Gdy
ktoś odchodzi na zawsze, odchodzi bez pożegnania...
XxXxXx
Czekając
aż się zjawi, obróciła się tyłem do drzwi, by opanować swoje
emocje. Bywała w tym domu setki razy i znała go jak własny.
Towarzyszyły jej mieszane uczucia, gdy stała przed nim i gdy
wiedziała, że nie jest tu już mile widziana.
-Miona?
- usłyszała zachrypnięty głos za swoimi plecami.
Znieruchomiała
na chwilę, odetchnęła głęboko i obróciła się w jego stronę.
Spojrzała
w szaro-zielone tęczówki, mężczyzny który kiedyś był centrum
jej życia. Zalały ją uczucia, które tłumiła w sobie od roku.
Poczucie niesprawiedliwości, gniewu i rozgoryczenia. Pozwolił jej
odejść, w rocznicę ich związku przygotowała kolację, jego
ulubione spaghetti, wino, świece. Ubrała się w najlepsze ciuchy.
Specjalnie założyła koronki, wstążeczki i szpilki tak jak lubił.
Czekała
cztery godziny.
Zgasiła
świece.
Wino
wypiła sama.
Poprawiła
wódką.
Sama
ściągnęła koronki i wstążeczki, sama położyła się spać.
Sama
również się obudziła.
Po
dwóch tygodniach zrozumiała, że nie wróci.
Że
została sama. Że nie będzie drugiej rocznicy, że nie będzie
więcej czułych słówek ani jego.
Zapadł
się pod ziemię.
Chodziła
po mieście, ale nigdy na niego nie wpadła.
Ściągnęła
łańcuszek od niego, kolczyki i wszystkie pamiątki schowała
głęboko w szafie.
Ale
nie zapomniała.
Nie
zapomniała przez rok, nie zapomniała nawet wtedy, gdy oświadczył
się jej ktoś inny.
I
teraz stojąc przed nim, zrozumiała, że nie zmieniło się nic.
Nie
zapomniała.
Nadal
kochała.
Jego
ciało nadal ją przyciągało, a tęczówki nadal były
najpiękniejszymi na świecie.
Nadal
był najważniejszy.
-Hermiona?
- powiedział, gdy milczała.
Rzadko
używał jej pełnego imienia.
-Draco
- powiedziała w końcu.
-Co
Cię sprowadza? - zapytał.
-Potrzebuję
od Ciebie zgody - powiedziała.
-Zgody?
Na to? - zapytał, nie rozumiejąc.
Wzięła
głęboki oddech.
-Może
wejdziesz? - zapytał widząc, że zapowiada się na dłuższą
rozmowę.
-Nie
- zaprzeczyła gwałtownie - posłuchaj, wychodzę za mąż i...
-Wychodzisz
za mąż? - przerwał jej ostro - za kogo?
Spojrzała
mu w oczy jakby chciała go przeprosić.
-Terrence
Higgs.
-
Terren? - Draco zabrakło słów.
Jego
przyjaciel, jego były najlepszy przyjaciel.
-Tak
- powiedziała łagodnie - Terren. Nie lubię do tego wracać, ale
potrzebuje od Ciebie zgody.
-Jakiej
zgody? - warknął - podjęłaś decyzję.
Hermina
zignorowała jego prowokację. Zawsze tak robił jak chciał coś
ugrać. Tym razem mu się nie uda.
-Dałam
Ci swojego czasu łańcuszek...
-Chcesz
go z powrotem? - zapytał jakby brzydził się tym, że po roku chce
zwrotu błyskotki.
-Gdybym
ją chciała, przyszłabym wcześniej - warknęła - rzuciłam na nią
zaklęcie. Zaklęcie Wierności, które nie pozwala mi podpisać aktu
małżeństwa.
-Wierności?
- prychnął Draco - spodziewałaś się zdrady?
-Nie
- powiedziała cicho, patrząc mu w oczy - dałam Ci ten łańcuszek
razem z przysięgą wierności.
Draco
dawno nie widział jej brązowych oczu. Dopiero teraz zobaczył w
nich rozpacz i niesprawiedliwość. Po chwili wszystko znikło.
Jakieś światełko w nich zgasło.
-Proszę,
daj mi go na chwilę i już mnie nie ma. Tylko po to tu przyszłam -
powiedziała unikając jego wzroku.
Patrzył
na nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Jej oczy były
ciemniejsze niż zawsze. Włosy wróciły do dawnej długości.
Sięgały prawie bioder. Była chudsza niż kiedyś, ale figurę
nadal miała piękną.
-Hermiona...
- zaczął - ja...
-Draco,
nie chcę do tego wracać - powiedziała stanowczo - daj mi ten
łańcuszek i mnie nie ma.
Westchnął
cicho i sięgnął do karku.
Spod
bluzy wyciągnął srebrny łańcuszek z mieniącą się zawieszką w
kształcie litery "M".
Hermiona
natychmiastowe poznała ten łańcuszek. Sama mu go dała.
Nadal
go nosił.
Jakaś
struna w jej sercu, o której nie miała pojęcia, że jeszcze żyje,
drgnęła mocno, powodując ból. Wspomnienia napłynęły tak
szybko...
~*~*~*~*~*~
Hermiona
siedziała na ławce w parku. Ściągała właśnie łańcuszek z
literką "D". Schowała go do srebrnego pudełeczka.
Ściągnęła również pierścionek z palca serdecznego i również
włożyła do pudełeczka. Wyciągnęła takie samo z torebki i
uśmiechnęła się.
Teraz
może czekać na Draco.
Zjawił
się chwilę później i usiadł koło niej na ławce.
Hermiona
nawet na niego nie spojrzała.
-Miona?
- zapytał zaniepokojony.
Pokazała
mu nagi dekolt, nie ozdobiony niczym. Potem machnęła ręką bez
obrączki.
-Miona,
co się stało?
Sięgnęła
do torebki i dała mu srebrne pudełeczko.
Draco
wziął je niepewnie do ręki. Znał je. Sam kupił je dla Hermiony.
-Dlaczego?
- zapytał pobladły.
-Otwórz
- powiedziała chłodno, patrząc na niego z ukosa.
Spojrzał
na nią, a potem otworzył.
Przez
chwilę nie wiedział na co patrzy.
Hermiona
roześmiała się i spojrzała na niego.
-Wszystkiego
najlepszego, Słoneczko - powiedziała z uśmiechem, przytulając go.
Oszołomiony
Draco, przytulił dziewczynę, patrząc na zawieszkę w kształcie
literki "M".
-Kocham
Cię - szepnęła mu do ucha.
-Dziewczyno,
dostałem zawału!
Hermiona
tylko się roześmiała.
"Czasem
graniczę ktoś przekracza, a w życiu? nie ma powrotów,
czas
przecież nigdy nie zawraca..."
~*~*~*~*~*~
-Masz
- powiedział oschle Draco - czaruj.
Hermiona
ocknęła się ze wspomnień.
Draco
już nie jest jej...
Wyciągnęła
różdżkę i złapała błyskotkę.
-Też
musisz go trzymać - powiedziała cicho.
Draco
złapał za misterny łańcuszek.
Poczuł
jak przez srebro przechodzi magia. Przez chwilę miał wrażenie, że
Hermiona znów jest jego. Przez jego ciało przeszło uczucie ciepła
i czułości, które nie towarzyszyły mu od roku.
Potem
wszystko zniknęło.
Hermiona
schowała różdżkę i puściła łańcuszek.
-Dziękuję-
powiedziała Hermiona.
Odwróciła
się i wyszła na dwór.
-Miona!
Spojrzała
na niego przez ramię.
Patrzył
na nią uważnie. Tak jak kiedyś.
-Wyzdrowiałaś?
Hermiona
podniosła brew.
-Anemia?
Kręgosłup?
-Kręgosłup
w porządku. A anemia nawraca. Żyje - wzruszyła ramionami.
-Jesteś
szczęśliwa? -zapytał cicho.
Uśmiechnęła
się.
-Pytasz
czy jestem tak szczęśliwa jak z Tobą?
Draco
zawahał się przez chwilę, a potem kiwnął głową.
-Nie
będę was porównywać.
-Ale...
-Draco-
przerwała mu - odszedłeś. Czekałam na Ciebie. Bardzo długo
czekałam. Ale którego dnia zrozumiałam, że nie wrócisz. Kochałam
Cie. Sam wiesz jak bardzo. Ale jest ktoś kogo kocham bardziej.
-On?
- głos Draco przeciął powietrze jak nóż.
-Nie
- pokręciła głową - ja sama. Kocham siebie bardziej. Nie chcę
więcej cierpieć i czekać aż wrócisz. Byłam z Tobą szczęśliwa,
ale nie będę czekać na coś co już nie wróci.
Odwróciła
się i odeszła.
Draco
nie zawołał za nią.
Nie
spodziewała się tego.
Nigdy
nie wołał.
Nigdy
nie prosił, żeby wróciła.
A
ona zrozumiała, że czas nie goi ran, że nic się nie zmieniło, że
mimo iż była zaręczona, Draco nie opuścił jej serca.
Dalej
należało do niego.
To
nie tak, że nie umiem żyć bez Ciebie.
Owszem,
umiem.
Tylko
się boję.
A
życie polega przecież na pokonywaniu własnego strachu...
XxXxXx
Podoba
się?
Nox