sobota, 10 stycznia 2015

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część V/ostatnia

Nigdy nie uwolnisz się od przeszłości, ona zawsze wraca.


Hermiona zamarła z ręką na klamce.
Miała zamknięte oczy.
Przed oczami stanął jej Andre
Znała swojego syna jak nikt inny na świecie i gdyby miała zdolności plastyczne umiałaby go narysować w pamięci.
Jej jedyny syn miał blond włosy, ale przecież to nic nie znaczy. Miał również niebieskie oczy, ale to nic nie znaczy. Klasyczne rysy, zawsze myślała, że mężczyzna, który oddał nasienie, musiał być bardzo przystojny. Bo czego, jak czego, ale urody nie można było Draconowi odmówić.
Dopóki nie spotkała Alessandro, marzyła czasami, że pozna dawcę, ale nigdy nie myślała, że pozna go w ten sposób...
-Granger? - do jej podświadomości wbił się jego cichy głos.
Nie odpowiedziała.
Odwróciła się powoli i wróciła do fotela, który przed chwilą opuściła. Usiadła w nim i ukryła twarz w dłoniach.
Po chwili usłyszała jak Malfoy siada w drugim fotelu. Usłyszała szczęk szkła i jego głos.
-Wypij, Granger.
Podniosła głowę.
Stawiał przed nią szklankę Ognistej.
Hermiona, która jak zawsze nie przepadała za tym trunkiem, teraz sięgnęła po szklankę z wdzięcznością.
Upiła łyk i skrzywiła się lekko.
Nigdy by nie pomyślała, że Malfoy może być ojcem jej dziecka.
Zastanawiała się nad charakterem Andre i coraz bardziej widziała w nim blondyna siedzącego koło niej.
Andre był uparty, miał to po niej, ale czy na pewno?
Ten upór i pewność w jego ruchach, gracja i wdzięk nawet w wieku jedenastu lat. Takie coś nie zdarzało się często. Cechowało to arystokrację, do której z pewnością należał Draco Malfoy.
-Nigdy bym się nie spodziewała... - mruknęła.
-Nikt by się nie spodziewał - powiedział trzeźwo Draco – przypadki chodzą po ludziach.
-Malfoy - syknęła Hermiona – chciałam mieć dziecko, ale nie chciałam go z tobą, gdybym spotkała Alessandra trzy lata wcześniej on byłby ojcem Andre, a nie przypadkowy facet.
-Ale nim nie jest - uciął Draco. - Trzeba sprawdzić czy mam rację i Andre jest moim synem czy nie.
-A jeśli nim jest? - zapytała Hermiona. – To co wtedy?
Draco nie odpowiedział od razu.
- Jeśli tak... to jest ostatnim Malfoyem, a to zobowiązuje.
-Do czego?
-Na pewno do zmiany nazwiska.
-Na pewno nie – powiedziała stanowczo Hermiona, krzyżując ramiona na piersi – nazywa się Granger-Vigneron i tak zostanie.
-Jeśli zostanie przy tym nazwisku nie przejmie po mnie spadku – odciął się Draco.
-Jestem zdolna utrzymać dziecko i zapewnić mu życie na poziomie – warknęła Hermiona. - Obejdzie się bez twoich pieniędzy.
-Spadek to nie tylko pieniądze, ale również Malfoy Manor i parę innych posiadłości, i pełen skarbiec Gringotta biżuterii i dzieł sztuki.
-A jeśli tego nie przejmie?
-Zakładasz, że to mój syn? - zapytał Draco, spoglądając na nią.
-Pytam, bo chcę wiedzieć jakie mamy możliwości.
-Jeśli tego nie przejmie to wszystko przepadnie. Fortuna może przejść tylko na Malfoya, nie mogę tego przepisać komuś innemu.
-Przepadnie? - podjęła Hermiona, odstawiając szklankę na dębowy stolik.
-Ministerstwo.
-Czemu nie zatroszczysz się o następcę?
Draco skrzywił się i dolał sobie Ognistej.
-Jestem bezpłodny od ośmiu lat – mruknął cicho.
-Jak? - zapytała delikatnie Hermiona.
-Skutek klątwy Voldemorta, gdy wykryli ją w moim organizmie było za późno na szukanie antidotum, które jak myślę nigdy nie istniało.
Hermiona spojrzała w ognień.
Przez dłuższą chwilę panowała cisza.
-Andre to twoja ostatnia nadzieja? - zapytała w końcu.
Draco wstał i podszedł do okna. Spojrzał na błonia i sięgnął pamięcią do lat szkolnych, gdy przemierzał je niezliczoną ilość razy.
-Nie wiem, co o mnie myślisz, Granger – powiedział, nie patrząc na nią – mogę się jedynie domyślać, ale gdy skończyła się wojna chciałem założyć normalną w miarę szczęśliwą rodzinę. Miałem do tego możliwości, ale najpierw chciałem wyjść na prostą, dlatego zacząłem grać. Chciałem się uspokoić. Gdy byłem na badaniach do drużyny wykryli zaklęcie i dowiedziałem się o skutkach. Byłem wtedy zaręczony...
-Nie wiedziałam – powiedziała cicho Hermiona.
-Mało kto wiedział – przyznał jej rację Draco. – Astoria była idealną kandydatką, piękna, bogata arystokratka. Nas było coraz mniej. Chciałem być wobec niej szczery, dlatego powiedziałem jej, że jestem bezpłodny. Odeszła. Jak każda rodzina czystej krwi nie może pozwolić sobie na to, aby pozostać bez dziedzica. Tłumaczyła mi to, potrafiłem ją zrozumieć. Zawsze potrafiliśmy się dogadać. Była płytka, ale życie nauczyło ją współczucia i empatii. Zostałem sam z niczym. Nie mogłem ożenić się z żadną kobietą czystej krwi, a nic innego nie wchodziło w grę. Musiałem myśleć o spadku. Wszystko co zarobiłem i co mogłem przeniosłem na inne konto u Gringotta, ale większość rzeczy musi zostać w skarbcu Malfoyów.
-Co ma do tego Andre? - zapytała Hermiona.
-Andre... musi przejąć nazwisko i spadek – powiedział Draco i wrócił na miejsce koło kominka.
-I nic poza tym?
-Oczywiście chce go poznać prywatnie, żeby z czasem poznał prawdę, kto jest jego ojcem. Dopóki nie będzie mu się działa krzywda nie będę się wtrącał w jego wychowanie, jeśli nasze kontakty ułożą się pomyślnie, drzwi do mojego domu zawsze będą dla niego otwarte.
-A jeśli to nie jest twój syn? - zapytała Hermiona, spoglądając na niego.
Draco zasępił się.
-Nie wiem.

XXX

Hermiona wróciła do domu kilka godzin później, po gruntowym przemyśleniu sprawy.
Andre miałby przed sobą wiele możliwości jeśli byłby Malfoyem. Wiele drzwi otwierało się przed nim na nowo w świecie magii, a tego pragnęła dla niego najbardziej.
-Hermiona? - zapytał Alessandro. – Co się stało?
Oparła się o framugę drzwi w salonie i spojrzała na męża.
Alessandro był jej mężem, partnerem i przyjacielem od dziesięciu lat, uważała go za ojca Andre i kochała go jak nikogo na tym świecie.
Jak przyjmie wiadomość, że być może Andre znalazł ojca? Że być może ktoś zastąpi jego miejsce?
-Andre coś nawywijał? - zapytał Alessandro, podchodząc do niej.
W jego zielonych oczach pojawił się niepokój.
-Nie, z nim wszystko dobrze – powiedziała automatycznie.
-Więc? - dopytywał się.
-Chyba znalazłam ojca Andre – powiedziała niepewnie Hermiona, uważnie obserwując męża.
Jego rysy stężały.
-Jak to?
-Malfoy wpadł na trop – powiedziała cicho – ale to jeszcze nie jest pewne, trzeba zrobić badania DNA...
-Znasz go? - zapytał Alessandro.
-Znam, ale nigdy za nim nie przepadałam – Hermiona spojrzała mu w oczy – Alessandro... nigdy nikt nie zajmie twojego miejsca w moim życiu. Andre pewnie myśli tak samo.
Skinął powoli głową i rozluźnił się trochę.
-Opowiedz mi wszystko – poprosił.

XXX

Dwa tygodnie później Hermiona czekała pod szpitalem na Malfoya.
Próbki do badań wzięła od Andre trzy dni po rozmowie z Draco.
Ustalili z Alessandro, że jeśli badania potwierdzą ich przypuszczenia Andre przejmie spadek Malfoya i jeśli się zaprzyjaźnią, za parę lat powiedzą mu prawdę. Potem wszystko będzie zależało od Andre. Jego decyzją będzie czy uzna ojca czy nie.
-Cześć – usłyszała za plecami.
Obróciła się i zobaczyła Dracona w zwykłych dżinsach i kurtce.
-Cześć - powiedziała.
Musieli zachowywać się jak dorośli ludzie, jeśli mieli załatwić to w miarę spokojnie.
-Stres? - zapytał Draco, otwierając przed nią drzwi kliniki.
-Ogromny – mruknęła Hermiona – nie mów, że jesteś spokojny.
-Nie jestem - przyznał Draco, kierując się w stronę recepcji.
-Nie tutaj – powiedziała Hermiona – idziemy od razu do doktora Skettla, umówiłam nas.
-Im szybciej tym lepiej.
Szli długim korytarzem, aż stanęli przed drzwiami z tabliczką "doktor Lukas Skettel'
Spojrzeli na siebie.
Hermiona odetchnęła głęboko i zapukała do drzwi.

XXX

-Otwórz w końcu tę cholerną kopertę – powiedział zdenerwowany Draco sekundę po tym jak wyszli ze szpitala.
-Tu waży się przyszłość Andre.
-Nie tylko jego – syknął Draco – otwórz na Merlina!
Hermiona drżącymi palcami rozdarła białą kopertę i wyciągnęła z niej arkusz papieru.
Draco zaglądał jej przez ramię.
Hermiona czuła, że nogi ma jak z waty i kręci jej się w głowie.
-To nie jest na moje nerwy... - mruknęła, gdy słowa tańczyły jej przed oczami.
-To mój syn – szepnął Draco, który doczytał się prawdy szybciej niż Hermiona – Granger, to mój syn!
Ludzie, którzy przechodzili koło nich spojrzeli zdziwieni.
-A jednak... - powiedziała Hermiona, a potem była już tylko ciemność.

XXX

Draco prowadził jedną z ostatnich lekcji nauki latania. Ślizgoni radzili sobie całkiem nieźle jak na ich wiek. Okiem znawcy mógł zobaczyć, że dwie osoby mają w sobie wrodzony talent. Albus Potter i jego syn, Andre. Chłopcy znali się od kilku lat przez swoich rodziców i teraz rozprawiali o najnowszym modelu Błyskawicy, który wyszedł w tamtym roku.
-Albus! Andre! - krzyknął.
Chłopcy spojrzeli w jego stronę.
Draco był ogólnie lubianym nauczycielem, szczególnie przez chłopców. Wymagającym, ale sprawiedliwym. Na dodatek był opiekunem Slytherinu...
-Zostańcie ze mną, reszta ma wolne – powiedział.
Obserwował jak uczniowie kierują się w stronę zamku, a dwójka jego wychowanków zbliża się do niego.
-Potter, zapewne wiesz, że twój ojciec grał w szkole, prawda? - zapytał, spoglądając na małego chłopca z burzą czarnych włosów.
-Tak, jako szukający.
-Masz zadatki na szukającego tak jako on – uśmiechnął się Draco, na co buzia chłopca poczerwieniała – jeśli dobrze pójdzie w przyszłym roku dołączysz do drużyny.
Albus uśmiechnął się oszołomiony.
-Naprawdę pan tak uważa? - zapytał.
-Jeśli będziesz się bardzo starał i tego chcesz, to oczywiście – zapewnił go. – A ty, Andre, lubisz latać?
-Tak, proszę pana – odpowiedział grzecznie chłopiec – ale nie mam tego po matce.
Draco uśmiechnął się lekko. "Ma to po mnie".
-Mam przyjemność znać twoją matkę i muszę się z tym zgodzić – przyznał mu rację – może po ojcu...
-Nie znam - uciął rozmowę Andre.
-Może kiedyś poznasz – dodał mu otuchy Draco i pozwolił chłopcom odjeść.
Wczoraj Granger napisała mu, że Andre może zmienić nazwisko jak będzie na to gotowy.
Wszystko układało się po jego myśli.

XXX

Siedem lat później.

-Dlaczego po tym jak skończyłem szkolę muszę do niej wracać? - mruczał pod nosem Andre, idąc za matką i ojcem przez błonia.
-Bo musisz się czegoś dowiedzieć – powiedziała łagodnie jego matka.
-Czego?
-Lubisz Malfoya? - zerknęła na niego Hermiona.
-Nauczyciela latania? - uśmiechnął się Andre. – To przez niego tu jesteśmy?
-Tak, prosił nas o spotkanie – zgodziła się Hermiona.
-Żaden nauczyciel nie rozumiał mnie tak jak on – powiedział cicho Andre.
-Masz okazję z nim porozmawiać – uśmiechnął się Alessandro.
-Cześć – usłyszeli głos z oddali.
Na spotkanie wyszedł im nauczyciel latania. Automatycznie udali się na długi spacer po błoniach.
Przez ostatnie siedem lat Draco utrzymywał kontakty z Hermioną i Alessandro. Polubił ich i zaprzyjaźnił się z nimi. Alessandro zaakceptował to, że Draco jest ojcem Andre. Wiedział, że przybrany syn kocha go i to mu wystarczało.
Hermiona za to bała się reakcji Andre, wiedziała, że jest wybuchowy. Po ojcu.
-Dzień dobry, profesorze – uśmiechnął się Andre.
-Cześć, młody – powiedział Draco, spoglądając na niego - Hermiona, Alessandro.
Uśmiechnęli się do niego.
-Andre, mamy ci coś do powiedzenia i do zaproponowania – zaczęła Hermiona.
Chłopak spojrzał na matkę, na jego czole pojawiła się zmarszczka.
-Wiesz, że nie jestem twoim ojcem – powiedział Alessandro.
Andre skinął głową, wiedziało o tym od dawna.
-Dowiedziałam się, kto jest twoim ojcem, zupełnie przypadkiem – dodała Hermiona – gdybym wiedziała wcześniej twoje życie wyglądałoby inaczej.
-Nie bez powodu jest tutaj mój nauczyciel latania, prawda? - zapytał cicho Andre.
-Nie – zgodziła się łagodnie Hermiona - Draco jest twoim ojcem.
-Wiedział pan? - zapytał z przyzwyczajenia Andre.
-Draco - powiedział blondyn. – Tak, wiedziałem. Chcieliśmy żebyś dorósł i dowiedział się o tym po skończeniu szkoły.
-Dlaczego? - zapytał w miarę spokojnie Andre.
-Skandal - powiedział Alessandro. – Draco jest ostatnim dziedzicem Malfoyów i jest bezpłodny.
-To jak...?
-In vitro – powiedziała Hermiona – Alessandro uznał cię za swoje dziecko tuż po naszym ślubie, gdy miałeś trzy lata. Draco jak byłeś w pierwszej klasie wpadał na to, że możesz być jego synem. Sprawdziliśmy to i okazało się, że to prawda.
-Nie traktowałem cię inaczej, nie faworyzowałem – odezwał się Draco. – Chciałem, żebyś mnie poznał jako człowieka, nauczyciela i trenera, a w końcu...
-...przyjaciela – wpadł mu w słowo Andre.
Draco skinął głową i spojrzał ponad jeziorem na Zakazany Las.
-To twoja decyzja, jeśli uznasz Draco za ojca przejmiesz jego spadek i...
-Mamo – przerwał jej Andre – od początku, ze szczegółami.
Usiedli nad jeziorem i Hermiona zaczęła opowiadać synowi jego historię, a co jakiś czas uzupełniali ją Alessandro i Draco.

XXX

Andre rok po ukończeniu szkoły przyjął nazwisko ojca.
"Prorok Codzienny" rozpisywał się o tym tygodniami.
Początki były trudne. Hermiona zawsze była dla niego matką, a Alessandro ojcem. Dlatego do ojca mówił po imieniu. Łączyła ich pasja do quidditcha i zamiłowanie do książek. Co i raz odkrywali jak dużo mają wspólnego. Lubili tę samą kuchnię, kawę, kolory. Mieli te same przyzwyczajenia, które odkryli dopiero wtedy, gdy Andre zamieszkał z ojcem latem. Dzielił swój czas między rodziców a ojca.
Draco cieszył się, że syn nie jest czystej krwi. Przejął jego majątek, ale sam nie musiał martwić się tym, żeby wyjść za maż i nie popełnić mezaliansu.
Blaise Zabini, gdy dowiedział się, że Draco ma syna, zjawił się u niego w domu z butelką Ognistej i słowami "stary, dzięki mnie masz dziedzica".
Andre planował studia medyczne.
Chciał pomagać ludziom, jednak nigdy nie odmawiał ojcu, gdy ten chciał pograć w quidditcha.
Hermiona, widząc syna kłócącego się z Draco o każdy faul w Mistrzostwach Świata dziękowała Merlinowi za spostrzegawczość Draco.
Gdyby nie on, Andre nie znałby ojca...
Gdyby nie przypadek, Draco zostałby sam...
Gdyby...
A tak wszystko jest dobrze.

~*~*~*~

beta : Muscardinus

Witam!

Ostatnia część.
Mam nadzieję, że Was zadowoli.

Pozdrowienia,
Nox

wtorek, 6 stycznia 2015

Miniaturka VI - Co by było gdyby... część IV



11 lat później

Przeszłość bardzo często do nas wraca

Draco nigdy nie sądził, że jeszcze kiedyś się tu znajdzie.
Odkąd był tu ostatni raz minęło 15 lat z hakiem, ale nic się nie zmieniło.
Do przybycia tutaj zmusiły go okoliczności.
Stara McGonagall poprosiła go o pomoc po tym jak profesor Hooch odeszła na zasłużoną już emeryturę. To, że zgodził się objąć stanowisko nauczyciela latania w Hogwarcie stało się przypadkiem. Na jednym z treningów przed Mistrzostwami Świata spadł z miotły. Wylądował w Mungu na oddziale pozazaklęciowym ze złamaną ręką. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że na pozycji ścigającego potrzebował idealnie sprawnej ręki, a po rehabilitacji nie wrócił do pełnego zdrowia. Mógł latać, ale nie mógł grać zawodowo. Cała drużyna była w szoku, słysząc o jego odejściu z powodów zdrowotnych, ale nie miał innego wyjścia.
Odszedł dwa miesiące przed Mistrzostwami, znalezienie kogoś na jego miejsce w tak krótkim czasie nie było możliwe.
Draco próbował wrócić, próbował grać dalej, ale pogorszył tylko stan ręki i uniemożliwił sobie powrót. Jego rodzina sprowadziła najlepszych magomedyków, najlepszych rehabilitantów mugoli i nic, ręka pozostała częściowo bezwładna. Nie przeszkadzało mu to w życiu codziennym, ale nie mógł trzymać tłuczka wystarczająco mocno, aby grać.
Dlatego dzisiaj, pierwszego września siedział za stołem nauczycielskim w Hogwarcie i przyglądał się jak McGonagall wprowadza do Wielkiej Sali gromadę pierwszoroczniaków.
Z obojętną miną przyglądał się przydziałowi. Padło kilka znajomych nazwisk, jak: Weasley, Potter, Abbott, Parkinson, Nott, Zabini, a nawet Goyle. Przyglądał im się z lekką ironią jak i pewnością, do których domów trafią i tak jak myślał: Gryffindor, Slytherin,  Ravenclaw, Slytherin, Slytherin, Slytherin i Slytherin. Nic się nie zmieniło.
Tylko dwa przydziały wzbudziły u niego szok, bo zdziwienie to za mało powiedziane.
Spodziewał się tutaj Pottera, bo cały świat rozpisywał się o tym, że Potter doczekał się drugiego syna, ale nigdy by się nie spodziewał, że Albus Severus Potter trafi do Slytherinu!
Drugi szok przeżył, gdy McGonagall wyczytała syna Granger.
Andre Granger-Vigneron trafił do Ravenclawu. To go nie zdziwiło, wiedział, że dziecko Granger musi być inteligentne, to było akurat dla niego do przyjęcia. Jednak nigdy nie spodziewał się dwuczłonowego nazwiska brzmiącego z francuskiego jak i wyglądu chłopca...
Miał blond włosy, nie był to ten popularny pszenny blond, ale idealnie platynowy blond. Rysy twarzy proste i (znał się na tym do diabła!) bardzo arystokratyczne, o co było w tych czasach coraz trudniej. Miał dobry wzrok i dostrzegł, że oczy chłopca mienią się niebieskim. Blada cera dopełniała obrazu.
Patrzył na syna Granger i nie wierzył.
Patrzył na niego i … widział samego siebie.
-Longbottom! - syknął - Longbottom!
Neville siedzący koło niego, drgnął i spojrzał na niego.
-Z kim Granger ma dziecko? - wysyczał, nie odrywając wzroku od chłopca, który szedł w kierunku stołu Ravenclawu.
-Nie wiem – Neville wzruszył ramionami – ona sama nie wie. Zaszła wtedy w ciążę przez in vitro, cały świat o tym szumiał.
Draconowi rozjaśniło się w głowie.
Sam był wtedy zdziwiony.
-Ale dwa nazwiska?
-Jak Andre miał 3 lata wyszła za mąż. Alessandro uznał dziecko za swoje. Mieszkali we Francji, ale Hermiona chciała, żeby uczył się tutaj - wyjaśnił Neville.
-Nigdy bym się nie spodziewał – mruknął Draco.
Neville wzruszył ramionami, ale nie odpowiedział.
Nie musiał.
Draco już myślał o czymś innym.

XXX

21 października, Londyn

-Hermiono! - rozległ się krzyk z kuchni.
Hermiona oderwała się od pracy w gabinecie i przeszła do kuchni, żeby spojrzeć na męża, który mieszał coś w garnku.
-Alessandro? Co się stało?
-List do ciebie – uśmiechnął się znad łyżki, którą właśnie wyciągnął z ust – z Hogwartu.
-Co ten dzieciak znów nawywijał – mruknęła Hermiona, sięgając po list, ale na jej ustach błądził czuły uśmiech.

Panno Granger!

Chciałabym, żeby zjawiła się pani w Hogwarcie jak najszybciej.
Nauczyciel latania, Draco Malfoy, pragnie z panią porozmawiać.
Nie podał mi powodu, ale był bardzo wzburzony.

Minerwa McGonagall

Hermiona odłożyła list ze zmarszczonym czołem.
-Co jest? - zaniepokoił się Alessandro.
Popchnęła list w jego stronę. Przeczytał go i spojrzał na nią.
-Czego ten – zerknął w list – Draco Malfoy chce od naszego syna?
-Nie wiem – powiedziała wojowniczo Hermiona i rzuciła okiem na zegarek – ale zaraz się dowiem.

XXX

Draco miał właśnie udać się pod prysznic, gdy rozległo się głośne pukanie do jego komnat.
-Proszę!
Drzwi otworzyły się i stanęła w nich Hermiona Granger, zła Hermiona Granger.
-Granger – powiedział zdziwiony Draco – nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie.
- Czego chcesz, Malfoy, od mojego syna? - warknęła Hermiona.
-Wejdź, Granger, musimy pogadać – powiedział spokojnie Draco.
Hermiona zamknęła z hukiem drzwi i spojrzała na niego wyczekująco.
Wskazał jej fotel koło kominka, a sam usiadł w drugim.
-Co się stało? Czy Andre coś zrobił? - zapytała Hermiona.
-Nie, twój syn dobrze sobie radzi, jest grzeczny – odpowiedział Draco. – Uspokój się Granger, to nie z powodu jego nauki cię tu wezwałem – dodał, widząc, że aż drży ze złości.
-A z jakiego powodu? - zapytała już trochę spokojniejsza Hermiona.
-Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale kto jest ojcem, Granger?
-Nie wiem, nigdy się tego nie dowiedziałam – powiedziała. - Poza tym, co cię to interesuje?
-Bo widzisz, z ciekawości sprawdziłem to i JA chyba wiem, kto jest ojcem.
-Skąd możesz to wiedzieć? - prychnęła Hermiona, wstając - to był anonimowy dawca.
Draco odczekał aż dojdzie do drzwi.
-Jedenaście lat temu oddałem nasienie do jedynego banku w Londynie. Dwudziestego marca, a ty urodziłaś dziewięć miesięcy później.
Hermiona zamarła z ręką na klamce.


~*~*~*~
beta : Muscardinus

Dzień dobry!

Czekam na Wasze komentarze :)
A na ostatnią część zapraszam w sobotę.

Do zobaczenia,
Nox

After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...