niedziela, 25 maja 2014

Rozdział 7


Osoba, która wraca, nigdy nie jest są samą, która odeszła...

Vegas

Promienie słoneczne próbowały się przedostać przez zaciągnięte zasłony w sypialni Dracona. Właściciel mieszkania przebudził się i jęknął cicho. Wypity wczorajszego dnia alkohol dał się we znaki, pozostawiając po sobie syndrom dnia poprzedniego. W skrócie mówiąc arystokrata miał kaca i czuł niesamowitą chęć napicia się czegokolwiek. Zastanawiał się co jest silniejsze. Jego lenistwo czy suchość w ustach. Po chwili podniósł się do pozycji siedzącej i nadal z zamkniętymi oczami na wyczucie znalazł w otwartej szufladzie eliksir na kaca.
Gdy otworzył oczy, ujrzał siedzącą na fotelu w jego koszuli Granger, która przy otwartym oknie paliła papierosa. Myślał, że jego umysł nadal płata mu figle, spowodowane nadmierną ilością alkoholu ostatniego wieczora. Jednak, gdy dotarł do niego zapach tytoniu pomieszany z mocnymi perfumami, których od lat używała dawna gryfonka wiedział, że to jednak nie jego wybujała wyobraźnia.
- Co ty tu robisz? – spytał z delikatną chrypą, która spowodowała pojawienie się dreszczy u Hermiony.
- Siedzę. – odpowiedziała nad wyraz pewnie, zważając na sytuację w jakiej się znalazła.
- A myślałem, że kankana tańczysz. – odrzekł z ironią. – Wiesz o co pytam.
- O to czy faktycznie byłam tak głupia, że po wspólnej nocy zostałam do rana i nadal tu jestem?
- 10 punktów dla Gryffindoru, panno Granger.
- Nie pasuje ci ten ton, Malfoy.
- Skąd ty możesz wiedzieć co mi teraz pasuje, a co nie?
- Mówiłam, że wiem więcej niż ci się zdaje. – atmosfera robiła się coraz bardziej napięta.
- A ja wspominałem, że gówno mnie to obchodzi. Ubierz się grzecznie i spierdalaj tam gdzie byłaś przez dwa lata. – starał się mówić spokojnie, ale w jego głosie był wyczuwalny żal.
Widziała, że te słowa i dla niego nie są proste do wypowiedzenia.
- Teraz, gdy klątwa minęła możesz mnie cmoknąć. Wysłuchasz mnie czy ci się to podoba czy nie. – Hermiona nadal nie poruszyła się nawet o centymetr.
Była pewna swego i zamierzała doprowadzić swój plan do końca. Mimo wszystko.
- Czy ty głucha jesteś kobieto?! Wypierdalaj! – Draco nie panował nad sobą.
Nie pozwoli znów się zabawić swoimi uczuciami. Raz go zraniła, a drugi raz on sobie z tym nie poradzi.
- Nie tym razem, kotku - rzekła z uśmiechem na ustach Granger.
Osoba postronna mogłaby stwierdzić, że jest wariatką i to niespełna rozumu. Malfoy powoli tracił cierpliwość i już chciał podnieść się z łóżka, aby wytłumaczyć jej gdzie dokładnie są drzwi, ale nie zwrócił uwagi na jedną rzecz. Hermiona trzymała w dłoni różdżkę. Dowiedział się o tym dopiero, gdy machnęła w jego stronę, a on został przywiązany do drewnianego zagłówka łóżka.
- Ty jesteś normalna?! Rozwiąż mnie! – krzyknął wyprowadzony z równowagi.
To nie było tak, że nie podobała mu się ta wizja, z chęcią by z niej skorzystał, gdyby sytuacja była inna i jakby to ona była związana.
- Nie krzycz, bo cię zaknebluje. A wiesz, że nie żartuję. Grzecznie posłuchasz co mam ci do powiedzenia i cię rozwiąże. – powiedziała spokojnym głosem, jakby nie słyszała co mówił do niej blondyn.
Wstała ze skórzanego fotela i podeszła do łóżka wolnym krokiem. Blondyn przyglądał się jej z wściekłością i zainteresowaniem. Był ciekawy do czego się posunie, aby wyznać mu prawdę.
- Zemszczę się, zobaczysz.
- Mam nadzieję, że w równie ciekawy sposób. – powiedziała z uśmiechem, siadając na nim.
Była pewna swego. Pewna tego, że gdy on pozna prawdę, wszystko się odmieni.
- Mów. Masz minutę.
- Jak widzisz i czujesz to nie ja jestem związana, więc nie ty ustalasz warunki.
- Przez te dwa lata polubiłaś ostry seks? Wiązania? A może jakieś pejcze do tego?
- Nie miałam okazji sprawdzić, bo nie nauczyłeś mnie za wiele. – odpowiedziała pewnie, a widział w jej oczach, że mówi prawdę.
Ona nie potrafiła kłamać. Wszystko było zawarte w jej oczach. Draco postanowił wrócić do głównego tematu.
- Po co ten cyrk? Przypadkowe spotkania? Wolontariat?
- Możesz nazwać to jak chcesz. Cyrk? – prychnęła oburzona. – Ja bym to nazwała próbą zwrócenia twojej uwagi. Nie przerywaj mi. – warknęła zła, gdy ten otwierał już usta, aby rzucić zapewne jakimś uszczypliwym komentarzem. – Tak, odeszłam. A wiesz dlaczego? Bo kochałam i nadal kocham. Bo nie chciałam, aby moja obecność sprawiała ci ból. Wróciłam, gdy w końcu Klątwa została złamana, gdy osoba, która ją rzuciła zmarła.
- Ćpałaś jak spałem? – spytał z niedowierzaniem Draco. O czym ona do kurwy nędzy mówiła?!
- Nie. Pamiętasz jak po balu wyszłam sama? Ron poprosił mnie wtedy o spotkanie. Uwierzyłam, że chce się pogodzić, że chce naprawić naszą przyjaźń. Czekał na mnie razem z Ginny. Nie wiedziałam o co chodzi, ale okazało się, że to zemsta. Za wszystko. Rzucił na mnie wtedy Klątwę, że nie mogłam się do C\ciebie zbliżyć. Zmusili do odejścia. Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie życie w ukryciu. Ile łez, smutku, rozpaczy. Gdy widziałam jak ty spadasz na dno. Nie masz pojęcia, ile razy dziękowałam Merlinowi za przyjaciół, którzy ci pomogli. To były dwa najgorsze lata mego życia. Uwierz, że nigdy tak bardzo nie cierpiałam. Ostatnio, gdy przeczytałam o śmierci Weasleya pojawiła się dla mnie nadzieja. Być może złudna. Nie wiem. Jednak to ona popchnęła mnie do tego, aby o ciebie zawalczyć. Wiem, że wszystko zniszczyłam, że jesteś teraz rozbity. Jednak jestem pewna jak niczego, że nigdy nie przestałam cię kochać. – nie hamowała już płynących łez. Tyle czasu czekała aby móc mu to powiedzieć. – Teraz, gdy znasz już prawdę, nie pozostaje mi nic innego jak zostawienie cię samego. To jest twoja decyzja co z tym zrobisz.
Po czym nie czekając na jego reakcję jednym machnięciem różdżki zlikwidowała magiczne więzy i teleportowała się z cichym trzaskiem. Draco sam nie umiał powiedzieć co się wydarzyło przed chwilą. Po Hermionie w jego sypialni została tylko sukienka, szpilki i zapach jej perfum.

~*~*~*~

Inne cele w życiu, inne plany i pragnienia
Muszę wszystko pozmieniać, tak jak czas wszystko zmienia
To co było nie wróci, wiem, choć czasem mam nadzieję
Po co mam więc pamiętać, ktoś by powiedział "stare dzieje"
Jeden Osiem L – Jak zapomnieć

Nox

Harry siedział na tarasie swojego domu. Słońce świeciło mu prosto w oczy, ale brunet nie przymknął powiek, pozwalając by ostre promienie słońca wpadały mu w źrenice i kaleczyły jego oczy. Zawsze, gdy zbyt długo patrzył w słońce, wracał do wspomnień.
Teraz poświęcał swój czas na myślenie o swojej przyjaciółce. Nie widział jej od dwóch lat.
Zniknęła, zniknęła tak po prostu. Musiał przyznać nieskromnie, że znał ją lepiej niż Draco. Był przekonany od początku, że Hermiona zniknęła, bo miała ważny powód. To był desperacki krok z jej strony. Harry czuł to. Gdyby chciała, żeby ją znaleźć, pozwoliłaby na to. Tak samo było w czasie szukania horkrusków. Wtedy Hermiona ich ochraniała i dlatego nigdy nie zostali odnalezieni.
Hermiona chciała zniknąć, choć nie wiedział dlaczego. Na Balu była taka radosna i wesoła, tak szczęśliwa...
Co ją skłoniło do ucieczki?
Przez jakiś czas myślał, że to Draco, ale blondyn zarzekał się, że niczym jej nie uraził. I Wybraniec mu wierzył. Draco szukał jej i dalej ją kochał.
Wydarzenia ostatniego czasu były nie zrozumiałe dla nikogo.
Harry rozumiał, że Hermiona pojawiła się znów w ich życiu, pojawiła się w życiu Dracona, czyli niedługo wróci. Znał ją przecież tak dobrze...
Te kilka spotkań, o których mówił Draco nie były przypadkowe, ona musiała mieć w tym swój cel.
Hermiona niczego nie robiła bez planu
-Harry! Harry! - rozległ się głos w głębi domu i trzasnęły drzwi frontowe.
-Taras! - krzyknął brunet i oderwał wzrok od klującego w oczy słońca.
W drzwiach na taras stała jego żona, Pansy Potter.
Długie ciemne włosy opadały jej na ramiona i plecy, zielone oczy patrzyły chłodno na świat, jednak autoironia dodawała jej uroku. Ubrana w czarne spodnie i jedwabną zieloną bluzkę, kobieta spełniona zawodowo, właśnie wróciła z pracy.
-Cześć – uśmiechnął się Harry, wstając by ja przytulić.
-Cześć – odwzajemniła uśmiech, tonąc w objęciach męża.
-Co w pracy? - zapytał Harry, nie wypuszczając jej z objęć.
-Jak zwykle, tylko Draco nie był – mruknęła niespokojnie Pansy.
-Dlaczego? - zmarszczył brwi Harry.
-Nie mam pojęcia – usiadła na fotelu – wysłałam mu Patronusa, ale nie odpowiedział. No i jeśli o Patronusach mowa, to mama zaprasza nas na obiad w niedzielę.
Harry uśmiechnął się, siadając koło Pansy.
Nigdy nie sądził, że ożeni się z tą kobietą i będzie szczęśliwy. Po tym jak zniknęła Hermiona, szukał jej pól roku i nie mógł znaleźć, w tym czasie była przy nim Pansy. W czasie gdy on szlajał się po całym świecie i wracał do domu zmęczony jak po wojnie, ona czekała na niego. Zawsze potrafiła wyczuć kiedy wróci. I wtedy czekała na niego z gorącą kolacja i kąpielą. Zjadała z nim, słuchając relacji z poszukiwań i później wyganiała go spać, żeby na drugi dzień pilnować, by nie zaspał do pracy.
Gdy któregoś razu nie zastał jej po powrocie, uświadomił sobie jak bardzo się do niej przywiązał.
Teleportował się do jej domu w środku nocy i walił w drzwi tak długo aż nie otworzyła mu zaspana, w samym szlafroku.

# wspomnienie#
-Czego? -warknęła otwierając drzwi, jej głos i wzrok złagodniał gdy zobaczyła kto przyszedł – Harry.
-Nie było Cię – powiedział tylko Harry – nie było Cię.
-Nie wiedziałam, że wrócisz – wytłumaczyła się Pansy, wpuszczając go do środka.
-Twoi rodzice są?
-Nie, pojechali do Francji – mruknęła, prowadząc go do kuchni – jadłeś coś?
-Od wczoraj nie – przyznał szczerze Harry.
Bez słowa postawiła przed nim sałatkę i sok z dyni.
-Czemu przyszedłeś? - zapytała dopiero wtedy, gdy skończył jeść.
-Przyzwyczaiłem się, że jesteś – mruknął, nie patrząc jej w oczy.
-Przecież jestem – powiedziała łagodnie Pansy.
-Nie było cię w moim domu – sprostował Harry, bawiąc się szklanką soku.
-No właśnie – powiedziała Pansy – to twój dom.
-Nienawidzę go, jest pusty – mruknął Potter.
-Zamiast Granger, powinieneś szukać dziewczyny – zaśmiała się Pansy.
-Nie zrezygnuję z niej - powiedział twardo Harry – tak jak ona nigdy nie zrezygnowała ze mnie. A kobieta, która mi się podoba, traktuje mnie jak przyjaciela.
-Zrezygnowała z CIEBIE teraz – powiedziała z naciskiem Pansy -tak jak z nas wszystkich.
Milczeli kila minut.
-Pansy? - zapytał niepewnie Harry.
-Tak?
-Ja... no bo... - Harry urwał.
-Potter, co się stało? - na jej wargach błąkał się lekki uśmiech.
Harry spuścił głowę.
-Przygarniesz mnie dzisiaj?
Zaskoczenie w oczach brunetki zniknęło bardzo szybko.
-Oczywiście. Czego się nie robi dla przyjaciół – powiedziała chłodno i wyszła z kuchni.
Potter pobiegł za nią i złapał za ramiona.
-Nie to miałem na myśli!
-Po tym co się działo w Hogarcie nie raczyłeś ze mną porozmawiać, tylko wymagasz ode mnie wierności.
-Nie wymagam jej – zaprzeczył Harry – ja o nią proszę.
-Co takiego? -zdziwiła się Pansy, obracając się, by na niego spojrzeć.
Harry wahał się tylko chwilę. Puścił dziewczynę i uklęknął przed nią.
-Wyjdź za mnie, Pansy – powiedział patrząc jej prosto w oczy.
#koniec#

-O czym tak myślisz? - szepnęła mu do ucha Pansy.
-O tym jak ci się oświadczyłem - zaśmiał się Harry, splatając ich dłonie, by złote obrączki zalśniły w słońcu.
-Jak kłóciliśmy się o Granger?
Harry spoważniał.
-Chciałem, żeby wróciła.
-To co opowiada Draco jest nieprawdopodobne – westchnęła Pansy – po co miałaby wracać?
-Musi mieć powód – powiedział cicho Potter – ona nigdy nie robi niczego bez planu.
-Bez planu odeszła – syknęła Pansy.
-Nie wierze, że od nas odeszła z własnej woli – powtórzył uparcie Harry.
Pani Potter pokręciła głową z irytacją.
-Harry, ona odeszła dwa lata temu, słowem się nie odezwała!
-A bukiet? A jajo? Skąd to jest?
-Przyznaję, że to dziwne, ale żeby ona...
-Pany, ja chcę, żeby ona wróciła – przerwał jej Harry – kocham ją.
-A ja nienawidzę! - krzyknęła Pansy, wstając – za to, że zraniła Draco, ciebie i Terren'a! Ludzie, których kocham muszą przez nią cierpieć...
-Jej też nie jest łatwo, Pansy – rozległ się nowy głos.
-Co takiego? -warknęła brunetka.
Teren stał w drzwiach tarasu.
-Ona wróciła, Pansy, naprawdę wróciła.
-Skąd wiesz?
-Widziałem ją – powiedział spokojnie Teren, podchodząc do nich – tak, Harry, wróciła. Chcę przekonać do siebie Dracona, a ja mogę się założyć o moje życie, że to prawda, że nie odeszła z własnej woli.
Harry uśmiechnął się z ulgą.
-Wiedziałem, że nas nie zostawi, nigdy by mi tego nie zrobiła.
Pansy wyszła, trzaskając drzwiami.
Wybraniec westchnął.
-Zasłużyłem na to.

~*~*~*~

Witamy wszystkich, z powodu zbliżającego się końca roku szkolnego, w którym Nox musi ładnie wszystko pozaliczać oraz z powodu zbliżającego się urlopu w Polsce, który niedługo zaczynam, a zamierzam spędzić go z najbliższymi pragniemy obie oficjalnie przeprosić oraz prosić o cierpliwość w pojawieniu się następnego rozdziału. Obiecujemy kolejny rozdział, gdy wszystko zostanie unormowane, a ja wytrzeźwieję :D Mamy nadzieję, że rozumiecie, że są to dla nas priorytetowe sprawy i poczekacie krótką chwilę.

Ja, Nox, od siebie chce Wam tylko powiedzieć, ze przewidujemy przerwę na dwa tygodnie, nie dłużej. Nauka i świat realny jest dla nas ważniejszy niż blog, do którego na pewno wrodzimy.
To mogę Wam obiecać.

pozdrowienia!

V/N


sobota, 10 maja 2014

rozdział 6

mówiła, że będzie zawsze - suka, kłamała.
Tmk – siadała w oknie

Vegas

-Wyjaśnij mi do kurwy nędzy o co w tym wszystkim chodzi! – Draco wpadł do domu Terrena bez zbędnego pukania.
W salonie mężczyzny siedział Blaise i Harry.
- Mi również miło Ciebie widzieć. Napijesz się z nami? – powiedział Zabini z uśmiechem na ustach i szklanką whisky w dłoni.
- Daruj sobie.
- Draco o czym Ty mówisz? – Terren świetnie udawał że nic nie wie.
- Ty jesteś ograniczony czy za długo z Potterem przebywasz? – Malfoy w tej chwili nie należał do najmilszych osób. Każdy wiedział, że wkurwiony Draco to nie miły Draco. Ale kiedy on był miły?
- Ej! Mnie w to nie mieszaj. Ja tylko na whisky przyszedłem. – odezwał się wspomniany mężczyzna, ale blondyn nawet nie zwracał na niego uwagi.
Patrzył jedynie na Terrena i oczekiwał wyjaśnień.
- Jeśli mógłbyś powiedzieć mi o co Ci chodzi to z chęcią to wyjaśnię. – spokojny ton gospodarza rozwścieczył jedynie Malfoya.
- Granger. – jedno nazwisko, a wszystko stało się jasne.
- Jest to nasza szanowna koleżanka z Gryffindoru. Jak sam pamiętasz… - zaczął Higgs, jednak Draco przerwał mu brutalnie.
- Przypierdolę Ci za chwilę, obiecuję! Słuchaj, bo ja już nie mam sił na to. A wiem, że masz coś z tym wspólnego. Wpadła na mnie na imprezie, potem kilka razy widziałem ją na mieście, zjawiła się u mnie w domu, a teraz dziwnym trafem dostaję jej podanie o wolontariat w Mungu na moim oddziale. Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności i nie będziecie ze mnie więcej robić kretyna. – Draco powiedział wszystko co leżało mu na sercu.
- Smoku, siadaj. To jest dłuższa historia. – głos Harrego odbił się echem od ścian.
- No tak. Wszyscy dookoła wiedzą co się dzieje, ale nie ja. Tak jakby ta sprawa mnie nie dotyczyła. Skoro macie kontakt z księżniczką Gryffindoru to przekażcie jej ode mnie, że nie chce jej więcej widzieć. – Draco nie zwracał już na nic uwagi.
Wyszedł z domu Terrena trzaskając głośno drzwiami. Nie mógł znieść myśli, że jest okłamywany przez najbliższych przyjaciół, że wszystko jest grą. On jest w niej głównym pionkiem, a nie zna zasad.

~*~*~*~

Gdybym mogła podarować Ci tylko jedną rzecz tego świata, chciałabym dać Ci umiejętność patrzenia moimi oczami. Wtedy zauważyłbyś, jak ważny dla mnie jesteś.

Siedział w loży obserwując parkiet i bawiących się ludzi. W tle leciała piosenka, której zawsze słuchał w samochodzie jak wracał z pracy. Uśmiech wykwitł na jego wargach. Tego było mu potrzeba. Muzyka, odrobina alkoholu. Bo tym razem nie zamierzał upijać się, jak robił to ostatnim czasem. Gdy dwa dni temu wyszedł z domu Higgsa postanowił jedno. Nie da się zmanipulować. On rezygnuje z gry i po prostu pasuje. Jednak jego plany uległy zmianie, gdy przy tym samym stoliku naprzeciw niego usiadła Granger. Uśmiechnięta, z drinkiem w jednej dłoni, a papierosem w drugiej. W jej oczach był ten blask co kiedyś, ale było jeszcze coś. Ogromna tęsknota, za tym co było. Umiał z niej czytać jak z otwartej księgi.
- Masz ogień? – odezwała się wreszcie przysuwając się bliżej, aby doskonale ją słyszał.
- Głupszego tekstu na rozpoczęcie rozmowy nie było? – spytał i spojrzał na nią spod przymrużonych oczu.
- Zawsze mogłam zacząć mówić o pogodzie.
- Od kiedy Ty palisz?
- Od chwili, gdy musiałam odejść. – powiedziała ze smutkiem w głosie.
Chciała, aby w końcu ją zrozumiał.
- Nic nie musiałaś, to była Twoja decyzja. Nie wiem po co chcesz do tego wracać, po co znów to zaczynasz, po co chcesz ciągnąć tą farsę.
- Uwierz, że jakby to miała być moja decyzja, to w tej chwili nie siedzielibyśmy w tym klubie, tylko wspólnie siedzieli przy kominku, wtuleni w siebie, a na górze, obok naszej sypialni spał by nasz syn.
- Wyobraźnię masz niczego sobie skarbie, ale chyba za bardzo Cię poniosła. - Jak zawsze masz swoje zdanie i nie chcesz nikogo słuchać. Zresztą po co. Myślałam, że ufasz mi.
- Ufałem Ci. Chciałem z Tobą iść na koniec świata i jeszcze dalej. Gdybyś kazała mi skoczyć w ogień to nie zawahałbym się nawet przez moment. Zapragnęłabyś gwiazdki z nieba, a dostałabyś ją opakowaną w czerwony papier. Ale teraz? Gdy zniszczyłaś mnie od środka, gdy nie było Cię w najtrudniejszym dla mnie momencie, gdy po prostu odeszłaś zostawiając jakąś głupią karteczkę Ty nadal masz nadzieję? Na co? Na to, że znów dam Ci się nabrać na Twoje gierki? Wybacz, ale straciłaś swoją szansę. – gdy to mówił, widział jak zaszkliły jej się oczy.
Jemu samemu było trudno wypowiedzieć te słowa. Ale wolał teraz, niż potem znów zostać samemu. Stwierdził, że nie ma czego tu szukać i wstał z zamiarem odejścia. Jednak poczuł uścisk na swoim nadgarstku.
- Ostatni raz napij się i zatańcz ze mną. Tak jak kiedyś.
Jej dotyk nadal wywoływał przyjemne dreszcze, jej oczy hipnotyzowały, a jego ciało nie mogło się oprzeć tej kobiecie. Gdy uśmiechnął się wiedziała, że wygrała kilka chwil z nim. Tak jak za dawnych czasów. Skinęła na kelnera, który już po chwili przyniósł im dwie szklanki whisky.

~*~*~*~

Tu powietrze jest gęste dymem, kokainą, seksem
+18!

-Nie wiem co mi strzeliło do głowy, że zgodziłem się z Tobą zostać. - westchnął Draco.
- Nie wiem co mi strzeliło do głowy, że sama to zaproponowałam.
Zaraz koło nich pojawił się kelner z kieliszkami, a Hermiona bez zawahania wypiła całego drinka do dna. Kiedy już kelner chciał odejść szybko go powstrzymała. - Czy ja powiedziałam koniec? - po czym chwyciła jeszcze dwie szklanki.
- Nie za mało? Ja twoich zwłok nie będę ściągał z tego parkietu.
- Jak mam z Tobą wytrzymać tę noc, to nie zamierzam być trzeźwa, to by było zbyt wiele.
- To i ja poproszę drinka - katem oka spojrzał na Granger, która pochłonęła już następnego – Najmocniejszego.
Tak mijały kolejne drinki, a dwójka kiedyś bliskich, a teraz obcych sobie ludzi zaczęła się do siebie ponownie zbliżać. Gdy do ich uszu doszła piosenka, z którą wiązały się ich wspomnienia, spojrzeli tylko po sobie, aby wspólnie udać się na parkiet.
Draco przyciągnął do siebie jak najbliżej kobietę tak, że teraz czuła jego ciepły oddech na swoim czole. Dłońmi błądził po jej tali, a biodra kołysały się niebezpiecznie blisko siebie. Oddechy zaczęły przyśpieszać, a ich ciała dzieliły centymetry. Ich myśli były pobudzone dużą ilością alkoholu, dawnymi czasami i wspomnieniami.
- Zmieniamy lokal?- szepnął Draco do jej ucha.
Dla niej te słowa brzmiały jak rozkaz, któremu zamierzała się teraz poddać. Bez namysłu kiwnęła szybko głową, a on skierował się do wyjścia z klubu. Teleportowali się niedaleko jego mieszkania. Oboje czuli, że pożądanie jakie w tej chwili odczuwali jest zbyt wielkie, aby to przerwać. Szli szybko w kierunku klatki schodowej, a gdy okazało się, że winda nie działa, ciągle trzymając dłoń kobiety podążyli na górę. Po drodze nie obyło się bez potknięć, śmiechów i cichych pomrukiwań. Wreszcie mężczyzna przycisnął ciało kobiety do ściany wtapiając się w jej usta bez pamięci. Czuła jak jego męskość uciska ją w biodro, a ona jedyne co miała w tej chwili w głowie to jak najszybsze pozbycie go tej tortury i pomoc w rozładowaniu napięcia. Odwzajemniła kolejne pocałunki. Czuła jakie ma miękkie i soczyste usta, które powoli skierowały się na jej szyje. Skóra zaczęła ją piec, drżeć od tych muśnięć.
-Chodźmy do Ciebie...- wymruczała szukając kluczy w jego kieszeniach.
Wreszcie go znalazła i odsunęła się ruszając dalej korytarzem.
- Tak chcesz się bawić? - powiedział bardziej do siebie niż do niej. Rozpiął jeden guzik koszuli i ruszył za nią.
Kobieta nie zamierzała czekać, szła szybkim krokiem kołysząc biodrami i zadzierając swoją czarną sukienkę coraz wyżej. Bacznie ją obserwował. Gdy widział jak odsłania coraz więcej swojego ciała ledwo był w stanie wytrzymać napięcie. Jego zamglony wzrok sprawił, że kolejna fala gorąca uderzyła jej ciało. Spojrzała na drzwi i nie zważając na sąsiadów, oparła się o nie plecami i nie odrywając wzroku od niego zsunęła koronkowe ramiączko, ukazując nagie ramię. Większy uśmiech powędrował na jej usta po czym oblizała zmysłowo usta i przygryzła wargę. Draco przyśpieszył kroki, jakby bał się że zamknie zaraz za sobą drzwi od mieszkania. Kobieta roześmiała się i odwróciła się szybko znikając za drzwiami. Mężczyzna pociągnął zaraz za klamkę i odetchnął z ulgą czując że drzwi nie są zamknięte. Obraz przed jego oczami wirował. Sam nie był pewien czy to z powodu buzującego w żyłach alkoholu czy jednak podniecenia. Widział przed sobą Hermionę bawiącą się ramiączkiem.
- Chyba nie każesz samej mi się bawić?
Nie czekał długo. Podszedł do niej i już chciał się na nią rzucić i zdzierając z niej tą sukienkę z bielizną włącznie.
- Nie tak szybko - wyszeptała mu do ucha i pchnęła na łóżko.
Mężczyźnie podobało się to zagranie, więc nie zamierzał opierać się kobiecie która wyraźnie była nieziemsko pobudzona. Chwyciła gumkę we włosach i jednym pociągnięciem rozpuściła swoje długie brązowe włosy, a mężczyźnie wkradł się delikatny uśmiech na usta. Odwróciła się i włączyła więżę, z głośników poleciała zmysłowa muzyka, do której kobieta zaczęła się kołysać i ponowie zaczęła zabawę ze swoim drugim ramiączkiem. Nie spuszczała z niego swojego wzroku, gdy widziała w jego oczach to pożądanie z jakim na nią patrzył tak jak przed laty. Same te myśli sprawiały że już czuła się przed nim naga. Alkohol pobudził ją do kolejnych ruchów. Czarna mini osunęła się na ziemię, a kobieta zrobiła krok w bok odwracając się do mężczyzny. Draco nie mógł wypowiedzieć nawet słowa, gdy zobaczył kobietę w samym kusych stringach. Tyle czasu czekał, aby ten moment znów nastąpił.
Nie zwlekał dłużej i podniósł się z łóżka pociągając kobietę za sobą. Brązowe loki rozwiały się po pościeli. Poczuła wilgotne usta na swoim obojczyku, które obdarowywały jej ciało pocałunkami. Schodził coraz niżej, zatrzymał się na jej prawej piersi i zaczął drażnić jej sutek. Hermiona wciągnęła powietrze, czując dreszcze na swoim ciele. Mężczyzna poczuł dokładnie to samo i nie zamierzał skończyć. Zszedł z pocałunkami coraz niżej, a drugą dłonią zaczął drażnić jej obie piersi. Gotowała się w niej krew od dotyku Dracona, jej mężczyzny. Bo chociaż nie był jej to dla niej na zawsze taki pozostanie. Podniecenie brało górę, chciała go już poczuć, jak wypełnia jej ciało, jak napiera na nią. Dłońmi trzymała jego głowę, aby dotknął jej kobiecości. Ten jednak nadal był oporny, i złożył pocałunek na wewnętrznej stronie jej uda. Delikatnie, wręcz prawie jej nie dotykając, przejechał palcem po jej łonie czując jak robi się mokra.
- Zrób to .. - wyjęczała.
Sam miał dość czekania. Podniosła się z łóżka i pozbawiła go spodni włącznie z bokserkami. Gdy jej oczom ukazał się członek mężczyzny, oblizała opuszek palca i dotknęła nabrzmiałej główki penisa. Widziała jego zamglone oczy od podniecenia. Pchnął ją mocno na łóżko i wszedł w nią szybko. Kobiecy głos wypełnił pokój, a sam jego dźwięk przyprawiał o dreszcze. Czuła go w sobie idealnie, świat jej wirował od podniecenia i alkoholu. W końcu spełniały się jej najskrytsze marzenia. Poruszał się w niej coraz szybciej. Robił wszystko, aby zapamiętać te chwilę.
Położyła swoje dłonie na jego pośladkach, a z każdym jego pchnięciem sunęła coraz wyżej zostawiając ślady swoich paznokci na jego plecach. Było jej wspaniale. To on był mężczyzną, który potrafił ją doprowadzić do takiego stanu. Nie chciała nikogo innego. Tylko jego. On tylko dłonią zaciskał mocniej jej pośladki, aby głębiej ją penetrować. Było słychać skrzypienie łóżka pod tą dwójką kochanków. Draco dobrze wiedział czego chciał w tej chwili i nie tylko teraz. Chciał jej zawsze. Całej. Chciał widzieć jak wygina się pod nim, chciał słyszeć jej błagania o więcej, chciał aby krzyczała jego imię, tylko jego. Kropelki potu omiotły jej czoło. Przycisnął dłonie kobiety tuż nad jej głową by złożyć kolejny pocałunek na jej pełnych wargach. Szybkie muśniecie, aby znowu się odsunąć. Kobieta próbowała się podnieść, wręcz błagała wzrokiem o ponowny pocałunek. Był w swoim żywiole. Uwielbiał panować nad kobietami, dominować je. A nad ją szczególnie. Bo Granger była jego. Bezapelacyjnie i na zawsze. Fala ciepłego nasienia zalała ciało kobiety, a ona wygięła się w łuk. Doszła z krzykiem na ustach. Mężczyzna opadł na spocone ciało kobiety, ciężko dysząc. Pocałował namiętnie jej usta. Nadal smakowała malinami, a całą jego sypialnię wypełniał zapach seksu i ich ciał. Spragnionych ciał. - To było coś... - westchnęła kobieta, uspokajając oddech.
-Powtórka?
-Tej nocy na pewno - po czym wtopiła ponownie swoje usta w wargi mężczyzny.

~~~~


Witam wszystkich!
Dzisiaj macie rozdział stworzony po pracy, przy butelce wina i dobrej muzyce, czyli wszystko co mnie motywuję do pisania :)
Robaczki, oczekuję komentarzy, bo to pierwszy rozdział, który pojawił się na blogu tylko mój :D
Więc Vegas pozdrawia, zaprasza do czytania i wyrażania opinii, bo jestem ich cholernie ciekawa.

jak wyżej :D
ja nie mam nic wspólnego z tym rozdziałem, choć sikałam z zachwytu jak Vegas mi to wysłała.
Mam nadzieje, że Wam spodoba się tak samo jak mi!

Pozdrowienia!
N.


sobota, 3 maja 2014

rozdział 5

Trudno tak razem być nam ze sobą
bez siebie nie jest lżej
lecz trzeba nam
trzeba dbać o tą miłość
nie wolno stracić jej
nam nie wolno stracić jej

K. Krawczyk - trudno tak

Nox
Draco wrócił po ciężkim dniu ze Św. Munga w ponurym nastroju.
Musiał przygotować trzy bardzo złożone eliksiry praktycznie na wczoraj, bo były bardzo potrzebne. Nie spał ponad dwadzieścia godzin i zmęczenie dało mu się naprawdę we znaki.  

Miała zapach szczytów gór
Smak przestrzeni nosił mnie jak wiatr
Co dzień zdobywać ją to jak sięgać palcami chmur
Zostać na dłużej z nią to jak znaleźć raj
Już nie szukam jej - stracony czas
Już nie szukam jej” (Ira)

Odkąd zaczął pracować w Mungu jego życie poprawiło się. Nie myślał tak często o Granger.
Jego myśli zajmowały eliksiry i ciężkie przypadki jakie trafiały na oddział pierwszej pomocy.
Dzisiaj na ten przykład pomagał urodzić kobiecie, która poparzyła się eliksirem na Porost Włosów. Musieli zgolić wszystkie włosy jakie wyrosły jej na całym ciele, co graniczyło z cudem, bo była cała w pęcherzach od gorącego roztworu. Kobieta miała poparzenia trzeciego stopnia. Cud, że dzieci wyszły z tego cało. Tak dzieci, bo na świat przyszły bliźniaki.

Nie zapalając światła, wszedł na górę. Dopiero w salonie zapalił światło, by nalać sobie podwójną porcję Ognistej. Już miał usiąść w swoim ulubionym fotelu, gdy kątem oka zobaczył coś dziwnego.
Z sercem bijącym tak głośno, że ledwo co słyszał własne myśli, odwrócił się.
Na jego kanapie leżała kobieta. Spała. Miała długie brązowe włosy. Oczy były zamknięte, ale Draco znał ich barwę na pamięć. Widywał je codziennie przez siedem lat na szkolnych korytarzach, a od dwóch lat prześladowały go w snach. Rysy jej twarzy były wygładzone przez sen. Oddychała powoli i głęboko, spokojnie.
Hermiona Granger spokojnie spała sobie na jego kanapie jakby to było coś normalnego.
Draconowi zatrzęsła się w ręce szklanka z Ognistą.

Choć jest tuż o krok - daleko zbyt
Nie mam na to sił - co za wstyd
Gdy chciałem spać to była snem
Tuliła moją głowę pełną smutnych bzdur
Kiedy budziłem się to była dla mnie dniem
Wszystko za mało bym
wrócił do niej znów
Już nie szukam jej” (Ira)

W pierwszym odruchu miał chęć wyjść, trzaskając drzwiami. Jednak stał jak wmurowany i patrząc na śpiącą kobietę, zastanawiał się czemu znów pojawiła się w jego życiu. Czemu wróciła? Czemu znów ją spotkał? Co ją do tego skłoniło, że znów pakowała się z butami w jego życie?
Kierowany jakimś odruchem, którego nie umiał nazwać, podszedł do niej bezszelestnie. Osunął się na ziemię koło kanapy i z bliska studiował rysy tej twarzy, która dręczyła go bezlitośnie każdej nocy, a która porzucała go na wszystkie ciągnące się jak wieczność dni bez kobiety, która skradła jego serce.

Uwolnij moje serce
Dziecino, daj mi żyć
Uwolnij moje serce
Bo przecież już cię nie obchodzę
Chroniłaś mnie niczym podszewka poduszkę
Ale pozwoliłaś, by zmarnowała się moja miłość
Uwolnij moje serce, zwróć mi wolność

Jestem pod twoim urokiem
Jak człowiek w transie
Dobrze wiesz, kochana, że nie zaryzykuję
Uwolnij moje serce, pozwól mi iść w swoją stronę
Uwolnij moje serce, dręczysz mnie dniami i nocami
Żyję pogrążony w cierpieniu
A ciebie nic nie obchodzi bagaż moich trosk
Uwolnij moje serce, zwróć mi wolność
Unchain my heart” (Cocker – Ray Charles Cover)

Nic się nie zmieniła. Tylko kąciki jej ust ciągnęły ku dołowi, układając usta w podkówkę. Na jej dłoni, którą miała położoną pod policzkiem błyszczał pierścionek. Była to cienka obrączka wykonana, jeśli się na tym znał, z platyny. Miała otoczkę z białego złota. Jednak nie tkwiła ona na palcu serdecznym, tak jak byłoby gdyby osoba była zaręczona, tylko na kciuku. Kobieta była ubrana cała na czarno. Odbierało to jej postaci blask jakim zawsze emanowała.
Zmarszczył brwi.
Czyżby przez te dwa lata była nieszczęśliwa?A jeśli tak to nasuwa się pytanie, dlaczego? Co było tego powodem?
Podniósł się z klęczek bez najmniejszego szelestu i usiadł w fotelu na przeciwko śpiącej kobiety.
Obserwował dobre pięć minut jak śpi, potem mruknął pod nosem zaklęcie i na jej ciele pojawił się koc.
Zgasił światło. Siedział w tym bezruchu dobre dwie godziny. Rozmyślał dlaczego wróciła i dlaczego odezwała się najpierw do niego. Dlaczego nie Potter? Czemu to na niego wpadała co i raz, burząc spokój w jego życiu, które było ostatnio w miarę poukładane. Czemu pojawiała się w jego domu tak po prostu, bezczelnie weszła bez żadnego wyjaśnienia? No i poza tym jak tu weszła? Dom był otoczony zaklęciami. No, ale przecież zawsze była zdolna. Jego bariery były dla niej igraszką. Tak samo jak zburzyła dwa lata temu bariery wokół jego serca.
Gdy mrok spowił pokój i rozróżniał szczegóły tylko dlatego, że jego oczy przyzwyczaiły się w tym czasie do ciemności, coś się zmieniło.
Obudziła się.
Draco od razu wtopił się w ciemność używając do tego magii. Pomógł mu w tym ciemny strój jak i opanowanie. Z miejsca w którym siedział nie odchodziły fluidy niepewności, które potrafił wyczuć każdy czarodziej. On był u siebie, nie miał się czego bać.
Kobieta rozejrzała się po pokoju i nie zauważając Dracona, westchnęła. Skuliła się jedynie i Draco mógł zauważyć jej dziwienie, że jest na niej koc. Obrzuciła jeszcze raz spojrzeniem pokój, ale nie zauważyła nic szczególnego.
-Draco? - zapytała cicho, rzucając pytanie w ciemność.
Jej głos był zachrypnięty, jednak wypowiedziała jego imię jakby mówiła je codziennie, bez dwuletniej przerwy.
-Jestem tutaj, Granger – powiedział spokojnie.
Przez dwie godziny miał czas przemyśleć ostatnie lata swojego życia.
Usłyszał jej cichy szept i pokój rozjaśniło kilka ogników, które trzymała na wyciągniętej ręce.
-Po co wróciłaś Granger? - zapytał bardzo cicho i bardzo spokojnie.
-Myślałam, że tego właśnie chciałeś – wyszeptała.
-Myliłaś się – powiedział dobitnie – wracaj tam, gdzie byłaś przez te ostatnie dwa lata.
-Przecież tego właśnie chciałeś przez dwa lata!
-Czego? - rzucił chłodno Draco.
-Żebym wróciła – powiedziała Hermiona ze ściśniętym gardłem.
-Masz zbyt wysokie mniemanie o sobie, Granger – powiedział Draco – a teraz wyjdź.
-Przestań, Draco! - warknęła Hermiona – chciałeś, żebym wróciła. Dlaczego teraz udajesz, że jest inaczej?
-Dlaczego? Przez dwa lata leczyłem się z uczucia do Ciebie, przez dwa lata nie mogłem do siebie dojść, byłem cieniem człowieka. W końcu, gdy poukładałem swoje życie i zrozumiałem, że muszę żyć bez ciebie, wróciłaś... - zamilkł na sekundę – wróciłaś jakby nigdy nic, rzucając mi przeszłością w twarz. Zależało mi na tobie, Granger. Strasznie mi zależało, a ty zniknęłaś. Nie chcę wiedzieć dlaczego wróciłaś. Nie chcę wiedzieć dlaczego zniknęłaś. Chcę żebyś zniknęła z mojego życia i więcej go nie rujnowała tak jak to zrobiłaś dwa lata temu.

Choć jest tuż o krok - daleko zbyt
Nie mam na to sił - co za wstyd
Gdy chciałem spać to była snem
Tuliła moją głowę pełną smutnych bzdur
Kiedy budziłem się to była dla mnie dniem
Wszystko za mało bym
wrócił do niej znów
Już nie szukam jej...
Jak ją zapomnieć? Jak się przed nią skryć?
Jak jej nie spotkać? Jak
dalej sobą być?
Już nie szukam jej...
Gdy chciałem spać to była snem
Już nie szukam jej” (Ira)

~*~*~*~

Najbardziej zaintrygowały mnie jego oczy.
Pełne tajemnicy i uczucia.

Vegas

- Czy ci się podoba to czy nie i tak usłyszysz co mam ci do powiedzenia. – warknęła Hermiona. – Nie po to, codziennie od dwóch lat łażę za tobą jak ten debil, żeby mi teraz wielki Pan powiedział że mam spieprzać! Jeśli sądzisz idioto, że odpuszczę teraz, gdy już mogę obok ciebie przebywać to chyba opary ci mózg wyżarły!
Kobieta wściekła wstała z kanapy, zrzucając z siebie koc. Do drzwi ruszyła nawet się nie oglądając. Wyklinała teraz siebie za to, że zgodziła się tu przyjść. Przecież to było wiadome, jak ten zakochany arystokrata zareaguje.
Ona wyszła głośno trzaskając drzwiami, a on siedział nadal w tym samym miejscu i zastanawiał się, czy faktycznie opary nie uszkodziły mu żadnego ważnego organu. Bo przecież to nie mogło się dziać naprawdę. Albo ona była niezrównoważona albo jemu ktoś podawał jakiś dobry towar od pewnego czasu. I kolejny raz się pojawiła, nie wytłumaczyła nic i zniknęła. Tylko o co chodziło, że już może obok niego być? Co tu się działo? Albo on w końcu zwariuje, albo dowie się o co tutaj chodzi.

~*~*~*~

- Terren mówiłam Ci, że to bez sensu! – dawna Gryfonka siedziała u siebie w salonie i odpalała papierosa.
Jej towarzysz nie skomentował tego. Nadal nie potrafił się przyzwyczaić do widoku, gdy paliła.
- Miona wszystko ma sens.
- Tak oczywiście! Wbijam mu do domu, do tego zasnęłam z tego wszystkiego, a potem słyszę, że mam iść tam gdzie byłam. – Granger była wściekła. Na Rona, Ginny i na samą siebie. To ją przerastało powoli.
- Uspokój się i poczekaj. Smok zareaguje na pewno. Nie wytrzyma tej niepewności. – Higgs za to siedział spokojny i pewny swoich racji.
- Oh tak, zapewne! Jak ja głupia o tym nie pomyślałam! Przecież za chwilę zjawi się tu Draco z bukietem kwiatów, powie jak bardzo mnie kocha i razem popędzimy w stronę słońca!
- Wiesz, że aż taki sarkazm Ci nie pasuje? – spytał ze śmiechem jej towarzysz. Była tak zła, że nie mógł się powstrzymać. – Bądź cierpliwa, a na pewno Malfoy nie wytrzyma napięcia.
- Jestem cierpliwa od dwóch lat. Ile kurwa można?!
- Odetchnij i działaj dalej według planu, a wszystko się powiedzie.
Terren posiedział jeszcze chwilę u przyjaciółki po czym udał się do siebie. Hermiona zapatrzona w okno z kieliszkiem wina w ręce, z masą myśli w głowie zasnęła wyczerpana. Wiedziała, że kolejnego dnia, gdy się obudzi, zobaczy wsiadającego do auta Malfoya, a na jej ustach pojawi się uśmiech. A w jej głowie będzie tylko jedna myśl: Nigdy się nie poddam!

~*~*~*~*~*~

Witamy!

zapraszamy na kolejny rozdział.

Miłej lektury, czekamy na komentarze :)
do zobaczenia za jakiś czas.

Pozdrowienia!

N/V


After all this time? Always.

Witajcie. Dawno temu — i myślę, że mało kto to pamięta — napisałam, że jeśli kiedyś znów zakocham się w pisaniu, wrócę. Prawda jest taka, że...