Diabeł
tkwi w szczegółach.
~*~*~*~
Rozdział
z dedykacją dla Naaatuuu.
Bo
jako jedyna rozwiązała Klątwę.
~*~*~*~
Hermiona
siedziała na sofie w dormitorium i ledwie co ukrywała drżenie rąk.
Tuż koło niej na wyciągnięcie ręki był Draco, tylko kilka
centymetrów od niej. Siedział zamyślony, pogrążony w jakiejś
książce. Co jakiś czas z roztargnieniem przeczesywał włosy
palcami, nie zwracając uwagi na otaczający go świat. Pochłonęła
go fantastyka i teraz już nic się dla niego nie liczyło, nawet
ona.
Kurtyna
włosów spadła jej z ramienia i zasłoniła twarz przed Draconem. O
mało co nie westchnęła z ulgi. Zagryzła wargę niemal do krwi,
zaciskając oczy. Nie pomogło.
Choć
Draco siedział tuż koło niej, to nie pomagało. Czuła zapach jego
perfum. Była pewna, że gdyby nie czuła ich nawet pięć lat,
rozpoznałaby je natychmiast. I ten zapach ciała, zapach Draco, nikt
nie pachniał tak słodko jak on. Mieszanka ulubionych perfum, żelu
pod prysznic, szamponu i naturalnego zapachu ciała Draco. Idealny
zapach. Odetchnęła głęboko kolejny raz zaciągając się nim i
pragnąc więcej.
Znała
go na pamięć, jego twarz, strukturę włosów i budowę ciała.
Gdyby straciła wzrok, dalej wiedziałaby kiedy się uśmiecha, a
kiedy jest zły. Jego głos był najlepszym lekiem na strach, ból i
złość, więc dlaczego to, że siedziała tak blisko nie
wystarczało?!
Czy
była aż tak zachłanna i egoistyczna, że chciała go mieć na
własność już na zawsze?
Czy
to, że wystarczyłoby to że musnęła by jego usta swoimi, a on już
by nad sobą nie panował nie było wystarczające?
Dlaczego
miała wrażenie, że nie ma wszystkiego? Że to co dostaje od życia
to nie wszystko, co może mieć?
Draco
był jej, wiedziała o tym.
Kochał
ją i szanował, nawet jeśli jej nigdy tego nie powiedział, to
wiedziała o tym.
Mogła
go zostawić na długie godziny sam na sam z napaloną dziewczyną i
wiedziała, że by jej nie zdradził. Zdradził? Czy mógł ją
zdradzić skoro oficjalnie nigdy nie byli razem? Skoro nigdy się nie
kochali? Co jest związkiem, co jest zdradą?
Czym
są oni?
Draco
był jej.
Ale
czemu to nie wystarczało?
Czy
stoczyła się tak nisko, żeby uznać, że ma wszystko musi się z
nim przespać?
Czy
to nie objawy szaleństwa albo nimfomanii?
Czy
za stan jej ducha był winny koniec roku?
Myśl,
że jutro wyjadą na zawsze z miejsca, w którym spędzili osiem lat,
w którym się zakochali?
Jutro
czekał ich Bal Pożegnalny, na który mieli iść razem, a potem
koniec roku.
Koniec
młodości i szaleństw.
Zaczyna
się poważne życie.
Zacisnęła
dłonie w pięści, gdy Draco zmienił odrobinę pozycję i ciepłe
powietrze pachnące nim doleciało do niej.
Nie.
Draco
był jej, ale nie ma prawa go dotknąć.
Czy
to nie ironiczne?
Przez
sześć lat wzdrygała się na myśl, że mogłaby dotknąć Draco
bez obrzydzenia. Wydawało się jej to nierealne i głupie.
Draco
był wrogiem i nie miała prawa myśleć o tym, że jest przystojny,
każdy oczekiwało do niej czegoś innego.
Draco
był Ślizgonem, parszywym kłamcą, nic nie wart w jej oczach, był
cyniczny, zapatrzony w siebie i zafascynowany czarną magią (co
czyniło go jeszcze bardziej tajemniczym i atrakcyjnym).
Teraz
o absurdzie, pragnęła tego wrednego Ślizgona. Nie mogła przeżyć
jednego dnia bez spojrzenia tych szarych nieprzeniknionych oczu, czy
dotyku jedwabnych włosów na policzku, gdy ją całował. Tego
smutnego westchnienia, gdy się od niej odsuwał po zaledwie jednym
pocałunku, bo nie mógł sobie pozwolić na więcej, też nigdy w
życiu by się nie wyrzekła.
Więc
czemu teraz gdy siedziała koło niego, płacz dławił ją w gardle?
Czy
to strach, że nie wie co się stanie jutro? Przecież nawet o tym
nie rozmawiali. Bali się tego oboje i odkładali to w
nieskończoność.
Właśnie
nadeszła.
Może
dlatego tak się bała, była tak przerażona jak wtedy, gdy były
torturowana przez Bellatriks.
Bała
się stracić Draco, bo tak naprawdę nigdy nie należał do niej.
Czemu
nie mogła znieść myśli, że ten bezczelny typ nigdy nie będzie
jej?
Czemu
czuła, że traci wszystko, gdy odchodził na kilka metrów?
Czemu
czuła się bez niego bardziej zagubiona niż bez różdżki w ciemną
noc w Zakazanym Lesie?
Draco
westchnął cichutko i przewrócił kolejną stronę książki.
Chciała
słyszeć, jak wzdychał tak dotykając jej ciała.
Draco,
bezczelny chamie, czemu musiałam się w tobie zakochać?
Czy
odpowiedź nie była jasna?
Bo
był idealny.
Idealne
były jego włosy w odcieniu platynowego blondu.
Idealne
były jego szare nieprzeniknione oczy.
Idealne
były jego wargi skrojone jak dla anioła.
Idealny
był jego arystokratyczny nos.
Idealne
było całe jego szczupłe, ale silne ciało.
Idealny
był jego uśmiech.
Idealny
był jego aksamitny głos.
Idealne
były jego długie i zimne palce.
Idealne
były jego długie, prawie białe rzęsy.
Idealne
był jego dwa pieprzyki na karku.
Idealna
była jego mleczna skóra.
Idealny
był jego zapach, jedyny w swoim rodzaju, niepowtarzalny.
Idealna
były jego magia.
Idealne
były jego pocałunki.
Idealne
były jego zdolności magiczne w każdej dziedzinie.
Jej
Anioł, jej Ideał.
Tylko
czemu nieosiągalny?
Ale
czy nie słyszała o tym, że idealne rzeczy nie są dla zwykłych
śmiertelników?
Nikt,
a w szczególności ona nie zasługiwała na taki idealnego Anioła
jakim był Draco.
Miał
wady jak każdy, ale czy nie były one wynikiem wychowania w
poszanowaniu zasad jego ojca?
Czy
to że uwielbiał spać nie było urocze?
Mógłby
przespać wojnę, swoje urodziny, czy zamach.
Drgnęła,
gdy szczupłe palce czule odgarnęły jej włosy na ramię.
-O
czym myślisz? - usłyszała cichy głos, a gdy uniosła lekko głowę
ujrzała szare tęczówki, za które byłaby gotowa zabić.
-O
tobie – powiedziała automatycznie i całkiem szczerze.
Na
jego wargach pojawił się ten firmowy pełen zadowolenia uśmieszek.
-Znowu?
- zapytał nie podnosząc głosu nawet o oktawę.
-Co
w tym dziwnego? - mruknęła i usiadła mu na kolanach.
Objął
ją w talii, zupełnie odruchowo.
-Śnisz
o mnie od dwóch miesięcy, nawet teraz musisz się tym męczyć? Aż
tak cię to dręczy? - zapytał muskając powoli palcami jej biodra.
Skinęła
głową, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi, tam gdzie zapach
jego ciała był najintensywniejszy.
-Zwariuję
jeśli tego nie złamię – mruknęła.
-Dziewczyno,
nie męcz się tym - szepnął jej do ucha.
-To
mnie dobija – jej głos przeszedł w jęk.
-Tylko
nie jęcz, błagam – wymruczał, ale już wsuwał jej dłoń pod
bluzkę.
Westchnęła
czując jego dotyk.
-Chciałabym
żeby tak zawsze było.
-Nie
jesteś odosobniona w tym marzeniu – zaśmiał się cicho.
Delikatnie
nakłonił ją żeby podniosła głowę.
Spojrzał
jej prosto w oczy, jakby czegoś szukał.
Miała
ochotę przymknąć oczy byle tylko uciec do tego badawczego
spojrzenia, ale wiedziała, że nie byłby z tego zadowolony.
Siedziała więc spokojnie i czekała.
-Kochasz
mnie? - zapytał cicho.
Powstrzymała
się od prychnięcia.
-Czemu
zawsze zadajesz mi to pytanie, skoro wiesz jaka jest na nie
odpowiedź? - zapytała i odwróciła wzrok.
Draco
pytał o to do jakiegoś czasu.
Nigdy
nie powiedział jej że ją kocha, ani ona jemu.
Zawsze
odpowiadała mu tak jak teraz.
No
bo czy to by coś zmieniło?
Oboje
wiedzieli, że nie.
Nadal
by się kochali tak jak teraz, nadal by się pragnęli i niczego by
to nie rozwiązało.
-Bo
nadal nie mogę w to uwierzyć.
Pytanie
Dlaczego? po prostu wisiało w powietrzu.
-Nie
wiem czemu mam takie szczęście – szepnął cicho – jak ciężka
pokuta czeka mnie później za takie szczęście...
Teraz
to ona zmusiła go do spojrzenia prosto w oczy.
-Wiesz
jaka, to dla nas obojga ciężki orzech do zgryzienia.
-Gdybym
tylko mógł...
-Wiem.
Ta
rozmowa zawsze się tak kończyła.
-Chodź
tu – mruknął i wtuliła się w niego jak kociak, upajając jego
zapachem.
Siedzieli
tak kilka minut czując, że ten czas jest dla nich święty.
Byli
sami i nikt im nie przeszkadzał, mieli czas tylko dla siebie, z dala
od wszystkich ciekawskich spojrzeń.
Draco
w pewnej chwili odchylił się lekko do tyłu, Hermiona zdziwiona
podniosła głowę.
Ostatnie
co zobaczyła to determinację w jego oczach, potem zamknęła oczy,
bo Draco pocałował ją powoli.
Uwielbiała
to, ale Draco rzadko sobie na to pozwalał. Mówił, że nie umie się
kontrolować na tyle by przestać w odpowiedniej chwili.
Teraz
pogłębił pocałunek, zmieniając pozycję, tak, że praktycznie
leżał na dziewczynie. Hermiona objęła go nogami w pasie, gdy
powoli zsunął dłoń na jej szyję.
Pocałunek
stał się bardziej namiętny i zaborczy, co oznaczało, że Draco
traci nad sobą kontrolę.
Jeśli
ona go teraz nie powstrzyma to nikt tego nie zrobi, a ona tego nie
chciała. Z euforią pozwalała by Draco językiem pieścił jej
podniebienie wywołując u niej rozkoszne dreszcze.
Do
diabła z zasadami i Klątwą! Miała gdzieś, że będzie cierpieć!
Czy to takie istotne? Mogła mieć Draco, teraz, zaraz, tylko dla
siebie, na zawsze byłby już jej. Czy ból to naprawdę tak duże
poświęcenie?
Zaczęła
niecierpliwie rozpinać mu koszulę, błagając w myślach Merlina,
by Draco już przegrał sam ze sobą, z własnymi pragnieniami i
pożądaniem.
Rozpięła
dwa ostatnie guziki i odrzuciła koszulę Draco na ziemię.
Przesunęła
paznokciami po jego idealnym ciele, wzdychając, gdy na chwilę
przerwał pocałunek.
Nie,
Draco, błagam, nie panuj nad sobą.
Jej
prośby zostały wysłuchane.
Draco
zaczął całować ją po szyi, rozrywając przy okazji jej ulubioną
bluzkę, ale jakie to ma znaczenie?
Żadne,
bo Draco znów pocałował ją w usta, prawie brutalnie, ale
namiętnie i zachłannie.
Nie
przestając go całować, Hermiona sięgnęła po paska jego dżinsów.
Miała ograniczone pole manewru, bo Draco leżał na niej całym
ciałem i oplatała go nogami jego biodra, ale udało się jej
rozpiąć tą cholerną sprzączkę.
Blondyn
nie był w tyle, jej spodnie również wylądowały na ziemi, tuż
koło jej rozerwanej bluzki.
Jęknęła,
gdy Draco dotknął chłodnymi palcami jej rozpalonego brzucha.
-O
tak – mruknął cicho zachrypniętym głosem – będziesz miała
okazję by jęczeć...
Wygięła
się w łuk, wyczekując niecierpliwie następnego pocałunku.
Ugryzł
lekko jej obojczyk by zaraz pocałować ją w to samo miejsce.
-Proszę
cię, Draco – jęknęła mu do ucha.
-Aż
taka niecierpliwa? - zaśmiał się lekko – musisz trochę poczekać
na najlepsze.
-Poczekać?
- westchnęła – nie wystarczą dwa miesiące?
-Kawałek
czasu cię nie zbawi – mruknął rozpinając jej stanik.
Krzyknęła
cicho, gdy wziął jej sutek do ust.
Ugryzł
go lekko jakby chciał zostawić na nim swój ślad.
Wsunęła
mu dłonie we włosy i zacisnęła mocno.
Wygrałam
pomyślała mam gdzieś wszystko inne. Ból, świat. Draco jest mój.
Niestety...
-Hermiona!
Walenie
do drzwi.
-Hermiona,
jesteś tam!
Draco
drgnął, ale nie pozwoliła mu się odsunąć. Objęła go mocniej
nogami.
Odetchnęła
głęboko.
-Jestem!
- krzyknęła starając się by jej głos brzmiał naturalnie.
-Otwórz,
miałyśmy razem jechać do Londynu po sukienki, pamiętasz?
-Tak,
daj mi chwilę, właśnie wyszłam z łazienki.
-Jasne,
też wezmę prysznic. Zaraz będę, okej?
-Jasne,
nie śpiesz się,zdążymy.
-Dobra.
Odczekali
chwilę.
-Kurwa
– mruknął Draco.
Hermiona
przytuliła go mocniej do siebie.
-Nie
odchodź – powiedziała bo wiedziała co mu chodzi po głowie.
-Wiesz,
że muszę – westchnął – zaraz pojawi się tutaj Parvati. W
ogóle nie powinno do tego dojść.
Nie
odpowiedziała, czując w sercu ból i złość.
Nie
chciał jej.
-Jasne,
idź – puściła go.
Podparł
się na łokciu i spojrzał jej w oczy, unosząc brew.
-Wiesz...
-Wiem.
-Pragnę
cię do cholery! - syknął zły – wiesz o tym. Gdyby tak nie było,
nie był by tej sytuacji!
-Oczywiście.
-Granger
– westchnął – wiesz, że robię to dla ciebie.
Podniósł
się i usiadł koło niej.
-A
jeśli ja mam to gdzieś?! - warknęła i sięgnęła po bluzkę.
Założyła
ją gwałtownie, jednym ruchem wyciągnęła długie włosy spod
bluzki i wstała.
-Nie
chcę ci sprawić bólu! - warknął – czy to takie trudne? Tyle
razy o tym mówiliśmy! - dodał, zakładając dżinsy.
Usiadła
w fotelu, ukrywając twarz w dłoniach.
-To
mnie dobija – powiedziała – świadomość, że nie mogę się z
tobą kochać.
Westchnął,
złość mu przeszła.
-Granger
– uklęknął naprzeciwko niej i odsunął jej dłonie od twarzy –
wiesz, że dla mnie to też nie jest łatwe, ale chcę żebyś
kochała się ze mną jęcząc z rozkoszy, a nie bólu.
Jęknęła,
a jej oczach pojawiły się łzy.
-Przecież
wiesz... - szepnął dręczony wyrzutami sumienia.
-Draco,
mam do w dupie – jęknęła – po prostu chcę się z tobą
kochać, nie obchodzi mnie, że pewnie zemdleję z bólu, chcę tego.
-A
je nie chcę twojego bólu, nigdy.
-Pamiętasz?
- zaczęła – jak mówiłeś, że w przeszłości dziewczyny,
zabijały się bo świadomość, że nie mogą przespać się z tym z
kim chcą je dobijała?
Draco
słuchał jej w milczeniu, klęcząc przed nią.
-
Zazwyczaj byli to inni faceci niż ci to byli obciążeni Klątwą,
bo tamtych zdążyły już znienawidzić, ale ze mną jest inaczej.
Draco, jak się z tobą nie prześpię, to zwariuję. To brzmi
idiotycznie, ale mam tego dość, rozumiesz?
Draco
milczał długą chwilę.
-Myślisz,
że ze mną jest inaczej? - zapytał w końcu – że ja tego nie
pragnę?
-Ale
to jest chore! To robie bardziej powinno zależeć na przespaniu się
ze mną niż mi!
-A
skąd wiesz, że tak nie jest? - prychnął Ślizgon – umiem się
kontrolować, owszem, ale nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam.
Jednak... sama myśli, że będziesz cierpieć... nie mogę...
Hermiona
zsunęła się na ziemię koło niego. Przytuliła się do niego,
wybuchając płaczem.
Draco
objął ją z czułością.
-Wiesz,
że cię pragnę – szepnął cicho, jakby to miało załatwić
wszystko.
-Nie
chcę tak – jęknęła mu do ucha, muskając jego płatek ustami.
Draco
drgnął, czując to jak również jej łzy na skórze.
-Będzie
dobrze – szepnął choć sam w to nie wierzył – wymyślę coś...
Nie
odpowiedziała, bo wiedziała, że to niemożliwe.
Kołysał
ją lekko, bo wiedział, że ją to uspokaja. Jak zawsze zadziałało,
ogarnęła się powoli, ale nadal wtulała twarz w jego szyję.
-Muszę
iść – szepnął jej do ucha – zaraz pojawi się tutaj Parvati.
Musicie jechać.
-Poczekaj
jeszcze chwilę.
Westchnął,
całując ją we włosy.
-Chodź
– wymruczał jej do ucha i pociągnął ją do góry.
Hermiona
nie poddała się łatwo, wspięła się na palce i objęła za
szyję, całując zachłannie.
Draco
zaśmiał się cicho, odsuwając się.
-Wiem,
że mnie kochasz.
Prychnęła.
-Śnisz.
-Owszem
– szepnął.
Przechyliła
głowę na bok z ciekawością.
-Chciałbyś
żeby tak było?
-Czemu
zawsze zadajesz mi to pytanie, skoro wiesz jaka jest na nie
odpowiedź? - zapytał, nie odpowiadając tak jak ona nigdy nie
odpowiadała na pytanie, czy go kocha. - Pójdę już.
Pokiwała
głową.
-Pocałuj
mnie – powiedziała tylko.
-A
odpowiesz na moje pytanie?
-Za
dużo ich zadajesz – zbyła go i sama zaczęła go całować.
Chyba
nie były nic dziwnego w tym, że Draco odwzajemnił pocałunek?
-Hermiona!
-Zabiję
ją, przysięgam – mruknęła Hermiona z ustami tuż przy ustach
Draco.
-Diabeł
Ci na to nie pozwoli – zaśmiał się Ślizgon.
-Nic
nie będzie wiedział. Chodź! - dodała i wepchnęła go do
łazienki.
-To
jakaś propozycja? - zapytał figlarnie.
-Chciałabym,
uwierz mi na słowo – mruknęła ponuro – idź. Wpadnę do ciebie
jak wrócimy.
-Jasne
– westchnął.
Pocałował
ją tak jak tylko on potrafił.
Powoli
i namiętnie, co chwilę pogłębiając pocałunek.
Zaśmiał
się cicho, odsuwając się.
Hermiona
wiedziała, że śmiechem maskuje smutek. On też bał się
przyszłości.
-Lepiej
już pójdę – powiedział, pocałował ją ostatni raz, bardzo
krótko i wyszedł nie zamykając za sobą drzwi.
Hermiona
szybko ściągnęła ciuchy. Wzięła rekordowo krótki prysznic,
próbując nie zwracać uwagi na głos Parvati. Wytarła się szybko
i założyła szlafrok. Zawiązując go poszła otworzyć drzwi,
lekko wkurzonej Parvati.
-Wybacz
– powiedziała od razu, starając się wyglądać przekonywająco –
była pod prysznicem, nie słyszałam.
-Okej
– powiedziała, wchodząc do pokoju.
~*~*~*~
Siedziała
nad stosem ksiąg i pergaminów, mrucząc coś do siebie. Miała na
sobie tylko krótkie spodenki i T-shirt. Nie uczyła się już,
egzaminy skończyły się, dzisiaj miał być Bal.
Pokiwała
głową czytają tekst w opasłym tomie "Złośliwe zaklęcia
XIX wieku", zapisała coś na pergaminie i przyciągnęła do
siebie mały tom " Unieszkodliwiania zaklęć trwałych" i
tam zatrzymała się na rozdziale " wyjątki w zaklęciach"
a potem zajrzała do "szczegółów i niedociągnięć".
-Wiedziałam
- szepnęła, gdy znalazła krótki akapit -a to oznacza, że
zaklęcie nie działa...
Sięgnęła
po książkę "Obalanie zaklęć i klątw imiennych oraz
powiązanych krwią" i krzyknęła z radości.
-Miałam
rację! - wrzasnęła.
Odrzuciła
książki i pobiegła do łazienki, pchnęła uchylone drzwi otwarte
od kilku tygodni, przemknęła jak wiatr przez Łazienkę Prefektów
Naczelnych i wpadała do kolejnej łazienki, a potem do zielonego
dormitorium.
-Draco!
- wrzasnęła i rzuciła mu się na szyję.
Chłopak
siedzący na łóżku, nie spodziewał się tego i oboje upadli na
poduszki. Blondyn objął ją zaskoczony.
Nie
mniej zaskoczonych było dwóch chłopaków siedzących w
dormitorium. Blaise Zabini i Terrence Higgs nie wiedzieli co jest
grane.
Dziewczyna
usiadła mu na brzuchu, śmiejąc się.
-Granger?
- zapytał zdziwiony blondy.
Nie
odpowiedziała.
Draco
zdążył zobaczyć tylko jej rozpromieniona twarz tuż przed tym jak
go pocałowała.
Był
bardzo zdziwiony jej zachowaniem. Nigdy, przenigdy nie pozwalali
sobie na takie coś w obecności osób trzecich. Oczywiście mała
grupka ich znajomych wiedziała o tym, że są razem, ale
powstrzymywali się od okazywania sobie uczuć przy kimś.
Blaise,
Terren, Pansy, Parvati i Potter, Astoria, Ress, i Padma wiedzieli o
ich związku i w pełni go akceptowali, ale Draco nigdy nie lubił
okazywać uczuć mając do tego publiczność. Czasami tylko musnął
niby przypadkowo dłoń Gryfonki czy ją objął, ale naprawę
sporadycznie a trzeba przyznać, że dużo czasu spędzali całą
grupą. Dziewczyna była pewna jego uczuć, bo gdy byli sami to Draco
nigdy nie umiał utrzymać rąk przy sobie. A jego spojrzenie mówiło
samo za siebie. Był zakochany.
Teraz
Granger bez niczego wpadła do jego dormitorium i wprost się na
niego rzuciła. Ale po chwili Draco przestał zwracać uwagę na
kumpli, bo dziewczyna siedząc mu na brzuchu, wplotła mu palce we
włosy i domagała się jego pełnej uwagi, mając gdzieś to, że
nie są sami.
Objął
ją jedną ręką, a jego druga dłoń naprawdę bezwiednie zsunęła
się na jej biodro i nagie udo. Gryfonce to nie przeszkadzało,
przyzwyczaiła się do jego zachowania i teraz tylko pogłębiła
pocałunek.
Draco
zdziwił się, bo to zazwyczaj on zaczynał ostrzejsze akcje w tym
związku, a teraz to...
Terren
i Blaise też nie czuli się komfortowo.
Owszem,
nie raz widzieli jak Draco całuje się z jakąś dziewczyną, ale
teraz to była Hermiona, a nie jakaś pusta panienka. Po za tym ta
sytuacja była bardziej intymna.
-Granger
- zaśmiał się Draco, gdy dziewczyna odsunęła się od niego na
kilka milimetrów - co jest?
-Draco
- szeptała mu do ucha a w jej głosie słyszał śmiech -
Hyperion... o na ciebie nie działa, rozumiesz? Nie działa...
Spojrzał
na nią zaskoczony.
-Draco
- rozległ się cichy głos Blaise' a - my już pójdziemy...
-Jasne
- odpowiedział automatycznie -Skąd wiesz? - dodał, gdy jego kumple
wyszli.
-Mówiłam,
że to rozgryzę - mówiła mu szczęśliwa prosto do ucha - Hyperion
pisał, że nakłada Klątwę na każde dziecko Syriusza od Cygnusa w
linii prostej, ale ty w niej nie jesteś, rozumiesz?
Draco
milczał oszołomiony. Nigdy nawet nie śmiał marzyć o tym, że
Klątwa go nie dotyczy. Zazwyczaj ją przeklinał. Szczególnie teraz
gdy był z Granger...
-Skarbie,
posłuchaj - tłumaczyła mu dalej dziewczyna.
Draco
zarejestrował to, że musi być naprawdę szczęśliwa skoro mówi
do niego skarbie. Zawsze mówiła do niego po imieniu i niczego
innego nie oczekiwał. Skarbem był dla niej tylko wtedy, gdy była
naprawdę szczęśliwa.
-Twoja
linia ciągnie się od Syriusza przez Cygnusa, Polluxa, Cygnusa II i
twoją matkę Narcyzę. A Klątwa idzie w linii prostej od synów
Syriusza nie od matki. Jeśli twój ojciec byłby z Blacków to
Klątwa przeszła by na ciebie, a tak przerywa ją twoja matka jako
wnuczka Cygnusa II, nawet o tym nie wiedząc!
-Jesteś
pewna? - zapytał sceptycznie.
Nie
chciał sobie dawać nadziei.
-Tak,
zresztą pamiętasz Cass? Spałeś z nią, prawda?
-Tak.
-No
właśnie a Cass była mugolką. Nie czuła bólu, nie wzbraniała
się?
-Nie
- powiedział Draco oszołomiony - znaczy... my...
-Tak,
Draco! - powiedziała Hermiona - do cholery, tak!
Roześmiał
się.
Gryfonka
pocałowała go.
Teraz
to Draco był panem sytuacji. Przewrócił ją na plecy nadal całując
zachłannie. Oplotła jego biodra nogami i śmiejąc się zaczęła
całować.
-Cicho-
śmiał się w jej usta - chcę cie pocałować, wariatko.
Wpił
się w jej usta i objął mocniej.
Namiętny
pocałunek trwał długo.
-Jak
na to wpadłaś? - zapytał po kilku minutach.
Patrzał
jej w oczy z bardzo bliska i widział w nich jedynie szczęście. Jak
na to zasłużył?
-Dedukcja,
skarbie, dedukcja - wymruczała i pocałowała go w ucho.
Draco
westchnął zadowolony i wsunął jej dłoń pod koszulkę by dotknąć
nagiego brzucha. Zaczął ją delikatnie pieścić. Zaśmiała się i
pozwoliła mu na to.
-Draco
- powiedziała w pewnej chwili - to, że wiemy, że Klątwa nie
działa... nie chce żeby to wpłynęło na nas.
-Nie
wpłynie - zapewnił tylko.
Nie
miała głosy na dalsze troski bo Draco skutecznie odpędził je
kolejnym namiętnym pocałunkiem.
~*~*~*~
dwa
lata później
Draco
z westchnieniem obserwował jak kolejna dziewczyna zbiera ciuchy w
jego pokoju. Ubierała się nie spiesznie, w końcu i tak wszystko
widział. Kolejna zabawka do kolekcji. Kolejna noc marnowana. On
szukał czegoś innego i nadal błądził.
Dziewczyna
pochyliła się nad nim z uśmiechem.
-Do
zobaczenia, Draco – powiedziała po czym pocałowała go namiętnie.
Draco
niechętnie oddał pocałunek.
-Do
zobaczenia, skarbie – rzucił lekko choć wiedział, że dziewczyna
nie doczeka się kolejnego spotkania.
Była
tylko kolejną panienką do kolekcji i niczym więcej. Nawet nie
pamiętał jej imienia. Gdy wyszła posyłając mu uśmiech, wstał
leniwie z łóżka i wciągnął na nagie ciało dżinsy, które
znalazł koło łóżka.
Podszedł
do okna i otworzył je. Wciągnął zapach majowej nocy do płuc i
usiadł na parapecie, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów.
Po
chwili zaciągnął się nim z kolejnym ciężkim westchnieniem. Dym
nikotynowy prześlizgnął się przez jego usta. Uspokajało go to,
ale tylko na chwilę. Siedział, paląc powoli. Po alkohol przestał
sięgać. Nie pomagał. Gdy rano budził się z ogromnym kacem, po
tym jak za dużo wypił czuł tylko pulsujący ból w skroniach i
nieznośnie pragnienie, które później trudno ugasić. Odrzucił
alkohol. Jego narkotykiem i sposobem na życie stały się kobiety,
papierosy i praca.
Kolejny
raz powrócił do wspomnień.
Minęły
dwa lata odkąd ukończył Hogwart z najlepszymi wynikami. Dwa lata,
pięć miesięcy, dwadzieścia dni, i kilka godzin minęło odkąd
ostatni raz był szczęśliwy i ją widział
nie licząc zdjęć.
Cholera!
Miał do tego nie wracać! Prawie półtora roku temu Pansy przyszła
do niego i postawiła sprawę jasno. Albo zacznie pracować i
normalnie żyć albo ona powiadomi o tym kogo trzeba. Miała na myśli
jakiś szpital psychiatryczny albo odpowiedni oddział św. Munga.
Miał dwa dni żeby się ogarnąć i zgłosić do
św.
Munga na Mistrza Eliksirów i eksperta od przypadków niezwykłych.
Przyjęli go dzięki znajomościom Pansy oraz jego zdolnościom w
eliksirach i zaklęciach. Potem awansował na ordynatora, ale dopiero
po tym jak dyrektor szpitala mu całkowicie zaufał. Zatrucia
Eliksirami i Roślinne to była jego działka, czasami wzywano go na
Urazy Pozaklęciowe, ale tylko w wyjątkowych przypadkach. Pansy dała
mu propozycję nie od odrzucenia. Nie mógł jej odrzucić, ciągłe
myślenie doprowadzało go do ruiny. Stał się wrakiem człowieka.
Po ukończeniu Hogwartu i po tym jak zniknęła ona. Przez
dziewięć miesięcy on i Potter przekonali całą Anglię,
dwie Ameryki. I jak jej nie było tak nie ma. Zniknęła.
Draco
zacisnął dłoń na łańcuszku, który miał na szyi. Nosił go
choć sam nie wiedział po co. Dała mu go któregoś razu, gdy
wymknęli się do Londynu, by odetchnąć na chwilę od szkoły.
Wstąpili do jubilera, bo Granger chciała mieć nowe kolczyki. Gdy
wyszli, zapięła mu na szyi złoty łańcuszek. Śmiała się, że
literka „D” to od tego, że jest draniem, a nie od jego imienia.
Przyznał jej rację.
A
potem po dziesięciu dniach zniknęła.
Draco
obudził się sam. Zastawiła mu kolię, którą jej dał, koronę
Miss Hogwartu którą wygrała tuż koło jego korony Mistera i
liścik z lakonicznym „ Wybacz, Draco”.
Gdy
wyszedł z Hogwartu jako absolwent pierwszą rzeczą jaką zrobił,
był tatuaż tuż nad obojczykiem. Słowo „wybacz” po łacinie
wplecione w smoka ziejącego ogniem. Znienawidził to słowo, ale
zapadło mu w pamięć. Gdy Potter pojawił się i dowiedział, że
przespał się z jego przyjaciółką wpadł w szał. Ale w końcu
się zamknął i gdy dotarło do niego, że zniknęła, złączyli
siły. On wykorzystał swoje znajomości, a Potter swoje. I nic.
Po
dziesięciu miesiącach Potter oświadczył mu, że muszą się
poddać. Dostał liścik od niej.
„Harry,
nie szukaj mnie, bo nie znajdziesz. Kocham, H.”
Draco
z bólem przyznał mu rację. Od tego czasu stał się wrakiem
człowieka. Tylko Potter i Zabini wiedzieli co przeżywa. Draco
szalał z tęsknoty i bólu.
Po
pięciu miesiącach od jej listu Draco dostał kolejny cios od losu.
Jego
matka zmarła. Z przyczyn naturalnych.
Tak
sądzili lekarze.
Ale
Draco poznał prawdę gdy znalazł testament i list pożegnalny
matki. Wyjaśniła mu, że zrobiła to z tęsknoty za mężem,
którego szczerze kochała. Błagała go, żeby nie robił tego, co
ona, bo on miał po co żyć, a ona już nie. Na końcu był te same
słowa, które wryły mu się w pamięć bardzo dobrze.
„Kocham
Cię. Wybacz, Draco”
Znienawidził
te słowa jeszcze bardziej.
I
choć zastosował się do ostatniej woli matki, czuł się samotny
jak nigdy. Zostawiła go kolejna osoba, na której mu zależało i
którą kochał.
Na
pogrzeb przybyło wiele osób. Ale najbliżej trumny stał on,
Blaise, Potter i Terren. Czworo przystojnych facetów w czarnych
garniturach, poważnych i przybitych cierpieniem. Wspierali go od
końca szkoły. Tylko Terren się od nich oddalił. Draco wiedział
dlaczego. Jego również zostawiła bez słowa wyjaśnienia. On
również ją kochał. Nie tak jak on czy Potter, ale kochał i
również cierpiał i nie chciał by on, Draco to widział. Nie miał
mu tego za złe. Rozumiał go, ale nie mia siły o tym rozmawiać.
Miał tylko nadzieję, że kiedyś sobie to wyjaśnią. Co do Pottera
to utrzymywał z nim kontakt do teraz.
Gdy
pojawił się na grobie matki kilka dni później zobaczył wiele
kwiatów. Ale jeden bukiet rzucił mu się w oczy. Był to bukiet
ulubionych kwiatów jego matki. Gerbera biała. Gdzieś z zakamarków
pamięci wydobył informację, że ten kwiat oznacza hołd. Ale
najdziwniejsze było to, że to nie o przyniósł tam ten bukiet.
Gdy
wrócił do domu w salonie znalazł bukiet. Z fiołków, fioletowego
bzu, astrów czerwonych, petunii,, driakwi, różowych, białych i
złocistych chryzantem, goździków różowych, złocieniu, lilii i
ruty. Bukiet był duży i chaotyczny. Gdy go zobaczył bezmyślnie
podniósł go i powąchał. Poczuł jak ogarnia go spokój i
bezpieczeństwo z miłością jakiego nie czuł bardzo dawno temu.
Draco
odruchowo spojrzał na kwiaty na komodzie. Ten sam bukiet. Rzucił na
niego zaklęcie, żeby nigdy nie zwiędły kwiaty. Zapach i uczucie
jakie w nim wywoływały były silniejsze od chęci poznania osoby,
która je przysłała. Wiedział, że gdzieś na świcie jest ktoś
kto się o niego martwi. Za każdym razem gdy wąchał kwiaty czuł
miłości i ciepło. Przenoszenie uczuć, a przynajmniej ich cząstki
było trudnych osiągnięciem. A ktoś trudził się właśnie dla
niego. Choć dostał wiele bukietów po śmierci matki, wyrzucił
wszystkie i zostawił tylko ten.
Po
tym jak odczytano testament jego matki, Draco stał się właścicielem
Malfoy Manor i skarbca Malfoyów jako ostatni z rodu. Był
nieprzyzwoicie bogaty i był jednym z najlepszych kandydatów na męża
w elicie arystokracji. Ale Draco wiedział, że już nigdy nie zmieni
stanu cywilnego. Nie chciał okłamywać jakiejś kobiety mówiąc,
że ją kocha.
Zostanie
sam ze swoim smutkiem do końca i ci przeklęci Malfoywie znikną z
tego świata razem z nim. Chyba, że stanie się cud w postaci jej
powrotu, na który się szczerze mówiąc nie zanosiło.
Mimo
że miał siana jak lodu to pracował. Tylko, że nie pracował dla
pieniędzy. On pracował, żeby nie oszaleć.
Jego
matka... żal ścisnął mu serce. Tak bardzo za nią tęsknił.
Żałował, że nie został w Malfoy Manor tylko musiał się
wyprowadzić. Dla własnego komfortu, nie myśląc o matce. Może
gdyby został to jego matka by żyła. Nie było przy niej nikogo,
gdy odbierała sobie życie. Opuścił ją mąż i syn. Nic jej nie
pozostało. Czuł się winny z tego powodu, dlatego nie wrócił do
Malfoy Manor. Co ważniejsze rzeczy przeniósł do Gringotta. To co
było ważnie dla niego miał u siebie. Dlatego dalej mieszkał w
apartamencie w Londynie, a dwór stał pusty zabezpieczony
zaklęciami. Kupił samochód. Próbował żyć.
Żeby
nie myśleć wypełniał swój czas pracą.
Niedawno
był świadkiem na ślubie Pottera i Pansy. Był w szoku jak dostał
zaproszenie, ale ucieszył się, że Pansy dobrze trafiła. Potter
poprosił go by był jego drużbą. Zdziwił się, ale zgodził.
Wiedział, że Potter nie ma nikogo. Wszyscy Weasleyowie odwrócili
się od niego gdy zerwał z Ginny. Tylko z George 'm utrzymywał
kontakt, bo on również po śmierci brata oddalił się od rodziny.
A rodzina Parkinsonów wbrew oczekiwaniom przyjęła Pottera z
otwartymi ramionami. Ich Wybraniec powiedział mu, że wysłał do
przyjaciółki zaproszenie, ale nie odpowiedziała. Oboje w czasie
ślubu i wesela rozglądali się czy nie pojawiła się, ale nie.
Tylko Potter następnego dnia znalazł w kuchni piękny prezent o
jakim marzył do dawna. Jajo feniksa. Nie było podpisu. Ale Potter
powiedział mu, że wie kto mu jej przysłał. Tylko on, ona, i
Weasley wiedzieli o jego marzeniu. Sam im o tym powiedział po tym
jak zginął Dumbledore i Faweks również nie wrócił. Rudy nie dał
mu jaja, więc została tylko jedna osoba.
On
sam gdy wrócił nad ranem do domu na poduszce znalazł różową
chryzantemę. Następnego dnia dowiedział się, że ten kwiat
oznacza „jestem Twoja na wieki”.
Długo
się zastanawiał kto mu go dał.
Nie
chciał dopuścić do siebie myśli, że to mogła być ona. Że była
u niego. a jego w tym czasie nie było.
Ale
jakie było inne wyjaśnienie jak nie jej krótka wizyta? Nikt inny
mu go nie mógł przysłać.
Od
tego czasu gdy wracał z pracy szedł do baru. Nie po to żeby topić
smutki w alkoholu tylko szukał towarzystwa. I znalazł. Tańczył,
bawił się i śmiał choć tak naprawdę jego serce krwawiło.
On
tęsknił za inną dziewczyną. Za tą która byłą idealna ale
odeszła.
Więc
jak ma znaleźć swój ideał skoro go miał krótką chwilę i
stracił?
Miał
ją dla siebie tak krótko. Tylko dwa miesiące i to nie pełne.
Razem byli tylko trzy tygodnie. Cudowne tygodnie, które już minęły.
Rozpaliła jego zmysły i serce, a potem, nie żegnając się,
odeszła.
„Tak
się nie robi” pomyślał Draco.
Nie
wiedział gdy jej szukać. Nie miał pojęcia i zrezygnował. I to go
dobijało. Bezczynność i bezsilność. Bawił się i wracał do
życie tylko po to żeby nie oszaleć. Czas wypełnił pracą,
kobietami i barem. Czasami odwiedzał Pottera. Ale rzadko. Jego
szczęście go bolało. Zazdrościł mu. Draco z westchnieniem
zaciągnął się ostatni raz.
Siedział
patrząc w gwiazdy zastanawiając się co zrobił źle. Tak źle, że
odeszła.
Wspomnienia
napłynęły szybko. Kolejne wspomnienie z Hogwartu. I ze złe i to
dobre. Każdy jej uśmiech i to jak się kłócili. Zacisnął dłonie
i powiek,i ale to nie pomogło. Serce ścisnęło mu się boleśnie
gdy we wspomnieniach zobaczył jej roześmianą twarz. Była taka
piękna. Pomimo zaciśniętych dłoni i oczu na jego ustach pojawił
się smutny uśmiech.
Przypomniał
sobie jak się na niego wkurzała. Nie lubiła gdy ją uwodził. Jak
marszczyła brwi i oddychała szybko, by nie zacząć na niego
wrzeszczeć. Właśnie taka podobała mu się najbardziej. Gdy
targały nią emocje. Te pozytywne jak i negatywne. Ważne, że były
związane z nim. Gdy na niego krzyczała, że nie pozwalał jej się
skupić, czy rozpraszał ją kolejnym pocałunkiem gdy się uczyła.
Gdy później zakradała się do jego dormitorium żeby przeprosić
go namiętnymi pocałunkami. Nigdy nie potrafił się na nią
gniewać.
W
końcu sięgnął do najpiękniejszych wspomnień. Pięknych, ale
bardzo bolesnych.
Od
ostatniej nocy. Gdy pierwszy i ostatni raz się z nią kochał. Gdy w
końcu mu uległa. Przegrała ich układ z uniesioną głową.
Uwiodła go samym spojrzeniem. Żadna inna kobieta nie potrafiła
tego co ona. Żadna dziewczyna nie umiała go doprowadzić do tego
takiego szaleństwa jak ona. Wystarczyło tylko jedne jej spojrzenie
i uśmiech, a był jej.
Ból
ścisnął mu serce gdy przypomniał sobie jeden szczegół tamtej
nocy. Gdy już prawie zasypiał czując jej nagie ciało koło
siebie. Przytulona wyszeptała mu w pierś ciche „kocham Cię,
Draco” gdy myślała, że spał.
Czy
mówiła poważnie? Czy naprawdę go kochała? Przecież mówiła, że
nie chce się w nim zakochać. Czy jednak wbrew sobie straciła dla
niego głowę?
Nie
wierzył w to. W takim wypadku nie zniknęła by tej samej nocy. Jej
cichy głos i piękny uśmiech powracał do niego we wspomnieniach.
Niech
Cię cholera, Granger! To on miał ją uwieść, a nie ona jego!
Wredna żmija!
Sam
jej uśmiech i był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Ale
po chwili jego złość przeszła.
Pokazała
mu to w co nigdy nie wierzył.
Coś
dlaczego warto walczyć i mógłby dlatego umrzeć.
Zmusiła
go by spojrzał na świat jej oczami. Pokazała mu co to znaczy
kochać.
Odeszła
by docenił to co miał. By zobaczył jak boli utracona miłość.
Draco
nie łudził się. Nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek ją
zobaczy.
Pokręcił
z westchnieniem głową i podniósł się z parapetu, ale nie zamknął
okna.
Podszedł
do wazonu, który stał na komodzie. Zanurzy w nim twarz. Miłość,
spokój i bezpieczeństwo ogarnęło go tak jak zawsze w jej
obecności. Tak jak zawsze tego pragnął.
Czuł
się jakby koło niego stała i zaraz miała go przytulić. Ale gdy
otworzyło oczy to uczucie zniknęło. Z westchnieniem pomyślał, że
musi znaleźć kolejną zabawkę.
To
była najtrudniejsze.
Udawać
pogodnego i zabawnego gdy tak cholernie tęsknił za inną!
Jutro
w barze znajdzie kolejną dziewczynę na noc by nie męczyły go
koszmary.
Położył
się spać. Poczuł zapach dziewczyny z tej nocy. To nie był ten
zapach, który prześladował go we wspomnieniach. Rzucił poduszkę
na podłogę.
Zamknął
oczy.
-Dobranoc,
skarbie – wyszeptał myśląc o roześmianej brunetce.
Nie
wytrzymał.
Po
chwili łkał w poduszkę jak małe dziecko.
Tęsknota
rozrywała mu serce.
Tak
bardzo ją kochał...
~*~*~*~
Tak,
wiem, jesteście w szoku. w końcu zapowiadałam jeszcze siedem
rozdziałów, ale musicie mi wybaczyć i zrozumieć (a przynajmniej
ci co piszą własne blogi). Nie napisałam nic od półtora
miesiąca, ostatni (50) rozdział był pisany teraz w czerwcu i nie
podoba mi się on ani trochę. Przez ostatni czas pisanie nie
sprawiało mi przyjemności, ani, wręcz przeciwnie. Zaczęło mi
przeszkadzać. Dlatego zakończyłam bloga, zakończeniem, które
napisałam rok temu, gdy miałam wenę, chęć i serce do bloga.
Mówiąc prostym językiem, wypaliłam się doszczętnie. Nadal
kocham Dracona, ale nie umiem już o tym pisać. Przepraszam tych,
których uradziło to zakończenie, ale innego nie będzie. Po
rozmowie z Ciastkiem, BlueCherryNice i Alex, oraz żaleniu się
Realistce podjęłam decyzję o zakończeniu bloga. Lepiej żebym
zakończyła go teraz, a nie męczyła Was żałosnymi rozdziałami.
Mam nadzieję, że uszanujecie chociaż moją decyzję, bo pewnie nie
wszyscy są z niej zadowoleni. Nie jestem zadowolona z takiego
zakończenia, ale wolałam zrobić to niż zawieszać, odwieszać
bloga na czas nie określony. Decyzja o zakończeniu bloga nie była
łatwa ani impulsywna, bo naprawdę przywiązałam się do niego. To
był mój kawałek świata, w którym tylko ja rozdawałam karty i
gdzie była przeważnie szczęśliwa.
Na
pewno padną pytania czy wrócę do blogosfery. Od razu mówię, że
jest to wręcz niemożliwe. Wycofuję się ze świata blogosfery.
Straciłam chęć do pisania bloga. Mam tylko na dysku miniaturki,
ale są one ostro +18, więc kto by chciał zapraszam na moją pocztę
(monica.blog.onet.pl@onet.pl) tam dowiecie się wszystkiego.
Oczywiście Wasze będę nadal czytać i komentować.
Dziękuję
każdemu kto był ze mną przy pisaniu i tworzeniu tego bloga.
Szczególne
podziękowania ślę dla :
-Camme
– za jej betowanie i trud włożony w pracę nad blogiem, jaki i
wiele „spamu” na poczcie. Kochana, dziękuję.
-Alex
– mojej becie kryzysowej, jak i czytelniczce, która ujawniła się
stosunkowo niedawno, ale wspierała mnie bardziej niż mogłam sobie
życzyć
-Nox,
Mia – moje półetatowe bety, które również włożyły czas i
poświęcenie w mojego bloga.
-Muscardinus
– która czepiała się o każdy przecinek jak i udzielała
naprawdę dobrych rad i odpowiedzi na najdziwniejsze pytania
-Realistce
– tylko Ty wiesz jak bardzo mi pomogłaś w moim zamotanym życiu,
słuchając mojego ględzenia przez tyle czasu. Kocham Cię za to,
ale to już wiesz.
-Angusa
– za jej rady jeszcze na Onecie i wytykanie błędów. Jesteś
wspaniała.
-Roni
– za muzykę, która pomogła mi w pisaniu tego bloga
-Każdemu
kto nominował mnie do Liebster Awrad jak i The Versatile
Blogger.
Kolejne
podziękowania za rozmowy na gg dla :
-Sherieen
-Ciastka
(wybacz, ale przyzwyczaiłam się)
-Alex
-BlueCherryNice
-Roni
(kochanie, Miniaturka jest tylko i wyłącznie Twoja :*)
-Leksi
-Lilyan
Scarlett
Dziękuje
również osobom, których komentarze pojawiały się pod prawie
każdym rozdziałem.
Roni,
Camme, Bellatriks, Angusa, Pisarka-Mel, Sherieen, Hermiona Riddle,
Diament, Kedavra Malfoy, Karollciia, Zuzu, BlueCherryNice,Alicia*,
Anna, Alex, Alexandra, Ann;*, Wiklara, Lilee Kab, Kanore Subaru,
Nett, oraz wszystkim anonimom.
Jeszcze
raz dziękuję wszystkim, że byliście. Bez Was nie byłabym tym kim
teraz jestem, nie poznałabym tylu zajebistych ludzi. Mam nadzieję,
że kontakty, które nawiązałam nie urwą się razem z końcem
bloga.
Powtarzam
to już, ale napiszę jeszcze raz.
Bez
Was byłabym nikim w blogosferze. A podobno coś osiągnęłam.
Proszę
Was tylko o to, żeby każdy kto tu był kiedykolwiek, zostawił po
sobie jakiś ślad w komentarzu. Może to być opowieść na dwie
strony albo tylko imię czy nick. Będę Wam bardzo wdzięczna, bo
chciałabym wiedzieć ile nas było :)
Kocham
Was,
Nox.
Żegnam
was, już wiem
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam
Gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam, od lat
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was
Nie spotkamy się
Nie załatwię wszystkich pilnych spraw
Idę sam, właśnie tam
Gdzie czekają mnie
Tam przyjaciół kilku mam, od lat
Dla nich zawsze śpiewam, dla nich gram
Jeszcze raz żegnam was
Nie spotkamy się
nie
mogłam sobie odmówić tej dramaturgii...