wtorek, 20 października 2015

Miniaturka VII cz.2 - w życiu nie ma happy endów...

Gdy ktoś odchodzi na zawsze, odchodzi bez pożegnania...


XxXxXx




Czekając aż się zjawi, obróciła się tyłem do drzwi, by opanować swoje emocje. Bywała w tym domu setki razy i znała go jak własny. Towarzyszyły jej mieszane uczucia, gdy stała przed nim i gdy wiedziała, że nie jest tu już mile widziana.
-Miona? - usłyszała zachrypnięty głos za swoimi plecami.
Znieruchomiała na chwilę, odetchnęła głęboko i obróciła się w jego stronę.
Spojrzała w szaro-zielone tęczówki, mężczyzny który kiedyś był centrum jej życia. Zalały ją uczucia, które tłumiła w sobie od roku. Poczucie niesprawiedliwości, gniewu i rozgoryczenia. Pozwolił jej odejść, w rocznicę ich związku przygotowała kolację, jego ulubione spaghetti, wino, świece. Ubrała się w najlepsze ciuchy. Specjalnie założyła koronki, wstążeczki i szpilki tak jak lubił.
Czekała cztery godziny.
Zgasiła świece.
Wino wypiła sama.
Poprawiła wódką.
Sama ściągnęła koronki i wstążeczki, sama położyła się spać.
Sama również się obudziła.
Po dwóch tygodniach zrozumiała, że nie wróci.
Że została sama. Że nie będzie drugiej rocznicy, że nie będzie więcej czułych słówek ani jego.
Zapadł się pod ziemię.
Chodziła po mieście, ale nigdy na niego nie wpadła.
Ściągnęła łańcuszek od niego, kolczyki i wszystkie pamiątki schowała głęboko w szafie.
Ale nie zapomniała.
Nie zapomniała przez rok, nie zapomniała nawet wtedy, gdy oświadczył się jej ktoś inny.
I teraz stojąc przed nim, zrozumiała, że nie zmieniło się nic.
Nie zapomniała.
Nadal kochała.
Jego ciało nadal ją przyciągało, a tęczówki nadal były najpiękniejszymi na świecie.
Nadal był najważniejszy.
-Hermiona? - powiedział, gdy milczała.
Rzadko używał jej pełnego imienia.
-Draco - powiedziała w końcu.
-Co Cię sprowadza? - zapytał.
-Potrzebuję od Ciebie zgody - powiedziała.
-Zgody? Na to? - zapytał, nie rozumiejąc.
Wzięła głęboki oddech.
-Może wejdziesz? - zapytał widząc, że zapowiada się na dłuższą rozmowę.
-Nie - zaprzeczyła gwałtownie - posłuchaj, wychodzę za mąż i...
-Wychodzisz za mąż? - przerwał jej ostro - za kogo?
Spojrzała mu w oczy jakby chciała go przeprosić.
-Terrence Higgs.
- Terren? - Draco zabrakło słów.
Jego przyjaciel, jego były najlepszy przyjaciel.
-Tak - powiedziała łagodnie - Terren. Nie lubię do tego wracać, ale potrzebuje od Ciebie zgody.
-Jakiej zgody? - warknął - podjęłaś decyzję.
Hermina zignorowała jego prowokację. Zawsze tak robił jak chciał coś ugrać. Tym razem mu się nie uda.
-Dałam Ci swojego czasu łańcuszek...
-Chcesz go z powrotem? - zapytał jakby brzydził się tym, że po roku chce zwrotu błyskotki.
-Gdybym ją chciała, przyszłabym wcześniej - warknęła - rzuciłam na nią zaklęcie. Zaklęcie Wierności, które nie pozwala mi podpisać aktu małżeństwa.
-Wierności? - prychnął Draco - spodziewałaś się zdrady?
-Nie - powiedziała cicho, patrząc mu w oczy - dałam Ci ten łańcuszek razem z przysięgą wierności.
Draco dawno nie widział jej brązowych oczu. Dopiero teraz zobaczył w nich rozpacz i niesprawiedliwość. Po chwili wszystko znikło. Jakieś światełko w nich zgasło.
-Proszę, daj mi go na chwilę i już mnie nie ma. Tylko po to tu przyszłam - powiedziała unikając jego wzroku.
Patrzył na nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu. Jej oczy były ciemniejsze niż zawsze. Włosy wróciły do dawnej długości. Sięgały prawie bioder. Była chudsza niż kiedyś, ale figurę nadal miała piękną.
-Hermiona... - zaczął - ja...
-Draco, nie chcę do tego wracać - powiedziała stanowczo - daj mi ten łańcuszek i mnie nie ma.
Westchnął cicho i sięgnął do karku.
Spod bluzy wyciągnął srebrny łańcuszek z mieniącą się zawieszką w kształcie litery "M".
Hermiona natychmiastowe poznała ten łańcuszek. Sama mu go dała.
Nadal go nosił.
Jakaś struna w jej sercu, o której nie miała pojęcia, że jeszcze żyje, drgnęła mocno, powodując ból. Wspomnienia napłynęły tak szybko...


~*~*~*~*~*~


Hermiona siedziała na ławce w parku. Ściągała właśnie łańcuszek z literką "D". Schowała go do srebrnego pudełeczka. Ściągnęła również pierścionek z palca serdecznego i również włożyła do pudełeczka. Wyciągnęła takie samo z torebki i uśmiechnęła się.
Teraz może czekać na Draco.
Zjawił się chwilę później i usiadł koło niej na ławce.
Hermiona nawet na niego nie spojrzała.
-Miona? - zapytał zaniepokojony.
Pokazała mu nagi dekolt, nie ozdobiony niczym. Potem machnęła ręką bez obrączki.
-Miona, co się stało?
Sięgnęła do torebki i dała mu srebrne pudełeczko.
Draco wziął je niepewnie do ręki. Znał je. Sam kupił je dla Hermiony.
-Dlaczego? - zapytał pobladły.
-Otwórz - powiedziała chłodno, patrząc na niego z ukosa.
Spojrzał na nią, a potem otworzył.
Przez chwilę nie wiedział na co patrzy.
Hermiona roześmiała się i spojrzała na niego.
-Wszystkiego najlepszego, Słoneczko - powiedziała z uśmiechem, przytulając go.
Oszołomiony Draco, przytulił dziewczynę, patrząc na zawieszkę w kształcie literki "M".
-Kocham Cię - szepnęła mu do ucha.
-Dziewczyno, dostałem zawału!
Hermiona tylko się roześmiała.


"Czasem graniczę ktoś przekracza, a w życiu? nie ma powrotów,
czas przecież nigdy nie zawraca..."




~*~*~*~*~*~


-Masz - powiedział oschle Draco - czaruj.
Hermiona ocknęła się ze wspomnień.
Draco już nie jest jej...
Wyciągnęła różdżkę i złapała błyskotkę.
-Też musisz go trzymać - powiedziała cicho.
Draco złapał za misterny łańcuszek.
Poczuł jak przez srebro przechodzi magia. Przez chwilę miał wrażenie, że Hermiona znów jest jego. Przez jego ciało przeszło uczucie ciepła i czułości, które nie towarzyszyły mu od roku.
Potem wszystko zniknęło.
Hermiona schowała różdżkę i puściła łańcuszek.
-Dziękuję- powiedziała Hermiona.
Odwróciła się i wyszła na dwór.
-Miona!
Spojrzała na niego przez ramię.
Patrzył na nią uważnie. Tak jak kiedyś.
-Wyzdrowiałaś?
Hermiona podniosła brew.
-Anemia? Kręgosłup?
-Kręgosłup w porządku. A anemia nawraca. Żyje - wzruszyła ramionami.
-Jesteś szczęśliwa? -zapytał cicho.
Uśmiechnęła się.
-Pytasz czy jestem tak szczęśliwa jak z Tobą?
Draco zawahał się przez chwilę, a potem kiwnął głową.
-Nie będę was porównywać.
-Ale...
-Draco- przerwała mu - odszedłeś. Czekałam na Ciebie. Bardzo długo czekałam. Ale którego dnia zrozumiałam, że nie wrócisz. Kochałam Cie. Sam wiesz jak bardzo. Ale jest ktoś kogo kocham bardziej.
-On? - głos Draco przeciął powietrze jak nóż.
-Nie - pokręciła głową - ja sama. Kocham siebie bardziej. Nie chcę więcej cierpieć i czekać aż wrócisz. Byłam z Tobą szczęśliwa, ale nie będę czekać na coś co już nie wróci.
Odwróciła się i odeszła.
Draco nie zawołał za nią.
Nie spodziewała się tego.
Nigdy nie wołał.
Nigdy nie prosił, żeby wróciła.
A ona zrozumiała, że czas nie goi ran, że nic się nie zmieniło, że mimo iż była zaręczona, Draco nie opuścił jej serca.
Dalej należało do niego.


To nie tak, że nie umiem żyć bez Ciebie.
Owszem, umiem.
Tylko się boję.
A życie polega przecież na pokonywaniu własnego strachu...


XxXxXx


Podoba się?
Nox

wtorek, 13 października 2015

Miniaturka VII cz.1

Najtrudniej jest pogodzić się z przeszłością, zaakceptować fakt, że to co było nigdy nie wróci.
Nic już nie będzie takie samo.


XxXxXx




Ciemnowłosa kobieta stała przed furtką domu. Spoglądała na niego z napięciem.
Musiał być w domu. Musiał. Ta wizyta nie mogła pójść na marne. Za dużo ją to kosztowało.
Zdecydowanym ruchem odsunęła zasuwę od furtki, która przesunęła się z cichym jękiem. Pchnęła furtkę i weszła na podwórko. Przeszła wyłożoną białą kostką ścieżka do drzwi frontowych. Po dwóch schodkach weszła na ganek. Obrzuciła wzrokiem okna i nieruchome firanki.
Nie ma nikogo? Ten dom zawsze był pełny ludzi.
Odetchnęła dwa razy i zapukała.
Raz Merlinowi śmierć.
Z głębi domu dało się słyszeć szczekanie psa i czyjeś kroki.
Odetchnęła jeszcze raz, gdy rozległ się dźwięk przekręcanego klucz w zamku i szczęk otwieranych drzwi.
W progu stanęła czarnowłosa kobieta w ciemno niebieskiej sukience do połowy ud. Zmrużyła zielono-szare oczy widząc gościa.
-Nie jesteś tu pożądaną osobą - warknęła i odsunęła się z progu, by zamknąć drzwi.
-Nie Twój interes - odparowała ciemnowłosa.
-Jak najbardziej mój, bo to mój kuzyn - uśmiechnęła się ironicznie pani domu.
-Zawołaj go, albo zacznę krzyczeć, nie mam czasu - powiedziała zmęczonym głosem kobieta.
-Po tym co mu zrobiłaś...
-Widać wybielił siebie - weszła jej w słowo ciemnowłosa - a powiedział co zrobi mi? Wątpię - dodała szyderczo.
Pani domu nie odezwała się, mierząc wzrokiem kobietę przed drzwiami.
-On cierpi - powiedziała w końcu.
-Trudno mi w to uwierzyć - prychnęła i oparła się o futrynę - mamy zacząć krzyczeć?
Gdy czarnowłosa nie odpowiedziała, nabrała powietrza i otworzyła usta.
-Zamknij się. Zawołam go - warknęła i trzasnęła drzwiami.
Ciemnowłosa uśmiechnęła się ponuro.
czekała ją najtrudniejsza rozmowa z tym mężczyzną.


~*~*~*~


Chcecie więcej?

niedziela, 11 października 2015

so cold...

Życzę Ci, żebyś patrząc w Zwierciadło Ain Eingarp, nigdy nie zobaczył ludzi, których kochasz...






Nox


After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...