środa, 31 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część III

Z czego się śmiejesz? O Tobie mówi ta bajka, lecz pod zmienionym imieniem.”
Horacy


Kilka miesięcy później


Draco Malfoy dawno otrząsnął się z tego wstrząsającego zdarzenia jakim był Wieczór Kawalerski Blaise'a i kaca jaki go męczył przez trzy dni po tym wydarzeniu tak, że pomagał mu tylko sok pomarańczowy.
Pochłonęła go praca, gra w quidditcha, praca, gra, praca i gra. Przecież Draco był zawodowcem, grał na pozycji ścigającego w jednej z najlepszych amerykańskich drużyn, Gwiazd ze Sweetwater. Nazwą może nie imponowały, ale grą w ostatnich dwóch sezonach i owszem. Z ostatniego miejsca w tabeli wbili się szturmem do pierwszej piątki i nie marnowali okazji, by jeszcze poprawić swoją pozycję. Gdyby nie koniec sezonu wiosennego, to pewnie zajęliby miejsce na podium.
Draco pocieszał się tym, że następny sezon będzie ich.

Aktualnie przebywał w swoim mieszkaniu na przedmieściach Londynu.
Bywał w nim sporadycznie, bo tylko kilka razy w roku, gdy akurat nie grał na wyjazdach czy nie trenował. Quidditch był całym jego życiem i nie chciał tego zmieniać. Nawet do pięknych kobiet nie ciągnęło go tak jak do gry i adrenaliny jaką niósł ze sobą ten sport.
Teraz, około godziny 8 obudził się całkiem z przyzwyczajenia i nie mógł już zasnąć. Powinien być na treningu za pół godziny. Miał tylko jeden problem. Sezon się skończył, nie będzie treningu. Był w Londynie i musiał czymś zająć czas. Nie mógł spędzić dwóch miesięcy w łóżku i nic nie robić.
Spojrzał na biały rzeźbiony sufit i przekrzywił głowę. Czy on zawsze był taki popękany?
Tak, zawsze. To był ten czas, gdy Pansy bawiła się w projektantkę wnętrz i postawiła na głowie jego mieszkanie. Na pytanie „dlaczego?” odpowiedziała, że musi się uczyć.
Draco nic po niej nie zmieniał. Było ładnie, funkcjonalnie i nowocześnie. Tak jak mu odpowiadało.
Wstał dopiero wtedy, gdy do okna zapukała sowa z poranną pocztą. Otworzył jej okno i wpuścił ją do środka. Już miał je zamknąć, gdy godnym podziwu pikowaniem wpadła do pokoju jeszcze jedna sowa, tym razem z Prorokiem.
Draco zgarnął i pocztę, i gazetę, po czym przeszedł do kuchni. Przeszukał zawartość szafek i znalazł kawę oraz cukier. Gdy ujrzał wnętrze lodówki zdecydował, że musi nauczyć się robić jajecznicę.
Dwadzieścia minut później siedział przy kuchennym stole i zabierał się do śniadania.
W Ameryce przyzwyczaił się do tego, że jadał na tarasie, ale pogoda w Londynie uniemożliwiała mu to, dlatego musiał zadowolić się kuchnią.
Rozłożył się na krześle i otworzył gazetę od razu na sporcie.
-Zjednoczeni na górze tabeli, tak, Potter zawsze miał nosa do szczęścia... Armaty znów na ostatnim miejscu – mruczał pod nosem – czego można się spodziewać po ulubionej drużynie Weasleya... Nawet dziecka nie umiał Granger zrobić, żeby z nim została...
Zamknął gazetę i sięgnął po kawę. Traf chciał, że położył ją pierwszą stroną do góry i opluł ją kawą, gdy zobaczył nagłówek.
-Że co takiego? - wychrypiał, osuszając siebie i gazetę różdżką – Skeeter znów w akcji?
Wszystko wskazywało na to, że jednak nie.
Marszcząc czoło, zaczął czytać artykuł.

Hermiona Granger matką!
Jak dowiedzieli się nasi reporterzy, znana z ocalenia świata i niecodziennej inteligencji Hermiona Granger (lat 24) została matką!
Jest to szokujące dla naszego społeczeństwa, ponieważ panna Granger jest niezamężna, nic nie wiemy również o jej związku, czy choćby przelotnym romansie.
Jednak to prawda. Potwierdził to sam Harry Potter, wychodząc ze szpitala Św. Munga krótko po 9 rano, 9 czerwca.
Tak, Hermiona urodziła dziecko, nie chciała tego ukrywać przed światem, nie jest z nikim związana, dziecko będzie wychowywała sama, to jej decyzja, jednak jej ciężki stan nie pozwala na dalsze rozmowy”
Zapytany o ciężki stan odpowiedział „a pan jakby się czuł, gdyby urodził pan dziecko po 8 godzinach męczarni i skurczy porodowych?”
Poinformował nas również, że jego przyjaciółka nie jest obecnie z nikim związana. Poddała się zabiegowi in vitro. Sprawdziliśmy co to oznacza. In vitro to mugolski sposób na bezpłodność. Kobieta zostaje poddana zabiegowi in vitro (wprowadzenie do macicy zapłodnionej już komórki jajowej w warunkach laboratoryjnych) dzięki czemu może zajść w ciążę w przypadku, gdy partner jest bezpłodny lub go brak, jak w przypadku Hermiony Granger.
To innowacja dla nas” powiedział dyrektor św. Munga „nigdy wcześniej nie wiedzieliśmy o takim rozwiązaniu. Jest to marzenie nie jednej pary czarodziejów, którzy są bezdzietni. Na pewno zrobimy z tej wiedzy użytek.”
Hermiona Granger pokazała drogę wielu czarownicom, które pragną dzieci.
Niestety, nie udało nam się porozmawiać ze świeżo upieczoną matką, a personel szpitala nie udzielił nam żadnych informacji.
I dla nas, i dla matki pozostaje tajemnicą, kto jest ojcem dziecka, ponieważ nasienie pochodzi od anonimowego dawcy.
Co wyrośnie z dziecka, które nie zostało poczęte z miłości, a które jest pozbawione ojca?
Będziemy o tym informować.”

-No tego jeszcze nie było – mruknął zdziwiony Draco, odkładając gazetę. – Może i Granger dała nadzieję czarodziejom, ale jej samej pewnie nikt nie chciał, skoro dziecko nie ma ojca.
Uśmiechnął się drwiąco.
Ciekawie będzie dowiadywać się jak radzi sobie Granger.

XXX

Witajcie!

Kolejna część już dzisiaj z racji tego, że jutro Sylwester i Nox wychodzi i nie wie kiedy wytrzeźwieje, żeby wstawić kolejną notkę.

Co jeszcze mogę wam powiedzieć w tym roku? :)
Cieszę się, że pomimo tego, iż tak często Was opuszczałam wciąż tu jesteście i za to Wam dziękuję.
Mam nadzieję, że będziecie tu zaglądać również w przyszłym, nowym roku.
A więc...
Najlepszego, Kochani!
Żeby ten rok był lepszy niż poprzedni, żeby więcej nas nauczył, żebyśmy znaleźli czas dla najbliższych, bo o to w tych czasach co raz trudniej, żebyśmy nie podejmowali decyzji zbyt pochopnie.
Pogoń za tym, czego pragniemy może być mordercza i odbierać nam siły, tylko po to, żeby na koniec okazało się, że to czego pragniemy mieliśmy tuż pod nosem, dlatego uważajcie na marzenia :)
Mogą być bliżej niż się wydaje.
Żeby spełniły się wszystkie marzenia, te najbardziej upragnione, tego Wam życzę w przyszłym roku :)
Do siego roku!

Pozdrawiam,
Nox

czwartek, 25 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część II

Bała się, że ten człowiek mógłby kiedyś zniknąć z jej życia...

Harry spojrzał na nią jakby oznajmiła, że rezygnuje z magii.
-Że co proszę? - zapytał w końcu.
-Harry, a co w tym złego? - zapytała lekko zirytowana. – Chcę mieć dziecko tylko dla siebie, nie chcę, żeby ktoś ingerował w jego wychowanie, nie chcę widzieć jak cierpi.
-Hermiona, wychowywałem się w dziwnej rodzinie i wiem, że gdybym miał jeszcze jedną możliwość, chciałbym się wychowywać w pełnej rodzinie, z ojcem i matką.
-A ja wiem, że dziecko może wyrosnąć na wartościowego człowieka nawet bez ojca.
-Będzie mu do końca życia czegoś brakowało - powiedział z uporem, który go tak cechował.
-W moim przypadku nie będzie mu niczego brakowało – powiedziała stanowczo Hermiona.
-Jak to sobie wyobrażasz? - zaatakował ją Harry. – Dasz się zaszczepić, niewiedząc jaki jest ten człowiek, nie znając jego charakteru?
-Wszystko zależy od wychowania – odparowała Hermiona.
Harry spojrzał na nią, przekrzywiając głowę.
Znał tę kobietę dobrych dziesięć lat i wiedział, że jak się na coś uprze, to musi to osiągnąć.
-Nie powiem, że mi się ten pomysł podoba, ale będę cię wspierał w każdym szaleństwie tak jak ty mnie – powiedział z krzywym uśmiechem.
-Dziękuję, Harry – powiedziała cicho – te słowa naprawdę wiele dla mnie znaczą.
-Czego się nie robi dla przyjaciół...

xxx

Ludzie bardzo często dowiadują się o czymś za późno...

Hermiona dopięła swego. Trzy miesiące później, rano z zainteresowaniem oglądała wnętrze muszli klozetowej, zwracając kolację.
Gdy była pewna, że torsje ustały, usiadła powoli i odetchnęła, opierając się o ścianę,
"W końcu" pomyślała, a w sercu rozlało jej się przyjemne ciepło "będę miała dziecko".
Dla pewności, pół godziny później zrobiła test ciążowy, który potwierdził jej przypuszczenia. W euforii wysłała sowę do Harry'ego.

"Udało się, udało!
Zbieraj na prezent dla Juniora!"


xxx

Czas płynął jej bardzo szybko.
Nie zrezygnowała z pracy, jedynie ograniczyła ją. Pochłaniało ją urządzanie i ustrajanie pokoju dziecięcego, kupowanie ciuszków i smoczków.
Harry i Ginny, choć kręcili głową nad jej pomysłem, wspierali ją.

Dopiero w piątym miesiącu Hermiona przekonała się naprawdę, co to znaczy być w ciąży. Nocne wstawanie do toalety i wymioty po każdym posiłku. Dziwne zachcianki jak banany w czekoladzie czy budyń czekoladowy z arbuzem i ogórkiem.
Poza tym dziecko rozwijające się w jej brzuchu było bardzo delikatne, szkodził mu nawet najmniejszy wysiłek fizyczny. Musiała zacząć dbać o siebie jak nigdy przedtem, żeby nie narażać dziecka. Ciągnęło ją niesamowicie do kawy i muzyki, czego Ginny konsekwentnie jej zakazywała, bo dziecku szkodzi kofeina i nie można go nastawiać na dany gatunek muzyki z góry, bo to jakby programować mu życie.
Hermiona mruczała pod nosem na Ginny, ale nie protestowała, bo wiedziała, że pod tym znajduje się prawdziwa troska o nią i o dziecko.

xxx

kilka miesięcy wcześniej...

Jeśli wszystkie Twoje pomysły wydają się idealne, dopij wódkę i idź spać.


-A kto nie wypije, czeka go kara! - wrzasnął Blaise.
-Diable – wybełkotał Draco - ja już nie daję rady...
-Pij! Pij za moje ostatnie dni wolności! - mruczał pijany Blaise. – W sobotę usidli mnie Greengrass i koniec z piciem i panienkami! Pij, bo spotka cię kara Diabła!
Draco potrafił wiele, ale dzisiaj uczeń pokonał mistrza. Po piętnastu minutach słuchania bełkotu zasnął snem sprawiedliwych.

xxx

Wszystko co dajesz - wraca.

-Przypomnij mi dlaczego tu jesteśmy – powiedział Draco, stojąc przed bankiem.
-Ponieważ przegrałeś i czeka cię kara – uśmiechnął się diabelnie Blaise.
-To znaczy?
-Zasnąłeś na moim wieczorze kawalerskim i musisz oddać spermę do banku.

~*~*~*~

beta Muscardinus

Witam!

Późno, ale każdy wie jak trudno się w Wigilię wyrobić.
Mam nadzieję, że kontynuacja przypadnie Wam do gustu.
Skoro są Święta...
Życzę Wam jednego, spełnienia tych najbardziej skrytych marzeń, tych z głębi serca, o których nikomu nigdy nie mówiliście, tych najbardziej upragnionych.

Widzimy się w Sylwestra.

Pozdrawiam,
Nox

sobota, 6 grudnia 2014

Miniaturka VI - Co by było gdyby... cześć I

Hermiona Granger zawsze chciała mieć dziecko.

Zawsze chciała mieć tę malutką istotkę, która będzie ją kochać bezwarunkowo, która w wieku dwóch lat przyjdzie do niej i powie jej "kocham cię, mamo".

Chciała pozostawić po sobie na świecie coś więcej, niż tylko mogiłę bez znaczenia.
Hermiona była spełniono zawodowo. Prowadziła jedną z najprzedniejszych kancelarii notarialnych w Wielkiej Brytanii. Doszła do tego ciężką pracą, uczciwością i zgodnie z prawem, co zawsze było jej celem. Grać fair. Udało się jej to i była z siebie dumna. Zdobycie tego marzenia kosztowało ją wiele lat pracy. Najpierw wyczerpujące studia na prawie i ambicja by być najlepszym, by osiągnąć jak najwięcej, by wiedzieć wszystko. Już w pierwszym z pięciu lat nauki zdobyła stypendium naukowe Merlina, co pozwoliło jej wyprowadzić się z Nory. Jej zmiana miejsca zamieszkania zakończyła jej związek z Ronem.

Rozstali się bezboleśnie i po cichu, bez skandali, w spokoju. Z czasem zaczęli spędzać ze sobą coraz mniej czasu. Hermiona była pochłonięta studiami i pracą, a Ron pracą i osiągnięciami w quidditchu. Coraz rzadsze spotkania nie sprawiały im problemu, nie powodowały bólu. Gdy któregoś razu spotkali się przypadkiem na Pokątnej, usiedli i na spokojnie porozmawiali o tym, że to koniec, miłość się wypaliła. Rozstali się jako przyjaciele. Teraz, ponad 6 lat po tym wydarzeniu Hermiona ze spokojem patrzyła jak Ron bawi swoją trzyletnią córkę Molly. Czuła tylko ukłucie w sercu, że ona nie ma takiej istotki tylko dla siebie.

Gdy w sferze zawodowej osiągnęła wszystko do głosu zaczęła dochodzić strefa uczuciowa. W pracy spotkała wielu przystojnych, inteligentnych i błyskotliwych mężczyzn. Umawiała się z wieloma, jednak nigdy nie czuła chęci zaangażowania się uczuciowo. Wystarczył jej dobry seks i relacje z partnerem. Wiedziała co robi, niczego nie udawała. Żaden z partnerów nie miał do niej żalu, żyli w ten sam sposób. Hermiona nie czuła potrzeby związku. Chciała być sama i nie czuła się z tym źle.
Chciała tylko dziecka, które będzie jej i tylko jej. Wychowa je tak jak będzie chciała.

xxx

Hermiona siedziała w swoim biurze i przeglądała ulotkę, która spadła jej z nieba. Słyszała o tym wcześniej, ale nigdy by nie wpadło jej to do głowy, a teraz uznała to za wspaniały pomysł. Wprost idealny.
Była tak pochłonięta czytaniem, że nie zauważyła, iż do jej biura wszedł Harry.
-Hermiona! - krzyknął i strzelił jej palcami przed oczami.
Zamrugała i spojrzała na niego zdziwiona.
-Harry, nie zauważyłam cię - roześmiała się.
-Widzę - powiedział lekko zirytowany Harry - co to za ulotka?
Hermiona pozwoliła jej wyślizgnąć się spomiędzy palców na szklany blat. Na niebieskim tle było napisane czarnym drukiem "Zapłodnienie in vitro".

~*~*~*~

cdn...

beta : Muscardinus

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...