Dziesięć
dni po rozmowie z Dominikiem przyszła do niego młoda pokojówka.
Została przyjęta trzy lata temu i nigdy nie miała zastrzeżeń do
swojej pracy, dobrze się czuła na Damostrand.
Zapukała
cicho do gabinetu swojego pana.
-Proszę
– odpowiedział chłodny głos.
Z
lękiem uchyliła drzwi i zajrzała do środka.
Damien
Maderville siedział za dużym biurkiem zatopiony w papierach. Włosy
zawsze idealnie ułożone był rozwichrzone, koszula pod szyja była
rozpięta, ukazując cienką, podłużną bliznę pod obojczykiem.
Koło jego prawej ręki stał kieliszek z winem.
-Wybacz,
panie, że przeszkadzam... - zaczęła niespokojnie dziewczyna –
nie chciałam...
-Nie,
Cecylio – uśmiechnął się Damien - wejdź, proszę.
Dziewczyna
pełna lęku weszła do gabinetu.
-Usiądź
– powiedział lekko Damien – nie bój się – dodał gdy Cecylia
usiadła na brzegu fotela.
Skinęła
głową i przymknęła oczy.
Maderville
przyglądał się jej spokojnie.
Cecylia
była młoda i niepewna tego co robiła. Długie włosy zawsze
splatała w warkocz. Odcień niewypolerowanej miedź zawsze
fascynował Damiena. Zielone oczy były duże i piękne. Była niska,
ale poruszała się z wdziękiem.
Damien
wiedział, że dziewczyna się go boi.
Pamiętał,
że jej przygody z mężczyznami zawsze kończyły się siniakami,
strachem i nadszarpaną dumą. Cecylia została wygnana z domu przez
apodyktycznych rodziców, gdy okazało się, że jest w ciąży.
Damien gdy przyszła do niego prosić o pracę, przyjął ją od
ręki. Była w szóstym miesiącu ciąży. Maderville dał jej pokój
tuż obok swojego i zakazał pracować do chwili rozwiązania.
Cecylia
została pod opieką starszych kobiet i wkrótce urodziła ślicznego
chłopca, niestety bardzo słabego. Wszyscy załamywali ręce nad
stanem zdrowie dziecka, ale nic nie mogli zrobić. Mały nie chciał
jeść i umierał na ich oczach. Cecylia nie spała całymi dniami,
czuwając nad dzieckiem, które oddychało ciężko i patrzało na
nią nierozumiejącymi zapłakanymi oczkami.
Damien
Maderville wrócił z podróży cztery dni po narodzinach. Gdy
usłyszał o chłopcu, poszedł pogratulować Cecylii. Zastał ją
łkającą nad kołyską. Mały ledwie oddychał i pluł krwią.
Damien tylko na niego spojrzał i wyszedł. W ciągu godziny
sprowadził najlepszego lekarza w Europie. Młody mężczyzna zbadał
małego i pokiwał głową.
Wyszedł
by naradzić się z Damienem Maderville.
Jak
dziś pamiętał tą rozmowę.
-Damien,
on nie przeżyje – powiedział cicho.
-Co
mu jest?
-To
ciężka choroba i rzadko się zdarza. Mały na niewydolność lewej
komory płucnej. Prawa w ogóle nie funkcjonuje. Kobieta
prawdopodobnie była bita jak była w ciąży.
-Owszem,
ojciec dziecka ją pobił – przyznał Damien – przez ostatni
trymestr właściwie nie wstawała. Można coś zrobić?
-Tak
– skinął głową lekarz – ale matka nie jest w stanie za to
zapłacić.
-Uratuj
go – powiedział twardo Damien – Jaskari, uratuj go.
-Nie
mam na to pieniędzy. Matka nie wypłaci się do końca życia! -
podniósł głos Jaskari.
-Cecylia
u mnie pracuje i to ja zapłacę za leczenie małego. Cena nie gra
roli.
-Damien,
jesteś pewnie co robisz? To ogromna cena.
-Przeżyje
jeśli mu pomożesz?
-Tak,
na sto procent.
-To
pomóż mu.
Jaskari
spędził u małego całą noc.
O
świcie mały przezwyciężył chorobę. Cecylii pozwolono do niego
wejść i nakarmić go, a Jaskari poszedł do Damiena.
-Przeżyje.
Damien, dlaczego?
-Mały
powinien żyć – mruknął tylko Maderville.
-Tobie
nigdy nie zależało na nikim, czemu ten mały to zmienił?
-Zamknij
się, Jaskari. Masz siano i koniec tematu – syknął Damien.
Cecylia
nie wiedziała jak mu dziękować za syna.
Maderville
roześmiał się tylko i powiedział „Zaopiekuj się nim, Cecylio i
zostań na Damostrand.”
I
tak się stało.
Damien
otrząsnął się z myśli i spojrzał na młodą kobietę przed nim.
-Panie
– zaczęła niepewnie.
-Cecylio,
proszę, jestem starszy od Ciebie o dwa lata – powiedział łagodnie
– mów mi po imieniu.
To
go irytowało od początku. Oczywiście jego pracownicy powinni go
szanować, ale nigdy nie chciał być dla nikogo panem. Niestety
takie były w Skandynawii zwyczaje. Pracodawcy należy się szacunek
i jest dla podwładnych panem.
-Panie,
to nie wypada, to brak szacunku.
-Cecylio,
szanujesz mnie?
-Tak,
panie.
-To
mów mi po imieniu. Oczekuję szacunku i lojalność, więc to zrób
– powiedział Damien, ale w jego głosie był śmiech.
-Oczywiście,
pa.. Damien.
-No,
a skoro to wyjaśniliśmy, to powiedz o co chodzi?
-Damien...
- zaczęła Cecylia i spojrzała na niego onieśmielona – kazałeś
nam przychodzić do Ciebie, gdy coś wyda nam się niepokojące.
-Tak,
czy zauważyłaś coś takiego?
-Ja
nie, ale Damon tak.
Damien
uśmiechnął się.
Cecylia
długo zastanawiała się jak dać małemu na imię. Chciała jakoś
uczcić Damiena za to co dla niego zrobił i w końcu wmyśliła.
Nadała mu angielską formę imienia Damien. Mały nazywał się
Damon i stał się oczkiem w głowie Damiena. Tylko wtedy jak mały
zakradał mu się do gabinetu i wdrapywał na kolana, bo miał
ogromny problem, którego nie umiał sam pokonać na twarzy Damiena
pojawiał się czuły uśmiech. Mały wierzył, że Damien umie
wszystko. Podziwiał go i jako jedyny nie bał się surowego pana na
Damostrand.
-Co
z nim? Jak się trzyma?
-Dobrze,
urwis nie umie usiedzieć na miejscu. Ale Damien... - w oczach
Cecylii pojawił się lęk – wczoraj był z Matthiasem nad morzem.
Matthias łowił, a mały bawił się niedaleko, cały czas pod jego
okiem, wszyscy go uwielbiają. Jak wrócili to Damon powiedział mi,
że nad zatoką była łódź. To nie była żadna z naszych łodzi.
A w zaroślach widział krew.
W
oczach Damiena pojawił się lodowaty błysk. Cecylia zadrżała
widząc go.
-Przyprowadź
Damona.
~*~*~*~
Kilka
minut później mały już siedział mu na kolanach i domagał się
uwagi.
Miał
jasne włosy i zielone oczy Cecylii z domieszką szarości. Był
bardzo blady, pamiątka po chorobie zaraz po urodzeniu.
-Damon,
mama mówi, że wczoraj byłeś nad zatoką z Matthiasem.
-Tak!
- zawołał radośnie mały – Matthias dał mi muszelki, które
wyłowił!
-To
świetnie, masz je w pokoju? Dołożyłeś do reszty?
-Tak,
ale mama mówi, że mam ich za dużo – Damon wygiął usta w
podkówkę.
-Mama
na pewno Ci ich nie zabierze. Ale słyszałem, że widziałeś łódź.
Chciałbyś mieć taką?
-Tak,
ale ta łódka była brzydka, inna niż nasze – Damon wykrzywił
usta w podkuwkę.
-Czemu
były brzydka? - zapytał Damien.
-Jakaś
tak ciemna, nasze są jaśniejsze - mały pokręcił głową.
-Damon,
a widziałeś jakąś flagę? - włączyła się do rozmowy Cecylia.
-No,
miał na burcie dwie.
-Dwie?
- podchwycił Damien.
-Jedna
była z takimi gwiazdkami, czerwona i niebieska, a druga biała z
zielonym paskiem i była mała i krótka. Ta flaga miała jakieś
szlaczki.
-Narysuj
mi je, dobrze? - powiedziała Cecylia.
Damien
podał małemu pergamin i długopis.
Damon
pomyślał chwilę i narysował niepewną dłonią "szlaczki".
Ułożyły
się one w cztery chwiejne litery. "DHMG'
-Dziękuje
Ci, Damon - powiedział pobladłymi wargami Damien - idź do
Matthiasa, niech zrobi Ci jakąś półkę na muszelki, a Ingę
poproś o coś słodkiego, powiedz, że masz moje pozwolenie. Ja
muszę jeszcze chwilę porozmawiać z Twoją mamą. Przyjdę do
Ciebie wieczorem.
Mały
zeskoczył mu z kolan i podbiegł do drzwi. Pomachał rączką mamie
i już miał wyjść, gdy coś mu się przypomniało.
-Damien?
-Tak,
Damonie?
-Lubisz
moją mamę? - zapytał cicho malec.
Damien
uśmiechnął się.
-Tak,
lubię Twoją mamę, a teraz zmykaj.
Poczekał
aż usłyszą jego kroki na schodach i dopiero wtedy się odezwał.
-Cecylio,
wiesz, gdzie dokładnie Damon widział tą łódź?
-Tak.
Matthias był na drugiej przystani, a mały bawił się na plaży po
lewej stronie.
-Dziękuję
Ci - powiedział szczerze Damien i wyciągnął kolejny pergamin -
nie, zostań - dodał gdy Cecylia chciała wstać - mam do Ciebie
jeszcze kilka pytań.
-Słucham,
panie?
-Na
pewno słyszałaś o tych wszystkich napadach i innych okropnościach.
-Tak.
-Wiem
kto za tym stoi i mam do Ciebie ogromną prośbę - powiedział cicho
gdy skończył pisać.
-Jesteś
zaniepokojony...
-Tak,
to może mi zagrozić.
-Zrobię
wszystko, gdyby nie Ty...
-Damon
jest dla mnie bardzo ważny - przerwał jej łagodnie Damien - to
należy od teraz do Ciebie - dodał podając jej pergamin.
-Co
to jest? - zapytała czytając pobieżnie tekst.
-Od
teraz połowa mojego majątku w Szwecji i w Anglii należy do Damona.
Jest moim jedynym spadkobiercą.
-Ale,
Damien! - wybuchnęła Cecylia - nie możesz mu dać tego!
-Mogę
- uśmiechnął się delikatnie Damien - mogę z tym zrobić co chcę
i chcę dać to jemu. Nie sadze, żebym sam miał dzieci, a ktoś
musi o to potem zadbać. A kto jak nie on?
-Damien...
- Cecylia zająknęła się - co się dzieje? Dlaczego? Boisz się
czegoś?
Maderville
spoważniał.
-Nie
wiem. Muszę Cię o coś prosić.
Dziewczyna
odwróciła wzrok.
-Tak,
panie? - wróciła do oficjalnej nazwy.
-Uraziłem
Cię, Cecylio? - zapytał cicho.
-Wiesz,
panie, jak zareaguje służba gdy dowiedzą się, że to Damon
dostanie Damostrand?
Pomyślą,
że...
-Jeśli
tak pomyślą to będą w błędzie - przerwał jej łagodnie Damien.
Dziewczyna
jeszcze bardziej pochyliła głowę.
-Cecylio,
co Cię gryzie?
-Panie...
to... nie, to nie powinno do pana dojść. To bezczelność.
-Prosiłem
o coś - powiedział chłodniej Damien.
Nie
znosił gdy mu odmawiano.
-Każda
kobieta w Luelii o tym marzy. - powiedziała tylko Cecylia.
-O
czym?
-O
tym żeby być panią na Damostrand. O tym żeby pan im się
oświadczył. Każda. Więc czemu, panie Maderville, zapisujecie mu
tą posiadłość? Czy nie wystarczająco ludzie obrzucają mnie
błotem? Teraz będą myśleć, że Damon to pański syn, i zdobył
Damostrand postępem uknutym przeze mnie.
-Cecylio,
sprowadziłaś się tutaj i szanuję Cię jako pracownika, a przed
wszystkim jako kobietę. Nie spoufalam się ze służbą. Nie dla
tego, że do niższy stan ode mnie, ale dlatego, że nie mieszam
pracy z przyjemnością. Jeśli chciałbym Cię zobaczyć w mojej
sypialni to już byś tam była.
Dziewczyna
spuściła głowę, upokorzona i zraniona.
-Nie
chcę Cię ranić, Cecylio - powiedziała cicho Damien - ale muszę
zabezpieczyć Damostrand. Jest Damona i nie zamierzam tego zmienić.
Nikt nie dowie się o tym przez kilka ładnych lat.
-Dlaczego
uratowaliście Damona? - zapytała cicho Cecylia, zmieniając temat.
-Cecylio,
prosiłem żebyś mówiła mi po imieniu. Chciałabyś żebym zwracał
się do Ciebie, panno Nilsdatter?
-Nie
- wzdrygnęła się Cecylia - przepraszam jeśli pana uraziłam -
powiedziała i wstała - ale skoro nie spoufala się pan ze służbą,
to dlaczego wymaga tego pan ode mnie?
Odwróciła
się i podeszła do drzwi.
-Cecylio,
Cecylio, poczekaj.
-Po
południu przyjdę po ostatnią wypłatę - dodała chłodno i
wyszła.
Damien
westchnął cicho.
~*~*~*~
Mam
nadzieję, że się podobało. Nie wiem kiedy kolejna część.
Zapraszam
również na 50 rozdział, który pojawił się w piątek.
Kocham
Was, za to, że jesteście ze mną.
Roczna,
Nox
P.s
nowy rozdział powinien pojawić się w piątek.
nienawidze, przysiegam.
OdpowiedzUsuńznaczy kocham, ale nienawidze.
R
Miniaturka naprawdę bardzo tajemnicza i ciekawa :)
OdpowiedzUsuńJedna rzecz mnie teraz ciągle trapi ;p
DHMG
Co to może być?
Gdyby to inaczej ułożyć to mogłoby być Draco Malfoy Hermiona Granger... może to tylko moje głupie przypuszczenia, ale nie mogłam się skupić na ciągu dalszym rozdziału, bo DHMG chodziło mi po głowie <3
pozdrawiam, unforgiiven ♥
kurcze ...
OdpowiedzUsuńna początku serdecznie gratuluję ci rocznicy na blogspocie.
przeczytałam miniaturkę i bardzo mi się ona spodobała ♥
dziękuję :)
Usuń100 lat, 100 lat niech żyje żyje nam..! :D z początku życzę Ci wenyy na "nowy rok" ! Co do Miniaturki: znakomita. Strasznie jestem ciekawa dalszego ciągu tej historyjki. Mam nadzieję, że już niedługo dodasz kolejną część. Życzę powodzenia i pozdrawiam. ;*
OdpowiedzUsuńbyle nie sto lat, jak ja będę wyglądać? :)
Usuńnie wiem kiedy kolejna część, bo jeszcze nawet nie zaczęłam jej pisać. skupiam się na rozdziale.
Świetna! Nie mogę się doczekać kolejnej części. Naprawdę masz super wyobraźnię.
OdpowiedzUsuńWszystko dopięte na ostatni guzik, wręcz idealne!
Też mnie zastanawiał ten napisz DHMG :D wykminiłam że może być Draco Hermiona Malfoy Granger :D
Czekam z niecierpliwością na kolejną notkę!
Pozdrawiam,
DiaMent.
Świetne! Boskie! Brak mi słów!
OdpowiedzUsuńCzy Ty zawsze musisz tak świetnie pisać?! Jesteś genialna. A ja nie mogę doczekać się dalszej części. ♥
Angela. : )
Gratuluje rocznicy i mam nadzieje ze bedziesz tu jeszcze dluuuugo! :)
OdpowiedzUsuńMiniaturka bardzo ciekawa. Na poczatku spodziewalam sie jakiegos Dramione. Widocznie moj umysl juz podswiadomie przyzwyczail sie do tych opowiadan. Ale mimo ze nie bylo nic o nich to mi sie spodobalo. Takie tajemnicze budzace swojego rodzaju nieppkoj. Bede czekac na kolejna czesc.
I bede tez czekac na piatek o bedzie nowy rozdzial! :)
Super! Czekam na kolejny! DHMG? O co chodzi?! Z okazji roczku życzę Ci weny, weny i jeszcze raz weny! Dużo wyświetleń i komentarzy oraz wszystkiego dobrego! <3
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy! Aż ciężko uwierzyc jak ten czas szybko biegnie. Z tej okazji dla ciebie zyczenia:
OdpowiedzUsuńChodź już trochę spoważniałaś,
Może nawet posiwiałaś,
To nie przejmuj się tym wcale,
Żywot człeka jest zbyt krótki,
Czasu nie ma na twe smutki,
Co przeżyłaś jest już twoje,
A przed tobą nowe boje,
Dalsze plany i marzenia,
Jeszcze dużo do zrobienia,
Popuść wodze swej fantazji,
Wiele przecież jest okazji
by korzystać z możliwości
POKAZANIA SWYCH ZDOLNOŚCI!
Niech ta rozcznica bedzie milowym kamieniem,
niezapomnianym w Twym sercu wspomnieniem!
Wszystkiego dobrego!
Dominika
Ps. Miniaturka (kurde gdyby tylko tak wszystkie miniaturki wyglądały ;-) ) tajemnicza i pięknie stylowo napisana. Gratuluję!
dzięki, życzenie trafiły w mój gust :)
UsuńWow.
OdpowiedzUsuńPrzez kilka(naście) sekund tylko tyle potrafiłem wydusić.
Miniaturki naprawdę cudowna i musiałam robić sobie przerwy w niektórych momentach żaby wypłakać łzy wzruszenia :)
Och, super rozdział! Taki inny, bardzo mi się podoba Draco tutaj. Wzruszyłam się jak on uratował tego chłopca, kto by pomyślał, że Malfoy jest taki dobry dla innych? :) Ach, DHMG? Draco Hermiona Malfoy Granger? :D Ja to tak rozumiem.
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy, mam nadzieję, że jeszcze długo wytrwasz w pisaniu :)
Pozdrawiam i życzę weny
Sto lat, sto lat! Oj stara juz jestes :) Zmienilas blogosfere - to my powinnismy dziekowac, ze jestes :)
OdpowiedzUsuńPiekna miniaturka - inna niz wszystkie, ktore do tej pory czytalam. Ciekawy pomysl - mam kilka podejrzen co moze sie wydarzyc i jestem ciekawa, czy sie sprawdza :) DHMG? Grr zupelnie nie mam pomyslu co to moze znaczyc :( Mam nadzieje, ze szybko powstanie kolejna czesc :)
Pozdrawiam
Ciocia Flo
zmieniłam?
Usuńchyba na gorsze ;p
pisz jakie masz podejrzenia, może masz rację :)
Pozdrawiam
dziadek Nox
Tak, tak, tak! Pamiętam ten wystój na onecie :D Pierwszy blog o Dramione, który poznałam i na którym zostałam do końca :D
OdpowiedzUsuńZa miniaturkami nie przepadam, ale bardzo mi sie podobała :D
Dziękuję, że z nami jesteś! ;3
UsuńSzczerze, to lepsze od dramione xD
OdpowiedzUsuńale to JEST dramione
UsuńSuper Blog.Chciałam ci pogratulować rocznicy ale i tego że tak super piszesz.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:http://draco-malfoy-and-riddle.blogspot.com/
Pozdrawiam Szara Dama
Ogólnie mi się podoba, zdarzają się Ci błędy, jednak niewielkie. Nie ma słowa "patrzał" :) A tak poza tym, to mam nadzieję, że nie mówili na Astorię Ass, co znaczy tyle co dupa.
OdpowiedzUsuńFabuła... Czasami trochę przesądzasz opisując normalne sytuacje, no i to idealizowanie postaci...
Szkoda mi Ginny i Terrenca. Och, błagam, nie zostawiaj ich samych ;) Mogliby być razem? Moim zdaniem Hermiona okrutnie potraktowała Terrena, nie cierpię takich sytuacji w opowiadaniach. Szczególnie, że polubiłam go chyba bardziej niż Twojego Dracona. To, że krzyczała ponoć jego imię bardzo mnie wzburzyło, uznam więc, że tego nie było xd Tralalalalala, nie czytałam tego zdania.
Chcę Ci także zwrócić uwagę na skracanie niektórych imion - bywa, że robisz to bardzo na siłę i wychodzi naciągane :) np. Miona. Nie, to do mnie nie przemawia. Na dziś, to chyba tyle.
Pozdrawiam ciepło :)
Carmen
Nienawidzę :C Dawaj kolejną część! Jak mogłaś przerwać? :C
OdpowiedzUsuńKocham :*
Camme
Zostałaś mianowana przeze mnie do Liebster Award. Gratulacje :)
OdpowiedzUsuńWięcej tu: http://her-draco.blogspot.com/2013/06/liebster-award-nominacja.html
Zaintrygowała mnie ta opowieść ;d
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa kolejnych części i domyślam się, że ta kobieta to będzie Hermiona ;d
Ale w sumie to nie wiem, o co może chodzić z tymi poszukiwaniami ? Czyżby jakaś zemsta ?
Z niecierpliwością czekam na kolejną cześć ;)
Pozdrawiam i życzę weny
Ewelina
PAMIĘTAM ONET :D
OdpowiedzUsuńTo dzięki Twojemu blogowi zaczęłam wg czytać Dramione...
Rok... Przez ten czas na pewno poprawiłaś Swój styl. Niestety... Trzymasz w napięciu! to jest okrutne!
Potrzebuję drugiej części miniaturki... Nie wytrzymam bez niej...
Życzę Ci dużo weny, czasu no i oczywiście miliona opowiadań równie genialnych jak to :D
Mam nadzieję, że nie zamierzasz kończyć na tej historii!
Pozdrawiam,
Drowned :*
P.S. Zapraszam do mnie na http://smakwiatru.blogspot.com/
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award.
OdpowiedzUsuńSzczegóły znajdziesz tutaj: https://www.facebook.com/pages/Dramione-Sheireen/586574228044224 ;)
Za to wczorajsze rycie bani xd
Pozdrawiam
Sheireen ♥
<3 <3
OdpowiedzUsuńGratuluję i składam najszczersze, spóźnione życzenia :) Miniaturka fajowa.
OdpowiedzUsuńW EPILOGU napisałaś, że nie wrócisz do blogosfery. Czy to znaczy, że nie dodasz kolejnych części tej miniaturki? Jeśli tak, to szkoda, ale rozumiem, że nie masz weny lub ochoty do ciągnięcia bloga. Mimo wszystko dziękuję za cały ten rok z Dramione i za obłędną miniaturę :)
OdpowiedzUsuńSzwecja, powiadasz. Jeśli to jest Szwecja, oto powinni być Cecilia Nilsdotter. Wiem, bo mieszkam w Szwecji :)
OdpowiedzUsuńPoza tym, to miniaturka nie jest zbytnio magiczna, ale i tak mi się podoba :)
KK
Prosze o wiecej♥
OdpowiedzUsuń