Te
dni były słodsze niż miód.
Evanescence
Nox
Hogwart,
dzień Balu Pożegnalnego, popołudnie
Draco
leniwie bawił się włosami Hermiony. Słońce rozświetlało je,
nadając im intensywniejszą barwę. Przeplatał je między palcami,
pozwalał im opaść i znów unosił by przesunąć po nich palcami,
i tak w kółko. Hermiona, która przyzwyczaiła się do tego, że
Draco bawi się jej włosami, nawet nie zwracała na to uwagi.
Wpatrywała się w lśniące jezioro, mrużąc oczy, bo słońce
odbijało w nim swoje promienie i zbyt długie patrzenie na nie,
powodowało ból oczu. Siedzieli na błoniach, z dala od zamku. Byli
sami, jedna z nie licznych takich sytuacji.
-
Draco?
-Mmm?
-Co
my zrobimy?
-Co
masz na myśli? - zapytał zdziwiony.
-Co
robimy z Balem? Ten występ.
-Boisz
się?
-Raczej
stresuję się.
-Ufasz
mi?
Hermiona
prychnęła, nieświadomie naśladując Draco.
-Wiesz,
że tak.
-Próby
wyszły nam idealnie, Nikki nic nam nie zarzuciła, damy radę.
-Ale...
-Skarbie
– przerwał jej Draco – mam to w jednym palcu, musisz mi tylko
zaufać.
Hermiona
westchnęła, zdając sobie sprawę, że kłócenie się o to nie ma
sensu.
Zerwała
bezmyślnie źdźbło trawy i rozrywała je na kawałeczki.
-Tygrysico?
-Hmm?
- uśmiechnęła się, słysząc to określenie.
-Jaki
masz kolor sukienki?
-Po
co ci to? - Hermiona obróciła się, żeby na niego spojrzeć.
Wczoraj
jak wróciły z Londynu, schowała sukienkę na dno szafy zanim Draco
do niej przyszedł.
-Chcę
wiedzieć – odpowiedział blondyn, ale uciekł wzrokiem przed jej
spojrzeniem.
-Ale
po co? - zapytała z naciskiem Gryfonka.
-Bo
chcę ci coś dać – powiedział cicho.
Uśmiechnęła
się lekko.
-Nie
musisz.
-Musisz
mieć kwiatka do sukni – mruknął Draco – no i chcę mieć
krawat w takim samym kolorze.
-To
może jeszcze podwiązkę mi założysz?
Oczy
Ślizgona rozbłysły.
-Wolał
bym je ściągnąć...
-Też
cię kocham – mruknęła Hermiona, ale jej oczy śmiały się.
Dobiegły
ich głuche uderzenia dzwonu szkolnego. Pięć uderzeń.
-O
Merlinie! - Gryfonka zerwała się na równe nogi – Bal!
-Co?
-Muszę
się przygotować! - zebrała swoje rzeczy, pocałowała szybko
Dracona i pobiegła w stronę zamku.
-Granger!
- wrzasnął za nią Draco – Bal jest o 19!
Tylko
mu pomachała.
-Jaki
kolor?!
-Rubinowy!
- krzyknęła Hermiona, okręcając się wokół własnej osi, żeby
posłać mu buziaka i pobiec dalej.
-Raz
Gryfonka, zawsze Gryfonka – mruknął pod nosem Draco.
~*~*~*~
Draco
lekko zdenerwowany stał w łazience, czekając na Granger.
Wydobył
z szafy swój najlepszy garnitur, wygrzebał swój urok osobisty,
ułożył włosy, zrobił się na playboya, tylko dla Granger, która
jeszcze się szykowała, z zaczęła kilka godzin przed nim!
-Granger!
- zapukał do drzwi jej łazienki – mamy dziesięć minut!
-Już
idę!
-Mówisz
to od godziny.
-No
już!
Draco
westchnął cicho.
-Kochanie,
no proszę, bo się spóźnimy. No i chcę w końcu zobaczyć tą
suknię.
-Jeszcze
chwila.
Ślizgon
kręcąc głową wrócił do dormitorium i opadł na fotel,
zabierając ze stolika małe zamszowe pudełeczko. Obracał je w
palcach, myśląc nad tym czy spodoba się Granger. Zerknął w
stronę biurka, na którym w wąskim wazoniku stała pojedyncza
krwista róża, upewniając się czy tam jest.
-Draco?
gdzie jesteś!
-Tutaj.
Do
dormitorium weszła Hermiona.
Dobrze,
że Draco siedział, bo gdyby stał... tak tylko zaniemówił.
Stała
przed nim najpiękniejsza kobieta świata.
Włosy
spięła w kunsztownego koka, w którego wpięła malutkie czerwone
różyczki do podtrzymania fryzury. Z uszu kaskadami opadały jej
prawie do ramion srebrne kolczyki. Ostry makijaż oczu, ale bez
przesady. Suknia miała głęboki dekolt, tak głęboki, że Hermiona
była bez stanika. Cieniutkie ramiączka były prawie niewidoczne.
Suknia sięgała jej do stóp. Na prawej nodze miała rozcięcie aż
do uda. Na nogach miała niesamowicie wysokie szpilki. Paznokcie
miała pomalowana na czerwono.
-Podoba
Ci się? - Hermiona uśmiechnęła się nerwowo.
Draco
nie był w stanie odpowiedzieć przez kilka sekund.
-Jesteś
piękna – powiedział w końcu.
Hermiona
obróciła się wokół własnej osi, odsłaniając plecy, na których
splatały się dwa paseczki pilnujące, by suknie nie odsłoniła ze
wiele i pozostawiła pole do wyobraźni.
Draco
stał i podszedł do Hermiony nie pewnym krokiem.
-Powiedz
coś – zażądała.
-Cieszę
się, że jesteś tylko moja – Draco powiedział pierwsze co
przyszło mu na myśl.
Uśmiechnęła
się.
-To
wszystko wyjaśnia.
-Inaczej
zrobiłbym wszystko, żebyś i tak była moja – dodał Draco.
-I
zrobiłeś.
Draco
pokręcił głową.
-Nie
zrobiłem, ale zostawmy ten temat. Mam coś dla ciebie.
-Draco...
-Nie
marudź.
Podszedł
do biurka i wziął różę, by za chwilę podać ją Hermionę.
-Dziękuję
– powiedziała cicho, dotykając delikatnych płatków –
zakładam, że znasz mowę kwiatów?
-Owszem
– mruknął rozbawiony Draco, nie mogąc oderwać wzroku od
Hermiony – znam.
-Tym
bardziej dziękuję – powiedziała Hermiona i rzuciła mu się na
szyję.
-To
jeszcze nie koniec prezentów – zaśmiał się Draco, przytulając
ją.
-Nie
chcę więcej – zapewniła Hermiona.
-Ale
ja chcę – rzucił tylko Draco i wyciągnął z kieszeni zamszowe
pudełeczko.
Dał
je Gryfonce z enigmatycznym uśmiechem.
-Draco....
- powiedziała ostrzegawczo Hermiona, biorąc pudełko.
-Otwórz,
to się przekonasz – uśmiechnął się tylko.
Hermiona
pogładziła pudełeczko i z wahaniem otworzyła je. Jej oczom
ukazała się kolia z rubinów i srebra. Rubinowe oczka błyszczały
przytłumionym tajemniczym blaskiem, a przetykane nimi srebrne
kwiatki lśniły prawie odbierając im blask.
-Boże,
Draco, nie powinnam...
-Powinnaś.
-Ale...
-Tygrysico
– powiedział cicho – przyjrzyj się uważnie.
-Rubiny
i srebro.
-Spójrz
na srebro.
-To...
nie....
-Tak
– zaśmiał się Draco – to własność Gryffindora, ty jak nikt
inny zasługujesz na noszenie jej. Prawdziwa Gryfonka.
Hermiona
nie mogła oderwać oczu od miniaturowych lwów tworzących kolię.
-Draco
– poniosła głowę, a jej oczy błyszczały łzami.
-Załóż
ją, proszę – powiedział Ślizgon – chciałem ci ją dać, ale
skoro nie jesteś w stanie jej zatrzymać, to załóż ją tylko na
ten wieczór, potem wróci do skarbca Malfoyów.
Hermiona
dotknęła policzka Dracona i uśmiechnęła się.
-Jesteś
niemożliwy – odwróciła się, unosząc włosy, by Draco mógł
zapiąć kolię na jej karku.
~*~*~*~
Wielka
Sala była niesamowicie przystrojona z okazji Balu. Zniknęły stoły,
za to pojawiło się podium, na którym umieszczony był pulpit do
przemówień. Cała sala była zastawiona krzesłami ustawionymi w
rzędach. Sklepienie, które zazwyczaj ukazywało pogodę na zewnątrz
teraz przedstawiało godło Hogwartu. W każdym kącie sali ustawione
było godło jednego z domów ozdobione balonami, na których
uczniowie poszczególnych domów składali swoje podpisy zgodnie z
wieloletnią tradycją.
Draco
i Hermiona razem z przyjaciółmi zebrali się przy godle Slytherinu,
gdzie akurat Blaise składał swój podpis. Koło niego uklękła
Parvati i również się podpisała, co wywołało zdziwienie u
zebranych.
Gryfonka
Parvati Patil
z
wyrazami miłości
Ślizgonowi
Blaise'owi Zabiniemu.
-Niech
wiedzą - powiedziała cicho dziewczyna, stając u boku Diabła.
-Odważna
jesteś – powiedział z podziwem Draco.
Parvati
wzruszyła ramionami.
-Kocham
Blaise'a, nie zamierzam się tego wypierać.
-Chodź,
miłości mojego życia – zaśmiał się Diabeł, objął ją
ramieniem i poszli usiąść.
-A
ty co napiszesz? - zerknął z ukosa Draco na Hermionę.
-Nic
– powiedziała – nie lubię się chwalić tym, co moje, bo ktoś
będzie chciał mi to zabrać.
-Trafna
uwaga – mruknął Ślizgon, zostawiając na godle tylko swoje
nazwisko.
~*~*~*~
Do
długim przemówieniu profesor McGonagall Bal mógł się rozpocząć
na dobre.
Hermiona
i Draco prawie niezauważeni zniknęli w salce obok Wielkiej Sali,
gdzie czekali na nich Lucas i Nikki.
-Przebierać
się – rozkazała Nikki bez powitania – natychmiast.
Hermiona
tylko spojrzała na Dracona i ukryła się z Nikki za parawanem, bo
jak to stwierdziła tancerka „Miona potrzebuje prywatności”
~*~*~*~
Weszli
na salę, która była pusta. Pod ścianami stali uczniowie czekający
na ich pokaz.
-W
tym roku wypada kolejny Bal Dekady. Z tej okazji nasi Prefekci
Naczelni zgodnie z tradycją zatańczą tango otwierające Bal.
Uczyli się tańczyć pod okiem mistrzów w tej dziedzinie – mówiła
z podium dyrektorka – zatem zacznijmy ten Bal! Hermiona Granger i
Draco Malfoy w towarzystwie swoich nauczycieli, zapraszamy!
We
czwórkę wyszli na środek Sali witani brawami.
-Dominique
i Lucas North! - powiedziała McGonagall – absolwenci Hogwartu
sprzed dziesięciu lat! Co macie do powiedzenia uczniom, którzy
teraz kończą teraz szkołę?
-Tylko
jedno – uśmiechnęła się Nikki – nie poddawajcie się.
-I
zawsze walczcie o swoje – dodał Lucas – ale zróbmy miejsce
bohaterom wieczoru. Draco i Hermiona!
Gryfonka
odeszła na koniec Sali i uśmiechnęła się drapieżnie do Dracona.
Nikki
puściła muzykę. [(sukienka-srebrna)
musicie zejść niżej, żeby ją zobaczyć na stronie, bo nie
chciała jej kopiować]
(tango)
Utonęli
w ogłuszających brawach.
-Udało
się – szepnął jej do ucha Draco.
~*~*~*~
-Draco
– wymruczała Hermiona do ucha Dracona.
Była
pierwsza w nocy.
Zabawa
właśnie się rozkręcała.
Hermiona
znalazła Dracona w drzwiach Wielkiej Sali, który stał z
kieliszkiem szampana w ręce.
-Tygrysico
– uśmiechnął się i uniósł szklankę w jej stronę – za moją
piękną kobietę.
Posłała
mu piękny uśmiech i podeszła do niego bardzo blisko. Ich ciała
prawie zlewały się w jedno.
-Ile
wypiłaś? - zaśmiał się Ślizgon.
-Nie
dużo – mruknęła i położyła mu dłoń na brzuchu.
Draco
przekrzywił głowę.
-Mam
do ciebie prośbę – powiedziała Hermiona.
-Tańczyłem
już, wystarczy – powiedział szybko Draco.
Zaśmiała
się i pocałowała go.
Jednak
zrobiła to inaczej niż zawsze. Był w tym ogień, którego zawsze
się wystrzegała. Draco zdziwiony poddał się temu, ale Hermiona
przerwała pocałunek, jego zdaniem zbyt szybko.
-Ja
też mam dla Ciebie prezent – wyszeptała mu do ucha Hermiona i
musnęła ustami jego szyję.
-Jaki?
- zapytał odruchowo Draco.
-Chodź.
Gryfonka
odeszła korytarzem, a Draco bezwiednie poszedł za nią.
Kilka
metrów dalej odwróciła się przez ramię i posłała mu uśmiech i
zniknęła za rogiem.
Gdy
weszli do dormitorium Dracona, Ślizgon był co najmniej w szoku.
-Tygrysico?
Nie
odpowiedziała mu, tylko pocałowała go.
-Skarbie
– wymruczał jej w usta.
Hermiona
zaczęła mu odpinać marynarkę, a sama zrzuciła szpilki. Potem
dobrała się do koszuli Dracona.
-Zaczyna
mi się podobać ten prezent – mruknął, całując ją po szyi.
Odpowiedział
mu jej śmiech, gdy pociągnęła go w stronę łóżka.
~*~*~*~
Stoisz
w oknie wspominasz, patrzysz na ten cmentarz,
pamiętasz nadzieja umierała Ci na rękach.
Klękasz, z oka odrywa się łza,
dłonie na kolanach, nie wygładzą kantów dnia.
pamiętasz nadzieja umierała Ci na rękach.
Klękasz, z oka odrywa się łza,
dłonie na kolanach, nie wygładzą kantów dnia.
Pih
&Peja
Londyn,
pół roku po ukończeniu Hogwartu
Draco
stał w oknie w swoim dawnym pokoju w Malfoy Manor, patrząc na
uśpione miasto.
Jego
oczy były puste, dłonie też, jego serce było pełne żalu,
niewypowiedzianego bólu i ogromnej pustki.
Co
się stało?
To
pytanie przebijało się przez pustkę w jego głowie.
Nie
wiedział, w która stronę myśleć, żeby zrozumieć, co się
stało. Co do tego doprowadziło? Jak miał to sobie tłumaczyć?
Szok
i rozpacz odbierały mu siłę do działania. Był cały jak
otępiały.
Zrobił
wszystko, żeby...
zacisnął
powieki, czując zbierające się pod nimi łzy.
Odeszła,
pomyślał odeszła.
Jedynie,
gdy był sam mógł zrzucić maskę, pokazać prawdziwe uczucia. Tak
naprawdę serce łamało mu się milion razy dziennie, bo milion razy
dziennie wracał do wspomnień i za każdym razem nadzieja umierała.
Tylko jak był sam wracał do wspomnień, rozważał wszystko,
katował tym sam siebie, ale nie umiał znaleźć odpowiedzi dlaczego
odeszła. Szukał wszędzie gdzie przyszło mu do głowy, ale jej nie
było.
Zniknęła
z jego życia, zostawiając połamane, zgniecione serce, które nadal
ją kochało.
Wiedział,
że przyjaciele martwią się o niego i starają się go pocieszyć.
Jednak on wiedział, że musi sobie z tym sam poradzić, przecierpieć
to.
Czuł
się jakby nie miał nic.
Miał
pracę, przyjaciół, zdrowie, był przystojny, nie miał się czym
martwić, a czuł, że umiera.
Nie
miał motywacji do życia. Każdy dzień był taki sam, poświęcony
jej i szukaniu, którego okazało się bezcelowe.
Bezsilność
była straszna. Tak wiele chciał zrobić, znaleźć ją, wiedzieć,
że jest z nim, że już wszystko będzie dobrze, że kiedyś tam w
dalekiej przyszłości istnieje opcja „my”. Jednak brutalna
rzeczywistość rujnowała jego marzenia, widział, że to nie
możliwe.
Jednak
głęboko w sercu, na samym dnie, gdzie były najskrytsze marzenia
jakie można sobie wyobrazić, właśnie te, o których nie mówi się
nikomu, była ukrywa myśl, że wraca, że przeprasza, że wszystko
będzie dobrze, właśnie z nią. Nie z inną, nie samemu, tylko z
nią.
Myśl,
której nie potrafił zabić od pół roku. Umierała z każdym
wieczorem, gdy Ona nie zasypiała wtulona jego ciało. Odchodziła
łkając cicho, żegnając kolejny pusty, dzień. Następnego ranka
jednak zawsze była przy nim ta myśl. A może jednak, może
dzisiaj...
i
każdego wieczoru była zabijana.
Bo
widzisz, kochanie, jak miałeś księżniczkę, to nie chcesz już
całować żab.
~*~*~*~
Było
dobrze, poukładała sobie życie, uśmiechała się,
jednak
w tym wszystkim czegoś brakowało.
Zawsze
brakowało Jego.
Londyn,
obecnie.
-Gdzieś
ty się podziewała? -zapytał cicho Terren – gdzieś ty była?
-Terren,
ja nie chciałam – płakała Hermiona - ja tak nie chciałam
odchodzić...
Dziewczyna
płakała tak strasznie, że Terren bał się, że się udusi.
-Już
dobrze, słońce – mruczał blondyn, próbując ją uspokoić –
już dobrze. Już będzie dobrze.
~*~*~*~
Usiedli
na tarasie mieszkania Hermiony.
Dopiero
tam Hermiona zdjęła z siebie czar maskujący, który Terren pokonał
dzięki swojemu szóstemu zmysłowi i poznał ja na ulicy pod inną
postacią.
-Co
się stało, Hermiona? - zapytał cicho.
-Terren
– zaczęła dziewczyna, której do teraz trzęsły się ręce –
to się zaczęło w Hogwarcie. W czasie Balu. Draco i ja po pierwszej
w nocy poszliśmy do dormitorium. Przełamałam Klątwę, dał mi
różę czerwoną, byłam tak szczęśliwa i...
-Wiem
– mruknął – co dalej?
-W
czasie Balu Ron...
-Ron?!
- podniósł głos Terren.
-Ron
– powtórzyła Hermina – poprosił mnie o to, żebym z nim
porozmawiała na dworze. Odmówiłam, bo nie chciałam z nim
rozmawiać, ale nalegał. Powiedział, że mam być na błoniach po
trzeciej w nocy. Wyszłam od Draco, by się z nim spotkać, miałam
nadzieję, że się pogodzimy, że sobie to wyjaśnimy, nie wiem, a
może byłam po prostu pijana, ale poszłam. Na błoniach czekali na
mnie Ron i Ginny. Bez zbytnich wstępów rzucili na mnie Klątwy...
-Jaką?
- wyszeptał Terren.
-Klątwę
Zazdrości.
Blondyn
zamknął oczy.
-Wiesz
jak ona działa?
Terren
pokiwał głowa.
-Połączyli
ją z Klątwą Hery.
-Co
z tego powstało?
-Nie
mogę się zbliżyć do Dracona – powiedziała prawie szeptem
Hermiona, kalecząc jego imię, jakby nie chciało jej przejść
przez gardło – nie mogę, bo on będzie cierpiał, Klątwa Hery
zadaje mu ból.
-Zazdrosna
Hera – mruknał Terren – rzuciła zaklęcie na Zeusa, by ten nie
mógł się zbliżyć do żadnej kobiety, bo uczyniłby ją
bezpłodną, co wiązało się z utratą statusu nieśmiertelnego, a
on sam czułby jakby go rozcinali na kawałki.
Hermiona
pokiwała głową.
-Próbowałam
to obejść, tak jak Hyperiona, ale oni rzucili Klątwy bezpośrednio
na mnie. Jedynie co może je złamać jest śmierć jednego z nich.
-A
Rudy nie żyje.
-Nie
wiem czemu.
-Wrócisz?
- zapytał Terren po długiej chwili milczenia.
Zaśmiała
się gorzko.
-Chciałabym
– powiedziała – ale wątpię, że Draco przyjmie mnie z
otwartymi rękami.
-On
cierpi.
-Proszę,
nic mi o tym nie mów! - powiedziała Hermiona – mam to na co
dzień. Muszę to przemyśleć, muszę mieć argumenty...
Terren
pokiwał powoli głową.
-Nie
będzie łatwo go przekonać, fakt.
-Ja
tak strasznie za nim tęsknie....
Blondyn
spojrzał na nią.
Patrzyła
przed siebie, niewidzącymi oczami.
To
dlatego, pomyślał, Rudy nie żyję, więc dlatego czar osłabł i
poznałem ją. Już wcześniej miałem wrażenie, że ona jest
blisko, ale nie widziałem jej, a Blaise tylko się wkurzył jak mu o
tym powiedziałem.
-Pomogę
ci wrócić – powiedział cicho Ślizgon.
Skinęła
głową, a po jej policzku spłynęła jedna łza.
Te
dni nie były dobre, ale dawały nadzieje.
~*~*~*~*~
Wybaczcie,
że tak późno, ale pisałam ten rozdział sama i trochę mi to
zajęło. Vegas nadal jest ze mną, jednak porwał ją na razie
realny świat. Wróci w następnym rozdziale.
Od
dzisiaj działa ask do bloga, którego ma pod opieką Vegas.
Ask.fm/NoxVegas
pytania
są mile widziane :)
rozdział
bez Bety. Właśnie, chce ktoś się tego podjąć?
przypominam
tylko, że jeśli ktoś chce być powiadamiany o nowych rozdziałach,
niech się odezwie do mnie obojętnie gdzie, a zacznę powiadamiać.
Czekam
na Wasze opinie, bo bardzo ciekawi mnie jak ocenicie ten rozdział.
Nie
wiem kiedy będzie następny, bo chociaż na razie wena mnie nie
opuszcza, nie mam czasu, ale za jakiś czas pojawi się coś nowego
:)
Dobranoc,
Nox.
p.s.
miałam Was powiadomić na poczcie, ale Onet ma przerwę techniczną.