niedziela, 31 marca 2013

przerwynik 2

Dziewczyny!

mam do Was prośbę.

Otóż ktoś, a mianowicie Gigi (tak, wiem, że jej nie znacie) wredne, bezczelnie, chamsko, prostacko itp itd zrobiła plagiat twórczości Venetiia Noks.
Tutaj jest link do tego bloga. http://jak-slizgoni-z-gryffonami.blogspot.com/
Chciałabym poprosić żeby nikt nie czytał tego bloga, bo to tylko i wyłącznie plagiat, oraz chamstwo tej dziewczyny.
Jeśli chcecie/możecie rozsyłajcie to dalej. Wydaje mi się, że sama Venetiia nie miałaby nic przeciwko temu.


Dziękuję.

Pozdrawiam, do piątku
Nox


sobota, 30 marca 2013

rozdział 39

Miał być jej największą siłą w walce z przeciwnościami losu.
Okazał się jej największą słabością.
Bez niego nie umiała nawet posłodzić herbaty...

~*~*~*~

Harry siedział w Pokoju Wspólnym i udawał, że układa taktykę do ostatniego meczu w roku. Jak można był się tego spodziewać Gryfoni grali przeciwko Ślizgonom.
Ślęczał nad pergaminami, na których był narysowany stadion i przemieszczające się na nim kropki z nazwiskami zawodników.
Myślami był jednak daleko.
Myślał o Hermionie.
Od tygodnia była przybita.
Nie wychodziła z dormitorium, nie było jej na posiłkach, przychodziła tylko na lekcje. Również tam siedziała z pochyloną głową i nie zgłaszała się do odpowiedzi. Najczęściej koło niej siedziała Parvati. Na eliksirach siedziała koło Dracona, ale nie rozmawiali, można powiedzieć, że ledwie co znosili swoją obecność. Raz miejsce koło niej zajął Terren za zaklęciach. Nie rozmawiali, jakby bali się reakcji Dracona.
Jednak Harry zauważył, że pod koniec lekcji Terren zostawił w książce Hermiony niedużą kartkę.
Uśmiechnął się wtedy. To dobrze. Hermiona musi mieć kogoś koło siebie.
Parvati więcej czasu spędzała z Diabłem, odkąd wyszło na jaw, że się spotykają.
On sam nie miał czasu. Jego czas zajmowały egzaminy, planowanie meczu i Ginny.
-Cześć, kochanie - usłyszał koło siebie cichy głos.
Podniósł głowę i zobaczył uśmiechniętą Ginny.
Dziewczyna władowała mu się na kolana i bez ceregieli pocałowała w usta.
Harry w pierwszym odruchu chciał ją zrzucić na ziemię i wrzasnąć na nią.
Jednak opanował się i odsunął ją delikatnie od siebie.
-Ginny, nie teraz - powiedział - muszę skończyć tą taktykę do jutra.
-Pomogę Ci - zaoferowała się rudowłosa.
-Nie, dzięki, chcę to sam ogarnąć. Mam nową taktykę, pokaże Ci jak już będę miał do końca gotowy szkic.
Nie wiedział, czemu, ale chciał się jej pozbyć. Jej głos był dziwny, irytował go, choć zawsze mu się podobał.
-Daj spokój - żachnęła się Ginny - zawsze mogłam zobaczyć, a teraz się wygłupiasz. Daj.
-Nie - powiedział stanowczo Harry.
Ruda spojrzała na niego dziwnie. Nagle jej brązowe oczy wydały mu się za ciemne. Za bardzo podkreślone kredką do oczu, a włosy za ogniste, za bardzo rzucały się w oczy.
Boże, co się ze mną dzieje?!
-Harry, no...
-Wybacz, Gin - przerwał jej Harry - przypomniałem sobie, że miałem wysłać list. Bill mi ostatnio odpisał.
-Okej - wzruszyła ramionami - pójdę z Tobą.
Cholera, nie odczepi się!
Harry potrząsnął głowa, zaskoczony własnymi myślami.
-Nie, jest już późno. A poza tym chcę nad tym jeszcze pomyśleć - kiwnął głową w stronę pergaminów, które złożył i odesłał do dormitorium - za jakieś pół godziny wrócę, okej? - zapytał i nie czekając na jej odpowiedź wyszedł z Pokoju Wspólnego.

***

Pansy siedziała w swojej sypiali, którą dzieliła z Dafne Greengrass, Milicentą Bulstrode i Tracey Davis.
Była coraz bardziej zirytowana, słuchając rozmów swoich przyjaciółek. Każda z nich chciała upolować kogoś z trójki Ślizgonów. Dafne marzył się Blaise, Tracey Terren. Chichotała, że ich imiona będą świetnie razem wyglądać. Pansy prychnęła cicho udając, że słucha.
Kiedyś bez trudu włączyła by się do rozmowy i marzyła o Draconie, ale teraz nie miała na to ochoty.
Draco był zakochany, a ona wyrosła z dziecinnego kochania się w nim. Owszem, miękły jej nogi na jego widok, ale wiedziała, że Draco nie jest dla niej i nigdy nie był.
Jego uśmiech powodował szybsze bicie serca, szczególnie, że tak uśmiechał się tylko do niektórych osób.
-Blaise jest zajęty, Daf - usłyszała swój chłodny głos.
-No i co z tego? - zaśmiała się blondynka - daj spokój, Pan, znasz go lepiej ode mnie. Wiesz, że szybko się nudzi.
-Draco Cię zabije jak rozwalisz ich związek - powiedziała Milicenta.
Pansy uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością.
-Draco jest ostatnio jakiś nie swój - mruknęła Tracey - wiesz coś o tym, Pansy?
Czarnowłosa wzruszyła ramionami.
-Nie, ale dużo czasu się uczy, wiecie, że zależy mu na ocenach - skłamała.
Dziewczyny pokiwał zgodnie głowami.
-Fajnie by było mieć Dracona, tylko dla siebie - westchnęła Tracey.
-Oj, tak, każda o tym marzy - westchnęła Dafne - dałabym się pokroić za jedną noc z nim. No ale, oczywiście to Pansy jest w tej dziedzinie mistrzynią.
-Pan, nigdy nie mówiłaś jaki on jest w łóżku - oburzyła się Tracey.
-Bo zabrakło jej słów, założę się, że po nocy z nim, nie mogła się ruszać ani mówić - powiedziała cierpko Milicenta.
Pansy uśmiechnęła się powoli.
-Nie udawaj skromniej, Daf - powiedziała - wiem, że z nim byłaś.
Dziewczyna zarumieniła się, gdy spojrzenia jej współlokatorek spoczęły na niej.
-Okej, dlatego mówię, że dałabym się pokroić za noc z nim.
-Dobra, Pansy mów jaki on jest! - powiedziała Tracey.
Pansy ześlizgnęła się z łóżka i pokręciła głową.
-Wypytajcie Daf, ona wie to samo co ja.
-No, ale Pan...
-Na razie - ucięła Pansy i zniknęła za drzwiami.
***

Boże, to jest jakieś pokręcone. Kiedyś Ginny była dla mnie wszystkim. Teraz zaczyna mnie irytować. Wkurza mnie tym, że cały czas chce mi pomagać, jakbym miał pięć lat. To facet powinien być tą silniejszą osobowością w związku, a nie dziewczyna. A ona jakby straciła w moich oczach...
Harry pokręcił głową.
Wcale nie miał odpisać Billowi, szukał tylko pretekstu by wyjść z Pokoju Wspólnego.
Ale teraz pomyślał, że może jednak do niego napisać. Zobaczyć jak się ma on i Fleur i czy odzywała się do nich ostatnio Andromeda, która zajmowała się po śmierci Tonks i Remusa, Teddy' m, jego chrześniakiem. Mały będzie miał już półtora roku. Harry uśmiechnął się na myśl o nim. Dawno tego szkraba nie widział.
Tak, to dobry pomysł by do niego napisać.
Skręcił w kolejny korytarz prowadzący do sowiarnii gdy wpadł na kogoś z impetem.
-Sorry - mruknął próbują podnieść się z ziemi.
Okulary mu spadły i nic nie widział.
-Nie patrzyłem gdzie idę.
-Cześć, Harry! - usłyszał znajomy głos - czekaj sekundę - usłyszał ciche zaklęcie - masz - ktoś dotknął jego ręki i włożył mu w nią okulary.
-Dzięki - powiedział zakładają szybko szkła.
Zobaczył koło siebie Parvati, która chowała właśnie różdżkę do kieszeni i Blaise' a, który stał krok bliżej i wyciągał w jego stronę rękę.
-Cześć - dodał i złapał Diabła za rękę, wstając z jego pomocą.
-Cześć, Wybrańcu - uśmiechnął się Blaise - nic Ci nie jest?
-Spotkanie trzeciego stopnia z posadzką przy pokonaniu Toma to pestka - uśmiechnął się Harry.
-No jasne, zapomniałem - skinął głową Blaise.
-Co z wami? - zapytał Wybraniec - szlajacie się gdzieś i nigdzie was nie widać.
-Uczymy się - powiedziała Parvati.
-Nie wnikam w to czego się uczycie - mruknął cicho Chłopiec, Który Na Nieszczęście Świata Przeżył
-Jakbym słyszał Draco - roześmiał się cicho Blaise - no cóż, co w rodzinie to nie zginie.
-Odezwał się nie spokrewniony z Draco - odciął się od razu Harry.
-Okej, wygrałeś. Właśnie, nie widziałeś go nigdzie? Zniknął nam przed dwoma godzinami.
-Nam? - wtrąciła zdziwiona Parvati.
-No mi i Pansy - wyjaśnił Blaise.
-Nie, nie wiedziałem go - pokręcił głową Harry - co z nim? - dodał.
Diabeł spochmurniał.
-Źle, stary - westchnął - bardzo źle.
-Chłopaki, chyba nie będziemy tutaj tak stać? - zapytała Parvati zerkając na przechodzących koło nich Gryfonów - Harry, gdzie szedłeś?
-Do sowiarnii.
-To idziemy - powiedziała dziewczyna i pociągnęła Blaise' za sobą - chodź, Harry.
Wybraniec kręcąc głową poszedł za nimi.
-Z Draco jest nie tak - powiedział Blaise - nie poznaję go, a zazwyczaj wiedziałem co mu chodzi po głowie.
-A Parkinson? - zapytał Gryfonka - może ona coś wie?
-Nie wiem, Pan ostatnio mało o nim mówi. Musiałbym z nią pogadać. Właśnie, skarbie, miałem Cię pytać, co z Mioną?
-Od tygodnia się do mnie nie odzywa.
Wszyscy troje pokręcili głowami.
-Szkoda - powiedział Harry - mnie też nie chce widzieć. Terren nie zbliża się do niej, a Malfoy ją olewa.
-Pogadałbym z nią z chęcią, zwłaszcza, że to ze mną miała najmniejszy kontakt, ale nie chce podpaść Draco - mruknął Diabeł.
-Idioci - mruknęła Parvati - uparci idioci.
-Święte słowa - mruknął Harry.
-Co o tym myślicie, chłopaki?
-Musimy wysłać kogoś do Hermiony - powiedział Blaise - podjęłabyś się tego, Parvati?,
-Mogę, ale nie wiem co z tego wyjdzie.
-Idźcie - powiedział Harry - załatwcie to jak najszybciej.
-Jutro - pokręciła głową Gryfonka - dzisiaj już nie dam rady.
-Dobra, trzymaj się Wybrańcu - mrugnął do niego Blaise
-Zwijamy się, Harry. Pogadamy jutro na obronie - powiedziała Parvati - Blaise miał mnie tylko odprowadzić do wieży.
-Okej.
Blaise uścisnął mu rękę i skinął głową.
-Dam Ci znać jak coś załatwię - powiedziała Parvati i musnęła szybko policzek Harry' ego ustami - a Ty - spojrzała na Diabła - nie bądź zazdrosny, Harry i tak będzie miał za to przechlapane.
Dziewczyna uśmiechnęła się do Wybrańca i razem ze swoich chłopakiem zniknęła za rogiem.
Harry pokręcił głową i skręcił do sowiarnii.
Czuł się lepiej po tym jak ich zobaczył.
Parvati zawsze lubił, po mimo tego katastrofalnego Balu w czwartej klasie. W piątek klasie dziewczyna była w GD i rozmawiali normalnie, w szóstej klasie byli w podobnej sytuacji ze względu na Rona i Lavender i ich pokręcony związek. W siódmej go nie było, ale gdy zaczęła się Bitwa, Parvati również na niej była. W tym roku Hermiona zaczęła się z nią przyjaźnić, co nie podobało się Ginny, i on też rozmawiał z Parvati. Czasami przed lekcjami jak z koleżanką, czasami gdy siedzieli na posiłkach, bo Parvati zazwyczaj siedział niedaleko Hermiony, więc to był nieuniknione. A teraz gdy Hermiona zaczęła tą historię z Malfoyem, to polubił ją jeszcze bardziej.
A Blaise...
Harry zazwyczaj go olewał.
Był tylko kumplem Malfoya, który też go olewał i nie wyzywali się tak jak z Draco.
Więc teraz był mu łatwiej gadać z Diabłem niż z młodym arystokratą.
Blaise był tłem dla Draco.
Ciemnoskóry, przystojny, wysoki i inteligentny. Był ponad wszystko. Rozchwytywany przez dziewczyny. Jednak z tego co wiedział Harry, Blaise nie zmieniał dziewczyn tak szybko jak jego najlepszy przyjaciel. Owszem kochał ich towarzystwo i czuł się z nim swobodnie, bo tego nauczyła go matka.
Teraz Blaise zaczął nabierać wyrazu.
Był wyszczekany, ale tylko pokazywał to tylko wtedy gdy musiał. Kulturalny i szarmancki. Niezły materiał na kumpla. Choć miał w sobie tą dawkę arogancji, która charakteryzowała arystokrację czy wysoko urodzonych. Miał w sobie pozostałości po próżności, skutki rozpieszczania do granic możliwości we wczesnym dzieciństwie. Harry zaczynał go lubić.
Odtworzył drzwi do sowiarnii.
Powitało go hukanie setek sów. Siedziały na żerdziach i gdy wszedł do pomieszczenia spojrzały na niego bursztynowymi oczami.
Wybraniec rozejrzał się, szukając swojej sowy.
-Hemin! - zawołał cicho.
Sowa sfrunęła mu na ramię, muskając mu policzek skrzydłem.
-Cześć, mała. Masz ochotę na wycieczkę? - zapytał.
Sowa zahukała radośnie.
-Poczekaj chwilę.
Zamienił kilka piór w pergamin, kałamarz z atramentem. A jedno z piór dostosował do pisania.
Usiadł pod ścianą i zaczął pisać.

Cześć, Bill!
Wiem, że dawno się nie odzywałem. Jednak siódma klasa
to nie przelewki. Hermiona goni mnie do nauki. Od poniedziałku
zaczynają się egzaminy, a ja muszę jeszcze ogarnąć taktykę do meczu.
Gramy ze Ślizgonami i jak wygramy, to mamy Puchar. Nie mogę się
na tym skupić. Te egzaminy rozwalają cały mój system. Nie będę Ci
zrzędził, sam przez to przechodziłeś, więc wiesz jak to jest.
Właściwie to chciałem wiedzieć jak się ma Ted Junior.
Dawno nic o nim nie słyszałem, a głupio mi napisać do Andromedy.
Nie odzywała się od Was? Napisz coś jak wiesz. Chciałby wiedzieć co
się dzieje z moim chrześniakiem.
A co z Wami? Jak Fleur i reszta rodziny? Jak się trzyma George
i Molly to wszystkim? Wiem, że to oni najbardziej to przeżyli. Wybacz,
jeśli to nadal boli, w końcu to też Twój brat.
A Percy? Nadal sprawdza poziom kociołków i ich denek?
Słyszałem, że poznał jakąś dziewczynę. To prawda? Aż nie mogę
uwierzyć!
Nie wiem czy Ron Ci się chwalił ale zerwała z nim Hermiona.
Nie chcę być wredny, ale nigdy nie popierałem do końca tego związku.
Okej, kończę.
Pozdrów Fleur. No i Molly, Artura i całe rodzeństwo jak będziesz
je widział.
Trzymaj się.
Harry.

Przejrzał list i stwierdził, że może być.
Dał go Hemin.
-Zanieś to Billowi - powiedział cicho - leć bezpiecznie.
Sowa zahukała z godnością i wyleciała przez okno.
Harry patrzył za nią dopóki nie zniknęła za Zakazanym Lasem. Słońce było jeszcze wysoko na niebie. Parne powietrze zapowiadało burzę.
Na błoniach świeciły pustki, uczniowie uczyli się w zamku przed egzaminami.
Dlatego dziwił się gdy zobaczył samotną postać wychodzącą z zamku.
Zmrużył oczy, żeby lepiej widzieć. Skoro na boisku może dostrzec małego znicza z dużej odległości to teraz też sobie poradzi.
Postać skierowała się w stronę jeziora.
-Parkinson! - zawołał.
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała w górę.
-To Ty, Potter? - wrzasnęła.
-Tak, gdzie idziesz?
-Jak najdalej od idiotów! A co, chcesz iść ze mną?! - krzyknęła Ślizgonka.
Harry uśmiechnął się, czego nie mogła zobaczyć.
Humor mu się polepszył, nie wiedział czemu.
-Czekaj na mnie! Zaraz będę! - krzyknął do niej.
-Ale szybko! Nie mam czasu!
Zobaczył, że dziewczyna siada na ławce w pobliżu zamku.
Z uśmiechem wybiegł z sowiarnii.

***

Draco czekał na Granger w sali, w której mieli mieć próby.
Wszystko co powiedział mu wczoraj Terren dokładnie przemyślał i postanowił.
Da szansę Granger.
Pragnął jej, był w niej zakochany, nie umiał tego ukrywać nawet przed sobą. Myśl, że mogłaby być znów z innym facetem była przygnębiająca. Doprowadzała go do szału. Świadomość, że jakiś facet mógł jej dotykać, kochać się z nią... Wiedział, że to nie na nią jest wściekły, ale na całą męską populację Hogwartu.
Od kiedy Dominique postanowiła, że ma uczyć Granger mieli dwie próby.
Na pierwsze wszystko szło nie tak.
Granger nie chciała się do niego zbliżyć, jakby podświadomie czuła, że on tego nie chce. Gryfonka szybko opanowała kroki, ale nie mogli się zgrać w tańcu i Draco musiał mocno nad sobą panować, żeby nie zacząć na nią wrzeszczeć.
Po tej próbie myślał o tym co stracił.
Kiedyś mógł dotykać Granger bezkarnie. Mogli zachowywać się w swoim towarzystwie swobodnie i rozmawiać o wszystkim.
Teraz w ich relacjach pojawiła się niezręczność.
Już nie mogli sobie od tak dogryzać czy śmiać się.
Zachowywali się jakby byli na pierwszej randce. Skrępowani i niepewni.
Na drugiej próbie zrozumiał, że wybaczył Granger.
Jej ciało, otulone jedynie czerwoną krótką sukienką było piękne i ponętne. Pożądał go.
Ale nie tylko tego.
Ubóstwiał jej szczery uśmiech, którego nie widział od dłuższego czasu. Cały czas miał w pamięci jej długie nieposkromione loki i jasne bursztynowe oczy. Delikatne rysy, które znał na pamięć i może nie do końca idealną budowę ciała, ale piękną i gibką.
Na tej próbie postawił wszystko na jedna kartę.
To on był nauczycielem Granger i on dyktował zasady.
Opierając się na jej listach do Terrence' a prowokował jak najwięcej kontaktu fizycznego.
A Granger nie wiedziała co się dzieje.
Na każdy jego dotyk, nawet lekkie muśnięcie reagowała. Czuł jak stara się opanować drżenie ciała, ale nie umie.
Dla niego również było to niesamowite doświadczenie. Był podniecony, ale panował nad sobą bo tego chciał i musiał.
Owszem, przeszkadzało mu to, że nie mógł jej mieć, ale wiedział, że może to wytrzymać.
Pod koniec próby uśmiechał się jak kot, który dostał pełną miseczkę śmietany.
Wiedział, że Granger żałuje tego co zrobiła i wiedział również, że dziewczyna coś do niego czuła. Nie wiedział, czy tak jak sądził Terren kochała go. Tak właściwie wynikało z jej listów.
Draco jednak bał się w to uwierzyć, nie sądził, że może mieć takie szczęście.
Myślał, że taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat.
Czemu miała się przytrafić właśnie jemu?
On, który nie mógł się poszczycić zbyt wieloma dobrymi uczynkami ani dobrym zachowaniem. Jedynie co miał to wygląd, urok osobisty i pieniądze, no i wszystkie dziewczyny Hogwartu u swoich stóp.
Czemu więc Granger, która mogła mieć Pottera, nadzieję tego świata, Kruma, najlepszego szukającego świata czy wielu innych facetów, kochała właśnie jego?
Nie znał odpowiedzi na to pytanie i obawiał się jej.
Teraz gdy czekał na Granger postanowił, że przerwie to irytujące i dziecinne milczenie między nimi i pogada z nią.
Przygotował się do tej próby bardzo dobrze.
Postawił na niedbały urok.
Próba była idealnym pretekstem.
Ubrał ciemne dżinsy, które ledwie trzymały mu się na biodrach, wiedział, że wiele dziewczyn na to leci, a Granger nie była jedyna i pragnęła jego ciała.
Czarna koszula z długim rękawem, które podwinął do łokci. Nie lubił pokazywać Mrocznego Znaku, ale Granger wiedziała, że go ma i nic nikomu nie powie, poza tym w świetle prawa był niewinny. Trzy ostatnie guziki pod szyją zostawił odpięte. Odsłaniały umięśniony tors w kolorze mleka. Mimo, że było lato to on był albinosem i łatwo się nie opalał. Kontrast między jasną skórą, a ciemny ubraniem zawsze dodawał mu uroku. Każdy tak uważał.
Włosy potargał i darował sobie żel i zaklęcie utrwalające, naturalność miała być dzisiaj jego atutem. Skropił się ulubionymi i bardzo drogimi perfumami. Nie było czuć ich na kilometr. Miały subtelny zapach i czuć go było dopiero wtedy gdy ktoś podszedł bardzo blisko. A Granger nie miała innego wyjścia tylko podejść do niego bardzo blisko. Na tym polegał taniec.
Zamierzał użyć wszystkich swoich walorów by Granger chciała z nim pogadać. Odgruzował swój najlepszy uśmiech i wszystkie triki na kobiety jakie znał.
Granger musi być jego.
Był, do cholery Malfoyem i miał mieć wszystko czego zapragnął!
Teraz z niecierpliwością czekał na swoją partnerkę.
Po chwili usłyszał jej kroku na korytarzu i weszła do sali.
Miała na sobie jak zawsze szatę szkolną.
Skinął jej głową, starając się zgromadzić wokół siebie jak najwięcej czaru i uroku osobistego.
-Zaczynamy? - zapytała cicho.
Unikała tego wzroku.
-Tak, ściągaj ten worek - powiedział i zaraz tego pożałował.
Miał ją uwieść, a nie wkurzyć.
Ona chyba była przygotowana na taki komentarz, bo nic nie powiedziała tylko zdjęła szatę.
Draco zachłysnął się powietrzem.
Miała na sobie jeszcze krótszą mini niż w "Studio". Była czarna i ledwie zakrywała jej pośladki. Wysokie szpilki sprawiały, że jej nogi zdawały się sięgać nieba. Ciemnozielona bluzka miała głęboki dekolt.
Widywał wiele dziewczyn w takim stroju, ale żadna nie zrobiła na nim takiego wrażenia jak Granger.
-Co z tamtą sukienką? - zapytał odruchowo - bardziej się nadaje do tanga.
-Jest brudna - mruknęła po prostu - możemy zaczynać, chcę się dzisiaj jeszcze trochę pouczyć.
Dopiero teraz na niego spojrzała i Draco od razu zobaczył, że jej źrenice rozszerzyły się nieznacznie. Oddech stał się na chwilę szybszy.
Powstrzymał cisnący mu się na usta uśmiech.
Wiedział jak robić wrażenie na kobietach.
-Okej, zaczniemy od czegoś innego - powiedział uważnie obserwując jej reakcję.
-Czyli?
-Zaufanie - powiedział.
Dziewczyna oderwała wzrok do jego torsu i zacisnęła usta.
-Przecież wiesz, że Ci ufam - powiedziała cicho.
-Wiem - skinął głową - podejdź tutaj.
Hermiona przeszła tanecznym krokiem pół sali i stanęła koło niego.
-Co dalej?
-Obróć się - polecił jej z uśmiechem Ślizgon.
Wykonała zadanie z cichym westchnieniem.
Draco odszedł półtora metra dalej.
-Zaufaj mi i pochyli się w moja stronę i nie patrz.
-Malfoy, co to za szopka?
-Granger - zaczął z uśmiechem - jestem w tym momencie Twoim nauczycielem i masz mnie słuchać. Jestem na dodatek Prefektem i mogę odjąć punkty każdemu. Nawet Tobie.
Prawie widział jak wywraca oczami.
-No dalej, skarbie, czas nam leci - dodał.
Czuł się świtanie, dawno się tak nie bawił.
-Malfoy? - zapytała cicho Gryfonka.
-Tak?
-Nie kłam - powiedziała i pochyliła się do tyłu.
Gdy zorientowała się, że nie ma go tuż za nią krzyknęła krótko i przygotowała się na zderzenie z podłogą.
To jednak nigdy nie nastąpiło.
Parę cali nad posadzką wylądował w silnych ramionach.
Dopiero po chwili zrozumiała co się stało.
Draco klęczał na podłodze, a ona tonęła w jego objęciach.
Pochylał się nad nią i ze spokojem zaglądał jej w oczy. Widział jak powoli znika w nich strach. Parę kosmyków opadło mu na oczy. Dopiero teraz zobaczyła, że nie ma na nich żelu, ani nie są pod wpływem magii.
-Nadal mi ufasz - szepnął - a myślałem, że to niemożliwe.
-Zaufałam Ci jakiś czas temu - powiedziała i spojrzała w bok - i nie przestałam.
-Mam nie kłamać? - zapytał cicho, pomagając jej wstać.
Zachwiała się i Draco całkiem odruchowo złapał ja w talii.
-Nigdy nie byłam Twoim skarbem - mruknęła - więc nie mów tak.
-Nie możesz tego wiedzieć - powiedział spokojnie - wracajmy do próby.
-Oczywiście.
-Nikki dała mi płytę z muzyką, ale ile można słuchać tego samego. Znalazłem coś innego do tango, może Ci się spodoba.
-Co to jest? - zapytała Hermiona podchodząc do okna.
-Nic ciekawego, ale zawsze jakieś odbicie od tego co było do tej pory. Okej, chodź do mnie - powiedział i wyszedł na środek sali.
-Bez muzyki? - uniosła powątpiewająco brew.
-Tak, muszę Ci coś pokazać - powiedział Draco i skinął na nią.
Z tłumionym westchnieniem podeszła do niego.
-Kojarzysz ten ruch pod koniec z obrotem?
-Ten, którego nie możemy ogarnąć? Tak.
-Można to zrobić inaczej. Chodzi o zmianę jednego ruchu, ale czasami tak lepiej wychodzi.
-Jak?
-Przenosisz ciężar ciała z jednej nogi na druga stopniowo - Draco zademonstrował to - rozumiesz? Szybki ruch i obrót.
-Okej, chyba tak - mruknęła uważnie obserwując jego ruchy.
-Dobra, zaczniemy od początku - Draco puścił muzykę.
Zajęli pozycje wyjściowe i zaczęli tańczyć.
Gryfonka załapała pokazany jej trik i po raz pierwszy zatańczyli bez potknięcia i pomyłki.
-Okej, to już mamy, a teraz zgranie się w czasie - powiedział zadowolony Draco.
Uważnie obserwował reakcję dziewczyny na jego wzrok, zapach, głos i dotyk.
Po półgodzinie miał wnioski.
Gdy na nią patrzył uciekała wzrokiem.
Gdy czuła jego zapach jej serce biło mocniej.
Gdy słyszała jego głos jej oczy błyszczały, by po chwili zgasnąć.
Gdy jej dotykał, drżała.
Zauważył, że dziewczyna naprawdę się stara.
Unikała jednak jak najbardziej kontaktu fizycznego z nim. A przecież to był bardzo ważne w tańcu.
-Granger, obejmij mnie mocniej - powiedział w końcu z westchnieniem - ja nie gryzę, no chyba, że o to poprosisz w łóżku. Taniec polega na dotyku, a nie na unikaniu go, szczególnie tango.
-Nie rób mi wykładów z tańca, Malfoy - warknęła.
Draco uśmiechnął się.
Może i wszystkiego żałowała, ale nie wiedziała, że on czytał jej listy i nie miała pojęcia, że on przestał się na nią wkurzać.
-A po za tym to Ty mnie unikasz od tygodnia, ja Ci tylko schodzę z drogi.
-Szkoda, że nie robiłaś tego przez ostatnie siedem lat - odciął się Draco.
Dziewczyna nie odpowiedziała tylko podeszła do torby, w której miała wodę i napiła się, siadając na ławce.
-Granger, MUSISZ mnie dotykać, choćbym nie wiem jak Ci się to nie podobało - Draco podszedł do niej i nachylił się nad nią.
-Wal się, Malfoy - wycedziła Hermiona.
-Propozycja? - uśmiechnął się arogancko Draco.
-Chciałbyś - prychnęła.
-Nie masz pojęcia jak bardzo - powiedział do siebie blondyn - wstawaj, Granger, to nie przerwa.
Hermiona rzuciła mu wściekle spojrzenie i wstała gwałtownie. Zachwiała się i wpadła na Draco, który złapał ja w talii.
-Sorry - zmieszała się - za szybko wstałam.
-Jasne - powiedział obojętnie, choć miał swoje podejrzenia.
-Co teraz?

***

Dalej ćwiczyli, ale Draco zauważył, że Gryfonka ma problem z utrzymaniem równowagi. Najpierw pomyślał, że woda w jej torbie to nie woda.
Jednak po dłuższym zastanowieniu doszedł do wniosku, że to nie to.
W czasie tańca zauważył, że Granger schudła.
Dobre parę kilogramów jej brakowało. To nie było to ciało co pamiętał.
Kiedyś jej ciało było seksownie zaokrąglone.
Miał okazję się o tym parę razy przekonać.
A teraz dużo z tego straciła. Owszem, nadal bił od niej ten blask co zawsze, ale jakby przygasł.
Zachodził w głowę co jej jest i nie wpadł na nic ciekawego.
Odrzucił możliwość gwałtownego odchudzania, anoreksji, czy depresji.
Jednak gdy po raz trzeci podczas pięciu minut musiał ją ratować przed upadkiem, zaniepokoił się.
-Granger, co z Tobą? - zapytał z lekki gniewem.
-Nic - mruknęła - możemy kontynuować?
Draco jakby na przekór machnięciem różdżki wyłączył muzykę.
-Nie żeby mnie to zbytnio interesowało, ale pijesz czasami eliksir antykoncepcyjny, albo bierzesz pigułki? - zapytał.
-A co Ci do tego? - syknęła i wyrwała mu się.
-Nie wiem czy zauważyłaś, ale ostatnio spałaś z kimś i to ma swoje skutki - mruknął, uważnie obserwując jej reakcję.
Najpierw na jej twarzy pojawiło się zdziwienie, potem strach, smutek i końcu złość.
-Nie jestem aż tak głupia - prychnęła i odeszła od niego - po prostu jestem zmęczona - powiedziała przekopując torbę w poszukiwaniu czegoś do picia - i nie udawaj, że się o mnie martwisz, bo i tak nie uwierzę.
-Co Ty o mnie wiesz - mruknął i podszedł do niej.
-Za dużo - podniosła butelkę do ust i napiła się.
-Nie bądź wredna i daj trochę - rzucił sucho.
Zauważył wahanie w jej zachowaniu, ale podał mu butelkę.
Draco wziął kilka łyków.
To nie była sama woda. Był w tym jakiś eliksir. Znał ten smak, tylko nie umiał to niego dopasować nazwy i nie wiedział, czy jest groźny dla zdrowia czy nie.
Z obojętną miną oddał dziewczynie wodę.
Schowała ją.
-Dalej - mruknęła i wyszła na środek sali.
Draco odruchowo poszedł za nią.
I dobrze,że to zrobił, bo Gryfonka osunęła się na ziemię.
Z bijącym z przerażenia sercem pobiegł do niej i przewrócił ją na plecy. Miała zamknięte oczy. Położył jej rękę na szyi by wyczuć puls. Był słaby, ale regularny.
-Zemdlała - mruknął do siebie - koniec próby.
Podszedł do jej torby i jeszcze raz spróbował wody.
Przesunął językiem po podniebieniu, próbując wyczuć smak.
-Granger - jęknął gdy rozpoznał eliksir - Ty idiotko!
Schował jej szatę do torby, wziął ją na ramię i podszedł do nieprzytomnej dziewczyny.
-Idziemy, Tygrysico - wziął Gryfonkę na ręce i wyszedł z sali.

***

Zapalił światło w dormitorium i zatrzasnął drzwi.
Podszedł do sofy i ułożył na niej delikatnie dziewczynę.
-Granger - mruknął.
Nic.
-Granger - potrząsnął delikatnie jej ramieniem.
Nie poruszyła się.
-Tygrysico, nie mam czasu, ani pomysłów - westchnął i podniósł się.
Przyniósł z łazienki ręcznik.
-Aguamenti - mruknął cicho.
Z jego różdżki trysnęła woda na ręcznik. Zmoczył go lekko i przyłożył do czoła Gryfonki. Zauważył u niej gęsią skórkę.
-Super, gorączka.
Sięgnął po koc, leżący w nogach sofy i okrył nim nieprzytomną brunetkę. Jednym ruchem różdżki rozpalił w kominku, choć był prawie czerwiec. Drugim machnięciem przysunął sofę do kominka. Gdy i to nie pomogło, podszedł do barku i wyciągnął najmocniejszy alkohol jaki miał. Odkręcił butelkę i podsunął pod nos dziewczyny.
Po kilku sekundach zmarszczyła nos i kichnęła. Nie otworzyła jednak oczu.
-Weź tą wódkę, człowieku - mruknęła.
-Jak się czujesz? - zapytał tylko, odstawiając butelkę na stolik.
-Jest mi zimno.
Pokiwał ponuro głową.
-Wiedziałem, że tak będzie. Nie zasypiaj, okej?
-Ale ja chcę - mruknęła tonem niezadowolonego dziecka.
Gdyby nie był tak zdenerwowany to mógłby się nawet uśmiechnąć.
-Granger, dwie minuty, dobrze? Potem możesz zasnąć.
Pokiwała głową. Usłyszała jak Draco mruczy coś pod nosem, głośny trzask, który rozszedł się echem po jej czaszce wywołując ból i znów cichy głos Draco i jeszcze jeden. Jakiś skrzeczący.
Znów dwa ogłuszające trzaski w nierównych odstępach czasu i poczuła, że Draco jest koło niej.
Czuła jego perfumy.
-Granger...
-Minęły już dwie minuty? - zapytała niewyraźnie - zimno mi...
-Tygrysico, posłuchaj mnie - powiedział poważnie - jesteś w stanie?
-Mhm...
-Musisz to wypić, jest ohydne i paskudnie pachnie, ale pomoże Ci.
Jego słowa z opóźnieniem docierały do jej mózgu.
Było jej bardzo zimno i miał dreszcze, do tego ten nieznośny ból głowy.
-Tygrysico?
-Muszę?
-Tak. Obiecuję, że od tego przejdę Ci dreszcze i poczujesz się lepiej. Ufasz mi, tak?
Nie odpowiedziała bo nie widziała w tym sensu, ani nie mogła. Nie umiała dobrać słów.
-Pomóż mi... - wychrypiała niewyraźnie.
Draco dopiero po chwili zrozumiał o co jej chodzi, gdy uniosła się trochę nad sofą.
-Czekaj - mruknął odstawiając na stolik szklankę, którą trzymał w dłoni.
Z wielką pomocą Draco usiadła na sofie. Blondyn musiał ją podtrzymywać, żeby nie upadła.
-Wypij to, skarbie.
Nie otwierają oczu sięgnęła po szklankę i skrzywiła się gdy uniosła ją do ust.
-Ble - jęknęła.
Draco uśmiechnął się leciutko.
-Wypij.
Z niezadowoloną miną wypiła do połowy.
-Wszystko - powiedział Draco.
-To jest ohydne - jęknęła.
-Dziewczyno, błagam, wypij. Przejdzie Ci wszystko, tylko musisz to wypić.
-Nie chcę.
Osunęła się w jego ramionach.
-Granger - przywołał swój najbardziej stanowczy głos na jaki było go stać - proszę Cię, wypij to cholerstwo.
Widział, że odpływa. Antidotum zaczynało działać, ale jeśli nie wypije wszystkiego, to będzie źle.
Zasypiała, choć trzęsła się jak w febrze. A to nie dobrze, dreszcze powinny ustać tak samo jak zimno, a jej skóra była rozpalona jak piec, czyli miała gorączkę.
-Kochanie, wypij, a potem będzie dobrze - powiedział zmieniając to na błagalny i uwodzicielski.
-I ten krasnoludek w mojej głowie, przestanie rąbać drzewo? - zapytała na półprzytomnie.
-Przestanie.
Z westchnieniem podniosła znów szklankę do ust.
-Robię to dla Ciebie.
Draco skinął głową, choć nie mogła tego widzieć.
-Teraz się połóż - powiedział cicho gdy naczynie było puste.
Pozwolił się jej delikatnie osunąć na sofę i okrył ja kocem.
Usiadł na podłodze koło niej i czekał.
Temperatura jej ciała musiała zmaleć, takie było działanie antidotum.
Jeśli w ciągu pięciu minut jej stan się nie poprawi to musi ją wziąć do Skrzydła Szpitalnego.
-Aniołek - powiedziała niewyraźnie.
-Co? - zapytał zaskoczony Draco.
-Aniołek - wymamrotała - widzę.... aniołka. Lata.
-Jak wygląda? - zapytał cicho chłopak.
Miała halucynacje. To był zły objaw, bo temperatura wzrastała. Nie mogła teraz zasnąć. Nie mogła, bo już by się nigdy nie obudziła.
-Jak wygląda - powtórzył - kochanie, jak wygląda?
-Jest mały - odpowiedziała ledwie słyszalnie - śmieje się... ma skrzydełka... śliczne szare oczka... prawie białe włosy...
Ślizgon pokręcił głową.
Jakby naprawdę go widziała.
-Ma czerwone usta... - mówiła bardziej do siebie niż do niego - uśmiecha się do mnie... jest wolny...
wyciąga do mnie rękę...
-Nie dotykaj go - szepnął jej do ucha Draco z zamkniętymi oczami.
Nie wiedział czemu to mówi, może po to żeby nie zasnęła, albo bał się o nią. Był pewny tylko tego, że Granger nie może zasnąć i musi do niej mówić, albo ona do niego.
-Inaczej ucieknie - wymruczał jej do ucha cicho - teraz się nie boi, bo jesteś daleko od niego, ale jest bardzo płochliwy. Co teraz robi?
-Lata koło mnie.... i dalej się śmieje...
-Mów do niego, może Ci odpowie.
-Cześć, aniołku - szepnęła posłusznie w pustą przestrzeń.
Draco dotknął jej dłoni i prawie się oparzył. Miała bardzo wysoką gorączkę, tak na oko 40 stopni. Czarodzieje mieli bardzo wysoki stopień odporności fizycznej. Ich temperatura dochodziła w krytycznych sytuacjach do 45 stopni i przeżywali to. Ale wtedy byli pod profesjonała opieką.
-On nie odpowiada.
-Musisz go zachęcić - odpowiedział odruchowo.
-Hej,Aniołku, chodź do mnie... nie bój się...
Blondyn obserwował jej zachowanie, modląc się do Merlina by to przeżyła.
Miała zamknięte oczy i była cała spocona. Trzęsła się jak z zimna, a on nie mógł nic zrobić. W pokoju było przynajmniej 30 stopni, a koło kominka 40.
Jemu koszula przyklejała się do ciała do potu, a Gryfonka trzęsła się z zimna.
-Przyszedł do mnie - zaśmiała się - usiadł mi na ramieniu.
Podniosła rękę jakby chciała dotknąć czegoś na swoim ramieniu. Natrafiła jednak na nicość.
-Uciekł - powiedziała smutna.
-Mówiłem, że się boi, nie bój się będę koło Ciebie.
-Będziesz moim Aniołem? - zapytała sennie.
Draconowi serce zabiło mocniej.
Wiedział, że dziewczyna jest na półprzytomna i nie wie co mówi i do kogo, ale on właśnie tego pragnął. Być Aniołem dla Granger.
-Jeśli tylko tego chcesz...
-Chcę - szepnęła stanowczo.
-Więc będę Twoim Aniołem, tak długo jak będziesz tego chciała - wyszeptał jej do ucha, czując ból w... no właśnie w czym?
A może właśnie tak boli serce?
-Aniołku... - powiedziała sennie.
-Słucham Cię, kochanie?
-Zostań przy mnie, zimno mi.
-Jestem tuż obok - Draco dotknął jej policzka, który był trochę chłodniejszy - już niedługo będziesz mogła zasnąć.
Pokiwała leciutko głową.
Odetchnął z ulga. Kontaktowała i temperatura jej spadała.
Była na najlepszej drodze do życia.
Ślizgon powstrzymał się od jadowitej gadki na temat niewłaściwego użycie eliksirów.
Granger wzięła Eliksir Bez Apetytu.
Zazwyczaj był stosowany, gdy ktoś musiał schudnąć dla własnego zdrowia. Mówiono o nim również Eliksir Modelki. Powodował, że nie chciało się jeść. Stosowało się go co dwa dni po jednej kropli. Przez to apetyt zmniejszał się i waga ciała spadała.
Jednak od każdego eliksiru można się uzależnić, nawet od tego.
Wiedział dlaczego Granger go brała.
Nie była głupia i nie myślała o tym, żeby schudnąć, bo nie miała z czego.
Ona stosowała go żeby nie odrywać się od nauki. Zdenerwowanie objawiało się u niej wymiotami i nie mogła jeść i chciała temu jakoś zapobiec. Ale do cholery są inne eliksiry od tego! A Granger nie jest głupia i zna skutki uboczne przedawkowanie eliksirów.
Co ona sobie, do cholery wyobrażała?!
-Aniołku... - usłyszał jej głos - zimno mi, a obiecałeś, że mi przejdzie.
-Jeszcze parę minut i będzie lepiej - obiecał jej - możesz już zasnąć.
Wstał i przyniósł jeszcze jeden gruby koc i okrył ją.
-Dalej masz krasnoludka w głowie?
-Nie, chyba już skończył zmianę - powiedziała na półprzytomnie, ale poważnie.
-Spróbuj zasnąć, jestem tuż obok jeśli będziesz czegoś potrzebowała.
Skuliła się i zakopała po koce.
Po kilki minutach zasnęła.
Draco odetchnął z ulgą. Odczekał dziesięć minut i poszedł wziąć prysznic.
Wrócił do dormitorium w spodniach dresowych i bokserce, bo w pomieszczeniu było nadal gorąco. Usiadł koło kominka i zaczął czytać, co jakiś czas zerkając na śpiącą dziewczynę.

***
* - mojego autorstwa.

Hej!

mam nadzieję, że długość notki Was zadowala.
Nie wiem za to jak wygląda pod względem gramatyki itp., bo niej jest zbetowana.

Wybaczcie, że tak późno, ale święta to mnie nie rozpieszczają.
Dziękuję za wszystkich wiadomości na gg, jak i życzenia powrotu do zdrowie, czuję się zobowiązana poinformować, że zdrowieję, opornie mi to idzie, ale jestem na drodze ku lepszemu :)

Mam kilka uwag.
Jeśli jeszcze raz zobaczę pod notką nominację, albo prośbę o wejście na taki, a taki blog to możecie być pewni, że nie odpowiem na żadną nominację z tych, które będą pod notką i nie wejdę na danego bloga. Miejsce takich rzeczy jest w „Spamie”, a nie tutaj.

To by było na tyle.

Wesołych, spokojnych Świąt no i mokrego... e no, w każdym razie wesołych i bogatego zajączka!


Do piątku, Nox

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...