sobota, 15 lutego 2014

prolog - powrót



Najbardziej odczujesz brak jakiejś osoby, kiedy będziesz siedział obok niej i będziesz wiedział, że ona nigdy nie będzie twoja.
Gabriel García Márquez.

Vegas

Minęły dwa lata.
Aż dwa lata, a ona czuła się jakby trwało to już wieczność. Wieczność bez Niego, bez przyjaciół. Skrywanie się pod maską, pod inną postacią. I co z tego, że codziennie widziała Jego jak wychodził z domu? Co z tego skoro nie mogła do niego podejść? Co z tego, że była obok, a tak naprawdę dzieliła ich ogromna przepaść? Przepaść, która z każdym dniem rosła i stawała się coraz większa. Nie mogła z nim porozmawiać, przytulić się i znów poczuć się bezpiecznie w Jego ramionach. Na pewno wiedział, że to ona była na grobie jego matki, że to od niej dostał kwiaty. A Harry? On z pewnością nie zastanawiał się od kogo dostał prezent ślubny. Tylko co z tych prezentów skoro nie było jej przy nich w najważniejszych momentach ich życia? Jedyne co mogła zrobić to obserwować ich. Tak, już od 2 lat obserwowała swoich przyjaciół i miłość swojego życia. Widziała ich codziennie, ich troski, zmartwienia, radość. Ile już razy miała ochotę podejść do nich, zrzucić tą fałszywą tożsamość i powiedzieć o wszystkim. Jednak wiedziała, że nie może. Nie chodziło tu czy jej uwierzą. Bo jak po dwóch latach miała to zrobić? Zapukać do drzwi Dracona, a jak otworzy to co? Ma się rzucić mu na szyję? "- Cześć kochanie, wiem że zniknęłam na dwa lata, wiem że mnie szukałeś. Zapomnijmy o tym i żyjmy dalej. Co powiesz na sex na zgodę?" Oczami wyobraźni widziała jego minę, kpiący uśmiech i trzaśnięcie drzwi przed jej nosem. Nie byłaby zdziwiona, gdyby tak zrobił. Bo jak ona zachowałaby się na jego miejscu? Nie chciała nawet o tym myśleć. Kolejny dzień siedziała na tarasie swojego apartamentu z winem w ręku i obserwowała Dracona. To jak chodzi po mieszkaniu bez koszulki, jak następna dziewczyna wychodzi z jego sypialni, a on jak zawsze odpala papierosa i siedzi na parapecie z zamyślonym wzrokiem. Bolało ją to. Ta świadomość, że to z jej winy on tak cierpi. A może już zapomniał o niej? Codziennie zastanawiała się, czy oni jeszcze o niej pamiętają. Takie myśli nachodziły ją w każdej wolnej chwili. Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Przez pierwsze pół roku płakała każdego wieczoru, później nie było wcale łatwiej, każdy dzień przynosił nowe łzy, nowe zmartwienia, wątpliwości. Pieprzony Weasley! To przez niego musiała opuścić wszystkich. To on sprawił jej tyle bólu co nikt inny. Przez niego musi od dwóch lat przechodzić przez każdy krąg piekła. Sama zmagać się z cierpieniem. Pozbawił ją wszystkiego czego miała: miłości, przyjaciół, życia, a dał jej to co było jej największym lękiem. Podarował jej samotność.

~*~*~*~

Nox

Gdzie teraz jest? Co robi? Z kim rozmawia? Kogo dotyka? Co widzi? Co czuje? Uśmiecha się? Czy jest jej ciepło? Czy jest szczęśliwa?


Dochodziła godzina dziesiąta w nocy.
Wielki gmach był pusty, tylko w jednym pomieszczeniu paliło się światło. Samotny kwadracik na ostatnim piętrze. W gabinecie paliła się tylko jedna lampa przy biurku. W chwili, gdy wybiła pełna godzina, mężczyzna przy biurku drgnął lekko, wyprostował się, by po chwili znów pochylić się nad papierkową robota, która musiał dokończyć. Wypełniał kolejna kartę pacjenta. Zostały mu do wypełnienia jeszcze trzy. Chciał to dzisiaj dokończyć i iść do domu. Był zmęczony, po całym dniu dyżuru i siedzeniem od 7 nad papierami. Odłożył przed ostatnia kartkę i wziął się za kolejną. Odtworzył ją i spojrzał na nowego pacjenta. Drgnął zaskoczony, a jego serce zabiło mocniej. Na zdjęciu była dwudziestoparoletnie kobieta, z burzą brązowych włosów na głowie. Gdy przyjrzał się jej uważnie, stwierdził, że to nie ta osoba. Jednak pracy mu się odechciało na dzisiaj. Wrzucił niezapisaną kartę do szuflady biurka, a resztę wziął w rękę i wyszedł z gabinetu zamykając za sobą drzwi. Zbiegł po schodach na parter. Poszedł ciemnym holem do recepcji i uśmiechnął się do kobiety, która tam siedziała.
Gdy usłyszała ciche kroki, podniosła głowę i uśmiechnęła się.
-Znów siedzisz do późna? - zganiła go.
-Nikt tego za mnie nie zrobi – powiedział tylko i podał jej stertę kart – przekaż to Bastianowi.
-Dla niego to robiłeś? - oburzyła się.
-Musiałem – powiedział krótko mężczyzna.
-Ale...
-Do jutra – uciął i wyszedł z miejsca pracy.

~*~*~*~

Szedł piechotą do domu, nie tracąc rytmu, wyciągnął z kieszeni portfel i przeliczył szybko pieniądze. Chciał skoczyć do baru, ale był na to za mocno zmęczony. Coś nie dawało mu spokoju. Szedł przed siebie zatłoczonymi ulicami, nie zwracając uwagi na spojrzenia kobiet posyłane w jego stronę. Wsunął ręce głębiej do kieszeni spodni od garnituru i skierował się w kolejną ciemną uliczkę. Doskonale wiedział gdzie trafi tą droga.
Odetchnął letnim powietrzem i szybkim krokiem ruszył przed siebie.

~*~*~*~

Ciemnowłosa kobieta skończyła właśnie myć naczynie i wycierała dłonie, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworze! - usłyszała głos swojego męża z pokoju obok.
Uśmiechnęła się lekko i usiadła przy stole, sięgając po zostawioną tam wcześniej butelkę czerwonego półwytrawnego wina. Otworzyła butelkę i nalała sobie lampkę wina do kieliszka. Wytężyła słuch, gdy jej mąż otworzył drzwi. Przez chwilę panował cisza, potem cicha wymiana zdań i szczek zamykanych drzwi. Wzruszyła ramionami uznając, że to nic ważnego.
-Kochanie, przyjdź tu, proszę! - zawołał jej mąż.
Kobieta wzięła kieliszek wina i przeszła przez korytarz by stanąć w drzwiach salonu. Przy szklanej ławie siedziało dwóch mężczyzn na przeciwko siebie. Jeden był ubrany w garnitur. Miał jasną karnację i blond włosy, jednak coś w jego rysach zdradzał jego charakter buntownika, zmęczonego, smutnego, ale nadal buntownika.
Drugi mężczyzna miał czarne włosy i był ubrany w zwykłe dżinsy i koszulkę , które nadawały mu wygląd chłopca z liceum.
-Co się stało? -zapytała siadając w fotelu.
Czarnowłosy pokręcił głową.
-Wydawało mi się, że ją widziałem – powiedział ponuro blondyn.
Kobieta spojrzała na niego ze współczuciem.
-Draco, przecież tylko razy wracaliśmy do tego tematu...
-Wiem, ale to nadal mnie męczy.
-Zrobiliśmy wszystko - powiedział z naciskiem szatyn – wszystko co się dało. Wiesz, że gdyby chciała...
-To by wróciła, albo w ogóle nie znikała. Gdy zrozumie, że to był błąd, to wróci. Znam tą gadkę na pamięć, Chłopcze, Który Przeżyłeś.
Kobieta skinęła głową na męża, który bez słowa wyszedł z salonu. Usiadła koło blondyna, który po krótkim wahaniu położył jej głowę na kolanach.
-Tęsknię za nią, Pansy – powiedział cicho.
Nie odpowiedziała tylko zaczęła głaskać go po włosach, czekając aż Draco znów zaśnie jej na kolanach. Przeklęła po raz kolejny kobieta, która go tak zraniła.


~*~*~*~

Tak, tak, wróciłam.

Zdecydowałam się, że napiszę do tego happy end. Będzie to kilka rozdziałów, które będą kontynuacją bloga.
Jednak teraz mam motywacje do pisania, ponieważ nie będę tworzyć sama. Towarzyszy mi Vegas. Jej dziełem jest cześć prologu (jeśli mogę go tak nazwać) z perspektywy Hermiony. Draco jest moją działką.

Nie wiem kiedy pojawi się kolejna cześć. Może za tydzień, może za miesiąc, ale skończę tego bloga happy endem.

No to tyle.
Znów czekam na Wasze opinie :)

Wracająca na łamy blogosfery,


Nox

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...