Przypomnij
mi jak smakuje szczęście.
Vegas
Draco
pewnym krokiem wszedł do klubu. Głośna muzyka, kolorowe światła
i tłumy tańczących osób, tego mu było potrzeba. W takich
miejscach odreagowywał cały stres i każde zmartwienie. Chociaż na
drugi dzień z rana męczyły go skutki picia alkoholu to te chwile z
przyjaciółmi w takich miejscach były niezapomniane. Ale czego się
spodziewać po takiej ekipie? Podszedł do loży, w której siedzieli
już jego znajomi. Nie było trudno ich wypatrzyć nawet w tym
tłumie. Przywitał się z każdym i już po chwili w jego dłoni był
kieliszek wódki. Nie zwlekali długo. Czwórka mężczyzn wzniosła
toast:
-
Za piękne kobiety! Za te, które są i za te, które w końcu
powrócą – krzyknął Terren, przekrzykując głośną muzykę.
Draco
zawahał się na chwilę, ale nie dał po sobie poznać, że
zszokowała go wypowiedź kolegi. W ogóle jego zachowanie ostatnimi
czasy było dziwne, ciągłe tajemnice, zagadkowe wypowiedzi. Jednak
blondyn był zbyt dumny, by kolejny raz dopytywać się o sytuację,
która miała miejsce niedawno. Chociaż spędzało mu to sen z
powiek i czasami, w wolnej chwili, w pracy myślał nad sensem
tamtego spotkania. W sumie myślał o tym nieustannie.
-
Draco! Chodź na parkiet! – krzyknęła Pansy, widząc zamyślonego
przyjaciela.
Malfoy
uśmiechnął się pod nosem i już po chwili wirował na parkiecie z
brunetką. Pani Potter śmiała się w głos, widząc zazdrosne
spojrzenia innych kobiet, które były przekonane, że te ciacho jest
już zajęte. Nie mieli zamiaru wyprowadzać ich z błędu.
Wygłupiali się wspólnie i tańczyli blisko siebie. Pansy akurat
sunęła dłońmi po umięśnionej klatce piersiowej blondyna, gdy
oboje usłyszeli głos pewnego mężczyzny.
-
Kochanie, a czy ty przypadkiem nie masz męża? – Potter starał
się być groźny, ale jego delikatnie uniesione kąciki ust
zdradzały to, że żartuje.
Znał
on doskonale relacje tej dwójki i nie miał nic przeciwko. Ufał im.
-
Spłyń, Potter. I zrozum, że nie masz szans z takim ciachem jak ja.
-
Nie schlebiaj sobie – zaśmiał się Harry na odzywkę Dracona.
-
Nie zapominaj, Chłopcze-Który –Przeżyłeś–Żeby–Mnie–Irytować,
z kim rozmawiasz – powiedział Draco i ucałował szarmancko dłoń
Pansy, która już po chwili wirowała w ramionach swojego męża.
Odzywki
duetu Malfoy – Potter nigdy się nie zmieniły. To było po prostu
coś, co nie mogło być inne. I chociaż obaj wiedzieli, że mogą
na sobie polegać, to nie zamierzali przestać sobie dogryzać.
Gdy
Draco wracał z łazienki do loży, mignęła mu przez chwilę postać
szczupłej brunetki. Jednak, gdy ponownie spojrzał w to samo
miejsce, nie zauważył znajomej twarzy ukochanej kobiety. Winę
zrzucił na alkohol i wybujałą wyobraźnię i postanowił zapić
smutek, który pojawił się przez chwilę w jego sercu. Ale czy
przez te dwa lata miał jeszcze serce? Ten zimny drań? Bolało go
miejsce, w którym, jeszcze w czasach szkoły, było jego serce. Bo
to ona była właścicielką jego całego. Jego ciała, serca, duszy,
umysłu. Postanowił jak najszybciej udać się w kierunku
przyjaciół.
-
Czy wiesz, że miłość to najpiękniejsze uczucie jakie możesz
poznać? – wybełkotał pijany Blaise w stronę Smoka,
przytulając swoją dziewczynę.
Draco
pokręcił głową i podał kolejny kieliszek wysoko procentowego
alkoholu mężczyźnie.
-
Pij. Nie pierdol.
Malfoy
nie miał zamiaru słuchać pijanych kumpli, którzy żyli w
szczęśliwych związkach. Cieszył się ich szczęściem, jednak
czasami nadchodził taki czas, że nie mógł poradzić sobie z
myślami i ze swoim cierpieniem. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział,
że tyle czasu będzie rozpamiętywał swój związek z kujonką
Granger, to by go wyśmiał. Razem z Terrenem udali się na parkiet.
Obaj wolni i przystojni mężczyźni zamierzali udać się na podryw,
który zaowocuje wspaniałym sexem z jakąś ciekawą kobietą. Nie
musieli się nawet zbytnio starać. Ledwie pojawili się na
parkiecie, a już otoczył ich wianuszek kobiet. A było w czym
wybierać. Każda inna, jednak łączyło je jedno: którąkolwiek
wybiorą i tak spędzą z nią jedną noc. Ale czy one musiały o tym
wiedzieć? Nie. Każda była przygodą tylko na jedną noc. Takie
momenty dawały mężczyznom chwilę zapomnienia i oderwania od
codziennej rzeczywistości.
Taniec
z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętny i
przepełniony sexem. Wysoka, szczupła blondynka ocierała się swoim
ciałem o Dracona, dając mu pokaz, który miał zachęcić go do
spędzenia wspólnej nocy.
-
Kotku ze mną będziesz miał życie jak w niebie. Każdego dnia dam
Ci to czego będziesz pragnął - szeptała mu zmysłowo do ucha,
starając się zrobić jak największe wrażenie.
Nie
wiedziała jednak, że jej wysiłek idzie na marne.
-
A skąd ty możesz laleczko wiedzieć, czego ja pragnę? - Zapytał
kpiąco i odszedł w kierunku baru. - Podwójną whisky! – krzyknął
w stronę barmana i już po chwili, trzymając szklankę z brunatnym
trunkiem, miał zamiar odwrócić się w stronę parkietu.
Jednak
podczas obrotu w zamierzonym kierunku, poczuł, jak ktoś wylał na
jego jasną koszulę drinka. Odwrócił się i zamarł. Przed nim
stała Hermiona. Jego kobieta. Jego miłość. Ta, która pozostawiła
wspomnienia, które nie pozwalały mu zasnąć. Ubrana w czarną
krótką sukienkę, jej loki spływały kaskadami po plecach, a
brązowe oczy, które tak kochał, patrzyły teraz na niego z
miłością, smutkiem i żalem.
Draconowi
odjęło mowę.
-
Przepraszam Draco - powiedziała głośno, po czym odwróciła się i
odeszła w stronę tłumu. Tysiąc myśli przeszło przez jego głowę.
Jednak nadal stał w miejscu jak spetryfikowany i wpatrywał się w
stronę, w którą odeszła. Za co ona go przepraszała? Czyżby za
to, że wylała na niego drinka? Ale czemu w jej oczach było tyle
żalu? Czemu w jej brązowych oczach czaiły się łzy? Tyle pytań
bez odpowiedzi. Kurwa mać!
~*~*~*~
Nox
Hermiona
przepychała się przez tłum, by wyjść jak najszybciej z klubu,
żeby Draconowi nie przyszło do głowy jej szukać.
Przed
klubem wmieszała się w tłum stojący przed wejściem. Przystanęła,
by poczekać na Terrena. Musiała mu powiedzieć, że ta część
planu wypaliła. Rozglądała się niecierpliwie za blondynem, bo
miała świadomość, że może się tu pojawić ktoś ze znajomych,
a wtedy nie będzie wesoło.
Po
pięciu minutach zaczęła go wyklinać.
Po
ośmiu zabijać w myślach, a po dziesięciu myślała, że nerwy ją
rozniosą.
Przecież
wiedział, że ma tu być! Miał tu przyjść tylko na chwilę! Czemu
czarodzieje nie posługiwali się telefonami?!
-
Pieprzone sowy – mruknęła pod nosem.
-Mówiłaś
coś, laleczko? - odezwał się typ pod czterdziestkę, który
usilnie chciał wyglądać na dziesięć lat młodszego, nosząc
młodzieżowe cichy i bywając w klubach, siedzieć w domu z żoną
przy herbatce.
-Że
na kogoś czekam, a tym kimś nie jesteś ty – prychnęła tylko i
odwróciła się do niego.
Po
części nie lubiła tych klubów, po tym, co się działo w
Hogwarcie, naprawdę miała obawy przed chadzaniem do klubów bez
znajomych, którzy... Jeśli już mówimy o znajomych, to gdzie do
cholery jest Terren?!
Odeszła
kawałek od tłumu pod klubem i przechadzała się niespokojnie,
ignorując spojrzenia mężczyzn, którzy przechodzili koło niej.
Tych odważniejszych spławiała spojrzeniem lub wrednym tekstem.
Gdy
wybiła piętnasta minuta czekania na Terrena, nerwy jej puściły.
Nigdy nie lubiła czekać. Wyśle mu sowę, że plan się powiódł.
Ogarnęła wzrokiem jeszcze raz cały tłum i odeszła.
Nie
odeszła nawet pięciu metrów, gdy ktoś złapał ja za ramię.
Już
miała się odwrócić i komuś przyłożyć.
-Tylko
spokojnie, siostro – mruknął Terren. – Wybacz, że tak długo.
Prychnęła
pod nosem jak oburzona kotka.
-Znalazłaś
go? - zapytał blondyn, przechodząc do konkretów.
-Tak.
Przeprosiłam go i odeszłam zanim zareagował – powiedziała
niezbyt przyjemnym tonem, bo nadal była zła, że musiała tyle na
niego czekać.
-
Świetnie. Wracam na imprezę. Za kilka dni znów mu się pokaż.
-Wiem
– westchnęła.
Terren
przyjrzał się jej uważnie.
-Trudne,
prawda?
-Chciałabym,
żeby już tu był...
-Hermiona...
Pokręciła
głową, bo w jej oczach pojawiły się łzy.
-No
wróci. Obiecuję.
-Czekałam
dwa lata – wyszeptała, a po jej policzku spłynęły pierwsze łzy.
– Dwa lata, Terren. Nie chcę czekać dłużej.
-Musisz
być silna, Miona – powiedział cicho Terren. – On jest uparty.
Pokiwała
głową i odeszła.
Nie
zatrzymał jej.
Wiedział,
że wróci.
Do
Dracona wróci, choćby miało jej to zająć wieki.
~*~*~*~
Vegas
Szła
brzegiem Tamizy zapatrzona w prawą stronę. To właśnie tam
widziała tę część miasta, w której mieszkała z rodzicami.
Piękne wspomnienia, które na zawsze zostaną w jej pamięci. Tak
zazdrościła tym, którzy mieli pełną rodzinę. Nie doceniali
tego. A ona? Oddałaby wszystko za krótką chwilę w ramionach
swojego taty, który zawsze traktował ją jak księżniczkę.
Odgoniła myśli o rodzinie i skręciła w boczną uliczkę.
Zatracona w swoich marzeniach nie zauważyła mężczyzny, na którego
wpadła. Znowu.
- Przepraszam - wyszeptała, cicho patrząc w jego oczy.
- Przepraszam - wyszeptała, cicho patrząc w jego oczy.
Już
chciała odejść, gdy poczuła uścisk na swoim ramieniu.
- Za to, że wpadłaś na mnie?
- A jak myślisz? – Przekrzywiła delikatnie głowę, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Mimo wszystko w Londynie świeciło słońce, które oświetlało jej twarz.
- Ostatnio zaczęłaś się plątać pod moimi nogami.
- Tobie ciągle się coś plącze między nogami i jakoś nie narzekasz.- odcięła się jak za dawnych czasów Hermiona.
- A skąd możesz wiedzieć na co teraz narzekam? – spytał z bezczelnym uśmiechem na twarzy.
- Za to, że wpadłaś na mnie?
- A jak myślisz? – Przekrzywiła delikatnie głowę, patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Mimo wszystko w Londynie świeciło słońce, które oświetlało jej twarz.
- Ostatnio zaczęłaś się plątać pod moimi nogami.
- Tobie ciągle się coś plącze między nogami i jakoś nie narzekasz.- odcięła się jak za dawnych czasów Hermiona.
- A skąd możesz wiedzieć na co teraz narzekam? – spytał z bezczelnym uśmiechem na twarzy.
Nie
mogła pokazać po sobie, że rusza ją ton jego głosu.
- Wiem więcej niż Ci się wydaje.
- Tak? No to mnie teraz zaciekawiłaś. – prychnął rozbawiony. – A niby skąd? Bo jakoś nie przypominam sobie sytuacji w ostatnim czasie, abym Ci się zwierzał.
- Patrz uważnie dookoła siebie, a dostrzeżesz to, czego nie widać na pierwszy rzut oka Draco. - Odeszła dumnie zostawiając go osłupiałego. Zapewne rozmyślał teraz, co miała na myśli. Gdy była już na szczycie schodów prowadzących do głównej ulicy, odwróciła się i spojrzała na niego. Ich spojrzenia się spotkały, a on podjął decyzję. Szybko przeskakiwał po dwa stopnie, aby jak najszybciej się znaleźć obok niej i wyjaśnić sobie to, co niewyjaśnione. Hermiona nie mogła pozwolić na rozmowę teraz. Nie była do tego przygotowana. Wyszła na główną ulicę i zmieszała się z tłumem. Usłyszała jedynie głośny krzyk.
- Dopadnę cię, Granger!
- Wiem więcej niż Ci się wydaje.
- Tak? No to mnie teraz zaciekawiłaś. – prychnął rozbawiony. – A niby skąd? Bo jakoś nie przypominam sobie sytuacji w ostatnim czasie, abym Ci się zwierzał.
- Patrz uważnie dookoła siebie, a dostrzeżesz to, czego nie widać na pierwszy rzut oka Draco. - Odeszła dumnie zostawiając go osłupiałego. Zapewne rozmyślał teraz, co miała na myśli. Gdy była już na szczycie schodów prowadzących do głównej ulicy, odwróciła się i spojrzała na niego. Ich spojrzenia się spotkały, a on podjął decyzję. Szybko przeskakiwał po dwa stopnie, aby jak najszybciej się znaleźć obok niej i wyjaśnić sobie to, co niewyjaśnione. Hermiona nie mogła pozwolić na rozmowę teraz. Nie była do tego przygotowana. Wyszła na główną ulicę i zmieszała się z tłumem. Usłyszała jedynie głośny krzyk.
- Dopadnę cię, Granger!
~*~*~*~
Nox
Weszła
do swojego mieszkania, oddychając ciężko.
Akurat
to spotkanie nie było planowane.
Wytrąciło
ją z równowagi i to strasznie.
Jego
widok bardzo bolał. Szczególnie że myślał, że odeszła z
własnej woli.
Chciała
do niego wrócić. Mieć już ten okres za sobą. Pragnęła Dracona
tylko dla siebie. Żeby był z nią cały czas. Chciała jego dotyku,
obecności. Chciała słyszeć jego śmiech, który tak kochała.
Chciała mieć pewność, że jest z nim, że Draco do niej należy,
że tworzą całość, pomimo tego, co było. Tych wszystkich kłótni,
złośliwości, czekania, ranienia siebie oraz rozstania jak z filmu.
Niespodziewanego, tragicznego i niechcianego.
Wiedziała,
że powrót do Dracona jest długa droga. Po tym niespodziewanym
spotkaniu wiedziała o tym doskonale. Draco traktował ją jak zło
konieczne. W sumie to nawet go rozumiała. Przecież ją kochał, a
ona odeszła i teraz nie chciał znów cierpieć. Nic dziwnego, że
odpychał ją od siebie.
Dlatego
musiała mu o sobie przypomnieć.
Nie
pytaj czemu, zrozum za długo mnie znasz
Niezależnie czy mnie nie chcesz będę z Tobą kurwa mać
Pamięć to nie spam. Będę w niej i w Twoich snach
Wtedy gdy będziesz spać, spotkasz się z koleżanką
Pójdziesz wieczorem chlać, albo gdy wyjdziesz na miasto
Na ulicy, w autobusie, wyrzuć ramkę z fotografią
Ja i tak po Ciebie wrócę, przyjdę i przypomnę Ci
Że to nie było tak dawno w sumie..
Zobaczysz mnie wtedy gdziekolwiek nie spojrzysz
Usłyszysz mnie nawet jak nie będziesz słuchać
Czegokolwiek nie dotkniesz, to jakbyś mnie poczuła
To nie jest takie proste zapominać o ludziach
Niezależnie czy mnie nie chcesz będę z Tobą kurwa mać
Pamięć to nie spam. Będę w niej i w Twoich snach
Wtedy gdy będziesz spać, spotkasz się z koleżanką
Pójdziesz wieczorem chlać, albo gdy wyjdziesz na miasto
Na ulicy, w autobusie, wyrzuć ramkę z fotografią
Ja i tak po Ciebie wrócę, przyjdę i przypomnę Ci
Że to nie było tak dawno w sumie..
Zobaczysz mnie wtedy gdziekolwiek nie spojrzysz
Usłyszysz mnie nawet jak nie będziesz słuchać
Czegokolwiek nie dotkniesz, to jakbyś mnie poczuła
To nie jest takie proste zapominać o ludziach
Jopel
– przypomnę Ci
~*~*~*~
Draco
był oszołomiony.
Kompletnie
stracił panowanie nad tym, co się działo ostatnio w jego życiu.
Od
przeszło roku było poukładane, tylko raz na jakiś czas wywracało
się do góry nogami, gdy dopadała go chwila słabości czy wracał
do wspomnień.
Jednak
teraz to już była przesada.
Chyba
wszyscy diabli się na niego uwzięli. Widywał Granger aż za
często.
To
spotkanie w klubie. Myślał, że serce mu pęknie, bo najwyraźniej
jeszcze je miał. Nagle tak po prostu stanęła przed nim, piękna
jak zawsze. I wszystko ucichło. Była tylko ona. Nie słyszał
muzyki ani rozmów. Była tylko ona i jej zapach, który prześladował
go do teraz. W pierwszej chwili miał nadzieje, że za dużo wypił i
ma zwidy, ale ona naprawdę tam była. Stała przez chwilę i tylko
patrzyła, a potem... potem przeprosiła i poszła.
Gdy
się ocknął i chciał ją gonić, nie było jej. Przeszukał cały
klub i zniknęła tak samo jak to zrobiła dwa lata temu.
Potem
to spotkanie nad Tamizą.
Myślał,
że wykorkuje.
Przez
dwa lata jej nie widział, dwa lata nie miał od niej znaku życia.
Czasami podczas bezsennych nocy, przychodziło mu do głowy, że ona
już nie żyje, ale odpędzał od siebie tą myśl. Ona nie mogła
umrzeć. Musiała żyć, bo inaczej on już nie miałby co robić na
tym świecie.
Dlatego
potraktował ją tak źle. Bronił się rekami i nogami przed
cierpieniem, jakie niósł za sobą jej widok.
To
bolało. Miała być jego, miała być zawsze, miała po prostu
być...
A
nie było jej.
Została
tylko pustka.
Miałaś
tam przyjść, podać rękę i mnie zabrać..
nie mówiąc nic odprowadzić mnie na kwadrat..
Mieliśmy żyć razem i taka jest prawda..
a może za dużo wypiłem? Do diabła..
nie mówiąc nic odprowadzić mnie na kwadrat..
Mieliśmy żyć razem i taka jest prawda..
a może za dużo wypiłem? Do diabła..
Tmk
– Mogłaś tam być
~*~*~*~
Wychodził
właśnie z pracy. Samochód miał zaparkowany pod drugiej stronie
ulicy. Czekał na zielone światło na pasach, przyglądając się
obojętnie przejeżdżającym autom, gdy jedno przykuło jego wzrok.
Czarne audi r8. Marzenie każdego faceta. Uśmiechnął się, myśląc,
że auto za długo nie pojeździ, bo za jego kółkiem siedzi
kobieta. Uśmiech zamarł mu na ustach, gdy zobaczył jaka kobieta
siedzi za kierownicą. To była ta kobieta.
Hermiona
Granger.
Śmignęła
mu przed nosem z piskiem opon i zniknęła gdzieś między
samochodami.
Oszołomiony,
przeszedł nad drugą stronę ulicy i wsiadł do swojego ukochanego
lamborghini aventador, zastanawiając się:
Co
się tu do kurwy nędzy dzieje?!
~*~*~*~
Witamy!
przepraszam,
za tak długą przerwę. To tylko i wyłącznie moja wina, nie Vegas.
Wena
mi uciekła i tak jak zawsze w czasie choroby wróciła.
Chcę
Wam tylko powiedzieć, że zaczęła współpracę z Betą
(InFinite), która podjęła się sprawdzania moich(naszych) wypocin
od prologu. Muszę jeszcze kogoś namówić na sprawdzenie całości,
a to kiedy indziej....
Z
okazji Świąt życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Zdrowia, siły
do walki o własne marzenia i szczęście, miłości tej przez duże
M, małych jak i dużych radości. Spokojnego albo szalonego czasu
spędzonego w rodzinnym gronie, bezpiecznych powrotów do domu jak i
przemoczonych ubrań w Lany Poniedziałek, o ile pogoda na to
pozwoli.
Drodzy
czytelnicy! A ja Wam życzę, aby spełniły się Wasze najskrytsze
marzenia. Aby te święta były czasem pełnym miłości,
uwielbienia, radości, aby nic nie zakłócało Wam wspaniałych
chwil wśród przyjaciół i rodziny! Vegas
do
zobaczenia w następnym rozdziale.
Pozdrawiamy
N/V