piątek, 19 sierpnia 2016

Miniaturka XXI

Samo południe.
Kościół był pusty. Przed ołtarzem stała otwarta trumna.
W jej stronę zmierzała kobieta cała ubrana na czarno. Od czarnych butów do kapelusz z woalką.
Zbliżała się powoli do trumny, a jej serce biło niespokojnie. Przestraszone i krwawiące.
Gdy stanęła tuż przed trumną zatrzymało się na chwilę, by potem mogła się załamać na pół.
To był on.
Miłość jej życia.
Choć odkąd się rozstali minęło kilka lat, rany zabliźniły się, wyblakły i nie bolały już tak bardzo, on był najważniejszy.
Byli faceci, na których widok serce biło jej dwa mocniej, ale na jego widok zawsze biło trzy razy mocniej. Zawsze.
A teraz leżał w trumnie.
Wyglądał tak samo jak kiedyś. Tak samo jak go zapamiętała. Czarne włosy opadały mu na oczy, które które teraz były już zamknięte na zawsze. Które kiedyś błyszczały tym szarym blaskiem, który rozbłyskał na jej widok, choć ostatnio jak go widziała błyszczały gniewem. Wiadomość o jego śmierci sprowadziła ją do miasta, w którym nie była od kilku lat.
Powoli uklęknęła na kolana i oparła ręce na otwartej trumnie, a na nich głowę. W kościele rozległ się głośny płacz, rozpacz, która rozdzierała jej serce.
Dlaczego Ty? Dlaczego to Ty musiałeś umrzeć? Dlaczego musiałeś odejść tak szybko? Co się z nami stało? czy od chwili kiedy się rozstaliśmy byłeś szczęśliwy tak jak tego pragnęłam? Czy mogłeś się śmiać i nie czuć z tego powodu wyrzutów sumienia? Czy kochałeś tak mocno jak kiedyś? Czy ktoś kochał Ciebie? Czy myślałeś o mnie? Zapomniałeś?
Myślała, że kiedyś się spotkają, że może porozmawiają jak normalni ludzie. Ta myśl zawsze tkwiła w jej głowie, zawsze była w podświadomości. Teraz czuła, że serce łamie się jej ostatni raz z jego powodu.
Fantomowy ból, który czuła przez cały czas, czyli brak jego. Kiedyś był, kiedyś był obok, a teraz czuła tylko ból po tym. Nie raz oglądała się za siebie, bo myślała, że jest blisko, ale zawsze była sama.
Fantomowy ból czy przywiązanie? a może miłość?
Pytania, które zadawała sobie tysiąc razy, a nie mogła znaleźć odpowiedzi.
Nagle ktoś położył jej dłoń na ramieniu. Wyprostowała się, płacz ustał natychmiast.
-Nam też go brakuje, ale musimy się z tym pogodzić i żyć dalej. Mieliśmy go 25 lat. Teraz czas się pożegnać.
Wstała. Ściągnęła kapelusz, a spod niego wysypały się jasno brązowe głowy. Odwróciła się, pozwalając by zobaczyli jej rozmazany makijaż,
-Nie miałam go 25 lat. Odebraliście mi go po roku.
Dwoje ludzi, którzy stali za nią, cofnęli się o krok.
-Hermiona?
-Tak.
-Nie spodziewaliśmy się Ciebie tutaj,
-Tak, ja też się nie spodziewałam, że jeszcze was kiedykolwiek zobaczę, a tym bardziej, że on umrze przede mną.
-To był wypadek...
-Zawiść? - wpadła w słowo mężczyźnie.
Zamilkł.
Spojrzała na niego ostatni raz, pochyliła się nad martwym ciałem składając ostatni pocałunek na zimnych ustach. Z jej piersi wyrwał się szloch.
-Kocham Cię - wyszeptała zostawiając na jego policzku smugę łez.
Wyprostowała się nie zakładając kapelusza.
-Będziesz na pogrzebie? - zapytała kobieta.
-Nie zniosę go - powiedziała cicho nie odrywając oczu od zmarłego.
-Kochałaś go, prawda? - mężczyzna patrzał uważnie na jej zamglone łzami oczy.
-Wiedziałeś o tym - powiedziała nie podnosząc głosu.
-Nigdy mu tego nie okazałaś - zarzuciła jej kobieta.
Brązowe oczy spoczęły na niej.
-Bo nie chciałam cudów? bo nie prosiłam o pieniądze? bo nie chciałam do niego nic? Największym szczęściem był on. I wiedział o tym dopóki się nie wtrąciliście.
Skinęła głową mężczyźnie. Jego zawsze szanowała.
-Nie uprzykrzę pogrzebu - powiedziała.
Musnęła dłonią czarne włosy zmarłego wiedząc jak bardzo tego nie lubił.
Wyszła z kościoła odprowadzana wzrokiem dwóch osób.
Widzieli jak odgarnia do tyłu włosy, co jak ją znali oznaczało zdenerwowanie i rezygnację. Wyprostowane ramiona i pewny krok ich nie zwiodły.
wyszła na zalany słońcem parking, zdając sobie sprawę z tego, że od teraz musi żyć sama.
-ona nigdy nie przestała go kochać - szepnęła kobieta.

-nie, nie przestała - przyznał cicho mężczyzna -przez te wszystkie lata on też miał tylko ją przed oczami.

~*~*~*~

Dzień dobry!
Napisałam to już dawno, dawno temu, że nawet nie pamiętam dokładnie kiedy. I dlatego wrzucam Wam do oceny :)
Tak na umilenie piątku.
Rozdział mam nadzieję, że uda mi się jeszcze w tym tygodniu.

Pozdrowienia!
Nox

ps. każdy kto chce być powiadamiany zapraszam na pocztę (monica.blog.onet.pl@onet.pl), gg (31936765), lub zakładkę (Powiadamiam)

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...