Osoba,
która wraca, nigdy nie jest są samą, która odeszła...
Vegas
Promienie
słoneczne próbowały się przedostać przez zaciągnięte zasłony
w sypialni Dracona. Właściciel mieszkania przebudził się i jęknął
cicho. Wypity wczorajszego dnia alkohol dał się we znaki,
pozostawiając po sobie syndrom dnia poprzedniego. W skrócie mówiąc
arystokrata miał kaca i czuł niesamowitą chęć napicia się
czegokolwiek. Zastanawiał się co jest silniejsze. Jego lenistwo czy
suchość w ustach. Po chwili podniósł się do pozycji siedzącej i
nadal z zamkniętymi oczami na wyczucie znalazł w otwartej
szufladzie eliksir na kaca.
Gdy
otworzył oczy, ujrzał siedzącą na fotelu w jego koszuli Granger,
która przy otwartym oknie paliła papierosa. Myślał, że jego
umysł nadal płata mu figle, spowodowane nadmierną ilością
alkoholu ostatniego wieczora. Jednak, gdy dotarł do niego zapach
tytoniu pomieszany z mocnymi perfumami, których od lat używała
dawna gryfonka wiedział, że to jednak nie jego wybujała
wyobraźnia.
-
Co ty tu robisz? – spytał z delikatną chrypą, która spowodowała
pojawienie się dreszczy u Hermiony.
-
Siedzę. – odpowiedziała nad wyraz pewnie, zważając na sytuację
w jakiej się znalazła.
-
A myślałem, że kankana tańczysz. – odrzekł z ironią. –
Wiesz o co pytam.
-
O to czy faktycznie byłam tak głupia, że po wspólnej nocy
zostałam do rana i nadal tu jestem?
-
10 punktów dla Gryffindoru, panno Granger.
-
Nie pasuje ci ten ton, Malfoy.
-
Skąd ty możesz wiedzieć co mi teraz pasuje, a co nie?
-
Mówiłam, że wiem więcej niż ci się zdaje. – atmosfera robiła
się coraz bardziej napięta.
-
A ja wspominałem, że gówno mnie to obchodzi. Ubierz się grzecznie
i spierdalaj tam gdzie byłaś przez dwa lata. – starał się mówić
spokojnie, ale w jego głosie był wyczuwalny żal.
Widziała,
że te słowa i dla niego nie są proste do wypowiedzenia.
-
Teraz, gdy klątwa minęła możesz mnie cmoknąć. Wysłuchasz mnie
czy ci się to podoba czy nie. – Hermiona nadal nie poruszyła się
nawet o centymetr.
Była
pewna swego i zamierzała doprowadzić swój plan do końca. Mimo
wszystko.
-
Czy ty głucha jesteś kobieto?! Wypierdalaj! – Draco nie panował
nad sobą.
Nie
pozwoli znów się zabawić swoimi uczuciami. Raz go zraniła, a
drugi raz on sobie z tym nie poradzi.
-
Nie tym razem, kotku - rzekła z uśmiechem na ustach Granger.
Osoba
postronna mogłaby stwierdzić, że jest wariatką i to niespełna
rozumu. Malfoy powoli tracił cierpliwość i już chciał podnieść
się z łóżka, aby wytłumaczyć jej gdzie dokładnie są drzwi,
ale nie zwrócił uwagi na jedną rzecz. Hermiona trzymała w dłoni
różdżkę. Dowiedział się o tym dopiero, gdy machnęła w jego
stronę, a on został przywiązany do drewnianego zagłówka łóżka.
-
Ty jesteś normalna?! Rozwiąż mnie! – krzyknął wyprowadzony z
równowagi.
To
nie było tak, że nie podobała mu się ta wizja, z chęcią by z
niej skorzystał, gdyby sytuacja była inna i jakby to ona była
związana.
-
Nie krzycz, bo cię zaknebluje. A wiesz, że nie żartuję. Grzecznie
posłuchasz co mam ci do powiedzenia i cię rozwiąże. –
powiedziała spokojnym głosem, jakby nie słyszała co mówił do
niej blondyn.
Wstała
ze skórzanego fotela i podeszła do łóżka wolnym krokiem. Blondyn
przyglądał się jej z wściekłością i zainteresowaniem. Był
ciekawy do czego się posunie, aby wyznać mu prawdę.
-
Zemszczę się, zobaczysz.
-
Mam nadzieję, że w równie ciekawy sposób. – powiedziała z
uśmiechem, siadając na nim.
Była
pewna swego. Pewna tego, że gdy on pozna prawdę, wszystko się
odmieni.
-
Mów. Masz minutę.
-
Jak widzisz i czujesz to nie ja jestem związana, więc nie ty
ustalasz warunki.
-
Przez te dwa lata polubiłaś ostry seks? Wiązania? A może jakieś
pejcze do tego?
-
Nie miałam okazji sprawdzić, bo nie nauczyłeś mnie za wiele. –
odpowiedziała pewnie, a widział w jej oczach, że mówi prawdę.
Ona
nie potrafiła kłamać. Wszystko było zawarte w jej oczach. Draco
postanowił wrócić do głównego tematu.
-
Po co ten cyrk? Przypadkowe spotkania? Wolontariat?
-
Możesz nazwać to jak chcesz. Cyrk? – prychnęła oburzona. – Ja
bym to nazwała próbą zwrócenia twojej uwagi. Nie przerywaj mi. –
warknęła zła, gdy ten otwierał już usta, aby rzucić zapewne
jakimś uszczypliwym komentarzem. – Tak, odeszłam. A wiesz
dlaczego? Bo kochałam i nadal kocham. Bo nie chciałam, aby moja
obecność sprawiała ci ból. Wróciłam, gdy w końcu Klątwa
została złamana, gdy osoba, która ją rzuciła zmarła.
-
Ćpałaś jak spałem? – spytał z niedowierzaniem Draco. O czym
ona do kurwy nędzy mówiła?!
-
Nie. Pamiętasz jak po balu wyszłam sama? Ron poprosił mnie wtedy o
spotkanie. Uwierzyłam, że chce się pogodzić, że chce naprawić
naszą przyjaźń. Czekał na mnie razem z Ginny. Nie wiedziałam o
co chodzi, ale okazało się, że to zemsta. Za wszystko. Rzucił na
mnie wtedy Klątwę, że nie mogłam się do C\ciebie zbliżyć.
Zmusili do odejścia. Nawet nie wiesz ile kosztowało mnie życie w
ukryciu. Ile łez, smutku, rozpaczy. Gdy widziałam jak ty spadasz na
dno. Nie masz pojęcia, ile razy dziękowałam Merlinowi za
przyjaciół, którzy ci pomogli. To były dwa najgorsze lata mego
życia. Uwierz, że nigdy tak bardzo nie cierpiałam. Ostatnio, gdy
przeczytałam o śmierci Weasleya pojawiła się dla mnie nadzieja.
Być może złudna. Nie wiem. Jednak to ona popchnęła mnie do tego,
aby o ciebie zawalczyć. Wiem, że wszystko zniszczyłam, że jesteś
teraz rozbity. Jednak jestem pewna jak niczego, że nigdy nie
przestałam cię kochać. – nie hamowała już płynących łez.
Tyle czasu czekała aby móc mu to powiedzieć. – Teraz, gdy znasz
już prawdę, nie pozostaje mi nic innego jak zostawienie cię
samego. To jest twoja decyzja co z tym zrobisz.
Po
czym nie czekając na jego reakcję jednym machnięciem różdżki
zlikwidowała magiczne więzy i teleportowała się z cichym
trzaskiem. Draco sam nie umiał powiedzieć co się wydarzyło przed
chwilą. Po Hermionie w jego sypialni została tylko sukienka,
szpilki i zapach jej perfum.
~*~*~*~
Inne
cele w życiu, inne plany i pragnienia
Muszę wszystko pozmieniać, tak jak czas wszystko zmienia
To co było nie wróci, wiem, choć czasem mam nadzieję
Po co mam więc pamiętać, ktoś by powiedział "stare dzieje"
Muszę wszystko pozmieniać, tak jak czas wszystko zmienia
To co było nie wróci, wiem, choć czasem mam nadzieję
Po co mam więc pamiętać, ktoś by powiedział "stare dzieje"
Jeden
Osiem L – Jak zapomnieć
Nox
Harry
siedział na tarasie swojego domu. Słońce świeciło mu prosto w
oczy, ale brunet nie przymknął powiek, pozwalając by ostre
promienie słońca wpadały mu w źrenice i kaleczyły jego oczy.
Zawsze, gdy zbyt długo patrzył w słońce, wracał do wspomnień.
Teraz
poświęcał swój czas na myślenie o swojej przyjaciółce. Nie
widział jej od dwóch lat.
Zniknęła,
zniknęła tak po prostu. Musiał przyznać nieskromnie, że znał ją
lepiej niż Draco. Był przekonany od początku, że Hermiona
zniknęła, bo miała ważny powód. To był desperacki krok z jej
strony. Harry czuł to. Gdyby chciała, żeby ją znaleźć,
pozwoliłaby na to. Tak samo było w czasie szukania horkrusków.
Wtedy Hermiona ich ochraniała i dlatego nigdy nie zostali
odnalezieni.
Hermiona
chciała zniknąć, choć nie wiedział dlaczego. Na Balu była taka
radosna i wesoła, tak szczęśliwa...
Co
ją skłoniło do ucieczki?
Przez
jakiś czas myślał, że to Draco, ale blondyn zarzekał się, że
niczym jej nie uraził. I Wybraniec mu wierzył. Draco szukał jej i
dalej ją kochał.
Wydarzenia
ostatniego czasu były nie zrozumiałe dla nikogo.
Harry
rozumiał, że Hermiona pojawiła się znów w ich życiu, pojawiła
się w życiu Dracona, czyli niedługo wróci. Znał ją przecież
tak dobrze...
Te
kilka spotkań, o których mówił Draco nie były przypadkowe, ona
musiała mieć w tym swój cel.
Hermiona
niczego nie robiła bez planu
-Harry!
Harry! - rozległ się głos w głębi domu i trzasnęły drzwi
frontowe.
-Taras!
- krzyknął brunet i oderwał wzrok od klującego w oczy słońca.
W
drzwiach na taras stała jego żona, Pansy Potter.
Długie
ciemne włosy opadały jej na ramiona i plecy, zielone oczy patrzyły
chłodno na świat, jednak autoironia dodawała jej uroku. Ubrana w
czarne spodnie i jedwabną zieloną bluzkę, kobieta spełniona
zawodowo, właśnie wróciła z pracy.
-Cześć
– uśmiechnął się Harry, wstając by ja przytulić.
-Cześć
– odwzajemniła uśmiech, tonąc w objęciach męża.
-Co
w pracy? - zapytał Harry, nie wypuszczając jej z objęć.
-Jak
zwykle, tylko Draco nie był – mruknęła niespokojnie Pansy.
-Dlaczego?
- zmarszczył brwi Harry.
-Nie
mam pojęcia – usiadła na fotelu – wysłałam mu Patronusa, ale
nie odpowiedział. No i jeśli o Patronusach mowa, to mama zaprasza
nas na obiad w niedzielę.
Harry
uśmiechnął się, siadając koło Pansy.
Nigdy
nie sądził, że ożeni się z tą kobietą i będzie szczęśliwy.
Po tym jak zniknęła Hermiona, szukał jej pól roku i nie mógł
znaleźć, w tym czasie była przy nim Pansy. W czasie gdy on szlajał
się po całym świecie i wracał do domu zmęczony jak po wojnie,
ona czekała na niego. Zawsze potrafiła wyczuć kiedy wróci. I
wtedy czekała na niego z gorącą kolacja i kąpielą. Zjadała z
nim, słuchając relacji z poszukiwań i później wyganiała go
spać, żeby na drugi dzień pilnować, by nie zaspał do pracy.
Gdy
któregoś razu nie zastał jej po powrocie, uświadomił sobie jak
bardzo się do niej przywiązał.
Teleportował
się do jej domu w środku nocy i walił w drzwi tak długo aż nie
otworzyła mu zaspana, w samym szlafroku.
#
wspomnienie#
-Czego?
-warknęła otwierając drzwi, jej głos i wzrok złagodniał gdy
zobaczyła kto przyszedł – Harry.
-Nie
było Cię – powiedział tylko Harry – nie było Cię.
-Nie
wiedziałam, że wrócisz – wytłumaczyła się Pansy, wpuszczając
go do środka.
-Twoi
rodzice są?
-Nie,
pojechali do Francji – mruknęła, prowadząc go do kuchni –
jadłeś coś?
-Od
wczoraj nie – przyznał szczerze Harry.
Bez
słowa postawiła przed nim sałatkę i sok z dyni.
-Czemu
przyszedłeś? - zapytała dopiero wtedy, gdy skończył jeść.
-Przyzwyczaiłem
się, że jesteś – mruknął, nie patrząc jej w oczy.
-Przecież
jestem – powiedziała łagodnie Pansy.
-Nie
było cię w moim domu – sprostował Harry, bawiąc się szklanką
soku.
-No
właśnie – powiedziała Pansy – to twój dom.
-Nienawidzę
go, jest pusty – mruknął Potter.
-Zamiast
Granger, powinieneś szukać dziewczyny – zaśmiała się Pansy.
-Nie
zrezygnuję z niej - powiedział twardo Harry – tak jak ona nigdy
nie zrezygnowała ze mnie. A kobieta, która mi się podoba, traktuje
mnie jak przyjaciela.
-Zrezygnowała
z CIEBIE teraz – powiedziała z naciskiem Pansy -tak jak z nas
wszystkich.
Milczeli
kila minut.
-Pansy?
- zapytał niepewnie Harry.
-Tak?
-Ja...
no bo... - Harry urwał.
-Potter,
co się stało? - na jej wargach błąkał się lekki uśmiech.
Harry
spuścił głowę.
-Przygarniesz
mnie dzisiaj?
Zaskoczenie
w oczach brunetki zniknęło bardzo szybko.
-Oczywiście.
Czego się nie robi dla przyjaciół – powiedziała chłodno i
wyszła z kuchni.
Potter
pobiegł za nią i złapał za ramiona.
-Nie
to miałem na myśli!
-Po
tym co się działo w Hogarcie nie raczyłeś ze mną porozmawiać,
tylko wymagasz ode mnie wierności.
-Nie
wymagam jej – zaprzeczył Harry – ja o nią proszę.
-Co
takiego? -zdziwiła się Pansy, obracając się, by na niego
spojrzeć.
Harry
wahał się tylko chwilę. Puścił dziewczynę i uklęknął przed
nią.
-Wyjdź
za mnie, Pansy – powiedział patrząc jej prosto w oczy.
#koniec#
-O
czym tak myślisz? - szepnęła mu do ucha Pansy.
-O
tym jak ci się oświadczyłem - zaśmiał się Harry, splatając ich
dłonie, by złote obrączki zalśniły w słońcu.
-Jak
kłóciliśmy się o Granger?
Harry
spoważniał.
-Chciałem,
żeby wróciła.
-To
co opowiada Draco jest nieprawdopodobne – westchnęła Pansy – po
co miałaby wracać?
-Musi
mieć powód – powiedział cicho Potter – ona nigdy nie robi
niczego bez planu.
-Bez
planu odeszła – syknęła Pansy.
-Nie
wierze, że od nas odeszła z własnej woli – powtórzył uparcie
Harry.
Pani
Potter pokręciła głową z irytacją.
-Harry,
ona odeszła dwa lata temu, słowem się nie odezwała!
-A
bukiet? A jajo? Skąd to jest?
-Przyznaję,
że to dziwne, ale żeby ona...
-Pany,
ja chcę, żeby ona wróciła – przerwał jej Harry – kocham ją.
-A
ja nienawidzę! - krzyknęła Pansy, wstając – za to, że zraniła
Draco, ciebie i Terren'a! Ludzie, których kocham muszą przez nią
cierpieć...
-Jej
też nie jest łatwo, Pansy – rozległ się nowy głos.
-Co
takiego? -warknęła brunetka.
Teren
stał w drzwiach tarasu.
-Ona
wróciła, Pansy, naprawdę wróciła.
-Skąd
wiesz?
-Widziałem
ją – powiedział spokojnie Teren, podchodząc do nich – tak,
Harry, wróciła. Chcę przekonać do siebie Dracona, a ja mogę się
założyć o moje życie, że to prawda, że nie odeszła z własnej
woli.
Harry
uśmiechnął się z ulgą.
-Wiedziałem,
że nas nie zostawi, nigdy by mi tego nie zrobiła.
Pansy
wyszła, trzaskając drzwiami.
Wybraniec
westchnął.
-Zasłużyłem
na to.
~*~*~*~
Witamy
wszystkich, z powodu zbliżającego się końca roku szkolnego, w
którym Nox musi ładnie wszystko pozaliczać oraz z powodu
zbliżającego się urlopu w Polsce, który niedługo zaczynam, a
zamierzam spędzić go z najbliższymi pragniemy obie oficjalnie
przeprosić oraz prosić o cierpliwość w pojawieniu się następnego
rozdziału. Obiecujemy kolejny rozdział, gdy wszystko zostanie
unormowane, a ja wytrzeźwieję :D Mamy nadzieję, że rozumiecie, że
są to dla nas priorytetowe sprawy i poczekacie krótką chwilę.
Ja,
Nox, od siebie chce Wam tylko powiedzieć, ze przewidujemy przerwę
na dwa tygodnie, nie dłużej. Nauka i świat realny jest dla nas
ważniejszy niż blog, do którego na pewno wrodzimy.
To
mogę Wam obiecać.
pozdrowienia!
V/N